Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 31-08-2011, 20:32   #21
 
MatrixTheGreat's Avatar
 
Reputacja: 1 MatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputację
-Żyje pan!?
- Ja tak, ale oni nie mieli tyle szczęścia…
- Czy wszyscy…?
- Nie. Ktoś musiał przeżyć, bo słyszałem, że mówili coś o jeńcu. Zaraz sprawdzę - Harry spróbował się poruszyć, lecz zatrzymał go ból w ramieniu. Syknął głośno i oparł na chwilę głowę o ścianę okopu.
- Ja to zrobię, niech się pan nie rusza.
- Nie denerwuj mnie Fighter! Lepiej patrz czy nie nadchodzą następni, ja sobie poradzę!

Payne podniósł się na kolana i na klęczkach zaczął się przesuwać wzdłuż okopu. Pierwsze natknął się na leżącego bez hełmu Młodego. W miejscu serca miał głęboką ranę po bagnecie. On i Ryan byli chyba najbardziej zgraną dwójką w tym oddziale. Harrisonowi znów łzy zaczęły spływać po policzkach, ale zebrał się w sobie i przeszedł dalej. Dalej z zakrwawionym czołem leżał Evan. Harry już miał iść dalej, lecz spostrzegł jakiś ruch.
- On oddycha! - wydarł się do Wooda i spróbował ocucić Grahama. Chwycił go za ramię i lekko potrząsnął. Medyk otworzył przez chwilę oczy, wydawał się być nieobecny. Payne potrząsnął nim mocniej.
- Evan! Evan obudź się! - dopiero po minucie takich zabiegów dotarło do rannego gdzie właśnie jest.
- Co… co się stało? Bitwa się skończyła?
- Jeszcze nie, udało nam się odbić okop, ale musimy się wycofać.
- Sierżancie… pan jest ranny!
- To tylko draśnięcie, później się tym zajmiesz. Teraz musimy się stąd wynosić, zanim znowu tu przyjdą. Jak to wygląda Joseph?
- Jest ich jeszcze w cholerę, ale chyba się wycofują!
- Dobra, wytrzyj tylko twarz i spadamy. Joseph teraz pilnuj, żebym nie dostał - Fighter wychylił się i zaczął strzelać do Niemców ze swojego Enfielda, a Payne pomachał do Patricka, wskazał pięścią w stronę szwabów i krzyknął „Osłaniajcie nas!”. Reid mógł nie dosłyszeć tych słów, ale szybko załapał o co chodzi sierżantowi. Km otworzył ogień osłonowy, a Harry, razem z Fighterem i Grahamem pobiegli zygzakiem i pochyleni w stronę worków z piaskiem. Przeskoczyli je i padli na ziemię.

- Joseph, pobiegnij do Patricka i Health’a, pomóż im dobijać tych, którzy mieliby jeszcze ochotę do walki. Graham, ty idziesz ze mną, musisz opatrzyć Lewisa.

Dwie postacie wpadły do domku, w którym wcześniej został porucznik z Mortonem. Graham błyskawicznie przystąpił do opatrzenia łydki radiotelegrafisty i podał mu morfinę. Następnie wziął się za ramię sierżanta.

- Poruczniku, okop oczyszczony, a Niemcy chyba się wycofują! Czterech ludzi z mojego oddziału martwych, a dwóch rannych. Znaczy, ja i Lewis. I nadal nie wiem co się stało z tymi na wieży. Jakie rozkazy?
 
MatrixTheGreat jest offline  
Stary 01-09-2011, 01:20   #22
 
Slywalk's Avatar
 
Reputacja: 1 Slywalk jest na bardzo dobrej drodzeSlywalk jest na bardzo dobrej drodzeSlywalk jest na bardzo dobrej drodzeSlywalk jest na bardzo dobrej drodzeSlywalk jest na bardzo dobrej drodzeSlywalk jest na bardzo dobrej drodzeSlywalk jest na bardzo dobrej drodzeSlywalk jest na bardzo dobrej drodzeSlywalk jest na bardzo dobrej drodzeSlywalk jest na bardzo dobrej drodzeSlywalk jest na bardzo dobrej drodze
Alexander zarzucił na plecy Enfielda, po czym wziął do ręki Brena. Sprawdził stan magazynka. Pełny.
- Nie zabrałeś zapasowej amunicji?- zapytał się Teylora.
- Nie, ten i tak był ostatni- odpowiedział.
- Dobra ten odcinek jest chyba bezpieczny, zajmij się Anthonym, a ja ci przyśle kogoś do pomocy. Później ruszam do rezdencji.


