Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 15-10-2013, 17:43   #41
 
andramil's Avatar
 
Reputacja: 1 andramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłość
Wilcze dzieci zaproszone w gości obcego jakby nie było ludu z chęcią skorzystały z okazji. Lepsze to niźli walczyć i umierać w bezsensownym konflikcie, a raczej z powodu niefortunnej pomyłki. Zresztą jeśli słowa Edryga okażą się prawdą, zdobycie ekwipunku od miejscowych górali było bardziej korzystne od prowizorycznego wytworzenia go z darów natury.
Jak się okazało, wioska, której miano dumnie brzmiało Adallbeon, nie znajdowała się ot tak rzut kamieniem w okolicy. Niekrótka droga czekała śmiałków chcących poznać sekrety owej górskiej mieściny, co aż dziw przyprawiało szamana, jakim cudem z samiuteńkiego rana znaleziono ich na upiorzej polanie. Może któryś z traperów lub łowczych zauważył światło ogniska nocną porą? A może mieli własnego szamana? Njored miał w sumie zapytać się o to wodza tutejszej ludności, jednak zrezygnował sądząc, że ciekawość nie była mile widziana.

Chata która została im ofiarowana jako nocleg nie należała do najzamożniejszych. Jednak nikt z rodzeństwa nie narzekał ciesząc się odrobiną luksusu jaki im okazano. Dowolny dach nad głową milszy bowiem jest ludzkiemu ciału niźli sen pod gwiazdami. I takoż samo bardziej bezpieczny.
Do tego ubrania jakie znaleźli w skrzyni cieplejsze się zdały niż liche ubrania wilczej rodziny. Zresztą kto cieplejszymi kożuchami dysponować będzie jeśli nie ludzie gór?

Njored wiedząc, że trochę czasu jeszcze minie nim wieczór zapadnie postanowił zająć się własnymi sprawami. W nocy miał wrażenie jakby upiór z cmentarzyska chciał im coś przekazać. Sądząc, że winien się z nim porozumieć postanowił przygotować się za w czasu. Podszedł do jednego z kątów pomieszczenia, tak by żadne z rodzeństwa mu nie przeszkadzało. Odgarnął stopą nieco kurzu z ziemi po czym rzucił na klepisko swe torby. Pogrzebał chwilkę krótką w jednej z nich po to by po chwili wyciągnąć niewielki kawałek skały wapiennej. kruchy przedmiot może nieidealnie nadawał się do nakreślenia znaków na podłodze, krusząc się znacznie i łamiąc jednak innego nie posiadał. Spojrzał na resztki które mu pozostały i stwierdził, że przydadzą się na raz jeszcze. Znak jaki teraz widniał mu pod stopami może nie był idealny, ale na pewno wystarczający. Okrąg z pięcioma punktami na nim zaznaczonymi i połączonymi tak by pentagram tworzyły. Szaman pogrzebał raz jeszcze w torbie będącej prezentem od swego brata i pięć niewielkich, własnoręcznie ulepionych świec z pszczelego wosku wyciągnął. Nie były one zbyt duże, na oko młodzieńca ledwo na pół dużej klepsydry mogły by starczyć jednak jeśli nie ma się tego co się lubi... Świece ustawił na ramionach gwiazdy po czym podpalił konopne knoty. Ustawił niewielką butelkę z wodnym roztworem soli po czym dobył swój kościany nóż. Był to moment który najmniej miłował. Rozciął delikatnie dłoń i spuścił kilka kropel krwi do naczynia. Podczas tej ofiary wypowiedział pięciokroć: "Baldurze chroń mnie przed twymi wrogami i wojownikami." cicho, spokojnie, bez pośpiechu. Gdy skończył wrzucił troszkę jakiegoś pyłu do wytworu i zamieszał butelczyną. Fiolkę zapieczętował i schował do torby po czym wrócił do rodzeństwa. Miksturę tą przygotował na później, gdyż czuł, że będzie musiał skontaktować się z Upiorem by dowiedzieć się co ten ma mu do przekazania.


