Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 27-11-2015, 21:36   #71
 
Agape's Avatar
 
Reputacja: 1 Agape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłość
Cisza przed burzą

- Majster.... Jak stamtąd nie zleziesz to bo ciebie wejde, a tego byś nie chciał. - Ostrzegł grzecznie Strife, krzyżując ręce na piersi. Nie miał zamiaru go zabijać, czy chociażby robić mu krzywdę. Priorytetem było odebranie aparatu i usuniecie zdjęć Nightcore.
- N… nienie, nie chciałbym! - chłopak gorączkowo zaprzeczał. - Oddam ci aparat, nic nikomu nie powiem! Tylko nic mi nie rób!
- Zejdź na dół nic ci nie zrobię… chyba że dasz mi powód.- Zapewnił Łowca nadal zerkając na górę.
Rudzielec niepewnie zerknął na Strife’a, następnie spojrzał na aparat z nietęgą miną. Widać, że niechętnie by mu oddał sprzęt. Coś było na rzeczy.
- Ech, zabije mnie… - jęknął do siebie. - Wiedz, że nie robię tego chętnie - dodał do Strife’a, ostrożnie złażąc z gałęzi.
- Nie ważne. Pokaż mi aparat. - Wystawił rękę patrząc beznamiętnie na chłopaka. Szkoda mu go trochę było, mimo iż Strife udawał miłego, chłopaczek robił pod siebie.
- Już… już schodzę - chłopak nie należał do wytrawnych wspinaczy, więc trochę czasu zajęło mu schodzenie z drzewa. Drżącymi rękami chwytał się gałęzi, pilnował też, by nie obić obiektywu.
Kiedy zlazł, chłopak wyglądał na cherlawego i przestraszonego. Nie zamierzał chyba uciekać. Nie chciał dawać aparatu prosto w łapy Strife’a. Zamiast tego wybąkał:
- Ja nic nie opublikuję. Mogę ci pokazać zdjęcia - wydukał.
- Oh? Jak mam ci uwierzyć? Ehh… dobra pokaż zdjęcia. - Zgodził się w końcu i stanął po prawej rudzielca, dłoń opierając mu na lewym ramieniu. Jakoś wolał go mieć “pod ręką”.
Kiedy Strife położył dłoń na ramieniu chłopaczka, ten spiął się jeszcze bardziej niż przedtem. Jedyną ruchomą częścią ciała pozostała dłoń chłopaka, która przejeżdżała po ekranie aparatu. Większość… nie, na praktycznie wszystkich zdjęciach znajdowała się Nightcore. A to na zakupach w ekskluzywnym sklepie, to otoczona przez dziennikarzy, Nightcore wracająca z dojo, ze studia… Czy ten chłopak był stalkerem, że zdawał się uwieczniać każdą porę każdego dnia jego idolki? Najstarsze zdjęcie pochodziło sprzed jakiś trzech tygodni. Twarz chłopaka bladła z upływem czasu coraz bardziej. W końcu wyglądał na takiego, co zemdleje ze strachu. Przestraszony, czy wręcz przerażony nie był w stanie z siebie nic powiedzieć.
- Huuuh… już myślałem żeś jakiś padlinożerny paparazzi, a ty stalkerek zwykły. - Głos Strife’a wydawał się dziwnie przyjazny. - Ja mam tylko jej plakat… miałem. Wiesz gdybym miał więcej czasu i nie zajmował się usuwaniem problemów sam bym tak pewnie latał. - Klepnął go krzepko w plecy, po czym stanął na przeciw niemu.
- Ale ten… więcej nie masz zamiaru robić niż zdjęcia eh? - Anioł uniósł podejrzliwie brew.
Chłopak wybełkotał coś, co było trudno zrozumieć. Kiedy otrzeźwiał ze zdziwienia, że anioł nie zamierza mu sprzedać kosy w żebra… od razu, wówczas powiedział:
- N… nienie, nic więcej, tylko zdjęcia. Tylko proszę… nie mów jej o tym - dodał ciszej.
- Synku. Myśle że Nightcore jest świadoma tego że ktoś maniakalnie kolekcjonuje jej zdjęcia. Taka jest cena sławy. Nie bój dupy nic nie powiem na twój temat. Ale nigdy więcej nie pstrykaj jej zdjęć jak jestem obok niej rozumiesz? Nic osobistego, ale… po prostu tego nie rób. - Pokrzepiajaco klepnał go w bark.
- Mmm… nie ma sprawy - wydukał, nerwowo kiwając głową.
- No a teraz spieprzaj stąd. - Machnął ręką na odchodne. Musiał jeszcze się zorientować o miejscu w którym miał się spotkać z Nightcore. Bolało go trochę (chyba bardziej niż jebitna blizna na torsie) to że nie miał swojej maski, bez niej czuł się jakby… nie miał maski.
Kiedy wymoczek otrzeźwiał z sytuacji, odszedł szybko z miejsca w podobnym kierunku, co Nightcore. Strife nie miał już nic innego do robienia. Postanowił się trochę zabawić, zanim uda się na spotkanie z Miku. Niestety, jego epicka maska zaginęła, a nikt najwyraźniej - poza Strife’m - nie zadawał sobie trudu, by biedaczkę poszukać. Normalnie pewnie odpicowałby sobie nową, ale wkrótce zdał sobie sprawę, że jest gołodupcem.

Telefon Strife’a zabrzeczał w kieszeni, nie omieszkał więc go odebrać. Nie spojrzał nawet kto dzwoni.
- Moshi? moshi? - Rzucił nie przerywając swego pośpiesznego kroku poprzez ulicę.

Od momentu kiedy Zafara sprowadził Soni do mieszkania nie wyszedł poza jego obręb. Starał się opiekować swoją przyjaciółką jak najlepiej tylko mógł i chociaż nie wszystko mu wychodziło, na przykład próba ugotowania kleiku skończyła się przypaleniem garnka, to generalnie czuł że wszystko zmierza w dobrym kierunku. Udało mu się nawet prawie posprzątać pokój przedszkolanki , zamówić nowe biurko identyczne jak to które roztrzaskał, a także umówić z ekipą remontową naprawiającą szkody po zabójczym promieniu Quena na jutro na wymianę okien. Teraz przyszła kolej żeby sprawdzić co słychać u starych znajomych. Przeczytawszy wpierw stary sms od Soni wybrał numer ATSu Jednookiego. Ranker nie odbierał, może to i nawet lepiej pomyślał duch pustyni naciskając czerwoną słuchawkę. Następnie zadzwonił do Strife'a i tym razem miał więcej szczęścia.
-Witaj Strife. Jak twoje rany?-zaczął chcąc się upewnić, że górna kończyna gunslingera definitywnie straciła apetyt na gołębie.
- Zafu? Zafu! Ja pierdole gdzieś się podziewał? Rany w porządku, a i moja prawica znów może mi konia walić bez ryzyka odgryzienia czegokolwiek. Boli w chuj blizna co prawda ale bede żył… jakoś.
-... Cieszę się że staruch dał ci spokój i wracasz do zdrowia. Mam nadzieję, że tak zostanie. U mnie też już wszystko gra. – odpowiedział duch po krótkiej chwili milczenia, tego typu konwersacje nie były jego mocną stroną poza tym było tyle rzeczy o których nie wolno mu było wspominać, że łatwiej byłoby się w ogóle nie odzywać. - Jakieś wieści od Jednookiego?- zmienił temat.
- Nawet cieć nie odbiera jak się dzwoni do niego… ale prezent mi dał jak kimałem w szpitalu. Nie to co ty. - Ostatnie zdanie było przesiaknięte wyrzutem, ale tylko i wyłącznie tak brzmiało, gdyby Zafara widział jego twarz w tym momencie od razu by wiedział że jak zwykle się zgrywa.
-Jakoś nie miałem głowy do tego żeby chodzić po sklepach i szukać maski w kształcie czaszki.- długouchy doskonale wiedział jaki prezent najbardziej pasowałby Strife’owi… co wcale nie znaczyło że gunslinger go dostanie. –Jeśli masz ochotę zamówię ci pizzę, tam gdzie poprzednio. Mają w ofercie nową z papryczkami chili.- zaproponował siedząc przy stole w kuchni i spoglądając na ulotkę, którą znalazł rano na wycieraczce. Z pokoju Soni dobiegało ciche klikanie klawiszy, dziewczyna na pewno nie była jeszcze w pełni sił, ale szybko dochodziła do siebie, co skłoniło czerwonowłosego do poruszenia kolejnej kwestii, mimo iż wiedział, że jego znajomy nie śmierdzi groszem. – Wybierasz się na test?
- W końcu trza… ale mam inne problemy w tym momencie. - Strife zatrzymał się, oparł dłoń o ścianę jakiegoś sklepu. Telefon barkiem przycisnął do głowy, a wolnej ręce trzymał patyk, którym to wydłubywał patykiem gówno z traktorów na podeszwie. - Masz już skład? Ja właśnie idę złożyć cv… na mordach konkurencji. - Patyk cisnął gdzieś w bok, i kontynuował przemarsz.
-Do wczoraj byłem pewien że nie idę, więc się nad tym nie zastanawiałem, ale jeśli Soni udałoby się namierzyć pewną mysz, brakowałoby nam tylko łowcy.-wyjaśnił sytuację duch podnosząc elektryczny czajnik, w którym właśnie zagotowała się woda i zalewając porcję błyskawicznej kaszki dla dzieci. -A jak nie znajdziemy nikogo sami, dobierzemy z losowania. Byleby tylko opuścić piętro.- kontynuował odstawiając czajnik, zamiast niego sięgnął po łyżeczkę żeby pomieszać kaszkę coby nie porobiły się grudki. -Jakbyś zobaczył gdzieś humanoidalną szarą mysz z blond włosami i dwiema szablami u boku powiedz jej, że Zaf chce się z nią spotkać i zadzwoń do mnie, dobrze?- długouchy przykrył miskę z kaszką talerzem.
- Huuuh. Wpadła ci w oko? Spokojnie ziom, bede twoim wingmenem. - Zapewnił anioł, po czym dodał. - Te… lepiej żebyśmy na siebie nie wpadli na teście co? Gejnia by była trochę. - Głos łowcy jakoś spochmurniał.
-Lepiej żebyśmy nie wpadli.- Zafara zgodził się, zdecydowanie nie miał ochoty rywalizować ze Strife'm, na szczęście szanse na taki rozwój wypadków były w ocenie czerwonowłosego raczej niewielkie, tylu było wkoło regularnych chcących dostać się wyżej, że nie widział powodu by martwić się akurat tą kwestią. Zresztą... -Sporo będzie zależało też od tego na czym będzie polegał test. Na razie nie ma sensu się tym przejmować.- zdecydował. Nastało pięć sekund ciszy podczas których do Zafary dotarło, że nie ma nic więcej do powiedzenia, życzył więc gunslingerowi powodzenia i się rozłączył. Tymczasem kaszka błyskawiczna naprawdę okazała się błyskawiczna toteż długouchy zaniósł ją Soni. Dziewczyna jadła ją powoli zastanawiając się nad czymś. Duch wiedział, że będzie musiała dobrze rozłożyć siły by zdążyć nie tylko odzyskać siły swego biologicznego ciała, ale także ponaprawiać mechaniczne komponenty, niemniej długouchy był przekonany że latarniczka doskonale sobie z tym poradzi i do testu podejdzie w pełni sprawna. Jeśli tylko piaskowy dziad zostawi go w spokoju mają szansę opuścić piętro i zostawić cały ten zwariowany spisek w jaki zostali wmieszani za sobą.
-Naprawdę chcesz iść do tej strasznej kobiety?- zapytała nagle blondynka opuściwszy łyżkę do pustej już miski.
-Nie. Wcale nie chcę.- odpowiedział jak zwykle zgodnie z prawdą- Uważam że powinienem. Quen jest jej przyjacielem, na pewno spróbuje mu pomóc... i jest silna. Myślę że może jej się udać. - wyjaśnił swoje motywy, nie wspomniał jednak o tym, że sam podobnie jak Soni uważa ten pomysł za niebezpieczny i boi się. Nie o to że potężny zamach topora strąci mu głowę z karku, ani nie o to że może zostać przerąbany na pół, lecz jak zwykle o Soni. To właśnie świadomość, że jego przyjaciółka, teraz kiedy wszystko się uspokoiło, znowu może znaleźć się w niebezpieczeństwie, trzymała go na miejscu. Wciąż nie był pewien co powie Ansarze, jak to zrobi, ani nawet czy w ogóle zdoła do niej podejść, ale zamierzał spróbować.
Dziewczyna zdawała się śledzić jego myśli ponieważ zapytała:
-Jak zamierzasz do niej podejść? Wiesz w ogóle gdzie jej szukać?
- Ostrożnie.- odparł wymijająco na pierwsze pytanie- Nie martw się, nie tak łatwo zrobić mi krzywdę. Nad drugim musiał się chwilę zastanowić. -Mój portal wciąż stoi w tamtym pokoju, to prawdopodobnie jedyny ślad jaki ma, nie wykluczone że wciąż tam jest, albo w jakiś sposób obserwuje to miejsce. Tam zacznę.- podzielił się swoim planem działania. Soni słysząc to skuliła ramiona, zrozumiała bowiem, że raczej nie zdoła odwieść długouchego od jego decyzji. W tej chwili mogła oczywiście siedzieć cicho i mieć nadzieję, że Zafara niczego nie znajdzie, ale to byłoby sprzeczne z jej naturą.
-Spróbuję czegoś się o niej dowiedzieć, wyszukanie informacji trochę potrwa i nie gwarantuję że okażą się przydatne, ale zrobię co w mojej mocy żeby ci pomóc.- zadeklarowała przywołując na twarz blady uśmiech.
Zafara skłonił głowę z wdzięcznością.
-Może nie będziesz musiała. Postaram się szybko wrócić.
 

Ostatnio edytowane przez Agape : 27-11-2015 o 21:42.
Agape jest offline  
Stary 03-12-2015, 19:22   #72
 
Agape's Avatar
 
Reputacja: 1 Agape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłość
Przyjacielska pogawędka

Dzień 8., południe, Sektor 4. Aleja Wiśniowa, “Homra”

