lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Inne (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-inne/)
-   -   [płaszcz i szpada] Terra Nova Incognita (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-inne/10959-plaszcz-i-szpada-terra-nova-incognita.html)

abishai 30-03-2012 19:17

Robert co prawda planował bezpośredni kontakt i wzięcie panów na muszki. I dopiero potem wzięcie ich na spytki korzystając z pozycji siły jaką by zdobyli w ten sposób.
Ostatecznie jednak nie zaproponował nic. Bowiem jego pomysł, miał jedną zasadniczą wadę. "Piratów" mogło tu być więcej. Mogli być w chatach zajęci plądrowaniem, lub inną działalnością.
Dlatego też szlachcic nic się nie odezwał, wybierając pozycję pomiędzy muszkietem Banxa, a piratami.
Tak by w razie czego powstrzymać atakujących na Banxa piratów. I uczynić muszkiet użytecznym przez więcej niż jedną rundę walki, poprzez danie czasu Banxowi na jego przeładowanie.

Vantro 30-03-2012 21:48

Robin zaczęła odkładać łuk i wszystko co mogło jej przeszkadzać w skradaniu się. Odwróciła się w stronę Anthonego. Już miała potwierdzić, że da radę się podkraść i podsłuchać, o czym tak debatują trzej mężczyźni, kiedy odezwał się do niej Ryan ze swoją propozycją.

- Ruszaj więc, jeden nieostrożny gest z ich strony, a moja strzała sprawi, że będzie to zarazem ostatni. - rzekła ponownie ujmując łuk w dłonie i napinając cięciwę. Przygryzła przy tym, wargę starając się ogarnąć spojrzeniem stojących na placu "piratów".

JanPolak 30-03-2012 22:05

Grupa na wyspie

Wybrali cele, a tymczasem Ryan podkradł się w pobliże trójki rozmówców. Przez szum fal wyławiał słowa:
- ...cycki jak kule armatnie! - pasjonował się jednooki - Majtały jej się, jak tam właziła, mówię wam, na lewo i prawo. Omal oka nie zwichnąłem.
- A po kiego tam właziła? - spytał właściciel papugi
- Bo głupia jest. Jak to baba. I pazerna. Myśli, że wypatrzy... - odgłosy morza wezbrały na sile, zagłuszając słowa - ... sama nie wie, co się stało.
- To złe miejsce - wtrącił się kuternoga - Martwe. Straszno jakoś.
Jednooki na to przewrócił swym jedynym okiem:
- "Czarne Żmije niczego się nie boją" - ona tak ci powie.
Wszyscy trzej zamilkli na chwilę i z niezbyt tęgimi minami oglądali czubki własnych butów.

kanna 30-03-2012 23:00

Rosalinda – zadowolona z rozwiązania sprawy służby – niespiesznym krokiem udała się w głąb portu. Oglądała towary na straganach, pozwalając przekupkom na długie ich zachwalanie, uśmiechała się miło, kupiła – słono przepłacając, o czym doskonale wiedziała – kilka uroczych, do niczego niepotrzebnych, drobiazgów. Słuchała miejscowych plotek (a była doskonała słuchaczką), kilkoma prostymi sztuczkami, takimi jak niedowierzanie wymalowane na twarzy i zadziwiony uśmiech skłaniając rozmówców do większej wylewności. Koło południa miała już pełen obraz wczorajszego wieczoru. Wzdychając w duchu nad niewdzięczną rolą Roberta zatrzymała się w jednej z gospód.

Zajęła centralnie położony stolik i kazała sobie podać napój, który piła uprzedniego wieczora u de Gotta. Ostentacyjnie wylała dwie kolejno doniesione filiżanki, naubliżawszy karczmarzowi od leni i oszustów. Dopiero trzeci kubek zaspokoił jej gusta.

Była pewna, że wieść o jej przybyciu dociera do najdalszych końców osady. też do prochowni, którą zamierzała dowiedziac po poludniu. Piła spokojnie swój napój, czekając na dalszy rozwój wydarzeń.

Sirion 30-03-2012 23:11

Ryan zastygł w bezruchu sparaliżowany. Czy przeszłość nigdy nie zostawi go w spokoju? Jednak doskonale wiedział, że podjęte decyzję zawsze ciągną za sobą pewne konsekwencje. A za swój wybór zapłaci. Prędzej czy później.

