Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 05-01-2013, 19:39   #81
 
dzemeuksis's Avatar
 
Reputacja: 1 dzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputację
Zagadnięty chyba z ulgą przyjął sytuację, że nie musi się już ukradkiem przyglądać. Wyprostował się, chrząknął i powiedział:
- Witajcie dobrzy ludzie. Ubolewam z powodu tego, co was spotkało. Tuszę, że w starciu z tymi łotrami nie ponieśliście poważniejszego uszczerbku na zdrowiu i... ekhem... - rzucił przelotne spojrzenie na Shannon - czci. Wierzę, że sprawcy poniosą zasłużoną karę: czy to z rąk boskich, czy z ludzkich.

Mężczyzna poczekał aż słowa przebrzmiały wraz z echem obijającym się po komnacie. Po czym podjął:
- Zwą mnie Puchacz. Pełnię obowiązki magistra na Uniwersytecie w Smoczym Leżu. Pod moją opieką znajduje się katedra literatury antepakcyjnej. Przybyłem tutaj zbierać materiały do dysertacji, nad którą obecnie pracuję, mianowicie badam "Wpływ idei panpoliteicznych na twórczość adhezystów w przededniu Pakcjum".

Tym razem przerwa była po to, żeby sprawdzić, czy tytuł brzmi wystarczająco dobrze. Mimowolnie rozszerzone oczy wędrowców Puchacz wziął chyba za dobrą monetę, bo wyraźnie zadowolony z wywołanego efektu podjął:
- A wy w jakim celu przybyliście do Skryptorium? Powiedziałeś, że jesteś kupcem. Czy handlujesz księgami?
 
dzemeuksis jest offline  
Stary 05-01-2013, 20:14   #82
 
Tropby's Avatar
 
Reputacja: 1 Tropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skał
- Cóż, dziękuję za słowa współczucia - odpowiedział Arivald, otrząsnąwszy się wpierw z szoku spowodowanego nawałem egzotycznych słów, które o dziwo nawet jemu nic nie mówiły. - Handluję najrozmaitszymi towarami i w rzeczy samej podróżowaliśmy do tego miejsca z nadzieją na odkupienie od klasztoru kilku tomów na które dostaliśmy zamówienie. Aczkolwiek ich tytuły niewiele nam mówiły, więc obawiam się że zdążyły mi już ulecieć z pamięci.
Tutaj medyk niemalże teatralnie dotknął palcami czoła, jakby starając się przypomnieć sobie coś niezwykle zawiłego, po czym położywszy z powrotem rękę na stole, wznowił:
- W istocie to Smocze Leże było następnym miejscem które mieliśmy zamiar zwiedzić. Widzisz, przybywamy z dość daleka i wszystko w tych stronach jest dla nas nowością, więc z miłą chęcią wysłuchalibyśmy opinii kogoś tutejszego na temat tego miejsca. Mam tu na myśli samo Smocze Leże, jak i jego najbliższe okolice. Naturalnie pod warunkiem, że nie miałbyś nic przeciwko temu. Wszak nie śmielibyśmy niepotrzebnie odrywać cię od twoich studiów nad... adhezystami.
 
