lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Inne (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-inne/)
-   -   [płaszcz i szpada] Terra Nova Incognita (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-inne/10959-plaszcz-i-szpada-terra-nova-incognita.html)

Sirion 14-03-2012 21:31

- Auu... Są lepsi niż sądziłem - Powiedział do siebie Ryan, gdy znowu stanął na nogi - Jeszcze się spotkamy... Policzę się z wami gówniarze...

Pomimo, że nie odniósł większych uszczerbków na zdrowiu - tylko parę siniaków, nic co nie zejdzie po kilku dniach - czuł się okropnie. Nienawidził przegrywać. A już na pewno nie zamierzał nigdy ulec jakiejś bandzie żółtodziobów. Wręcz kipiał złością, kiedy wracał do domu - w takim stanie nie zamierzał pokazywać się już w karczmie.

Gdy już trochę ochłonął musiał przyznać, że tamci byli nieźli. Popełnili parę błędów, ale koniec końców wygrali... No cóż. Kiedy ich spotka da im parę rad. Oczywiście najpierw nastąpi bolesna nauczka.

Kiedy dotarł do domostwa, zeszły już z niego wszystkie negatywne emocje.

- Mam nadzieję, że wasz wieczór minął lepiej niż mój... - Powiedział do swoich towarzyszy - Nie, nie pytajcie lepiej - Szybko podniósł rękę.

Dla niego dzień się już skończył. Jutro mieli wyruszyć, więc chciał być chociaż tym razem wypoczęty. Zanim zasnął obiecał sobie jeszcze, że gdy tylko wrócą odnajdzie tę bandę łapserdaków...

Vantro 14-03-2012 23:18

Noc minęła jak mgnienie oka. Robin zerwała się z łóżka skoro świt. Nie tracąc czasu na wylegiwaniu się w wygodnym łóżku, które się nie kołysało, tak jak te w którym ostatnio spędzała noce, dziewczyna wyskoczyła z pieleszy. Podniosła delikatnie koszyk, w którym trzymała znalezione wieczorem zwierzątko i zaczęła się zastanawiać gdzie go umieścić by nic mu się nie stało. Po chwili namysłu podreptała na bosaka do składziku i tam postawiła koszyk w kącie.
- Tu będziesz bezpieczny, a jak zgłodniejesz to znajdziesz coś do jedzenia. Mam parę spraw do załatwienia, jak załatwię to po ciebie wrócę. - zapewniła śpiącego "koteczka" i po cichu wycofała się z pomieszczenia zamykając za sobą drzwi.

Po porannej toalecie, ubrała się, spakowała swoje rzeczy, chwyciła pajdę chleba i wbijając w nią zęby wyszła z domu kierując się w stronę kutra, którym mieli odpłynąć na Wyspę Jaszczurek.
Idąc pomiędzy domami rozglądała się przy tym z uwagą, czy gdzieś za jakimś rogiem nie zobaczy twarzy, któregoś z chłopców, których wczoraj udało jej się poznać. Była bardzo ciekawa co chcieli jej pokazać, zanim się zaczęła ucieczka przed żandarmem.

Dotarła do kutra, przywitała się z brodatym mężczyzną stojącym na pokładzie. Upewniła się, że to tym kutrem będą podróżować do celu swojej misji. Dopytała się kiedy odpływają, upewniła się, że jej współtowarzysze jeszcze tu nie dotarli, zostawiła na nim bagaż tłumacząc, iż ma coś jeszcze do załatwienia i pospiesznie zeszła na ląd. Poprawiła przypasaną do boku szable i ruszyła na poszukiwania wyrostków.

abishai 15-03-2012 13:57

- Echhhh...- smętne westchnięcie Roberta było odpowiedzią na wypowiedź Ryana. Bo czyż ganianie za niepoprawną młódką i zatarg z miejscowymi stróżami prawa można nazwać udanym wieczorem?
Nie tylko Ryan miał ciężki dzień.
Szlachcic nie zamierzał pytać, bo i nie był ciekaw. Zresztą sam o swych perypetiach wolał nie opowiadać.

***

Ranek przyniósł śniadanie, po którym to Robert udał do chatki kobiecej. Zamierzał dopilnować by młoda dama zjadła śniadanie i przede wszystkim nie zrobiła czegoś głupiego...
Spóźnił się. Gdy dziewczyna nie odpowiadała na pukanie, włamał się ordynarnie do jej pokoju. Na szczęście solidne zamki były drogim luksusem, niedostępnym w ich chatynkach.
Pokój okazał się pusty.
Uciekła! Znowu!
Dłonie szlachcica zacisnęły się w pięści. Ta młoda panienka zaczynała powoli grać mu na nerwach.
Pozostało mu jedno...
Zapukał do drzwi pokoju Rosalindy licząc, sam nie wiedział na co. Ale być może wiedziała coś? Tonący wszak igły się chwyta.
Spytał więc pukając.-Madame de Vion, mogę na moment przeszkodzić? Słyszała może madame podejrzane odgłosy z pokoju obok. Albo... wie może madame, gdzie Robin de Briosse się ulotniła?

kanna 15-03-2012 14:09

Drzwi otworzyły się, a w półmroku pomieszczenia Robert ujrzała kobietę w odsłaniającej ramiona i dekolt bieliźnie nocnej. Rozpuszczone włosy spływały jej na ramiona.

- Rosalinda – powiedziała – Nie mówcie do mnie Madame, panie de Marsac, bo się czuję, jakbyście tu na lekcję jakiegoś języka obcego przyszli... a ja waszą nauczycielką być nie zamierzam - przejechała spojrzeniem po jego sylwetce i uśmiechneła się - A poza tym - niezaleznie od tego, co przyszłość przyniesie - zawsze to poręcznej imion uzywać. Wszak tego samego stanu jesteśmy.


