Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 10-08-2008, 11:38   #11
 
Cosm0's Avatar
 
Reputacja: 1 Cosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputację
- Jeśli brak Ci odwagi to podwijaj kieckę i uciekaj z tego lasu. A jeśli chcesz elegancko ginąć to mogę Ci to załatwić wbijając ostrze topora w Twój zad. Może być? - warknął Furgrim ze swoją zwykłą opryskliwością, jak zwykle próbując na rozmówcy wywrzeć wrażenie, że jest większy i groźniejszy, niż był w rzeczywistości sięgający Wakashowi zaledwie do piersi czarodziej.

Łotrowski przekorny uśmiech Wakasha sugerował, że podjął przynętę ustawioną przez krasnoluda.

- Hehehe Furgrimie... Twój topór z podgrzałby atmosferę tak, że z pewnością nawet lodowate spojrzenie Natalii zostałoby podgrzane do czerwoności, ale zapewniam Cię, że mojej dupie jest wystarczająco ciepło, także możemy zostawić sobie to na jakiś zimny wieczór. - ripostował łotrzyk.

- Proponuję działać jak zawsze, najpierw nasi dzielni zwiadowcy, za nimi twardzi Wojownicy, a potem pozostali - rzekła Natali ściągając tym samym na siebie i na Alhallę wzrok Wakasha.

- A widzisz tutaj jakiegoś dzielnego, zakutego w pancerz wojownika? - odpowiedział łotrzyk na złośliwą sugestię kapłanki, zezując przy tym na stojącego obok niego Furgrima- ... no dobra, dobra... i tak wiedziałem, że to będę ja... - dodał puszczając oko do krasnala.

Wtedy też dostrzegł łzy na małej Alhalli, przy której kucała Natali:
- A Tobie co się stało? To tylko kamienie i parę potworów... chyba w gorszych opałach się bywało nieprawdaż? Uszy do góry maleńka.

- Idźcie w kierunku świątyni, przed wejściem do niej dołączę do was, ale teraz muszę coś sprawdzić - zarządził w końcu zawsze opanowany i chłodno myślący druid, któremu z przekory Natali nadała przezwisko 'Krzykacz', a którego z równowagi nie potrafi nawet wyprowadzić mamroczący Raetar czy też palący wszystko Furgrim.

Nie czekając na odzew drużyny, Noaki odwrócił się i poszedł w zgoła przeciwną stronę, posyłając wcześniej swojego pierzastego przyjaciela w niebo.

- Dobrze, że chociaż jedna osoba, będzie miała na nas oko.

Wakash skłonił się nisko znikającemu już w pobliskim gąszczu drzew druidowi ściągając z głowy czapkę i wywijając nią przy ziemi w geście szacunku.

- Furgrimie, Lave... - zaczął Wakash - pozwolicie ze mną? Raetarze... jeśli skończyłeś już rozmawiać z drzewami to może też uświetnisz nasz wypad swoją obecnością?[/b]
 
