Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 14-12-2013, 21:19   #51
 
Noraku's Avatar
 
Reputacja: 1 Noraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputację
Kontynuował przemierzanie tuneli, bacznie obserwując płomienie pochodni. Możliwe że gdzieś znajdowało się więcej kominów powietrznych tworzących ciąg powietrza. Nasłuchiwał też uważnie, czy stwór nie podążał ich tropem. Innymi słowy był niezwykle skupiony i ostrożny. Podążając za dziewczynką stanęli w końcu przed ścianą. Lee poświecił sobie, żeby lepiej zobaczyć co na niej się znajdowało. Mapa go zaskoczyła. Przejechał palcem po niej śledząc swoją drogę. Wyglądało na to, że należy iść przed siebie ale znowu przeszkadzał mu lita ściana.
Wygląda, że znajdujemy się w czymś poświęconemu słońcu. To dość zastanawiające bo takie miejsca zwykle wystawia się wysoko na widoku gdzie mogą dochodzić promienie słońca a nie pod ziemią. - kombinował. - W każdym bądź razie wydaje się, że cel jest przed nami tylko jak się tam dostać?”
Poczuł lekkie szarpnięcie za szatę. Dziewczynka ruchem głowy pokazałą mu żeby szedł dalej. Wierząc w jej instynkt ruszył do ściany. Dopiero będąc kilkanaście cali od niej, zauważył że coś tutaj nie gra. Rogi korytarza nie zasklepiały się tak jak powinny. Ściana znajdująca się przed nim zostałą zrobiona na zakładkę. Szybka obserwacja wystarczyła żeby znaleźć przejście za nią i ruszyć dalej.
Znaleźli się w ogromnej komnacie. Po prawej stronie znajdował się ołtarz usiany jakimiś kształtami. Po lewej prawdopodobnie była ta sama forma, jednak zawalona gruzem ze sklepienia. Powstał tam niewielki otwór który wnosił ze sobą znikomą ilość światła. Dalej znajdował się głęboki basen. Dna nie było widać, jednak sądząc po plusku strąconych przez dziewczynkę kamieni, znajdowała się tam woda. Nad basenem przechodziły dwa kamienne mosty, których stan był wątpliwy. Po drugiej stronie słup światła ze sklepienia oświetlał wejście do jakiejś budowli. Wszystko było usiane mrokiem i ciszą. Nie wiedzieć czemu dziewczynka zachowała zimną krew.
Lee gwizdnął przeciągle, a skały rezonansowały jeszcze przez moment tym wysokim dźwiękiem. Jaskinia wyglądała rzeczywiście imponująco. Wszystko zgodnie z planem. Odrobina światła przebijająca się z zewnątrz pozwalała sprawnym oczom rozeznać się w rozmieszczeniu. Skoro było jednak światło to mogli być tez przedstawiciele miejscowej fauny. Wojownik miał nadzieje, że najgroźniejsze stworzenie tych podziemi już spotkał. Świątynia po drugiej stronie również była zachęcająca.
- Gdybym był mieczem emanującym energią gdzie bym się schował? - spytał retorycznie odwracając się do dziewczynki. Po chwili podniósł rękę w stronę budynków po drugiej stronie. - To jest nasz cel!
Najpierw jednak postanowił przyjrzeć się ołtarzowi. Jak zawsze ciekawiły go ruiny zniszczonych cywilizacji.
Na ołtarzu leżały złote i srebrne naczynia. Trochę mis, świecznik oraz odrobina monet z niejasnym nominałem. Na ołtarzu wymalowane było czarne słońce oraz postać, a raczej piktogram kobiety. Nigdzie nie było śladów rysunku miecza. Dziewczynka korzystając z przestrzeni zaczęła się rozglądać i spacerować, czasem kopiąc kamień znajdujący się przy jej nodze. Powolnym i ostrożnym krokiem badała także oba mosty, które były zawalone mniej więcej w połowie. Delikatny odgłos wody stanowił ciekawostkę. Czy miała ona ujście czy jednak to było coś innego? Skoro w całej sali nie było innych warunków niż cisza.
- Uważaj na siebie! - ostrzegł dziewcznkę, po czy wrócił do przeglądania znalezisk. Piktogram czarnego słońca tłmaczył położenie krypty. Była więc to najprawdopodobniej jakaś sekta albo coś podobnego. Wojownik zebrał monety oraz kilka z naczyń żeby zbytnio nie obciążyć kieszeni. Podszedl do dziewczynki zaglądając w przepaść. Butem strącił kamyk w przepaść licząc metry. Wyszło mu na oko 80 metrów. Głęboko i dodatkowo strumień wody.
Pewnie jakiś podziemny strumyk. Lepiej do niego nie wpadać bo nie wiadomo kiedy ani gdzie się wypłynie.”
- Gotowa do skoku?
Bukemizu złapał ją w pół unosząc niczym piórko pod pachą. Zgrabnie przeskoczył nad przepaścią i ruszył w stronę ruin, delikatnie odstawiając dziecko na ziemię.
Świątynia była wysoka aż pod sklepienie. Do tego wielkie kamienne wrota otwierane przesuwnie. Dwie wielkie kolumny, ustawione były po obu stronach wrót. Po obu stronach świątyni znajdowały się małe murowane pomieszczenia. Równie dobrze mogły to być kamienne domy. Odgłos wody z przepaści. Coś się zbliżało, a raczej pełzło. Dziewczynka przyśpieszyła kroku i natychmiast podeszła do wrót świątyni. Gdy odgłos się nasilił wojownik odwrócił się w stronę przepaści.
<img src=http://conceptartworld.com/wp-content/uploads/2012/04/Cuba_Dong_Hun_Lee_13a.jpg height=500 widht=500/>
Sytuacja ponownie przestała mu się podobać.
Początkowo, gdy dziewczynka podbiegła do wrót świątyni, myślał że po prostu się śpieszy. Dopiero jej wzrok i głuchy pomruk, jakby uderzenie pioruna na powierzchni, wyprowadziło go z błędu. Poczuł gorący podmuch na swoim karku. Nie wykonując nagłych ruchów odwrócił się na pięcie. Kolejny stwór tym razem gadopodobny wypełniał chyba całą przestrzeń jaskini. Długaśny język wił się w powietrzu niczym bicz, a rzędy ostrych zębów błyszczały niebezpiecznie. Stworzenie ryknęło głośno, a spowodowany tym podmuch powietrza cofnął Lee o kilka kroków. Shinigami zakaszlał kilka razy i zatkał sobie nos.
- O mój boże, ale ci jedzie z pyska
Bestia była większa od każdego Menos Grande jakiego do tej pory spotkał, ale radził sobie już z różnymi istotami. Poza tym nie przybył tutaj wybijać miejscowej zwierzyny. Dlatego gestem pokazał dziewczynce, żeby otworzyła wrota a sam nie spuszczał potwora z oczu. Może nie zaatakuje?
Sądząc po wężowym wzroku i dziwnej stalowej żuchwie, która delikatnie kołatała, była to raczej prośba niż przeczucie. Dziewczynka powoli otworzyła wrota, robiąc przy tym niesamowity hałas. Czemu się dziwić w końcu ta świątynia nie byłą już pierwszej świeżości. Za wrotami ciemnego pomieszczenia dziewczynka znikła, gdy tylko nadarzyła okazję.|
Bukemizu ruszył w tym samym kierunku. Ostrożnie i powoli stawiał kroki cofając się do drzwi. Pozycję przybrał lekko pochyloną z dłonią uniesioną nad swoim barkiem. Nie spuszczał wzroku z jaszczura, zezując lekko na migotliwą żelazną paszczękę. Miał wrażenie, że bez problemu zmieściłby się pomiędzy monstrualnymi kłami.
Olbrzymi wąż już od jakiegoś czasu wyczuwał zapach swojej ofiary. Wraz z ruchami Kuchyii zaczął się do niego zbliżać. Nie agresywnie, bardziej jak wąż wyczekujący chwili by zaatakować...
Bukemizu dość zwinnie wyminął jego zbliżenie się i ukrył się w świątyni zamykając wrota za sobą. Dziewczyna stała tuż za wejściem i nie ruszała się. Spoglądała na środek obszernej sali, gdzie leżały trzy ciemne masy. Wojownik już widział wcześniej podobny obiekt a raczej stwora.
Sala byłą obszerna aulą w kształcie okręgu zniżającą się ku środkowi. Po przeciwnej stronie co wrota znajdował się ołtarz główny. Po prawej stronie znajdował się kobiecy posąg. W swych rekach trzymała uniesiony ku górze dziwny miecz. Pod posągiem znajdowała się kupka kości.

Łeb wystrzelił w jego kierunku jak pocisk. Był na to przygotowany. Zgrabnym dwuskokiem zszedł z toru ataku, jednocześnie pojawiając się tuż przy wrotach. Nim gad się pozbierał, wojownik już był ukryty za starożytnymi wrotami. Zadowolony odwrócił się do środka komnaty, ale to co zobaczył, spowodowało, że uśmiech błyskawicznie spełzł z jego twarzy.
“ Cholera” - to był jedyny komentarz na jaki było go stać w tej sytuacji. Wpadli niczym przysłowiowa śliwka w kompot. Na zewnątrz czekał na nich wąż o metalowych szczękach, a przed nimi znajdował się istota identyczna jak ta, którą pokonali na “arenie”. Tylko tym razem w większej ilości. W pierwszym odruchu chciał sięgnąć po miecz, ale wtedy przypomniał sobie jak te istoty były wyczulone na wszelkie dźwięki. Dłoń drżała mu na rękojeści. Był w kropce. Sam jeszcze mógłby jakoś próbować się stąd wydostać, ale będąc z dziewczynką odpowiadał za nią.
A dodatkowo wydaje się, że nie ma innego wyjścia z tej świątyni… I tak źle i tak niedobrze. Trzeba będzie się jednak trochę pobrudzić.
Wojownik powoli wypuścił powietrze z ust. Uspokoił galopujące serce i wytężył zmysły. Na razie nie potrzebował aktywować swojego stanu bitwnego. Całą silę organizmu skupił w umyśle szukając jakiegoś wyjścia z sytuacji. Przyjrzał się ołtarzowi pod którym najprawdopodobniej składano kiedyś ofiary. Kowal mówił, że rozpozna miecz od razu, ale nie było to jednak wcale takie proste jak się wydawało. Weźmy na przykład miecz z posągu. Był dziwny i mógł być tym wspomnianym przez samuraja, ale nie musiał. A wyciąganie go przy tych stworzeniach nie było z pewnością najrosądniejszą decyzją. Postanowił zostawić to na później. Na razie chciał dostać się do ołtarza głównego za którym spodziewał się znaleźć ukryte przejście dalej, zgodnie z piktogramem. Złapał więc dziewczynę, tak jak wcześniej, pod pachę i powoli kroczył w powietrzu. Chciał ominąć stwory z jak najdalszej odległości, żeby go nie wyczuły ani nie zauważyły.
Na razie szło to jej bardzo sprawnie. Pytanie tylko na jak długo?
Dziewczynka była zadowolona z takiej pozycji. Zdawała się jednak interesować posągiem. Nie kamiennym mieczem który trzymał posąg lecz samym posągiem.

<img src=http://fc09.deviantart.net/fs70/i/2013/116/6/3/guilty_crown__void_sword_0_5_by_veyun_vesh_arcun-d632oa3.png height=500 widht=500 />
Kamienna statua stała na podwyższeniu. Owe podwyższenie zdobione było na swych bokach płaskorzeźbami mieczy. Jeden zdawał się być inaczej odwrócony od reszty. Jako jednak, że dziewczynka nie mówiła, próbowała wskazać o co jej chodzi. Nie mogła jednak tego konkretnie pokazać. Dlatego jedynym co udało jej się pokazać to, że “chce się dostać do statuy.”.
Obecność węża na zewnątrz świątyni wydawała się odczuwalna dla tych trzech śpiących bestii. Zdawały się teraz trwać już tylko w półśnie.

