Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 28-12-2009, 17:53   #41
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
Wysłuchawszy słów lordem Henrego, Alexandra popatrzyła mu prosto w oczy i zapytała wprost:
- Czy po za świecą możesz nam panie udzielić informacji kto jest następny?
Władca Tsurlagol skinął tylko w odpowiedzi twierdząco głową. To jej wystarczyło. Nie miała więcej pytań i już do końca spotkania, jak i w czasie drogi powrotnej dziewczyna zachowywała całkowite milczenie. Słowa władcy Tsurlagol dały jej sporo do myślenia. Najwyraźniej wszyscy mieli ochotę posłużyć się nimi do własnych celów, ale tylko od nich zależało której stronie dadzą się wykorzystać. Należało rozważyć wszystkie za i przeciw, co analityczny umysł psioniczki wykonał w dość szybkim czasie. Podsumowanie było dla niej całkiem proste. Chciała jednak usłyszeć co ma do zaoferowania druga strona.

Kiedy wysłuchała opowieści tych z drużyny, którzy udali się na spotkanie do gospody, a potem zdania Silli na ten temat, przez chwilę milczała. W końcu odezwała się spokojnym głosem:
- Postać Hansa Midritha... - zawahała się rozważając dalsze słowa - jego zachowanie sugeruje, że w całą sprawę zamieszany jest jeszcze ktoś trzeci. Możemy być pewni, że nie służy lordowi, bo w takim wypadku ten ostatni by nas nie potrzebował mając szpiega w całej organizacji. Nie jest też do końca wierny przekonaniom „rebeliantów”, skoro ukrywa przed nimi znajomość z wami. Dobrze byłoby z nim porozmawiać zanim podejmiemy ostateczna decyzję. Mam jednak kilka uwag, które może pomogą wam w podjęciu jej bez tego spotkania.
Fioletowooka dziewczyna popatrzyła z uwagą na swych towarzyszy:
- Nie wiem jak wy...ale jestem zdecydowanie przeciwna wszelkim wichrzycielom i burzycielom istniejącego porządku społecznego. Naprawdę macie wrażenie, że ludzie w tym mieście tak strasznie cierpią pod tyrania władcy jak twierdzili wasi rozmówcy? Nikt nie jest zmuszony do mieszkania tutaj, a widziałam za to spokojne ulice, piękne warsztaty rzemieślnicze i bogatych kupców. Władzę zawsze ma ten kto ma majątek i mówienie, że to można zmienić to mydlenie ludziom oczu, by przekonać ich do własnych idei. Sama walka o władzę powoduje tylko może krwi tych najuboższych właśnie, którzy i tak w ostateczności nic na tym nie zyskają. Nastaną tylko kolejni panowie i ich inne prawa.
Tajemnice władzy? Która władza ich nie posiada? Kto tak naprawdę nie posiada tajemnic? Nie podoba mi się też pewność siebie rebeliantów. Tacy są pewni, że ich czary zwiodą lorda Viktora, a jeśli nie? Wiemy jaka stoi za nim władza, wiemy co reprezentują sobą Ostrza. Wiemy kim jest jego żona. Co możemy powiedzieć o mocy strony przeciwnej? Ktoś może stwierdzić, że lepiej znać swego przeciwnika, ja jednak przytoczę wam jedno powiedzenie: Bogowie chrońcie mnie przed sprzymierzeńcami, przed wrogami ochronie się sam.
Poza tym słowa, które przytoczyliście: Wielu kupców jest tu niewyobrażalnie bogatych. Czas to zmienić! - Jak dla mnie nie brzmi to jak słowa tych co chcą pomagać innym, ale jak złodzieje, którzy pragną jak najwięcej się nachapać cudzym kosztem. Czy naprawdę chcemy popierać takich ludzi?
No i ostatni argument, ale być może najistotniejszy: Potrzebujemy nie tylko świecy, którą można by ukraść, lub jakoś zdobyć nawet po śmierci lorda. Potrzebujemy informacji o właścicielu kolejnej świecy, a jej uzyskanie za sprawą rebeliantów, będzie sprawą o wiele trudniejszą niż od potomka, a być może samego nawet Strigorija.
 
__________________
The lady in red is dancing in me.
Eleanor jest offline  
Stary 28-12-2009, 18:02   #42
Banned
 
Reputacja: 1 Aschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znany
Dzień minął spokojnie i trochę leniwie. Dla Quinna to był dobry dzień – dał mu chwilę wytchnienia i odpoczynku po wszystkim co zaszło wcześniej. Nie chodziło nawet o to, że wyglądało na to, iż wszyscy tutaj grali w jakąś grę, której do końca nie znali – bo zawsze tak było. Zawsze pionki nic nie wiedziały, a władcy szachownicy dawali im tylko tyle informacji ile było konieczne do tego, aby posuwali się we właściwym kierunku... Bardziej denerwowało go wrażenie jakie odniósł poprzedniego dnia w zaułku... O ile był w stanie zrozumieć swoistą oziębłość w stosunku do jego osoby, o tyle w stosunku do Jensa i Gabriela – była co najmniej dziwna. Na szczęście skończyło się tak jak się skończyło i, póki co, mężczyzna włożył to w szkatułkę: „chwilowo nieistotne”. Natrętna myśl, czy skórka warta była wyprawki pozostała jednak w umyśle i nic nie było w stanie jej przegonić przez cały dzień. Dzień, którego znaczną część Quinn spędził poza domem. Po południu podjęto kilka ostatnich ustaleń i przywitano nowych – dla niektórych starych – przyjaciół.
Zachowanie Angeli było dla Quinna kolejną zagadką, ale... ty też wyrzucił poza obszar swojego zainteresowania i przemyśleń. Teraz były ważniejsze sprawy do załatwienia. Niezależnie co było załatwiane...

Pod wieczór wyszli jak zostało to ustalone. Po kilkunastu minutach marszu w prawie kompletnej ciszy doszli do karczmy „Włos Jednorożca”. Ilość osób w okolicy karczmy, a przede wszystkim strażnicy karczmiska, zapewne wynajęci przez właściciela tego przybytku, zaskoczyli trochę Quinna – to znaczyło, że wniesienie broni do środka będzie kłopotliwe. Zauważył informację wciśniętą w rękę Jensa, choć przyznał, że chłopaczek miał zadatki na... Mógł być w tym dobry, jeżeli oczywiście dane mu będzie dożyć okresu kiedy już będzie się liczył w tym zawodzie. Uśmiechnął się. Mimo wszystko – już tu byli i zamierzali uczestniczyć w tym spotkaniu. Jens podzielił się wiadomością zawartą na kartce i w duchu Quinn przyznał, że w zasadzie nie wnosiła ona niczego nowego do sprawy. Nie uważał, aby na pierwszym, tajnym spotkaniu, należało poruszać jakieś ważne sprawy, ba, czy cokolwiek mówić otwarcie... Wszystko powinno zginąć w oparach „zapewne, zaiste, być może, w pewnych okolicznościach, jeżeli”. Nie było co się zastanawiać za długo – podeszli do wejścia i zgodnie z oczekiwaniami poproszono ich o pozostawienie broni. Quinn nie wahał się; z uśmiechem; jednym, naturalnym ruchem odpiął miecz i wręczył go jednemu z wykidajłów. Szybko wyjął wszystkie sztylety z pasa i spiął paskiem od miecza w jedną paczkę. Uśmiechnął się kącikiem ust zastanawiając się czy zostanie obszukany. Został. Miał oczywiście na końcu języka jakiś gładki tekst o „zapomnieniu o ukrytych w butach sztyletach”, ale mężczyzna, który go obszukiwał skoncentrował się tylko na pasie i kieszeniach. Może celowo nie schodząc do butów... I tak użycie broni wewnątrz równałoby się samobójstwu, ale czasami lepiej było...