Cosm0 jest offline  
Stary 10-08-2008, 13:12   #12
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Alhalla wróciła pierwsza ze zwiadu...Milcząca i smutna. Z płaczem w oczach. Widok ten nie zmienił wyrazu twarzy na Raetara. Można było sądzić, że nie zauważył...Ale byłby to błąd. Raetar zauważył. Spostrzegł, że kobieta nic nie powiedziała. Więc, albo nic nie zauważyła, albo to nieszczęsne zauroczenie zaczęło wpływać na jej pracę. Raetar przymknął na moment oczy...Łatwiej mu wtedy było skupić się na własnych myślach. Do tej bowiem pory mało go obchodziły preferencje łóżkowe tej kobiety. Problem zaczynał się, gdy jej wewnętrzne problemy zaczęły zagrażać grupie, w tym i Raetarowi.
Zachowanie Alhalli bowiem było przeciwieństwem sposobu działania Raetara...On nigdy nie pozwalał, by niezdecydowanie paraliżowało jego czyny. Gdyby był na jej miejscu rozwiązałby sprawę od razu...Przyznałby do uczuć i przyjąłby odpowiedź Ikedy, jakakolwiek by ona była. Ale tropicielka wolała się zadręczać, wisząc w próżni niepewności. Nie rozumiał takiego zachowania. Gdy otworzył oczy Natali wykazując ludzkie współczucie, milcząc pocieszała zrozpaczoną dziewczynę. Czasami w zimnej masce kapłanki Kelvemora pojawiały się rysy przez które wychodziła jej prawdziwa natura...
Uśmiechnął się na ten widok...A jaka była jego prawdziwa natura? Minęło wiele lat, odkąd miał okazję być sam...Sam ze swoimi myślami. Są ludzie którzy mają kłopoty z zanikami pamięci. Raetar miał problem z nadmiarem wspomnień. Czasami wydawało mu się, że przeżył setki żywotów, choć tak naprawdę nie dożył nawet końca pierwszego.
W natłoku wspomnień, ledwo kojarzył początek pracy z drużyną, wtedy jeszcze jako pracodawca, zlecający zdobycie artefaktu z zapomnianego przez wszystkich netherilskiego zamku. Wszyscy zapomnieli o tym miejscu...Z wyjątkiem ksiąg. Tak, papier pamięta to, co znika z ludzkiej pamięci. Przetrząsając stare archiwa, niepotrzebne nikomu zbiory dokumentów, które znawcy Sztuki i kapłani obchodzą szerokim łukiem, można znaleźć wiele przydatnych informacji...O ile wie się jak i gdzie szukać. A Raetar wiedział. Świat ksiąg historycznych i starych zwojów był jego żywiołem, tak jak świat natury dla Noakiego...Choć nie do końca. Historia nie fascynowała Raetara, jak przyroda fascynowała Noakiego. Stare księgi były narzędziem, sposobem by dotrzeć do celu...I niczym więcej. W przypadku Raetara trudno było stwierdzić, by kogoś lubił. Pracował już z kilkoma drużynami poszukiwaczy przygód, i widział jak ich członkowie ginęli. To go oduczyło nawiązywać głębsze kontakty. W tym fachu, śmiertelność była zbyt duża. Dobrze się rozumiał z Natali i Lave. Podobnie zresztą jak zaklinacz, Raetar miał problemy z własną rodziną...Zarówno najbliższą, jak i znacznie dalszą. Darzył ukrytą sympatią Wakasha. A przyczyną tej sympatii był mało znany fakt. Iż Wakash , pod względem charakteru, był bardzo podobny do Raetara z czasów młodości. Z czasów zanim Sembijczyk napotkał pierwszą pieczęć. Ikeda o wyzywającej urodzie i zachowaniu, wręcz epatująca seksualnością, poruszała w duszy Raetara struny o których zapomniał. Niemniej, obecnie miał wystarczająco kłopotów na głowie, by zwracać na jej urodę większą uwagę. Alhalli nieco współczuł, ale z reguły uważał, iż każdy jest kowalem swego losu. I jeśli Alhalla nic nie robi by zmienić swe położenie, to wyłącznie jej sprawa. Noaki i Linvael oraz Furgrim...to już całkowicie inne sprawy. Druida szanował za fachowość, acz całkowicie nie rozumiał. Las był dla Sembijczyka środowiskiem obcym, miejscem pośrednim pomiędzy dwiema lokacjami interesującymi Raetara: ruinami i miastem. Fascynacja lasem...była według Raetara, czymś dziwacznym. Linvael...po prostu był elementem otoczenia drużyny, trochę ciekawskim, ale zbyt trzymającym się na uboczu, by dać się bardziej poznać. Zaś Furgrim był krasnoludem...W każdym calu. Potężnym, acz kłopotliwym, bo nieprzewidywalnym jak jego ukochany żywioł, sojusznikiem. W przeszłości stosunki z krasnoludami, układały się różnie...A częste wizyty Raetara w grobowcach krasnoludzkich przodków, wcale tych stosunków nie poprawiały.
Tak też było i z Furgrimem, który dzielił wspólne dla wszystkich krasnoludów cechy: wybuchowość, sporą dumę pomieszaną z nadmiarem odwagi, oraz niewyparzony język.
Raetarowi ciężko się współpracowało z kimś, którego reakcji nie można było do końca przewidzieć i który czasami mówił zbyt wiele...O Suilim pamiętał i choć trochę żal mu było tego, że umarła. To jednak w znacznie mniejszym stopniu niż innym. Podobnie jak Natali zdawał sobie sprawę z tego, że śmierć, to dopiero początek...Zresztą wybrała czas i sposób swego przejścia na drugą stronę. Niewielu ma taki przywilej.
-Albo to jego bełkot.-odparł znienacka Raetar niewidocznemu rozmówcy, przerywając wspominanie i rozmyślania.- Ponoć za życia był niespełna rozumu.
- W to nie wątpię, a co ty o tym sądzisz?- spytał Raetar nadal mając zamknięte oczy.
- Troszczysz się o mnie? Wzruszające.- rzekł ironicznie Sembijczyk.
- Nie bardzo mi się podoba bycie jego marionetką.- powiedział nerwowo Raetar.- Lepiej niech się przyzwyczaja do swego obecnego stanu. Już nie jest tak wszechmocny.
- Ale wam jakoś łatwo o tym zapomnieć.- dodał się Raetar.
Odszukał spojrzeniem Noakiego, ale ten właśnie znikał wśród drzew...Ruszył w jego kierunku, lecz po chwili stracił go z pola widzenia.
Tymczasem Wakash który zakończył pogaduszki z krasnoludem spytał Sembijczyka.
- Raetarze... jeśli skończyłeś już rozmawiać z drzewami to może też uświetnisz nasz wypad swoją obecnością?
- Nie sądzę bym był obecnie tam potrzebny...Zjawię się, gdy moja obecność będzie konieczna.- odparł Raetar i podążył w kierunku lasu, z zamiarem spotkania druida.
Niemniej on już znikł w gęstwinie drzew, bez śladu.
„Druidzi i ich sztuczki.”- westchnął w myślach , po czym krzyknął.- Noaki ! Gdzieś ty poszedł?! Musimy porozmawiać.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 28-08-2008 o 14:47.
abishai jest offline  
Stary 10-08-2008, 23:26   #13
 