Ciche pomrukiwanie istot wyraźnie wskazywały na to, że nie wiele im potrzeba żeby się zbudzić. To tym bardziej nie podobało się wojownikowi. Postawił dziewczynkę na podłodze przy podeście, ponownie gestem podkreślając znaczenie ciszy, jaka panowała w świątyni. Obejrzał dokładnie posąg i postument. Zainteresowała go odwrócona płaskorzeźba. Była bezsensowna, a prawdziwi twórcy nie czynią niczego bezsensownie. Lee sprawdził czy przypadkiem nie da się jej jakoś obrócić, żeby wskazywała dokładnie ten sam kierunek co pozostałe.
Delikatny szczęk przestawianego symbolu. Głęboki wdech, niepewnosć. Jak głośna była zapadka. Dziewczynka przyłożyła dłoń do dłoni wojownika i docisnęła symbol. Cala wypełniła się dziwnym pulsujacym dźwiękiem. Choć trwał chwilę, zdawał się wiecznością. Bukemizu oraz dziwczynka opadli na posadzkę. Ich męśnie, z nieznanych powodów, były zesztywniałe i zmęczone. Oddech był ciężki ale powoli się normował. Coś jednak się zmieniło. Ustawienie posągu. Dama z mieczem wskazywała na kierunek. Kierunek który w tej światyni był ścianą, zwyczajną ścianą. Nie ołtarzem. Nie tajemnym przejsciem. Ostrze dziwnego miecza wskazywało na zachód od wejscia do świątyni. Zaraz? Gdzie się podziały te 3 istoty? I co się stalo z wejsciem? Przecież dopiero co przez nie weszli, a teraz, było w gruzach, a raczej zostało powiekszone. Na tyle duże by spokojnie zmieścił się przez nei łeb tamtego węża.
Zesztywniałe kończynu utrudniły podniesienie się na równe nogi. Wzrok wojownika ze zdziwieniem obiegł pomieszczenie. Z pewnością nie minęła sekunda, tak jak to odczuli. W tym pomieszczeniu coś się wydarzyło, a oni to spokojnie przeleżeli, jak gdyby nigdy nic. Wojownik spojrzał na swoje dłonie próbując ocenić jak wiele czasu mogło upłynąć. W tym świecie wszystko było możliwe…
- Masz może blade pojęcie co tutaj sie wydarzyło? - zapytał swoją towarzyszkę
Nieokreślone gesty. Chyba chciała przekazać “pułapka”, choć w dość niezgrabny sposób. Dziewczynka nawet nie starała się podnieść, może po prostu wiedziała że sama nie da rady. Mięśnie Bukemizu powoli wracały do normy, choć nie tak szybko jakby chciał.|
Mimo ogólnego szoku było kilka pozytywów w tej sytuacji. Jednym z nich był brak dziwnych stworów w okolicy, co pozwalało bez kłopotów przeszukać pomieszczenie. Lee usadowił dziewczynkę wygodnie pod pomnikiem, natomiast sam zaczął obchodzić całe pomieszczenie w poszukiwaniu śladów. Zaczął oczywiście od dziwnego miecza, próbując wyjąć go z rąk posągu.
Po usilnych próbach jego wyciągnięcia, kamienny miecz zaczął pękać. Nie wróżyło to dobrze, ale stanowiło informację dla wojownika. Na pewno nie o ten miecz chodziło kowalowi. Najpewniej chodziło o jego oryginalny odpowiednik. Który z wielką pewnością był gdzieś w tych ruinach.
Tajnego przejścia nie było w sali świątynnej. Nie tylko dla tego, że wojownik przeszukał całą salę. Wskazywało na to również zachowanie dziewczynki. Starała ona przekazać coś, co nie do końca można było przetłumaczyć. Choć z kontekstu wynikało że jest w tej jaskini, ale nie w tej zabudowie. Zdaje się że starała się przekazać to, iż przejście nie może być w tym miejscu ze względu na podłoże. Cokolwiek to znaczyło. Mogło też chodzić o to że był to zwyczajnie zbyt proste.
|
Lee usiadł na podłodze koło niej dając odpocząć nogom. Nadal nie czuł się w pełni sił.
- Tak to jest kiedy jajko próbuje być mądrzejsze od kury - zagaił rozmowę jak zwykle nie spodziewając się odpowiedzi. - Teraz zrobimy po twojemu, daj mi tylko odsapnąć.
Po niecałym kwadransie wojownik podniósł się na równe nogi i wziął dziewczynkę na barana. Świątynia okazała się być ślepym trafem, więc nie było sensu dalej w niej przebywać. Ostrożnie wychylił się na zewnątrz spodziewając się, że widok go zaskoczy.
Jeden z, już zniszczonych mostów, zniknął. Po przeciwnej stronie wielkiego dołu znajdował się obiekt, a raczej śpiący kotopodobny. Dziewczynka kierowała wojownika w stronę kamiennych domków po prawej stronie od świątyni.Co więcej poszli w kierunku na który wskazywała zmieniona postura posągu w świątyni. Byli jednak przy zabudowaniach, ale na linii wejścia do świątyni. Stojąc na przeciw nich długo się zamyśliła. Choć zdawało się że kierunek był dobry to nie wiedziała co dalej. Jasnym było że coś trzeba był odnaleźć. Cichą nadzieją byłą broń, ale bardziej prawdopodobnym było ukryte przejście. Jak to zwykle bywa w podziemnych świątyniach.
- Pięknie, skoro ty nawet nie jesteś w stanie sobie poradzić tutaj to jak ja mam coś odnaleźć - wyszeptał wyraźnie zniecierpliwiony. Jednocześnie nerwowo zerkał na stwora. Liczył, że zostaną już zostawieni w spokoju. Najwyraźniej nic tutaj nie jest łatwe. Postanowił skupić się na pomieszczeniach. Przyjrzał się im najpierw ogólnie, próbując wydedukować gdzie ukryty powinien być mechanizm otwierający. Dzięki jego zmysłowi technologicznemu był w stanie bez problemu odkryć specyfikę działąnia niemalże każdego z możliwych urządzeń. Nie odliczając tajnych zapadni i przejść. Skupił się więc na tym co próbowała mu przekazać dziewczynka odnośnie podłoża. Może właśnie jakaś zapadnia albo ukryte schody?
Tak też było. Ukryta zapadnia znajdowała się za jednym z budynków, na wprost posągu. Jednak by ją znaleźć trzeba było obejść ten budynek dookoła, a raczej od strony północnej ściany. Przy okazji mijając kupkę przegniłych już kości. Zapadnia była oznaczona. Dziwny był widok kawałka kości wystającej z podłogi. Kości, i jak się okazuje szkieletu nogi. W zapadni znajdowała się wąski tunel, którym najprawdopodobniej zjeżdżano do kolejnego miejsca. |
- Mam nadzieje, że lubisz zjeżdżalnie - powiedział, wskakując do tunlelu z dziewczynką na ramionach, by w razie czego amortyzować upadek. Nie wiedział co znajdowało się na dole, więc starał się hamować podeszwami o ściany
Śliskie, mokre ściany idealnie nadawały się na zjeżdżalnię. Podróż była niezwykle szybka i zawrotna. W ostatnim momencie wydawało się że zakończy się na skalnych stalagmitach. I do ostatniej chwili taka też myśl trzymała się podróżujących zjeżdżalnią. Co więcej, wydawało się że byli o włos od śmierci gdy pod koniec zjeżdżalni spostrzegli ścianę usianą kolcami. Półmrok stworzył jedynie taką iluzję. Gdyż podłoże zjeżdżalni kończyło się na kilka metrów przed ową ścianą. Potem był kilkunasto metrowy spadek w dół do zbiornika z wodą.
Jaskinia w której się znaleźli była oświetlona przez luminescencyjne kryształy. Na jej środku znajdowała się wysepka z piedestałem po środku.

