Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 11-05-2009, 23:32   #121
 
Qumi's Avatar
 
Reputacja: 1 Qumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetny
Wiem, że zawaliłem z tą sesją, nie miałem czasu i miałem problemy osobiste, dlatego postanowiłem chociaż ukończyć jej historię. Będę co jakiś czas pisał tutaj dalsze wydarzenia. Choć i teraz mam niewiele czasu przez pracę licencjacką to w weekend czy wieczorem mogę coś naskrobać. A tutaj pierwszy fragment, walka Ikedy i Raetara:


Miniplan tytanu

Po słowach wypełnionych melancholią kwiaty wiśni zaszumiały niespokojnie na drzewach. Ikeda ruszyła na Alchemika Tytanu biegnąc w jej stronę, jednocześnie mając w pogotowiu swoje zabójcze wachlarze. W powietrzu rozległ się świst powietrza, gdy Ikeda skoczyła na Alchemiczkę. On jednak stała nieruchomo jakby czekała na jej atak. Zabójcza piękność ze wschodu zauważyła to jednak i już podczas lotu zmieniła jego kierunek popierając nogę na jednym z wachlarzy, który stanowił odskocznię. Uderzyła pod innym kątem w zaskoczoną Alchemiczkę.

W miejscu gdzie była przed chwilą Ikeda powietrze zgęstniało i w lini prostej od tego miejsca uderzyło w drzewo wiśni. Alchemiczka krzyknęła z bólu gdy Ikeda uderzyła ją w prawy bok robiąc salto w powietrzu i lądując na jednej nodze, obracając się wokół własnej osi i drugą stopą robiąc krok w stronę Alchemiczki, szykując się do drugiego ataku. Alchemiczka jednak zrobiła parę kroków w tył, w stronę drzewa, w której uderzyła niewidoczna siła. Kwiaty wiśni wciąż tłumnie opadały na podłoże, rodząc się jednocześnie na nowo na gałęziach. Wyglądało to jakby różowy wodospad płatków kwiatów wiśni. Za nim schowała się Alchemiczka. Ikeda pobiegła w jej stronę, ale gdy tam dotarła jej już tam nie było. Wiśnie przestały obficie spadać, lecz jej nadal nie było widać.

Ikeda rozejrzała się dookoła, była czujna i gotowa zareagować w każdym momencie. Nagle poczuła spore uderzenie z prawej, jakby wielki głaz w nią trafił. Padła na kolana pod siłą uderzenia i przegryzła wargę. Wszystko dookoła wydawało się takie samo… nagle coś zauważyła. Na tym miniplanie nie zauważyła wcześniej żadnego jasnego źródła światła. Wszędzie było jasno, ale światło nie miło konkretnego źródła. Teraz opadające kwiaty wiśni lśniły w locie odbijając promienie słońca nad jej głową. Postanowiła zaryzykować i rzuciła swoimi wachlarzami w kierunku słońca. Rozległ się krzyk, a słońce pokryło się czerwienią. Wszystko teraz było spowite jego karmazynowym blaskiem. Nagle spadło jednak na chmurową ziemię i zmieniło się w ciężko ranną Alchemiczkę, trzymającą się za krwawiący bok.

Wachlarze Ikedy leżały parę metrów od niej, bez zastanowienie ruszyła w ich stronę i kiedy była już zaledwie parę centymetrów od nich, zaczęło się jej kręcić w głowie. Coś jakby zatkało jej uszy, nie mogła utrzymać równowagi. Padła na ziemię i zaczęła się czołgać w kierunku wachlarzy. Tymczasem Alchemiczka wydawała się bardzo skoncentrowana, ciężko jednak dyszała i krwawiła. W końcu ona również padła na ziemię, a ból który zaczynał się pojawiać w głowie Ikedy, wraz z utratą równowagi, zniknął. Alchemiczka jeszcze ciężko dyszała, gdy podeszła do niej Ikeda z wachlarzami. Szybkie, ostre cięcie, melancholijny uśmiech wypełniony krwią i czekanie. Teraz musiała tylko czekać aż inni spełnią swoje zadanie.

Miniplan stali

Piorun z laski Raetara pędził w stronę Alchemika stali. Zimne powietrze i spora zawartość metalu w otoczeniu sprawiały, że piorun uderzał w trakcie lotu w kamienie i ziemię, robiąc spore kratery. Mimo wszystko uderzył z całą swoją miażdżącą siłą w skostniałe ciało Alchemika. Ten jednak nie drgnął. Stał tak samo pewnie jak wcześniej. Był martwy już od dawna, nie czuł bólu. I choć uderzenie zniszczyło częściowo jego szaty, choć zmusiło go do kroku w tył, stał w całej swojej grozie wpatrując się w Raetara zza pustych oczodołów wypełnionych zimnym i srogim błękitnym światłem. Licz uderzył trzonkiem kosy o ziemię i niemal natychmiast wyskoczyły z niej cztery metalowe kule wielkości pięści. Kule latały wokół Alchemika w oczekiwaniu. W kącikach ust Raetara pojawił się delikatny uśmiech. Walka przypominała szachy. Każdy gracz wykonywał ruch i czekał na kontrę przeciwnika. Kule w niezmiennym tempie latały wokół Licza, gdy Raetar postanowił po raz kolejny użyć mocy laski. Tym razem jednak zamiast celować w stronę Licza, paktujący obrócił laskę do góry nogami i uderzył nią o ziemię. Przez stalowe podłoże przeszła żarząca się fala elektryczności. To była magia, musiała lecieć w wybranym kierunku, nie ważne czy przez stal czy powietrze…