Czerwonowłosy wpadł w pułapkę jak tylko przeszedł przez portal i nie był tym wcale zaskoczony. Można powiedzieć, że tego właśnie się spodziewał, ba liczył na to, że ktoś będzie na niego czekał. Szybko rozejrzał się po pomieszczeniu co pozwoliło mu ustalić, że miał sporo szczęścia i Ansara której najbardziej się obawiał smacznie sobie śpi chwilowo nie stanowiąc zagrożenia. Na warcie stała za to jej koleżanka.
- Stój! - krzyknęła różowowłosa dziewczyna odziana w strój pokojówki. - Nie waż się nawet uciec! - wystrzeliła w kierunku Zafary palec, a jej twarz przybrała groźny wyraz. Ansara przewróciła się na bok, aczkolwiek Zafara przeczuwał, że ten stan nie potrwa długo. Nawet jeśli, to Sofia pstryknęła palcami, tworząc ściany shinso, które odcięły Zafarze drogę do portali.
Duch zupełnie nie przejmując się barierą - w końcu jeśli tylko zechce zawsze może otworzyć sobie nowe wrota- zacisnął dłoń w pięść sprawiając, że owal którym przyszedł zniknął. Być może udowodnił tym Sofii, że nie zamierza uciekać, tak naprawdę zależało mu jednak na tym żeby żadna z przyjaciółek uprowadzonego nie dostała się w pobliże jego miejsca zamieszkania. Teraz kiedy już to załatwił mógł przejść do rozmowy.
-Witaj Sofio. Nazywam się Zafara Czerwony, przyszedłem porozmawiać o Quenie, o tym dlaczego zrobiłem to co zrobiłem i kto za tym stoi.- wyjaśnił, a potem siadł po turecku na podłodze.
- Widzę, że znasz moje imię - zauważyła Sofia.
Ansara wkrótce powstała z łóżka. Kiedy zauważyła niespodziewanego gościa, wyglądała na niemile zaskoczoną.
- To ty… czego tym razem chcesz? - warczała półorczyca, powstając na nogi. Ta kobieta chyba nigdy nie rozstawała się ze zbroją, teraz też w niej się prezentowała. - Gdzie jest Quen, i czego chcecie od nas?
- Powiedz, co się stało - Sofia ręką dała znać Ansarze, żeby się na razie powstrzymała. - To może dostaniesz ułaskawienie albo łagodniejszy wymiar kary.
-Usłyszałem kiedy was śledziłem.- czerwonowłosy wyjaśnił jak poznał imiona przyjaciółek Quena. Już miał zacząć swoją opowieść o ciągu nieprawdopodobnych zdarzeń, których skutkiem było uprowadzenie przez niego latarnika, ale półorczyca gwałtownie włączyła się do rozmowy. Na szczęście obyło się bez użycia topora. Na wzmiankę o karze zareagował uniesieniem jednej brwi. Czyżby pokojówka miała coś wspólnego z wymiarem sprawiedliwości? Nie skomentował tego jednak i zaczął po kolei wyjaśniać co się stało. Tylko Soni, która znała go dobrze i wiedziała jak bardzo nie lubi dłuższych wypowiedzi mogłaby docenić ile wysiłku kosztowała go ta przemowa. Niemniej podjął się jej, by kobiety dokładnie poznały okoliczności i motywy jego postępowania. Na koniec dokładnie opisał im lokalizację kotłowni, do której Legion wciągnęła blondwłosego latarnika.
Ansara cały czas wyglądała jakby chciała zamordować Zafarę, na szczęście potrafiła nad sobą zapanować. Przynajmniej do czasu, aż duch nie udzieli odpowiedzi na nurtujące ją pytania np. „Kim jest Legion?”, „Czy to ona jest szefem?”,”Jeśli nie to kto?”. Przy trzymającej cały czas na kolanach topór półorczycy, Sofia jawiła się jako wcielenie łagodności. Długouchy musiałby być idiotą żeby nie domyślić się iż nawet gdyby różowowłosa zdecydowała się go wspaniałomyślnie ułaskawić toporniczka nie zamierzała pozwolić mu odejść. To czy jej się to uda to już inna kwestia. Póki co siedzący na podłodze Zafara nigdzie się nie wybierał.
-O Legion wiem tylko tyle ile już powiedziałem. Nie jest szefem, wydaje mi się, że to byt który mnie opętał pociąga za sznurki. Czy on komuś podlega, nie mam pojęcia.- wyjaśnił cierpliwie mimo narastającego zmęczenia rozmową.
- Zdajesz się być szczery z nami - oceniła Sofia. - Chociaż to nie jest tak, że możemy ci w pełni ufać. Niemniej jednak dziękujemy za pomoc, nawet jeśli nie była ona nam udzielona dobrowolnie.
- Co to za typek, który - jak mówisz - może pociągać za sznurki? - Ansara kontynuowała swoiste przesłuchanie.
-Nie kłamię. Nikt mnie nie zmusił do rozmowy z wami. Nie wiem o nim prawie nic chociaż siedzi w mojej głowie, nie zdradził swojego imienia, chciał żebym mu służył, próbował zabić moją przyjaciółkę i nasłał na mnie zmutowanego psa.- mówił coraz bardziej znużonym głosem, wszystko wskazywało na to, że ma już dość tej konwersacji.
Sofia spojrzała na Ansarę porozumiewawczo, jednak ta druga zdawała się lekceważyć w tym momencie swoją towarzyszkę. Wojowniczka cały czas przypatrywała się uważnie Zafarze.
- Siedzi ci cały czas w głowie, powiadasz - powtórzyła. - Po tym nie powinnam cię puścić nigdzie - oznajmiła. - Sofia, jakbyś mogła, wezwij Setzera, może czegoś się bardziej dowie. Lepiej by przyszedł teraz - westchnęła. - My ciebie nigdzie nie puścimy, póki co. Niech lepiej on zadecyduje, co z tobą zrobić - dodała.
-Powiedziałem wam już wszystko, na mnie już pora. Powodzenia.- Zafara jak to miał w zwyczaju nie zwracał uwagi na niewygodne dla siebie treści w wypowiedziach rozmówcy, bezceremonialnie pożegnał się, zdematerializował i wsiąknął w podłogę.
Usłyszał, jak orczyca zdążyła powstać… ale powstrzymała ją Sofia. To ona podziękowała mu i pozwoliła odejść. Duch pustyni nie usłyszał dalszej części rozmowy - jednak wyglądało na to, że Ansara nie była ani trochę zadowolona z wyników tej rozmowy.
 
Agape jest offline  
Stary 03-12-2015, 19:55   #73
 
Karmazyn's Avatar
 
Reputacja: 1 Karmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputację
Bo czasami problemy rozwiązuje walnięcie się w kark

[Dzień 12, wieczór, Sektor 14, okolice klubu Plejady]

Bycie w niewoli wcale nie polegało na spędzaniu całych dni w zapleśniałej, ciasnej i śmierdzącej piwnicy. Quen miał sporo do zrobienia, jeśli chciał zachować przy życiu siebie i swoje koleżanki. Przez większość czasu pilnował go głównie Plissken, bo Legion mało kiedy znajdowała się w okolicy. Wyglądało na to, że jaszczur wbrew pozorom nie był przydupasem Legion. Wręcz jej pilnował, bo ta wykazywała się dość beztroską naturą. Bossa zbirów, latarnik widział kilka razy. A raczej słyszał, bowiem ten zawsze sprawiał wrażenie okrytego ciemnością. Głos miał chrapliwy, wręcz bulgoczący. Jego osoba sprawiała, że blondyn czuł się dziwnie, wręcz gdyby nie był sobą.
Beztroska nie była jedyną twarzą Legion. Kłamstwem byłoby twierdzenie, że Legion nie była niebezpieczna i nie miała szalonych pomysłów. Quen przekonał się o tym na własnej skórze. Pewnego wieczoru wpadła na pomysł by zabawić się z chłopakiem w sadomaso, z nim w roli uległego niewolnika. Były łańcuchy, były bandaże i było kilka innych rzeczy, które latarnik skutecznie wymazał ze swojej pamięci. Najgorsze było jednak to co było na końcu. Legion przyniosła coś w rodzaju węża, który wgryzł się Quenowi w kark. To nie było przyjemne. Nosząca hełm miała władzę nad paskudą. Gdyby chłopakowi odbiło nie wypełnić misji, lub zrobić coś głupiego, wąż miał wgryźć mu się do mózgu i zabić.
Misje były dość monotoniczne. Quen, a raczej Alice miała znajdywać tych, którzy mieli w sobie jej części, zabijać ich i zabierać kawałki siebie. Przynajmniej tak się blondynowi wydawało, bowiem przez większość misji zamknięty był we własnym ciele, ale nim nie sterował.
Teraz to jednak latarnik był sterującym. Miał spotkać się z Ainą. Według Plisskena miała przebywać w klubie Plejady, gdzie zresztą ostatnimi czasy często się kręciła. Legion miała skontaktować się z Quenem poprzez węża.
Utrudnieniem w zadaniu był dokładny cel.. To nie Aina była na celowniku, lecz jej naszyjnik. Prawdopodobnie to właśnie w nim miała znajdować się część Alice. Wtedy w sektorze 4 na skutek zakłóceń shinso, broń nie zlokalizowała właściwie swojego kawałka.
Quen potulnie przebierał nogami, by jak najszybciej dostać się do klubu, gdzie miała przebywać Aina. Bycie marionetką ani trochę mu się nie podobało, ale innego wyjścia nie miał. Alice blokowała wszelkie formy nieposłuszeństwa lub próby samobójcze, więc pozostawało jedynie słuchać niedorozwojów z przyszłości i czekać na moment, w którym będzie wystarczająco silny, by móc przerobić ich na trupy. Nie zanosiło się, by miało to szybko nadejść.
Teraz jednak miał kolejną misję do zrobienia i czy mu się podobało, czy nie, musiał ją zrobić. Pchnął drzwi od Plejady, wchodząc do środka.



Klub wyglądał na taki, do którego przychodziło się schlać, dać komuś w mordę lub poderwać kogoś należącego do przeciwnej płci - niekoniecznie należącej do tej samej rasy.
Kręciło się trochę istot, ale jakoś żadna z nich nie wyglądała na Ainę.



Przy pobliskim stoliku zebrała się grupa przebierańców i cudaków, lub bardziej politycznie poprawnie - tych, których Wieża pozwoliła dostać się do swego środka. Obserwowali siłujących się… siłujące się dwie istoty. Jeden przypominał Yortseda, jednak brak reakcji Alice świadczyło, że to nie był on. Drugi osobnik wyglądał jak gdyby nadmiar mięśni poważnie szkodził w oddychaniu, bowiem na twarzy miał maskę. Szybko okazało się, że umięśnienie nie było wystarczająco potężne, bowiem mężczyzna przegrał.
Między zbieraniną krzątały się kelnerki roznoszące napoje albo przystawki. Zdawały się nie przejmować gośćmi przybytku. Quen szybko przestał się temu dziwić. Gdy jeden pijaczek postanowił sprawdzić jędrność tyłka kelnerki jego ręka najpierw natrafiła na pole siłowe, a później wykrzywiła się w sposób, który z całą pewnością był niemożliwy dla ciała zbudowanego z mięśni.
Co jego cel miał robić w takim miejscu? Nie miał pojęcia. Pozostawało więc usiąść gdzieś z boku i cierpliwie poczekać na przybycie Ainy. Chociaż towarzystwo nie wyglądało na ciekawe trzeba było się przemóc. Quen usiadł przy jednym ze stolików. Plecami oparł się o ścianę i spod opuszczonej czapki obserwował wejście.
Całe to oczekiwanie zdawało się przeciągać w kwadransy.
W między czasie yortsedopodobna poczwara pokonała parę istot. Szybko jednak musiała zmienić swoje plany, bowiem nikt nie miał ochoty już się z nią mierzyć. Odeszła od stolika i poszła do baru. Pewnie po alkohol. Do stolika Quena nikt nie podchodził, na szczęście.
W końcu w klubie pojawiła się Aina… bez naszyjnika.
Jakoś go to nie dziwiło. No bo czemu miało dziwić? Niedorozwoje tego chyba nie przewidzieli. No chyba, że dziewczyna miała naszyjnik gdzieś schowany.
Alice?” - zwrócił się do swojej upierdliwej ostatnimi czasy współlokatorki po informację, czy jej część jest w klubie.
Czego? - myśl pojawiła się w głowie Quena, równie niechętna co nastawienie latarnika do Alice. - Ech… nie, nie ma - dodała ze znudzeniem Alice.
- Przez ciebie w tym bagnie siedzimy więc trochę kultury. ” - ochrzanił broń blondyn.
W które wpakowałeś się na własne życzenie” - odpowiedź na pretensje chłopaka pojawiła się niemal automatycznie. Tyle że nasycona obrazą.
Sytuacja upraszczała się - przynajmniej w pewnym sensie. Istniała szansa, że naszyjnik zostanie zdobyty bez zawracania Ainie głowy. Quen odczekał aż dziewczyna zajmie się swoimi sprawami i niepostrzeżenie wymknął się z klubu.
Na zewnątrz przywołał swoje nowe latarnie - z których ani trochę nie był zadowolony, może poza faktem, że były kategorii D. Pozostawało zlokalizować miejsce, skąd Aina przyszła do klubu i tam poszukać naszyjnika. Dziewczyna ruszyła jakąś okrężną drogą. Metro było zamknięte do odwołania, ustanowiono komunikację zastępczą, a na ulicach kręciło się trochę więcej stróżów prawa, co latarnia wychwyciła po zwiększonym arsenale i zwiększonym poziomie shinso - co prawda większość zamaskowana, ale dobrze uzbrojona. Latarnie, mimo że Quenowi się nie do końca podobały, działały dość sprawnie, o dziwo - może nie jakaś rewelacja klasy A czy S, ale wydawało się, że mniej się zacinały niż jego stare ukochane sześciany.
Z metra jeszcze ulatywało shinso - tak jakby paręset osób jednocześnie uwolniło energię, która sprawiła, że pojazd jeżdżący pobliską linią C14 wyleciał w powietrze. A do eksplozji doszło jakieś kilkanaście godzin temu.
Aina nie wyszła stamtąd, chociaż pomiar dokonany przez latarnię wskazał, że była to ulubiona trasa dziewczyny - szybka i wygodna.
Kiedy Quen ruszał dalej, Alice wyczuła przy jednym ze stróżów… naszyjnik Ainy. Został skonfiskowany. A wokół niego kręciło się parunastu stróżów.
Jednakże Quen czuł, że broń się na niego obraziła i nie zamierzała mu nawet nieświadomie dawać swego naturalnego double-blasta w jego rączki.
Latarnik westchnął głośno. Po czym czynność tą powtórzył jeszcze dwa razy. Sam jeden przeciwko strażnikom. Taa, jasne. Blondyn walnął się w kark, w miejsce, gdzie wężyk Legion się wgryzł. Może to spowoduje nawiązanie komunikacji, albo sprowokuje węża do zakończenia jego żywotu.

Póki co poczuł szczypanie i ból. Potem rozbolała go głowa. Następnie go skołowało tak, że ledwo trzymał się na nogach.
Nigdy nie będzie się śmiał z migren Nethy. Netha…
Ociemniał na jakiś czas. Ktoś pomógł mu wstać, ktoś go posadził na ziemi. Quen nie miał pojęcia, co tutaj robił. Był w klubie Plejady, po Ainę. Nie był sobie jednak w stanie przypomnieć, co za licho go tutaj wysłało. Ani za czym.
Ktoś mu wsadził coś do ust. Quena tak oszołomiło, że nie był w stanie myśleć. Poczuł wkucie na zgięciu łokcia.
Nie pozostawało nic innego jak zwyczajnie otworzyć oczy i zobaczyć co się kurde wokół dzieje. Co prawda istniała możliwość, że tego pożałuje, ale… trudno się mówi.
Prawie żadnej facjaty nie kojarzył. Może poza jedną - czy to nie był Benshii?


