lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Inne (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-inne/)
-   -   [płaszcz i szpada] Terra Nova Incognita (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-inne/10959-plaszcz-i-szpada-terra-nova-incognita.html)

Vantro 14-05-2012 19:28

Z przeprosinami za spóźnienie :)
 
- Auć...auć...auć... - tylko tyle udało się powtarzać turlającej się w dół Robin. Kiedy pacnęła na samo dno małego żlebu z jej ust wydostał się długi żałosny jęk: - aaaaaaaauuuuuuuuuuuuuuuć.
Jeszcze chwilę leżała bez ruchu zastanawiając się czy coś sobie złamała. Poobijane ciało bolało, ale nie tak bardzo by sugerować iż coś sobie zrobiła oprócz ponabijania kilku guzów i siniaków. Uświadomiła sobie, ze leży na jakimś ciele, zaczęła się z niego gramolić mówiąc: - Przepra... - jednak widok tkwiących w nim strzał, jak również zapach sugerujący, że to trup, sprawił że nie dokończyła tego co zaczęła ale w zamian za to wrzasnęła na całe gardło:
-AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!

Robin zerwała się na równe nogi i z wrzaskiem starała się wdrapać spowrotem tam skąd przed chwila spadła. Myśl, że to pewnie Indianie, o których też czytała w domu , tak samo jak o piratach, sprawiła że wrzaski po chwili ucichły. Ona sama zaś rozejrzała się z uwagą czy gdzieś tu nie czeka jakiś dzikus z napiętym łukiem by i ją nafaszerować strzałami. Równocześnie chwytała się roślinności jaka porastała drogę, która tu przybyła, próbując się wdrapać do góry.

abishai 14-05-2012 19:41

Walka się zakończyła i należało przeszukać trupy. To jednak mogło chwilę poczekać. Najpierw Robert zaczął nabijać kolejne pistolety.
Bowiem okazja do ich użycia mogła się pojawić dość szybko.
Znikł Ryan... i to był problem.
Znikła Robin i to była tragedia. Miał wszak jej pilnować i ochraniać.
Z jednym załadowanym pistoletem zamierzał już wyruszyć na jej poszukiwanie, gdy głośny wrzask jej gardziołka ściągnął jego uwagę. Ostrożnie i z pistoletem dubeltowym w lewej dłoni ruszył w jej kierunku.

Sirion 14-05-2012 20:40

- Najpierw latające małpy, potem piraci a teraz jakieś raptory... - Westchnął cicho Ryan.

- No dobrze... Liczę, że zdajesz sobie sprawę z faktu, iż we dwójkę nasze szansę na przetrwanie znacznie rosną... - Powiedział uśmiechając się i opuszczając broń - A teraz mogłabyś mi zdradzić czym dokładnie są te 'raptory'? Czy jak je tam nazwałaś...

JanPolak 14-05-2012 23:42

Robert Arthur de Marsac, Robin de Briosse, Anthony Robinson, Piter de Banx

Oto wieczorna scena na nie-tak-sielskiej wyspie. Panna de Briosse gramoli się w górę żlebu, towarzysze jej w tym pomagają, trup na dnie mierzy w niebo sterczącymi z tułowia strzałami, piraci zaś w dalszym ciągu nie żyją, a domniemani indiańscy łucznicy nie pojawiają się jednak na scenie.

Niebezpieczeństwa zostały zażegnane i (pomijając niedogodności jak świeże rany i zapadająca noc) bohaterowie mieli wolność działania. Cóż więc poczęli?

Jeśli zechcieli przeszukać pokonanych rozbójników, znaleźli przy nich broń, drobiazgi osobiste i trochę niebyty wartościowych przedmiotów, prawdopodobnie zagarniętych wcześniej z kolonii.

Ryan Shatterland

- Jeszcze raz postaw bratów-kamratów w jednym szeregu ze zwierzętami, a tak kopnę cię w klejnoty, że jeszcze twoje dzieci będą rodziły się obolałe! - syknęła piratka.

Po czym odstawiła sztylet od gardła zawadiaki i kontynuowała:

- Raptory? Ty mnie pytasz, co to są raptory? Jesteś na Ultimie od tygodnia, czy co? Ech, więc słuchaj. Raptory (zwane też raptusami) to dwunożne, mięsożerne jaszczury. Sięgają nie wyżej niż do piersi dorosłego mężczyzny, ale są szybkie jak błyskawica. Mają szczęki zębate jak brzeszczot piły i pazury ostre jak sztylety. I są sprytne! Gdy cię wyczują, czają się, zachodzą z boków, czyhają na twój błąd… A gdy są pewne sytuacji atakują: rach-ciach! Nie rozszarpują gardła, jak zwykłe drapieżniki. Ostrymi pazurami, rozrywają ci brzuch, wypruwając wnętrzności. A gdy zaplątany we własne jelita nie możesz się bronić, zaczynają ucztować. Najgorsze jest to, że żyjesz, gdy cię zjadają. Hehehehehe!