Kiedy fala była już blisko stalowe kule zmieniły swój kształt. Z podstawy kul wystrzelił metalowy szpikulec, który wbił się w ziemię, kule zatrzymały się, a błyskawica zamiast uderzyć w Licza została zwabiona przez stalowe kule. Najpierw jedna kula zabłysła od elektryczności, potem piorun przeskoczył na kolejną i tak w kółko dopóki całkiem nie znikła a kule wróciły do swojego pierwotnego kształtu.

- Aż dziw, że udało ci się z nim wygrać – roześmiał się histerycznie Halaster w głowie Raetara – Ale nie martw się, nie martw – to cecha, którą u ciebie cenię – kontynuował swój histeryczny śmiech, coraz dalej odchodząc, coraz głębiej chowając się w świadomości Raetara, aż stał się zupełnie niesłyszalny.

Paktujący nie miał jednak czasu na ripostę. Alchemik zrobił spory zamach swoją kosą i ciął powietrze niczym żyto. Widać było ono łatwopalne, bo od Alchemika poleciała potężna fala ognia stapiając śnieg i zmieniając go w wodę, a następnie parę. Para podążała za falą ognia, która nieubłaganie zbliżała się w stronę Raetara. Nie był on zbyt zręczny, nie miał też za bardzo gdzie się schować… ruiny dookoła nie były zbyt wysokie, ale rozpaczliwy skok pozwolił mu przeżyć.

Wstał i pierwsze co uderzyła do fala gorącej pary szczypiąca w oczy i pogarszająca widoczność. We mgle mógł nie zauważyć co szykuje dla niego Alchemik i z której strony zaatakuje, wsłuchał się więc w podszepty Otiaxa i potężna kula sprężonego powietrza poleciała w stronę, gdzie ostatnio był Alchemik. Kula stworzyła spory tunel w kłębach pary i jak się okazało na jej końcu stał Alchemik, obok leżała jego kosa… wraz z jego palcami prawej ręki, które ją trzymały. On jednak nie ruszał się z miejsca, jak król w szachach miał pionki, które go chroniły. I choć powietrze dzięki swej elastyczności mogło je spokojnie ominąć to ataki innego typu nie posiadały tego przywileju.

Licz dotknął palcem lewej ręki obłoku pary, który się nad nim unosił i natychmiast kropelki wody w powietrzu zamarzły tworząc iglaste twory. Mróz szybko się przemieszczał, zamrażając całą parę, niby jakieś kolczaste pnącze. Tylko tunel, który stworzył Raetar był nie naruszony. Kiedy jednak mróz zaczął się zbliżać do paktującego ten poczuł się bardzo niepewnie. Całe jego ciało było przemoczone od stanie w parze, chociaż trwało to tylko chwilę. Postanowił pobiec w przód tunelu, gdzie już zamarła para, i tak nie miał gdzie się ukryć, a środek tunelu był jedynym miejscem bez pary.

Kiedy zbliżał się do miejsca gdzie dopiero zamarzały kropelki wody nagle cienkie igiełki lodu zaczęły przeszywać tunel w miejscu gdzie on biegł. Kilka go zraniło, ale nic poważnego. Tunel znacznie się zmniejszy dzięki owym igiełką lodu, które blokowały przejście w tył, co więcej tunel był teraz jedyną wolną przestrzenią. Nagle Raetar poczuł chłód i ból. Jego przemoczone ubranie zlodowaciało, tworząc podobne małe ciernie i igły, sprawiając, że Raetar był cały pokryty małymi ranami.

Laska nie była również w dobrym stanie i wyglądała jakby zaraz miała się rozpaść… Ostatni raz wymierzył nią w stronę niewzruszonego szkieletu gdy z jej końca wystrzeliła mała ognista kula, ciągnąc za sobą niby kometa roztrzaskany pył z laski Raetara. Licz zrobił w końcu krok do tyłu, ale za nim była tylko ściana lodu. Sam, swoimi pionkami zaserwował sobie szach mat. Pojedyncza kula zasłoniła swojego mistrza, ale ani ona ani reszta kul nie mogła zdążyć z tworzeniem żelaznej tarczy. Zaledwie mała szpara wystarczyła, aby wielka metalowa kula wokół Licza wypełniła się ogniem. Lód stopniał, Raetar poczuł piekący ból gdy gorące powietrze uderzyło w niego i jego rany. Tarcza opadła a z jej środka uniósł się w górę szary pył. Licza nie było.
 

Ostatnio edytowane przez Qumi : 11-05-2009 o 23:36.
Qumi jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:28.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172