Tropby jest offline  
Stary 07-01-2013, 21:44   #83
 
dzemeuksis's Avatar
 
Reputacja: 1 dzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputację
- Smocze Leże, hmmm..., to musieliście się bardzo spieszyć, skoro nie znaleźliście nawet chwili czasu, żeby zwiedzić stolicę Północnej Wyżyny, kolebkę nauki, Mater Studiorum - odrzekł Puchacz. - Ściągają do nas żacy nie tylko z Północnej Wyżyny, czy sąsiednich krain, ale nawet z najdalej na południe wysuniętych krańców Przymierza. Z pewnością powinniście zobaczyć naszą Alma Mater oraz Katedrę. Prócz tego polecam...
Puchacz urwał spoglądając w kierunku wejścia do jadalni, w którym pojawił się Zmyślny.
- Wybaczcie, że nie dotrzymuję wam towarzystwa od początku śniadania, ale musiałem czegoś dopilnować - tu gwardian zawiesił głos, jakby na coś czekał.
Jedno po drugim, z głębi sieni rozległy się trzy uderzenia, jakby ktoś coś wbijał.
- O, gotowe - uśmiechnął się tajemniczo Zmyślny. - Przyłączę się teraz, jeśli pozwolicie - gwardian zajął najbliższe wolne miejsce i sięgnął po jedzenie. - Zdaje się, że przerwałem jakąś rozmowę? - Puchacz pokręcił głową przecząco, co mnich najwyraźniej uznał za wystarczające potwierdzenie, bo pociągnął dalej. - Jak już może wiesz, Puchaczu, nasi goście w drodze tutaj zostali napadnięci przez bandytów. To bardzo zła nowina, nie można pozwolić, żeby dalej bezkarnie grasowali na trakcie wiodącym do Skryptorium. Przeto chciałem się czegoś o nich dowiedzieć. Niestety nasi mili goście - spojrzał po przybyszach skłaniając lekko głowę - niczego nie pamiętają. Jest to zapewne skutek wielkiego poruszenia ducha, które zmąciło umysł, zdolny w takiej sytuacji jedynie do martwienia się o dobytek i cześć białogłowy. Być może jednak jest sposób na odświeżenie pamięci...
Przybyszom zdało się, że w oczach Zmyślnego błysnęły chytre iskierki. Po chwili podjął.
- Brat Miniator do późna malował wczoraj na pergaminowej karcie konterfekty czterech poszukiwanych złoczyńców. Wisi tam teraz w sieni przybita do ściany. Po skończeniu śniadania poproszę was, drodzy przybysze, o przyjrzenie się tym wizerunkom. Pojedynczo, rzecz jasna. Zaczniemy od szanownego Arivalda, następny będzie czcigodny Kevin, potem dostojny Rondon a na koniec poproszę skromną Shannon. Ale to, jak mówiłem, po śniadaniu. Tymczasem powiedzcie, czy maść brata Herbariusa okazała się skuteczna i czy dobrze wam się spało w tych surowych warunkach, jakie mamy do zaoferowania naszym gościom?
 

Ostatnio edytowane przez dzemeuksis : 08-01-2013 o 15:45.
dzemeuksis jest offline  
Stary 10-01-2013, 13:43   #84
 
Tropby's Avatar
 
Reputacja: 1 Tropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skał
- Ależ z przyjemnością zrobimy wszystko co w naszej mocy by ująć zbójów, którzy przysporzyli nam tylu kłopotów - zapewnił mnicha Arivald. - Szczęściem nie odebrali nam życia, jednak proszę nas nie winić jeśli nasze oświadczenia okażą się mało pomocne. Wszak dla mojego młodszego brata i jego narzeczonej była to zapewne największa w życiu trauma jakiej doświadczyli. Za to maść od brata Herbariusa okazała się nad wyraz zbawienna w ukojeniu naszego zmęczenia długą podróżą i zapewniam że jesteśmy ze wszech miar wdzięczni za waszą gościnę.
Nadworny papla, pomyślał Kevin z przekąsem.
- Kochany braciszku - odezwał się - warto, żebyśmy wyjaśnili jedną rzecz. Traumę to ja przeżyłem, gdy wróciłem do obozu i okazało się, że podczas mojej nieobecności doszło do napadu. A tych rabusiów nie widziałem, bo ich od paru godzin już nie było.
Arivald odchrząknął, po czym wznowił, szybko jednak zmieniając temat:
- Dokładnie to miałem na myśli. A tak w ogóle to jak wam się dzisiaj spało? Widziałem że ty i Shannon nie wyglądaliście dzisiaj rano zbyt rześko. Z pewnością nie zaszkodzi wam jeszcze odrobina wypoczynku po śniadaniu. Rondon zaś nigdy nie miał zbyt dobrego wzroku, więc pozwolisz Gwardianie, że ja zajmę się identyfikacją złoczyńców?
- Hmmm..., oczywiście. Ale to kto z was w końcu miał z nimi do czynienia, bo trochę się pogubiłem? Ilu ich było? Byli jakoś charakterystycznie ubrani? Jakieś barwy, znaki, proporce?
- Szczerze mówiąc stało się to późnym wieczorem - zaczął ponownie Arivald - więc ciężko było dostrzec szczegóły, ale było ich na pewno nie mniej niż trzech i nie więcej jak ośmiu. Ja zajmowałem się przeliczaniem towarów, podczas gdy Shannon i Rondon smacznie już spali, a gdy rabusie z nienacka wyskoczyli zza drzew i rozpoczęła się szamotanina, zdaje mi się że tylko ja byłem w stanie się im bliżej przyjrzeć. Szybko musiałem wszak wyrzucić te ohydne lica z pamięci, jednak miejmy nadzieję że konterfekty brata Miniatora odświeżą mi ją na tyle, bym mógł wskazać wam owych zbójów.
- A gdzie to miało miejsce? Ile dni drogi stąd? Zakładam, że wędrowaliście od strony Smoczego Leża? - gwardian między jednym pytaniem a drugim leniwie skubał ser.
- Właściwie to Smocze Leże miało być naszym punktem docelowym, ale postanowiliśmy nadłożyć drogi, by odwiedzić także wasz przybytek. Od tamtego straszliwego wieczoru minęły nam trzy długie noce nim zdołaliśmy do was dotrzeć.
Arivald również wziął się za jedzenie, pałaszując ze smakiem jajecznicę. Zdawało się jakby kolejne kłamstwa nie miały na niego kompletnie żadnego wpływu, albo był naprawdę dobrym aktorem.
- Hmmm..., rozumiem - Zmyślny pogładził brodę w zamyśleniu.
 