Leonidas's Avatar
 
Reputacja: 1 Leonidas wkrótce będzie znanyLeonidas wkrótce będzie znanyLeonidas wkrótce będzie znanyLeonidas wkrótce będzie znanyLeonidas wkrótce będzie znanyLeonidas wkrótce będzie znanyLeonidas wkrótce będzie znanyLeonidas wkrótce będzie znanyLeonidas wkrótce będzie znanyLeonidas wkrótce będzie znanyLeonidas wkrótce będzie znany
Raetar wszedł las i wybrawszy najbardziej słuszny kierunek, w którym, podejrzewał, mógł się udać druid, to jest prosto, ruszył w tą stronę żałując z każdym krokiem gdyż wchodził powoli w gęstwinę. Nie uszedł daleko gdy po swojej lewej stronie, za drzewem, za którym jeszcze przed chwilą nic nie było usłyszał głos wypowiedziany niemal do jego ucha:
- Nie musisz krzyczeć, doskonale Cię słyszę - Raetar mimo, że pewnie spodziewał się nagłego pojawienia druida mimowolnie odskoczył do tyłu. Druid stał z założonymi rękami i wyglądał jakby czekał tu na niego. Nie czekając na słowa towarzysza odezwał się do niego:
-Wiesz co widziały te drzewa? Jakich wydarzeń były świadkiem?... To zainteresowało by nawet Ciebie – druid uśmiechnął się nieznacznie obserwując poszukiwacza wiedzy. Szybko zmienił ton chcąc dać do zrozumienia, że rozpoczyna nowy temat – Nie podoba mi się pośpiech, jesteśmy w pięknym miejscu, ale nie potrzeba wiele intuicji by stwierdzić, że coś tu jest nie tak – mówił wolno, ze zdecydowaniem i stopniowa rosła powaga w jego głosie – niewiele się dowiem zanim wejdziemy do środka – nie przerywając powoli schował włócznie do swojej magicznej torby – powinienem był tu przyjść parę godzin przed wami, sam bądź z Alhallą… – tu zawahał się chwilę – w każdym razie już za późno…. O czym chciałeś porozmawiać? – zapytał i popatrzył bystro na Raetara.
 
Leonidas jest offline  
Stary 11-08-2008, 13:25   #14
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
-Wiesz co widziały te drzewa? Jakich wydarzeń były świadkiem?... To zainteresowało by nawet Ciebie – druid uśmiechnął się nieznacznie obserwując poszukiwacza wiedzy. Szybko zmienił ton chcąc dać do zrozumienia, że rozpoczyna nowy temat – Nie podoba mi się pośpiech, jesteśmy w pięknym miejscu, ale nie potrzeba wiele intuicji by stwierdzić, że coś tu jest nie tak, niewiele się dowiem zanim wejdziemy do środka – nie przerywając powoli schował włócznie do swojej magicznej torby. -Powinienem był tu przyjść parę godzin przed wami, sam bądź z Alhallą… W każdym razie już za późno….
- O czym chciałeś porozmawiać? – zapytał i popatrzył bystro na Raetara.
Sembijczyk, dopóki nie spotkał Noakiego, nigdy nie posądzał druidów o filozoficzne zacięcie. Raetar potarł dłonią pień najbliższego drzewa...Wątpił by roślina rozumiała dookoła dziejące się wydarzenia, zapewne jedynie obserwowała. Bierny świadek zdarzeń, nie mających dla niej żadnego znaczenia.
- Właściwie uprzedziłeś moją...radę. -mówiąc to spojrzał na druida.- Spytaj drzewa o kręcące się w okolicy świątyni, a być może znajdujące się w niej samej, stwory... Chodzi o ostatni okres czasu. - zorientowawszy się, że pojecie czasu u drzew może być różne od pojęcia czasu ludzi, sprecyzował.
- Przez ostatni okres czasu, mam na myśli, ostatnie dwa miesiące...Spytaj też, czy jakiś beholder nie kręci się w najbliższej okolicy.-
Na moment przerwał, spojrzał w przestwór niebios, ale widać nie dojrzał tam tego, czego się spodziewał. Twarz Raetara wykrzywiła się w grymasie ni to uśmiechu, ni to drwiny. Sembijczyk ruszył powoli w kierunku świątyni.
- Nie wiem ile czasu zajmuje wam, druidom, pogawędka z drzewami. Ale śpiesz się...Czas to luksus, na który nas nie stać.-
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 12-08-2008, 12:22   #15
 
