Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 26-03-2023, 17:55   #31
 
Fiath's Avatar
 
Reputacja: 1 Fiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputację
04.02.20
Rano, Dzień, Wieczór, Noc, Przełom dnia
Końcówka łagodnej zimy: wietrzny poranek
Wieje chłodny wiatr. Ludzie chodziliby grubo ubrani.

Cytat:
Test precyzji (disadvantage)(70%) = 53%, passed
Horse -1 composure
Strzał Krasnoluda był dobrze wymierzony. Choć jego broń nie nadawała się do walki na tak długi dystans, jej hałas i część śrótu która mimo wszystko znalazła drogę do wierzchowca, rozjuszyły go. Koń stanął na dwie nogi i wierzgnął, rżąc, choć jeszcze nie uciekł. Stojące przy nim gobliny od razu złapały go za wodze i zaczęły uspokajać.
Koń wydawał się wyjątkowo inteligentny. Rzucał się w sposób poniekąd teatralny, wydawałoby się też, szepcząc do goblinów. Groin zauważył ten fakt jednak dopiero po walce. Na ten moment skupił się na strzelaninie, aż faktycznie udało mu się spłoszyć wierzcha.
W tym czasie Trosco podbiegł do okrętu i zaczął ostrzeliwać wspinających się po nim goblinów. Jednego udało mu się zrzucić do wody. Gdy abordażyści wspięli się już na statek, robot podbiegł do pobliskiego drzewa. Szybkim susłem wspiął się na jego gałęzie i z rozpędu wskoczył na pokład. Zobaczył tam przerażoną elfkę odgarniającą od siebie goblina oraz walczącego z nimi z rozbawieniem królika ubranego w ciężką zbroję.
Mężczyzna z rozbawieniem na twarzy cisnął goblina za burtę. - RABOWAĆ CZARNOZĘBEGO?! HAHAHA, CHYBA WAS POSRAŁO! - cieszył się bitwą.
Trosco zaobserwował grupę goblinów na okręcie i zaczął ich zwalczać tak mechaniczne, jak można oczekiwać po maszynie. Łapał jednego za drugim, ciskając nimi w stronę burty lub pozostałych goblinów, czerpiąc przewagę z ich niewielkiej wagi.
Groin w tym czasie wspiął się na okręt po burcie. Znalazł kilku goblinów a tyle statku biegających wokół masztu, krzycząc maniakalnie “RABUJEMY, RABUJEMY!”. Nie marnując czasu, przyłożył lufy samoróbki to do jednego, to do drugiego, wystrzałem posyłając ich daleko od łodzi.

Walka potrwała zaledwie kilka minut. Wszyscy odnieśli lekkie rany, nikomu jednak nie stała się poważna krzywda, a gobliny ostatecznie niczego nie ukradły. Królik przedstawił się po bitwie jako Kane. Był jednym z pracowników Czarnozębego, odpowiedzialnym za ochronę jego statków. Teoretycznie był też kapitanem okrętu, ten jednak płynął z jednego końca rzeki do drugiego, więc kapitan średnio był mu potrzebny.
Za ofertą Kanea, Trosco i Groin odpoczęli do rana przy piwie, dzieląc się z królikiem historiami swoich bitew — przede wszystkim polowania Trosco na maciorę. Królik obiecał wspomnieć, kto wspomógł go w walce. Nie sądził jednak aby na coś się zdała taka rekomendacja, chyba że będą chcieli wstąpić w szeregi gildii handlowej.

- To była dobra przygoda! - zawołał Groin, pospieszając Trosco gdy zeszli z powrotem na brzeg i zaczęli zbliżać się do swojego przywiązanego muła. - Faktycznie masz dobre oko i do tego niezłą krzepę. Nie chciałem się zagłębiać do miasta samemu. Ale we dwóch powinniśmy dać se radę.
Odwiązawszy muła, podał lejce androidowi z przepraszającą miną.
- Pozwól, że dosiądę naszą bestię na dzień czy dwa. Wolę uważać, żeby ta rana od goblińskiego noża mi się nie otworzyła. Na razie chyba wolałbym też unikać kolejnych niebezpieczeństw dopóki nie dotrzemy do miasta.


05.02.20
Rano, Dzień, Wieczór, Noc, Przełom dnia
Końcówka łagodnej zimy: spokojny dzień
Pogoda jest ciepła. Śniegi topnieją.

Jak na zamówienie krasnoluda, kolejny dzień przebiegł podróżnym w spokoju. Szli oni utartym szlakiem, który jednak o tej porze roku wciąż bywał dość pusty. Nie udało im się dogonić krasnoludzkich handlarzy. Dopiero wieczorem coś ich zaskoczyło: Groin zobaczył w gęstwinie lasu przedziwne drzewo, które znacznie wyróżniało się od otoczenia. Miało wąski, wysoko pnący się i bogato rozgałęziony pień, na którym mimo pory wydawały się znajdować owoce. Zejście z drogi nie kosztowałoby parę wiele czasu, jeżeli zdecydują się na spacer przez gęstwinę.
- Trosco, widziałeś ty kiedy takie drzewo? - zawołał krasnal z zafascynowaniem, wskazując na rosnące na nim owoce. - Nie znam się za bardzo na roślinach. Ale to może być coś rzadkiego. Inny gatunek drzewa zwykle nie rośnie pojedyńczo w lesie. Może niech jeden z nas rozejrzy się dookoła, czy nie wygląda na specjalnie przez kogoś posadzone. Drugi zaś może przyjrzeć się tym owocom. Nie potrzebujemy specjalnie dodatkowego prowiantu. Ale może uda się je ususzyć nad ogniskiem, żeby potem zarobić na nich ładny grosz - zaproponował z błyskiem w oku, gdy po raz pierwszy od spotkania z androidem odezwał się w nim krasnoludzki instynkt. - Unmöglich! Ist es ein artefakt? - zacierał ręce, mamrocząc do siebie w mowie brodatych.


04.02.20
Rano, Dzień, Wieczór, Noc, Przełom dnia
Końcówka łagodnej zimy: wietrzny dzień
Wieje chłodny wiatr. Ludzie chodziliby grubo ubrani.