<img src=http://files.acidcave.net/pyramid/12040403.jpg height=500 widht=500/>
Na którym spoczywało ostrze.
<img src=http://fc09.deviantart.net/fs70/i/2013/116/6/3/guilty_crown__void_sword_0_5_by_veyun_vesh_arcun-d632oa3.png height=500 widht=500 />
Kawałek za piedestałem, na kamieniu porośniętym mchem spała kobieta.
<img src=http://www.murasaki.me/wp-content/uploads/2011/11/Guilty-Crown-Inori-Yuzuriha-Wallpaper.jpg height=500 widht=500 />
Bukemizu prychnął wodą, gdy tylko jego głowa wynurzyła się ponad powierzchnie. Na szczęście dziewczynka ciągle trzymała się jego pleców.
- Ale to była jazda! - powiedział radośnie, a jego słowa odbiły się echem w jaskini. Bez kłopotu zlokalizował wysepkę i popłynął w jej kierunku. Woda była zimna. Gdy tylko dotarli na suchy ląd, zaczął pocierać ramiona dziewczynki by ją rozgrzać, a następnie pokazał jej by robiła to samo z klatką piersiową. Kazał jej poczekać przy brzegu, a sam udał się do piedestału. Bacznie patrzył pod stopy, żeby nie uruchomić jakiejś zmyślnej pułapki. Na razie ignorował niesamowite zjawisko jakim była śpiąca kobieta. Skupił się na zabraniu miecza, owinięciu go w materiał oraz przywiązaniu do say jego własnej katany. Dziewczyna może poczekać.
Po krótkim siłowaniu się z korzeniami oplatającymi miecz, w końcu udało się go wydostać. W sumie od razu po jego wyciągnięciu wojownik zauważył że jest on zbyt lekki jak na jego gabaryty i materiał. Coś tu nie grało, choć jeszcze do końca nie wiedział co. Po uporaniu się z celem swojej misji postanowił zapoznać się ze “Śpiącą królewną”. W tym jednak został uprzedzony przez swoją małą towarzyszkę, która, wciąż pocierając ramiona, dość nachalnie wpatrywała się w różowowłosą. A nawet chciała na niej położyć znalezioną małą jaszczurkę. Jakby to miało większy sens, choć najpewniej był to zwykły dziecinny żart.|
Lee spiorunował wzrokiem dziewczynkę. Żart czy nie, ale mógł tylko sobie wyobrażać reakcje kobiety, która obudziłaby się z zimnokrwistym gadem na piersi. Sam postanowił zastosować bardziej delikatne metody zbudzenia kobiety o dziwnych włosach. Odłożył jednak najpierw miecz, gdyż widok mężczyzny nachylającego się z mieczem mógł wywołać równie piorunujące wrażenie jak jaszczurka. Potrząsnął kobietę delikatnie za ramię.
- Hej wszystko w porządku?
Kobieta delikatnie się przebudziła. Po śnie pozostała jedynie strużka śliny na policzku. Wydawała się zadowolona, że ktoś w końcu przerwał jej sen.
- Aoooo! - Ziewnęła przeciągle. - Witaj wędrowcze. Cóż cię tu sprowadza. - Zapytała nadal w lekkim oszołomieniu.
|
Shinigami chrząknął delikatnie, by ukryć szuranie broni po skale. Jakos nie chciał na razie pokazywać jej swojego prawdziwego celu. Jednocześnie kusiło go by zacząć od słów “cna niewiasto” ale postanowił darować sobie teatrzyk.
- Cóż przybyliśmy tutaj wraz z moją młodą towarzyszką w celu wypełnienia powierzonego nam zadania. A co Ty tutaj robisz?
- Czekam. - Odpowiedziała już przebudzona. - Czekam aż mnie ktoś stąd zabierze. - Przeszła z pozycji leżącej do siedzącej, zakładając nogę na nogę.
- Sama nie jesteś w stanie się wydostać? - zapytał siadając obok i przytulając do siebie dziewczynkę ramieniem. - Jak tutaj w ogóle trafiłaś?
- Nie jestem w stanie. Potrzebuje kogoś jako klucza. Innej osoby. Dużo by tłumaczyć. - Machnęła niedbale ręką. - Przybyłam do tego świata, przez portal. Bardzo dawno temu. Ale czas płynie tu delikatnie inaczej niż w moim świecie. No i zmienia trochę elementów. - Znów machnęła ręką. - Nie masz może czegoś na ząb?
- Niestety nie, wybacz. Kto może być takowym kluczem? - zainteresował się żywo - Bo rozumiem, że chodzi Ci o opuszczenie tego świata, a nie tylko jaskini?
- Każdy byle nie pokrewny do mnie. - Pokiwała głową - Na przykład ty. - Na razie chciała bym się wydostać z tej jaskini. A o świecie pomyślimy. W moim zapewne już nie istnieję...
Wojownik wyprostował się i zwinął miecz na płótnie, które potem przywiązał sobie do pleców.
- Skoro tak to trzeba się wydostać z tej jaskini. To tak na razie. Potem zapraszam na kolacje i dokładnie pogadamy bo na razie mówisz dla mnie zagadkami, a myślę, że możemy sobie nawzajem pomóc.
Podał jej rękę by pomóc wstać i rozejrzał się dookoła szukając wyjścia.
- Wiesz chociaż którędy można się stąd wydostać?
- Z moją mocą przez strop, ale ja jej użyć nie mogę. W dosłownym tego słowa znaczeniu. Zresztą to nieważne. A którędy tu wlecieliście? - Zapytała zaciekawiona. - A i jeszcze jedno. - Wstała i otrzepała swój strój z kurzu. - Będziemy musieli trzymać się za ręce. To jest ten klucz. Przynajmniej do opuszczenia jaskini.|
- Wpadliśmy przez otwór w stropie - wskazał na środek jeziora - ale wątpię żebyśmy dali radę tamtędy wrócić. Będziemy musieli chyba użyć twojego sposobu.
- Hmm. To nie był by najmądrzejszy ze sposobów. Jest jeszcze podwodny tunel, tyle że go nie sprawdzałam. Ograniczenie. - Stwierdziła bezwiednie. - A teleportacja?
- Ja mógłbym go sprawdzić. Jestem w stanie… dość długo wstrzymać powietrze. Na teleportacji się jednak nie znam. - odparł, błyskawicznie przenosząc się na drugą stronę dziewczyny przy pomocy Migoczących Kroków. Cóż w końcu był mężczyzną i jak każdy nie mógł się powstrzymać przed popisywaniem. - Mogę zniknąć komuś z oczy jeżeli zechcę, ale nie przeniosę się przez litą skałę.
- Cóż czyli nie mamy zbytniego wyjścia. Sprawdź tunel i wróć tu po mnie, po nas. - spojrzała na dziewczynkę - Hmm. - Uśmiech zaciekawienia.
Coś co z początku wydawało się dobrym pomysłem, teraz straciło na swojej atrakcyjności. Lee spojrzał spode łba na kobietę.
- Wiesz, a może na początku opowiedziała byś trochę o swoich zdolnościach - zagaił, odciągając dziewczynkę ręką i stając między nimi. - Tylko proszę o szczerość. Jestem dobry w te klocki, a ta młoda dama potrafi wyczuć kłamstwo jak tylko zakiełkuje w głowie.
Blef może nie był najwyższych lotów, ale liczył że zadziała. W końcu to ona miała najwięcej do stracenia, gdyby ją tutaj tak po prostu zostawili.
-... emm - usiadał na kamieniu i założyła nogę na nogę. - Ech. niech ci będzie. Posiadam w głównej mierze zdolności bojowe, ale wyjątkowe. Znaczy się sama z nich korzystać nie mogę. Natomiast ktoś inny może je wykorzystać za mnie. I ten właśnie fakt jest jednocześnie powodem dla którego tutaj trafiłam. Bo tak zwykle kończą niepotrzebne rzeczy... - Ostatnie zdanie wypowiedziane tylko pod nosem. Choć Kuchyia domyślał się o czym była mowa. Cóż każdy ma drażliwe tematy. Dziewczę jeszcze przez chwilę siedziało spoglądając to na niego to na jego małą towarzyszkę. - Jak jej na imię? - Zapytała by odejść od tematu.
- Po kolei. Nie wyjaśniłaś jeszcze co to za umiejętności…
- A ty nie powiedziałeś po co tutaj przybyłeś. - Uśmiech - W sumie i tak wiem. Bo nie ma innego powodu dla którego ktokolwiek by tu przybył. W każdym razie. Na rozmowy przyjdzie czas gdy już stąd wyjdziemy. Chyba że nadal chcesz ciągnąc tą “niezmieniającą naszej sytuacji” rozmowę.
“Dla kogo niezmieniająca dla tego niezmieniająca” - podsumował w głowie. Uklęknął przy dziewczynce:
- Mam jakieś dziwne przeczucia co do niej - wyszeptał cicho. - A ty co sądzisz? Mogę Cię zostawić z nią samą?
Dziewczynka przytaknęła głową. Chciała coś jeszcze zasygnalizować, ale to przekraczało już komunikację nie werbalną. Coś jakby “potrzebujemy jej”. Reszta była nie zrozumiała.
- To jak? - Zapytała różowo włosa.

- Dobra, zaczekajcie tutaj.


Po wskazaniu przez kobietę położenia tunelu, wojownik wyruszył w jego stronę. Zostawił na wyspie wszystko z wyjątkiem swojego miecza, oraz stroju jednostek specjalnych. Największym problemem było zlokalizowanie wejścia do podwodnego tunelu z powodu mroku. Gdyby nie to, że Lee nie potrzebował oddychać, mogło by mu to sprawić odrobinę kłopotu. Wbił say pomiędzy skały przy wejściu by dało się z powrotem je zlokalizować i wychylił się na moment ponad powierzchnie. Chciał chociaż sprawić wrażenie, że potrzebuje powietrza.
Przepłynięcie przez tunel nie wymagało jakiś specjalnych akrobacji. Nie było też zbyt długie. Osoba lepiej obyta z wodą mogła by to oczywiście zrobić dużo szybciej, sprawniej oraz bezpieczniej ale jakoś dał radę. Szczelina nawet nie wiła się zbytnio, tylko w niektórych momentach była wąska. Trzeba będzie pokonywać te zwężenia pojedyńczo. Po drugiej stronie znajdowała się podobna jaskinia. Niestety nie widział wiele bez światła, ale czuł świeże powietrze, więc musiał być tutaj jakiś otwór na powierzchnie. Gdy upewnił się, że jest bezpiecznie, wrócił po kobiety. Dopiero wtedy zauważył, że po drodze zahaczył o ostrą krawędź skały, rozcinając sobie skórę i ubranie na udzie
- Wszystko w porzadku?- Zapytała kobieta bawiąc się włosamy dziewczynki.
Mała nie protestowała, raczej było jej obojetne że ktoś zaplata jej warkoczyki.

Lee wypłynął na powierzchnie i stanął nad lustrem wody
- Tunel jest w miarę krótki tylko strasznie wąski. Po drugiej stronie jest podobna jaskinia może tam znajdziemy jakieś wyjście.
- Więc ruszajmy. - Powiedziała puszczając dziewczynkę. - Pamiętaj że dopóki nie wpłyniemy do jaskini musimy się trzymać za ręce. Inaczej się stąd nie wydostanę.
- A tak właściwie to dlaczego musisz się nas trzymać?
- Wyobraź sobie niewidzialną ścianę. Ja na coś takiego natrafiam jak próbuję stąd wyjść. Ty tego nie odczujesz. Jednak prawdopodobnie, choć nie do końca mogę to wyjaśnić, dotyk innej osoby znosi to ograniczenie przestrzeni. Mam jedynie nadzieję, że całe to ograniczenie dotyczy wyłącznie tej jaskini. A teraz ruszajmy. - Dziewczę wstało z miejsca.
Po uzyskaniu odpowiedzi, Bukemizu przeniósł obie kobiety nad podwodny tunel. Dopiero wtedy ostrożnie opuścił je do wody. Obie miały się trzymać za ręce i płynąć jako pierwsze. Sam obserwował zachowanie nieznajomej z nieufnością. Gdy obie kobiety zniknęły w szczelinie, wyciągnął pochwę swojego miecz ruszając za nimi. Kolejne pokonywanie szczeliny już nie było tak niebezpieczne. Chociaż z pewnością przepływanie przez wąskie przejścia niemalże na ślepo, opierając się wyłącznie na swoim dotyku oraz niejasno określonym celu mogło przyspieszać bicie serca. Po drugiej stronie Bukemizu szybko wypłynął na powierzchnie. Mokry strój ciążył mu, a schłodzone ciało drżało niebezpiecznie, dlatego postanowił na razie nie wychodzić z wody. Rozglądał się z jakimś wyjściem.
Jaskinia po drugiej stronie tym razem była delikatnie oświetlona. Zbiornik z którego wypłynęli stanowił jedynie oczko, dla dość niewielkiej jaskini. Ściany biegła stromo w górę, jednak nie na tyle, by nie dało się wspiąć po ich podłożu. Światło dobiegało od luminescencyjnego obiektu zawieszonego w powietrzu, przyczepionego do ledwo widocznych stalaktytów. Obiekt o dość nieregularnym kształcie, od którego odstawał jakiś ostro zakończony kolec. Dziewczęta przez dłuższą chwilę wyciskały ze swoich mokrych ubrań wodę. Różowo włosa o nieznanym imieniu uważnie rozglądała się po jaskini. Zdawała się być zainteresowana świecącym obiektem, jednak z jakichś względów ani ona, ani malutka się do niego nie zbliżały.
- Cóż nie tego się spodziewałam, ale w każdym razie to jakaś odmiana. - Mówiła szeptem. - Będzie się trzeba odrobinę wspiąć.- Popatrzyła ukosem na wojownika. - Pan przodem. - W wyjaśnieniu wskazała głową na swój ubogi strój.

<img src=http://www.murasaki.me/wp-content/uploads/2011/11/animepaper.netpicture-standard-anime-guilty-crown-inori-yuzuriha-205629-zectrooper-preview-5c177f73.jpg height=500 widht=500 />
Z tej perspektywy jej rzeczywisty wzrost okazał się być mniejszy niż, w poprzedniej jaskini gdy siedziała.
Wojownik również przyglądał się dziwnemu obiektowi. Był pewien, że poprzednim razem w jaskini panowały nieprzeniknione ciemności. Z zamyślenia wyrwało go pytanie kobiety. Dopiero wtedy zwrócił uwagę na skąpość jej ubrania i wzruszył ramionami. Skoro tak lubi. Wziął ponownie dziewczynkę na barki i zrobił kilka kroków w powietrzu jakby wchodził po schodach.
- Skoro chcesz się wspinać, proszę bardzo. Ja oferuje raczej wygodniejszy środek transportu - powiedział po czym wyciągnął w jej kierunku rękę, gestem dodając odwagi.
- Gentelman choć niepozorny. - Delikatny uśmiech. - Skorzystam.
Nim jednak chwyciła jego dłoń szubko obejrzała się w stronę świecącego obiektu, a następnie na swój rękaw. Coś zauważyła jednak nic nie wskazywało na to by cokolwiek miało się stać. Podała dłoń.
W tym momencie wojownik szarpnął wątłą kobietą w górę i wziął ją na ramiona.
- Gentelman - uśmiechnął się do niej. - Raczej pragmatyk. Jesteś lżejsza niż mi się wydawało.
Następnie ruszyli bez przeszkód w górę. Im dalej tym było ciemniej. Aż przez chwilę zapanowały całkowite ciemności, świecący obiekt znikł. Problem zażegnał nie kto inny jak nieznajoma. Przez chwilę, słychać było kilka puknięć tarcia i ostatecznie zapalniczka w końcu zapaliła.
- Jest! Działa.
Niebiesko włosa odrobinę mocniej wtuliła się w wojownika.