Sinthael's Avatar
 
Reputacja: 1 Sinthael ma wspaniałą przyszłośćSinthael ma wspaniałą przyszłośćSinthael ma wspaniałą przyszłośćSinthael ma wspaniałą przyszłośćSinthael ma wspaniałą przyszłośćSinthael ma wspaniałą przyszłośćSinthael ma wspaniałą przyszłośćSinthael ma wspaniałą przyszłośćSinthael ma wspaniałą przyszłośćSinthael ma wspaniałą przyszłośćSinthael ma wspaniałą przyszłość
Prowadzony przez przewodnika, Lave szedł z wolna po lewej stronie grupy podpierając się swoją magiczną laską. Cały ten las mało go interesował, będąc w nim czuł się nieco przytłumiony, toteż chciał się z niego jak najszybciej wydostać. Niemal nie było widać nieba przez rozłożyste i gęsto porośnięte liśćmi korony drzew. Przewodnik czasem kierował całą grupkę do portali przenoszących ich w inne miejsca. Podróż piechotą z pewnością zajęłaby o wiele więcej czasu. Zdumiewające, jak ta cywilizacja elfów rozwinęła magię portali. - pomyślał właśnie stawiając krok w emanujący żółtą aurą krąg. Lave nigdy nie uświadczył czegoś podobnego w miastach ludzi, na taki luksus nie mogli sobie pozwolić zwykli mieszczanie czy nawet szlachta.

W końcu drużyna dotarła do ruin świątyni. Jak wyjaśnił przewodnik to niegdyś była świątynia Labelasa Enoretha, którą teraz trzeba "oczyścić". Na pożegnanie Eluil wręczył awanturnikom róg, który wezwie najbliższego przewodnika w razie czego. Nie czekając na nic elf zniknął w najbliższym "skrócie". Lave usiadł na wielkim wystającym korzeniu opierając swój kij o drzewo. Do pary z laską płomieni zaklinacz posiadał podręczny sztylet. Na plecach miał przyczepioną lekką kuszę. Odziany był w żółto czerwono czarną togę, na której wyrysowane były chaotycznie jakieś dziwne znaki. Na palcach u rąk Lave nosił dwa sygnety, jeden z klejnotem barwy nieba, a drugi z czerwonym rubinem. Zaklinacz nosił także dziwne skórzane buty z przymocowanymi doń małymi białopiórymi skrzydłami. Przedramiona oplatały srebrne karawasze. Do pasa zaś czarownik miał przyczepiony szereg mikstur i innych równie potrzebnych przedmiotów.

Teraz pół - elf wpatrywał się w ruiny świątyni, do której niebawem wejdą. Kamienie składające się na mury były poprzestawiane, niektóre nawet wypadły, a całość porosła dość gruba warstwa mchu i porostów. Mimo tego budowla wyglądała na tyle solidnie, żeby można było się tam zagłębić. Gdy Lave przyglądał się ruinom, Raetar dostał kolejnego ataku, jeśli można to tak nazwać. Cała sprawa z "atakami" Raetara mocno ciekawiła młodego zaklinacza. Podejrzewał, iż nie jest to żadna choroba umysłu, lecz Raetar z kimś rozmawia. Być może ma stały kontakt ze światem duchów lub jakąś istotą z innego planu. To jednak były przypuszczenia, a samego zaklinacza coś powstrzymywało od zapytania się Raetara o co tak naprawdę chodzi z jego atakami.

Zaraz po swoim ataku, Raetar wysłał Alhallę i Ikedę na zwiad do świątyni. Nie było pewności, czy już przy wejściu nie czai się coś niedobrego, więc trzeba było najpierw się upewnić. Alhallaw oczach Lave'a była sympatyczną niziołczą kobietą o dość... dziwnej orientacji. Owa orientacja jednak nie obchodziła zaklinacza i nie miał zamiaru potępiać Alhalli za to jaka jest. W końcu to była tylko jej osobista sprawa. Ikeda swoją egzotyczną urodą i krągłymi kształtami przyciągała wzrok niemal każdego mężczyzny w grupie, w tym i Lave'a. Poruszała się z gracją zarówno poza, jak i podczas walki... I była śmiertelnie niebezpieczna o czym przekonał się każdy, kto trafił na pędzące ostrze jej miecza.

Kolejną osobą w drużynie była Natali. Ponura kapłanka Kelemvora. Lave nie podzielał jej fascynacji śmiercią. Uważał ją za coś strasznego, coś po czym zawsze następuje smutek i rozpacz, a nawet nienawiść. Podobnie jak Natali, nienawidził nieumarłych i magii z nimi związanej. Dla Lave'a nie było niczego gorszego od przerwania zmarłym zasłużonego odpoczynku. Mimo mrocznej natury Natali niosła pomoc innym i za to Lave ją cenił. Nie raz ratowała wszystkich z najgorszej opresji, swoją magią.