Benshii był osobnikiem, z którym Quen wraz z dziewczynami zawarli sojusz na czas testu na 3 piętrze. Lubił się w czerni, Miał czarne włosy, czarne oczy. W jego stroju dominowała czerń i szarość. Twarz zawsze ozdabiał wyrazem, który sprawiał, że bano się o zawartość swych kieszeni nawet jak się ich nie miało. No cóż, nie ma się czemu dziwić, biorąc pod uwagę fakt, że mężczyzna był zwiadowcą.
Chyba to on się w największym stopniu zajął Quenem.
- Gdybym nie wiedział, że nic nie piłeś, uznałbym cię za ćpuna, jakich sporo tutaj się kręci - mruknął znajomek. - Siemasz, Quenuś.
- Ćpun przy tym co mnie się dzieje to w raju żyje. - Quen niemrawo się uśmiechnął. - Cześć Benshi. Co się ze mną działo przed chwilą?
- Zbiłeś się w kark, zatoczyłeś się i upadłeś na ziemię.
- A czyli nic niezwykłego. - latarnik próbował się podnieść. - O cholera, ale mnie łeb napierdziela. - Quen przywołał swoje latarnie i… - Co do… moje latarnie były czarne i były dwie, a nie trzy… Na pewno nic nie brałem? - zapytał sam siebie, po czym postanowił przeskanować swoje ciało w poszukiwaniu jakiś nieprawidłowości. - Co tak w sumie u ciebie słychać? Jak sobie życie ułożyłeś?
Latarnie wykryły ranę kąsaną na karku. Chyba coś się do niego wgryzło.
- ...Dobra, ja się nim zajmę, idź do Jamesona - Benshii tymczasem odparł coś koledze z pracy. - Normalnie, poszedłem do roboty. Olałem test. Uznałem, że pójdę później, nic mi się nie stanie przez to, a może sobie uzbieram trochę hajsu. Ja mam nudne życie, ale nie narzekam na nie, nie to co ty. Nie wiem, co brałeś, i osobiście nie chcę tego wiedzieć. Zawodowo - wybacz, ale muszę ci to zrobić - pomachał przed nosem Quena urządzeniem podobnym do alkomatu. Coś na nim poklikał i stwierdził. - Niczego tu nie ma. Znowu odwalałeś jakieś ceregiele z duchami?
- Nie… Nie wiem. Nie pamiętam. Mam dziwną ranę na karku. Sprawdzisz ją? Ja się na tym nie znam.
Znajomek sprawdził ranę i skrzywił się.
- Ufff, wygląda paskudnie. Dobrze, że nie masz oczu na karku tak jak ja. Powiedz mi, jako nowe hobby znalazłeś sobie zabawę z jakimiś oślizgłymi gadzinami? Mnie to wygląda na ukąszenie jakiegoś wężowatego gada… - przerwał i spytał. - mam mówić dalej czy lepiej ci oszczędzić szczegółów?
- Oszczędź. Nie wiem kiedy ostatni raz jadłem, ale wolałbym zachować to w żołądku. I jak chcesz przy niej majstrować, to nie obraziłbym się za jakieś znieczulenie. Starczy, że Ansara dba o moją odporność na ból.
Benshii wyciągnął z ATSa apteczkę i zaczął wyciągać igły oraz butle z płynami.
- Nie obraziłbym się, gdybyś mi opowiedział, co tam u was słychać - mówił, przygotowując preparaty do iniekcji i nacierając przedramię znieczulającą maścią. - Lubię posłuchać sobie nowin innych niż zdawanie raportów albo jakieś zamieszki.
- Wersja skrótowa: mamy przejebane. Najbardziej Netha, najmniej Ansara. Zostaliśmy wciągnięci w te wydarzenia z anomaliami. Znaczy Netha została, a ja sam w to wskoczyłem. I tak jakoś się złożyło, że chcą nas zabić, porwać i inne takie. - przedstawił sytuację Quen. - A wszystko zaczęło się… który dzisiaj mamy?
Czarnowłosy podał datę.
- Powiem ci coś, tylko nikomu o tym nie mów. Słyszałem, że niektórzy rankerzy tuszują informacje o tych anomaliach, żeby nie siać paniki albo zamieszania na piętrze - Benshii orzekł, kiedy Quenowi oczyszczał ranę na karku. - Wiem, że w zeszłym tygodniu były plotki, że jacyś regularni uciekli z jakiegoś piętra i są nielegalnie tutaj, na piętrze. Aczkolwiek ktoś stara się to wyciszyć. Wiem, że niektóre komentarze są cenzurowane albo pewne informacje nie są pokazywane w mediach.
- Jak zeszły tydzień… to przecież miało miejsce na początku tego tygodnia… Ansara mnie zabije. Nie pamiętam nic z ostatnich kilku dni. - Quen wyglądał na spanikowanego. Nie tyle co faktem utraty pamięci, co raczej złością toporniczki.
Benshii nie okazał zdziwienia, trudno było o to, jak zajmował się leczeniem znajomego.
- Przeżyjesz. Chyba gorsze rzeczy przeżywałeś, na przykład pojedynek z tym gościem-szamanem, jak mu tam było…
- Nie kojarzę, by się nam w ogóle przedstawiał, ale był strasznie ciężki do pokonania. Szczególnie ten jego duch. Jednak i tak bardziej boję się Ansary. - chłopak uśmiechnął się pod nosem.
- Baby zawsze są straszne, a jeszcze gorsze są raz w miesiącu przez kilka dni - odparł żartobliwie Benshii. - Ale najgorsze są wtedy, jak zaciągną cię do sklepu na zakupy i wyłudzą od ciebie pieniądze na buty czy parę szaf ubrań albo zmuszą cię do maratonu zakupowego.
- Ansara nie jest straszna tylko gdy śpi. A Netha uwielbia zakupy. Mam jeszcze jedną znajomą która jest robotem. Ona też jest straszna. - rzucił Quen - I jeszcze jest taka jedna co się Alice zwie. Ta dopiero potrafi zaleźć za skórę.
Nieprawda - myśl błysnęła w głowie Quena.
- Tak? To ktoś potrafi być gorszy od Ansary? Pierdolisz.
- A co, niby nie zalazłaś mi za skórę? We mnie w końcu siedzisz.” - odgryzł się w myślach chłopak. “ - Wiesz co się w ogóle działo przez te kilka dni?
- Właśnie nie pierdolę. Zbyt swoje życie lubię by w ogóle o czymś takim myśleć w ich obecności. - zaśmiał się blondyn.
Wiem, ale jesteś dla mnie niemiły, więc ci nic nie powiem. Masz” - ręka chłopaka sama powędrowała ku własnej twarzy, dając sobie policzka.
- Ej, co z tobą? - kolega przerwał zabieg, i krzyknął do kolegów. - Spokojnie, panuję nad sytuacją!
- Alice strzeliła focha a ja nie pamiętam o co. - wyjaśnił Quen.
“- Przepraszam za swoje niemiłe zachowanie, którego nie pamiętam. Ale mogłabyś zostawić fochy na później? Mam wrażenie ze stoje w bagnie po kolana i sie zapadam.”
- Alice… czekaj, mówiłeś o niej, że potrafi zaleźć za skórę. Jak rozumiem, to nie jest metafora.
Jednak Alice chyba nie miała najlepszego humoru.
“Weź się nie fochaj Alice. Nie jesteś przecież małą dziewczynką. Wezmę cie na lody czy coś.”
- Taa to nie jest metafora. Ale dla swojego dobra nie interesuj się. To strasznie pojebane.
Quena dopadł gorszy humor. Tak to jest, jak kawałek broni zapłonowej za długo w kimś siedzi, do tego stopnia, że nawet humor przenosi się do umysłu gospodarza.
- Gdyby to było zwykłe ugryzienie, to mógłbym się tym zająć, ale to wygląda na to, że coś przedarło się do ciebie - <skrzywił się=""> - Sorry, ale nie chcę nic przy tym kombinować. Dziwię się, że jeszcze się po tym jako tako trzymasz. Ta cała Alice ładnie ci musiała dogryźć. - mruknął.</skrzywił>

W międzyczasie w klubie doszło do małego zamieszania. Paru strażników udało się w tamtą stronę. Benshii nie poszedł z nimi, twierdząc, że zajmie się latarnikiem.
- To może dlatego nic nie pamiętam? - wysnuł przypuszczenie Quen. - Coś mi z układem nerwowym zrobiło czy coś w tym stylu. I wątpię czy to Alice. Ona raczej nie może nic we mnie wprowadzać. Chyba. Skoro ona nie chce ze mną rozmawiać to… Srebrzatek, pokaż się. - poprosił swojego ducha.
- Ale ja nic nie zrobiłem! - zajęczał Srebrzatek, materializując się. - Dlaczego zawsze wszystko na mnie spada, dlaczego, dlaczegooo?!
- Może Srebrzatek bardziej pamięta, co się stało w ciągu kilku ostatnich dni z tobą? - Benshii podsunął pomysł. - Zresztą, nie obraź się, ale i tak powinienem cię odesłać do jakiejś placówki medycznej. - dodał.
- Ale ja nie chcę cię opieprzyć tylko chcę byś wyjaśnił mi, co się działo przez ostatnie 5 dni, gdy nic nie pamiętam. - odparł chłopak, głaszcząc swojego ducha po główce. - A do placówki medycznej nie chcę. Ostatnio jak tam byłem, to chcieli mnie zabić, a Nethcie wstrzyknęli jakieś gówno przez co teraz trzymają ją z dala ode mnie.
Benshii sprawiał wrażenie jakby nie dowierzał chłopakowi.
- Była taka dziewczyna, co ciągle chodziła prawie goła, nosiła na sobie tylko trochę bandaży i nosiła taki hełm - pokazał małymi łapkami, jakiej wielkości i kształtu. - I miała czerwone włosy. I robiła z Quenem różne brzydkie rzeczy. I był jeszcze taki jaszczur, wielki i brzydki, ale on nie robił z Quenem takich brzydkich rzeczy, a na pewno nie bił go łańcuchami i nie dusił bandażami - paplał roztrzęsiony stworek. - No i golaska raz uwięziła Quena, przyniosła takiego węża. I ten wąż, ble! - duszek zbladł, o ile na to pozwalała jego aparycja. - Rzucił się na Quena i wgryzł mu się do karku. I ten wąż miał go zabić, jakby Quen nie wykonał zadania…
Wyraz twarzy zwiadowcy zmienił się znacznie. Teraz facjata prezentowała niezmierne zdziwienie.
- Powiedzcie, co się stało. Może będę mógł jakoś pomóc czy coś.
- Gdzie się wgryzł i na czym miały polegać misje? - dopytywał się Quen, chociaż sam nie był pewny czy chce znać odpowiedź.
- A on też może wiedzieć? - szepnął Srebrzatek. Nie było to zbyt sensownie, Benshii i tak widział co się dzieje, i że duszek coś chce powiedzieć Quenowi na osobności. - To było okropne. Quen, a raczej Alice, miała iść zabijać tych, co posiadają jej części - zdradził malec. - Teraz Quen miał iść do tej dziewczyny, co spotkaliśmy ostatnio w wieży obserwacyjnej w czwartym sektorze.
- I pewnie mi się to nie podobało i Alice dlatego się na mnie obraziła… - Quen sprawiał wrażenie, że pewne informacje dochodzą do niego z opóźnieniem. Przywołał swoją bazę operacyjną i zaczął wydzwaniać do Setzera i Aki. Również przedzwonił do hotelu, gdzie ostatni raz kojarzył swoją obecność. - Srebrzatek, będziesz w stanie zaprowadzić mnie do miejsca, gdzie byłem przetrzymywany? - zapytał duszka.
- Wiem, skąd nas porwano, ale nie wiem, gdzie Quena przetrzymywano - duszek tak naprawdę nie posiadał znacznie większej wiedzy od Quena. Wiedział może, co zdarzało się wokół latarnika, ale nie był wszechwiedzącą istotą.
Do Setzera wbił się bez większego problemu.
- Tak, słucham?
- Znowu wplątałem się w jakieś bagno. Jeśli jest pan w stanie zlokalizować gdzie byłem przez ostatnie kilka dni, znajdzie pan przybyszy z przyszłości, którzy mnie porwali. - wyjaśnił skrótowo.
- Ansara jest ze mną. Dostałem wiadomość, że zostałeś wciągnięty w jakiś portal. Masz jakieś jeszcze inne informacje poza tym, że przetrzymywano was w jakiejś kotłowni w jednym budynku, w czwartym sektorze?
- Części Alice na tym piętrze jest trochę mniej. Ta dziewczyna, Aina ma chyba jedną część. I mam w sobie węża, który miał mnie zabić. Zależałoby mi na usunięciu go. Jak najszybszym.
- Przyjąłem. Coś jeszcze?
- Trzy latarnie do sprawdzenia. Pewnie dostałem je od tych, co mnie porwali. - dodał po chwili - Pani Aki się o mnie pytała? Miałem się z nią spotkać.
- Nie, nie pytała się. Jak coś jeszcze, to mów szybko i się rozłączę.
- Nie, to już wszystko. - odparł Quen. - Do szybkiego zobaczenia.

Zamieszanie nabrało na sile. Z budynku wypadł gość, który jako pierwszy siłował się z yortsedopodobnym cosiem.



Wyglądał na takiego, co wpadł w szał. Czyżby przegrana aż tak go rozsierdziła, by rozwalać wszystko co stało na jego drodze?
- Niektórym się nieźle nudzi. - skomentował latarnik, jednak zwyczajnie olał szalejącego gościa. Próbował dodzwonić się do Aki.
Musiał jednak z tego zrezygnować, bo w ich kierunku leciał… hydrant. A potem doszedł pojazd. Co ten gość brał?! Dobrze, że Benshii okazał więcej przytomności i odciągnął, chociaż niezbyt delikatnie, Quena, na bok.
- Co za dzień - skomentował znajomek. - Zatkaj lepiej uszy - rzucił do Quena, dobywając gwizdka.
Quen wykonał polecenie. Już go bolał łeb. Nie trzeba było wzmacniać bólu.
Benshi dmuchnął w gwizdek. Zastosował technikę zwiadowczą ogłuszania falą dźwiękową w kierunku gościa. Paker został ogłuszony, ale nie wyglądało to, by miało zadziałać na dłuższą metę.
- Masz jakąś kuszę czy coś w tym stylu i pociski obezwładniające? - zapytał Quen. Nie lubił, gdy ktoś czymś w niego rzucał.
- Mam tylko pociski ogłuszające - burknął Benshii, dobywając broni będącej skrzyżowaniem rewolwera i małej prądnicy. Wiązka energii strzeliła w kierunku pakera, który oberwał tym w głowę. Nie powinien chyba tym bardziej móc ich zaatakować. Zwłaszcza, że gość niebezpiecznie się zachybotał.
- No, mam nadzieję, że to załatwi sprawę - odparł zadowolony ziomek. Wywołał ATS, do którego już nadawał komunikat. - Es pe cztery ha iks cztery, Sektor czwarty, klub Plejady. Melduję, że przed budynkiem znajduje się przestępca… - Quen nie słuchał dalszej części, bo zainteresowało go bardziej to, że… pocisk dużo nie dał. Bydle wyglądało na bardziej wkurwione niż wcześniej, gdy się pozbierało. Chłopak mógł nawet przysiąc, że oczy agresora nabrały krwistoczerwonej barwy, jakby wszystkie naczynia w gałkach ocznych mu popękały. Widział już kiedyś coś takiego…
- Banshii… jeśli przerobię go na pieczyste, zaliczone będzie to do obrony osobistej?
- Tylko uważaj z przekroczeniem obrony koniecz… - po zakończeniu nadawania raportu Benshii coś miał powiedzieć, ale przerwał, jak zobaczył, że berserker rzuca się w ich kierunku. Jego kroki były na tyle potężne, że zostawiały dziury w drodze.
Na lewym nadgarstku chłopaka pojawił się srebrny liść. - Pożycz swoją broń.

Czy ta istota, z którą osiłek się siłował była z rasy Yortseda, czy to wcześniej miał do czynienia z tym dupkiem?
- Ależ będę uważał. Zadbam o to, by nie miał możliwości się poskarżyć.
Koło Quena pojawił się pierścień w pomarańczowym kolorze. Liść natomiast wypuścił szary kwiat.
- Radzę ci się stąd oddalić. - rzucił do Benshiego, ruszając w stronę berserkera. Gdy znajdzie się w odpowiedniej odległości zerwie chryzantemę, by pozbawić przeciwnika zmysłu wzroku.
- Wybij sobie z głowy, czym ja się będę bronił?! - Quen usłyszał sprzeciw wobec pożyczenia broni. Jednak kwiatkowi nikt nie zabronił rozpuścić zasłonę “dymną” przeciw agresorowi.
Benshii chyba zrozumiał, o co chodziło z zagrywką z kwiatkiem. Kiedy zaczął dostrzegać mgłę, wycofał się z pola bitwy. Gość popędził jednak dalej, aż wstrzelił się w powietrze… nikogo nie trafiając. Quen dostrzegł jednak, że z każdym wzrostem wkurwu przeciwnik stawał się coraz silniejszy. Nawet z nosa zaczęła mu cieknąć krew.
Jego ciało nie wytrzymywało przypływu mocy. Pytanie tylko jak dużo czasu pozostało aż siłacz umrze. Mając w pogotowiu drugą technikę ducha i moc, którą zyskał od Alice, postanowił przekonać się o tym w praktyce.
Quen postawił wielką stawkę. I bardzo ryzykował. Gość po chwili popędził w jego - tak, w jego kierunku - jak byk na płachtę. Niewiele myśląc, latarnik zamierzał wykorzystać całą pozostałą manę, żeby gościa zaj… unieszkodliwić. Przyszedł czas na próbę sił.
Wielką kupę mięśni i tajemniczych sterydów kontra chudy chłopak złączony z kawałkiem tajnej broni.
Siła eksplozji odrzuciła Benshiego na bok,
Quen został obryzgany krwią i kawałkami wnętrzności - składowa siły wyszła kolosalna, jak na poziom regularnego. Z drugiej strony również tytaniczna siła też wbiła się w Quena - blondyn odleciał wraz z truchłem do tyłu. Głowa walnęła w ziemię, a w czerepie zaczęła tańczyć kadra narodowa Rosjan upita do nieprzyzwoitości, balet mongolski i inne cudawianki,
No i miał wrażenie, że wjechała w niego lokomotywa.
No ale żył, w przeciwieństwie do jego oponenta.
Może tylko żebra poszły do nieba. Żołądek walczył o przeżycie. Srebrzatek spanikował. Benshii kogoś wzywał.
Jakoś to będzie. Może umrze i będzie miał spokój od tego szalonego spisku i przygód.
Albo i nie.
Jak była Ansara, mógł zapomnieć o raju. Chociaż czy zatroskana Ansara była synonimem piekła czy oazą stabilności i spokoju?
 
__________________
Dłuższy kontakt może zagrażać Twojemu zdrowiu lub życiu.
Toczę batalię z życiem. Nieobecny na długi czas.
Karmazyn jest offline  
Stary 03-12-2015, 20:02   #74
 
Karmazyn's Avatar
 
Reputacja: 1 Karmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputację
Znów wśród swoich.