Do okupu wpadł spocony Wilkins.
- Sir! Kapral MacMillian prosi o wsparcie! Są pod ciężkim ostrzałem- wydyszał Tony.
- Zostań tu z Teylorem, Tony, ja spróbuje coś wykombinować.

Sierżant MacTavish wstał i wybiegł z okopu, mocno ściskając Brena. Biegł w kierunku domu Ahmeda, jednak po chwili się zatrzymał. Jego wzrok przykuł stojący obok Jeep. Załoga została wybita, ale powinien być jeszcze na chodzie. Jego Vickers strasznie by im się przydał. Szybko, acz delikatnie przepchał ciało kierownic na drugie siedzenie, po czym spróbował odpalić silnik. Silnik zaryczał , ale nie zaskoczył. Spojrzał na maskę Jeepa i zrezygnował całkowicie z prób odpalenia.
Wyskoczył i ruszył do swoich ludzi.

Drzwi otworzył mu Foley:
- Sir ! Jesteśmy pod ciężkim ostrzałem, wysłaliśmy Wilkinsa po pomoc. - zameldował.
- Wiem! Kazałem mu zostać z Teylorem, mamy straty.
- Kto...
- Nie teraz!

Wbiegli do domu, który przez te parę minut bardzo się zmienił. Właściciel z cała pewnością nie będzie zadowolony, o ile przeżyje.

- Sir Rein jest ranny, ale może walczyć – z pokoju obok wyszedł MacMilian. - Zabiliśmy chyba trzech, lecz mają nad nami jeszcze przewagę liczebną.

Sierżant podbiegł do okna i delikatnie się wychylił, za wydmami spostrzegł jakiś ruch.
- Wróg atakuje! Wszyscy ognia! – wrzasnął i oparł Brena o okno, wymierzył i posłał krótka serię w kierunku Niemców.
- Steve granat nasadkowy! Na wprost!. Doyle ognia – rozkazał MacTavish i posłał koleją serię w stronę Niemców. Tym razem nieprzyjaciel odpowiedział ogniem. Wywiązała się wymiana ognia. Wraz z kolejna serią padł kolejny Fryc. Stevowi udało się zładować granat, wycelował i wystrzelił.
Nastąpiła eksplozja i krótkie „Aaargh...” Jednak Fryce nie dawały za wygraną i nasiliły ogień. MacTavish odrzucił pustego Brena, MacMilian ładował kolejny granat, ogień prowadzili z niższego piętra tylko Rein i Doyel.

- Sir! Karabin przeciwpancerny, za tą skałą! - krzyczał MacMilian.
- Nie widzę go!
- Padnij!


Alexander instynktownie rzucił się na ziemię. Lekko uniósł głowę, w ścianie na wysokości, jego brzucha, widniał sporej wielkości otwór.

- Nic panu nie jest? - Steve, który również padł, doczołgał się do niego.
- Nie.... dzięki.

Kolejny strzał, tym razem jednak strzelec celował w parter.
-Sierżancie! Doyle dostał! - krzyczał Rein.
-Cholera, Steve zdejmij tego strzelca. Osłonię cię.

Kapral kiwną głową i wrócił na wcześniejszą pozycję. Alexander zdjął z pleców Enfielda.
Odetchnął, wychylił się i strzelił. Przeskoczył na drugą stronę okna i powtórzył manewr.
Znów skupił na sobie ogień pozostałych nieprzyjaciół.

- Granat poszedł!

Kolejny błysk i huk eksplozji i nastała cisza. Dość nienaturalna cisza. Alexander delikatnie się wychylił . Mignęły mu tylko sylwetki uciekających Niemców. Razem ze Stevem zbiegli na dół, by zobaczyć co z Doylem. Na dole zobaczyli Rein, pochylającego się nad ciałem Adriena, od razu było widać, że dostał w brzuch z pocisku przeciwpancernego. Nie mógł tego przeżyć. Nikt nie mógł.

- Rein, on już nie żyje, zostaw go.- odezwał się pierwszy Steve.

Alexander miał pustkę w głowie. Teraz dokładnie widział okropieństwa wojny. Młodzi ginęli, bo starzy chcieli się pobawić. Podszedł do okno by ocenić sytuację. Dookoła dało się jeszcze słyszeć coraz krótsze wymiany ognia, coraz krótsze.
 