Wakasha Lave lubił głównie za cięty język i za to, że potrafił podtrzymać dobrą atmosferę w drużynie. Nie raz sypnął jakimś żartem, a i jego utarczki z Furgrimem były zabawne. Stylowy, o krzykliwych barwach, ubiór z pewnością bardzo go wyróżniał na tle drużyny. Ponoć wzorował się na słynnym Jarlaxle - drowim zawadiace, aczkolwiek ta niegdyś zasłyszana plotka to nie było nic pewnego. Furgrim kochał ogień, przez co zyskał nawet przydomek "Piromana". To co mógł zrobić z tym żywiołem było zdumiewające i godne podziwu. Był świetnym towarzyszem również w walce wręcz. Swoim toporem robił większe zamieszanie niż niejeden wprawny wojownik.

"No Panie i Panowie, jak się bawić to na całego, a jak umierać to przynajmniej z elegancją. Mamy tam wejść? Kto wchodzi pierwszy?"

- Najpierw niech wejdą wojownicy, ja i Raetar wejdziemy na końcu - odparł Lave wlepiając swój pusty wzrok w Wakasha - W zwarciu nie przydam się za bardzo, a będę jedynie przeszkodą. - gdy Lave dokończył, ze zwiadu wróciły Alhalla i Ikeda. Pierwsza ze zwiadowczyń z nieznanego zaklinaczowi powodu wróciła zapłakana. Natali podeszła do niej i zaczęła pocieszać.

- Głowa do góry - odparł zaklinacz do Alhalli - Nie ma się czego bać, gdy jesteś wśród przyjaciół - uśmiechnął się do niziołczej kobiety z zamiarem pocieszenia. Gdzieś ponad sobą usłyszał znajomy pisk. Na jednej gałęzi nad Lavem siedział Pik, jego jastrząb. Ptak zleciał na wyciągniętą dłoń zaklinacza, który drugą ręką wyjął z małego woreczka przy pasie kilka małych glizd. Chowaniec momentalnie wydziubał to co czarownik miał na ręce i wzbił się w powietrze pociągając za sobą wzrok zaklinacza. Uwielbiał patrzeć jak Pik szybuje w przestworzach.

Nadszedł czas na wyruszenie do środka świątyni. Furgrim wyciągnął swój topór z ziemi i ruszył w kierunku ruin. Podobnie uczynił Noaki i Raetar. Co do druida zaklinacz nie miał jeszcze wyrobionego jak takiego zdania. Był pomocny, lecz zwykle trzymał się na uboczu obcując sam na sam z naturą. Poświęcał przyrodzie wiele czasu, a będąc teraz w samym środku wielkiej puszczy Cormathyru był zafascynowany każdym drzewem i każdą rośliną jaką mijał... Był w swoim żywiole.

Linvael był wyjątkowo niedostępnym i spowitym aurą tajemniczości członkiem drużyny. Nie był zbyt rozmowny i trzymał się na uboczu. U Lave'a zyskał opinię anioła stróża. Był, ale go nie było, a gdy przyszło do walki, nagle ożywał chroniąc innych członków drużyny.

"- Furgrimie, Lave... - zaczął Wakash - pozwolicie ze mną?"

Zaklinacz bez słowa wstał i podszedł do Wakasha.
- O co chodzi? - zapytał zawadiakę Lave, opierając się na swym kiju.
 
__________________
One, Two: Freddy's coming for you. Three, Four: Better lock your doors. Five, Six: Grab a crucifix. Seven, Eight: Gonna stay up late. Nine, Ten: Never sleep again
Sinthael jest offline  
Stary 12-08-2008, 21:10   #16
 
RyldArgith's Avatar
 
Reputacja: 1 RyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwu
Nagle Furgrim podszedł do niej i ścisnął mocno za rękę. Zabolało.
- Wystarczy! Zgnieciesz mi rękę. To boli. Czekajcie. Tam,- wskazała rejon skąd przyszła.- tam znaleźliśmy z Ikedą coś ciekawego. Na jednej ze ścian, jest jakiś symbol. Pisany krwią. Oko, a wokół niego mniejsze. Są trzy dokończone, czwarte jednak nie, tylko kreska w dół. Niestety nie znalazłam żadnych śladów wokół. A z tamtej stronie dwa ślady na podłożu, oba wydają się świeże. Raetar może mieć rację. Zapewne ktoś nas obserwuje, nie zdziwiłabym się jakby to byli nasi zleceniodawcy. Mam złe przeczucia. Zachowajmy ostrożność. Żadnych pułapek nie stwierdziłam, tak samo i ukrytych drzwi. Furgrim, Natali,- cień uśmiechu zagościł na jej twarzy.- Dzięki.
Może źle ich oceniłam. Fakt, nie dałam im zbytnich powodów do polubienia mnie, w końcu kto by się zadawał z grupowym odludkiem. Dobrze że chociaż robię co do mnie należy. A może kiedyś, w dalszej przyszłości, będę mogła powiedzieć o nich jako przyjaciołach. Przestań, co ty wygadujesz. Jedynie się zadręczasz, pamiętaj co mówił Marg, "nie pozwól by uczucia tobą zawładnęły, tylko wpływają na twoje postrzeganie. Nawet te czyste, szczere, dobre. One też wypaczają twoją ocenę sytuacji. Musisz umieć odsunąć swe uczucia na drugi plan." Masz racje staruszku, szkoda ze cię nie ma wśród nas.
Zauważyła jak Noaki, a za nim Raetar znikają w lesie. Obok niej Wakash, Love i Furgrim przystanęli aby o czymś porozmawiać. Ciekawe o czym? Ikeda jeszcze nie wróciła, ale majaczyła gdzieś w ruinach. Alhalla podeszła zatem do Natali.
- Co o tym sądzisz? Może jestem przewrażliwiona, ale coś mi się nie podoba. Jest tu coś fałszywego, co nie daje mi spokoju. I nie wiem co to jest. Do tego ten sen...
Odwróciła wzrok od kapłanki, nie czekając na jej odpowiedź. Po czym zwróciła się ponownie do wszystkich:
- Pora oczyścić to miejsce, kto idzie!?
 