Byli już wewnątrz i wkrótce znaleźli się w pokoju rozmów. Przestronny, z ogniem trzaskającym wesoło w kominku, stołem zastawionym jadłem i kilkoma wolnymi krzesłami... Quinn nie miał czasu na obserwację swoich towarzyszy, koncentrując się na znajdujących się w sali. Pomyślał, że ktoś musi się znać – inaczej do tego spotkania by nie doszło... Zwłaszcza, że na samym początku zostało ustalone, że nikt nie podaje nazwisk... Mężczyzna, który bawił się nożem też zrobił wiele, aby ich zastraszyć – niedbała poza, zabawy z nożem – wszystko, aby powiedzieć: „nie jesteście w stanie mi zagrozić”. Czy byli to już wszyscy uczestnicy spektaklu? Czy ktoś jeszcze miał się pojawić? Nadzieje mężczyzny spełniły się chwilę później kiedy w pokoju pojawiła się kobieta.

Ustawienie mężczyzn w pokoju było bardzo odpowiednie – jeżeli miałoby dojść do jakiejś burdy – ustawili się dokładnie na skrzydłach drużyny. Kobieta mówiła z pasją, trochę zbyt wielką pasją i trochę zbyt pewna siebie była w tym co mówiła... Chojną ręką rozdawała nie swoje dobra; dobra, których jeszcze nie miała w garści... Wiele detali w jej wypowiedzi nie pasowało do ogólnego obrazu, do tego co mówiła... Quinn miał wrażenie, że kłamie, przynajmniej w części wypowiedzi kłamie... Ale to na pewno nie była rozmowa na tu i teraz...

Przeczekał wypowiedź Silli i spokojnie powiedział:
- Twoja propozycja Pani jest warta rozważenia i bardzo... intratna... dla obu stron jak widzę. – powiedział, gdy kobieta skończyła i spojrzał na pozostałych towarzyszy – Jednak jak sama wspomniałaś, część naszych towarzyszy jest właśnie na innym spotkaniu. Nie możemy więc dać odpowiedzi już teraz. Przeanalizujemy Waszą propozycję i na pewno do jutra otrzymacie odpowiedź. Jak rozumiem osoba, która będzie oczekiwać na odpowiedź nas pozna? Czy też poda jakieś hasło? Nie chcielibyśmy... wpaść na niewłaściwą osobę. Intrygują mnie tylko kwestie związane z magicznymi rytuałami Pani, ale ponieważ jestem dyletantem w tej dziedzinie pozwolę wypowiedzieć się innym... Jakoś nie rozumiem kwestii – skoro Wasza magia jest na tyle silna, aby przekonać Henrych o prawdziwości naszych zamiarów, a więc do okłamania go; a jednocześnie nieokłamania Was... To dlaczego jeszcze nie uporaliście się z Henrymi? Jakoś mętnie widzę naszą rolę w tej sprawie... - Silia wstała już, ale Quinn czekał na działanie innych. Nikogo nie chciał popędzać, choć oczywistym było, że spotkanie przez obie strony zostało uznane za zakończone...


*****

Po powrocie do domu Quinn podzielił zdanie Silii:
- Również uważam, że zmiana praw w mieście jest tutaj całkiem poboczną sprawą. Poboczną i nie naszą. Zresztą chodzi tylko o władzę i pieniądze. Na również obiecano za pomoc zapłatę ze złupionej kasy kupców. Podobnie nurtuje mnie pytanie, które postawiłem na spotkaniu – skoro władają tak potężną magią to do czego w zasadzie nasza pomoc jest potrzebna? Czyżby tylko po to, aby zbliżyć się do Henrych? Te rytuały, którymi mamy zostać poddani – mnie osobiście śmierdzą na kilometr. A jak dobrze znacie jednego z obecnych na spotkaniu? Czy ktokolwiek z Was w ogóle mu ufa? Nie uważam, że każda droga zbliżająca Was... Nas, do świec jest dobra... Myślę, Aleksandro, że dobrze podsumowałaś stronę "rebeliantów". Tylko, że jesteś tak samo pewna Henrych i tego, że to oni nie wodzą nas za nos? Na razie to każdy tylko mówi i przedstawia swoje - mniej lub bardziej trafne - racje...
- Nie możemy być pewni Henrych - odparła pewnie i bez wahania Aleksandra - po za jednym: Władca Tsurlagol doskonale zna niebezpieczeństwo ze strony Ognistej Zagłady. Chce utrzymać swoja władzę, a przebudzenie smoka mu w tym raczej nie pomoże. Dlatego sądzę, że istnieje duże prawdopodobieństwo, że jednak odda nam świecę gdy spełnimy naszą część umowy.
- Taak... Chociaż też nie możemy być pewni tego, że nie wystrychnie nas na dudka. Żeby było zabawniej - nie możemy być również pewni tego, że rebelianci nie mają wiedzy o kolejnym posiadaczu ogarka... Stary problem z przymierzem - zawrzeć pakt z diabłem, czy nie zawrzeć i skończyć w piekle... Świetnie. Może grać na dwa fronty? Bo mnie ani jeden, ani drugi sojusznik się nie podoba, ale wrogów trzeba trzymać blisko siebie...
 

Ostatnio edytowane przez Aschaar : 28-12-2009 o 18:33.
Aschaar jest offline  
Stary 28-12-2009, 19:48   #43
 
Harard's Avatar
 
Reputacja: 1 Harard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwu
Albert szedł na spotkanie już jakoś spokojniej. Decyzja podjęta, co będzie to będzie. Budynek rady był wielki, większy chyba nawet od tego w Procampur. Proste, ale eleganckie wnętrza pasowały chyba do tego miasta kontrastów. Pięć modlitw stąd, port pełny piratów gdzie cena życia ludzkiego była bardzo niska, tutaj zaś marmury i dębowe drzwi. Albert minął lokajów, straże trzymane przez Ostrza i wszedł do sali, puszczając Alexę przodem. Wybrał sobie takie miejsce aby móc dobrze się przyjrzeć wchodzącemu władcy. Symbol Kelemvora błyszczał mu się na piersi. Rozglądnął się jeszcze po pomieszczeniu, zatrzymując wzrok na ścianach. Piękne gobeliny i brak okien. Gdy Lord Henry wszedł do środka, kapłan podniósł się z siedzenia i ukłonił się lekko, siadając powrotem dopiero gdy mężczyzna zajął już swoje miejsce. Przyglądnął mu się uważnie, nie spuszczał wzroku pomimo tego, że i on wiercił w nim dziury spojrzeniem. Po chwili był już pewien. Bladość cery, wino jedynie jako pozór, te cechy które były podobne u Alissy zdawały się potwierdzać jego przypuszczenia. Pewność jednak przyszła w spojrzeniu. Oczy Lorda Henry'ego zdradzały mroczną przedwieczną moc, powodowały że dreszcze chodziły po plecach. W niczym nie przypominały tych, w których utonął tak niedawno. Manieryzm, sposób wysławiania się czasami przypominały mu dziewczynę, pewnie część cech odziedziczyła po ojcu. Jednakże w przeciwieństwie do Alissy, Lord Henry wzbudzał w nim instynktowną obawę. Albert od razu zaczął traktować go jak zagrożenie, jak kogoś komu nie można nigdy zaufać do końca.