- Nie martw się już niedługo - uspokoił ją Bukemizu, po czym ostrożnie ruszył dalej. Kilkanaście metrów wyżej zamajaczył im jakiś otwór. W mdłym świetel zapalniczki nie było widać dokładnie czy był to tunel czy wnęka, ale wojownik odstawił tam obie kobiety po czym ruszył w głąb, ostrożnie stawiając każdy krok. Gdy w oddali ujrzeli rosnące światełko, cała trójka wyraźnie ucieszyła się.
Za zakrętem ukazała im się wysoka jaskinia, która u stropu miała otwór. Z tego własnie otworu padał strumień swiatła. Dalej jaskinia biegła prosto gdzieś w kolejne tunele. Dochodził do niej jeszcze jeden olbrzymi tunel, co źle się kojarzyło Kuchyii. Otwór był okrągły i wielkosci niedawno spotkanego węża.
- Jest i wyjście. - Powiedziała różowo-włosa. - Pozostało tylko tam się dostać.

On słuchał jej tylko półuchem. Całą swoją uwagę skupiał na okrągłym tunelu. Cokolwiek by się stało, nie chciałby spotkać gigantycznego węża w tych ciasnych jaskiniach.
- Tak, to nie powinno być problemem. Proponuje się jednak pospieszyć.
Malutka również była za pośpiechem. A skoro ona tak stwierdziła to nie było mowy o pomyłce. To coś zbliżało się. Pytanie tyko brzmiało czy zdążą czy dojdzie do konfrontacji. Głowa węża ze stalową szczęką zaczęła wysuwać się z tunelu, gdy wojownik uniósł dziewczyny tuż pod wyłom w stropie. Decyzja była prosta. Umożliwić płci pięknej opuszczenie jaskini. Pytanie tylko czy konfrontacja też była wymagana?
Usłyszał potwora zanim go zobaczył. Gdy wielki łeb wychylił się z jaskini, on już odbijał się od skały, trzymając obie dziewczyny w pasie. W trójskoku dotarł do wyjścia, gdzie zostawił je by złapały oddech.
- Uciekajcie. - rzucił tylko po czym odbił się od powietrza i wystartował z powrotem w głąb ziemi. Leciał na spotkanie gadziego pyska. Nawet nie wyjmował miecza. Skupił całą energię w przyspieszeniu. Napiął mięśnie i gruchnął stworzenie prosto między nozdrza licząc, że chociaż na chwile je zatrzyma. Walka w tunelu była jego największą szansą bo tutaj wąż miał najmniejsze pole manewru. W razie czego zawsze mógł użyć Tego.
Po uderzeniu wąż przywarł do ziemi. Trwała to wyłącznie chwilę, gdyż postura węża w kształcie litery S odrobinę zamortyzowała uderzenie, jak to robią sprężyny. Wielkie oczy węża spoglądały na wojownika, z otwartej paszczy bestii unosił się odór. To oznaczało tylko jedno. Nieuniknione starcie. Wąż z ogromną prędkością wystrzelił w kierunku wojownika. Shinigami był jednak odrobinę szybszy i udało mu się umknąć przed paszczą bestii. Nie był to jednak manewr łatwy, gdyż łeb bestii był ogromny.
Jeszcze wykonując piruet, który najprawdopodobniej uratował jego życie zrzucił z siebie strój Żniwiarza. Ciało przyzwyczajone do starcia przy olbrzymich prędkościach samo dostosowało się do przeciwnika. Na moment serce zgubiło jedno z uderzeń, by ze zwiększoną siłą zacząć pompować krew oraz adrenalinę do mięśni. Jednocześnie pobudził olbrzymie pokłady energii składowanej w jego organizmie. Energia rozproszyła się po całym ciele, znajdując unikalne dla siebie upusty, by wyzwolić się na zewnątrz. Z ramion oraz pleców Bukemizu wystrzeliły stróżki energii iskrząc dookoła niego niczym błyskawicę oraz wzniecając wiry powietrza. Ciśnięta na ziemię szata zawirowała w powietrzu. Wszystko wydarzyło się w trakcie mrugnięcia okiem. Wojownik uderzył pędzące obok niego cielsko od niechcenia. Miało to jednak siłę pędzącego pocisku olbrzymich rozmiarów. Nawet tak wielka istota powinna odczuć coś takiego.
Ciało odrzucone potężnym uderzeniem zderzyło się z ścianą krypty naruszając jej konstrukcję. Wąż jeszcze przez moment starał się podnieść, po takim trafieniu. Ostatecznie zaczął się wycofywać do jaskini. A przynajmniej odsunąć się od kamieni odlatujących od ściany. Krypta zaczęła się trząść i powoli zasypywać. Gdy wąż odsunął się na odrobinę bezpieczniejszą odległość, znów się podniósł.
Serce wojownika pompowało krew i energię jak szalone. Tym samym czas tego tryby nie był zbyt duży. Szczególnie że jest to pierwsze wejście w ten tryb od momentu przybycia do tego świata.

Wiedząc, że nie będzie w stanie długo utrzymać tego stanu, sięgnął za głowę wyszarpując miecz. Skierował w ostrze w kierunku gada.
- Nie wiem czy mnie rozumiesz, ale jeżeli chcesz unieść swój łeb cały to dobrze Ci radzę wycofaj się! - warknął na tyle głośno by przekrzyczeć rumor.
W odzewie uzyskał metaliczny ryk. Wąż gotował się do wystrzału. Najpewniej ostatniego jaki mogły wytrzymać mury tej jaskini
Nie miał wyboru. Ręka z mieczem powędrowała w górę.
- Meruto, Bakufu!
Zaraz po wypowiedzeniu tych słów, miecz powinien zmienić swoją formę. Na jego twarzy malował się delikatny uśmiech. Wtedy też zorientował się że rzeczywistość wygląda inaczej. Miecz nie uległ zmianie nie ważne ile razy shinigami powtarzał by swoją komendę i jego imię. O co w tym wszystkim chodzi?
- Tutaj! - Nieznany dziewczecy głos. Z tonu jednak brzmiał młodo, bardzo dziecinnie.
- To na nic. Uciekaj szybko! - krzyczała nieznajoma z imienia różowo-włosa zaglądając przez otwór w stropie,

“Dlaczego nikt mnie tutaj nie słucha!?”
Zimny pot spływał mu po karku. Odkąd pojawił się w tym świecie czuł, że coś jest nie tak. Bakufu nigdy nie milczał tak długo, a teraz nie był w stanie go odpieczętować. Jego wzrok skupił się na otwartej szczęce, która wystrzeliła w jego kierunku. Podjął błyskawiczną decyzję. Ruszył na spotkanie przeciwnika. W ostatniej chwili skorygował swój lot by znaleźć się ponad głową stworzenia. Skumulował całą energię w dłoniach i uderzył w czaskę, łącząc dłonie w gruchę. Następnie odbił się od łuskowatej skóry w powietrze. Zanim jednak opuścił jaskinie, postanowił kilkoma uderzeniami naruszyć jeszcze strukturę skał by przysypać węża, mitycznego Uroborosa, pod ziemią.
Cała jaskinia zaczęła się walić. Wojownik, bez większych problemów wydostał się z jej środka. Czuł aurę olbrzymiego węża. Czuł, że ona wciąż istnieje, choć przez najbliższy czas najpewniej nie zmieni swojego miejsca.
- Co tak długo? - Zapytał gniewnie dziecinny głos. Jak się okazuje jego właścicielką była niebiesko-włosa. - Więcej mnie nie zostawiaj! Bo kto wie co się może z tobą stać!
Nieznajoma czekała obok spoglądajac to na drzewa to na niebo.
|
Ze mną!? - chciał w pierwszej chwili zareagować po dezaktywowaniu Shunko. Zabrakło mu jednak oddechu. Cała twarz pokryta była potem. Oparł ręce na kolanach i powoli uspokajał walące serce.
- To ty jednak umiesz mówić? - zapytał prosto z mostu, gdy już dał radę się odezwać
- Taaa - dziewczynka wykręciła wzrok - Powiedzmy że od niedawna. Tak się dzieje gdy dochodzi do spotkania dwóch pasujacych elementów.
Połączenie? ” - Domyślił się wojownik. Choć zostało to wypowiedziane w dosć zagadkowy sposób.
- Ruszamy dalej? - zapytała nieznajoma - Nie znam drogi.

- Jasne, ruszajmy - odparł Bukemizu ale jakby mechanicznie, nawet nie zwracając na nią uwagi. Bacznie przyglądał się natomiast dziewczynce.
Kiedy zanurzyli się już w las z dala od zagrożeń, postanowił rozwiać kilka niewiadomych.
- Zwą mnie Bukemizu. - przedstawił sie. - Wybacz jeżeli w którymś momencie poczułaś się nieswojo. Nie wiedziałem czy mogę Ci ufać.
- Jestem Inori. - Odpowiedziała różowowłosa. - Nie przejmuj się tym. Siedziałam tam dość długo, więc każda szansa na wyjście była dobra. nie ukrywając też ci zbytnio nie ufam, ale jestem ci wdzięczna za pomoc. Gdzie teraz zmierzamy?
- Do Lofar, jednego z tutejszych miast. Muszę tam odstawić to cudeńko do pewnego kowala- wskazał na dodatkowy miecz przypasany do jego pleców. - Stamtąd będziesz już mogła wyruszyć dokądkolwiek sobie zapragniesz. Chciałbym jednak najpierw wyjaśnić parę kwestii. To ty sprawiłaś, że ona może mówić?
- Ja? A więc nie wiesz... Hmm. - Zagadkowy uśmiech. - Nie to nie moja sprawka. To twój wyczyn. Choć nie wiem dokładnie jak tego dokonałeś. Widzę jednak że jesteście od siebie w pewien sposób zależni.
- Ja? - nieświadomie spapugowal kobietę. Podrapał się po głowie dla zyskania czasu na przemyślenie tego wszystkiego.
Wcześniej nie byłą się w stanie porozumiewać. Musiało się to stać kiedy walczyłem z wężem. Tylko co ja wtedy takiego zrobiłem. Pogroziłem mu, aktywowałem Shunko oraz odpieczętowałem moją broń, chociaż z mizernym skutkiem. Shunko nie miało prawa spowodować czegokolwiek więc co?”
Nagle odpowiedź nadeszła jak grom z jasnego nieba. A była tak niesamowita i nieprawdopodobna, że wojownik aż się roześmiał:
- Hehe chyba nie sugerujesz, że… ona miała by być… Bakufu? - pytanie było zadane w próżnię, ale jego wzrok wyraźnie spoczął na niebieskowłosej.
- A co to Bakufu? - Zapytała różowo-włosa z ciekawości.
Dziewczynka widocznie nie usłyszała pytania. Szła dalej swoim raźnym krokiem spoglądając na Bukemizu.