Ostatnio edytowane przez RyldArgith : 16-08-2008 o 12:08.
RyldArgith jest offline  
Stary 13-08-2008, 20:13   #17
 
Kaworu's Avatar
 
Reputacja: 1 Kaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputację
Ikeda udała się razem z Alhalli-chan na szybki zwiad.

Zasadniczo kobieta stanowiła dla japonki tajemnicę. Z niezrozumiałych powodów na jej twarzy cały czas gościł rumieniec, potrafiła też się rozpłakać z byle powodu. Sama Ikeda należała do tych silnych kobiet, które same zdobywają pozycję swą siłą i urodę, wiec nie rozumiała zbytnio tropicielki. Dodatkowo sprawę komplikowała bariera kulturowa i językowa.

Weźmy na przykład Natali-san. Gdyby znalazła się w Kara-Tur, została by posądzona o praktykowanie magii krwi lub brak czci dla duchów. A w Faerunie mogła sobie swobodnie chodzić po ulicy. Ba, była nawet szanowana! Oczywiście, każdy ma prawo wierzyć w to, co chce, ale skoro kapłanka postanowiła poświęcić się zmarłym, wypadało by odmówić choć szybka modlitwę do ducha osoby zmarłej, zamiast odziewać się w czerń jak wdowa.

Natomiast do Lave-sama odczuwała wielki szacunek. Nie tylko był zdolnym zaklinaczem, ale także potomkiem potężnego ducha. Ten jednak (co mało zrozumiałe) zamiast cieszyć się z swego miejsca w Niebiańskim Porządku, chciał poznać i zniszczyć swego ojca. Kolejny przykład ograniczonego myślenia ludzi zachodu. Mimo to mężczyzna był szanowany przez Ikedę, nawet jeśli nie zdawał sobie z tego sprawy.

Stosunkowo dobrze wyglądały stosunki z Noaki-sama, którego duchy natury najwyraźniej słuchały. Jemu również [b]kobieta-sm0ok[b] okazywała szacunek, nawet jeśli tego czasami denerwowało jej zachowanie. Duchy nie słuchałyby głupca.

Wakash-san. Yuriko nie znała go zbyt dobrze. Doskonale wiedziała, że jest zapatrzony w Natali i nie chciała psuć im związku. Nie wiedzieć czemu skostniała Faeruńska moralność nie tolerowała trójkątów, poligamii i haremów. Choć mężczyzna nie wyglądał na szczególnie tym przejętego i w razie czego zawsze można było go troszkę rozruszać…

Reatar-tachi był zdecydowanie najdziwaczniejsza osobą w drużynie. Szalony, stanowił zagrożenie dla innych i wyśmienity temat do żartów. Ikeda kochała go prowokować. Jego „ataki” tylko czyniły uwodzenie ciekawszym. Dla gejszy z jej doświadczeniem zwykłe pokazanie wdzięków stawało się czasem nudne. Ciekawe jakie to uczucie mieć chęć a nie móc? Oczywiście kobiety nie miały takich dylematów. Mężczyźni…

Skoro mowa o Reatar-tachi, to właśnie zaproponował on by Ikeda i Alhalli-chan udały się na szybki zwiad. Wydawało się to rozsądne, zresztą i tak nie było niczego ciekawszego do roboty.

-Hai- stwierdziła kobieta, po czym udała się na zwiad w towarzystwie malutkiej tropicielki.

Yuriko zwinnie poruszała się w lesie, niczym kociak omijając z wrodzoną gracja wszelkie przeszkody terenowe, a także delikatnie kręciła pupcią, chcąc wywołać w mężczyznach delikatne uczucie żalu.

Niektóre kamienie były dziwnie okrągłe. Japonka z początku podejrzewała jakąś fantazyjną i niewątpliwie wyuzdaną elfią architekturę, mającą służyć w różnych celach religijno-społecznych, potem jednak zdała sobie sprawę, że nie było to dobre wyjaśnienie. Czyżby wiec kamienie z katapult? Maszyny wojenne w takim gąszczu? Przecież znajdowała się w sercu największego lasu na kontynencie. Jakiż zasięg musiała mieć maszyneria…

W każdym razie wokół nie było żadnych pułapek, choć Ikeda nie była zbyt biegła w ich szukaniu. Potrafiła wszystko- uwodzić, walczyć, tworzyć trucizny i eksterminować wskazane cele- ale przeszukiwanie terenu nie było jej mocną stroną. Dla takiego wolnego ptaka jak ona szukanie kawałek po kawałku niewiadomo czego było strasznie uciążliwe.