Kapłan widząc, że Alexa po zadaniu swojego pytania woli słuchać niż mówić, skłonił się lekko lordowi i powiedział ostrożnie:
- Fakt, że przyszliśmy jedynie we trójkę nie świadczy o braku powagi dla sprawy, czy też dla Waszej Lordowskiej Mości. Właśnie powagą sprawy tłumaczymy rozważanie wszystkich dostępnych opcji, jak słusznie to zauważyłeś Panie. Wiesz z czym przychodzimy, wiesz co jest nam potrzebne, wiesz więc też jakie zagrożenie przyniesie klęska naszej misji. – Patrzył cały czas w oczy rozmówcy, świadomie ignorując jego słowa o niewolniku pana śmierci. Wiesz o nas wiele, a jednak wymagasz od nas zapłaty? Czy mamy to rozumieć, że jeśli na przykład nie uda nam się ustalić ich tożsamości, albo zwiodą nas co do jej prawdziwości – nie oddasz nam świecy wiedząc, co to może spowodować?
-Wszystko zależy od siły waszych starań i prawdziwych intencji, oczywiście.
- A jeśli można spytać, jak wszedłeś w jej posiadanie? -
spytał kapłan patrząc cały czas w oczy władcy Cienistej Twierdzy.
-To wyjaśni się, gdy ją otrzymacie i jak sądzę, wiesz o tym, skoro dopytujesz. Po cóż innego taka wiedza?
- Każda informacja jest przydatna w naszej misji. Nie pytałem jedynie z ciekawości Panie. Ostatnia kwestia jeśli łaska, wiesz coś może na temat pewnego symbolu, na który natknęliśmy się?
- Tutaj Albert opisał kształt przypominający pentagram, który widzieli wcześniej we śnie.
Henry zastanawiał się chwilę, ale pokręcił przecząco głową.
-Nie znam się na tym, ani wcześniej z tym nie spotkałem. Jestem wojownikiem a to pytanie bardziej do mojej żony.
Albert wstał ze stołka i skłonił się znowu:
- Rację Panie masz całkowitą w tym że, decyzję musimy podjąć wspólnie i po naradzie. Rozumiem, że mamy Twoje słowo że otrzymamy świecę po uzyskaniu informacji, których żądasz? - ostatnią kwestię wypowiedział poważnym tonem, bez żadnej ukrytej złośliwości czy ironii. Powiedz jeszcze w jaki sposób mamy ci przekazać ewentualnie ustalone interesujące Cię informacje.
Lord skinął głową.
-Tak, macie moje słowo. Wystarczy, że przekażecie w którymś posterunku straży, że podjęliście decyzję i możecie przekazać konkretne informacje. Ostrza przekażą co trzeba i komu trzeba.


Po powrocie do chaty i usłyszeniu relacji drugiej grupy Albert miał wrażenie, że jak zwykle wszystko rozgrywa się nad ich głowami. Zastanawiał się długo, ważąc słowa tajemniczych rebeliantów.
- Musicie wiedzieć jeszcze jedno. Nie mam całkowitej pewności, gdyż nie mogę skorzystać w żaden sposób z łaski Kelemvora w tym miejscu. Ale… mam przekonanie graniczące z pewnością, że Lord Victor Henry jest wyższym i bardzo potężnym wampirem.
Spuścił wzroki i złapał ręką za symbol swego bóstwa. Zaraz jednak popatrzył po kompanach i powiedział:
- Pomimo tego, uważam że powinniśmy się poważnie zastanowić zanim odrzucimy jego ofertę. Wszyscy macie racje, mówiąc o wikłaniu się w przewrót który się tu szykuje. O tym czym naprawdę jest oferta rebeliantów. Henry ma tutaj jedną przewagę nad towarzystwem spod „Włosa Jednorożca”. On już ma świeczkę i wiemy na pewno że ma też interesujące nas informacje. Druga strona takie informacje tylko może mieć, a świeczki nie ma na pewno. Zgadzam się z tym, że wybierając obojętnie którą ze stron, będziemy wykorzystani do ich własnych celów i nigdy nie będziemy mieć pełnej wiedzy podejmując decyzję. Tyle tylko że ja uważam, iż wybierając stronę aktualnej władzy mamy większe szanse na realizację naszego własnego. Wybór jest prosty jak ten pomiędzy dżumą a cholerą i pewnie dziwne wam się wyda że kapłan Kelemvora optuje za aliansem z wampirem. Ale realia są takie, że więcej do stracenia mamy łącząc się z Jednorożcem. Nikt nie zagwarantuje nam tego, że Lord Henry będąc przyciśnięty do ściany, pamiętając nasz wybór przeciwny jego woli nie zniszczy po prostu świecy nie dbając już o nic. Natomiast w moim przekonaniu mniejsza jest szansa na to, że kiedy uzyskamy dla niego te informacje, zwróci się przeciwko nam i nie odda nam świecy.
 
Harard jest offline  
Stary 28-12-2009, 22:08   #44
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
Paladynka, która była po rozmowie z rebeliantami i rzuceniu wykrycia zła, które oczywiście nic nie wykazało, zdecydowanie przeciwna popieraniu rebeliantów, na wieść o tym, że władca Tsurlagol jest wampirem spięła się wyraźnie. Alexa, która obserwowała ją podczas przemowy Alberta, przeczuwając w jakim zmierza kierunku, delikatnie położyła dłoń na jej ręce:
- Jeden z Twoich bogów strzeże prawa, a prawo tutaj, ustanowione od wieków to lord Henry. przymierze z rebeliantami oznacza chaos i bezprawie, Myślisz że to spodoba się któremuś z Twoich bogów?
- Jestem zdecydowanie za popieraniem władzy, ale... popieranie wampiryzmu? To przecież zło
– Złotowłosa dziewczyna była wyraźnie skołowana informacją kapłana.
- Rewolucja to jeszcze większe zło: Chaos i bezprawie. Tak zawsze jest na początku wszystkich zmian. Myślisz, że Ci wszyscy kupcy oddadzą swoje majątki dobrowolnie? Że Ostrza poddadzą się bez walki? Ilu niewinnych ludzi zginie w tej walce? Może władca tego miasta jest wampirem, ale panuje tu prawo. Nie każdy musi się z nim zgadzać, ale dzięki niemu panuje porządek.
- Na walkę z wampiryzmem przyjdzie czas. Ja tego tak nie mogę zostawić i nie zostawię. Natomiast teraz wystąpienie przeciwko Victorowi Henry'emu moim zdaniem nie jest nam na rękę. Rebelianci mogą ufać w swą siłę, ale ja z Alexą widzieliśmy jakim on jest... jaką on jest istotą. Na razie on i jego rodzina rozdają w mieście karty.
- Tak
– Alexa pokiwała głową – Nie mamy mocy, by przeciwstawić się całemu złu świata, ale zwalczanie zła złem być może jeszcze gorszym nie jest metodą.
Paladynka nie była do końca przekonana. Pewnie wolałaby usłyszeć, że może władcy tego miasta piją zwierzęcą krew, albo uzyskują ja w jakiś humanitarny sposób, ale Alexa nie potrafiła by okłamywać przyjaciółki nawet w takim momencie. Nie można zwalczać zła kłamstwem i nieuczciwością. Psioniczka westchnęła. Lilla była istota tak dobrą i czystą należała jej się prawda. Nie powiedziała już nic więcej, ale ku jej zaskoczeniu złotowłosa skinęła głową:
- Dobrze, jestem za poparciem istniejącej władzy.
 
__________________
The lady in red is dancing in me.
Eleanor jest offline  
Stary 28-12-2009, 22:49   #45
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Czuła się bardzo niepewnie, gdy wreszcie zebrali się i ruszyli na to tajemnicze spotkanie. Nigdy wcześniej nie uczestniczyła w czymś podobnym i wiedza o tym, jak się tam zachować, była całkiem żadna. Takie a nie inne dzieciństwo pozbawiło jej nawet uroku potajemnych schadzek z chłopcami, a co dopiero mówić o czymś poważniejszym. Już w drodze postawnoiwiła, że nie będzie się odzywać, by nie palnąć jakiejś głupoty, a wszelkie ruchy ograniczy do minimum. Ciekawa była, czy jej towarzysze wiedzieli co robić. Wolała nie pytać, by nie wyjść na głupią ignorantkę, toteż tylko przyglądała się, uznając, że to Quinn wie najlepiej co robić. Silia nadrabiała pewnością siebie. Nowopoznana czarodziejka była jeszcze bardziej ekscentryczna niż ona sama, a jej strój zaimponował Katrinie. Tylko zaklinaczka nie chciała tak bardzo przyciągać spojrzeń wszystkich wokół. I tak czuła się bardzo odsłonięta.