Wieczerza była tym czego potrzeba było Njoredowi. Ciepły posiłek dostarczał przyjemny spokój ciała zaś trunek pozwalał odprężyć się po ostatnich wydarzeniach. Szaman wysłuchał z zaciekawieniem opowieści Tana starając się nie utracić żadnego ze słów. Szczególnie zaciekawili go potępieni z gór, zwłaszcza, że tam się udać mieli. Gdy Edryg skończył opowiadać oraz przydzielać pracę młodzikom na dzień jutrzejszy, rozmawiający z duchami ignorując ciche śmiechy z jego krzepy i kondycji fizycznej spytał się lokalnego możnowładcy.
- Jakie miano nosił wódz ludzi który zginął w tamtej pamiętnej bitwie z elfami?
- Ano Hobert Niepokonany go nazywano już po śmierci. Bowiem dnia tamtego wojownicy i tak, mimo śmierci swego pana wroga odparli. Ale czekaj... skąd wiesz, że zmarło mu się tedy? - spytał zaintrygowany wódz.
- Ano własnie dlatego będę pomagał zielarzowi, a nie drwa rąbał - odparł zagadkowo młodzian dopijając miód z rogu.


Gdy tylko sen zmorzył oczy młodego przewodnika duchów, zjawa znów nawiedziła jego myśli. Tak samo jak dnia poprzedniego wskazała na góry niczym popędzający przewodnik lub gospodarz niechętnie goszczący wilczęta. Niestety wódz ni słowa rzec nie chciał jeno wpierw wyrwać chłopaka z łoża bezskutecznie się starał, a gdy jego próby daremne zbyt oczywistym się stały na góry tylko wskazywał niknąc powoli. Njored wiedział już, że kontakt z przodkiem jego gospodarza konieczny być musi gdyż przekazać cosik ten się starał, ale co to jeno sam Baldur mógł wiedzieć.


Dzień zapowiadał się nie najgorzej. Praktyki u miejscowego zielarza, choć straszono go, że mogą zakończyć się opuszczeniem tego świata, były tym co chłopak mógł robić z przyjemnością. Wszak pracując u doświadczonego alchemika mógł dowiedzieć się nie mało, poszerzyć swe horyzonty i wykraść przepis na niejedną ciekawą miksturę.

Njored stanął przed chatą Haryeda będącą nieco na uboczu osady. Żadne odgłosy nie dobiegały z wnętrza przybytku ni to zachęcając ni to strasząc wszelakich gości. Młodzian podszedł do drzwi i zapukał, może nieco nieśmiało, jednak nikt nie raczył z wnętrza się odezwać. Szaman nie wiedząc co też ma uczynić pchnął ostrożnie odrzwia, a gdy te nie stawiły oporu otworzył na oścież. Światło rozświetliło półmroki zielarskiej chatki ujawniając niemały bałagan. To co zauważył pierwsze był zapewne niewieści pośladek delikatnie wychylający się spod derki na legowisku. Gdy tylko lekkie pochrząkiwanie Njoreda stało się zbyt oczywistym znakiem gościa w domu Haryed wstał nagle rozbieganym spojrzeniem lustrując całą okolicę.
- A tak... Wilczur... Jak ci tam było... Redo? - zapytał się niepewnie zachrypłym głosem.
- Njored - poprawił automatycznie młodzian rozglądając się po pomieszczeniu byle tylko nie koncentrować spojrzenia na wciąż odkrytym pośladku.
- Njored. Niechaj będzie. Czekaj, co by tu... A już wiem! - pokraśniał widocznie po czym otrzepując koszulę wstał nieśpiesznie. - Widzisz tamte magiczne korzenie? - wskazał na niewielką stertę niedaleko paleniska. - Mają one wielką moc... ale dopiero jak się je obierze z ochronnej skóry. Znajdziesz tam tez noża jakiego. No żwawo, żwawo. - dodał zadowolony z siebie.
- Ale to są... - rzekł cicho po czym wzruszając ramionami dokończył w myślach "Marchewki".