Ostatnio edytowane przez Tropby : 11-01-2013 o 14:35.
Tropby jest offline  
Stary 12-01-2013, 17:35   #85
 
dzemeuksis's Avatar
 
Reputacja: 1 dzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputację
Kiedy wyglądało na to, że wszyscy się nasycili i jeśli jeszcze podjadają, to wyłącznie z łakomstwa, Zmyślny powiedział:
- Dobrze, zatem zrobimy inaczej.
Po tych słowach wstał i wyszedł z jadalni.

Wrócił po chwili niosąc duży arkusz pergaminu. Chrząknął, żeby oczy wszystkich skierowały się na niego i wówczas teatralnym gestem obrócił kartę, ukazując drugą stronę z zaskakująco realistycznie naszkicowanymi konterfektami trzech mężczyzn i kobiety. Troje z nich było przybyszom z całą pewnością nieznanych - w końcu w nowym świecie spotkali do tej pory raptem kilku tubylców i żadnej kobiety. Mimo tego tożsamość jednego z mężczyzn nie budziła żadnych wątpliwości: był nim Wilk.

Gwardian Zmyślny wyczekująco wpatrywał się w twarze przybyszów. Rondon poczuł, że się czerwieni na myśl o bladze, jaką zaraz zapewne usłyszy z ust Arivalda...
 
dzemeuksis jest offline  
Stary 12-01-2013, 17:57   #86
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Kevina akurat w najmniejszym stopniu nie interesowało, czyje to artefakty przyniesie Gwardian. W dość sprytny sposób wykręcił się od uczestnictwa w napadzie, w związku z tym dziwne by było, gdyby rozpoznał któregokolwiek z rabusiów.
I, nie da się ukryć, był bardzo, ale to bardzo zaskoczony, gdy na jednym z rysunków rozpoznał znajomą twarz.

- Nie do wiary - powiedział, biorąc po kolei każdy rysunek. - Co za talent... Wyglądają niemal jak żywi. Kiedyś próbowałem trochę rysować, ale ojciec powiedział, że to marnowanie czasu i pieniędzy, że taniej będzie wynająć malarza czy kopistę. I dziad to samo prawił.
Pokręcił głową.
- Mieli rację, teraz tym bardziej to widzę - powiedział. - Choćbym latami ćwiczył, to nie dojdę do takiego kunsztu. Co za talent... - powtórzył.
- Czy to jest rysowane z natury - spytał - czy też na podstawie relacji świadków? To oni grasują w okolicy? Aż dziw, że jeszcze nikt ich nie złapał, skoro znane są ich fizjonomie. Zechcesz, gwardianie, wyrazić moje uznanie dla talentu brata Miniatora? Jestem pełen podziwu. Pełen...
- Ale żeby niewiasta za zbójowanie się brała? - Jeszcze raz spojrzał na rysunki i ponownie pokręcił głową. - A dość dobrze jej z oczu patrzy.
- Gdy ich się spotka, to donieść komu trzeba - spytał - czy omijać z daleka?
 
