|
Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
16-05-2008, 00:04 | #231 |
Reputacja: 1 | Wysłuchuję słów Vespera z wielką uwagą, gdy widzę jego grę z Marjanem uśmiecham się w duchu. Tak, tak powinno być. Śmieci niech sobie radzą same. Przemiana druida lekko mnie dekoncentruje. Postawny i wysoki mężczyzna nagle zmienia się w czworonoga do kolan. Okropne i nienaturalne. - myślę. Chwilę potem jednak moją uwagę zwracają działania Marjana. Co ten osioł znowu robi? Gdy on siada i rozmyśla nad swoim anonimowym poematem podchodzę i wbijam sztylet w kartkę tuż koło jego ręki. - Nasz ostrozęby dowódca...- podkreślam zwłaszcza drugie słowo dodatkowo wskazując wilka-druida wolną ręką. -... wyraził się jasno i wyraźnie co masz zrobić. Wiesz jakie kary przewidują niektóre grupy najemników za niesubordynację? Patrzę się na niego ostrym i nie znoszącym sprzeciwu wzrokiem. - No i co tak się patrzysz? Dupa w troki i spróbuj się skontaktować z Rotanem. Okaż przydatność. Wyciągam sztylet ze stołu i chowam do pochwy, a ręce zakładam na piersi i czekam na reakcję łotrzyka. Mam już dość użerania się z nim, nie tylko, że tępy to jeszcze nieposłuszny. Gorszy od osła. Używam zastraszania względem Marjana.
__________________ Oto pięść moja. Zna ją świata ćwierć... Kto ją ujrzy, ujrzy swoją... śmierć... GG: 953253 |
16-05-2008, 12:27 | #232 |
Reputacja: 1 | Uderzenie Salazara lekko mnie wystraszyło. Po chwili odzyskuję równowagę i odpowiadam mu: Jak chcesz żeby ktoś umarł to sam to zrób . Widziałem do czego zdolny jest ten człowiek. Liczy się tylko jego interes. Ale skoro chcesz szybko wpaść w czyjeś łapy to proszę bardzo. Wstaję powoli i szybkim krokiem wychodzę przez drzwi , wychodząc rzucam przez ramię rzucam w stronę Salazara. Lepiej sam rusz dupę i wynoście się stąd, bo zaraz może zjawić się tutaj cała straż miejska. I próbuj ze mną więcej tak pogrywać. Zamykam drzwi i spoglądam na krasnoluda . Jeśli patrzy na mnie dziwnym wzrokiem odpowiada. No co? Pilnuj swojego psiaka bo zraz będzie miął kumpli. I pospieszcie się lepiej. Mówiąc ostatnie zdanie nie patrzę na niego lecz na psa. Równym krokiem ruszam w stronę rynku. W okolice domu Szlachcica. {MG teraz mam Ci na PM pisać to co robi moja postać czy na forum??} |
17-05-2008, 19:29 | #233 |
Reputacja: 1 | Kiedy wysłuchuję słów druida przytakuję na znak iż to jest dobry pomysł, a gdy przemienia się w wilka wzdrygam sie na ten widok myśląc sobie: Już kilka razy widziałem jak druidzi dokonywali takich przemian, ale nie sądzę żebym sie kiedyś do niech przyzwyczaił... Słysząc za sobą kłótnię Salazara z Marjanem zdenerwowany mówię cichutko pod nosem: Mogli by wreszcie sie zamknąć i wziąć się do roboty... Kiedy Vesper lekko szczeknął zachęcająco, podszedłem do rannego wilka i ostrożnie go podniosłem. Powolnym krokiem idę do drzwi. Kiedy przekraczam próg spoglądam na krasnoluda i spokojnym głosem mówię: Niebawem wrócę, poczekaj tu wraz z Salazarem... Pewnym krokiem idę w stronę bramy i przekraczając ją staram się nie wzbudzać zainteresowania strażnika. Jeśli bez problemów dochodzę do jakiejś gęstwiny za miastem delikatnie kładę wilka na jakiejś kępce mchu. Rozglądam się dokładnie czy nie ma w pobliżu jakiś ciekawskich... Jeśli nikogo nie ma w pobliżu, skinieniem głowy daję znać Vesperowi że teren jest czysty. |