Avitusa nikt nie zaczepił w drodze do nory Knot. Ulice miasta były o tej porze opuszczone, nie licząc pojedynczych pijaków wywracających się na bruk obok pijalni. W swoim bunkrze sama Knot również nie zwróciła uwagi na Avitusa. Wyszalała się za dnia i zasnęła. Satyr wiedział już jednak jak wejść do jej podziemia samodzielnie, co pozwalało mu dojść na łódź w dowolnej chwili. Nie była ona może największym okrętem jaki widział, pozwalała jednak na uczciwy wypoczynek dzięki miękkim siedziskom.

Następnego ranka, po odpoczęciu od emocji swojego wyczynu poprzedniej nocy, Avitus mógł w spokoju przeanalizować swoje zdobycze. Skradziony sztylet zasługiwał na jego uwagę najbardziej z uwagi na swoje liczne zdobienia. Przecinając nim kartkę papieru, złodziej zrozumiał, że ostrze posiada w sobie magię ognia. Rozcięta kartka w mig zaczęła płonąć, choć szczęśliwie ogień zdmuchnął się bez większych trudów. Ostrze skrywane w parasolce wyglądało na przeciętny miecz, zwłaszcza względem długości. Brak gardy był poniekąd niebezpieczny. Broń jednak łatwo będzie mógł ze sobą nosić ukrytą, co powinno pozwolić na jej zastosowanie z zaskoczenia.

W skradzionych sakwach znajdowało się łącznie 120 kolibrów. Wisiorki — w sumie cztery — nie wydawały się magiczne, lecz można by je sprzedać za kolejne 70 monet.

Ciastka podpisane za narkotyki wydawały się Avitusowi niegroźne. Przynajmniej po ich zapachu nie mógł on zidentyfikować żadnych groźnych środków. Mikstury również stanowiły tajemnicę. Żeby je zbadać potrzebny będzie alchemik, a przynajmniej dostęp do odpowiedniej aparatury. Najdziwniejsza z nich była karafka skrywająca przeźroczystą, bezwonną substancję. Ciecz wydawała się śledzić palec Avitusa, gdy ten przykładał go do szkła.

Puszczony wolno robot-pająk biegał między przedmiotami, oczyszczajac je z kurzu i plam. Był na tyle inteligentny, aby nie dotykać potencjalnei palącego ostrza sztyletu. Inne przedmioty nie wydawały się jednak dla niego specjalne. Traktował je z równą obojętnością, maszerując pomiędzy znaleziskami.

Ostatnie pytanie stanowiło pudełeczko Knot, a raczej czy warto ryzykować jego otwarcie?
Ciekawość Avitusa nakazywała mu sprawdzić co znajduje się w tajemniczym pudełeczku. Jako że należało ono do Knot, obawiał się że może po prostu eksplodować. Dlatego też schował najpierw wszystkie swoje łupy i odsunął się od części łodzi które mogłyby zostać uszkodzone. Powoli i z pełną ostrożnością spróbował uchylić wieczko.
Uchylając wieczko Avitus zobaczył w pudełku pięknie zdobiony pierścień. Była to złota obrączka wysadzana licznymi kamieniami szlachetnymi, których połysk zdradzał obecność jakiegoś rodzaju magii. Przyglądając mu się, Satyr doszedł do wniosku, że musi on należeć do rodziny szlacheckiej. Nie posiadał jednak wiedzy odnośnie rodów i polityki poprzedniego świata.
Satyr przyjrzał się dokładnie pierścieniowi. Był naprawdę piękny i na pewno wiele warty. Ciekawiło go też jaki magiczny efekt może się w nim skrywać. Jednak kontakty w Konsorcjum były dla niego dużo ważniejsze od fizycznych własności. Uważał też Knot za ważną sojuszniczkę, więc bez większego zastanowienia postanowił zwrócić jej obrączkę.

Satyr znalazł Knot śpiącą i wyraźnie skacowaną na skrzyniach. Jego wejście do pomieszczenia obudziło ją. Goblica ospale przewróciła się z boku na plecy, ziewając szeroką paszczą. Zapach wydający się z wnętrza jej organizmu był próbą wytrwałości nawet dla Avitusa. Gdy ten wręczył jej pudełeczko, na początku nie kontaktowała. - Nie jesteś w moim typie - stwierdziła, przyglądając się przymróżonymi oczyma prezentowi. Dopiero po chwili rozpoznała pierścień. - Ejj, ejj, zabrali mi go, jak pierwszy raz weszłam do miasta. - zdziwiła się Knot. - Gdzieś ty to znalazł?
- Odwiedziłem ostatnio placówkę straży miejskiej i przypadkowo się na niego natknąłem. Uznałem że powinien wrócić do swojej właścicielki, więc dopilnowałem aby tak też się stało. - wyjaśnił chłopak.
- Jestem pod wrażeniem, że go po prostu nie sprzedałeś. - przyznała Knot, zamykając pudełko i chowając je do kieszeni. - A więc to tam go zgubili. Dzięki wielkie Avi! - Goblinka się wyszczerzyła.

Cytat:
Avitus reputacja Knot +30%
- Drobiazg, na mnie możesz polegać! - zapewnił satyr, wykonując żartobliwy salut.

Po przegryzieniu małego śniadania i szybkiej porannej toalecie, Avitus postanowił wybrać się do Mokrego Ogona i poszukać Nyxa.