[Dzień trzynasty, rano. Okolice klubu Plejady.]

Quen obudził się cały obolały, ale na szczęście mógł oddychać. Trochę śmierdział krwią, ale jego ciało było w miarę czyste. Rozejrzał się po pokoju, w którym się znajdował. Trzyosobowy, urządzony tak, by nie zajmować za dużo miejsca. Trzy łóżka blisko siebie – jedno zajęte przez latarnika – stolik i trzy krzesła. Przy stoliku siedziała Ansara, jedząc śniadanie… chyba.
- Dzień dobry, Quen – Sofia siedząca na sąsiednim łóżku przywitała chłopaka.
- Rozumiem, że nie było dane mi umrzeć? - zapytał chłopak dość przytomnie. - Jeszcze… - , patrząc na półorczycę.
- E am, ne pehahaj - Ansara konsumowała bekon. Przełknęła i dodała. - Ile razy miałam cię niby zabić?
- Masz szczęście - dodała Sofia. Między nią a łowczynią musiało dojść do jakiegoś rodzaju starcia, bo pokojówka wydawała się zahukana.
- Nie nazwałbym tego tak. - odparł chłopak. - Jakbym miał szczęście, to nie miałbym tylu połamanych kości, ani tylu wrogów.
- Gdybyś nie miał szczęścia, to w ziemi dawno żarłyby cię robaki albo wąchałbyś kwiatki od spodu - stwierdziła Ansara, dalej jedząc śniadanie. - No, ale fakt, nie okłamujmy się: to piętro nie jest wcale dla nas szczęśliwe - dodała zamyślona. - Im szybciej stąd wyfruniemy, tym lepiej.
- Test lada moment, a ja nie mam kasy ani drużyny. Z resztą mam jeszcze sprawę z Nethą do załatwienia. - stwierdził latarnik - Aki miała sprawdzić moją krew, czy będzie się nadawała na lekarstwo na Yortseda.
- Podobno nie. Jesteś tylko regularnym klasy E, a potrzebna jest Alice w jak najczystszej postaci, z lepszym silnikiem… czy jakoś tak. Ale podobno już wszystko idzie w dobrym kierunku. Mają Yortseda od dłuższego i mają go jak zbadać - odparła Ansara. - Jeszcze trochę i pewnie jakieś lekarstwo na niego wymyślą - dodała.
- Setzer mógłby ci pożyczyć pieniądze do testu… może nawet go zafundować. Ale to dopiero w dzień testu i nie ma zamiaru szukać dla ciebie drużyny - odezwała się cicho Sofia. - Teraz lepiej go o nic nie zaczepiać bez naprawdę ważnego powodu.
- I zostawić tutaj Nethę samą? Zaczną na nią polować, a tak, to przynajmniej polują na mnie. - westchnął blondyn. - Z drugiej strony jeśli mnie zabiją… No dobra, poszukam drużyny. Może znajdę kogoś, kto mi zafunduje test. - chłopak w końcu się poddał. Nie żeby przestraszył się znaczącego spojrzenia Ansary. To była w pełni samodzielna decyzja.
- Testy mają to do siebie, że można w nich zginąć - stwierdziła Ansara. - Co do Nethy, z tego co mówił Setzer, jest bezpieczna, nic jej nie będzie. Ale… - westchnęła. - Ale lepiej nie wpuszczać ciebie do niej. Mogę jutro rano pójść odwiedzić Nethę, jak będzie możliwość. Ale nie pójdę z Setzerem, tylko z kimś innym. Sofia, jak tamten gość się nazywał? Sten… Stainer?
- Stein.
- No, ze Steinem. - wzruszyła ramionami Ansara.
- Setzer może ci dać pieniądze na test - Sofia przypomniała Quenowi to, o czym mówiła wcześniej.
- Xun może sam zdecydować, skąd weźmie pieniądze - Ansara ostro spojrzała na Sofię. - Ale, idź lepiej teraz na test - teraz tym samym spojrzeniem obdarzyła blondyna. - To nie jest prośba.
- Co jak trafię na ciebie, w czasie testu? Przecież to jednoznaczne z przegraną. - Quen szukał powodów, by nie iść na test. - A jak Setzer mi zafunduje test, to nie mam nic przeciwko.
- Może ci zafundować. Ale lepiej nie zawracaj mu głowy z byle czym - Sofia łagodnie rzekła. - Ostatnio chodzi wściekły. Nie wygląda najlepiej. - westchnęła.
- I tak pozostaje kwestia drużyny. Nie zwolnił się u was etat latarnika? - zapytał Ansary.
- Chyba nie. Z drugiej strony Starlet wspominała, że nie może od paru dni dodzwonić się do drużynowego latarnika. Zobaczymy jutro, jak to będzie. Jak tamten nie przyjdzie na test, to Starlet ma próbować negocjować, żebyś przeszedł do nas. Jak się nie uda, to najwyżej nawiążemy sojusz, żeby wygrać ten test, jak się uda oczywiście - westchnęła. - Szczerze, wolałabym mieć ciebie u nas w drużynie, ale to Starlet jest kapitanem.
- To lepiej poszukam drużyny, jakby nic nie wyszło. Banshii przeżył, bo jakoś nie kojarzę co się tam stało.
- Ma się dobrze, chociaż był chwilę w szoku, jak zobaczył, co zrobiłeś tamtemu przepakowi - odparła półorczyca. - Lepiej, żeby się nie rozniosło. Ale co do tego zabitego… ja go chyba kojarzę.
- Ja go widziałem, jak siłował się z Yortsedo podobnym gościem. A ty skąd go kojarzysz?
- Przyszedł rekrutować się do drużyny Starlet. Ale nie przeszedł. Tak jakoś mi się skojarzył z powodu tej maski. Silny gość, no ale nie dał ze mną rady wygrać sparingu.
- Jesteś bardzo silna, Ansara. - rzekła nieoczekiwanie Sofia, na co Ansara tylko skwitowała, żeby różowowłosa się jej nie podlizywała.
- W każdym razie - gościa kojarzę. A ten Yortsedopodobny… - ta kwestia zaciekawiła, ale i zaniepokoiła Ansarę. - Co to za cholera?
- Był trochę bardziej ubity niż Yortsed. No i Alice nie reagowała na niego, chociaż to może być spowodowane tym, że się na mnie obraziła. Tyle o nim wiem. Może znalazłbym go w bazie.
Bo to nie był Yortsed, głąbie - myśl objawiła się w głowie Quena. Ostatnimi czasy Alice musiała się akurat uwziąć na Quena.
- Poszukaj go - zachęciła go zdecydowanym głosem Ansara.
- Alice, zachowujesz się jak dziecko, któremu ktoś odebrał cukierka. - rzucił na głos chłopak, po czym odpalił swoją bazę operacyjną. Na jednym ekranie zaczął przeszukiwać bazę regularnych z czwartego piętra. Na drugim szukał ofert drużyn, z którymi mógłby podjąć test. Trzeci ekran poświęcony był poszukiwaniu nagiej dziewczyny w hełmie i bandażach. Pomimo, że nie miał wspomnień, to uraza pozostała.
- A właśnie. Co z wężem, którego miałem w karku?
- Nie ma go. No ale wiadome jest, że go miałeś. Setzer stwierdził, że to sztuczka z wykorzystaniem shinso. Kreowanie stworzeń z energii, poprzez które można kogoś kontrolować. Taki potwór może wdzierać się w czyjeś ciało i różnie z tym bywa, bo ile użytkowników shinso, tyle rodzajów takich technik - Ansara ewidentnie parafrazowała. - Ta dziewczyna najpewniej była użytkownikiem shinso, i mogła coś takiego wykreować. Z drugiej strony musiała przyjść z wyższych pięter, bo shinso było dobrze sfałszowane. Nie wiem, jak Setzer do tego doszedł, no ale sądzę, że jest rankerem i ma doświadczenie - Ansara dopiła herbatę. I nieźle się rozgadała. Mogła być w lepszym nastroju, a Sofia z kolei wyglądała na podłamaną. - Więc pewnie ci tylko go wszczepiła, a nie stworzyła. Raczej na 100% tych typków jest więcej, a wiemy tylko o paru…
Poszukiwanie było męczarnią, zwłaszcza, że Quen dał maszynie mnóstwo mocno absorbujących czasowo i zasobowo zadań. Musiał skupić się lepiej na jednym zadaniu, bo mogłoby mu zająć nawet jeden dzień i nie miałby gwarancji, że wszystko to poskłada do kupy.
Quen ograniczył poszukiwania do drużyny. Obecnie było to najważniejsze zagadnienie.
Kandydatów teraz już tak gorączkowo nie poszukiwano, chociaż znalazło się paru takich, co w ostatniej chwili znalazło wieść, że organizowany jest test na piąte piętro. Ale ktoś chciał łowcę, to ktoś chciał o konkretnych umiejętnościach, których Quen nie miał, inny miał jakieś dziwne wymagania… Znalazł tylko informację, że dwie drużyny poszukują latarnika. Wszystkie anonimowe, #1dsaf2, #fd233r. Pewnie nic ciekawego, pewnie najsilniejsze partie zostały już zapełnione. Starlet nie szukała już kandydatów do drużyny, Książę również miał ogłoszenie rekrutacji w archiwum, Omnomnom wisiał sobie, jak sobie wisiał… chyba nikt go nie lubił…
- Czyli z drużyną jestem w dupie. No i sprawa załatwiona. Nie zginę w czasie testu. - Quen uśmiechną się wrednie do Ansary.
- Możesz się zapisać na rezerwówkę - Ansara odcięła się chłopakowi. - Wtedy też pójdziesz do testu, ale z drużyną - tak jak na dwoje babka wróżyła.
Teraz zajął się poszukiwaniem Yortsedopodobnego typka. Baza do przeszukania była zdecydowanie mniejsza.
Sęk, że w Wieży było setki, tysiące stworzeń mroku, wśród których Yortsedopodobny mógł być każdym. Na czwartym piętrze sprawa nie uprościła się znacząco. Na piętrze też było ich setki - wśród nich tacy, którzy się wspinali nadal, odpadli lub zrezygnowali z dalszej wspinaczki (acz ci byli w znacznej mniejszości) bądź nie byli regularnymi. Tych ostatnich było więcej niż środkowych. Quen tego kuzyna Yortseda nie odnalazł w rejestrach - jego aparycja i cechy nie pasowały w pełni do żadnej istoty figurującej w jakimkolwiek spisie.
Albo to rzeczywiście mógł być Yortsed - tylko który poroniony ranker pozwoliłby takiemu potworowi latać samopas po piętrze (może poza V, który zginął), albo…
- Alice, jesteś pewna, że się nie pomyliłaś? - zapytał w myślach chłopak - A może to był Yortsed z moich czasów?
Nie czekając na odpowiedź, Quen przeszedł do przeszukiwania kogoś podobnego, do dziewczyny, która się na nim znęcała.
Jestem pewna, że to nie Yortsed… ale nie znaczy to, że mi się ten typek podoba” - kolejna myśl zaadoptowała się w umyśle Quena.
Tej dziewczyny zaś nie znalazł w nowych rejestrach. Cały czas łaziła w hełmie… w starych też nie znalazł…
- Czyli ogólnie rzecz ujmując, wiemy tyle co nic. - westchnął Quen. - Weź pogadaj ze Starlet co z tym latarnikiem, bo z losową drużyną jakoś nie mam ochoty się męczyć. Najwyżej pójdę następnym razem na test.
- Dajże odetchnąć, Xun - burknęła Ansara. - Dopiero co zjadłam śniadanie. A poza tym inni też chcą sobie pospać dzisiaj. Sądzę, że Starlet teraz śpi czy coś. Nie możesz poczekać z tym do południa?
- Mnie się tam nigdzie nie śpieszy. - odparł Quen. - Szczególnie na wyższe piętro. - dodał. - To ja w takim razie zarobię trochę kasy. Pasowałoby kupić nowe kusze, bo stare sam nie wiem gdzie są.
- Tego też nie wiem. Za dużo się działo. Gdzieś się pewnie zagubiły… Przepraszam, Xun - westchnęła Ansara.
- E spoko. To tylko broń. A teraz przepraszam panie, ale trochę kredytów trzeba zarobić. - rzucił, zamykając się w swojej bazie.

Jednak nie zamierzał tylko pracować. Na czwartym piętrze zaczął wiele spraw, które z powodu innych wydarzeń porzucił. Teraz miał zamiar do nich powrócić. W końcu jeśli dobrze pójdzie następnego dnia opuści piętro. Więc nie było na co czekać. Quen nie lubił zostawiać niezakończonych spraw. W pierwszej kolejności postanowił zająć się Zeyfem, a raczej tym dlaczego jego forma była w szpitalu, w czasie gdy trup leżał nienaruszony w grobie. Przejrzał jeszcze raz dane na ten temat, szukając czegoś co mu umknęło. Znalazł tylko jedną informację, którą pominął. Zeyfa zmarł w tym samym szpitalu, do którego trafili z Nethą po spotkaniu z anomalią… Czyżby ktoś pochował pustą trumnę lub inne ciało? Pasowałoby udać się na cmentarz i to sprawdzić… ale najpierw…
Cytat:
Witaj,
jestem Quen Xun. Kilka dni temu, w czasie mojego pobytu w szpitalu zostałem zaatakowany przez Zeyfa lub jakiegoś stwora, który przybrał jego formę. Chciałbym rozwiązać tę kwestię. Mogę liczyć na Twoją pomoc?
Wiadomość została wysłana do dziewczyny Zeyfy, oraz do Starlet. Odpowiedź jednak nie nadeszła.
- Dziewczyny, idziemy się przejść? - głowa Quena wychyliła się z bazy.
- Gdzie niby? - zagadnęła Ansara. - Znaczy wiesz, ja chętnie, ale zabiorę swój topór na wszelki wypadek, jakby zza węgła wyskoczyły na nas jakieś maszkarony.
- Lepiej nie, jeśli czegoś potrzebujecie, mogę się wybrać do sklepu - zaofiarowała się Sofia, która ostatnio była nader pokorna.
- Idziemy na trening? - zainteresował się Srebrzatek, który zmaterializował się na głowie Quena. - Albo chodźmy się pobawić - przechylił się tak, że jego oczka spotkały się ze wzrokiem Quena, a jego aparycja przesłoniła większość świata, który teraz widział blondas.
- Idziemy na cmentarz, sprawdzić jeden z grobów. - wyjaśnił latarnik - Ten latarnik, który wstrzyknął Nethcie Yortseda umarł w tamtym szpitalu. Może ktoś nie pochował go w grobie opisanym jego imieniem.
- A wiesz w ogóle gdzie on jest pochowany? - Ansara uniosła brew ze zdziwienia. Chyba nie podszedł jej ten pomysł. - Co cię tak nagle wzięło odwiedzić grób tego… to był latarnik, tak?
- Na cmentarzu nie można się bawić ani trenować, nie ma tam miejsca na to - zauważył Srebrzatek, który nadal niebezpiecznie kiwał się na czuprynie młodziaka.
- Chcę pozamykać wszystkie sprawy jakie zacząłem na tym piętrze. Wszystkie śledztwa, które rozpocząłem i takie tam. A mam trochę ponad 24 godziny na to. - wyjaśnił Quen.
- Nie podoba mi się ten pomysł - mruknęła Ansara. - ale pójdę z Tobą, żebyś nie narobił ewentualnych głupot - delikatnie machnęła toporem, uśmiechając się delikatnie, acz wrednie.
- To chyba daleko i nie ma na to czasu - pisnął duszek, który nieomal spadł z głowy chłopaka. Trzymał się ledwo paru włosów wystających znad czoła. Po chwili wyślizgnął się z nich i spadł na podłogę.
- Ale jutro macie test, nie zapominajcie o tym! - wyskoczyła Sofia.
- No dobra, dobra. - westchnął Quen, podnosząc swojego duszka z podłogi. - Uważaj mały, bo zrobisz sobie krzywdę. To nie jest mój umysł. - stwierdził, kładąc Srebrzatka na swojej głowie. - Test ważniejszy. To idziemy trenować i bawić się. Co wy na to?
- Bardziej mi to odpowiada - uśmiechnęła się Ansara. - Tylko i tak ze sobą zabieram topór na wszelki wypadek. Ale u mnie to nic nowego.
- Radzę wam uważać. Ostatnio sporo patroli kręci się po ulicach - orzekła Sofia. - Niedawno w tutejszym metrze ktoś przeprowadził zamach, na szczęście sprawcę ujęto. Ale nie wdawajcie się w żadne zbędne walki i nie wchodźcie z nikim w konflikt.
- To na pewno nie wyjdzie. Ten osiłek pierwszy zaczął we mnie rzucać elementami krajobrazu. - zauważył chłopak. - No to przy okazji kupię sobie kusze na test. - dodał. - No to chodźmy.
 