17-05-2008, 19:55 | #234 |
Kapitan Sci-Fi Reputacja: 1 | Siedzę przed wejściem do tego przeklętego budynku, w którym znajdują się wszyscy. Wszyscy, prócz mnie oczywiście! Rozmyślania na temat tego, za jakie grzechy znalazłem się w tak beznadziejnej sytuacji przerywa mi Marjan. Po jego słowach zrywam się na równe nogi, a w rękach trzymam swój topór. "Żaden podrzędny łotrzyk nie będzie się do mnie odzywał w taki sposób." Jednak po chwili uspokajam się, powoli siadam na dawnym miejscu i powracam do dawnych rozmyślań. "Cholerny pies!" Zaraz potem z budynku wyszedł Gorun z jakimś wilkiem na rękach "To pewnie wilk druida." i drugim przybłędą idącym za nim. "Co to za miejsce? Jakaś wylęgarnia kundli? Za dużo ich tu ostatnio. Słowa Goruna lekko mnie oburzyły. "Żeby jakiś długouchy miłośnik drzew miał czelność wydawać mi polecenia. Mam to gdzieś. Zniosę polecenia druida, ale od elfów, nigdy." Wstaję, wchodzę do domu i siadam w korytarzu. Nadal pilnuję wejścia i sumie sytuacja wcale się nie zmieniła, ale mam dziwną i głupią satysfakcję, że przynajmniej żaden elf nie ma władzy nad żadnym krasnoludem. |
02-06-2008, 18:26 | #235 |
Reputacja: 1 | {Marjan, pisz na PM, jeśli zamierzasz się oddalić} Targoth Prawdopodobnie, z Twoimi umiejętnościami "podglądania kątem oka", wyglądasz teraz dość komicznie, zerkając co chwila na wpatrzonego w Ciebie zwierzaka (na szczęście na ulicy został już tylko lekko czkający strażnik, Marjan odszedł, a kobieta gdzieś się ulotniła). Pies chwilę jeszcze przygląda Ci się uważnie. Potem porusza parę razy radośnie ogonem i bezszelestnie wstaje. Przechodzi parę kroków, po czym siada w odległości około 0,5 metra od Ciebie. Dokładnie widzisz teraz jego błyszczące ślepia i od czasu do czasu merdający ogon. Pies poświęca też parę zerknięć na Twój topór. Marjan Pies nie przyjmuje od Ciebie kiełbasy, choć chyba nie jest też wrogo nastawiony. Być może albo nie jest głodny (wygląda na dość zadbanego), albo został wyuczony nie brać jedzenia od obcych. Po chwili obserwacji strażnika stwierdzasz, że zaczął dość nienaturalnie czkać. Vesper Twa przemowa wzbudziła ogólne ożywienie (również u blondyna, który co prawda nic nie słyszał, jednak wyczuł, że chyba postanowiliście właśnie coś ważnego). Natomiast przemiana w wilka wzbudziła chyba u paru osób lekkie wzdrygnięcie. Marjan Twoje wejście do domostwa najwidoczniej pocieszyło trochę blondyna, który zdaje się teraz wyciszony, ale i napięty, jakby czekał, co się stanie. Gdy Vesper zaczyna do Was przemawiać, wyczuwasz chyba nutkę jakiegoś podstępu w jego głosie (albo tylko tak Ci się wydaje). Wreszcie jednak dochodzisz do wniosku, że była to chyba tylko lekka pogarda co do Twoich informacji, albo metod (którą wciąż zdaje się też przejawiać Salazar). Salazar reaguje względem Ciebie dość nerwowo, i gdy zaczynasz