Tajemnicza wiadomość nie powiedziała jej wiele, znacznie mniej od antymagicznego pola, jakie ktoś ustawił w małym pomieszczeniu. Takie czary nie mogły być proste, czytała o nich w jakiejś z ksiąg swojej matki. Ponoć na świecie były nawet miejsca permamentnej antymagii, ale przeniesienie tego do małej karczmy imponowało Katrinie. I trochę przerażało. Nie spotykali się z byle kim, czego nie powiedziało pierwsze spojrzenie na znajdujących się w środku mężczyzn. Dopiero potem dowiedziała się, który z nich był autorem notatki, to bardziej zaintrygowała ją kobieta, która wkroczyła na koniec. Słuchała uważnie, ale nie powiedziała nic, tak jak postanowiła to sobie wcześniej. Kilka pytań utkwiło w jej głowie, ale wszechobecne niedopowiedzenia i małe kłamstewka zwodziły tak, że ostatecznie nie wiedziała, czy jej pytania miałyby sens. Milczała, patrzyła i milczała. A potem skłoniła się i z takim samym milczeniem opuściła karczmę wraz z towarzyszami.

***

Gdy już byli w chacie, uznała, że mimo wszystko powinna zabrać głos, nawet jeśli nic nie przychodziło jej do głowy. Wszystko chyba zostało powiedziane. Tylko czy tego się nie wymaga od towarzyszy? Jeśli mieli być grupą i każde z nich wyrażało swoje zdanie, to logicznym było, by i ona to zrobiła. Wciąż musiała się wiele nauczyć o wspólnym działaniu.
- Nie wiem nic o walce o władzę, o władzy i o tych, z którymi mamy współpracować. Jeśli łatwiej nam uzyskać świeczkę pomagając... wampirowi, stworzeniu o którym słyszałam tylko w opowieściach matki, to niech tak będzie.
Jeśli wampir rządził tu już wiele lat i wciąż mieszkało tu tak wielu ludzi, to co stało na przeszkodzie, by rządził dalej?
- To wyjście też sprawia, że powinno być mniej... martwych. Bo bez ofiar raczej się nie obejdzie, jeśli wyjawimy Lordowi Henremu imiona buntowników.
Planowanie wolała pozostawić tym, którzy znają się na tym lepiej, ale tylko ona i Silia znały się na magii.
- Problemem mogą być te ich zaklęcia. Jeśli czegoś nie wymyślimy to mogą nawet nas zdominować. Potężna magia... przecież żona tutejszego władcy jest arcymagiem, nie wierzę, by nie szukała śladów spiskowców. I nie udało się jej. Mogą zmusić nas do wszystkiego, w tym wyjawienie prawdy. Nie możemy zgodzić się na rytuały, a nie mam pomysłu jak inaczej wkupić się w ich łaski na tyle, by poznać imiona. Ten... Hans, tak? Może on mógłby pomóc. Ja w każdym razie nie lekceważyłabym ich przechwałek o magii, samo zaklęcie antymagii, ograniczone do konkretnego pokoju, jest potężne i trudne, przynajmniej na tyle, na ile wiem. A było rzucone w karczmie. A jeśli wasz znajomy nie pomoże, możemy zwrócić się do Henrych. Może oni mogą nas uchronić przed czarami buntowników, tak by ci nic nie podejrzewali. Tylko tyle przychodzi mi do głowy.
Umilkła, zastanawiając się, czy zdąży następnego dnia udać się do jakiegoś miejsca z księgami i odnaleźć coś o konkretnych zaklęciach, których mogliby używać spiskowcy. To w co się pakowali wyglądało na wyjątkowo niebezpieczne, a jeśli ktoś odkryje, że kłamią to szybko zginą. Wiedza mogła ich uratować.
 
Lady jest offline  
Stary 29-12-2009, 02:42   #46
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
- Nie było cię... długo cię nie było. Strasznie długo - rzekł gdy w końcu zostali sami w domu - zmieniłaś się.
Nie pytał. Stwierdzał. Choć tak naprawdę chciał usłyszeć potwierdzenie, lub zaprzeczenie.
- Nie zmieniłam się wcale Jens - uśmiechnęła się do niego ciepło gładząc po włosach. - Trochę inny strój, to wszystko. Ty za to zarosłeś jak niedźwiedź. Przydałoby ci się strzyżenie i golenie.
- Przesadzasz - przyjemnie było przypomnieć sobie jej dotyk. Przechylił głowę, by jej dłoń zsunęła się na jego policzek - Zgubiłem swój nóż i został mi tylko ten sztylet po elfach. Głupio tak jakoś magicznym się golić.
- A my? -
wypalił nagle patrząc w te jej ciemne burzliwe oczy.
- A co ma być? - półelfka uśmiechnęła się filuternie wyraźnie się z nim drocząc. Jej chłodna dłoń ześlizgnęła się z jego policzka na kark, a później niżej, znikając pod koszulą łowczego. - Ostatnie nasze ustalenia już nie obowiązują?
Parsknął śmiechem i zmrużył oczy nie przeszkadzając jej. Po chwili złapał gwałtownie za rękę i chwyciwszy również drugą przechylił czarodziejkę do tyłu na posłanie nie dając jej specjalnej możliwości ruchu. Przez parę sekund nie przestając się uśmiechać wpatrywał się w nią, jakby chcąc coś wyczytać. Sprawdzić. Tylko uśmiech zrobił mu się bardziej wilczy, a oddech głębszy gdy chłonął jej zapach. Czuł się trochę jakby był z zupełnie inną kobietą. A właściwie z zupełnie inną Silią.
- Ustalenia? - przygryzł jej skórę poniżej policzka - Ustalenia są głupie. Lepiej jest tak...
Pocałował ją mocno. Intensywnie. Niemal do bólu.
- ... spontanicznie
Ochoczo rozsunęła nogi poddając się jego pieszczotom. Sama zresztą nie była mu dłużna, za ugryzienie w policzek wpiła w rewanżu paznokcie w plecy Jensa, aż ten syknął przeciągle. A półelfka zaśmiała się na to radośnie.- Nadal cię kocham, wiesz? Kocham, ale nie mogę zapomnieć, że... - polizała go po piersi ale zaraz ugryzła, jakby miało to stanowić swego rodzaju karę. - Powiedz, jak ci z nią było? Lepiej niż ze mną? Tylko nie mów, że inaczej bo cię...
Wpił się w jej wargi, by ją uciszyć. Końcówka zdania ugrzęzła gdzieś na czubkach języków pozostawiając po sobie tylko jej głuche mruknięcie. Szarpnął dłonią. Rzemyk spinający poły jej kamizelki pękł odsłaniając biust. Prężna miękkość pod dłonią dodatkowo umilała długi pocałunek. Niecierpliwe palce półelfki pozbawiły w tym czasie łowczego koszuli i już zmierzały teraz w kierunku zapięcia jegoż spodni. Nie pozostał bez rewanżu.
- Rzeczywiście się nie zmieniłaś – rzekł gdy w końcu ich usta się chwilowo rozdzieliły - Nadal trajkoczesz czasem jak najęta.
Uniósł się tylko po to, by sięgnąć do krzesła i przesunąć je pod klamkę drzwi.

***

Nie spodziewał się podziękowań od Angeli więc i z początku wyciągnięta rękę wziął za prośbę podania jej czegoś.
- Wiedziałem, że się wyliżesz – rzekł rozbawiony nieco jej irytacją spowodowaną przez braki w zdrowiu – W końcu obietnica cię trzyma.

***

Zdecydował się iść do gospody. W końcu co po nim na spotkaniach z możnymi. Tutaj zaś nie zaszkodziło by mieć oczy dookoła głowy. Najbardziej prestiżowa jaką w życiu widział gospoda, była nadal tylko gospodą – miejscem gdzie każdy takim czy innym sposobem mógł się dostać i zakończyć ich spotkanie. Miał więc zajęcie. Słuchał, obserwował i stosował się do polecenia z karteczki. Od milczenia nikt jeszcze nie umarł więc kto by tej rady nie udzielał, sama w sobie nie była zła.