__________________
Dłuższy kontakt może zagrażać Twojemu zdrowiu lub życiu.
Toczę batalię z życiem. Nieobecny na długi czas.
Karmazyn jest offline  
Stary 16-12-2015, 20:37   #75
Ryo
 
Ryo's Avatar
 
Reputacja: 1 Ryo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputację
Ósmy dzień, popołudnie, sektor testowy

Bezimienny niczym posąg stał i wyczekiwał pewnych jegomościów. Ktoś u góry chyba wysłuchał jego próśb, ponieważ z portalu błysnęła… a nie, to nie była zbroja. S nie paradował tym razem w zbroi, ale w ładnie skrojonym, ciemnym garniturze, a jemu towarzyszył Książę, tym razem bez towarzystwa Nokolema. Blondyn również był odziany w garniak, a na kolanach nie miał koca. Ponadto ten siedział na nowoczesnym wózku inwalidzkim, który prowadził się sam. Bezimiennemu coś mówiło, że ten pojazd mógłby się też unosić w powietrze, gdyby Książę tego chciał. Obaj nie zwrócili uwagi na zakapturzonego, ale nie znaczyło to, że nie zauważyli go. Dwójka kierowała się do budki testowej.
Lustrzany osobnik powolnym krokiem ruszył w stronę dwóch znajomych postaci. Ani się nie spieszył, ani nie szedł przesadnie powoli.
- Witam. - przywitał się, gdy już się do nich zbliżył. - Przydałyby mi się informacje, którymi dysponujesz Książe. - przeszedł od razu do sprawy.
S-Drow nic nie odpowiedział, aczkolwiek widać było, że jest gotowy obronić Księcia przed atakiem ze strony zmiennokształtnego. Początek znajomości nie należał do najlepszych, a Książę również zapamiętał Bezimiennego, choć nie potraktował go teraz tak z dystansem jak jego ochroniarz.
- Witam. Nie wiem, o co ci chodzi, więc może byś raczył sprecyzować, co chcesz od nas, jeśli masz zamiar zająć nasz cenny czas - odparł Książę, spoglądając niezbyt ufnie na zakapturzonego.
- O osoby z trzeciego pięta. Te, które na nim były zanim ja tam trafiłem. Wygląd, imiona, moce. Wszystko co pozwoli mi ich zidentyfikować.
Książę nadął się jak rozjuszony paw.
- Najpierw się szarogęsiłeś w mojej posiadłości, chciałeś nas zabić, a teraz sobie przychodzisz do nas jak gdyby nigdy nic z roszczeniami. S ma ci wskazać, gdzie twoje miejsce? - po czym spojrzał porozumiewawczo na swojego potężnego ochroniarza.
- Właśnie. Za kogo ty się masz, pajacu? - zawtórował S, łypiąc na dziecię czasu.
- Moje zachowanie wynika z zachowań osób, które przebywają w pobliżu. Także gdybyście wy byli tacy idealni za jakich się uważacie, to nie doszłoby do tego incydentu. - odparł lustrzany byt. - Twoja zaczarowana zbroja jest dość upierdliwa, pewnie masz wielu wrogów. Szczególnie wśród tych z trzeciego piętra. - zapytał jakby nigdy nic S-Drowa.
- To nie twoja sprawa - S tym razem przejął inicjatywę. - Nikt nie kazał ci się rzucać na Księcia i na mnie. Nikt nie kazał ci się rządzić u Księcia. Dlaczego mielibyśmy ci ufać?
- Ty chyba nie zrozumiałeś co do ciebie mówiłem, co nie? No i z tego co kojarzę, to chciałem sobie odejść. To ten truposz się rzucił. Jego wiń za kłopoty. A czemu mielibyście mi ufać… Bardzo dobre pytanie. - Bezimienny uśmiechnął się lekko. - Bylibyście kompletnymi idiotami, gdybyście mi zaufali. No ale sądzę, że mamy wspólny interes w tym, bym wiedział o tych z trzeciego piętra. Zawsze to będziesz miał mniej do zabicia. Widzisz, nie tylko ty masz osoby do ochrony.
- Masz rację, nie mamy powodu, by ci ufać. Może jeszcze współczuję ci użerania się z tą nadgorliwą kurdupelką, ale nic poza tym - odburknął Książę. - Idziemy, S.
Mężczyźni odeszli od Bezimiennego, tylko S od czasu do czasu zerkał, czy dziecię czasu czegoś nie kombinuje.
- O poznaliście ją. Jeśli byliście dla niej tacy mili jak dla nas, to życzę szybkiej śmierci. - rzucił jeszcze do Księcia, powracając na swoje miejsce. Znów wpatrywał się w portal. Skoro V umarł, to jedyną szansą dla regularnych z trzeciego piętra, na wydostanie się stąd był sektor testów. Wcześniej czy później, któryś się tutaj pokaże. Może uda mu się ich zidentyfikować.
Nie otrzymał z powrotem żadnej odpowiedzi. Książę i jego wierny pies… ochroniarz, podeszli do budki rejestracyjnej, by zapisać się na test. Zobaczył jeszcze tylko wodorostowego gościa, którego kojarzył z przedwczoraj. Bawił się niczym małe dziecko wodą z fontanny, obryzgiwał nią paru regularnych stojących niedaleko niego. Dostrzegł też Aries z Durrahanem, która ku uciesze Bezimiennego, wyglądała na poirytowaną i rozprawiała o czymś przejęcie z nieumarłym.
Od tak dla bezpieczeństwa odwrócił się plecami do tej dwójki. Mimo to skupił się na swoim zmyśle słuchu, by podsłuchać co tak wkurzyło wredną owieczkę.
- ...nie śmiej się gamoniu, ty nie musiałeś się użerać z tym durnym futrzakiem!
- Sama jesteś sobie winna, Aries, ja bym nie brał tych zwierzaków, pewnie są zapchlone albo roznoszą inne choroby.
- Ty, Durra, a tamten gość to nie jest przypadkiem Bezimienny? - owieczka nieoczekiwanie spytała się o to Durrahana.
- Chyba tak, ale mamy własne problemy na głowie. Wiesz, ten jakiś V i jego podkomendni psychole…
Durrahan był dość podobny do Dullahana jeśli idzie o charakter. Zarozumiali. Aries taka sama. Całe szczęście, że nie zamierzali do niego podchodzić. Lustrzany byt powrócił do swojego trybu posągu.



=***=

Cytat:
Ten obrazek nie niesie za sobą żadnej myśli przewodniej. Shahahaaah!



Tydzień przed testem na piąte piętro minął w miarę spokojnie dla Zafary i Strife’a.
Ten pierwszy mógł nareszcie w pełni nacieszyć się urlopem i świętym spokojem. Zramolały dziad najwyraźniej dał sobie z nim siana, bo przez kilka dni nie odzywał się ani nie przejawiał żadnej manifestacji. Zafara rzadko kiedy wychodził z mieszkania po prawdzie też dlatego, że przez parę ostatnich dni solidnie popadało na zewnątrz. Mimo że stary zgred nie objawiał się w jego życiu, Zafara miewał czasem wrażenie, że demoniczny staruch naznaczył go jakimś piętnem - bał się zostawić swoją towarzyszkę. Jednej nocy nawet obudził się z koszmaru, w którym gonił Soni z magicznym sztyletem, którego dotychczas nigdy nie użył, a który to normalnie dyndał u jego pasa przymocowanego do szarfy. Tak poza tym Zafara nie uświadczył towarzystwa Jednookiego, Legion ani innych popaprańców. I bardzo dobrze - żywił nadzieję, że nigdy nie będzie musiał ich oglądać. Soni natomiast jakby chcąc nadrobić czas, w którym się kurowała, przyłożyła się do pracy nad latarniami. Lubiła swoją pracę i nierzadko przykrzyło się jej za towarzystwem dzieci. Te chyba też tęskniły za swoją panią, bo Soni dostała sporo laurek z życzeniami powrotu do zdrowia. Mimo to Soni nie zamierzała zostawać na piętrze - w końcu nie po to przyszła do Wieży. Chociaż sam czas pokaże, czy to okaże się prawdą.
Zafara i Soni dowiedzieli się jednak, że na Piętrze doszło do zamieszek, w wyniku których zarządzono godziny policyjne, więc dwójka regularnych została przymuszona do siedzenia w mieszkaniu w określonych godzinach. W tym tygodniu parę razy ugościli Fiodora, który czas spędzony u ducha i dziewczyny-cyborg potraktował jako swoistą przerwę od pracy - było to nawet dość miłe urozmaicenie dnia, aczkolwiek stróż nie mógł sobie pozwolić na utratę czujności; ponoć nadeszły bowiem popierdolone czasy.
Od tego momentu Soni zaczęła skrupulatnie odliczać dni dzielące ich od testu na piąte piętro.
Nieco gorzej miał Strife. Pozbawiony dachu nad głową pogromca demonów nie miał gdzie się zapodziać na czas patroli. Został więc tymczasowym bezdomnym ukrywającym się na czas godziny policyjnej w losowych kamienicach, do których udawało mu się wślizgnąć za pomocą scyzoryka, który dostał od Liny. W dodatku po raz pierwszy od dłuższego czasu przymierał głodem, bo i ATS piszczał mu biedą, a Zafu nie mógł go już poratować finansowo. Szczęściem w nieszczęściu było to, że Miku przyjęła go do drużyny do testu, więc co do kasy na test - to miał ten problem z głowy. Nie mógł jednak od niej ciągle żebrać kasę, nie wypadałoby nadużywać jej dobroci. Desperacja doprowadziła go do tego, że wyruszył do swego pracodawcy, u którego zostau detektywę. Dostał jakieś chujowe zlecenie odnalezienia dowodów zdrady od jakiejś tam frustratki, której mąż ponoć miał dość lepkie łapki, jak chodziło o frywolne kobietki i zakłady bokserskie. Warto jednak było się postarać, bo Strife w końcu zarobił jakieś tam pieniądze. I nie wydał ich na gry! broń Boże. Chociaż dobrego blanta sobie nie pożałował. Spotkał też pewnej nocy Linę, z którą sobie posiedział pod pewnym mostem w Sektorze 13. Palili sobie skręty i wspominali stare dobre czasy.
Quen miał jeszcze większego pecha, jeśli chodziło o tenże tydzień. Nadal nie mógł odzyskać pamięci z kilku ostatnich dni. Setzer wciąż nie miał dla nich czasu, nawet nie mogli się razem spotkać - Sofia wciąż odgrywała rolę pośrednika między rankerem, a jego kompanami. Gdyby pomyśleć - jeszcze w zeszłym tygodniu - tak jakby naprawdę samego pana Boga złapali za nogi. Teraz byli zdani całkowicie na siebie i nawet Sofia nie była na każde skinięcie i zawołanie.
Miłą niespodzianką była natomiast… kartka z życzeniami od Nethy! Kotołaczka w końcu dała znak życia. Mimo że już nie mogła trzymać się razem z Quenem, najwyraźniej nic nie stanęło jej na przeszkodzie, by skontaktować się z towarzyszami. Quen, czy raczej Alice - mierziła się za każdym razem, jak tylko ta pocztówka chociaż się do niego zbliżyła, toteż Ansara wyręczała chłopaka z kontaktu fizycznego z papierem.
Wyszło na to, że niestety - cokolwiek zainfekowało Nethę, było to na tyle zjadliwe, że oporowało przeciw wszelakim lekarstwom, jakie jej podawano. Smutną wieścią też było to, że szybko się nie zobaczą.
Quenowi w porę przypomniało się, że jeszcze przed testem miał sprawdzić wiadomości. Nie dostał jednak żadnej odpowiedzi ani od Anniki ani od Starlet.
Niemniej jeśli plany Starlet się nie zmieniły, to najpewniej się spotkają w Sektorze Testowym, jeszcze dziś...

=***=

Dzień 14, godzina 14:59, Sektor Testowy

Niski mężczyzna, a może chłopiec w dziecięcej, niebieskiej czapce z daszkiem opierał się o ścianę jednej z budek stojących w pobliżu ratusza. Ze znudzeniem przyglądał się zegarowi, którego długa wskazówka powoli, acz nieuchronnie dążyła do dwunastki, zaś jej mniejsza siostra już wskazywała trójkę. Bawił się obecnie srebrzystym jojo, które krzesało z siebie odrobinki shinso. Widać, niecierpliwił się. Nie mógł doczekać się tego, by regularni pokazali, na co ich stać. Jego wielkie, niebieskie, bystre oczy przeskakiwały z przybywających Wspinaczy na zegar i na odwrót, a pyzata buzia przybierała wyraz zdziwienia, a później zniesmaczenia. Z ATSa przypominającego miniaturową Gwiazdę Śmierci wyciągnął pliczek kartek, spiętych i poskładanych z najwyższą dbałością. Przekartkowywał dokumenty, a może już całość sprawdził, potem zerknął na przybyłych regularnych - coś mu się nie zgadzało. Mimo to nie zamierzał się w to zagłębiać, a nieznacznie uniesione brwi z powrotem okazały neutralność wobec otoczenia.
“Koziorożec”, który siedział do tej pory w budce rejestracyjnej, obsłużył jeszcze paru zapominalskich regularnych lub takich, co na ostatnią chwilę załatwiali sobie miejsce w teście, po czym zaryglował okna i zamknął budkę.
Rejestracja się skończyła wraz z momentem, kiedy portal o godzinie piętnastej - równiutko co do sekundy - zgasł. Nie można już było przez niego przejść ani wyjść. Ci, którzy rzucili rękawicę dalszym wydarzeniom, musieli teraz zmierzyć się z konsekwencjami swych wyborów.
- No to pszibiły nashe robhaczki, Mule - zagadnął do niego wesoło humanoidalny kozioł, z którym niegdyś Quen nawiązał konwersację. Teraz wyglądał poważniej niż zazwyczaj. - Rejestriacia została zamknieta, a test przigotowany tak, jak chtiałeś - zawiadomił. - Ja przigotuję pare njespodjanek dla nich. - dodał, po czym odszedł w kierunku ratusza.
- Dziękuję, Alkim - odparł uprzejmie Mule, spoglądając na grupki szwendające się po placu albo łażące za czymś do budek. - Liczę na to, że będę miał co oglądać - dodał po chwili, chowając dokumenty do Kieszeni.
Najwyższa pora było przyprowadzić tę przybyłą dzieciarnię do porządku.
Nie był czyjąś niańką ani guwernantką i nie zamierzał latać za innymi regularnymi. Był egzaminatorem i zamierzał się skupić na swojej pracy. Chociaż pewnie i tak znajdą się tacy, co zakpią z jego mikrego wzrostu i potraktują jak dzieciaka, bo tak słodko wyglądał.
Najwyżej gorzko się rozczarują, ale co ich tam będzie żałował.

=***=

Quen Xun, Zafara
Dzień czternasty, południe (jeszcze przed 15:00), plac w Sektorze Testowym


Quen, Zafara, Strife oraz ich towarzysze spotkali się po raz pierwszy twarzą w twarz właśnie w tym miejscu. Gdzie miało się rozstrzygnąć, kto pójdzie dalej, a kto odpadnie, a kto - być może - będzie się musiał pożegnać z marzeniami, czy nawet z życiem.

Zafara dostrzegł ku swemu zaskoczeniu Raziję. Mysia zwiadowczyni podbiegła wraz z jakimś blondwłosym szermierzem w niebieskiej zbroi do czerwonowłosego ducha pustyni.