W porannych godzinach mokry ogon był zazwyczaj pusty. Akwarianie polegali na świetle słonecznym w pracy, więc do wieczora miasto pozostało puste. Kilku pijaków odsypiało ostatnią noc, wliczając śpiącego pod ścianą Nyxa, opartego o trójkę innych obeszczańców. W obecnych czasach, a tym bardziej w Akwarii, o dach nad głową i pracę nie było trudno. Bezrobotni i pijacy byli zwykle efektem wyboru lub depresji uniemożliwiającej wpsółpracę z innymi. Rozszerzające się miasto zawsze potrzebowało więcej rąk do pracy, a Zbigniew wciąż zlecał budowę nowych mieszkań komunalnych. Problemem bywał rodzaj pracy: brakowało przede wszystkim budowniczych oraz farmerów. Budowa wymaga tężyzny nie tylko fizycznej, ale też uporu psychicznego. Z kolei do uprawiania ziemi potrzebna była wiedza, którą przekazywano z pokolenia na pokolenie w rodzinach zajmujących się fachem. Osoby bez koneksji i potencjału do pracy fizycznej często czuły się zgubione i wolały przepijać swoje dni.
Nyx był w tym układzie ewenementem. Mężczyzna z pracą i dobrymi znajomościami i tak kończył wiecznie w barach jako obszczymorda. Avitus nie znał go dobrze, przeczuwał jednak, że mężczyzna nie ma nawet mieszkania. Być może latem sypiał na swojej małej łodzi wiosłowej, przykrywając ją skórą ze sobą w środku. Albo był mnichem kufla, albo dużo cwańszym łobuzem, niż wyglądał.

Smrodem i produktami pijaków w tym momencie musiał zajmować się krasnolud. Thorkiel był niewysoki ale barczysty. Zamiatając podłogę trzymał miotłę palcami, bojąc się ją przełamać w pół. Ludzie tacy jak on byli szczególnie przydatni dla Bugsbiego. Pijacy zbierając się pod mokrym ogonem biadolili o wydarzeniach z miasta, które zobaczyli wylegiwując się w alejkach i parkach. Barmani zbierali te wieści. Gdyby jednak ktoś taki jak Thorkiell usłyszał zbyt wiele, mało kto miałby odwagę zmusić go, żeby zapomniał. Pracując z nim Avitus dobrze rozumiał system pracy krasnoluda: posprząta bar, wywali pijaków na dwór, a wieczorem będzie starał się wyłapać, czy działo się coś ciekawego.
- Avitus! Dawno cię tu nie było. - burknął krasnal, machając miotłą dwa razy na satyra, obrzucając go kurzem za karę. - Bugsby podobno jakiegoś gońca z ciebie zrobił. - zauważył.
- Hej, hej, można tak powiedzieć. - zaśmiał się chłopak, odmachując krasnoludowi. - Mam teraz inne obowiązki, ale myślę że wrócę jeszcze kiedyś za bar. - dodał, puszczając oko do Thorkiela. Usadowił się przy barze, zwrócony w stronę krasnoluda. - A co u ciebie? Widzę że wczoraj się tu nieźle działo. - zapytał, kiwając głową w stronę śpiących pijaków.

- Eh, nie tyle ich więcej co zwykle. Zimno jest to dłużej tu gniją z rana. - stwierdził Thorkiel. - naśmiewali się wczoraj z Knot. Zaczęła kopać pod swoją dziurą, myśląc, że znalazła rudę czy węgiel. Myślała że skały mają wartość przez kolor ale jakiś zwykły kamień tam był. - wyglądało na to, że Gernon rozsyłał już plotki mające zataić znalezisko Trosco i Avitusa spod bunkra goblinki. Krasnolud podszedł do śpiących pijaków i zaczął zamiatać ich twarze. - Już, wstawać i won mi stąd. Muszę przewietrzyć wasze zapachy zanim ludzie roboty pokończą!
- Czyli można powiedzieć że to co zwykle. - podsumował Avi. - Miałem nadzieję posłuchać o jakiejś bójce czy niecodziennym gościu. Bo przyznam że trochę mi brakuje tych karczemnych świrów. - przyznał z uśmiechem. Jednocześnie śledził wzrokiem Nyxa. Planował go zaczepić kiedy już wstanie, a inne pijaki się rozejdą.

Pijacy wstali jednak jak jeden mąż, narzekając jeden przez drugiego. Dzięki trzem parom nóg zaczęli wytaczać się z karczmy w miarę stabilnie, choć wciąż rzucało nimi jak masztem na morzu. - Może w cyrku roboty poszukajcie?! - wrzasnął za nimi krasnolud. - Możecie nasz pierwszy założyć! - zaproponował im.
- Dobrze Thorkiel, widzę, że jesteś zajęty, więc nie będę ci już przeszkadzał. Do następnego! - pożegnał się satyr i zeskoczył ze stołka, podążając za pijakami.