Jedyne, co przykuło uwagę gejszy był dziwny, krwawy symbol. W czasie gdy Alhalli-chan wycofała się, Yuriko postanowiła zostać chwilę i upewnić się, czy w okolicy nie ma czasem jakiś kultystów. W tym Faerunie to co rusz natrafisz na dziwaka…

Po upewnieniu się, ze w okolicy nie ma nikogo niebezpiecznego, kobieta wróciła do swych towarzyszy. Wykonała już swoje zadanie, więc teraz należała jej się odrobina relaksu.

Gejsza wyjęła swój wachlarz i zaczęła się chłodzić, jednocześnie przesadnie dysząc i pomrukując. Jednocześnie drugą ręką rozpięła swoją czerwoną suknię z wyhaftowanym pięknym, złotym smokiem tak, że ta trzymała się jedynie na jej krągłościach.

- Gorąco tu, prawda?- stwierdziła, próbując się „usprawiedliwić”.
 
Kaworu jest offline  
Stary 13-08-2008, 22:10   #18
 
Cosm0's Avatar
 
Reputacja: 1 Cosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputację
- O co chodzi? - spytał Lave, kiedy tylko łotrzyk poprosił ich by poszli z nim.
- Hahaha! - zaśmiał się nieco maniakalnie Wakash trzęsąc się z radości, tak że zadrgały wszelkie koraliki i paciorki jakie nosił na sobie... a także jego upleciona w krótki warkoczyk bródka - Jak to o co chodzi? Zaczynamy zabawę! Wolisz iść z mężczyznami przodem czy też zaczekać na kobiety hehe?

Wakash wyrównał brwi palcami, jak baba przy lusterku podśmiechując przy tym, pogładził wąsy i podbródek, poprawił czapkę i spojrzał na zaskoczonego Lave i patrzącego na niego z niesmakiem krasnoluda...
Ehh... czego się tak gapicie... w końcu powiedziałem 'Jak umierać to elegancko'... - pomyślał patrząc na towarzyszy, którzy pomimo tego, że znali go już kupę czasu nadal nie przywykli do jego momentami dziwnego zachowania.

- Dobra! Koniec gadania, czas stal ująć w dłoń, co nie Furgrimie? Chodźmy. Lave skoro nie możesz powywijać mieczykiem to przynajmniej poczaruj trochę. - zakomendował południowiec - Ikeda, Alhalla. Możecie upewnić się, że nie wdepniemy w żaden obluzowany kamyczek, którego efektem byłoby spopielenie nas? Lubię gorącą atmosferę, aczkolwiek Furgrim potrafi jej dostarczyć aż nadto, a co za dużo to już nie zdrowo - dodał idąc już w stronę świątyni, a kiedy odwrócił się i zaczął iść pancerz, który odkąd weszli do lasu zdawał się być ciekły stał się teraz prawie już żywy, a sam Wakash rozpłynął się w cieniach rzucanych na ziemię przez przysłaniające niebo korony gęstych drzew dodając jeszcze w próżnię:

- Ikeda, Alhalla... jestem zaraz za wami.
 