- Cześć Zafara! Ale niespodzianka, nie spodziewałam się ciebie tutaj! Możemy się do was podłączyć? Jeśli tak, to szybko, zanim zamkną rejestrację - po czym przedstawiła kolegę. - To jest Denetsu.
Zafara dostrzegł też Ansarę - w drużynie Starlet. Przypadkiem zauważył jej przelotne, niezbyt przyjazne spojrzenie na ducha - no cóż, test zapowiadał się na taki pod górę… ech… Strife pomachał do Zafary jak stary, dawno niewidziany kumpel. Było to miłe, gdyby nie… Novem.
Oczywiście Novem musiał przyjść na ten test, bo co to byłby za test bez tego oślizgłego stalkera, ale żeby nie było dostatecznie przesrane, to okazało się, że Novem zarekrutował do siebie… ależ oczywiście, tego narwanego jaszczura, który w zeszłym tygodniu nieomal rozszarpał Zafarę na kawałki za to, że nie chciał przystać na jego żądania i w dodatku jeszcze ochlapał go wodą! Jaszczur potraktował go morderczą miną, bezgłośną - najpewniej - groźbą, bo poruszył gębą pełną ostrych zębiszczy oraz pogardliwym uśmieszkiem. O tak, jaszczur najwyraźniej chętnie by się odegrał za sztuczkę z portalem i stawem. Ponadto w tej zgrai znalazł się znajomy lisi żartowniś - Zor, który u Strife’a uznał niedawno za dobry materiał na ciepłe kapcie.
Jedynym członkiem, który nie robił Zafarze żadnego wrażenia, był czołg wielkości małego samochodu, z którego na chwilę wyskoczył pomarańczowy kucyk z żółtymi włosami, kowbojskim kapeluszu i malunkiem jabłka na zadzie.
Novem gdy tylko zobaczył Zafarę, uśmiechnął się szeroko, a wodorostowe macki falowały albo gestykulowały szyderczo do dziecka pustyni. Ten mały nicpoń drwił sobie niewerbalnie z Zafary, a kto wie, co też miał on w zanadrzu. Soni chwyciła Zafarę mocniej i szepnęła mu do ucha:
- Nie przejmuj się, nie warto sobie nimi głowy zawracać.
- Shihihi, ale przedszkole przyszło - do uszu Zafary dotarł szyderczy chichot Novema, jak ten coś mówił do jaszczura.

Quen natomiast nie miał pomysłu, do kogo się podpiąć. Zdaje się, że drużyna Księcia była na miejscu. Poza nim i S-Drowem znajdowały się tam jeszcze dwie osoby. Szarowłosy chłopak ze sporym mieczem oraz szarowłosa dziewczyna w granatowej sukience i czarnej pelerynie.
Ci wydawali się nie być spokojni, od czasu do czasu rzucali spojrzenia na portal - czyżby czekali na swoich kompanów?

Drugą gwiazdą dnia też oczywiście odnalazł. Nie mogło tutaj zabraknąć Starlet, tak jak przewidział.
Dziewczyna zebrała drużynę - w niej znalazł się Strife, wniebowzięty towarzystwem idolki. Poza nim w drużynie znajdowała się jeszcze Ansara oraz jeden regularny - rogaty blondyn. Chyba kogoś u nich brakowało, ale Starlet chyba chciała poczekać na członków drużyny, a z tego co mówiła Ansara - u Starlet nie było już wolnego miejsca. Natomiast Ansara wyglądała na chętną przyjęcia blondyna do drużyny, i miała już nawet do niego podejść z propozycją dołączenia do drużyny, kiedy doszła reszta teamu Starlet - niziołek i człek-ośmiornica.
Quen nie miał już wiele czasu, musiał się spieszyć, by rozwiązać problem związany z tym, by nie dostać się do beznadziejnej drużyny.
 
__________________
Every time you abuse Schroedinger cat thought's experiment, God kills a kitten. And doesn't.

Na emeryturze od grania.
Ryo jest offline  
Stary 23-12-2015, 13:06   #76
 
Karmazyn's Avatar
 
Reputacja: 1 Karmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputację
Przed testem cz. 1

Do testu pozostała chwila, a Quen nie znalazł jeszcze sobie drużyny. Rozejrzał się w poszukiwaniu kogoś ciekawego. Książę szybko odpadł z listy potencjalnych towarzyszy. Wyglądał na dość aroganckiego kolesia, podobnie z resztą jak S-Drow. Grupa Starlet odpadała z powodu obecności tam Ansary. Co prawda test w tamtej drużynie byłby pewnie dość łatwy, ale latarnik postanowił we wspinaczce polegać głównie na swoich możliwościach. Ukrywając się za plecami swojej siostry, nigdy nie zyska na sile. Drużyna Zafary wydawała się interesująca, jednak blondyn miał jeszcze trochę urazy dla czerwonowłosego. Poza tym, fakt, że jeden z drużyny Starlet wydawał się znać tego osobnika, więc dokonując dobrego wyboru, Quen mógł doprowadzić do sojuszu trzech, a nie dwóch drużyn. Reszta drużyn nie przykuła szczególnej uwagi chłopaka, lecz jedna osoba wręcz przeciwnie. Był to pewien szaman, którego spotkał wraz z Ansarą i Nethą w czasie testu na drugim piętrze.



Ciemnowłosy osobnik, noszący ponczo ukrywające jego tors. Spod ponczo wystają brązowe, luźne spodnie. Rękawiczki i buty z pewnością stanowią komplet. Obie części ubioru ozdobione są wypustkami przypominającymi śruby.

- Hej, poczekaj chwilę. - zwrócił się do chłopaka. - Masz już kompletną drużynę?
Szaman przystanął na chwilę, spojrzał na chłopaka i orzekł:
- Może mam, a może i nie.
Quen westchnął. Nie można było odpowiedzieć normalnie?
- Jeśli masz to nie będę ci głowy zawracał i sobie pójdę, jak nie to istnieje możliwość, że chciałbym się zapisać.
- Wszystko mi jedno - wzruszył ramionami. - Równie łatwo rankerzy mogliby nam spłatać figla i wymieszać drużyny na czas testu - podsunął teorię. - Zresztą jaką mam gwarancję, że mnie nie okłamujesz co do drużyny?
- Oprócz tego, że nie mam drużyny i jeśli test pozwoli to chciałbym zrobić sojusz trzech grup, to nie masz żadnej. - odparł chłopak.
- Nie to, że chciałbym ci burzyć plany na test, ale jest coś takiego jak lista rezerwowa. Rankerzy uzupełnią braki w poszczególnych drużynach albo potworzą nowe drużyny w razie potrzeby - zauważył rozmówca Quena dość obojętnym głosem. - To test drużynowy, każdy tutaj znajdzie się w jakiejś. A tak się składa, że mnie jest to obojętne, do jakiej drużyny trafię, ale nie mam zamiaru pomagać moim rywalom - dodał.
- Nie to nie, poszukam kogoś innego. A jeszcze jedno. Czy nazwa Douluo coś ci mówi?
- Ma mi coś mówić? - spytał szaman, mniej zainteresowany już rozmową z Quenem.
- Czyli nie mówi. No to do zobaczenia na teście. - rzucił, odchodząc w swoją stronę. - I oby tak się stało, bo z chęcią cię pokonam. - dodał pod nosem, tak by szaman nie słyszał. No cóż. Trzeba było znaleźć kogoś innego. Quen rozejrzał się w poszukiwaniu ciekawych osobników.

Znalazł kilku, a konkretnie piątkę.



Jeden z regularnych wyglądał niczym bestia, na którą w jego świecie się polowało. Wychudłe, wysokie na dwa i pół metra cielsko ozdobione było białą grzywą i dwiema parami, zakończonych szponami rąk - czy też kończyn górnych.

Nie zabrakło też robotów. Konkretnie dwójki. Trzymali się razem, pomimo pewnej różnicy we wzroście - jeden był wysokości Quena, drugi dwa razy większy.



Większy przywodził na myśl ciężarówkę - latarnik nie zdziwiłby się, gdyby potrafił się zmieniać w pojazd. Niebieskie nogi i czerwony tors ozdobione były kołami, szybami i innymi samochodowymi ustrojstwami.

[media]http://i.imgur.com/BiiGW3q.jpg[/media]

Mniejszy natomiast wyglądał, jakby chwilę przed testem miał bliskie spotkanie z bombą i nie do końca jeszcze się poskładał. Cała jego postać sprawiała wrażenie, że ktoś pozbierał różne elementy w tym samym kolorze i poukładał blisko rdzenia, w sposób mający przypominać wygląd humanoida.

[media]http://i132.photobucket.com/albums/q38/Unaru_Okami/Final%20Fantasy/fran_by_513calltur.jpg[/media]

Ostatnia z wyróżniających się osób najbardziej przykuła uwagę Quena. Była to młoda dziewczyna z króliczymi uszami. Uzbrojona była w łuk. Odziana natomiast… latarnik nie wiedział dokładnie co widział. To była bielizna, czy zbroja z kultury kobiety? Trudno było określić.

Zafara ubrany w swój ulubiony wystrzępiony czarny płaszcz stał w sektorze testów razem z Soni i powiększającą się z każdą chwilą grupą regularnych, czekających na rozpoczęcie zmagań. Wskazówki zegara leniwie przesuwały się do przodu sekunda po sekundzie, a on wciąż trzymał w rękach formularz rejestracji, już niedługo będzie musiał złożyć go w okienku, ale póki co miał jeszcze czas. Razem z Soni podjęli pewne starania, które jak na razie nie przyniosły rezultatu, teraz mieli ostatnią szansę. Każdy kto wybierał się wyżej musiał się zjawić, a ona nie stanowiła wyjątku. I oto właśnie wypatrzył w tłumie blond czuprynę. Zaraz potem Razija była przy nim witając go radośnie i przedstawiając swojego znajomego, sądząc z wyglądu prawdopodobnie łowce. Długouchy tylko na to czekał, natychmiast dopisał mysią przyjaciółkę i jej towarzysza do formularza.
-Miło cię widzieć. Witam. To jest Soni. - błyskawicznie uporał się z uprzejmościami i przeszedł do konkretów. -Z chęcią przyjmiemy was do drużyny. Podpiszcie się, a ja zaniosę druk. - zaproponował rzeczowo, a kiedy przydługie miano myszowatej i parafka blondyna ozdobiły papier skierował się do budki. Po drodze dostrzegł groźne spojrzenie kobiety z toporem, na które odpowiedział uprzejmym skinieniem głowy, odmachał do Strife'a, udał że nie widzi Novema, a kiedy zobaczył jaszczura wykonał gest dłonią, dokładnie ten sam którym otworzył owego pamiętnego dnia portal pod nogami łuskowatego, coby przypomnieć mu, że historia w każdej chwili może się powtórzyć, potem przeszedł obok Quena Xuna przyczyny ostatniego zamieszania.

Ten natomiast postanowił zaczepić czerwonowłosego. Co prawda widział kilku ciekawych kandydatów na towarzyszy z drużyny, ale uznał, że jednak im mniejsza konkurencja wyżej tym lepiej.
- Macie wolne miejsce może? - zapytał Zafa, w miarę przyjacielskim głosem - Nie planowałem iść na test i nie mam drużyny.
Czerwonowłosy zatrzymał się, otaksował blondyna wzrokiem jakby zastanawiając się czy w ogóle ma ochotę z nim rozmawiać.
-Może.- odpowiedział ze zwykłą wylewnością i czekał.
- To z chęcią bym się dołączył do was. - stwierdził chłopak, czytając odpowiedź dżina jako pozytywną. Czerwonowłosy chyba nie był pewien charakteru swojej odpowiedzi, najpierw spojrzał na druk, potem na Ansarę, na końcu na Soni i Raziję. Wreszcie uznał że chyba jednak opłaca mu się przygarnąć Quena na czas testu. Uniwersalnym pisakiem dopisał go do składu i podsunął papier do podpisu.
Co też latarnik zrobił.
- Nie przejmuj się Ansarą. Ona taka zawsze jest. Mnie też miewa ochotę zabić. Przejdzie jej kiedyś. - rzucił jeszcze - Ja na twoim miejscu zrobiłbym to samo. Z resztą moja przyjaciółka też ucierpiała w skutek tego… zamieszania.
Być może Quen chciał ducha pustyni pocieszyć, tymczasem wyeliminował główny powód dla którego żółtooki zdecydował się dołączyć go do składu. Do tej pory był przekonany że Ansara zrobi wiele by ochronić swojego przyjaciela, a przynajmniej że nie będzie próbowała pozabijać członków jego drużyny tymczasem dowiedział się że półorczyca może mieć mordercze zamiary wobec nich obu. Decyzja została już jednak podjęta, długouchy wskazał Xunowi ręką resztę swojej drużyny sugerując że powinien do nich dołączyć a sam stanął w kolejce do budki.
- Cześć. Jestem Quen, jestem latarnikiem, a wy? - przedstawił się swojej drużynie. - Tamta - wskazał na Ansarę - to moja przyjaciółka, więc pewnie jeśli test na to pozwoli, będziemy z nimi w sojuszu.
-Razija bint Said al-Semelia.- przedstawiła się myszowata wyciągając łapkę do uściśnięcia. - To Denetsu. … A to Soni.- dopełniła formalności. -Na poprzednim piętrze nauczyłam się że nie powinno się tak łatwo zdradzać swojej specjalności, ale skoro jesteśmy w jednej drużynie… Jestem zwiadowcą, Denetsu to łowca, a Soni…- tu właścicielka różowych uszek spojrzała na dziewczynę cyborga dając jej okazję do dokończenia zdania. Sama była ciekawa z kim przyjdzie jej współpracować. Przedszkolanka wyglądała na lekko zawstydzoną, przebywanie w obecności chłopaka którego widziała ledwie przez chwilę i świadomość, że to właśnie on stracił wolność by ona mogła ją odzyskać najwyraźniej nie działała na nią dobrze.
-Jestem latarniczką… przepraszam.- odparła patrząc na Xuna.
- Nie przejmuj się. I tak nic nie pamiętam. - stwierdził latarnik. - No to dwóch latarników. To ty odpowiadasz, za komunikację, a ja przypilnuję by nic ci się nie stało. - dodał, uśmiechając się lekko.
Myszowata przeniosła wzrok z latarniczki na drugiego przedstawiciela tej samej profesji, czegoś tu nie rozumiała.
-To wy się znacie?- zapytała zaintrygowana.
- To pierwszy raz, kiedy spotkaliśmy się, czy zamieniliśmy słowo, ale łączy nas pewna historia, o której jednak wolałbym nie wspominać. - wyjaśnił Quen.
- Em, w porządku - odezwał się szermierz odnośnie niechęci Quena do opowiedzenia historii tajemniczego zajścia.
Zwiadowczyni pozornie przyjęła tę odpowiedź dając blondynowi spokój, ale jej wrodzona ciekawość kazała jej zwrócić się ponownie do dziewczyny. Też była częścią tej historii, być może miała lepszą pamięć i mniej oporów przed dzieleniem się tymi zdarzeniami z innymi.
-A ty co powiesz? Mamy jeszcze trochę czasu do testu. Czy też nie chcesz o tym opowiadać?- zapytała, a potem zastanowiła się chwilkę. -Jak coś spytam Zafarę.- przedstawiła swój pomysł, ale równie szybko zrozumiała, że nie jest najlepszy przypominając sobie jak ciężko czasem rozmawiało się z duchem pustyni.
- Um, chodzi o te zamieszki na piętrze, co były ostatnio? - zapytał się Denetsu mysiej zwiadowczyni i blondwłosego latarnika. - Jak szedłem tutaj na test, to po drodze widziałem więcej straży niż tydzień temu.
- Być może. Nie pamiętam kilku ostatnich dni i nie wiem dokładnie jak duże zamieszanie się stało dookoła mnie, ale znając moje szczęście musiało być duże. - stwierdził chłopak.
- Mnie jest wiadome to, że chyba tydzień temu… ktoś zabił pewnego rankera na tym piętrze, ponoć to jakiś regularny zrobił. Nie dowiedziałbym się o tym, gdyby nie mój jeden znajomy - odparł szermierz.
- To na pewno nie byłem ja. Ja wtedy zjasie uciekałem przed pewnym cienistym typkiem… chociaż nie. Wtedy to już nie pamiętam co robiłem, czyli byłem już uprowadzony.
- Ym… chyba rozumiem… a może nie? Co się stało, że nie pamiętasz?
- Walnąłem się w kark pięścią. Coś tam miałem i to zadziałało na mój mózg. Pewnie mam szczęście, że żyję. - wyjaśnił dość pobieżnie. - Ale mniejsza o to. Jak myślicie, jak będzie wyglądał test?
Denetsu zdziwił się trochę odpowiedzią.
- No chyba rozumiem, w tym miejscu dzieje się tyle dziwnych rzeczy, że sam czasem się w tym gubię. A w teście… em, nie wiem. Ja pamiętam, że na pierwszym pietrze miewaliśmy labirynty, na drugim mieliśmy zadania z pokojami, a na trzecim… emm, nie wiem, nie pamiętam - westchnął.
- Myślę, że cokolwiek to będzie, będzie związane z pracą zespołową - stwierdziła Soni po chwili milczenia. - Ja myślę, że obszar do testu będzie bardzo duży albo bardzo rozbudowany tak, że nie da rady tego testu przejść samemu, o ile nie będziesz wystarczająco potężny. Nie sądzę, że ktoś tutaj jest tak mocny, by samemu taki test przechodzić, ale możliwe, że teraz po prostu nikt się nie wychyla.
Tymczasem króliczousza dziewczyna nerwowo spoglądała na portal, z coraz większym powątpiewaniem. Dwójka robotów poszła w kierunku szamana “Samotnego Wilka”. Panna królik w pewnym momencie spojrzała na drużynę Zafary i Quena, chyba chciała nawet do niej podejść, ale zrezygnowała w ostatniej chwili i wtopiła się gdzieś w otoczenie... A nie, ona też poszła do robotów i szamana.
- Jeśli test pozwoli nam walczyć z innymi, to tamten koleś - Quen wskazał na szamana - jest mój. Denetsu i Razija lepiej się do niego nie zbliżajcie, chyba że nie zależy wam na waszym ekwipunku. Już raz spotkałem się z nim wraz z moją drużyną. Prawie przegraliśmy.
 