W trakcie spotkania, nie wtrącał się i nie odzywał, choć zdziwienia na widok Hansa Midritha powstrzymać było trudno. Co tu robił i dlaczego nie chciał się na nich powoływać, nie było wiadomo. Widać jednak było, że zarówno rudy, jak i kobieta traktują go jak swojego człowieka. Czy słusznie. Jens nie mógł oprzeć się wrażeniu, że mimo tego co mówili o przewrocie, są to ludzie w jakiś sposób godniejsi zaufania niż zupełnie obcy. Tak czy inaczej, oferta była jasna, a spotkanie dobiegło końca. Jens tylko bardzo dokładnie zapamiętał oczy kobiety. Twarzy mogą później nie poznać, ale oczy na pewno.

***

Po powrocie odbyła się kolejna narada. Wrócili jako pierwsi więc Silia pierwsza zdała relację. Rzeczowo i bardziej niż zawsze, jak to sama podkreśliła, bezdusznie. Prawie, że po trupach do celu. Alexa, która przyszła wraz z Alexem i Albertem niedługo później wypowiedziała się o w sposób o wiele bardziej zbliżony do tego co sądził myśliwy. Hansowi Midrithowi mogli zaufać. Dobrze by było to wykorzystać. No i miasto samo w sobie zdawało się nie wymagać rebelii. Gdy tak będzie, ludzie sami się o to upomną beż żadnych tajnych organizacji. Quinn przytoczył jeszcze jeden fakt. Rytuały. Szczerze rzekłszy zgadzał się z nim w pełni i nie miał zamiaru poddawać się żadnym. Nie lubił nawet gdy Kallor ich teleportował.
Dopiero rewelacja Alberta zmieniła punkt widzenia myśliwego. Wampir. To zmieniało postać rzeczy. O wampirach słyszał tylko w bajkach i opowieściach, ale żaden przekaz nie mówił o nich niczego dobrego. To po prostu istoty z natury złe. Bez wyjątku. Wypowiedzi pozostałych dwóch dziewczyn tylko go utwierdziły w przekonaniu, że coś jest z nim nie tak. Znów się nie zgadza z wszystkimi.
- Nie wierzę własnym uszom – rzekł kręcąc głową z rezygnacją – Naprawdę chcecie wszyscy dogadać się z wampirem?
Westchnął i opadł na swoje siedzenie. Miał nadzieję na to, że poprze Lillę w tym zdaniu.
- Zabiliśmy elfa Aerandira, który chciał się z nami dogadać. A teraz będziemy paktować z nieumarłymi? A jutro z czym? Z demonami? Może na koniec pohandlujemy z samym smokiem? Kurna, no co z wami!?
Przez chwilę patrzył w oczy obecnych jakby starając się gdzieś wyłapać zrozumienie.
- Ja też nie jestem za ingerowaniem w ład miasta. Ale z wampirami się nie rozmawia. Z założenia. Nawet jeśli to ułatwi zdobycie świeczki. I naprawdę. Nie myślcie, że jesteśmy tylko mizerną hołotą, która musi kogoś poprzeć by coś wygrać. Obie strony znalazły nas i same się do nas zgłosiły. Z propozycją. Wyciągając na szalę, to co nas najbardziej interesuje. Liczą się z nami. Nie wiem co zamierzacie, ale ja się na żadne spotkanie z wampirem nie piszę. Jestem za skontaktowaniem się z Grzebaczami.
Przez chwilę po słowach Jensa Alexandra w milczeniu patrzyła na chłopaka. Jej analityczny umysł rozważał wszystkie wypowiedzi i wszystkie słowa, jakie wypowiedzieli towarzysze. Już dawno nauczyła się szanować rozbieżności zdań, bo one właśnie pozwalały dostrzec wszystkie słabe strony każdego planu. Teraz kalkulowała zyski i straty każdej decyzji tworząc misterne wzory zależności. W końcu odezwała się:
- Na chwile obecną najbardziej korzystny i jednocześnie przynoszący najmniej ofiar, wydaje się układ z wampirem, ale warto porozmawiać z tym waszym znajomym Hansem, bo jeśli w sprawę zamieszany jest ktoś trzeci.... - powiodła wzrokiem po Lilli, Albercie i Jensie, którzy jak wiedziała mieli najwięcej wątpliwości – to po uzyskaniu tego co jest najważniejsze, możemy się dogadać, w końcu sporo będziemy wiedzieć o lordzie Henrym dzięki mocy świecy.
- Korzy... - myśliwy wyglądał jakby znów chciał się unieść, ale urwał nagle. Spojrzał na Silię z cieniem nadziei. Szybko jednak odwrócił wzrok. Nie była wobec niego nijak zobowiązana. Tak ustalili. A przynajmniej we wszystkich momentach gdy się nie kochali. Tak czy inaczej, nie miał siły przebicia. W przeciwieństwie do Alexy. Westchnął - Będziemy niepotrzebnie tracić czas. Grzebacze są lepszym rozwiązaniem. Może trudniejszym, bo może nam przyjść stawić czoło temu Henry'emu... ale na pewno jest to właściwe i w efekcie mniej ryzykowne niż układy z długowiecznym nieumarłym...
Jeśli jednak ma nas to odwieźć od rozmów z wampirem, to proponuję by Elev poszedł do karczmy i wypytał tam o Hansa. Nikt go nie powinien znać i z nami skojarzyć... Quinn, wydajesz się świetnie czuć w mieście. Może ty masz jakiś pomysł na znalezienie konkretnego człowieka? W tym czasie ktoś mógłby pójść do tych Grzebaczy.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin

Ostatnio edytowane przez Marrrt : 29-12-2009 o 10:42.
Marrrt jest offline  
Stary 29-12-2009, 11:36   #47
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
Zachowywanie neutralności nie jest zadaniem prostym. Jens najwyraźniej próbował iść tą drogą, ale czy mieli szansę zdobyć tak wszystko co było im potrzebne?
- Ta droga gwarantuje nam tylko wejście do Twierdzy Jens. Jak chcesz znaleźć świecę w czymś tak monstrualnym? Jak chcesz zdobyć informacje? Jak chcesz ominąć kilka tysięcy Ostrzy stacjonujących tam? Zadałeś sobie wszystkie te pytania? Potrzebowalibyśmy w środku sojusznika i to kogoś, kto będzie w stanie przeprowadzić nas aż do miejsca gdzie może być świeca. Prawdopodobnie do prywatnych apartamentów lorda. Teraz kiedy on wie, że tyle osób się nią interesuje z pewnością będzie dobrze strzeżona. Poza tym musielibyśmy jeszcze znaleźć kogoś kto byłby w stanie wyciągnąć informacje o właścicielu kolejnej świecy. Masz kogoś takiego Jens? Jeśli potrafisz mi udzielić pozytywnej, konkretnej odpowiedzi na te pytania, zgodzę się na twój plan.
Bo stawienie czoła Henremu...
- Alexandra popatrzyła w oczy tropiciela - ja nawet nie biorę pod uwagę takiej ewentualności. Nie masz pojęcia z kim mamy do czynienia. Jak potężną istotą jest taki wampir. Gdyby chciał starłby nas na proch jednym ruchem ręki. Tak on, jak i jego żona, która prawdopodobnie nie tylko jest arcymagiem, ale także wampirem.
Oczywiście pozostałe drogi też nie wydają się wcale takie proste. Musimy zdobyć informacje o rebeliantach, by Henry oddał nam świecę i to takie, które będą mu przydatne. Wszystko wymaga planu i przemyślenia, a my nawet nie jesteśmy w stanie się dogadać co do drogi jaką obierzemy.

Zrugała go. I nie mógł jej nijak odpowiedzieć, czy zaprzeczyć. Nie umiał i nie wiedział jak. Argumentów masa, a on nie miał żadnego poza tym, że wiedział swoje. Denerwowało go to.
- Nie wiem jak Alexa. Nie umiem planować. Nie znam się na tym. Ale nie przyłożę ręki do jego planów.