Krasnolud wzruszył ramionami. Właściwie nie był aż tak zajęty, ale był krasnoludem. Nawet nic nie robić wolał bez towarzystwa, jeżeli miał być trzeźwy, a Avitus nie planował zacząć swojej zmiany. Nie zaczepił Satyra, który powoli wytoczył się z karczmy za pijakami.
Planem Avitusa było zaczepienie pijaków, gdy tylko oddalą się na parę kroków od karczmy. Gdy tylko wyszedł przez próg, dostrzegł, że Nyx zerka na niego przez ramię, wskazując swoim towarzyszom trasę, klepiąc ich po ramionach.
- Daleko ich musisz odprowadzić? - zaczepił Nyxa, kiedy oddalili się parę kroków od baru - Chciałem zamienić parę słów. -
Nyx cmoknął lekko zawiedziony. - Na swoją łódkę chciałem. Kaca odleżeć. - bronił się. - Ale dobra, dobra, przyznaję się. Wykopaliśmy następne drzwi w tym bunkrze. Prawie, z godzina roboty z gruzem tam została, to już nie ruszamy. Gernon chce poczekać, aż wasz robot wróci.
- Hah, dobrze wiedzieć. Ale ja w innej sprawie. - zaśmiał się satyr. - Powiedz mi no, masz dziś wieczorem czas się znów najebać? Ostatnio ciągle pracuję, więc potrzebowałbym się rozerwać. Ja stawiam. - Avitus puścił oko do Nyxa, uśmiechając się zawadiacko.
Nyx unikał wzroku Avitusa. - Myślę… myślę, że tym razem mogę być zajęty. Różnie to w tej pracy miejskiej, zwłaszcza że tylko ja w bandzie mam łódź… zagadaj Gernona może? - zaproponował.
Avitus zmarszczył brwi z udawanym zmartwieniem. - Wiesz że jak coś cię trapi, to możesz mi powiedzieć, co? Może nie znamy się jeszcze tak dobrze, ale w tym fachu trzeba sobie pomagać. - zaproponował.
- Ty mnie trapisz. - odparł wprost Nyx, mówiąc półszeptem. - Jakbyś chciał coś od nas poszedłbyś do Gernona. Jak chcesz coś ode mnie, to albo się nie dogadałeś, albo ja mam jakiś problem. - skrzywił się. - nie lubię problemów. Chcę chlać i opierdalać się. Jeśli to jakiś ważny biznes chodźmy na moją łódkę. Jeśli nie… daj mnie spokój. - poprosił satyr, nie oczekując, aby Avitus mógł mieć do niego jakąkolwiek prywatną sprawę. Zrozumiał jednak, że ten go przejrzał i odstawił na bok swój akt wesołego pijaczka.
Avi zbliżył się do Nyxa, nawet bardziej niż było to potrzebne i wyszeptał mu do ucha. - Powiedzmy że mam informacje które mogą być dla ciebie bardzo przydatne. - odsunął się lekko, dalej pozostając w jego przestrzeni personalnej. - Oczywiście nie zmienia to faktu że dalej jestem chętny na chlanie. - uśmiechnął się.
Nyx popatrzył na Avitusa dłuższą chwilę w milczeniu, po czym skrzywił się. Ni z tego ni z owego zwymiotował na chodnik. Poklepał swojego kolegę polecach, po czym założył ramię przez szyję Avitusowi. - Dzięki chłopaki, kolega mnie na łódkę odprowadzi. - oznajmił nieco teatralnie, dając wszystkim w okolicy do zrozumienai, że satyr go zaczepił z obawy o jego zdrowie.
- Bardzo wiarygodnie. - pochwalił chłopak bez przekąsu. - Prowadź do swojej łódki.
- Mam dość jęzora, żeby podrażnić sobie gardło. - zarechotał Nyx.

Satyr cumował swoją łudkę nie w porcie, lecz na początkowym fragmencie plaży. Był to nieopodal miejsca, gdzie niegdyś Avitus i jego przyjaciele rabowali starą, ludzką grotę. Łódka rybacka Nyxa miała niezawiele miejsca. Tym bardziej, że pod niewielką tarpą satyr trzymał na niej cały swój niewielki dobytek, skutecznie zawalając miejsce na niewielkim dziobie. Gdy Nyx rozsiadł się na rufie, a Avitus siadł naprzeciw, mieścili się na ulał.
- No, to chwal się, coś ty tam wymyślił? - spytał Nyx, łapiąc za podłużny kij, którym zaczął odpychać łódź na wodzie. Nie odwiązał jednak liny, żeby łatwiej im było ją przyciągnąć na powrót. - zgaduję że masz coś, co może ale nie musi zaimponować Gernonowi? Mogę ci coś takiego ocenić.
Avitus rozsiadł się na tyle wygodnie na ile pozwalała mu na to łódź i wyciągnął z plecaka butelkę wódki. - Oh nie, te informacje tyczą się konkretnie ciebie. - zaciągnął solidnego łyka alkoholu, nie spiesząc się z kontynuacją. - Pomyślałem że dla twojego dobra powinienem ci je przekazać. Poza tym, tak się składa, że ty też możesz wiedzieć rzeczy które będą dla mnie przydatne. Także nie będziesz musiał czekać długo aby mi się odpłacić. - uśmiechnął się i wziął drugiego, mniejszego łyka z butelki, po czym wysunął ją w stronę Nyxa, oferując poczęstunek.
- A więc mam problem. - westchnął Nyx, odbierając butelkę, po czym golnął z niej uczciwego łyka. - Tak więc? - spytał oddając palący napój.
- Słyszałeś może co się ostatnio wydarzyło w kościele? - chłopak przeszedł do rzeczy.
- Każdy słyszał. Morderstwo fantazjana to ogromne wydarzenie, zwłaszcza w ramach cichego zabójstwa. Nawet gildia magów mogła już o tym słyszeć, jeśli nie krasnoludy pod górą. - splunął do wody, wyrażając swoją dezaprobatę na ten obrót wydarzeń.
- Wiesz coś o tym więcej? - dopytał satyr, korzystając z okazji.
- Wiem, że konsorcjum się tym nie przejmuje. Przynajmniej nie oficjalnie. - oznajmił satyr. - Spotkali się niedawno. Z tego co zrozumiałem Gernona, brzytwa Ockhama. Nie każde przestępstow w mieście musi dotyczyć czy paść z winy konsorcjum. Nawet jeżeli emocje budzą przed tym obawy. - wyjaśnił.
- Rozumiem. - przytaknął satyr. - Pytam, bo jak się okazuję jesteś niestety uznawany przez straż za podejrzanego. - zdradził lekko zmartwionym tonem.
- Czyli żebranie pod kościołem ma jednak swoje wady. - uśmiechnął się satyr. - To już nie biorą mnie za pijaczka co robi w gildii Gernona, bo jaszczur ma monopol na pracę dla ludzi bez wykształcenia? Dobrze wiedzieć! - zarechotał. - Dzięki, Avi! - W głosie Nyxa brakowało nieco szczerości. Zapewne już wiedział o podejrzeniu. Same zapiski na komisariacie wskazywały, że starali się go przepytać. Zgrywał po prostu pijaka, żeby ich spławić.
- Nie ma sprawy, ważne żebyś wiedział że mają cię na oku. - jeszcze raz podał alkohol znajomemu. - A powiedz no, Gernon słabo ci płaci że tak dorabiasz?
Nyx nie zwlekał przed wzięciem łyka. - Gernon nie płaci. Miasto nam płaci. Gdy Zbigniew wystawia zlecenie na roboty upewniamy się, że nikt inny go nie dostanie. Kolekcjonujemy kasę i się dzielimy. - wyjaśnił. - Zawsze lepiej dorabiać, aniżeli się zdziwić, gdy w jakimś miesiącu zabraknie roboty w mieście.
Avitus rozgościł się na łódce i ze spokojem, naprzemiennie biorąc łyki wódki i częstując Nyxa, prowadził dalej rozmowę. - A nic tam ciekawego nie wypatrzyłeś koło kościoła, skoro regularnie tam przebywasz? -
- Nie, nic ciekawego. - odparł bez przekonania Nyx.
- E tam, musiałeś coś widzieć. Ci mammoniarze to straszni dziwacy, na pewno odwalili coś na twoich oczach. - chłopak mówił tonem luźnym i nie oskarżycielskim.
- Ano, dziwni są. - przyznał satyr. - Dają mi pieniądze za darmo. - zachichotał. - Modlą się też. Co by nie był do boga, który starej planety nie obronił. - wyglądało na to, że Nyx mimo wszystko kpił z ich wiary. - Mógłbym się spróbować dowiedzieć więcej, ale że Gernon mi nie kazał… - wzruszył ramionami.
Avi zaśmiał się, wyraźnie zgadzając się z tym co powiedział Nyx. - Gernon może i nie jest zainteresowany, ale ja owszem. Jakby udało ci się znaleźć coś ciekawego, to myślę że moglibyśmy się jakoś dogadać. - wysunął ofertę.
- Wiesz, to ciekawa oferta. Niestety jestem teoretycznie zajęty. Wiesz, szyld nam zniknął. Taki drewniany prostokąt z jaszczurką i napisem “Dom”. Gekero miał go szukać ale że znikł, to teraz moja robota. Raczej nie mogę węszyć jeśli mam się wyrobić z jego szukaniem, ale gdyby się znalazł… miałbym czas na jakieś hobby. - zaoferował Nyx i przeciągnął nosem. - Straszna sprawa, zarąbali go jeszcze przed waszym wypadem do tamtej jaskini. - skinął między skały w oddali. - znaleźliśmy tylko jakiś biały pył i szerokie, głęboko wbite ślady kopyt. Więc satyr albo jakiś minotaur. Wysoko sięgnął, odkręcił starannie i sobie poszedł, najpewniej gdy nikogo nie było przy chałupie.
- Faktycznie kojarzę coś. W sumie trochę wasza wina skoro oczekiwaliście, że Gkero na coś się przyda. - zadrwił z jaszczura. - Dużo się kręcę po mieście, mógłbym się za nim rozejrzeć. A wiesz chociaż gdzie zacząć szukać? W sumie to moglibyśmy nawet razem iść, jakby ci to pasowało. - zaproponował.
Nyx przeciągnął się teatralnie, przechylając łódkę. Avitus musiał niemal się położyć, aby nie wpaść do wody. - Nie przedrzeźniaj mojego dobrego Gekero. Za mało go znałeś. Ciężko w tym mieście o ludzi z magią, zwłaszcza spoza gildii. - skrzywił się. - Jak mam to sam zrobić to po coś mi ty? - podniósł brew. - Czy wyglądam na aż tak pracowitego? - wyszczerzył nierówne zęby. - Niestety problem polega na tym, że to było dość dawno, więc nie mamy poszlak. - satyr zaczął grzebać w kieszeni. - Poza tym. - wyjął niewielkie pudełeczko, wewnątrz którego była odrobina białego prochu. Przypominał mąkę, choć był twardszy między palcami. - Nie mam wielu osób, których mogę pytać o alchemię, to może ty coś z tego wyciągniesz.
Avitus wziął pudełeczko i przyjrzał się proszkowi.
Biały, sypki, łatwo brudził pudełko choć było go na koniuszek palca. Bez doświadczenia z alchemią, Avitus mógł oceniać tylko po tym, co widział.
- Podpytam się kogoś, nie ma problemu. - zgodził się satyr.