Kerm jest offline  
Stary 12-01-2013, 20:33   #87
 
Tropby's Avatar
 
Reputacja: 1 Tropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skał
Arivald z kamienną twarzą przyglądał się szkicom, próbując zdecydować jaka byłaby najbardziej wiarygodna odpowiedź. Wiedzieli teraz że cała czwórka z pewnością nie mogła należeć do jednej bandy. Ponadto wizerunek Wilka podpowiadał mu iż cały test może być jedną wielką podpuchą, gdyż bez wątpienia nie mógł on być bandytą, chociażby ze względu na to że w jego kryjówce nie znaleźli nic wartościowego, co przypominałoby grabieżcze łupy.

- Wydaje mi się że rozpoznaję tego człowieka - odezwał się w końcu z udawaną niepewnością medyk, wskazując na szkic jednego z dwóch nieznanych im mężczyzn. - Choć nie mam stuprocentowej pewności, jednakże sądzę że w trakcie napaści słyszałem także kobiecy głos. Aczkolwiek mógł to być równie dobrze jakiś młody chłopak.

Arivald zakończył wykrzywiając usta by pokazać jak zniesmaczony jest taką możliwością, po czym uniósł z powrotem wzrok na Gwardiana, wyczekując dalszych pytań i odpowiedzi dla Kevina.
 
Tropby jest offline  
Stary 13-01-2013, 00:27   #88
 
Lilith's Avatar
 
Reputacja: 1 Lilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie coś
“Kłamstwo ma krótkie nóżki”, ale czasem potrafi daleko dojść. Czasem ZA daleko. W przypadku opowieści dziwnej treści Arivalda, drałowało przed siebie, jak dzikie. Shannon miała nadzieję, że nie połamie sobie tych nóżek na wybojach w postaci którejś z kolejnych pułapek zastawianych na nie przez gwardiana Zmyślnego. Imię mówiło zresztą samo za siebie. Pan przemyślny Zmyślny, by go ziemia pochłonęła. Razem z wymysłami Ariego. Po co mu było wymyślać te bzdury o napadzie i wciągać w to ich wszystkich! Głupek, głupek, głupek!
Nie... głupek to zdecydowanie za mało. Półgłówek.
Jeśli nie wpędzi to ich w kłopoty gorsze, niż dotychczasowe, to powie mu w dosadnych słowach, co o tym myśli.

Na razie jednak nie pozostawało jej nic innego, tylko robić dobrą minę do złej gry. Oby to przeżyli bez większego szwanku na zdrowiu i reputacji. W innym wypadku - biada ci Arivaldzie, oj biada! Obawiała się, że w którymś momencie gwardian złapie ich na jakiejś głupiej, niewinnej wpadce i w najlepszym wypadku wywali ich ze skryptorium na zbity pysk. O najgorszym nie chciała chwilowo nawet myśleć. Do ziemi było stąd dość daleko...
Nic dziwnego więc, że kiedy Zmyślny wspomniał o portretach domniemanych zbójów, zrobiło się jej gorąco. Nad odruchami od biedy udało jej się zapanować i zachować względny spokój, pod czaszką jednak kipiało. Jak się zachować?! Udawać wariatkę? Uderzyć w płacz? Wyjawić całą prawdę o swoim pochodzeniu, choć brzmiałaby zapewne gorzej niż wszystkie kłamstwa, jakie kiedykolwiek potrafiliby zmyślić? Czy brnąć dalej w tę farsę? Czuła się paskudnie oszukując tych ludzi. W końcu mnisi przyjęli ich życzliwie, nakarmili i odziali. Tymczasem oni kłamali im w żywe oczy. W pojęciu Shane, było to jakieś takie... niegodne?
Postanowiła, że jakoś spróbuje się zrewanżować za gościnę. Nie wiedziała jeszcze jak, ale postara się coś wymyślić. Prędzej lub później. Chociażby tylko dla spokoju sumienia. Lojalność w stosunku do towarzyszy musiała wziąć górę nad wszelkimi skrupułami.