Cosm0 jest offline  
Stary 14-08-2008, 15:00   #19
 
Leonidas's Avatar
 
Reputacja: 1 Leonidas wkrótce będzie znanyLeonidas wkrótce będzie znanyLeonidas wkrótce będzie znanyLeonidas wkrótce będzie znanyLeonidas wkrótce będzie znanyLeonidas wkrótce będzie znanyLeonidas wkrótce będzie znanyLeonidas wkrótce będzie znanyLeonidas wkrótce będzie znanyLeonidas wkrótce będzie znanyLeonidas wkrótce będzie znany
Noaki patrzył za Raetarem dopóki ten nie zniknął mu z oczu.
-Wreszcie sam – choć to ‘sam’ miało zupełnie inny wydźwięk – wraz z tym jak poszukiwacz wiedzy, jak czasem Raetara określał druid, zniknął z pola widzenia, życie w okolicy zaczęło wracać do normalności. Szop ukryty jeszcze przed chwilą w jamie pod konarem, wyszedł i zaczął obwąchiwać okolice, popatrzył się chwilę na Noakiego, ten z kolei powoli przykucnął i chwilę wpatrywał się w zwierze. Szop podszedł do druida, obwąchał go po czym zajął się swoimi sprawami.
Noaki jeszcze przed chwilą wiedział co robić, jednak słowa Raetara wyraźnie go zdziwiły. - Skoro z jakiś względów myśli on, że mogły tu przebywać stworzenia typu beholdery to, mimo, że mało o nich wiem to, nie ma sensu, jak to chciałem, odnaleźć największego zwierzęcego drapieżnika w okolicy, który z pewnością wie co się dzieje, na jego terytorium łowieckim. Zwierzęcy instynkt z pewnością kazał by mu uciec od takiego stworzenia… – druid wstał po czym ruszył pospiesznym krokiem, by może spróbować choć trochę okrążyć świątynie i starając się w miarę uważnie obserwować okolicę. Mimo stosunkowo bujnych zarośli, jak i fakt, że nie poruszał się po żadnej ścieżce, to nie utrudniało mu to w żaden sposób poruszania się, tak więc mimo, że szedł lasem szybko mu to szło.
Trzymał się w pewnej odległości od murów świątyni i co jakiś czas rzucał na nie okiem, dlatego zauważył w pewnej chwili znaki na murze namalowane czerwoną barwą wydającą się być niczym innym jak krwią.
- Alhalla z Ikedą z pewnością musiały go zobaczyć… – zaklinacz rozejrzał się po okolicznych drzewach – To dobre miejsce… – dodał w myślach po chwili.
Druid nie wyszedł jednak z lasu by podejść i zobaczyć czym ów znak dokładnie jest. Uznał za to, że to doskonałe miejsce by spróbować porozmawiać z okolicznymi drzewami, na skaju lasu znajdowały się bowiem oprócz wiekowych starych drzew, te młodsze.
-Z pewnością któreś będzie chętne do rozmowy - Noaki podszedł średniego wiekiem drzewa, rozejrzał się jeszcze raz po okolicy czy nie widzi nic nadzwyczajnego, po czym zainkanował zaklęcie. Za początku nie działo się nic, po chwili usłyszał szept który przybierał na sile i znaczeniu. Wreszcie usłyszał słowa. Uśmiechnął się sam do siebie, po czym odezwał się do roślin:
-Witajcie siostry. Czy zechciałby byście mi pomóc? Mam kilka pytań…
 
Leonidas jest offline  
Stary 16-08-2008, 19:04   #20
 
RyldArgith's Avatar
 
Reputacja: 1 RyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwu
Kiedy Ikeda wróciła mała Alhalla ucieszyła się. Ciekawiło ją czy znalazła coś jeszcze. Jednak chyba nic nie zauważyła bo nie tylko nie zdała relacji drużynie, ale też bez zbędnych pytań po prostu rozpięła swą suknie, w dodatku zrobiła to tak zręcznie i z wyczuciem, że pewnie wszystkim mężczyznom w grupie zrobiło się cieplej. Zresztą nie tylko im. Ikeda była niczym nimfa, piękna i zabójcza. Do tego sposób w jaki wachlowała się swym wachlarzem wzbudzał w niej samej pożądanie. Chyba się nie rumienię?
- Gorąco tu, prawda?
Cała Ikeda. Pani z Kara-Tur. Zauważyła też że Furgrim podąża do Wakasha i Lave’a. Wywiązała się miedzy nimi rozmowa, krótka co prawda, jednak sam widok twarzy Furgrima i Lave’a świadczył że niezbyt podoba im się zachowanie towarzysza. Nawet nie musiała słyszeć słów. Tym bardziej że ich autorem był Wakash:
- Jak to o co chodzi? Zaczynamy zabawę! Wolisz iść z mężczyznami przodem czy też zaczekać na kobiety hehe?
Po czym dodał:
- Dobra! Koniec gadania, czas stal ująć w dłoń, co nie Furgrimie? Chodźmy. Lave skoro nie możesz powywijać mieczykiem to przynajmniej poczaruj trochę. Ikeda, Alhalla. Możecie upewnić się, że nie wdepniemy w żaden obluzowany kamyczek, którego efektem byłoby spopielenie nas? Lubię gorącą atmosferę, aczkolwiek Furgrim potrafi jej dostarczyć aż nadto, a co za dużo to już nie zdrowo.
Alhalla spojrzała na Wakasha i przegryzła wargi. Mimo że rok już podróżują ze sobą to nadal nie mogła się przyzwyczaić do jego manier. Ten jego sposób bycia i docinki doprowadzał do szału. Potrząsnęła głową i dała sobie z nim spokój. Co on tak właściwie? Włożył sobie do uszu łajno, czy jakieś inne smrodliwe rzeczy? Przecież wyraźnie mówiłam że nie znalazłam pułapek. I to kiedy byłam obok niego.
Przejrzała wzrokiem towarzyszy, brakowało Noakiego, co wcale jej nie zdziwiło, ale też ciągle nie wracał Raetar. Alhalla zaczęła się zastanawiać czy wszystko z nim w porządku. I to nie tylko pod względem umysłowym, bo dawno uznała że jest niespełna rozumu. Spojrzała jeszcze na Natalii, lecz szybko obróciła wzrok.
- Powodzenie.- rzekła sama do siebie, lecz na tyle głośno że kapłanka z pewnością usłyszała.
 

Ostatnio edytowane przez RyldArgith : 16-08-2008 o 19:07.
RyldArgith jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:40.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172