Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 28-08-2011, 14:34   #1
 
pteroslaw's Avatar
 
Reputacja: 1 pteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumny
Gdy kolejny z ich towarzyszy padł i przybył kolejny przeciwnik, Ginnar zrozumiał, że nie mają szans. Trzeba było się wycofać, najwidoczniej na ten sam pomysł wpadł Ragnar i Shimko.

Ginnar zaczął powoli cofać się w kierunku drzwi, planował znaleźć Conora, potrzebny był im po prostu kolejny wojownik. Inaczej nie mieli szans, oprócz tego na otwartym terenie będą mieli większe szanse,
 
pteroslaw jest offline  
Stary 29-08-2011, 12:58   #2
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Reakcja przeciwnika była tyleż dziwna, co zaskakująca. Nie zrobił uniku, lecz z niesamowitą szybkością sparował cios Berta. Nie czekając na dalszy rozwój wypadków Brokelen rzucił się w tył. Poza zasięg jego broni. Przeciwnik zaś niepojętym zrządzeniem losu także odskoczył dając czas Bertowi na pozbieranie się. Tak wiec starcie zakończyło się remisem ze wskazaniem na fałszywego strażnika. I wtedy towarzysze Berta podali tyły. Nagle w tajemniczy sposób ich morale się posypało. Jakby ni z tego, ni z owego stracili wiarę w zwycięstwo. Jakby uznali, że przybycie dodatkowego strażnika stawia ich na przegranej pozycji. Mógł jeszcze zrozumieć Shimko, ale że krasnale odpuściły, to się nie mieściło w głowie, ale cóż przecież nie mógł atakować sam. Był odważnym, ale i rozsądnym człowiekiem. Jak inni podał tyły.
- Zwabimy ich na dół, a jak staną na dywanie, to się pociągnie, a jak się wykopyrtną to dobije leżących.
Zamruczał cicho z mściwym uśmiechem.
Może przegrali starcie, ale nie wojnę.
 
Tom Atos jest offline  
Stary 28-08-2011, 13:03   #3
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
Conor odetchnął z ulgą słysząc oddalających się strażników. Na szczęśnie obyło się bez mordowania. Niebezpieczeństwo jednak nie znikło. Ci opoje zejdą ze służby i pujdą chlać, ale ich miejsce zajmie kolejna zmiana, która znowu może zainteresować się brakiem strażników przy bramie, a że będą mieli przed sobą cały patrol, to może nie udać się pozbyć ich tak łatwo. Storm spojrzał w stronę willi, w której znikli jego kompani. ~~ Co im kurwa tyle zajmuje? Na zwidzenie im się zebrało czy coś? Podziwiają arrasy? ~~

Storm skrzył się nieładnie i wziął do ręki kusze. Odczekał chwilę, aby upewnić się, że strażnicy odeszli na dobre i ostrożnie ruszył w stronę wejścia do rezydencji. Ktoś musi pognić to towarzystwo. Tylko dlaczego zawsze on?
 
malahaj jest offline  
Stary 04-09-2011, 22:56   #4
 
Cohen's Avatar
 
Reputacja: 1 Cohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputację
Willa

Najemnicy Kompanii, wymęczeni i zpechnięci do rozpaczliwej obrony przez łże-strażników, cofali się powoli, a raczej próbowali się cofać, do drzwi, jedynej ich sznasy na wyjście cało z tego starcia.
Problem w tym, co stwierdzili, gdy znalexli się w ich pobliżu, że ktoś w nich już stał.

Conor

Powłócząc nogą i klnąć pod nosem częściowo ze złości, a częściowo z bólu, człapał do willi.
Tuż po przekroczeniu progu usłyszał jednak zapowiedź kłopotów. Gdzieś z góry, z piętra, dobiegały wyraźne odgłosy walki: szczęk metalu, tupanie, klątwy i okrzyki.
Nagle korytarzem prostopadłym do tego, którym szedł, przemknęły trzy cienie.

Górne piętro

- Z drogi, debile! - krzyknął ktoś od drzwi, po czym do pokoju wpadły trzy cienie z obnażonymi ostrzami i rzuciły się na ich prześladowców.
Chwilowa obserwacja ujawniła, że byli to ludzie ubrani w czarne stroje. W walce równie sprawni jak ich przeciwnicy, wobec czego wynik walki ponownie stanął pod znakiem zapytania.
Z tym, że pięciu facetów, którzy mogli o nim przesądzić, zbierało się do opuszczenia lokalu.
 
__________________
Now I'm hiding in Honduras
I'm a desperate man
Send lawyers, guns and money
The shit has hit the fan
- Warren Zevon, "Lawyers, Guns and Money"
Cohen jest offline  
Stary 05-09-2011, 14:14   #5
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację
Ragnar cofał się krok za krokiem. Chciał pomścić martwego wiedźmina, ale będąc tak zmęczonym nie był w stanie tego uczynić. Widząc towarzyszy wycofujących się ku wejściu był zmuszony zatrzymać się niedaleko niego. Czekał aż reszta opuści pomieszczenie. Będąc uzbrojonym w tarczę chyba najlepiej był w stanie bronić się przed zmasowanym atakiem a co za tym idzie wyjdzie ostatni.