Nie zamierzał jednak czekać bezczynnie. Musiał dowiedzieć się kim jest tajemnicza kobieta. I czego tutaj szukają.

Dał reszcie ręką znak, aby pozostali w gotowości i wyszedł powoli z ukrycia.

- Spokojnie panowie - Rzekł głośno, zanim tamci zdążyli go dostrzec - Jeśli chcecie pozostać przy życiu nie wykonujcie żadnych gwałtownych ruchów. Moi przyjaciele tylko na to czekają. Mamy do was kilka pytań... Kto was najął i czego tutaj szukacie? - Shatterland uśmiechnął się - Liczę na szybką i konkretną odpowiedź.

Wnerwik 31-03-2012 10:46

Anthony zaklął w myślach. Chciał by wysłany "zwiadowca" podsłuchał co domniemani piraci mówią, a potem wrócił i zdał z tego raport, ale zamiast tego Ryan postanowił z nimi porozmawiać. Były oficer miał sobie za złe, że nie przewidział takiego zachowania. Był wszak przyzwyczajony do tego, że jego "podwładni" nie wykazywali własnej inwencji i słuchali rozkazów przełożonego. Niestety, tutaj już nie był szefem i nie mógł towarzyszom czegoś zabronić.
Teoretycznie Shatterland zrobił dobrze, w końcu mieli wszystkich "piratów" na celowniku, ale przecież mogli mieć jakiś kompanów lub coś w tym stylu. Poza tym mogli zacząć uciekać. Gdyby Robinson wiedział jak postąpi jego kompan to już wcześniej odciął by im drogę ucieczki... Na szczęście nie było na to za późno.

Anthony uznał, że nie ma sensu siedzieć w miejscu i obserwować, skoro nie posiada żadnej broni zasięgowej. Miast tego zaczął się przekradać za zniszczonymi chałupami okalającymi placyk. Zamierzał zajść podejrzanych osobników od tyłu, na wypadek gdyby chcieli uciec lub zaatakować "mediatora".
Nie był mistrzem w skradaniu się, ale liczył na to, że mężczyźni zajęci będą konwersacją z Ryanem. Nawet jeśli coś usłyszą, to nie powinni zwrócić na to uwagi.

JanPolak 01-04-2012 01:50

Rosalinda de Vion

Raz jeszcze przyszło się zdziwić skromności atrakcji w Port Hope. Była tu tylko jedna tawerna - Nowy Brzeg, w którym toczyły się wczorajsze przygody towarzyszy Rosalindy. Gospoda była o tak wczesnej porze prawie pusta, gdyż przyzwoici mieszkańcy zajmowali się pracą. Może przez wzgląd na te pustki gospodarz, Rutger Rott, barczysty blondyn o ciele pokrytym starymi tatuażami, spróbował spełnić osobliwą zachciankę klientki. Osobliwą, gdyż Nowy Brzeg był w zasadzie pijalnią piwa, a jego właściciel piwowarem i czekolady na co dzień tu nie widywano. Po długim czasie, dryblas przyniósł wreszcie pierwszą filiżankę napoju. A na jej wylanie zareagował czerwoną twarzą, na której rytmicznie pulsowała żyłka. Nic jednak nie powiedział. Przyniósł kolejną. Gdy i ta wylądowała na podłodze, wyszedł na zaplecze, gdzie donośnie i nie przebierając w słowach żalił się komuś na maniery „księżniczki z Dominium” i stwierdzał, że „Trzeba dać napis, żeby wpuszczać tylko z czerwonymi nosami. Klient z czerwonym nosem jest mniej naprzykrzający się”. Gdy jednak dowiedział się od Rosalindy, że jest leniem i oszustem, nie wytrzymał. W niezwykle barwnych epitetach i kwiecistych porównaniach (świadczących niechybnie o karierze marynarskiej) zakwestionował prowadzenie się de Vion, spekulował o wykonywanym przez nią zawodzie, wyliczył jej prawdopodobnych kochanków (w których poczet zaliczył osoby o wątpliwej proweniencji oraz kilku przedstawicieli fauny gospodarczej), a także licznych chorobach (głownie wenerycznych, ale też psychicznych), na które Rosalinda jego zdaniem cierpi. Na koniec w bardzo niewybrednych słowach, zachęcił szlachciankę do opuszczenia jego lokalu, dodając na koniec kilka obrazowych gróźb, gdyby chciała powrócić. Trzeciej filiżanki czekolady Rosalinda nie spróbowała. Lecz z pewnością skupiła na sobie uwagę.