- Baukufu to imię mojego miecza. - wyjaśnił rzeczowo w odpowiedzi na pytanie. - Jest to zapieczętowana część mojej duszy. Gdy napotkam silnego przeciwnika, koegzystując z moim Zanpaktou, bo tak nazywamy te odłamki duszy, mogę korzystać ze specjalnych możliwości. Różnią się one od jednego wojownika do drugiego tak jak my różnymi się między sobą. A co z Tobą? Jakie Ty masz niesamowite umiejętności? Jesteś z tego świata?
Chociaż ilość pytań drastycznie urosła to na większość nie potrafił odpowiedzieć. A znał kogoś kto byłby w stanie.
- Sprawa twojego miecza wyjaśnia po części moja tajemniczość. Bo sama jestem po części mieczem. To trochę bardziej skompliokowane niżby się wydawało. W moim świecie posiadałam duszę w postaci miecza. Tam nazwyane to było Pustką - Void. Tutaj natomiast mogę swoją duszę zmaterialozować. Tak po krótce opisując moją osobę... - Delikatny uśmiech. - Poza tym jestem dość dobrym strzelcem.|
- Miecz dobrym strzelcem, a to dopiero nowina. - uśmiechnął się przyjaźnie. - Mam wrażenie, że mimo kiepskiego startu uda nam się jakoś dogadać.
W oddali majaczyły już blanki miasta. W powietrzu dało się wyczuć chaos, a ponad dachami wisiał jakiś złowrogi cień. Wyraźnie coś miało się wydarzyć w Lofar albo już się wydarzyło
 
__________________
you will never walk alone
Noraku jest offline  
Stary 22-12-2013, 14:39   #52
 
Noraku's Avatar
 
Reputacja: 1 Noraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputację
Opuścili las odrobinę po południu. Inori po wyjściu z niego na chwilę się zatrzymała. Czyżby też to poczuła? Bakufu, choć w zmienionej formie dalej poruszała się raźno.
Przy drodze prowadzącej do miasta leżał Maruder. Nie był ranny i wyglądało jedynie na to że śpi. Obu panom nie było dane się wcześniej spotkać.
Miasto skąpane było w ciszy, przed jego murami leżało trochę mieczy i strzał oraz widniały ślady walki. Walki z czymś dużym, nigdzie jednak nie było śladów krwi. Coś rzeczywiście było nie tak.

Kiedy tylko dostrzegli pobojowisko, momentalnie zwolnił krok. Nieufnie spojrzał na śpiącego mężczyznę.
“ Biorąc pod uwagę skalę pobojowisko i tego śpiącego mężczyznę to nie mogło się wydarzyć w tym samym dniu kiedy opuściliśmy Lofar. Więc jest tak jak się obawiałem. - spojrzał na mury oraz w kierunku bramy, szukając jakichkolwiek śladów życia. – Miasto jest zdecydowanie za ciche. Mam nadzieje, że nie przeniosło nas aż tak daleko.”
- Dziewczyny, trzymajcie się mnie blisko. Coś tutaj wyraźnie nie gra.
Musieli dotrzeć do kowala, o ile jeszcze żył. Może on będzie w stanie cokolwiek wyjaśnić. |
Miasto nie było opustoszałe, tyle że większość jego mieszkańców siedziała w domach jedynie wyglądając z pozamykanych okiennic. Ze zniszczonych elementów była brama zamkowa i jego mury.
U kowala również cisza. Siedział on przed swoim domem i rozmawiał z ptakiem siedzącym mu na ramieniu. Jego Zbrojny towarzysz przenosił różne skrzynki, robił porządki.

- Widzę, że naginanie żelaza do swojej woli to nie jedyna Twoja umiejętność - zawołał z daleka kiedy tylko ujrzał swojego zleceniodawcę. - Co tam ptaszki ćwierkają?
- A tak sobie ćwierkają. - Odpowiedział uradowany spoglądając za odlatującą ptaszyną.
- W końcu wróciłeś. Trochę ci się zeszło. - Wstał z miejsca i podał rękę na powitanie. Inori ucałował dłoń, uprzednio zdjąwszy hełm. - I widzę że zdobyłeś to o co prosiłem. Uważne przypatrywał się różowo-włosej
- Nie widziałeś po drodze wąsacza w koszuli, w kratkę?

- Można powiedzieć, że napotkałem pewne nietypowe anomalie w jaskini. Proszę, twoja broń. - odparł wręczając Samurajowi pakunek ze zdobytym mieczem. - Czeka nas rozmowa. Chce wyjaśnić to i owo, a także dogadać się w formie zapłaty. Długo mnie nie było?
- Ten miecz, a raczej replikę możesz sobie zachować. - Uśmiechnął się taktownie. - Cel twojej misji stoi właśnie obok ciebie. - Spojrzał na Inori. - Wszystko uzgodnimy za chwilę. Wpierw jednak... Madame. Czekałem na nasze spotkanie. Zapewne wydaje się to panience dziwne i niespodziewane, ale to właśnie jest prawda. Wynająłem tego tu wojownika by panienkę odnalazł. Proponuję pewien układ. Oferuję dach nad głową i zaspokojenie potrzeb, w zamian za czas i rozmowę z panią spędzony.
- Nie wiem co powiedzieć. - Odpowiedziała delikatnie speszona.
- Zapewniam że nie mam żadnych złych intencji. Jedynie ciekawość i delikatne zboczenie zawodowe. - spojrzała na Bukemizu, jakby z pytaniem o opinię. - Oczywiście nie naciskam. Jeżeli zdecyduje się pani nie przyjąć mojej oferty również to uszanuję. Powiem jednak, że może ona jedynie przynieść zysk. - Dał jej chwilę do namysłu. - A teraz przejdźmy do interesów.
Usiadł z powrotem na swojej ławce. W tym czasie niebieskowłosa uwiesiła się na jego zbrojnym kompanie. Wielkiemu raczej to nie przeszkadzało, a dziewczynka miała frajdę.
- Nie było cię... niech no spojrzę... Ponad tydzień tak plus minus 10 dni. W tym czasie jeszcze jednej osobie zleciłem to zadanie. No ale jak widać tamtemu się nie udało. A teraz forma zapłaty... - oddał głos Bukemizu

Kiedy samuraj rozmawiał z Inori, Bukemizu odrzucił niepotrzebny kawał żelastwa na podobną zbieraninę leżącą przy wejściu. Nie przysłuchiwał się zbytnio rozmowie. Przyglądał się natomiast bacznie niebieskowłosej, jakby dopiero dochodziło do niego kim ona naprawdę jest.
- Aż dziesięć… - westchnął Bukemizu, chociaż tak naprawdę ulżyło mu, że tylko tyle. Równie dobrze mogło ich przenieść całe lata lub eony. - Zaś co do zapłaty to zadanie okazało się być bardziej skomplikowane jak sam zauważyłeś. Nie chce jednak żadnych pieniędzy. Potrzebuje pewnego przedmiotu, informacji oraz noclegu. Takie są moje warunki
- Dobrze. W końcu wywiązałeś się z umowy. Pytaj i powiedz czego ci potrzeba. A ja powiem jak to zdobyć. - Odpowiedział przyglądając się to Inori to swojemu towarzyszowi.
- Zacznijmy zatem od rzeczy najprostszej. - rozpoczął targi wojownik, podstawiając sobie pieniek na którym mógłby usiąść i zapraszając pozostałych do pójścia w jego ślady. - Potrzebuje karwaszy. Powinny być odpowiednio wytrzymałe, zarówno wobec uderzeń zewnętrznych jak i wewnętrznych oraz mieć gdzieś z pół łokcia długości. Czy gdybym dostarczył odpowiednie materiały to byłbyś w stanie je dla mnie wykonać? |
- Cóż może zbrojmistrzem to nie jestem ale powinienem dać radę taki sprzęt wykonać. Potrzebował bym trochę stali z jednej skóry i to chyba w sumie wszystko. Co dalej?|
- Myśle, że dostarczenie jej nie będzie większym problemem. Dalej potrzebne mi są informacje. Kiedy pierwszy raz do ciebie przyszedłem, miałem już pewne przemyślenia. Ostatnio dostałem dodatkowych informacji i pozostaje mi tylko się upewnić. Jesteś Shinigami, prawda?
- Hmm. Nom a myślałem że łatwiej to ukryję. Choć dużej różnicy mi to nie robi bo w tym świecie mało kto wie kim jest shinigami. Odpowiedź brzmi: Tak.
- Bo wręcz niemożliwym było się tego domyślić. Gdyby nie przypadek nigdy bym na to nie wpadł. Zdradziła cię… znajomość mojego miecza. - wskazał ruchem głowy na bawiącą się dziewczynkę. - Jesteś w stanie to wytłumaczyć?
- Nie do końca. - Kiwnął głową wskazując na swojego towarzysza. - Ale nie jest to jakoś uporczywe, przynajmniej dla mnie. Większość Zanpaktou w tym świecie przybiera swoje “tutejsze” formy materialne. Ewentualnie w ogóle ich nie przybiera. Czasem takich rozpoznasz, a czasem nie, bo jak się okazuje w innych światach istnieją istoty przemieniające się w broń. Nie zawsze są to zanpaktou. Dalej...
- Bo twoim nie jest mała dziewczynka… - mruknął cicho Lee w trakcie wypowiedzi kowala. - Ale co z umiejętnościami? Jak je w takiej sytuacji wywołać?
- Ja nie mam z tym żadnych problemów. Po prostu go aktywuję. Imię i komenda. Ale skoro o to pytasz, znaczy, że masz z tym problem. Hmm. Miał bym pomysł jak to rozwiązać, ale nie spodobał by ci się. Dlatego od razu odradzam. Będziesz musiał poczekać na pewną osobę, która za jakiś czas powinna wrócić do tego miasta. Ona powinna znać właściwy sposób.
- Rozumiem. Mógłbym u ciebie poczekać na tę osobę? Odpracował bym nocleg oraz wikt. Jestem osobą pełną talentów nawet bez możliwości odpieczętowywania Zanpaktou.
- Proszę. - Przyzwalający gest dłoni. - Odpracujesz to pomagając mi przy pracy i innym tutejszym.
W domyśle chodziło pewnie o przyjaciół i znajomych.
- To wszystko?