__________________
Dłuższy kontakt może zagrażać Twojemu zdrowiu lub życiu.
Toczę batalię z życiem. Nieobecny na długi czas.
Karmazyn jest offline  
Stary 23-12-2015, 17:00   #77
 
Agape's Avatar
 
Reputacja: 1 Agape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłość
Przed testem cz. 2


Denetsu zerknął na szamana - rzeczywiście wzbudzał dziwne zainteresowanie, bo potem doszła wielka bestia, która wyglądała na ucieleśnienie żądzy krwi.
- Huh, rzeczywiście chyba się nim zainteresowali… Umm, a powiedz, em… co wiesz o nim? - wyklarował pytanie do Quena.
- Gdy z nim się mierzyliśmy miał ducha. Mgłowego Żmija, czy jakoś tak. Głównie na nim opierała się jego strategia walki. Duch władał wodą i mgłą. Wszelki ekwipunek w jego pobliżu rdzewiał. - wyjaśnił latarnik.
- Każdy czy tylko niemagiczny? - spytał się wojownik, tym razem nieco pewniej niż wcześniej, może z nadzieją, że ta własność tyczyła się tylko zwykłego ekwipunku.
- Chyba tylko niemagiczny. - stwierdził chłopak.
- W takm razie chyba nie mam się czym martwić - uśmiechnął się Denetsu, lekko szturchając pochwę z mieczem. - Nie pozwolę na to, żeby ten szaman tak szybko wyeliminował mnie z testu.
Razija mimo że jeszcze przed chwilką dopytywała o niezwykłe okoliczności, które sprawiły że Quen znał Soni i nie znał jej jednocześnie, szybko straciła zainteresowanie, to co opowiadał blondyn nie miało dla niej większego sensu. Ostatnio działo się coraz więcej rzeczy których nie rozumiała, ale nie zamierzała sobie tym zaprzątać głowy.
-Moje kocie szpony też nie są zwykłe, więc nie mam się czym przejmować.- oznajmiła z dumą głaszcząc pochwę jednej ze swych nadzwyczajnych broni. Tym że pistolet który również dołączyła do ekwipunku mógł zmienić się w bezużyteczny kawałek skorodowanego metalu jakoś się nie przejmowała. -O! Zafara już wraca. Zarejestrowałeś nas?- zwróciła się do czerwonowłosego.
-Mhm.- odpowiedział tamten dołączając do grupki.
-A właśnie. Jak tam twoja głowa?- zainteresowała się myszowata-Ostatnio jak się widzieliśmy mówiłeś, że ktoś w niej siedzi. Skoro tu jesteś to znaczy, że udało ci się go pozbyć, tak?
Długouchy pokręcił przecząco głową.
-Niestety nie, ale uspokoił się na tyle że mogę przystąpić do testu.- wyjaśnił krótko , jak zwykle nie miał ochoty wdawać się w szczegóły.
- Mam nadzieję, że pozory mylą, bo goście tutaj wyglądają na dość silnych. Zupełnie inny poziom niż na trzecim piętrze, chociaż to tylko piętro różnicy. Mam nadzieję, że test będzie wymagał jak najmniej walki z innymi. - stwierdził Quen, oglądając pozostałe drużyny.
-Mam serdecznie dość istot które rzucają się na wszystko bez zastanowienia, ale wolałabym już komuś przyłożyć niż trafić na tak nudny test jak na drugim piętrze.- zadeklarowała zwiadowczyni, aż krzywiąc się na wspomnienie “herbatki z lisicą” i bzdurnych jej zdaniem zadań w stylu nie dotykaj niczego przez dziesięć minut.
- Jak długo muszę wpatrywać się w przeciwnika zanim się na niego rzucę, byś uznała, że nie rzucam się bez zastanowienia? - zapytał dość poważnie latarnik, jednak uśmiechnął się pokazując, że żartuje. - Chcę test, który przeżyję. Nie muszę go zdać, ważne, że będę miał kolejną szansę.
- Ja też tak myślę… chyba… nie wiem… - wtrącił w swój specyficzny sposób Denetsu. - Też mi się test na drugim piętrze nie podobał.
-Nie musisz się wcale wpatrywać, możesz zaatakować z zaskoczenia byleś miał jakiś powód, inny niż bo mogę.- odparła Razija nie przejmując się tym, że Quen żartował. Nie potrafiła dobrać słów odpowiednio by wyjaśnić jaki konkretnie typ przeciwnika najbardziej ją irytuje, chociaż przed oczami miała obraz pewnego zarozumiałego typka z batem. -Nie ważne, też chcę przede wszystkim zdać żeby móc iść wyżej.
-Ja chcę jak najszybciej opuścić to piętro, nie jesteśmy tu bezpieczni.- wtrąciła się Soni patrząc na Zafarę.
- Ano. Jak nie zdamy, to w sumie jakbyśmy popełnili samobójstwo. A wszystko przez to, że jestem zbyt rządny wiedzy. - westchnął Quen. - No to pozostaje nam czekać na test… Im szybciej się zacznie tym mniej czasu będę żałował, że tutaj jestem.
-Nie martwcie się na zapas, zrobimy wszystko żeby zdać, a jak nie wyjdzie to raczej i tak nie będzie tak beznadziejnie jak na rozpadającym się piętrze ogarniętym wojną. Prawda Denetsu?- kobieta-gryzoń szturchnęła szermierza łokciem coby potwierdził. Czerwonowłosy zaś spojrzał na latarnika z namysłem jakby zastanawiał się czy to możliwe, że to właśnie ów chłopak był przyczyną wszystkich jego nieszczęść.
- Macie szczęście. Trafiliście na piętro z zaburzeniami czasu, przybyszami z przyszłości i elementami broni masowej zagłady porozrzucanej po losowych regularnych. - stwierdził blondyn. - Z deszczu pod rynnę, czy jak to tam leciało.
Razija wzruszyła ramionami. -Chyba faktycznie mieliśmy szczęście bo jakoś ominęło nas to wszystko poza godziną policyjną.- odparła uznając, że póki wymienione problemy nie staną się jej problemami nie ma czym się przejmować.
Quen rozejrzał się po okolicy, sprawdzając czy nikt nie jest szczególnie zainteresowany ich rozmową. Stwierdziwszy, że nikogo takiego niema odezwał się:
- Wasze szczęście się skończyło. Ja mam w sobie elementy broni, a tamten koleś… - wskazał na Strife’a - generuje shinso z przyszłości. Znasz go Zafarze?
Długouchy drgnął jakby wyrwany z letargu, słuchał rozmowy jednym uchem ale teraz Quen przykuł całą jego uwagę.
-Znam. Razem próbowaliśmy dowiedzieć się o co w tym wszystkim chodzi. Nie wiadomo mi nic o tym żeby przybył z przyszłości.- odparł kierując swój wyczulony zmysł shinsoo na gunslingera żeby sprawdzić czy coś się w nim zmieniło od kiedy ostatnio się spotkali, ale nie wyczuł żadnej różnicy.
- To raczej za słabe odczucie, by był z przyszłości. Bardziej jakby miał coś nie z tego czasu. Nie mówił Ci czasem o czymś co nie pasowało?
-[i]U niego wszystko “nie pasowało”.- Zafara nie był w stanie określić o co może chodzić, natomiast doskonale zdawał sobie sprawę, że sam Strife jak i to co działo się wokół niego zdecydowanie nie były zwyczajne.
- Coś nabył w dziwny sposób lub coś takiego? - starał się sprecyzować Quen.
-Kiedy go spotkałem miał tylko ubranie, nie nabywał niczego oprócz piwa i jedzenia.- duch pustyni również był bardzo konkretny.
- A tatuaż czy symbol… podobne uczucie miałem jak zobaczyłem pewne zdjęcie w sieci. Miał coś takiego na swoim ciele? - latarnik podsunął shinsoiście jedną ze swych latarnii, na której wyświetlony było odpowiednie zdjęcie.
-Tak. Ma dokładnie taki sam i nie wie jak znalazł się na jego plecach.- żółtooki nawet nie musiał się przyglądać by stwierdzić uderzające podobieństwo, co więcej podejrzewał że owo zdjęcie mogło być zdjęciem nie tyle takiego samego symbolu co wręcz tego samego który widział na ciele znajomego. Zaciekawiona Razija również zaczęła oglądać zdjęcie a Soni posunęła się do tego by zacząć szukać informacji o nim.
- Nie trudź się. Wszystko co z tym związane, zostało usunięte. Sprawdzałem. - zwrócił się do latarniczki. - No chyba, że masz jakieś specjalne metody, to jak tam chcesz. - dodał po chwili. - Rozejrzyjcie się po okolicy. Zapamiętajcie każdego, kto tutaj jest lub się pojawi. Jeśli w czasie testu zobaczycie kogoś, kogo tutaj nie ma ani nie jest elementem testu - uciekajcie. Jeśli powiem wam byście uciekali, spierdalajcie ile sił w nogach nie oglądając się za siebie. Dobra? - Quen przybrał poważny ton głosu.
-Mam zrezygnować z testu jeśli moja pamięć mnie zawiedzie?- myszowata zdecydowanie była nastawiona sceptycznie do przyjmowania instrukcji od kogoś kogo znała pięć minut.
-Jeśli będzie trzeba otworzę dla nas portal.- zadeklarował Zafara w przeciwieństwie do zwiadowczyni bardziej skłonny do współpracy, zwłaszcza po tym czego już doświadczył. Soni przerwała przeszukiwanie baz danych wyraźnie zaniepokojona.
-Boję się. Nie chcę żeby znowu mnie zabrali.- powiedziała prawie błagalnie do Zafary.
- Nie przejmuj się. Będę obok. Jeśli ktoś się pojawi, to będzie szukał mnie. Wy powinniście być bezpieczni. - starał się uspokoić dziewczynę, Quen. Zupełnie mu to nie wyszło, myśląc logicznie jeśli ktoś niebezpieczny chciał dostać Quena bycie z nim w jednej drużynie wcale nie oznaczało bezpieczeństwa.
-Myślałem że to już załatwione, że dostali od ciebie to czego chcieli.- Zafara zdecydowanie nie był szczęśliwy że zgodził się przyjąć latatnika do drużyny, teraz widział że ta decyzja mogła mieć katastrofalne skutki dla niego a co gorsza dla Soni i Raziji.
- Nie pamiętam. Ostatni tydzień zniknął z mojej pamięci. - wyjaśnił Quen. - Jeśli chcecie będę trzymał się z boku i wspomagał was latarniami, nie zbliżając się do was.
-Jeśli bycie z tobą w jednej drużynie oznacza kłopoty to chyba nie ważne jak daleko staniesz ze swoimi latarniami.- zauważyła myszowata.
-Powiedz mi, czemu nie jesteś w drużynie z Ansarą?- zapytał podejrzliwie czerwonowłosy.
- Bo gdy ona znalazła sobie drużynę, ja nie planowałem iść na test. - odpowiedział Quen. - A na teście jestem, bo ona tak chciała.
Zafara nie miał powodów by nie wierzyć młodzieńcowi jednak wciąż czuł się jak ktoś komu podrzucono zgniłe jajo.
-Wygląda na to że szuka cie ktoś naprawdę mocny, inaczej tak byście się nie przejmowali.- zauważyła Razija. -Zapowiada się kolejny dziwny test, no chyba że już nic od ciebie nie chcą, przecież nie wiesz, niczego nie pamiętasz.- podsumowała wciąż nie wiedząc czy jest sens przejmować się tym całym dziwnym gadaniem z którego i tak nic nie rozumiała.
- Sądząc po tym, że uwolniłem się od tego, czego ode mnie chcieli walnięciem w kark, to pewnie nie skończyli. Z resztą sam fakt, że mam w sobie broń będzie zwracał na mnie ich uwagę. Pewnie jak umrę dadzą mi spokój, chociaż tego nawet pewny nie jestem. - latarnik przypomniał sobie o jeszcze jednej kwestii. - Poczekajcie chwilę, pójdę załatwić nam sojusz i coś załatwić. - rzucił ruszając w stronę drużyny Starlet.
- Hej, jestem Quen, młodszy brat Ansary. - przedstawił się dziewczynie. - Prosiłbym, o zawarcie sojuszu między twoją drużyną, a moją.
Starlet tymczasem została oderwana od żywej rozmowy z niziołkiem, który o czymś debatował. Przerwała rozmowę z tymże osobnikiem, kiedy została zaczepiona przez Quena. Nie widać po niej było, żeby miała jakąkolwiek styczność z latarnikiem, ale nie wyglądała na taką, co by jej towarzystwo blondyna przeszkadzało.
- Cześć, jestem Starlet - przedstawiła się niebieskowłosa dziewczyna. Ansara potajemnie uśmiechnęła się do Quena, Strife z lekkim zaciekawieniem zerkał złotymi ślepiami, a reszta wydawała się bardziej neutralnie nastawiona do niego, może poza rogatym blondynem, który łypał na Quena spode łba, z dozą nieufności.
- Ansara mi wspominała - Starlet delikatnie się uśmiechnęła, z lekką nutą pobłażliwości. - Nasza drużyna nie ma nic przeciw, ale to zależy od tego, czy test na to pozwoli.
- O ile będzie to możliwe - wkrótce człek-ośmiornica włączył się w dysputę, gulgocząc. Głos miał głęboki i dość szorstki, ale nie zawierał w sobie wrogości.
- Ty, ty! Ty się tak nie spoufalaj - zapiszczał niziołek, łypiąc na Quena. - Jak sobie uznam, że nie jesteś jednym z tych dużych krzykaczy, co ma o sobie wysokie mniemanie, to niekoniecznie muszę ci zaufać!
- Xin, proszę - westchnęła Starlet. - Przepraszam, kolega jest zdenerwowany testem i ma dziwny humor.
- Wcale nie jestem zdenerwowany! - żachnął się niziołek, tupiąc nogą. - Po prostu odreagowuję się, miałem zły tydzień.
- Zobaczymy - Quen usłyszał odpowiedź rogatego blondyna, ta jednak została zagłuszona przez niziołka. Chłopak nie wiedział, czy to sprawka wzroku czy mowy, ale trochę go na moment wryło z nieznanych powodów. - Aczkolwiek deklaruję, że nie mam nic przeciw współpracy, bylebyśmy zdali ten test - dodał równie hipnotyzującym głosem.
- Dziękuję bardzo. - latarnik ukłonił się grzecznie. Starlet musiała być bardzo silna lub całkowicie pozbawiona wyobraźni, skoro po “wspominaniu” Ansary zgodziła się na sojusz. Blondyn mógł się tylko domyślać, co mogła jej przekazać, ale był prawie pewny, że było to coś w stylu “chodzące kłopoty, z głupimi pomysłami”.
- Jeśli uda mi się przeżyć test, prosiłbym, byś poświęciła mi chwilę. - ponownie zwrócił się do Starlet. - Chciałbym porozmawiać o Zayfie. - wyjaśnił, po czym dodał w stronę Strife’a: - A ty uważaj z tym tatuażem na łopatce. Może przynieść kłopoty. - po czym uśmiechnął się jakby nigdy nic.
Strife się ożywił. Podszedł do Quena, a nie rzucił się z pięściami - może dlatego, bo albo Ansara stała niedaleko (a ona należała do istot bardziej praworządnych), albo nie chciał zrobić złego wrażenia na Starlet, a być może w pobliżu czaili się rankerzy.
- Synek, powiedz mi, do czego pijesz? Skąd wiesz o tatuażu? - spytał cichcem.
- Zayfa? A kto to jest? - niziołek poderwał się z miejsca pod Starlet.
Niebieskowłosa nieco spoważniała. Wzięła głębszy wdech i odparła Quenowi.
- To potem, jak zdamy test. Taki tam jeden, to nic istotnego - odparła Xinowi, starając się zachować spokój.
- Do niczego nie piję. Za cienki jestem bym mógł do czegoś pić. Wiem, że zrobił ci go ktoś potężny… z przyszłości. Ciesz się, że tylko tyle, ale lepiej trzymajmy się od siebie z daleka. - wyjaśnił tak, by tylko Strife i Starlet słyszeli.
- To dziękuję za zgodę. - rzucił. Pożegnał się i wrócił do swojej drużyny.