Grupa na wyspie

Na słowa „Spokojnie panowie” dłonie trójki powędrowały do rękojeści szabel. Na wiadomość, że są na muszkach strzelców, zatrzymały się. Zaskoczeni rozglądali się po okolicy - poza Ryanem zauważyli do tylko nieudolnie skradającego się Anthonego.

- Ależ jesteśmy spokojni. Spokojnie, chłopcy - odezwał się jednooki - Posłuchaj, człowieku: nikt nas nie wynajął i niczego nie szukamy. A to dlatego, że nic tu nie ma! Jeśli ty i twoi… przyjaciele przypłynęliście tu rabować, to wybraliście złe miejsce.

Najwidoczniej widząc ubrania Ryana i Anthonego - wziął ich za piratów!

- Taa… a zanim rozstrzelacie nas z zimną krwią, zaapeluję do twego rozumu. Jeden wystrzał i zjawią się tu… moi przyjaciele. I rozniosą cię na szablach. Dla mnie będzie to pewne pocieszenie, patrzeć z nieba, jak mszczą moją śmierć… Niemniej jednak w planach na dzisiejszy wieczór nie miałem bycia zamordowanym na środku kupy niczego. Więc może jednak opuścicie broń i nie będziemy sobie robić… problemów. To nie jest duża wyspa… ale jest tu wystarczająco dużo niczego dla nas wszystkich.

Bohaterowie nie przewidzieli, że w trakcie przemowy trzej dżentelmeni zaczną się poruszać. Spokojnie, nie nerwowo. Na przykład jednooki mówiąc, z otwartymi i widocznymi cały czas dłońmi zbliżył się nieco do Shatterlanda. Kuternoga odsunął się trochę w tył, w stronę drzew. Właściciel papugi drobnymi kroczkami okrążał całą grupę, cały czas trzymając ręce na widoku. W efekcie tego miszmaszu strzelcy nie mieli już czystego strzału - mogli trafić Ryana, albo kule mogły zabłąkać się wśród palmowych liści.

- Bwah! Burza na horyzoncie! - podsumowała sytuację papuga.

Vantro 03-04-2012 21:16

Robin nerwowo przygryzała wargę zębami. Nie podobało jej się, że ich "szpieg" wylazł sobie na pogawędkę z "piratami". Jeszcze bardziej nie podobało jej się, że nie słyszy o czym rozmawiają. Jednak kiedy tamci zrobili ruch jakby zamierzali chwycić swoją broń, a potem zaczęli się ruszać jak baletnice na scenie, to przeważyło szalę.
Przymrużyła oczy i wypuściła ostrzegawczą strzałę z łuku celując uważnie w drewniana nogę "pirata kuternogi".
I natychmiast chwyciła kolejną zakładając ja na cięciwę i celując ponownie w stronę obcych.

Piter1939 04-04-2012 09:36

Piotr widząc, że piraci zaczynają kombinować, starał się zmienić pozycje na bardziej dogodną. Ten z opaską odpadał jako cel, za blisko jego towarzysza. Piotr stwierdził, iż największym zagrożeniem jest ten, który próbuje ich okrążyć. Gdy tylko odpowiednio się przemieścił, dokładnie wycelował i bez wahania nacisnął spust. W razie pudła zamierzał wyciągnąć pistolet i wtedy po raz kolejny oddać strzał.

abishai 04-04-2012 22:24

Huknęła broń palna, a Robin posłała strzałę. Z misji zwiadowczo-wywiadowczej zrobiła się chaotyczna strzelanina.
Kto, gdzie, po co?
Nie miało to znaczenia. Wszelkie negocjacje utonęły w huku wystrzałów.
Cóż więc miał robić Robert, wycelował jeden z pistoletów dubeltowych w najbliższego pirata i strzelił mając nadzieję, że kulka w udzie zmniejszy jego ochotę do walki.
Dalszych kul nie posyłał, bo i szkoda by było wyprztykać się z amunicji, już na samym początku walki.
No i kto wie, ilu jeszcze piratów kryło się po chaszczach.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:43.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172