- Tak myślę. - ukłonił się w podzięce Bukemizu. Podniósł się na równe nogi i ruszył w kierunku dziewczyny, ale w pewnym momencie zatrzymał się w pół kroku.
- A tak z ciekawości, to co to za sposób chciałeś mi zaproponować?|
- Hmm. Z początku pomyślałem o jej przetopieniu, ale to było by z pewnością niewłaściwe. Z drugiej strony o jej zabiciu, ale nie wiedział bym jak przenieść z powrotem jej duszę do miecza. A co chciałbyś spróbować? - Uśmiech. Bo odpowiedź z pewnością jest tylko jedna.
Bukemizu spojrzał na dziewczynkę i również się uśmiechnął
- Miałeś rację w mojej ocenie. Nigdy bym się nie zgodził na coś takiego…

*****

Zgodnie z umową kowal udostępnił wojownikowi odpowiednią pryczę oraz pokoik. Najgorsze były pierwsze dwie noce. Bukemizu spał już wystarczająco wiele. Miał wrażenie, że nigdy już nie zaśnie. Rozpierała go energia. Do późna siedział w otwartych drzwiach kuźni obserwując ostatnie uderzenia kowalskiego młota, formujące zabójcze ostrza. Po skończonej pracy często rozmawiał z kowalem odnośnie świata, w którym się znaleźli oraz związanych z tym problemów. Opowiadał też o sobie. Może to fakt, że kowal był shinigamim albo po prostu potrzebował się przed kimś otworzyć ale Bukemizu nie czuł się z tym źle. Zdradził mu swoje wątpliwości oraz troski, głównie kręcące się wokół Mikomi. Zdradził, że była jego uczennicą. Nie trzeba było jednak być mistrzem empatii, żeby zrozumieć ile tak naprawdę dla niego znaczyła. Kowal jedynie mądrze kiwał głową i udzielał swoich rad odnośnie świata wspólnie podziwiając nocny spokój Lofar.
Zdecydowanie więcej działo się za dnia. Lee nawet gdyby chciał to nie mógł pozbyć się obecności Bakufu. Poza tym odkąd odkrył jego prawdziwą naturę bał się tak uczynić. Początkowo nawet trochę, żartował że skrywaną postacią jego miecza była zawsze niebieskowłosa dziewczynka, ale najwyraźniej przesadził trochę bo ta obraziła się na wojownika i nie odzywała do końca dnia. A był to niezwykle pracowity dzień. Kowal poradził mu jakich skór należy szukać by uczynić jego karwasze. Wysłał go też z zadaniem by upolował kilka istot dla niego. Poszukiwania oraz walka z niektórymi z nich zabrały mu niemalże cały dostępny czas. Nie znał się zbytnio na oprawianiu zwierzyny więc zanosił całe ciała do swojego domownika. Starał się też ich zbytnio nie uszkodzić w walce, chociaż po potyczce z diablosem zastanawiał się czy było to warte poniesionych ran oraz zmęczenia. Bydle miało niezwykle twardą skórę. Wojownik stłukł sobie knykcie jakby uderzał w Hierro Vasto Lorde. Na szczęście coraz lepiej kontrolował Shunko w tym świecie. Bał się na razie używać zdolności jego miecza. Nie wiadomo jak zareagowała by na to dziewczynka. Po jej minie w trakcie walki widać było również niepewność.
Kiedy słońce zachodziło już nad miastem, wojownik udał się daleko poza tereny miasta by potrenować. Głównie chodziło mu o to by nauczyć Bakufu jakiś podstaw obrony. W ich świecie pomoc nadchodziła najczęściej z jego strony, ale w tej nowej formie mógł czuć się odsłonięty, bezbronny. Lee postanowił o to zadbać. Uczyła się dość szybko i już po pierwszym wieczorze znała większość podstawowych kat. Na pierwszego lepszego lumpa powinno wystarczyć. Z silniejszymi przeciwnikami raczej nie powinna się mierzyć.
Wieczór kolejnego dnia obfitował już w znacznie cięższy trening. Wszystko dzięki temu, że w ciągu dnia zajmował się rzeczami raczej nużącymi i czasochłonnymi niż męczącymi. Początkowo spróbował swoich sił formując stal na miecze, ale już po kilku uderzeniach wykrzywił trzonek młota uderzając ze zbyt dużą siłą. Wspólnie z kowal uznali, że nauka rzemiosła zajęła by zbyt wiele czasu. Dlatego został wysłany jako chłopak na posyłki do jego znajomych. Zajmował się zbieraniem ziół dla Mariki, niezwykle uroczej zielarki której laboratorium śmierdziało i pachniało chyba wszystkimi dostępnymi w naturze zapachami oraz pozbierał z miasta zamówienia dla karczmarza, jednocześnie pomagając przy ogarnięciu kilku wozów dostawy. Przy okazji dowiedział się, że piękna Rose udała się w swoje strony. Nie był w stanie odpowiedzieć czy kiedyś wróci. Lee żałował, że przez jego przygodę nie udało mu się podziękować jej za opiekę nad dziewczynką.
Inori również przyjęła ofertę kowala więc bądź co bądź byli współlokatorami. Udało im się zamienić kilka przyjemnych wymian zdań ale nic więcej. Ona zwykle spędzała wolny czas na rozmowach z samurajem, a on na pracy i treningu. Cieszyła go jednak ta znajomość ale jednocześnie czuł wyrzuty sumienia bo choć Inori była zajmującą istotą to jego myśli ciągle powracały do Mikomi. Chciał jednak z nią porozmawiać na temat tych tajemniczych kluczy, o których wspominała w jaskini. Niestety nie zdążył…

***

Wieczór drugiego dnia od powrotu do Lofar

- Widzę jak patrzysz w kierunku Czarnej Bramy. Ciągle zastanawiasz się jak wrócić? – zagadnął samuraj zbliżając się do siedzącego w drzwiach wojownika z dwoma kubkami parującej herbaty.
- Dziwisz mi się? To nie jest mój świat. Chociaż pewnie poznał bym tutaj wielu niezwykłych przeciwników to nadal mam swoje obowiązki. Jestem w końcu trzecim oficerem drugiego oddziału Gotei. – odparł Lee dziękując za napój. Ta noc była wyjątkowo mroźna.
- Pamiętaj co powiedział ci mój przyjaciel.
- Tak, wiem. Czas tutaj płynie inaczej. W moim świecie mogła minąć zaledwie sekunda… ale równie dobrze mogły minąć eony lat. Ty o tym nie myślałeś?
Samuraj zastanowił się chwilę biorąc łyk herbaty.
- Oczywiście, że myślałem. Co jednak mogę zrobić skoro wyjścia nie ma? A przynajmniej ja o takowym nie słyszałem. Podoba mi się tutaj. Mnóstwo roboty, wiele niesamowitych istot. W moim świecie wiele na mnie nie czeka. No chyba, że Ty wpadłeś na jakiś wspaniały pomysł.
- Niestety. – odrzekł Bukemizu głośno wzdychając.
- To co w takim razie zamierzasz?
- Nie mam bladego pojęcia… myślałem żeby wstąpić do Uwerworld, na pewno o nich słyszałeś. Wszyscy słyszeli. Tajemnica jaką okrywa ta organizacja mnie trochę niepokoi ale kto może mi pomóc jak nie oni?
Kuyicha nie zauważył tego, ale w momencie w którym wspomniał o organizacji, kubek samuraja na chwilę zawisł w powietrzu w połowie drogi do ust, a jego oczy spoczęły na plecach wojownika.
- A jak nie znajdę żadnych informacji o tej tajemnej organizacji to zawsze pozostają mi Los Diablos czy jak oni mają. Zajmują się mniej więcej tym samym co ja więc łatwo było by się do niech wkomponować. Może… używając ich… wpływów, mógłbym…
Zupełnie nieoczekiwanie Shinigami poczuł ogarniające go zmęczenie. Głos powoli więzł mu w gardle, powieki opadały na oczy, a obraz zaszklił się. Czuł delikatne uderzenie w głowę.
- Lee? Lee!? Co ci się dzieje, Lee!?

Głos powoli odchodził, odpływał. Czemu samuraj nagle zdecydował się odejść? Czemu nie mógł się podnieść i wrócić do Bakufu? Po chwili zrozumiał. To nie samuraj odchodził, a on odpływał. Powoli tracił świadomość i kontrolę. Coraz trudniej było mu się skupić. Czy to miał być koniec? W takim razie ktoś kto to zaplanował ma niezwykle chore poczucie humoru. Przetrwał tyle walk, bitew niemalże cudem, a teraz umiera na ganku domostwa. Zupełnie bez powodu. Nim do końca został otumaniony jedna myśl objawiła mu się w głowie niczym wybuch fajerwerku. Mikomi! Potem pozostałą jedynie ciemność i pustka
 
__________________
you will never walk alone
Noraku jest offline  
Stary 22-12-2013, 18:30   #53
 
Poker123's Avatar
 
Reputacja: 1 Poker123 wkrótce będzie znanyPoker123 wkrótce będzie znanyPoker123 wkrótce będzie znanyPoker123 wkrótce będzie znanyPoker123 wkrótce będzie znanyPoker123 wkrótce będzie znanyPoker123 wkrótce będzie znanyPoker123 wkrótce będzie znanyPoker123 wkrótce będzie znanyPoker123 wkrótce będzie znanyPoker123 wkrótce będzie znany
Daleko na północy. Kraj wiatru, Złote miasto.
Anubis wybudził się ze swego półsnu wtedy, gdy uznał że ulice będą juz dostatecznie zatłoczone. Dzień był słoneczny jak to zwykle na pustyni. Coś jednak wisiało w powietrzy. Dziwne mrowienie dokuczało jego nozdrzom. Drobiny w powietrzu drżały a wraz z nimi fale energetyczne. Niepokój i przeczucie. Co dziwniejsze nie tylko upadły bóg to czół. Ludzie którzy przemierzali wąskie ulice pustynnego miasta także byli zaniepokojeni.
Gdy tylko dotarł do placu targowego spostrzegł, że wszyscy mieszkańcy spoglądali w niebo. Niebo które pulsowało raz słońcem, a raz nocą.
Wtedy też Anubis uniósł swój pysk w górę i spostrzegł to o czym niedawno usłyszał. To co ludzie zwali zstąpieniem boga.

... Pan pozostawił świat samemu sobie.
Trzeciego dnia bogowie zstąpił na ziemię.
I wszystko się zatrzymało oczekując ich woli...

Stolica krajów środkowych....
...południe tego samego dnia...
Na górnym dziedzińcu, przed pałacem San Serandinas, doszło do spotkania trzech przybyszów. Cała trójka Kuroryou, Anthrilen oraz młody shinobi Kei. Zmierzali ku zamkowi. Dlaczego pytacie? Cóż to oczywiste, każdemu z nich należała się nagroda za ich trudy i wysiłki.
Kuroryu tylko skinął Eldarowi głową, a Shinobiego całkowicie zignorował. Jednej osoby nie znał, a drugiej nie lubił. Nie mieli oni o czym rozmawiać w jego opinii.
Shinobi spojrzał na osoby, z którymi się spotkał przed zamkiem. Jeden z nich to był ten, co go powstrzymał przed rozróbą w tawernie, ponad pól miesiąca temu. Drugiego natomiast nie kojarzył. Nie wykonał żadnego gestu w ich stronę, bowiem nie miał na to najmniejszej ochoty i nie było potrzeby.
Prorok tymczasem całkowicie zignorował obie postacie. Trzymając się w odstępie od obu Mon’keigh skierował się w stronę budynku.
Następnie wszyscy razem, a raczej każdy z osobna, udali się w kierunku zamku. Przed jego naprawioną już bramą, czekał na nich Gramon.

Marine podszedł do Gramona, unosząc dłoń w geście powitania.
- Jak tam, staruszku? Księżniczka zagoniła cię już do jakiejś roboty od kiedy wróciła czy też daje ci się cieszyć dobrze zasłużonym odpoczynkiem? - zapytał z uśmiechem.
Po zaspanej twarzy wojownika i worach pod oczami odpowiedzi nie trzeba było słyszeć.
- Pierwsze co zrobiła po powrocie to gruntownie przeszukała swoje pokoje. Od wczoraj sprzątałem salę tronową po tym całym bajzlu jaki zostawił nam król. Aooooo! - Przeciągłe ziewnięcie. - Ponure jest to, że dostałem ochrzan za ten słoik dżemu z jej schowka.
- Możesz jej powiedzieć że dla mnie wystarczającą karą były te dwa bełty. - rzucił do niego z uśmiechem - Oczekuje nas, zakładam? - zapytał poważniej.
- Owszem. Za mną panowie.
Kiedy zastał Gramona przy bramie, uśmiechnął się do niego. Tego faceta znał i lubił go. Zastanawiał się jednak co słychać u Xing.
- Gramonie, coś ciekawego u Ciebie?- zapytał podążając za rycerzem, ignorując słowa Kasou.
- Ech ciężko Kei, ciężko. Najpierw ta sprawa z atakiem na zamek, później kara. Szczęściem wszystko już się skończyło. Królewna zajęła się swoją psiapsiółką. Kto by pomyślał że przez przypadek trafisz na taką osobistość. Czerwona córka - Xing.
Cokolwiek to znaczyło, Kei wiedział że jest ona ważna.
W międzyczasie Eldar milczał wpatrując się wyczekująco w wyższe partie zamku. Chciał mieć to już za sobą i zająć sę własnymi sprawami.
- Księżniczka Uri was oczekuje. Nie żeby jakoś z przejęciem tego wyczekiwała, ale swoich obietnic przestrzega. - Powiedział otwierając wrota do zamku.Tuż za nimi czekał starzec.