Avitus nie miał już więcej pytań, jednak nie spieszyło mu się nigdzie, więc postanowił posiedzieć trochę z Nyxem i dopić butelkę alkoholu. Mimo chłodnego wiatru, owinięty w kamizelkę i schowany na łódce satyr czuł się w miarę komfortowo. Konwersacja ze spraw ważniejszego kalibru zeszła na rzeczy lekkiej wagi pokroju plotek, narzekania na pogodę i żartowania z władz miasta.
 
__________________
Also known as Boomy
Recollectors - Ongoing, Gracze: Deadziu, Eleishar
Fiath jest offline  
Stary 01-05-2023, 18:18   #32
 
Fiath's Avatar
 
Reputacja: 1 Fiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputację
04.02.20
Rano, Dzień, Wieczór, Noc, Przełom dnia
Końcówka łagodnej zimy: wietrzny dzień
Wieje chłodny wiatr. Ludzie chodziliby grubo ubrani.

W późnych godzinach dnia Avitus usłyszał rozbrzmiewające dzwony wojenne miasta. Zwykle bito w nie wyłącznie na nowy rok, aby uświadomić mieszkańców, czego mają nasłuchwiać, jeśli nadejdzie kryzys w Bramie. Gwardziści zaczęli maszerować ulicami w pełnym rynsztunku, nawołując wszystkich do zebrania się na placu przed domem burmistrza. Avitus również ruszył na zbiórkę, choć starał się nie zwracać na siebie uwagi w tłumie.

Na drewnianym podium naprzeciw domu burmistrza stanął Zbigniew oraz Grzmotomiła. Zebrani obywatele wyglądali na przestraszonych.

- Witam i dziękuję wszystkim za przybycie. Proszę, przekażcie dzisiejsze ogłoszenia nieobecnym. - rozpoczął Zbigniew. - Ze smutkiem muszę zdradzić, że zeszłej nocy doszło do włamania do głównych koszarów miejskich. Miasto nie jest już wyekwipowane do zagwarantowania waszego bezpieczeństwa, co zdradziła poprzednia noc. Szczęśliwie, nikomu nie stała się krzywda. Skradziono jednak ważne dokumenty i dowody zbrodni. Natura zagubionych dokumentów wskazuje, że motywacją przestępcy było utrudnienie śledztwa morderstwa, do którego doszło w kościele Mammona.