Kiedy padre wrócił ze zwojem pergaminów i rozłożył je na stole, coś z tej wewnętrznej walki musiało się odbić na jej twarzy, bowiem Kevin nagle znalazł się u jej boku i chwycił ją za rękę.
- Coś się stało, Shane? Źle się poczułaś? - spytał.
- To te straszne wspomnienia z owej nocy, kochany - odpowiedziała głosem, którego drżenia nie musiała specjalnie udawać. Myślała co prawda o innej nocy. I o ucieczce, po której znaleźli się w tym świecie. Goli i bosi. Ale żywi... choć nie wszyscy. Na samą myśl o przyjacielu, którego musieli pochować w tej obcej ziemi łzy same zaszkliły się w jej oczach. Bezwiednie otarła je rękawem habitu.
Powstała i pochyliła się nad stołem. Przyjrzała się uważnie przyniesionym przez gwardiana portretom. Bez wątpienia jeden z nich przedstawiał oblicze Kudłaczka. Kim byli pozostali? Nie miała pojęcia, bo i skąd? Nie miała jednakże zamiaru ujawniać swojej wiedzy na temat Wilka. Nie miała też powodu, by ściągać na jego głowę bezpodstawne, jak jej się wydawało, oskarżenia o zbójowanie. Od pierwszego kontaktu nie wydawał jej się żadnym bandytą. Nawet nie próbował się bronić, kiedy wtargnęli do jego jaskini. Ktoś tutaj coś mocno kręcił. Za mało wiedziała o wzajemnych animozjach pomiędzy Wilkiem i gwardianem. Poza tym znała na razie tylko wersję wydarzeń przedstawioną przez jedną ze stron.

Lekko, zaledwie czubeczkami palców, dotknęła kobiecej podobizny.
- Przykro mi gwardianie. Nie potrafię powiedzieć czy to byli oni. Pamiętam napad, jak przez mgłę. Może dlatego, że wyrwał mnie z głębokiego już snu, a ciemności nocy ukryły ich twarze i postaci. Nie wiem nawet czy byli zamaskowani czy nie. Po prostu nie pamiętam. - W pewnym sensie to akurat było całkowicie zgodne z prawdą. Absolutnie nie potrafiła sobie przypomnieć, kto zaatakował ich w świecie, z którego przybyli.
- Wiem tylko, że uciekałam w mrok, całkiem jak ślepa, nie wiedząc dokąd biegnę. Chyba tylko woli i łasce Jedynego zawdzięczam, że nie postradałam niczego poza dobytkiem i odzieniem.
Kim są ci ludzie? - zapytała kierując wzrok na gwardiana. - Musieli wielkich zbrodni się dopuścić, skoro już tak dobrze poznano ich twarze. Tym bardziej dziwię się, że kobieta może się dopuszczać takich rzeczy. Zgroza mnie ogarnia, kiedy myślę, co mogli nam uczynić. - Przysłoniła usta dłonią w geście, mającym potwierdzić owo odczucie.
- Straszne... - wyszeptała, siadając na powrót obok Kevina. Skuliła się lekko na ławie przyciskając do piersi skrzyżowane dłonie.
 
__________________
"Niebo wisi na włosku. Kto wie czy nie na ostatnim. Kto ma oczy, niech patrzy. Kto ma uszy, niech słucha. Kto ma rozum, niech ucieka" (..?)
Lilith jest offline  
Stary 13-01-2013, 21:02   #89
 
Michaliev's Avatar
 
Reputacja: 1 Michaliev nie jest za bardzo znanyMichaliev nie jest za bardzo znanyMichaliev nie jest za bardzo znanyMichaliev nie jest za bardzo znanyMichaliev nie jest za bardzo znanyMichaliev nie jest za bardzo znany
Rondon wiedział, że cały świat składa się z kłamstw, pustych komplementów i zdrad, ale nigdy nie musiał uczestniczyć w jakimś większym 'spisku'. Nie umiał się odnaleźć w historii wykreowanej przez Arivalda, siedział więc cicho, starając się nie zepsuć poczynań kolegów. Jadł w spokoju śniadanie, słuchając Puchacza, i jakiś bzdur Arivalda, którego miał już serdecznie dość. Kłamstwo jest złe, tego nauczyła go mama, i tego się trzymał. Mówiła też, że oszustwo prędzej, czy później, zawsze wyjdzie na wierzch. Była to na pewno mądra kobieta, choć nie bardzo pamiętał, jak wygląda, ani nawet jak się nazywa. Zmyślny, jak na życzliwego i przyjemnego mnicha, jest bardzo przebiegły, gdy Rondon usłyszał o jego pomyśle ucieszył się w duchu, miał nadzieję, że w końcu nie będą musieli kłamać, i będą mogli opowiedzieć swoją historie, jednak Arivald zapędził się już na dobre w swoją historyjkę, tworząc coraz to nowsze, i głupsze fragmenty. Popatrzył na przyniesione przez Zmyślnego pergaminy, prócz jednego widział ich pierwszy raz. Reszta pewnie też kojarzyła tylko jeden rysunek- Wilka, jednak to im nie przeszkodziło by odgrywać swoje role, kochającego małżonka, który w środku nocy wybiera się na spacer, zostawiając śpiącą żonę pod nadzorem sklerotycznego i strachliwego zielarza. A Ja mam być tym ślepym. Pomyślał po czym spojrzał na małżeństwo, które właśnie odgrywało świetny kabaret, tego było dość.