- Mała narobiła rabanu i wyleciała gdzieś rano. W składziku sprawdźcie, może tam jakieś wskazówki znajdziecie, rozbijała się jak pijany zając.. Oj, niewdzięczne zajęcia macie, bardzo wam współczuje.

Piter1939 15-03-2012 14:24

Piotr obudził się wczesnym rankiem.Gdy się ubrał, chciał wezwać służbę ale w ostaniej chwili przypomniał sobie gdzie się aktualnie znajduje. Brak słuzby wydał mu się irytujący
.
Gorzej jak na wojnie-pomyślał Piotr-tam przynajmniej miałem adiutanta.

Po zjedzeniu śniadania, zajął się przeglądem swoich rzeczy. Miał ich stosunkowo niewiele. Przede wszystkim przeczyścił wszystkie bronie palne. W akcji najgorsze jest jak broń zawiedzie, po tych wszystkich czynnościach postanowił wziąć kąpiel , w końcu przynajmniej parę dni będzie musiał się bez niej obyć. Następnie udał się do portu odnaleźć ten ich kuter. Po przywitaniu z kapitanem i załogą, znalazł sobie w miarę wygodne miejsce. Pozostało mu tylko poczekać na resztę.

abishai 15-03-2012 14:35

-Dług honorowy mad... Rosalindo, najgorszy z możliwych rodzajów długów.-odparł szlachcic, starając się nie wędrować po krągłościach szlachcianki kryjących się za delikatnym materiałem kobiecej bielizny. Cóż... starał się nie zerkać za często i zbyt śmiało.-Takie zawsze są trudne do spłacenia.
Zerknął na kosmyki włosów utulające małżowinę uszną Rosalindy mówiąc żartobliwie.-Nic nie ujdzie uwagi temu uszku, co?
Po czym dodał.- Cóż... Nie sądzę, by zostawiła mi jakieś wskazówki. Pewnikiem zabrała co miała zabrać i już jej nie ma. Nie wiem co było w waszym składziku, więc nie będę wiedział co z niego zabrała.

kanna 15-03-2012 18:40

- To prawda, dla honoru to wielka ujma takiego długu nie dotrzymać... Ale może więc - oczy się jej zaświeciły - złozycie "opiekę" nad panienką w moje rece? Zapewniam cię, Robercie, że jestem w stanie wyuczyć ją wszystkiego, czego młoda panna potrzebuje - coś mrocznego zaświeciło się w jej oczach - Znam wiele sposobów.. chodziła będzie jak rasowa klaczka w zaprzęgu.

abishai 15-03-2012 18:51

-Wątpię Rosalindo. Mej władzy nad sobą nie uznaje. I twej nie uzna.- zaśmiał się Robert i wzruszył ramionami.- I krewka z niej dziewka. Choć to akurat dobrze, bo w tej dziczy lepsza pyskata buźka niż dobre maniery.
Wzrok szlachcica mimowolnie zsunął się z twarzy kobiety, na jej szyję, by na moment skupić się na dwóch strategicznych krągłościach. Przez Robert stracił wątek mówiąc.- Poza tym... Poza tym... To znaczy, nie jest moim obowiązkiem jest ją wychowywać. Tylko dopilnować, by się w jakieś kłopoty nie wpakowała i przeżyła do czasu oswojenia się z nowym miejscem.
Uśmiechnął się i dodał szarmanckim tonem głosu.- Poza tym, okrucieństwem byłoby narażać delikatną i piękną kobietę na wybryki tak wybuchowego podlotka jakim jest Robin.

kanna 15-03-2012 19:10

Rosalinda poczekała uprzejmie, aż wzrok mężczyzny na powrót zogniskuje się na jej twarzy i również się usmiechnęła.

- Wiecie, jak komplementy prawić kobiecie, choć nawet wy, czasem, jak widze, konspekt tracicie. Cóż, skoro taka wasza wola i zobowiązanie... Współczuć wam tylko mogę, bo to niełatwe zdanie pomagać komuś, kto za punkt honoru stawia sobie tej pomocy unikać. - Popatrzyła męzczyźnie w oczy - Wielka szkoda, zaprawdę wielka, ze tej głupiej kozy pilnować musicie... ja bym waszą opieką docenić potrafiła.

- Och, taka nierozważna jestem... Mała ucieka, a wy tu czas tracicie. Nie zatrzymuje cię dłużej, obowiązki masz.

abishai 15-03-2012 19:33

-Cóż. Jej pilnuję z obowiązku. A ciebie Rosalindo, mogę popilnować z przyjemno...- rzekł w odpowiedzi szlachcic i widząc, że głupstwa plecie, przerwał. Cóż, trzeba przyznać że ta sytuacja ściągała nie tylkojego spojrzenie, ale i myśli na nie te tory co trzeba.- To jest, w razie potrzeby możesz liczyć pani na opiekę mego rapiera. I moją.
Jakkolwiek dwuznacznie to zabrzmiało, Robert wolał nie poprawiać się i ośmieszać jeszcze bardziej.
-To ja już pogonię za smarkulą. -wybąkał w końcu i skłoniwszy się kobiecie dodał. -Do następnego spotkania Rosalindo, oby w równie... interesujących okolicznościach.
Po czym ruszył w kierunku portu by złapać swoją zgubę i zataszczyć na pokład statku. I wyruszyć na tą wyspę jaszczurek czy też innych gadzin.
Oby tylko Robin była cała i zdrowa jak ją znajdzie.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:12.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172