Na tę wieść przez tłum przeszedł szum niedowierzań i strachu. Zarówno święty przybytek kościoła, jak i dedykowana miastu gwardia, nie były bezpieczne ode złego. Pośród starszych mieszkańców zaczęły pojawiać się szepty o demonach, czy też przeklętej naturze samych Fantazjan.

- Widzę, że wielu z was rozumie powagę tej sytuacji. Ponieważ tego typu przestępstwa są niedopuszczalne, byłem zmuszony do zamknięcia murów miasta do czasu zakończenia śledztwa. Przez najbliższy czas nikt nie będzie w stanie udać się poza mury bez specjalnej zgody od administracji miejskiej. Prosimy wszelkie wnioski składać do jej gmachu. Pozwolę teraz głos zabrać Grzmotomiłej.

Minotaurzyca, która zastąpiła małego starca, ledwo mieściła dłonie na mównicy, próbując się oprzeć. - Wydarzenie wczorajszej nocy jest świadectwem mojej doszczętnej niekompetencji. Z tego powodu gwardia funkcjonuje teraz pod komendą Zbigniewa. Zrobimy co w naszej mocy, aby złapać sprawcę. Wszyscy podejrzani zostali już objęci aresztem domowym. Mamy nadzieję rozwiązać tę sprawę w ciągu dni lub tygodni. Zależnie od jej powodzenia i dalszych skutków, jestem gotowa do zstąpienia z roli kapitana gwardii. Nabory na mojego następcę odbędą się po rozwiązaniu sprawy.

Tłum zareagował na to mieszaniną uczuć. Dla wielu Grzmotomiła była przykładem świetnego strażnika i miała za sobą renomę swojego ojca. Ci, którzy jednak potrzebowali sposobu na uwolnienie swojego gniewu, chętnie rzucali w nią wyzwiskami. Zbigniew ponownie zastąpił ją na mównicy, oferując przemowę o wartości braterstwa. O tym, jak wszyscy muszą działać razem, aby zaprzestać ten konflikt. Apelował również, aby zacięcie zgłaszać i meldować wszystkie podejrzenia straży.

Avitus oglądał całą przemowę z niedowierzaniem. W swoich najśmielszych oczekiwaniach nie wyobrażał sobie takiego obrotu sprawy. Liczył raczej na zrobienie zamieszania w gwardii, które ułatwiłoby mu dalsze działania, a nie spowodowanie paniki i utrudnienia życia zwykłym mieszkańcom. Pierwszy raz od dłuższego czasu spędzonego w kryminalnym półświatku, ukłuło go poczucie winy. Odepchnął jednak szybko te emocje i postarał się myśleć bardziej chłodno i wyrachowanie. Chciał przecież osiągnąć w swoim życiu wiele, a bez drastycznych środków jest to niemożliwe. Postanowił więc zrobić wszystko aby wykorzystać zaistniałą sytuację na swoją korzyść.

04.02.20
Rano, Dzień, Wieczór, Noc, Przełom dnia
Końcówka łagodnej zimy: chłodna noc
Jest zimno, choć nie ma wiatru.

Wieczorem, Avitus udał się do starej latarni tuż obok mokrego ogona. Budowla miała być posłużna dla portu, więc Zbigniew zlecił jej konstrukcję z ekscytacją. Chciał jednak, aby to gildia handlowa płaciła za jej operacje i utrzymanie. Czarnozęby z kolei stwierdził, że jego statki i tak pływają przede wszystkim rzekami, więc nie wyraził zainteresowania. Ostatecznie skończyła ona jako porzucona, nigdy przedtem nie rozpalana. Płot oraz liczne ostrzeżenia zakazywały wejścia do środka. Avitus miał teraz lekkie przekonanie dlaczego.

Gdy satyr spróbował otworzyć drzwi, te były zamknięte. Rozchyliła się niewielka zasuwka na poziomie oczu, w której pojawiły się dwa żółte ślepia. Chwilę później drzwi się otworzyły, jednak ich strażnik przeszedł wraz z drzwiami w bok, pod ścianę. Avitus wspinał się mając wglad wciąż tylko na ślepia, których spojrzenie odprowadzało go po schodach.

Na szczycie latarni panował chaos. Między licznymi kuframi i szafeczkami porozrzucane były dokumenty, kubki, tobołki oraz krzesła. W tej chwili urzędowały tu jednak wyłącznie dwie osoby, obie siedzące na taboretach przy oknie latarni, oglądając miasto z góry.
Tobiego Avitus rozpoznał od razu. Jego nowy kapitan uśmiechnął się. - Avi, cześć. Dałem ci trzy dni, nie spodziewałem się, że od razu przyjdziesz. Zwłaszcza w tak szalony dzień. Poznaj Ein.

Akwariańska dziewczyna wyglądała przez szyby udając, że ma lornetkę przyłożoną do twarzy. Słysząc o satyrze, odwróciła się w jego stronę, wystawiając język. Była niska, o szczupłej budowie, z czarnymi pasmami tatuaży na twarzy i ramionach. Na jej głowie nie było macek, płetw, czy meduz. Zamiast tego, wyrastały z niej liczne kolce przypominające morskiego jeża.