Sytuacja była poważna, a brak przywódcy, kogoś kto byłby w stanie zadecydować ostatecznie jak postąpić, znowu dawał im się we znaki.
 
__________________
The lady in red is dancing in me.

Ostatnio edytowane przez Eleanor : 29-12-2009 o 12:05.
Eleanor jest offline  
Stary 29-12-2009, 16:48   #48
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Kobieta skinęła głową, wskazując nią na rudowłosego, jako odpowiedź na część z tych pytań.
-Z nim się skontaktujecie, będzie na was czekał w tej karczmie. A jeśli chodzi o sprawę rytuałów i potężnej magii. Nie możemy obalić Henrych ot tak, oni również dysponują potężną siłą, a jeśli nawet jedno z nich przeżyje, Ostrza staną po ich stronie. I wtedy najpewniej przegramy. Wy jesteście jednym z rozwiązań, jeśli pomożecie w naszym przedsięwzięciu. Świeca z kawałkiem duszy tutejszego władcy mogłaby jasno udowodnić przed światem kim na prawdę jest, zachwiać lojalnością. I dopiero wtedy uderzylibyśmy, może nawet obeszło by się bez większego przelewu krwi? Wy jej szukacie, my nie wiemy gdzie ona jest. I nawet magia, którą dysponujemy, nie potrafi nam tego powiedzieć. On zaś wie, że jej szukacie i może ją nawet ofiaruje, jeśli coś dla niego zrobicie, albo w inny sposób dobijecie targu. Teraz rozumiecie, czemu zwróciliśmy się do was? Uwierzy wam, jeśli nie odkryje prawdziwych zamiarów.
To były ostatnie słowa tego spotkania. Potem nadszedł czas narady w przywłaszczonej chacie.

***

Elev nie włączył się do dyskusji w ogóle. Siedział z boku, przysłuchując się wszystkiemu uważnie i bawiąc jakimś małym przedmiotem, który przeskakiwał z jednej jego dłoni do drugiej. Wolał najwyraźniej nie wypowiadać się, nie będąc ani na żadnym spotkaniu, ani w zasadzie nie uczestnicząc w wydarzeniach od bardzo dawna. Alex, co również nie było dziwne, poparł Alexandrę.
-Nie mogą być aż tacy krwiożerczy, skoro panują tu już od tylu lat, a na dodatek panują na tyle dobrze, że Tsurlagol rozwija się cały czas. Podbili Midd, ale to działanie tak jak i ludzkie. A porządek w mieście panuje, nie ginie zbyt wielu ludzi... Branie udziału w rewolucji, to jak wysikanie się pod wiatr, za przeproszeniem. A wykradzenie świecy z Twierdzy, jak dla mnie to samobójstwo. Jeszcze, żebyśmy wiedzieli kto jest następny, ale nie mamy zielonego pojęcia!
Nie przepadał za Jensem, ale tego już nie powiedział. Spojrzał tylko na łowczego z lekką niechęcią, jakby ten plótł niemiłosierne głupoty. Ale i uspokoił się szybko. Potem głos zabrała Angela, siedząc już ze skrzyżowanymi nogami na łóżku i również słuchając wszystkich. Nie wypowiedziała się za którąkolwiek ze stron, woląc konkrety.
-Każdy wybór to wyszczanie się pod wiatr, Alex. - ciężko było podejrzewać, by przebierała w słowach - Czasem trzeba się pogodzić do bycia pionkiem, one czasem też biją króla. Co do Grzebaczy i ich tuneli. Jeśli Henry poszukuje spiskowców, to może ich na razie zostawi w spokoju, aż te durnie wymyślą jak się poukrywać. Bo to jak nas załatwili ostatnio, to było żenujące. Myślałam, że można im wierzyć w sprawach bezpieczeństwa, nieważne. W Cienistej jest chmara Ostrzy, owszem, dlatego wejście tam jako jedni z nich jest najlepszym rozwiązaniem. Te pieprzone brudasy ryjące swoje idiotyczne tunele znają tam trochę służby, z ich pomocą można się dostać nawet do prywatnych komnat. Tylko to wszystko wymaga planu i mapy samej Twierdzy, a także konkretów. Jeśli nie dowiemy się, gdzie jest to wasze świecidełko, to będzie szukanie igły w stogu siana. To jest jedyny problem tego rozwiązania i pewnie jedyny sposób, by nie stanąć po żadnej ze stron. Mi wszystko jedno co wybierzemy, trupy pojawią się na ulicach tak czy inaczej. Wystarczy, że nie będą to nasze trupy. Jeśli Henry to wampir i rządzi tu tyle lat, przewrotów musiało być przynajmniej kilka. W końcu dopadnie i ten.
Zdecydowanie było o czym dyskutować. Tylko wciąż nie wiadomo było jak ustalić coś konkretnego. Czy ktoś teraz posłuchałby kogokolwiek z tej grupy, kto zarządziłby coś sam, zdecydowanie? Wątpliwe. Pozostawał kompromis.

***

Jedno tylko się rozwiązało się samo. Hans Midrith, zresztą wraz ze swoim i waszym starym znajomym - Enro Havisem, pojawili się przed drzwiami chaty jeszcze przed tym, jak zakończyła się tocząca się od dłuższego czasu narada. Obaj uśmiechnięci i raczej zrelaksowani niż upajający się w jakiejś niezwykłej tajemnicy, przywitali się ze starymi znajomymi tak jakby znali ich od lat. Ot, spotkanie dawno nie widzianych dobrych znajomych. Silia, Jens i Lilla zdawali sobie sprawę, że to głównie pozory, a sama wizyta jest mało towarzyska. Tak jednak się zaczynała, gdy Midrith przyglądał się zebranym.
-Toście się namnożyli. I pozmieniali, cholera. To przez ten cały cyrk ze świecami, co?
-Ale Hans, z dzieciaków wyrośli. Ta rozebrana to chyba nawet faceta szuka.

Enro wyszczerzył się do Silii, gdy obaj zasiadali na krzesłach w izbie, która zdecydowanie nie była przeznaczona na tak dużą ilość osób. Potem już odzywał się głównie czarnowłosy, na którego twarzy pojawiła się znów wijąca się żmija, której nie miał na spotkaniu w karczmie.
-Zanim zaczniecie nawijać. Nie jestem waszym wrogiem i cokolwiek zrobicie, wciąż nim nie będę. Te świeczki zaś to wasza sprawa, nie moja. Myślę, że te wyjaśnienia na początku będą w porządku wobec wszystkich.
Popatrzył po twarzach, zatrzymując dłużej wzrok na Angeli. Jego brwi i usta drgnęły prawie niedostrzegalnie.
-No proszę. Do rzeczy jednak. Mój udział w tym wszystkim jest bardzo prosty. To co się szykuje będzie miało niezbyt przyjemne konsekwencje, a ja i kilka innych osób chcemy się wpasować w to wszystko tak, by nic nie stracić a może i coś jeszcze zyskać. Świeca mnie nie interesuje, tak jak zadowolenie którejś ze stron. A w łaski wkupiłem się jako hm, reprezentant świata podziemnego z Midd. Oczywiście za bardzo mi nie zaufali, może prócz rudego i tylko jego imię znam. Nie wiem w co się pakujecie, ale może jakoś wzajemnie możemy sobie pomóc. Jeśli nie to przynajmniej nie przeszkadzać. To chcę dziś ustalić.
Enro poklepał go po plecach, śmiejąc się.
-Twoja konkretność mnie przeraża, Hans. A wszystko sprowadza się po stanięciu ostatecznie po wygrywającej stronie. Potem unika się represji i problemów za to są profity. I na wybór trzeba się zdecydować nie za wcześnie i nie za późno. Trzymanie się blisko was i tego, którego wybierzecie, jest rozsądnym posunięciem na tę fazę rozgrywki. Przechylacie szalę.
Wciąż szczerzył się, zachwycony swoją szczerością. Nie dziwne chyba było, że Hans nie zabierał go na ważniejsze lub bardziej niebezpieczne narady. Wielki wojownik się na nie nie do końca nadawał. Tutaj jednak to co innego, wydawało się też, że nie zwodzą i nie próbują bawić się w niedomówienia.
 