Będąc już przy wyjściu krasnolud dostrzegł, że ktoś wpadł przez nie do środka. Nie rozglądając się zobaczył jednego z ubranych w czerń wojowników. Byli szybcy, silni - zupełnie jak ich przeciwnicy - ale i wypoczęci. Z nową siłą uderzyli w przebierańców początkowo zmuszając ich do przejścia do defensywy. Najemnicy Kompanii byli już przy drzwiach, ale w eterze zawisło niewypowiedziane pytanie - "Spierdalać czy walczyć dalej?".

Brodacz odsapnął chwilę. Poprawił uchwyt na tarczy i broni i z uniesionym orężem ruszył do ataku. Trafił na swojego przeciwnika, który teraz wyglądał jakby panicznie starał się zapanować nad sytuacją. Wcześniejsze ataki na słabiej broniącego się Khazada przychodziły mu z łatwością, ale obrona przed jednym z czarnych i młodym Miszkunem już nie wychodziła mu najlepiej. Wystarczyła jedna solidna pomyłka a zostanie pokrojony przez mijające jego ciało o cale ostrza topora i miecza.

Krasnolud nie wiedział kim byli przebrani w czerń wojownicy. Z postury wyglądali na ludzi. Nie byli niscy ani przesadnie tędzy czyli ich przynależność do jego rasy została odrzucona. Co więcej walczyli inaczej. Szybko, zgrabnie za pomocą mieczy o wąskich klingach. Pewnie ich broń była o połowę lżejsza od topora Ragnara - było to widać w walce. Krasnolud skupiał się na sile pojedynczych ataków, bo zmęczony przeciwnik już nie atakował będąc zmuszony przejść do ostrej defensywy... Ragnar zdecydował zostać i pomścić martwego Drauga. A później dowiedzieć się kim są ich wybawcy!
 
Lechu jest offline  
Stary 05-09-2011, 17:57   #6
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Nadeszło niespodziewane wsparcie, w postaci trzech zamaskowanych, ubranych na czarno szermierzy. Wpadli do pomieszczenia gdzie toczyła się walka i natarli na przebierańców. Shimko, cofający się do drzwi natychmiast wyczuł dobry moment. Odwrócił się na pięcie i czmychnął na korytarz. Krasnolud najwidoczniej postanowił zostać, bo widząc że przewaga znów jest po ich stronie, zaatakował, wymachując swoim toporzyskiem na lewo i prawo.

Schimko zatrzymał się dopiero na schodach. Miał teraz dylemat. Spieprzać tak jak to sobie przed kilkoma sekundami postanowił, czy iść na górę i zobaczyć co się tam dzieje. Wedle wszelkiego prawdopodobieństwa na kolejnym piętrze był tylko jeden z bandziorów i martwy już w tej chwili Laval. Jednak Shimko postanowił to sprawdzić. Powoli, stopień za stopniem, uważając aby nie wzbudzać niepotrzebnego hałasu, ruszył na górę. W ręce ściskał miecz, cały czas gotów do walki.
 
xeper jest offline  
Stary 06-09-2011, 08:29   #7
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Ktoś tu sobie robił jaja. Od samego początku ich w coś wrabiano traktując, jak bezwolne marionetki. Jakieś grupy nieznanych im fąfli rozgrywały między sobą jakoweś ciemne interesy. Być może przyświecał temu jakiś głębszy cel, ale wyglądało to raczej na chaos w ruchu. Najpierw mieli sprzątnąć gościa, a potem się okazało, że ktoś ich wyręcza. Mało tego. Gdy przeciwnik okazał się zbyt twardy, nagle niczym królik z kapelusza magika pojawiło się wsparcie. Choć po prawdzie to nic nie wskazywało na to by byli to ich sojusznicy, ot akurat mieli po drodze. Rozsądnym wyjściem wydawało się poczekać, aż obie strony się wykrwawią.
Bert miał się za rozsądnego najemnika i nie miał zamiaru brać udziału w konflikcie, którego podstaw nie rozumiał. Z drugiej jednak strony nie byłby sobą, gdyby nie wykorzystał nadarzającej się okazji.
Starając się pozostać poza zasięgiem mieczy walczących mężczyzn zgrabnie ich wyminął kierując się na piętro. Zauważył też, że Shimko wpadł na ten sam pomysł.
Pozostawało mieć nadzieję, że Laval jeszcze żyje.
 
Tom Atos jest offline  
Stary 07-09-2011, 23:52   #8
 
pteroslaw's Avatar
 
Reputacja: 1 pteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumny
Ginnar był poniekąd rozdarty, czy zostać i walczyć ledwo orientując się kto jest tym dobrym, czy też uciekać razem z resztą. Ragnar postanowił zostać, ale drugi krasnolud, czyli Ginnar, już taki chętny do tego nie był. Ruszył za Bertem, uważając by nie nadziać się na żaden z mieczy. Przystanął jeszcze na chwilę i krzyknął:

-Ragnar, noż kurwa mać, chodź żeś, w bohatera się chcesz bawić czy co?