- Ona zbiera dla nas informacje i przygotowuje mapy. - wyjaśnił Tobi.
- Miło poznać. - przywitał się satyr grzecznie, rozglądając się po latarni. - Dobrą macie tu kwaterę, bardzo dyskretne miejsce. - pochwalił.
- Dzięki. Trochę przyfarciliśmy. Choć osobiście podejrzewam, że Czarnozęby się w to nie pakował na wypadek, gdyby latarnia przeszkadzała Karlowi. - uśmiechnął się lekko. - Co ciekawe konsorcjum nie ma pełnej wiedzy o klanie. Są tylko świadomi, że Karl jest w stanie zmusić Zbigniewa do wszystkiego.
- Żeby tylko Zbigniewa. Karl to zwierze. - Ein nie miała problemu naśmiewać się ze swojego szefa.
- Masz do nas jakieś pytania, czy chcesz od razu usłyszeć, czym będzie twój test? - spytał Tobi. - Muszę sprawdzić, na co cię stać i jaki masz styl działania.
- Mam trochę pytań, ale myślę że niektóre z nich mogą się wyjaśnić kiedy dowiem się jaki jest mój test. - przyznał chłopak.
- Uczciwie. - Tobi podniósł z gratów na parapecie porzucony przez kogoś widelec i wskazał nim na pięknie wykonany, kamienny dom z wyłożonym kafelkami dachem. Niechybnie posiadłość kogoś wyżej postawionego w gildii handlowej lub konsorcjum. - Wyślę cię do tej posiadłości. Jest spora, dwupiętrowa. Właściciel słynie tylko z jednej rzeczy: posiada naprawdę piękną, nasyconą magią różę. Zwykle wystawioną w jadalni, choć jeśli nie planuje mieć gości przez dłuższą chwilę, zdarza mu się ją gdzieś schować. - wyjaśnił Tobi.
Akwarianin kontynuował: - Chcę, żebyś się włamał i spróbował ją czmychnąć. Nie ma żadnych zasad ani jak, ani kiedy. Będę cię jednak oceniał. Kradzież róży to piątka. Kradzież czegoś z jadalni, czwórka. Kosztowny przedmiot z innego miejsca w mieszkaniu: trójka. Jeżeli wejdziesz, ale nie uda ci się nic wynieść, dwója, będziemy cię trenować od podstaw. - ustalił kapitan. - Oblejesz, jeżeli ktoś zapamięta twoją twarz i zobaczę listy gończe na ulicach. - ostrzegł. - Ein kreśli ci właśnie mapę.
- Za murem od wschodu jest blok z drabiną z zewnątrz. Możesz skoczyć z dachu na dach, ale będziesz zaczynał na drugim piętrze. Jadalnia to parter. - wyjaśniła Ein. Patrząc na jej dokumenty, Avitus widział, że zaznacza dość szczegółowo również wnętrze mieszkania.
- Ein to nasz zwiad. Jeżeli będziesz potrzebował informacji o jakimś miejscu lub szukał bardzo konkretnej rzeczy, rozmawiasz z nią. Ale to już jak pokażesz, na co cię stać.
Avitus słuchał z uwagą i zapamiętywał wszystkie szczegóły. - Do kogo należy ta posiadłość? I jakie są właściwości róży? - dopytał.
- Posiadłość należy do jakiegoś urzędasa z administracji gildii handlowej. Człowiek Kolibra, może być w zarządzie miejskim. Jest bogaty bo jego rodzina dużo artefaktów wyniosła przez portal, gdy spieprzaliśmy z Fantazji. Większość bogaczy tak wyfarciła. - w uśmiechu Tobiego znajdował się cień pogardy dla zamożnych. - Róża też jest z fantazji. Ma w sobie magię, choć nie wiem jaką. Możliwe, że jest słońcokradem. Jeżeli tak, to będzie w hibernacji, bo nikt nie opowiadał, żeby się odzywała.
- Roślina jest zwykle w szklanym kloszu. - dodała Ein. - Pojemnik pewnie blokuje magię przed wyjściem na zewnątrz, więc dobrze jakbyś wyniósł cały. - doradziła.
Tobi zamyślił się. - Słuszna uwaga, będę też oceniał stan przedmiotu. Jak przyniesiesz mi coś zniszczonego, to tak jakbyś nic nie przyniósł.
Satyr przytaknął. - W takim razie wiem już chyba wszystko czego potrzebuję do tego zadania. Chce coś szef jeszcze dodać, czy mogę przejść do innych pytań?
- Jak się nad czymś zastanawiasz, to wal śmiało. - zachęcił Tobi.