Sekal jest offline  
Stary 04-01-2010, 09:34   #49
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Nożownicy tak jak przypuszczał mieli inne zdanie. Angeli było zajedno, a Alex wiernie powtórzył słowa psioniczki. W dodatku prowokował go gnojek jeden.
- Nie będę was przekonywał - wzruszył ramionami - Zdobycie tych planów to kwestia rozmowy z Grzebaczami i służbą. Zdobycie informacji o tym kto jest następny... No cóż Alex. Nie zastanawiałeś się nad tym gdy zabijałeś Aerandira, który nam nie przekazał tej informacji. Wierz sobie w co chcesz. Choćby i w niekrwiożercze wampiry. Zastanawiam się tylko czy większym głupcem jest ten, który porywa się na nie, czy może ten, który chce się z nimi dogadać.
- Twoja przyjaciółeczka również się nad tym nie zastanawiała, wbijając mu sztylet w pierś. - Alex nawet nie powiedział tego złośliwie, wystarczyło mu stwierdzenie faktu.
- Odpuść nożowniku. Żyjesz dzięki jej pomysłowi. I w żaden sposób cię to nie tłumaczy.
- Pewnie to, że sobie poszła, to też moja wina, hę? Zresztą, wiesz lepiej. Ale na intrygach i mieście to się nie znasz.

- Jeśli cię to interesuje, wystarczyło z nią porozmawiać. Ale fakt. Nie znam się. I chyba nie żałuję.
- Nie ma sensu się kłócić -
Alexa uniosła do góry rękę - Potrzebujemy pomysłu i porozumienia, a spory i wywlekanie tego co nas boli do niczego nie prowadzi. Przynajmniej nie, jeśli chodzi o rozwiązanie tej sprawy. Nie zaszkodzi porozmawiać z Grzebaczami i służbą, ta droga przez jakiś czas będzie jeszcze dostępna, jeśli uda się tak zdobyć wszystko co nas interesuje czemu nie? Kto jednak będzie prowadził te rozmowy? Ty Jens? - Popatrzyła na zarośniętego tropiciela i w jej oczach pojawiły się kpiące ogniki.
- A choćby i ja - odparł hardo myśliwy.
- Skoro się zgłaszasz czemu nie - Uśmiechnęła się dziewczyna. Jakby co, przynajmniej mając jakieś zajęcie nie będzie przeszkadzał w innej drodze pomyślała.
Nie trzeba było być psionem, żeby wiedzieć, że go zbywała.
- Nie przekonam cię Alexa, że układy z Henrym to błąd, prawda? - właściwie to nawet nie pytał. Alexandra Merrick już postanowiła. Znów go zbędzie, że nie ma argumentów. Równie uparta co Silia. Szkoda, że w dodatku wyprana z zasad i emocji. No może z zasad nie. Obiecała przecież, że nie będzie im w głowach mieszać. Ale kto to właściwie wiedział, czy tego nie robi...
- Przekonać mnie można sensownymi argumentami - W oczach psioniczki ukazał się smutek, który szybko skryła za długimi rzęsami - Jak na razie rozwiązanie z włamaniem się do Twierdzy ma najwięcej dziur i najmniej szans na powodzenie. Jens ja nie popieram wampirów i wampiryzmu, ale naszym zadaniem przede wszystkim jest powstrzymanie czegoś stokroć gorszego. Czytałam o czasach Ognistej Zagłady: Uwierz mi wampiry przy tym to naprawdę niewielki problem i niewielkie zło. Skupmy się więc najpierw na tym co najważniejsze. Musimy, niezależnie jaką drogę wybierzemy, stworzyć sensowny plan.
Popatrzyła na resztę, która jak na razie nie brała udziału w dyskusji, od momentu gdy wmieszał się do niej Jens.
- Może najpierw wypowiedzmy się, co można by zrobić w każdym z tych przypadków i zobaczymy co z tego wyjdzie? Jakie macie pomysły?
Ton miała zimny i spokojny. Tylko na początku dostrzegł coś na kształt złości, żalu. Szybko jednak nie pozostało po tym nawet śladu. Dlaczego nie widziała, że to co robi jest niewłaściwe?
- Alexa, do cholery. Przestań mówić w ten sposób! Obliczać szanse, rozważać tylko za i przeciw jakby jedyne co się liczyło to właśnie cel. Cel, jaki by nie był, nie tłumaczy drogi, którą obierasz by go osiągnąć! Tak myślą właśnie te wszystkie długowieczne wampiry, elfy takie jak Aerandir, czy inne smoki. Nie można dokonywać wyboru tylko dlatego, że jest najprostszy, lub najbardziej korzystny! Wampir będzie się nami wysługiwał. Możliwe, że będziemy musieli zabić dla niego kogoś. Kogoś nam zupełnie nieznanego kto tak naprawdę nijak nam nie zawinił. Tak chcesz osiągać zbawienie przed tą całą Zagładą?
Teraz z kolei myśliwy spojrzał po zebranych. Angela dobrze to określiła. Choć w nieco innym sensie. Szczanie na wiatr. To właśnie robił. A wiało z zupełnie niezrozumiałej dla niego strony. Odwrócił wzrok na spoczywający w kącie jego łuk. Elegancka broń na bardziej cywilizowane czasy. W obecnych liczyły się plany, spiski i fortele. Opadł na swoje siedzisko i nie patrząc już na nikogo dodał:
- Jeśli każdy z obecnych jest nadal za paktowaniem z Henrym to i ja to poprę.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline  
Stary 04-01-2010, 20:29   #50
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
Katrina przysłuchiwała się całej sprzeczce z delikatnym przerażeniem, które powoli, acz nieubłaganie, wpływało do jej żył. Grupa osób, której miała towarzyszyć, nie miała przywódcy, a wspólne dochodzenie do jednego wniosku przychodziło im z oporem. Postanowiła zabrać głos, jako osoba teraz jeszcze obiektywna.
- Zamiast pokazywać złe strony każdego wyboru, może skupimy się na tych dobrych i dla nas korzystnych? Wkradając się do zamku unikamy wiązania się z którąś grup. I to w danej chwili jedyny pozytyw tego rozwiązania, bo nie mamy żadnych szans na odnalezienie świecy i dowiedzenie się, kto jest następny, prawda? Jeśli nikt nie ma dodatkowych informacji lub kontaktów tam w środku i to na wysokim stanowisku, to wybranie tego rozwiązania będzie miało bardzo złe skutki. Drugi jest Henry, a związanie z nim i spełnienie jego prośby ma największe szanse na powodzenie i najmniej niewiadomych - udaje nam się, zdobywamy świecę i informację o tym, kto jest następny bezpośrednio od samego Strigoriego, który nie będzie miał powodów do tego, by kłamać. Oczywiście jest też wampirem, które z natury są ponoć złe, czego potwierdzić nie jestem w stanie. A na koniec, rebelianci, oferujący nam świecę, informację i złoto. Wszystko to aktualnie nie należy do nich i w przypadku porażki w którymś momencie, nie zyskamy nic. Natomiast dysponują potężną magią z niewiadomego źródła, jestem tego pewna tak samo jak nie jestem pewna, czy źródło tej magii pochodzi od człowieka i czy ma jakiekolwiek znamiona dobra. Obiecują pomóc ludowi, ale chociaż jestem tu tylko kilka dni, nie widziałam, by zbyt wielu cierpiało. Może nie znam się też na miastach.
Zamilkła na chwilę. Tak wszystko przedstawiało się z jej punktu widzenia, co dawało prosty wybór.
- Wolę zaryzykować znanego wampira niż nieznanych dobroczyńców. A pierwsze wyjście odpada, chyba, że znajdziemy potężnego sojusznika, na co przypominam nie mamy czasu. Obie grupy chciały chyba dość szybkich odpowiedzi? Ich brak może skierować na nas ich wzrok, gdy będą chcieli się pozbyć kogoś, kto przypuszczalnie pracuje dla wroga.