- Przykro mi, Gwardianie, nie poznaję nikogo, bo i nikt na nas nie napadł. To kłamstwo, które wymyśliliśmy, by nie mówić wam prawdy, która mimo, że będzie brzmiała jak wyssana z palca, jest prawdziwa. Obudziliśmy się nadzy w obcym świecie, nie wiedzieliśmy gdzie jesteśmy, co tu robimy, i nie pamiętamy kim do końca byliśmy wcześniej. Tułaliśmy się kilka dni, chodząc po nieznanych ruinach, polując i próbując przetrwać. Aż w końcu przyszliśmy tutaj, nie wiedząc co powiedzieć, by nie wyjść na dziwaków,i móc wejść za bezpieczne i pełne wiedzy o nowym swiecie miejscu. Przepraszam za to wszystko, w imieniu wszystkich. Usiadł. Nie był dobrym mówcom, ale zawarł w swojej przemowie wszystko to, co chciał powiedzieć od początku. Wiedział też, że reszcie nie spodoba się jego zachowanie, ale nie czułby się dobrze, grając dalej w tą gierkę.
 
__________________
Jeśli jest ciężko to znaczy, że idziesz w dobrą stronę.
Michaliev jest offline  
Stary 14-01-2013, 20:25   #90
 
Tropby's Avatar
 
Reputacja: 1 Tropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skał
Arivald w pierwszym odruchu miał zamiar przerwać Rondonowi. Zakryć mu usta, nadepnąć na nogę, zwalić wszystko na jakąś nieznaną chorobę psychiczną... w jego umyśle formowała się już nawet historyjka o tym jak największym w życiu marzeniem Rona było zostanie komikiem. No bo przecież nie mogli tak po prostu powiedzieć prawdy! Każdy musi posiadać jakąś tożsamość. Nikt nie budzi się zwyczajnie w obcym świecie, będąc nikim. Bardziej nikim niż najnędzniejszy z żebraków. Czystymi kartami - tym właśnie byli. To się przecież nie zdarza! Nie ma mowy by ktokolwiek im uwierzył! A nawet jeśli im uwierzą, to jaką mają gwarancję że nie uznają ich za lunatyków i pomyleńców, albo co gorsza za czarownicę i trzech czarnoksiężników, godnych jedynie spalenia na stosie? Musieli wymyślić COŚ. Cokolwiek, byle tylko uniknąć wyznania prawdy.

Mimo to Arivald nie powstrzymał Rondona, ani też nie sprostował jego wypowiedzi. Może sam już był zmęczony swoimi kłamstwami? Poczuł nawet lekką ulgę, którą jednak szybko przykryło uczucie wstydu i strachu.

- To... to... - medyk nie mógł się zmusić by spojrzeć w twarz Gwardianowi. - To wszystko prawda. Przepraszam, że was okłamaliśmy, ale sami nie mogliśmy z początku uwierzyć w to co się nam przytrafiło. Jak mogliśmy komukolwiek wyjawić że nie pochodzimy z tego świata? Dlatego postanowiliśmy odegrać tą całą farsę...

To powiedziawszy Arivald z grobową miną i wzrokiem wciąż wbitym w posadzkę, wstał powoli od stołu i chwiejnym krokiem począł zbliżać się do wyjścia.

- Nie, to wszystko moja wina - dodał jeszcze, zatrzymując się na moment. - Nie będę się nawet usprawiedliwiał. Obiecuję że niezwłocznie opuszczę klasztor. Proszę tylko byście pozwolili zostać tu moim przyjaciołom. To ja ich w to wszystko wciągnąłem i sam chciałbym ponieść konsekwencje swoich czynów...
 

Ostatnio edytowane przez Tropby : 14-01-2013 o 21:03.
Tropby jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:19.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172