Skończyła się śmiać i taksowała Ryana wzrokiem.

- Jesteś ranny. To świetnie! Jeśli wyniuchają twoją krew, rzucą się wpierw na ciebie i nie zwrócą na mnie uwagi - Rosa uśmiechnęła się wręcz uroczo. - No, a skoro już wpadło do twego pustego łba, że razem mamy większe szanse przetrwania, to plan jest taki: nie dajemy się zjeść i idziemy do mojego statku… Tylko, gdzie on, do stu beczek gówna, jest?

Vantro 15-05-2012 20:29

Robin wdrapawszy się na górę, skąd wcześniej spadła, dysząc po tej wędrówce, ni to wykrzyczała ni wyjęczała:

- Tam na dole jest truuuuup! - nabrała powietrza i kontynuowała dalej - Cały nafaszerowany strzałami. Nie moimi strzałami, tylko takimi strzałami z czerwonymi lotkami. Śmierdzi jak... jak... jak... no śmierdzi. To żaden z tych piratów, wygląda inaczej, to znaczy, jest ubrany inaczej. To pewnie jeden z tych zaginionych kolonistów. To pewnie Indianie go zastrzelili, wszystkich ich zastrzelili, dlatego ich tu nie ma!. Nas też tak powystrzelają! - zakończyła ponownie się rozglądając i znów chowając się w krzaki tym razem jednak ostrożniej by ponownie nie zlecieć na dół. Nie uśmiechała jej się powtórna wspinaczka pod górę, a tym bardziej lot w dół.

- Nie sterczcie tak na widoku! Schowajcie się zanim was naszpikują strzałami! - wydarła się do sterczących na widoku towarzyszy.
- Musimy się schować. Znaleźć jakieś schronienie na noc, a potem stąd wiać!
Nie bardzo jej się podobała perspektywa spędzenia nocy na tej wyspie, ale jeszcze mniejszą chęć miała na przedzieranie się po ciemku tam gdzie zostawili łódź na której tu przypłynęli.

Piter1939 16-05-2012 10:02

Piotr dochodził do siebie po walce. Był ranny, dodatkowo jakiś drewniany fragment uderzył go w głowę. Po tym jak w miarę doprowadził się do porządku rzekł:

-Panienka się nie boi, gdyby ci dzicy chcieli nas nafaszerować strzałami już by to zrobili. Trzeba wziąć jedną strzałę z trupa na dowód, że sprawcą masakry kolonistów są dzicy. Roztropnie było by założyć obozowisko gdzieś niedaleko, by nasz zaginiony towarzysz mógł nas łatwo odnaleźć. Trzeba też zachować szczególną ostrożność. Na wyspie byli lub są dzicy, piraci a być może te wielkie jaszczurki o których opowiadano nam w karczmie.

Sirion 16-05-2012 20:32

- To coś jak wasi poborcy podatków, hmmm? - Odparł - Przychodzą do was, wgryzają się coraz głębiej i głębiej, patrząc jak powoli tracisz siły i środki do życia, a gdy skończą porzucają cię i szukają następnej ofiary... - Zamyślił się i spojrzał na kapitankę. - Nieważne, zapomnij, że coś mówiłem - Podrapał się z roztargnieniem w głowę.

Przeanalizował szybko swoją sytuację. Został odcięty od towarzyszy i przymusowo związany z wrogą kobietą o dość paskudnym charakterze. W sumie podsunęła mu ciekawy pomysł z tym rzuceniem kogoś raptorom w krytycznym momencie... Ale uznał, że to jest zły pomysł. Jeśli chciał przeżyć była mu potrzebna. Przynajmniej na razie.

Zmierzył wzrokiem towarzyszkę.
- Poza tym jaki raptor chciałby pożreć kogoś takiego... - Rzucił cicho do siebie.

Miał do wyboru podążenie za nią na jej statek - przy czym najpewniej, gdy tam dotrą Rosa zerwie pakt i znowu go zaatakuje, albo podążyć samemu w głąb nieznanej wyspy w poszukiwaniu swoich towarzyszy - ale też nie miał pewności czy nie spisali go na starty i nie porzucili w tym miejscu.