zastanawiać się nad treścią listu, wbija w niego ostentacyjnie sztylet i dość "klarownie" przedstawia Ci Swoje przemyślenia. Wygląda teraz na groźnego, ale i opanowanego. Salazar Chyba uderzenie sztyletem wywołało zamierzony skutek. Marjan próbował potem zamaskować wrażenie, jakie ta akcja na nim wywarła, jednak Cię to nie przekonało. Gdy już myślisz, że posłucha Twojej "rady", znowu zaczyna się przeciwstawiać. Odnosisz wrażenie że jego wybiegnięcie z pokoju było dość dziecinne. Marjan Pies odprowadza Cię chwilę wzrokiem. Gorun Gdy wychodzisz, pies przez chwilę zwraca większą uwagę na wilka u Twego boku. Udaje Wam się dotrzeć do jakiejś warstwy krzaków na skraju pola i lasu (z daleka tylko widzicie zarys miasta i pojedyncze, chłopskie domy przed sobą). Vesper Wychodząc, wzbudziłeś wyraźne zainteresowanie w psie, który obwąchał Cię delikatnie (jeśli na to pozwoliłeś), jednak nie rusza za Tobą. Targoth Gdy przez Twoją głowę przebiegła myśl "cholerny pies", dałbyś głowę uciąć, że zwierzak spojrzał na Ciebie z wyrzutem. Gdy mówisz do Goruna, pies wstaje obok Twojej nogi i zdaje się potwierdzać Twoją opinię (choć przecież psy nie rozumieją ludzkiej mowy). Po chwili, gdy Gorun i wilk odchodzą, pies wydaje się powoli niecierpliwić i zerka to na Ciebie, to na bramę, w której zniknął elf. |
02-06-2008, 18:39 | #236 |
Reputacja: 1 | Przechodząc ulicą rozglądam się dookoła . Hmmm... Lekko przesadziłem z moim zachowaniem. Ale muszę coś sprawdzić. Powoli wracam na taką odległość abym widział dom ( taką abym ja go widział i widział kiedy ostatnia osoba wychodzi z niego).Wolę dać im czas. Siadam na ławce o ile to możliwe i od niechcenia obserwuję okolicę oraz co jakiś czas zerkam w stronę strażnika i domu gdzie znajduje się reszta mojej kompani. Po tym jak nic nadzwyczajnego się nie wydarzy np. nikt podejrzany nie wejdzie do domu wykonuję następujące czynności . Powolnym krokiem idę w stronę mieszkania szlachcica oraz spoglądam w stronę słońca aby zorientować się która jest godzina. {A i MG mam pisać teraz moje ruchy na PM??} Ostatnio edytowane przez Marjan : 03-06-2008 o 22:03. |
02-06-2008, 20:21 | #237 |
Kapitan Sci-Fi Reputacja: 1 | Zaczynam żałować, że w ogóle zauważyłem tego psa. "Nie dajmy się zwariować. To tylko zwykły kundel. W końcu ani druid, ani długouchy niczego podejrzanego nie zauważyli. Co jak co, ale przynajmniej jeden z nich powinien coś zauważyć. Tak... to całkiem przekonujące." Mimo wszystko, teraz staram się jak najrzadziej spoglądać na psa, jakby w nadziei, że się znudzi i sobie pójdzie. "W budynku jest uż tylko jeden z tych złodziejaszków. Ciekawe co kombinuje." Na chwilę zostawiam pilnowanie drzwi. "W końcu nie jestem jakimś straznikiem!" Podchodzę do drzwi do pokoju, w którym ostatnio widziałem całą paczkę. "Nie ma sensu się skradać. I tak mnie usłyszy." - No jak tam łotrzyku? - zagaduję Salazara. - Wszyscy się stąd zwijają, a my mamy tak tu zostać? - Nie, żebym się bał, czy coś! - dodaję po chwili. |
04-06-2008, 00:41 | #238 |