- Gramonie. - Zapytał spoglądając to na znanego mu już Kasou, to na pozostałą dwójkę. Przytakując im na powitanie.
- To tylko turyści. - Odparł żartem rycerz.
- Tak, tak. Wiedzę przygoda Yuri, pociągnęła za sobą ciekawe znajomości.
- Nie przeczę staruszku. Nie przeczę. Tylko jeszcze Uverworldu tu brak. - zażartował ironicznie.
- Kto wie stalowy? Kto wie. Może i oni tu są. - starzec delikatnie się uśmiechnął.
- Ach. Staruszku. Ty i twoje spiskowe teorie. Chodźmy do środka.
Paręnaście metrów dalej wojownik otworzył zdobione wrota do sali tronowej.

Wnętrze było zdumiewająco duże, jak na rozmiary całego zamku. Jedyna odpowiedź jaka się nasuwało była to magia. A raczej magiczna architektura.

Po obu stronach ścieżki biegnącej do dużego kamiennego stołu stała w szeregach najpewniej większość oddziałów królewskich. Między innymi był tu Juto ze swoją drużyną, Zero, Ilia, Hiro, z jednej strony. Charpa w swoim zwykłym ubraniu i najpewniej odświętnym.

Do tego Yue, Elfka łuczniczka, która walczyła razem z Eldarem przy bramie,
Kocia łuczniczka oraz

Elf z kosturem.
Zaproszono również Gimbeia.
W szeregach, bliżej tronu stały właśnie trzy osoby.
Generał Augan, Toobea

oraz Kanade. Ku zaskoczeniu Eldara. Ta jednak sprawa miała znaleźć swoje rozwiązanie dopiero w przyszłości.
Na samym tronie, a raczej jednym z dwóch zasiadała królewna Yuri. Teraz już we własnej osobie.

Na jej głowie spoczywała biała korona z motywem winorośli. Niezwykle piękna i ozdobna.
Na oparciu jej tronu siedziała Xing, a metr za nim stał Nightfall.

- Zaczekajcie tutaj.
Gramon wskazał im miejsce w którym powinni się zatrzymać. Sam natomiast stanął na końcu jednego z szeregów. Prawdo podobnie, nie chciał by księżniczka widziała jego zaspaną twarz. Staruszek, który towarzyszył im od wejścia stanął w szeregu zajmując miejsce blisko tronu.
- Witajcie wszyscy! - Powiedziała wyniośle z tronu. - Minęło trochę czasu odkąd zasiadałam tutaj ostatnio. Powody i cele tego są wam najpewniej dobrze znane. Nieprawdaż stalowy staruszku? - Gramon delikatnie się ukłonił. - Ech. Najważniejsze, że nie muszę tego żmudnie tłumaczyć. - Powiedziała z nieudawanym zadowoleniem. Następnie skierowała swój wzrok w kierunku przybyszów.
- Oto są szczęśliwcy - Uśmiech - Którzy zaoferowali swoją pomoc w moim przedsięwzięciu. Tak jak obiecałam. Za wasze czyny i nieocenioną pomoc należy się nagroda. - Wypowiadała wyuczoną kwestię kręcąc przy tym dłonią. - Jestem wyrozumiała więc wysłucham waszych próśb. Nie bądźcie jednak lekkomyślni drugiej szansy nie dostaniecie. Nie proście także o więcej niż wam się należy... - Rozsiadał się wygodniej i trochę mniej taktownie, podparła brodę pięścią i skupiła się na słuchaniu.
Shinobi przymrużył oczy, wchodząc do wielkiej komnaty. Kiedy rozglądał się, idąc za Gramonem, nie znał nawet 90% osób tutaj. Poznał tylko Gimbei’a. Uśmiechnął się do niego i kiwnął głową. Kiedy Stalowy kazał im zatrzymać się, ten posłuchał i spojrzał w stronę Yuri, Nightfall’a oraz Xing. Pokłonił się tej trójce, ale ten gest bardziej był skierowany do Yuri jak i Xing. Królewna przemówiła, a on słuchał jej uważnie, wpatrując się jej w oczy. Zanim księżniczka cokolwiek powiedziała, on już wiedział o co chodzi. Dlatego też, kiedy skończyła swoją przemowę, wystąpił jako pierwszy do przodu i znowu się pokłonił.
- Księżniczko, jako swoją nagrodę, chciałem prosić o drobne, dwie rzeczy. Chciałbym mieć możliwość spotykania się z Xing, dopóki ona nie zadecyduje, abym przestał się z nią kontaktować. Podczas naszej podróży, polubiłem z nią rozmawiać, jak i przebywać w jej towarzystwie. Chciałbym tez poprosić, abyś zaliczyła mnie do swojej prywatnej straży, tak samo jak Nightfall’a. Oczywiście, zrozumiem, jeżeli odrzucisz moje prośby. Twoja wola, będzie dla mnie rozkazem.- powiedział, po czym pokłonił się jeszcze raz i został w pozycji pochylonej, oczekując na jej werdykt.
- Ech. - Krótkie westchnięcie. - Twoja prośba trochę odbiega od mojej władzy. W końcu Xing ma prawo sama decydować z kim chce się spotykać. - Delikatne spojrzenie na przyjaciółkę.
- Nie widzę przeszkód. Yui~. - Uśmiech. - Nie kłamał mówiąc, że nasza podroż była przyjemna. Nie sądzę też by miał jakieś złe zamiary.
- Masz swoją odpowiedź. Pamiętaj tylko że jeżeli będziesz się jej naprzykrzał, a ja się o tym dowiem...
Wojownikowi przeszły ciarki po plecach.
- ... będziesz mnie błagał bym pozwoliła ci umrzeć. - Piękny dziewczęcy uśmiech tworzył niezwykle zabawny kontrast z tym co mówiła. - A wracając do sprawy mojej ochrony. Nie przyjmuję do niej byle kogo. - Spojrzała na Nightfalla, a następnie zakryła swoją twarz dłonią.- Z całą pewnością jednak nie przyjmuję osób nowych, jeszcze nie sprawdzonych. - Poprawiła swoją wypowiedź, po której nastała chwila ciszy. - Ale jeżeli bardzo by ci na tym zależało to możesz dołączyć do straży. Może z czasem się wybijesz. - Powiedziała raczej bez aspiracji, byle by tylko powiedzieć. Ostatecznie machnęła ręką na znak "spocznij".
Usłyszawszy werdykt powstał i stanął przy pozostałych.
Następny z szeregu wystąpił Kuroryu. Potężny, górujący nad pozostałą dwójką, wystąpił do przodu, uderzając pięścią w pierś, skłaniając głowę. Choć stał przed dziedziczką kraju, był równocześnie potężnym i dumnym żołnierzem, o randze odpowiadającej generałowi. Zaczął mówić, głosem przepełnionym mocą.
- Księżniczko Yuri. Poświęciłem moje życie Sprawiedliwości. Jest ona pierwszą wartością w moim życiu. I to właśnie kieruje moją prośbą. Jest mało prawdopodobne że zdołam wrócić do mojego świata w niedalekiej przyszłości, i z tego powodu chciałbym się zająć tym co znam najlepiej. Chciałbym założyć organizację, elitarny oddział, poświęcony wymierzaniu sprawiedliwości złoczyńcom z tego i innych światów, oraz ochronie niewinnych cywili. I chciałbym by główna siedziba tej organizacji stanęła tutaj, na ziemiach najważniejszego królestwa tego świata. Proszę więc o ziemię na której ona stanie. Zbuduję ją sam, leży to w mojej mocy. W zamian oferuję moje wsparcie, oraz każdego kto za mną stanie, dla ciebie i twojego ludu. To przysięgam. - uderzył pięścią w pierś, kłaniając się ponownie.
- Kwestiami ekonomicznymi się nie zajmuję. - Powiedziała rozsiadając się bokiem na tronie. Po chwili zaczęła zakręcać na palcu pasmo swoich długich włosów spoglądając na sufit. - Hmm. Wydaje mi się że w okolicy znajdzie się jakiś teren pod zabudowę. - Zawadiacki uśmiech - Kuroryou. Widziałam twoją siłę i wartość którą się kierujesz. Dobrze będzie cię mieć po swojej stronie. Prosiła bym też, byś nie zbudował sobie całego miasta tak od razu. Sam rozumiesz kwestia paniki itp. To chyba wszystko jeżeli chodzi o pozwolenie. W kwestii wykonania i całej reszty... - spojrzała na szeregi swoich towarzyszy. - Oddaję cię pod skrzydła osoby za to odpowiedzialnej.
Starzec z laską wystąpił o krok z szeregu i delikatnie przytaknął głową.
- A i Kasou. Postaraj się nie mieszać do polityki. Nie lubię jak przybysze ingerują w nią bez mojej wiedzy.
Marines powrócił do szeregu zadowolony z nagrody.
-Liczę na pomoc w odnalezieniu pewnych..przedmiotów- odparł eldar jako ostatni stosunkowo przyjemnym tonem, lekko się kłaniając. Mówił dość cicho ale jego głos niósł się po pomieszczeniu. Chciał przemówić w jej umyśle ale zauważył coś dziwnego. Jego wzrok na sekundę skierował się na dziewczynę o którą pytał shinobi. Szybko zrozumiał że dziewczyna blokowała jego zdolności. Miał nadzieję że księżniczka okaże się wystarczająco domyślna- mających dla mnie ogromną wartość- odezwał się ponownie- Twe umiejętności będą nie zastąpione przy poszukiwaniach, pani moja- przy ostatnich dwóch słowach uśmiechnął się delikatnie. W zachowaniu eldara coś się zmieniło. Wciąż pozostawał dumny, jednak chłód, który zazwyczaj roztaczał swoją osobą jakby zniknął. Dla tych ludzi, którzy nie poznali go wcześniej zdawał się urokliwy a wręcz czarujący. Jego arogancki ton momentalnie zniknął.|
- Hmm. - Uśmiech zastanowienia - Pewnych przedmiotów... Masz na myśli: kluczy do czarnej bramy. - Zaskoczenie, a raczej większa uwaga zagościła wśród szeregów. Nikt jednak nie ośmielił się przerywać i pytać. - Można poszukiwać kluczy, jednak po pewnym czasie emanuje z nich energia. Wtedy to też stają się aktywne. Skąd taka teza? Jeszcze do niedawna aktywne były tylko dwa z nich. - Wstała z miejsca dając znak Xing by ta na chwilę się odsunęła. Zamykając swe oczy i wzięła głęboki oddech. Gdy je otworzyła lśniły błękitem.