- Wiecie coś więcej o niedawnym morderstwie? Całe miasto się tym interesuje, a po dzisiejszych wydarzeniach, to już w ogóle ludzie nie będą o niczym innym mówić. -
Tobi zachichotał. - Tsesesese… myślę, że Zbigniew coś knuje. Cokolwiek by się stało, nie ma sensu, żeby niszczył honor swojej Grzmotomiłej i straszył całe miasto. To nie w jego stylu. - ocenił - Karl się temu uważnie przygląda. Może staruch zrobi coś, co wyjaśni jego intencje w zaśmiecaniu rzeki i Akwarii. - teoretyzował. - Nie szukamy na razie złodzieja ani mordercy. Na razie to problem Bramy, niech Brama go poszatkuje.
Ein początkowo zdawała się nie słuchać pytania, zamiast tego uważnie temperując ołówek nożem. - Nie rozumiem, skąd strzelili tego elfa. W sensie w kościele. - skomentowała nagle. - Gdyby ktoś go dźgnął, to nożem nie bełtem i nie zostawiłby go w truchle.
- Może zabójca był na zewnątrz i postrzelił go przez okno? - zaproponował satyr.
- Ktoś by zwrócił uwagę, gdyby były otwarte zimą. Plus, Agnus kazał rozwiesić te takie… firanki? Między kolumnami. Celowania one nie ułatwią. - wyjaśniła.
- Czyli sprawca był w kościele. A skoro użył kuszy, to pewnie znajdował się z dala od elfa. Może gdzieś na zapleczu? - zastanawiał się Avitus.
Ein wzruszyła ramionami.
- Masz dobry pokaz, czemu polegamy na niej, gdy chodzi o analizę lokacji. Co cię tak nurtuje w tej sprawie? Gernon się ciekawił, co się dzieje? - Karl poznał Avitusa, gdy na zleceniu Gernona wraz z Kin ograbiali ludzką grotę. Przy braku zainteresowania głowy klanu w sprawach Bramy, nawet Toby wciąż nie wiedział o jego pracy jako agent Bugsbiego.
- Toż to ciekawa sprawa sama w sobie, wszyscy się tym interesują. Dlatego też każda informacja na ten temat jest cenna. - wyjaśnił Avi.
- No, faktycznie dawno nic się nie działo w bramie. - przyznał Tobi.
Satyr przytaknął. - To do następnego pytania. Macie w klanie jakiegoś alchemika który orientuje się w miksturach i umie je przygotowywać? -
- Madam ma sklep w dzielnicy portowej. Zwykle sprzedaje rzeczy z dna oceanu miastowym, ale jak powiesz, że jesteś z klanu, to zaoferuje również mikstury. Nad wejściem ma wydziergany symbol butelki. Jak wiesz czego szukać, to znajdziesz. - zapewnił.
- Dobrze wiedzieć, przyda się. A znacie może krasnoluda imieniem Mercury? Pracuje ponoć dla Czarnozębego. - kontynuował z pytaniami.
- Bardzo mało wiemy o szczegółach polityki miasta. - przyznał Toby. - Znamy frakcje, wiemy co robią ludzie Czarnozębego, ale z imienia żadnego nie rozpoznam. Mogę poszukać w notatkach czy coś z nim kiedyś robiliśmy, o ile to coś ważnego. - obiecał.
- Można powiedzieć że w miarę ważne. Jeśli to nie problem, to z chęcią poznam co o nim wiecie. - przyznał chłopak.
- Ważne dlaczego? Bez powodu nie będę ci grzebał za konkretnymi ludźmi w mieście.
- Doszły mnie słuchy że jest powiązany z morderstwem. Chciałem to zbadać. - odpowiedział.
Tobi wzruszył ramionami. - Nie sądzę, aby morderstwo było dla nas istotne, więc nie wysyłam w tej sprawie ludzi. Jeśli zobaczę coś, co może być ciekawe, to dam ci znać. - stwierdził Tobi. - Karl wychodzi z założenia, że miasto jest jego. Tego typu ‘towar’ praktycznie nigdy nie przykuwa jego uwagi. W wolnej chwili przekartkuję swoje dzienniki za ‘Mercurym’.
- Dziękuję, to mi wystarczy. W takim razie to chyba będzie wszystko. - podziękował.
- To przejdźmy do mapy. - zaproponowała Ein, rozkładając ją na podłodze jak płachtę. - Jeżeli wejdziesz do posiadłości drzewem, to będziesz w jednym z pokojów, chyba naszej ofiary. Drugie piętro jest bardziej półpiętrem, z trzema pokojami mieszkalnymi, biblioteką i widokiem na halę balową w centrum posiadłości. To tu odbywają się wszystkie imprezy. Połączone z nią są jadalnia, kuchnia i salon wypoczynkowy. Zakładam, że strażnicy mogą się tam często obijać. - wyjaśniła swoje szkice. - Uważaj na okna. Wydaje mi się, że te na parterze są szklane i nie jestem pewna, czy da się je otworzyć.
- A są jakieś inne opcje wejścia do posiadłości? Brama będzie na pewno zamknięta, więc zostaje chyba tylko drzewo. A swoją drogą jak wysoki jest mur? - dopytywał satyr.
Ein się zastanowiła. - Jakiś metr, choć może być miejscami nierówny. Ludzie Gernona nie są najlepszymi budowniczymi.
- Masz czas, nie każde wejście musi być włamem. - zasugerował Tobi. - Nie wiem aż tyle o tym kliencie, ale jego dom to praktycznie sala balowa. Na pewno coś się tam regularnie dzieje.
- Tak, tak, na pewno najpierw się rozejrzę i spróbuję dowiedzieć kto tam mieszka. Bo rozumiem, że wy przekazaliście mi już wszystko? -
- Właściwie tak. - przyznał Tobi. - chcę zobaczyć, jak operujesz, więc nie zbierałem dużo informacji o sprawie. Będziesz się zbierał?
- Jeśli nie macie dla mnie więcej zadań, to tak. No chyba że chcecie jeszcze coś obgadać - odpowiedział chłopak.
- Jedną rzecz. - Tobi zatrzymał satyra. - Chcę wiedzieć jakie masz słabości. Wtedy łatwiej się planuje. Przykładowo, Ein potrzebuje używek, aby móc korzystać ze swojej magii. - słysząc ten komentarz, dziewczyna wystawiła język.
Avitus podrapał się w bródkę. - Jak macie jakiś nadprogramowy wyciąg z tataraku to z chęcią przygarnę. Nie powiedziałbym, że jest on dla mnie niezbędny, ale zawsze jakiś plus. - przyznał.
- Mam lepsze rzeczy. - zaproponowała Ein, puszczając oko. Tobi wzruszył tylko ramionami.
- Z tym sobie poradzimy. - stwierdził. - Jesteś wolny. Jakbyś czegoś potrzebował, wiesz gdzie nas szukać.
- W takim razie do następnego spotkania, które mam nadzieję już niedługo. - pożegnał się satyr, odpowiadając Ein oczkiem i uśmiechając się w kąciku ust.
- powodzenia w teście. - uśmiechnął się Tobi.
Schodząc z latarni, satyr zobaczył, że drzwi są już otwarte. Uchylały się do wewnątrz, przez co ich strażnik znów był ukryty przed Avitusem, wystawiając tylko oczy przez wizjer. Gdy chłopak się do nich zbliżał, zza drzwi padło pytanie:
- Wiesz, co znaczą tatuaże w akwarii?
- Nie, nie zastanawiałem się w sumie nad tym. - przyznał się satyr.
Osobnik milczał przez chwilę. - Po prostu się nie wygaduj, że taką znasz. - zarekomendował. - Karl myśli, że polityka go nie dotyczy. Chcesz się przydać jako lądowy, wypatruj rzeczy, przez które może się wpakować w niepotrzebne kłopoty.
Chłopak przytaknął. - Tak też planowałem. Jak znajdę coś ważnego, to na pewno poinformuję klan. - zapewnił. - A wyjaśnisz mi te tatuaże? -
- Nie. - stwierdził krótko.
Chłopak podniósł brew, lekko skonfundowany, ale postanowił nie drążyć tematu. Pożegnał się ze strażnikiem i udał w stronę bunkra Knot.
 
__________________
Also known as Boomy
Recollectors - Ongoing, Gracze: Deadziu, Eleishar
Fiath jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:34.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172