Slywalk jest offline  
Stary 03-09-2011, 11:02   #23
 
Piter1939's Avatar
 
Reputacja: 1 Piter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodze
Sierżanci Payne i Mac Tavish
Godzina 3.35

- Poruczniku, okop oczyszczony, a Niemcy chyba się wycofują! Czterech ludzi z mojego oddziału martwych, a dwóch rannych. Znaczy, ja i Lewis. I nadal nie wiem co się stało z tymi na wieży. Jakie rozkazy?
-No i właśnie zaraz pójdziemy zobaczyć co się tam dzieje w rejonie wież. Twoi ludzie niech pozostaną tutaj, na stanowiskach
-odpowiedział Darling

Ruszyliście niezwłocznie. Po drodze dołączył do was sierżant Mac Tavish, także zaciekawiony co tez właściwie dzieje się na waszych tyłach. Okazało się że Australijczycy odparli Niemców. Zresztą z relacji australijskiego sierżanta wynikało, że nie mieli dużej ochoty na walkę. Trudno im się dziwić zważywszy, że podpalili magazyn i hangar. Pożar nie był jeszcze za duży, ale tam była benzyna, pojazdy, niebezpiecznie jest nawet podejść .Niestety obsada wież i większość Nowozelandczyków poległa…

-Po pierwsze musimy zachować czujność, nie wiadomo co nas jeszcze czeka do rana. Po drugie potrzebuje ochotników do gaszenia budynków. Sierżancie Mac Tavish wy się tym zajmiecie. Po trzecie potrzebny jest transport, musimy zawiadomić dowództwo o tym co się stało. Sierżancie Payne, weź ludzi do pomocy i poszukajcie rannych ,potem przeniesiecie ich do namiotu szpitalnego-powiedział porucznik.

Sierżant Payne szybko uwinął się ze swoim zadaniem. Został jednak zatrzymany w namiocie szpitalnym. Okazało się że kula nadal tkwi w ramieniu. Potrzebny był zabieg. Całe szczęście wasz punkt szpitalny był całkiem nieźle wyposażony. Dostałeś morfinę a w czasie zabiegu mieli cię jeszcze czymś znieczulić. Sierżanta Mac Tavisha czekało dużo trudniejsze zadanie…

El Haffa ,30 września ,godzina 6.30

Do zawiadomienia swoich o tym co się stało, użyliście motocykla należącego uprzednio do doktora. O tym nie wiedział jeszcze sierżant Payne, który właśnie się obudził. Jakby przez mgłę zobaczył jakąś postać wchodzą do namiotu. Postać miała na sobie czarny beret pancerniaków i bladoróżowy sweter. Nie widać było odznak stopnia.

Lepiej mógł ujrzeć tą osobę sierżant Mac Tavish, lecz było zbytnio zajęty rozmową z atrakcyjną pielęgniarką, która opatrywała mu poparzoną dłoń.

-Jak tam sierżancie?- odezwała się do Payne-a nieznajoma postać.
 

Ostatnio edytowane przez Piter1939 : 16-09-2011 o 09:52.
Piter1939 jest offline  
Stary 12-09-2011, 12:47   #24
 
Lukas van Will's Avatar
 
Reputacja: 1 Lukas van Will nie jest za bardzo znany
Pożar powinien przeszkodzić trochę angolom pewnie trzęsą portkami ....
Po chwili nieprzytomnego śmiechu pojawił się Fryderyk z meldunkiem od porucznika..
- Porucznik rozkazał odwrót
- Jak to ?! Teraz po tym wszystkim.. Za duzo się wydarzyło... Stary nie żyje dużo wspaniałych żołnierzy poległo jeśli chodzi o mnie nie wycofam się! Jesteście nadal ze mną?? za Starego..??!!!
- TAK JEST!!
Wykrzyczały gardła zgromadzonych.
Mamy mały pożar anglicy myślą pewnie że się wycofujemy a my skorzystamy z tego ukryjemy dupy i poczekamy na ochłonięcie sytuacji potem zrobimy małą dywersje .... Do roboty jazda ruchy!
Po tych słowach nad głowa Lukasa swistneła seria z karabinu. Nieoczekiwanie z południa nadbiegała grupa wrogów.
- Kryć się!!! I ognia!!!
Rozpętało sie piekło kule miotały się w powietrzu tańczyły śmiertelny balet. Mały przycelował i ścioł jednego z przeciwników celnym strzałem. Lukas nie był gorszy przeładował i trafił anglika chcącego zucić granat prosto w pierś. To była trzecia ofiara zastrzelona przez Lukasa . ....
 
Lukas van Will jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:38.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172