Sytuacja była co najmniej dziwna zwłaszcza z punktu widzenia Quinna - ta drużyna w zasadzie przestała być dla mężczyzny drużyną... Nie, może było to za daleko posunięta opinia, ale po zdaniach, które padły przed chwilą... Jakoś nie widział w ogóle chęci porozumienia - Alexa miała swoje zdanie i z pasją wartą lepszej sprawy broniła go nie dopuszczając do siebie innych argumentów, albo momentalnie je obalając. Jej przeciwwagą był Jens, albo starał się być Jens, który z kolej usiłował przedstawić swoje racje, ale brakowało mu argumentów. Choć prawdę powiedziawszy Alexa też nie dysponowała żadnymi sensownymi argumentami...
- Alexa, żądasz sensownych argumentów, ale... sama ich nie używasz. Zapewne doskonale zdajesz sobie sprawę z tego, że dyskusja nie jest tylko wymianą argumentów. Jest również psychicznym i charyzmatycznym oddziaływaniem na drugą osobę, z którą się rozmawia. Nie mów więc proszę o argumentach, bo sama wiesz, że to nie wszystko... Na razie to nas wszystkich po prostu usiłujesz zagadać i przyznaję, że dobrze Ci to wychodzi. Mam tylko jedno pytanie - kto dał Ci prawo oceniania co i kto jest złem, mniejszym złem, pół złem... Wszystkie Twoje argumenty sprowadzają się do tego, aby zachować status quo i, jak zauważył Jens, wybrać najłatwiejszą drogę. Tylko, że droga teraz najłatwiejsza, może taką nie być już za kilka chwil, po kilku krokach... Dla mnie, w tej chwili wszystko co mówicie to przekomarzanie się przekupek na targu, czy dzieci na podwórku... Może, dla was jest to jakieś bardziej namacalne - dla mnie mówicie tylko o jakichś bliżej nieokreślonych Świecach, Ognistej Zagładzie i innych cudach na kijach... Może znaleźliście jedną, czy tam dwie świece; ale skąd pochodzą wszystkie informacje o zagładzie? Więc... skąd pewność, że to wszystko prawda? Przed chwilą padły tutaj słowa, że nie popieramy wampiryzmu, ale również, że nie mamy nic przeciwko temu, aby miasto było przez wampira rządzone... Dla mnie zaczyna wam odbijać. Ktoś nagadał wam bajek o zagładzie i tym, że jesteście w stanie ją powstrzymać... A Wy jak te ćmy lecicie do światła... Jeżeli faktycznie jesteście w stanie powstrzymać zagładę to nie potrzebujecie, ani paktu z Henrym, ani z towarzystwem z karczmy... Jeżeli nie jesteście w stanie - to żaden pakt wam nie pomoże, bo po prostu - kiedy zostaniecie być potrzebni, zostaniecie usunięci i tyle. Argument o tym, że Henry zdaje sobie sprawę z Zagłady i chce jej przeciwdziałać zupełnie mnie nie przekonuje - jeżeli tak, to będzie chciał jej przeciwdziałać za wszelką cenę; myślę, że mogę pominąć tłumaczenie co znaczy "za wszelką cenę"? Moim zdaniem - w tym leży sedno problemu... Zresztą... nieważne. Moim zdaniem jedyną sensowną opcją jest neutralność. Zarówno związanie z się Henrym, jak i z Rebeliantami to pakowanie się w magię, której, jak widzę, nikt nie rozumie i nie wszyscy pojmują. - machnął ręką i usiadł na krześle. W zasadzie musiał się przewietrzyć i pomyśleć. Nad wszystkim...

Alexa słuchała wypowiedzi Quina w spokoju. W sumie nie dziwił jej jego sceptycyzm. Nie znał nikogo z nich. Nie rozmawiał z właścicielami świec i nie wyglądał na kogoś, kto lubi spędzać czas w bibliotekach pośród książek, na zgłębianiu starej wiedzy. Tyle, że sprawa smoka nie była znowu taka dawana. Zaledwie 170 lat, jeszcze żyły istoty, które pamiętały tamte czasy z osobistych doświadczeń. Choćby Kallor, który dorzucił im tego mężczyznę jak deser albo dokładkę dania. Nie mówiąc ani słowa o niczym. Niczego nie wyjaśniają. Nic dziwnego, że wypowiedzi Quina wiały takim ignoranctwem. Do tego najwyraźniej z natury był marudą i niedowiarkiem. Po prostu rewelacyjne uzupełnienie ich cudownie zgranej drużyny.

Już miała mu odpowiedzieć, gdy wejście gości przerwało ich rozmowę.
Kiedy już nowo przybyli podzielili się z drużyną tym z czym przychodzą nadszedł czas na zadawanie pytań.

- Cyniczne, ale szczere - Powiedziała Alexa, która od momentu przybycia gości do tej pory, nie odezwała się słowem - Skoro chcecie być po naszej stronie, będziecie musieli na to jednak zapracować. Panie Midrith czy możesz nam powiedzieć wszystko co wiesz o rebeliantach? Może to niewiele, ale z pewnością więcej niż wiemy my. Jak wyglądają, gdzie się spotykają, ewentualnie gdzie można ich spotkać, jak nawiązać kontakt, bo przecież Tobie jakoś to się udało. Co wiesz o ich możliwościach?
Roześmieli się obaj, a Midrith pokręcił głową z czymś na kształt niedowierzania.
- Takie dzieciaki szybko się zmieniają. Uczennica Kallora, co?
- Jęzor taki sam. Ale dobra. To co wiem? Niewiele. Sił zbrojnych to oni nie mają, chociaż kilka oddziałów najemniczych pewnie udało się im przekupić. Do tego dochodzą ci na morzu, ale nie dawałbym im więcej niż pięciuset własnych ludzi, czyli malutko. Ale mają jakiś plan, którego nie ujawniają nikomu. Podejrzewam, że chcą albo sprawić, że Ostrza przejdą na ich stronę, albo przynajmniej wyjdą z miasta, zostawiając tylko miejski garnizon. To same przypuszczenia, nie znam ich planów. Kontakt nawiązują sami, rzadko tak jak z wami, częściej magicznie. I chyba na magii mocno polegają, chociaż nigdy nie widziałem efektów tych czarów, którymi się chwalą. Podejrzewam, że stoi za nimi ktoś potężniejszy i od niego czerpią swoją siłę.


Słysząc pierwsze słowa mężczyzn, Alexandra uśmiechnęła się nieznacznie i skinęła głową. Z uwagą wysłuchała słów Hansa. Wszystkie te informacje raczej nie przekonywały jej do zmiany zdania, co do poparcia strony rebeliantów. Zwłaszcza nieznany sojusznik. Nieznane zazwyczaj gorsze od znanego. Zachowała jednak swe myśli na rozmowę, po odejściu gości.
- Nie wiadomo kto jest tym magiem, którego poparcie czyni rebeliantów tak pewnymi siebie - Alexa mówiła z pewnym zastanowieniem i bardziej jakby do siebie - Z pewnością jednak nie jest to ktoś, kto by się przejmował losem obecnych mieszkańców Tsurlagol. Inaczej nie mówiliby o dzieleniu się ich bogactwem.
Potem popatrzyła na gości i dodała:
- Z całą pewnością jesteśmy śledzeni, a ten domek na pewno jest obserwowany. Nie boicie się, że rebelianci zainteresują się naszym spotkaniem? Dodatkowo macie już teraz pewnie ogon, ze strony sił wiernych Henremu. Musicie być bardzo pewni siebie...
- Chwilowo wszyscy byli zajęci, albo postanowili być gdzieś indziej.

Czego jak czego ale pewności siebie raczej im nie brakowało. Psioniczka uśmiechnęła się lekko nie komentując tych słów.
 
__________________
The lady in red is dancing in me.
Eleanor jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 23:29.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172