Reputacja: 1 | - Nie żebym wątpił w twoją odwagę. - patrzę na niego i oceniam. - Jesteś wojownikiem, więc... - nie kończę zdania. - Największym zagrożeniem według mnie... (I chyba nie tylko według mnie.- dodaję w myśli.) na tą chwilę jest jedna osoba z naszej grupy i nie ma jej w tym pokoju. - mówię to takim tonem, żeby krasnolud mógł się domyślić o kim mówię bez żadnego problemu. Przynajmniej teraz jest ciszej. - Dobra, popilnuj tych drzwi tu od wewnątrz, a ja zajmę się naszym "gościem". Idę do blondyna, rozrywam mu nogawkę spodni... - Nie wierzgaj, przecież cię nie zarżnę ot tak. - mówię to niby spokojnym głosem, ale może w moich oczach wyczytać wyraźne okrucieństwo i gniew. Knebluje jeńca i sadzam na podłodze, a na głowę zakładam worek. Szkoda tej liny, ale może uda mi się załatwić nową. - pragmatyzm jak zawsze bierze górę. Sadzam go na ziemi i znajduję jakiś kaganek, podpalam go i odczekuję stosowny czas po wyjściu Goruna i Vespera. Na nas chyba już pora. Stawiam kaganek niedaleko więzów naszego drogiego szlachciątka. Jak się sparzy to nic mu się nie stanie. Podchodzę do krasnoluda i mówię szeptem: - Wyjdziesz i ruszysz do bramy, ja będę niedaleko. Chowam płaszcz do plecaka, a pochwę rapiera przewieszam na drugie biodro, wyjmuję fajkę oraz wytrych i czekam na wyjście krasnoluda. Kilka minut po jego wyjściu nonszalancko wychodzę z domku i wytrychem udaję, że zamykam drzwi na klucz, po czym idę w stronę drugiej bramy wyjściowej. Tam okazuję glejt burmistrza w razie jakiś pytań ze strony strażników i już poza murami, za osłoną drzew puszczam się sprintem do miejsca spotkania. Kłopotliwe, acz pożyteczne. - tak oceniam sam swoje działania.
__________________ Oto pięść moja. Zna ją świata ćwierć... Kto ją ujrzy, ujrzy swoją... śmierć... GG: 953253 |
05-06-2008, 01:11 | #239 |
Reputacja: 1 | Spokój...ja...drewno pod łapami...czuje się...wypoczęty...taki spokojny... Głupi człowiek mówi coś do mnie... nie chce mi się go słuchać...wole go ugryźć...zaraz co to...zapach innego wilka..nie, to nie Vendigo...ach, tak Gorun miał innego wilka. Czuje go teraz wyraźnie... Vesper, a raczej jego wilcza forma stała pośrodku zgormadzonych. Część dziwnie się patrzyła, czy to z odrazą, czy może z zaciekawieniem. Faktem było to, iż druid byl na tą chwilę w centrum uwagi. Marjan nagle zaczął robić coś nerwowo przy stoliku. Na co Salazar wyciągnał sztylet i jasno dał do zrozumienia co myśli o zachowaniu najemnika. Salazarze...czuć od Ciebie dużą dawkę agresji...nikt tutaj nie wykazuje takiej dawki wściekłości jak Ty...będe musial na Ciebie uwarzać... Co to? Mocz? Więzień się chyba w końcu posikał, ale nie widać tego po nim. Nic dziwnego, aura strachu wręcz go przytłacza... Właśnie tak wilcza forma Vespera odbierała wszystkich. Czuł ich zapach wraz ze stanem emocjonalnym każdego z nich. No cóż zwierzę widzi świat troszkę inaczej, a druid w tym świecie czuł się jak ryba w wodzie. W końcu plan ruszył z kopyta. Gorun wraz z Vendigo wyszedł z domu. Na zewnątrz dalej siedział ten dziwny pies. Vesper bez najmniejszego zawachania podbiegł do niego napreżając ciało. Dał mu do zrozumienia kto tu