Ginnar zaczął razem z resztą towarzystwa powoli wspinać się po schodach, trzymał swój topór w pogotowiu i starał się robić jak najmniej hałasu.
 
pteroslaw jest offline  
Stary 07-09-2011, 21:12   #9
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
Gdyby nie to, że musiał zachowywać się jak najciszej i nie zwracać na siebie uwagi, Storm rzucałby kurwami na prawo i lewo, w kilka minut wypełniając po brzegi wszystkie miejskie burdele nowym personelem. Czuł się trochę jak ten szczur zamknięty w pudełku z kawałkiem sera przypiętym do pułapki. Z jednej strony wiedział, że pakuje się w gówno, żeby nie powiedzieć, ze kopie sobie mogiłę. Z drugiej potrzebne mu było złoto na ucieczkę z miasta...

Gdy przemknęły kolo niego cienie, zmierzając w stronę piętra, powstrzymał się od naciśnięcia spustu kuszy. Nie wiedział kim są, nie widział kto z kim i o co walczy. A bełt miał też tyko jeden. Zamiast tego ruszył za nimi. Z pomieszczenia, do którego wpadli i w którym jak mu się zdawało trwała walka, poczęli wychodzić niektórzy z jego kompanów. Najwyraźniej kierowali się na piętro.

- E! -

Conor zwrócił na siebie uwagę i pokuśtykał za nimi.

- Co to się do chuja wyprawia. Gdzie gospodarz? Trza go robić szybko, bo za niedługo straż się przypęta. Walić resztę. Najwyżej powiemy Stokowi, że się wyrwał. -

Potrzebował szybko zorientować się w sytuacji, żeby wiedzieć kogo dziurawić w pierwszej kolejności. Teraz już w chuju miał Stocka i jego informacje. Chciał tylko zajebać kogo trzeba, zebrać kasę i zniknąć.
 
malahaj jest offline  
Stary 11-09-2011, 00:53   #10
 
Cohen's Avatar
 
Reputacja: 1 Cohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputację
Ragnar

Z pomocą rozjuszonego krasnoluda, w którego umięśnionych łapskach topór latał jak wierzbowa witka, trójka w czerni osiągnęła znacznącą przewagę. Co po chwili poskutkowało tym, że przebierańcy zaczęli umierać. I umierali jeden po drugim, zarżnięci, podziurawieni jak poduszki do igieł i porąbani ostrzami przeciwników.
Ostatni, najdłużej się trzymający, usiłował skorzystać z faktu, że krasnolud wespół z dwoma czarnymi dożynają jednego z jego kompanów i rzucił się w stronę okna, ale nagle stęknął cicho i padł jak długi na podłogę. Z podstawy czaszki sterczała mu rękojeść noża, dobytego i ciśniętego nie wiadomo kiedy przez trzeciego z ich wybawicieli.
Którzy upewnili się ostatecznie, że łże-strażnicy nie żyją, po czym zebrali się do wyjścia.
- Z samego rana przyjdźcie do domu na ulicy Rymarzy, na Nowym Mieście. Niebieski budynek, górne piętro. Nasz szef chce się z wami widzieć. I posprzątajcie, zanim się zwiniecie. - rzucił jeden z nich do Ragnara, po czym wszyscy wyszli.
Ciszę, jaka zapadła po tych słowach w pokoju przerwały zduszone krzyki, wydawane przez owego grubasa, Lanvala, który w wirze walki został obalony wraz z krzesłem, do którego był przywiązany.

Reszta

Pozostała czwórka, do której po chwili dołączył nadchodzący z parteru Storm, wróciła na górę, zapewne w zamęcie i z poczucia zagrożenia życia, zapomnieli, że przecież dopiero co stamtąd zwiali i zastała samego Miszkuna pochylonego nad usiłującym coś powiedzieć, bądź wykrzyczeć, skrępowanym grubasem.

Wszyscy

Lanval buczał, bo tyle jedynie mógł z kneblem w gębie, któego póki co nikt nie zdecydował się usunąć.
Trupy fałszywych sił porządkowych Novigradu brudziły podłogę krwią.
Na belce kołysał się przygotowany przez nich stryczek.
A sześciu najemników Kompanii stało i patrzyło na to, zapewne zastanawiając się, co dalej robić. Mieli bowiem zadanie. Które mogli, ale przecież nie musli wykonywać.
Ragnar zaś miał dodatkowo do rozważenia dziwne słowa jednego z wybawców. Słowa powiększające i tak już spory zamęt w krasnoludzkiej głowie, nienawykłej do piętrowych intryg i spisków rodem ze sztuki z podrzędnego teatru.
 
__________________
Now I'm hiding in Honduras
I'm a desperate man
Send lawyers, guns and money
The shit has hit the fan
- Warren Zevon, "Lawyers, Guns and Money"
Cohen jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 03:40.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172