Rozejrzała się po sali. Choć tak na prawdę patrzyła w dal. Patrzyła na inne kraje. Przymknęła oczy dezaktywując swoją moc i z powrotem zasiadła na tronie.
- W tej chwili aktywne klucze znajdują się w złotym mieście w kraju wiatru, w najwyższym kanionie kraju gór oraz pod barierą, przy samym morzu. Pozostałe jak widać są wciąż nieaktywne. Strzeż się wędrowcze legenda głosi że kluczy strzegą strażnicy. Jeszcze jedno. Żadna z legend i opowieści nie wspomina o tym co skrywa brama. Nie chcę zabraniać ci poszukiwań, gdyż sama jestem tą sprawą niezwykle zaintrygowana. Chciała bym jednak byś był ostrożny w swoich poszukiwaniach.
Eldar pokiwał głową zadowolony odpowiedzią.
-Myślę, że nasi “wspólni” znajomi uznają to za zwrócenie przysługi- dodał - To tyle z mojej strony księżniczko.|
-Dobrze. - podsumowała wszystkie prośby, z delikatnym uśmiechem wraz z końcem ostatniej. - Sprawy nagród mamy więc za sobą. W stolicy wszystko stoi, nic się nie wali. Wygląda na to że to koniec tego spotkania. - Powiedziała wstając z tronu.
- Yuri...- Powiedział spokojnie starzec.- Wszyscy rozumiemy że jesteś królewną i twoja wola jest najwyższa. Prosił bym jednak byś podzieliła się z nami zdobytą wiedzą.
Dziewczę przeleciało wzrokiem wszystkich zebranych w sali. Jeszcze chwilę panowała cisza aż wreszcie przemogła ją prostym stwierdzeniem.
- Niech będzie. W końcu mieliście z tym trochę problemów. Nie liczcie że zawsze będę się z wami dzieliła moimi planami.
- Tak jest. - Odparli chórem.
- Zacznijmy więc od początku. Pewien mędrzec przewidział kiedyś że Lofar upadnie. A raczej zostanie zniszczone. Czas mijał. Król ,a później i ja, postanowiliśmy powoli stawiać kroki ku ochronie tego miasta. Z konfliktów przeszliśmy na ugody, z ugód na sojusz. Za naszą namową powstał Garnizon, a samo miasto stało się bardziej otwarte. Częściowo też przygotowaliśmy tamtejszych mieszkańców, wysyłając odpowiednie osobistości. Później stosunki z lekka się popsuły. Nie mniej jednak udało nam się przygotować na to co miało nadejść. Zgodnie z przepowiednią, nadejść wraz z symbolem chaosu. Wam też wydaje się że to paplanina szaleńca?
- Ależ pani. To nie wiele jeszcze tłumaczy. - stwierdził pośpiesznie Elf z kosturem.
- Owszem. Bo właśnie teraz zaczyna się całe zamieszanie. W przepowiedni nie było żadnych wzmianek o śmierci kogokolwiek, ale jak się domyślasz Tallawen wiedza budzi niepewność. Zagłada miasta nie wróży dobrze. Szczególnie wtedy gdy jest ono ważnym obiektem taktycznym.
- Brama. - twierdziła Toobea przy potwierdzeniu Kanade.
- Owszem. Diuk nie powinien się dowiedzieć o przepowiedni. Jednak jakimś cudem do tego doszło. Ten słaby człowiek zabłądził. Strach przyćmił mu umysł. Co gorsza komuś było to na rękę, by go omamić. Nadal pozostaje jednak kilka niewiadomych. Zbyt dużo elementów było ze sobą zbieżnych, choć takimi być nie powinno. Te jednak sprawy zostawmy na razie samym sobie.

Dziwne uczucie przebiegło przez ciała trojki przybyszów. Dziwny ból w piersi dawał się we znaki, u proroka dodatkowo wystąpił ostry ból głowy. Nie uszło to uwadze kilku osób z oddziałów. Szczególnie wtedy gdy strzelec z oddziału Juto upadł na kolana.
- Co się dzieje!? - Dosłownie w chwili zadania pytania wrota do sali otwarły się i wbiegł przez nie rycerz wraz z Nobunagą. Szermierz podpierał się swoim mieczem.
- Pani Lofar... - Wysapał zdyszany rycerz. - Proszę zobaczyć.
Natychmiastową reakcją było wyrzucenie przez Gramona w stronę drzwi jednego ze swoich runicznych sztyletów. W miejsce, w którym prawie w tej samej chwili znaleźli się już Charpa i Hiro. Przechwytując ostrze po biegli jako pierwsi na plac treningowy, z którego był najlepsza panorama na włości. Kolejne sztylety powędrowały do Generała Aguana, Juto oraz Nightfall’a. Reszta osób zebrała się przy nich. Chwilę później sztylety zalśniły i doszło do skoku, “runicznego transferu”. Wszyscy w jednej chwili zostali przeniesieni na mury obronne przy placu treningowym. Spoglądanie na panoramę przez pierwsze parę chwil nie wskazywało na to by cokolwiek się działo. Aż do momentu gdy niebo nad odległym, niewidocznym za wzniesieniami Lofar zalśniło. Z początku były to jakby impulsy rozchodzące się od środka bezchmurnego nieba, bezpośrednio nad miastem. Później gdy ich częstotliwość zaczęła się nasilać można było delikatne pękanie niewidzialnej skorupy. Impulsy migały coraz szybciej i szybciej aż nagle znikły. Cisza trwała dosłownie sekundy potem nastąpiło całkowite pękniecie wielkiej strefy na niebie, a wraz z nim potężny impuls. Fala energetyczna zwaliła na kolana trójkę przybyszów oraz położyła Nobunagę, i Lovecraf’a. Odłamki pęknięć opadając znikały, lecz w ich miejscu widniał olbrzymi blok skalny. Fragment jakiejś ziemi. Bardzo dobry wzrok mógł dostrzec że na bloku skalnym znajdują się zabudowania. Jednak przy rozmiarach tego obiektu nikogo to nie interesowało. Wszyscy z przerażeniem obserwowali jak olbrzymi obiekt powoli opada na na miasto. Przepowiednia właśnie miała się ziścić.


...a wyrokiem jego był upadek.
"Gniew mój w swej formie spadanie na nich.
I pojmą wtedy, co znaczy pełzać pod ziemią."

Chwilę wcześniej...
...Lofar...
Bukemizu zajęty był pracami społecznymi. Od wczorajszej utraty przytomności czół się niezwykle dziwnie. Wszystko wydawało się być dla niego snem. Świat w jego oczach poruszał się innym tempem a jego umysł nie zaprzątały żadne myśli. Był w stanie podobnym do letargu. Gdy jednak upuścił na stopę trzymany młotek poczuł ból i oprzytomniał.
- Kuchyia! - Zawołała go niebiesko włosa dziewczynka.
“No tak. Ona już potrafi mówić. Choć to wciąż wydaje się być snem. Moje zanpakto...”
- Co się stało? - zapytał skołowany.
- Samuraj kazał wszystkich ewakuować!
- Co?! Dlaczego?.- Dziewczę wzruszyło ramionami.
- Powiedział by zrobić to natychmiast. Bo zaraz może być za późno. Eri oraz ten facet ze straży już się tym zajmują. Mamy im pomóc.
- Ech. W takim razie ruszajmy. Prowadź.
Wojownik przebiegł raptem kilka metrów gdy potężny huk i wstrząs zwalił go z nóg. Ogłuszony spojrzał w stronę dziewczynki, która również leżała na ziemi. Następnie spojrzał na niebo. Pulsujące okręgi pojawiły się centrycznie nad miastem. To one wydawały z siebie wstrząsy. Pierwsze uderzenie było najsilniejsze. Ziemia drżała. Na chwilę wszystko ustało. Wciąż ogłuszony szermierz z trudem wstał i podszedł do swojej podopiecznej. Sam niezbyt dobrze utrzymując równowagę pomógł jej się podnieść. Była ogłuszona i zdezorientowana. Ociężale rozejrzała się po okolicy, to znów spoglądała na swojego właściciela, którego nie słyszała. Gdy tylko spojrzała na niebo opadła na kolana. Palcem wskazała kierunek nakazując wojownikowi by spojrzał w jego stronę. Wtedy i on usiadł na ziemi.

Niebo przysłonięte zostało ziemią. Olbrzymi blok skalny opadał na miasto. Akurat wtedy ciało wojownika zaczęło odmawiać posłuszeństwa. W tej samej jednak chwili przed wojownikiem pojawili się Samuraj oraz Maruder. Spoglądali zamyśleni na niebo.
- Cusiek to wielkie. - Zażartował wojownik w bezrękawniku. - To na to tyle czasu czekałem?
- Najwidoczniej. - rozmawiali bez cienia strachu - Większość ludzi została już ewakuowana. Choć przez ten rozmiar nie wiele to pomoże.
- Więc w tym momencie robota spada na nas. Nie wydaje mi się byśmy dali radę to rozwalić w drobny mak.
- Damy radę. Wystarczy że rozwalimy tylko część. Reszta niech spadnie. Wytyczne określają byśmy tylko chronili ludzi.
- Aye aye. - Maruder spojrzał ponownie na opadający blok skalny. - I twierdzisz że my to mamy, bez zbytniego ujawniania się rozwalić. Niby jak?
- Tyle ile się da. - Uśmiech drwiny. - Boisz się?
- Gdzie tam... Tylko jak to p****nie. To nic mi do tego.
- Nie ma sprawy. Najpierw odetnę ten fragment, a resztę spróbujesz skruszyć. W razie czego mam plan zapasowy.
- Robi się.
Obaj mężczyźni odwrócili się do tracącego przytomność wojownika. Ostatnim elementem jaki zapamiętał nim utracił przytomność, był symbol na plecach wojownika w bezrękawniku. Oznaczenie dywizji shinigami. (kanji: wojownik)


Chwila obecna. San Seranidas, plac treningowy.
Nim olbrzymi obiekt skalny zderzył się z ziemią w jego stronę wystrzelony został czerwony ,podobny do lasera, strumień energii. Poprzedzało go dziwne zawirowanie powietrza. Ze stolicy nie było to tak bardzo dostrzegalne, ale zdawało się że niektóre chmury rozdwoiły się.
Gdy obiekt upadł wstrząs był tak silny że zatrząsł całym kontynentem.
- Tego nie przewidziałam... - Zazgrzytała zębami rozgniewana królewna, podnosząc się z niemi.
- Pani. Tego nie dało się przewidzieć. Możemy mieć tylko nadzieję że jakimś cudem udało im się ujść z życiem. - Powiedział pełen spokoju Kanade.
- Pani. Wyruszam tam w tej chwili. - Powiedział donośnie Aguan.
- Biały generale Aguan. Weź kogo potrzebujesz. Śpieszcie się. Miasto można odbudować ale ludzi...
- Rozkaz. Juto! Charpa! Iluarr! Zero! Wyruszamy.
- Generale... - Twardy głos Juto. Jego wzrok spoglądał na nieprzytomnego towarzysza.
- Spokojnie jest w śród swoich. Nic mu nie będzie, Nic "im" nie będzie. - Poprawił swoją wypowiedź.
- Ja z wami generale. - Kanade podążył za oddalającą się grupą.
- Gramon! Yue! Zajmijcie się nimi. - Księżniczka wskazała na leżących przybyszów. - Macie pozwolenie na użycie wszelkich środków.
- Tak pani. - Odpowiedział za obojga rycerz. Mag zwyczajowo ukłonił się.
- Stalowy generale...
- Słucham pani. - Odpowiedział pokornie Gramon.
- Dopilnuj by nic im się nie stało.
- Rozkaz. - Ukłonił się, a następnie zabrał do przenoszenia nieprzytomnych.
- Toobea. Wyruszysz do Targas. Na wołaj Horzoga.
- Reszta przygotować konwoje. Lofar właśnie upadło...
Pozostali przybysze utracili przytomność...

Act I “Zaginiona księżniczka”
Koniec
 
__________________
Kanbaru Suruga: Skoro nie cieszy cię zbereźna rozmowa z młodszą dziewczyną, jak masz zamiar przetrwać w społeczeństwie?
Poker123 jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:58.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172