- No dobrze - Powiedział do towarzyszki - Odprowadzę cię na ten twój statek, ale najpierw masz mi powiedzieć na pytanie, które postawiłem ci wcześniej. Czego szukacie na tych wodach? I czekaj czekaj... Chcesz mi powiedzieć, że nie masz pojęcia, gdzie jest twój statek? - Roześmiał się w głos. - Jesteś najbardziej nieporadnym kapitanem jakiego spotkałem... - Uskoczył do tyłu spodziewając się kolejnej zaczepki ze strony kobiety.

JanPolak 16-05-2012 23:37

Ryan Shatterland

Cios jednak nie spadł.

- Udław się! Wiem, gdzie jest mój statek! Zacumowany na północy wyspy. Tylko nie wiem, gdzie my jesteśmy. Jestem piratką, królową siedmiu mórz, a nie cholerną leśniczyną z cholernego lasu... Jak ja do cholery mam się orientować w nocy w... cholernym lesie?!

Kapitanka najwyraźniej robiła się nieco histeryczna. Mówiła szybciej, jej oczy stawały się rozbiegane, a bujne piersi falowały z przyspieszonym oddechem. Chyba nie czuła się pewnie w dżungli.

- Niby co tu robimy? Noż, cholera - piratujemy! Mówiłam Cieniowi - jest kolonia, jest słabo broniona, wpływam, rabuję, umykam - czysty zysk. On coś tam po swojemu kręcił nosem, ale przystał i... I mam, durna baba! Nie dość, że gówno znalazłam, to jeszcze napatoczyła się wasza banda i musiała nas zaatakować.

Spojrzała Ryanowi w oczy:

- A skoro ja odpowiedziałam, to teraz ty odpowiadaj: kim do stu spitych smołą diabłów jesteście? Bo, że to o skarbie, co oficerek mówił, to się już domyśliłam, że łgarstwo.

Sirion 17-05-2012 15:51

- Masz rację, na skarb raczej nie masz co liczyć... No przynajmniej z tego co mi wiadomo. Zawsze możesz zebrać swoich ludzi, wyposażyć ich w łopaty i ruszyć wgłąb wyspy w poszukiwaniu czegoś. Sądzę, że tutejsze 'jaszczurki' bardzo by się ucieszyły, a mi i moim towarzyszom oszczędziło by to sporo kłopotów na przyszłość - Po raz kolejny uśmiechnął się. - A kim jesteśmy... No cóż, powiedzmy, że te słabo bronione kolonie mają coś w rodzaju oddziału do zadań specjalnych i wygląda na to, że miałaś okazję natrafić się na niego dzisiaj - Ukłonił się teatralnie.

- I sądzę, że powinnaś poszukać nowego pracodawcy... Czarne Żmije już praktycznie nie istnieją... Ktoś... Zdradził - Zamyślił się przez chwilę i dodał - Radziłbym ci znaleźć sobie ładną chatkę, założyć rodzinę i nie wychylać się zbytnio... To dla nas dość zły czas.

Po chwili otrząsnął się.
- Ale zbierajmy się. Nie zamierzam być głównym daniem dzisiejszego wieczoru... Mówisz, że statek znajduje się w północnej części wyspy... Hmm... Z tego co pamiętam pewien podróżny opowiadał mi w karczmie o tym, że mech porasta tylko północną część kamienia i drzew, a w lasach północne zbocza pagórków i wydm są obficiej porośnięte. Nie wiem na ile to jest prawdą... No i trzema dodać, że byłem mocno podpity, kiedy mi to mówił... Ale chyba nie mamy wyboru i musimy spróbować.

Gdy spojrzał na towarzyszkę, w końcu dostrzegł jak bardzo jest roztrzęsiona.
- Uspokój się Rosa, będzie dobrze - Podszedł bliżej - Musisz się opanować, przed nami długa podróż, ale niedługo dołączysz do swojej załogi. A potem będziesz mnie mogła rzucić raptorom czy innym skrzydlatym małpom na pożarcie - Uśmiechnął się. - Ruszamy.

abishai 17-05-2012 21:14

Sytuacja była... kiepska.
Utknęli w nocy w lesie, gdzie zagrożeń było jak pcheł na psie. Gdyby nie brak Rayna, Robert postulowałby ruszenie w drogę powrotną. Co z tego, że zapadała już noc.
Przemieszczając się, byli bezpieczniejsi.
Niemniej, szlachcic zadecydował.- Czekamy tutaj do rana, bez rozpalania ognia. Za dużo niebezpieczeństw mógłby ogień zwabić. Czekamy na Ryana do rana, a potem... chyba będziemy musieli wracać bez niego.
Wskazał na domostwo z którego pirat ciskał w awanturników granatami i rzekł charczącym głosem.-Zabarykadujemy się tam i przeczekamy do rana.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:45.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172