Całą zupę jarzynową później, gdy tylko zielarz zdołał okiełznać jako tako swoje mieszkanie oraz chyłkiem wyprowadzić blond włosom niewiastę powtarzając co rusz "na śmierć zapomniałem, na śmierć", wrócił do młodzika z miną poważną i skoncentrowaną.
- No to pomożesz mi w mych niecnych sztukach dostępnych tylko nielicznym śmiertelnikom. Musisz jeno przedtem przysiądź na ogień Lokiego iż ni słowa co tu zobaczysz nie piśniesz nikomu, ani niczemu. Rozumiesz? -Przyświecił pochodnią blisko twarzy mimo, że otwarte już okiennice doszczętnie zniwelowały zamierzony efekt.
- Rozumiem. I daję swoje słowo.
- Dobrze... no to zaczynajmny. Widzisz ten korzeń? To mandragora. - wskazał na bulwę swym kształtem ludzką istotę przypominająca.
- Ta mandragora?
- Taaaak. Śmiertelnie niebezpieczna. Rośnie tylko na żalnikach wisielców wchłaniając trupi jad jaki z nich się tworzy. Gdy się ją wyrywa to klątwi i drze się tak, że aż uszy pękają, a flaki na wierzch wywrócić chce. Zresztą nie małą moc posiada. Nikt kto z gleby wyrwać ją chciał, przeżyć nie zdołał.
- Ale ty jakoś to potrafisz.
- Taaak! Mam pewien sprytny sposób. Wieprzka przywiązuję postronkiem do korzenia i chlast, rózgą go po karku. Ten chyżo do przodu bieżąc korzeń na światło dzienne wyjawia. A wszelakie klątwy i bluzgi na łeb wieprzka spadają. Tym sposobem skóra moja nietknięta zostaje.

- Ale jeśli idąc tym tropem, to czy czasem sam postronek nie wystarczy? Przeto korzeń nie jakiś mądry by wiedzieć co go rwie, toć i te klątwy na sam sznurek padną, a bez wieprzka tedy na cmentarz iść można.
Haryed spojrzał na niego zaskoczony i jakby z nutką podziwu.
- No no. Niegłupiś. Chwali się to. No wiec na prawdę nie jest to mandragora. To korzeń jaskółki górskiej. W sumie sam w sobie żadnych właściwości nie ma, prócz, że jako przyprawa służyć może i pali się nie licho wydzielając ładny zapach. Ale za to głupca straszyć nim można.
- Mogę dla siebie dwa zachować?
- A bież, ile chcesz. Śmiało. W ogródku rośnie mi tego z kope.



Godziny mijały błyskawicznie na selekcji odpowiednich składników zarówno roślinnych jak i zwierzęcych. Ręce nie tylko w ziemi, ale i w krwi czy żółci upaprane były prawie po same łokcie. Jednak mimo brudu oraz zmęczenia nie tylko fizycznego Njored czuł satysfakcję. Praca w służbie wiedzy tajemnej oraz rozwijanie arkan było nie tylko przyjemne ale i pożyteczne. Chłopak uważał, że wiedza jest kluczem do życia i władzy, a sam proces jej zdobywania jest wyzwaniem dla ciała i ducha. Zresztą sama rozmowa z znachorem nie tylko o składnikach, miksturach i gusłach była przyjemna. Njored starał się takoż i wypytać o przedziwne przeklęte istoty góry nawiedzające jak i elfów tam mieszkających. Jednak zbyt wiele się nie dowiedział.
Nawet nie zauważył kiedy zmrok zapadł.


Gdy wrócił do ich tymczasowej chaty zastał już swoją siostrę. Gdy tylko wrócił ich brat podzielili się wrażeniami z dnia.
- Ja również nie narzekam na dzień dzisiejszy.Co prawda Haryed stroił sobie z początku trochę ze mnie żarty sadząc, żem jakiś wioskowy głupek, jednak ostatecznie podzielił się częścią swej wiedzy w zamian za pomoc w przygotowaniu ingredientów.

Njored czekał na ten moment praktycznie cały dzień. Podszedł ponownie do kąta w którym pentagram wapieniem nakreślony wciąż widniał. Zastanowił się nad poprawieniem go solą jednak zrezygnował z pomysłu polegając nie tylko na swych umiejętnościach ale na wywarze który wczoraj przygotował. Tuż koło świec ustawił misy niewielkie, z gliny wypalonej przyrządzone które pożyczył od zielarza i wkroił w każde z nich po kawałku jaskółki górskiej. Zapalony korzeń rzeczywiście pachniał dość przyjemnie leniwie łechcząc powonienie szamana. Ten zaś wypił zawartość flakonika po czym wyciągnął swą fajkę i nabijając ją szałwią zapalił, w trans wpadając i imię Hoberta Niepokonanego w swym umyśle wzywając.
 
__________________
Why so serious, Son?
andramil jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:30.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172