rządzi ale także przy okazji badał reakcje zwierzęcia... "Jesteś swój? Intencje? Wabisz go (intencja dotyczy krasnoluda)? Odejdź stąd. Grr" - taki przekaz zawierał się w szczeknięciach i warknięciach druida. *** Wreście wraz z Gorunem mineli strażnice, gdzie człowiek o słabej duszy już nie krył swoich problemów z alkoholem. Zmysły Vespera zostały tym podrażnione, co spowodowało warknięcie ukierunkowane do strażnika. Gorunie...prosty elfie...wyczuwam wokół Ciebie wiele spokoju...Ty chyba masz najmniej predyspozycji do zdrady...warto to sobie odnotować... Miasto pozostało w tyle, zaś istoty lasu zbliżały się ku zaplanowanej miejscówce. Vendigo, niesiony przez Goruna, czuł się z każdą chwilą lepiej, tak więc wyglądał już calkiem nieźle, kiedy był kładziony w gęstwinie. Wilk-Vesper przebiegł się po okolicy, obwąchując czy aby przypadkiem, nie są śledzeni, bądź w pobliżu nie znajdą się jakieś ciekawskie uszy i oczy. Vesper z niechęcia zaczął wracać do swojej normalnej formy. Tak samo jak wcześniej, całe ubranie wsiąkło w skórę tak też teraz wyrosło naturalnie z ciała. Trzy sekundy i przed Gorunem znowu stał Vesper w swej ludzkiej formie. "Teraz, kiedy mamy okazje pogadać, chcę postawić sprawę jasno. Może się zdarzyć tak, iż ktoś z naszej drużyny będzie sprawiał zbyt dużo kłopotów. Kiedy powiem zabij go, oczekuję że posłuchasz rozkazu. Jeśli nie, powiedz mi o tym teraz. Zanim jednak odpowiesz, weź pod uwagę, że staram się nie podejmować ważnych decyzji lekkomyślnie..." Tak Gorunie...wóz albo przewóz...możliwie, że nawet Ty kiedyś będziesz kłopotem...ale czyż nie tak załatwiają swoje sprawy najemnicy...? Prawa natury...słabe osobniki giną, zaś silne żyją...
__________________ Odważni żyją krótko... ...tchórze nie żyją wcale. gg: 7712249 Ostatnio edytowane przez Musiek : 07-06-2008 o 15:36. |
08-06-2008, 23:24 | #240 |
Reputacja: 1 | Po wysłuchaniu słów Vespera zamyśliłem się przez chwilę... Dziwna to prośba z jego strony...niech sobie nie myśli że będę jego chłopcem na posyłki...ale z drugiej strony czasem zdarzają się takie sytuacje w których trzeba takie środki ostrożności uczynić Po przemyśleniu sprawy pewnym głosem odpowiadam druidowi: Masz rację, może zdarzyć się taka sytuacja...i wtedy to zrobię...uważam cię za rozważnego druida, lecz jeśli moim zdaniem ta osoba nie będzie sprawiała kłopotów to jej nie zabiję. Proponuję ustalić jakiś znak, który mi dasz żebym wiedział kiedy zabić, jeśli nie kiwnę głową to będzie znaczyć, że się z tobą nie zgadzam i nie wykonam żadnego ruchu z mojej strony. Wygląd znaku powiedz ty, może masz jakieś sztuczki o których nie wiem, a się do tego nadadzą. Jeśli druid odpowiada pozytywnie podchodzę do niego i wyciągam rękę na zapieczętowanie umowy, kiedy mi podaje swoją dłoń uściskuje ją przyjacielsko i klepie po ramieniu. Mam nadzieję, że będziemy jednomyślni w tej sprawie. Po czym siadam pod najbliższym drzewem i opierając się o nie czekam na resztę. Jeśli Vesper odpowiada negatywnie nic nie odpowiadam tylko odchodzę kilka metrów i siadam pod drzewem czekając na pozostałych. |