- Jeśli test na to pozwoli, będziemy z nimi w sojuszu. - wyjaśnił swoim towarzyszom zadowolony.
- To chyba dobrze - odpowiedział Denetsu.
 
Agape jest offline  
Stary 28-12-2015, 22:47   #78
 
Karmazyn's Avatar
 
Reputacja: 1 Karmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputację
No to zaczynamy test... albo jeszcze nie.

Wybiła godzina 15:00. Po placu rozległ się głos rankera, każący stawić się wszystkim na plac. Z pobieżnych obserwacji dało się wywnioskować, że powstało pięć drużyn. Króliczka zjednoczyła się z robotami i bestią. Harold i Yoto dołączyli do Księcia. Wernyhora natomiast… miał wszystko gdzieś.
Obrady wszelakie i inne przerwał komunikat mikrego mężczyzny w niebieskim, dresopodobnym odzieniu, który kazał wszystkim zebranym stawić się na placu.
- Proszę wszystkich przybyłych regularnych o stawienie się na plac w pobliżu fontanny! - mocny, tubalny głos potoczył się ze wszystkich zakątków sektora testowego w tym samym momencie, gdy usta rankera, zwanego Mule, poruszyły się.
- Witam wszystkich zebranych regularnych! Nazywam się Mule i jestem egzaminatorem dzisiejszego Testu na Piąte Piętro. Informuję, że rejestracja do testu została już zakończona. Proszę stawić się na placu, sprawdzę listę obecności. Niestawienie się na miejsce i zlekceważenie nakazu będzie równoznaczne z niezdaniem testu - zakomunikował dodatkowo, wyciągając listę uczestników testu.
I zaczął czytać listę.
Na cztery pierwsze nazwiska nikt się nie zgłosił. Później wyczytał imię Strife’a, Ansary i Starlet. Kolejnych kilku regularnych brakowało. Następnie poszły kolejne osoby z drużyny idolki łowcy uzbrojonego w pistolety.
- Xinxin!
- Tutaj! - krzyknął nadpobudliwy niziołek.
- Jackson! - osobnik wyglądający na skrzyżowanie pirata i ośmiornicy. Zamiast brody miał macki sięgające mu do piersi.
- Asad! - okazał się nim rogaty demon.
- Hyyvapaivaa! - odczytał imie kolejnego uczestnika testu.
Zgłosiła się króliczka poprzez podniesienie ręki.
Następne nazwiska nie zostały potwierdzone.
- Optimus Prime!
- Melduję obecność - robotyczny głos od strony strony robota-samochodu potwierdził obecność.
- Zolos!
- Obecny! - tym okazał się robot w kawałkach.
- Jaersalaak!
Bestia - ostatni członek drużyny króliczki warknął.
- Zafara Czerwony! Soni! Razija bint Said al-Semelia! Denetsu! Quen Xun!
Wywołany duch pustyni uniósł rękę nie przejmując się tym czy widzi to ktokolwiek poza Mule.
-Obecna!- oznajmiła Soni, a Razija pomachała radośnie wszystkim zgromadzonym jakby brała udział w jakimś programie rozrywkowym i właśnie została wylosowana by rozpocząć grę o milion.
- Jestem! - zawolał Denetsu.
- Jestem! - krzyknął latarnik, gdy usłyszał swoje imię i nazwisko. Zastanawiało go dlaczego tylu regularnych nie pojawiło się na teście. W końcu zapłacili za niego. Czyżby coś się im stało? Może ktoś likwidował konkurencję?
Mule czytał dalej: długaśne imię, które nie idzie pamiętać. Nieistotne, gość nie zgłosił się. Parę imion potrwała ciszę, by Mule odczytał skład drużyny Novema:
- Novem!
- Novem jest! Novem jest! - wrzeszczał piskliwie Novem i klaskał mackami.
- Zor! Ghadrard! Applejack!
Kolejno zgłosił się lisek, jaszczur zdecydowanym glosem potwiedził swoja obecnosc. Kucyk zaś wyskoczył z czołgu i odmachał kopytkiem do Mule’a.
- Książę!
Novem wyszeptał coś do Zora śmiejąc się jak podjarany.
- Zgłaszam się!
Xinxin zaczął coś marudzić zniecierpliwiony, króliczka natomiast zdawała się zamyślona.
- S-Drow! Harold! Yoto!
Wymienieni zgłosili swą obecność podniesieniem ręki.
- Noboru! - również on ograniczył się do gestu.
- Kerstin!
- Jestem! - zgłosiła się dziewczyna w granatowej sukience.
Mule odczytał pozostałe nazwiska - nikt się nie zgłosił. W sumie miało być 44 regularnych, a przyszło… 26. Denetsu zdawał się zasmucić, kiedy na: “Koryu! [...] Eggo! [...] Ryo!” nikt nie odpowiedział. Szermierz poruszył się, gdy te nazwiska zostały przeczytane. Musiał ich znać. Myszowata również nadstawiła uszek słysząc znajome imiona i o ile spodziewała się zobaczyć Bezimiennego i Roy to wiedziała że Eggo na pewno się nie zjawi. Mały latarnik na zawsze opuścił wieżę. Książę nieznacznie się poruszył przy “Ryo”. S-Drow - nic sobie z tego nie robił.
Wernyhora był na liście rezerwowej. On również potwierdził swoją obecność.
- Wernyhora, pójdziesz do drużyny Novema! - zarządził Mule, a Novem robił głośne owacje, skakał, tupał, dawał upust radości. I robił różne brzydkie miny do Zafara, zaś duch pustyni zupełnie nie zwracał na małego wodorostowego ludka uwagi.
- Dobrze, niniejszym drużyny zostały założone - oznajmił egzaminator. - A oto one:
machnął rękami. W powietrzu zakreśliły się litery stworzone z shinso, które poskładane do kupy tworzyły spis drużyn.


DRUŻYNA 1:
  • Starlet
    Ansara
    Strife
    Jackson
    Asad
    Xinxin

DRUŻYNA 2:
  • Książę
    S-Drow
    Noboru
    Kerstin
    Harold
    Yoto

DRUŻYNA 3:
  • Zafara
    Soni
    Razija bint Said al-Semelia
    Denetsu
    Quen Xun

DRUŻYNA 4:
  • Novem
    Ghadrard
    Applejack
    Zor
    Wernyhora

DRUŻYNA 5:
  • Optimus Prime
    Hyyvapaivaa
    Zolos
    Jaersalaak
- Test rozpocznie się równo o godzinie 17:00. Zanim jednak to nastąpi, 15 minut przed 17:00 proszę zebrać się ponownie na placu, skąd zostaniecie zaprowadzeni na arenę do testu - zawiadomił ranker. - Macie w sumie 100 minut na przygotowanie się do testu. Zasady testu wyjaśnię przed wyjściem na arenę.
-Panie Mule!- zawołała do rankera zwiadowczyni. - Jak długo potrwa test? I czy przewidujecie przerwy na jedzenie? A jeśli tak to czy zapewniacie posiłki?- wypytała o najbardziej istotne dla siebie kwestie.
Mule spojrzał na myszkę. Odparł na pytania po kolei:
- Po części zależy to od was, ale test ma domyślnie już ustawiony czas trwania, o którym również dowiecie się przy objaśnianiu zasad testu. Na kolejne pytania odpowiem tak: wszystko będzie w ramach testu - zdradził wskazówki co do testu ranker. Myszka musiała przyznać, że nie był zbyt wylewny, jak chodziło o wyjaśnianie działania samego testu. - Trzeba być na wszystko przygotowanym, to też istota dzisiejszego testu - dodał enigmatycznie.
Komuś to chyba nie pasowało. Nieśmiało zgłosiła się króliczka.
- Ja przepraszam, może głupio zapytam, ale dlaczego pan nie objaśni testu teraz? - równie nieśmiało się zapytała delikatnym głosikiem.
- Odpowiedź na to pytanie kryje się w ostatniej mojej odpowiedzi - Mule nie przejął się króliczką. Ta zaś westchnęła cicho. - Wszystkiego dowiecie się w odpowiednim czasie. - dodał.
-Czyli standart. Wiem ale nie powiem i mam fioła na punkcie zegarka.- skomentowała właścicielka różowych uszek, oczywiście tak żeby Mule nie słyszał. -Trafiłby się choć raz jakiś normalny.
Blondwłosy znajomy szermierz też nie podzielał aprobaty, jak myszka.
- Mam tylko nadzieję, że nie będzie gadał o liczbach, i zegarkach, i nie zaprosi nas wszystkich na herbatkę - szepnął do myszki.
-A ja mam nadzieję że kiedy wreszcie wybije magiczna godzina coś nam “wyjaśni” zamiast gadać od rzeczy i będę wiedziała co mam zrobić żeby zdać. Nie obraziłabym się gdyby zorganizowali jednaj jakiś poczęstunek.- narzekała dalej pokryta szarym futerkiem dziewczyna. Do rankera nie miała już jednak żadnych pytań.
- A czy można zabrać ze sobą jedzenie na test? - odezwał się Novem, machając gorączkowo macką, żeby Mule go zauważył.
- Można - padła odpowiedź od rankera.
- Czy przed testem są przewidywane posiłki? - Denetsu odważył się o to zapytać Mule’a.
- Tak, macie do dyspozycji budki z jedzeniem - wskazał też, które to budki oraz wyjawił, że jest też dostępny obiad - pewnie nie za darmo, ale mieli mieć spore zniżki. <novem klaska,="" jak="" slyszy="" o="" jedzeniu="" -="" czy="" on="" zawsze="" musi="" cos="" zrec?=""></novem>
- No, na to potrafił jednak odpowiedzieć - skomentował to jaszczur, ale Mule na to w ogóle nie reagował.
-Nie mógł tak od razu?- obruszyła się miłośniczka niecodziennych smaków.
- Shihihi - zachichotał Novem, jego głowa obróciła się w kierunku drużyny Zafary. - A może was po prostu nie lubi? - wystawił język.
Pewnie poklepałby Wernyhorę macką po tyłku, ale rywal Quena znajdował się zbyt daleko od mackowatego.
- Wasz nowy kolega też was coś nie lubi - uśmiechnęła się Soni, wskazując na szamana, a Denetsu powstrzymał się od śmiechu.
-Lubi, nie lubi, nie ważne, jest od udzielania informacji i to właśnie powinien robić.- niechęć do rankerów prowadzących testy odżyła w myszowatej jakby znowu trafiła do świątyni lisicy.
-Jest jeszcze coś co chcielibyśmy wiedzieć, co może nam pan powiedzieć, ale nie powiedział?- zadała dość skomplikowane pytanie chyba tylko po to żeby zirytować prowadzącego.
Mule nieznacznie się uśmiechnął do myszowatej.
- Poza tym co tyczy się samego testu i o to co się zapytaliście, mogę wam powiedzieć wszystko.
Książę coś tłumaczył S-Drowowi, ale drużyna Zafary i Quena znajdowała się zbyt daleko, by mogła cokolwiek podsłuchać. Kroliczka zaś siedziała zachmurzona.
- Powiedz “wszystko”! - zawołał Zor do rankera.
-Śmiało proszę zaczynać, mamy całe dwie godziny sterczenia na tym placu zanim coś zacznie się dziać.- zawtórowała małemu liskowi właścicielka różowych uszek.
<niektorzy regularni="" podchwytuja="" pomysl.="" dolaczaja="" sie="" roboty,="" xinxin,="" a="" strife="" krzyczy:="" “napierdalać!="" napierdalać!”=""></niektorzy>
- Wszystko - odparł Mule.
- W dupie skisło. - zarechotał lisek, pokazując rankerowi język.
- Zor, to było doprawdy chujowe - Novem ocenił wystąpienie Zora, ale przy okazji lekko zarechotał.
Książę znów coś zaszeptał do S-a.
- Przepraszamy, to się już nie powtórzy. - Ghardard spojrzał na liska tak, jakby chciał go zabić na miejscu. - Na wielką matronę, co za kretynów mam w drużynie - burczy.
- Powiedziałem już “wszystko”. - Mule zaś wyglądał na takiego, co wcale nie przejął się kiepskim żartem Zora, ale Kerstin wyraźnie zniesmaczyła się zachowaniem liska.
- Chce ktoś jeszcze coś śmiesznego powiedzieć? - ranker ponownie wyraził się z niefrasobliwością.
-Przez takich jak on zastanawiam się czy w ogóle jest sens się wspinać na szczyt. Czy oni wszyscy muszą być popieprzeni?- zwiadowczyni zadała Denetsu retoryczne pytanie. -Chodźmy do tych budek zobaczyć co mają, na pewno dowiemy się czegoś ciekawszego niż rozmawiając z nim.- popatrzyła na Mule z niechęcią.
- Ech, chyba tracimy czas. Um… - gorączkowo nad czymś myślał Denetsu. - Panie Mule, możemy zarządzić przerwę do czasu rozpoczęcia testu? - zapytał, czując niezwykle ciężką atmosferę, która mogła w każdej chwili wybuchnąć z siłą bomby atomowej.
Uszy króliczki się poruszyły, tak jak i ona, kiedy usłyszała to pytanie. Pomruk regularnych świadczy o tym, że oni popierają ten pomysł.
- Skorzystajcie z niej. Do zobaczenia za… - spojrzał na zegarek. - 85 minut.
-Dzięki Denetsu, przyda się przerwa od jego obecności.- Razija usmiechnęła sie delikatnie do szermierza.
Uczestnicy testu rozproszyli się po kampusie.
- Panie Denetsu, pana proszę na chwilę. Pani Aki miała dla Pana pewną osobistą sprawę. Nie powinno to zająć dłużej niż 5 minut. - ranker wywołał szermierza. Okazało się, że miał rację z tymi minutami. Co do sekundy.
 
__________________
Dłuższy kontakt może zagrażać Twojemu zdrowiu lub życiu.
Toczę batalię z życiem. Nieobecny na długi czas.
Karmazyn jest offline  
Stary 29-12-2015, 16:47   #79
 
Agape's Avatar
 
Reputacja: 1 Agape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłość
Mamy czas to pogadamy

- Chyba jest sporo nieobecnych… albo coś nas dziwnie mało, nie? - zagadnął Denetsu do drużyny, nieco bardziej pochmurny niż chwilę temu.
- Ano. Przecież testu za tyle kasy się nie porzuca. - stwierdził Quen. - Też mi się to nie podoba. Może ktoś likwidował konkurencję? - wypowiedział na głos swoje myśli.
- Um, chyba tak… może na pewno - zastanowił się Denetsu, po czym dodał. - Miało startować paru moich znajomych, ale żaden z nich się nie stawił - przyznał zasmucony.
- Koryu mówił, że Ryo coś się stało w zeszłym tygodniu. Miał uczestniczyć w teście, ale nie przybył. Eggo też miał przyjść - powiedział do Raziji.
- Też jestem przekonana, że ktoś likwidował konkurencję - wyraziła swoje zdanie Soni do grupy. W drużynie Starlet o czymś dyskutowali, prym tam wiódł niziołek. Drużyna Księcia wcale się nie przejęła nieobecnością niektórych regularnych. Novem bawił się z Zorem w papier, kamień i nożyce. Wernyhora nie ruszył się z miejsca, żeby dołączyć do drużyny mackowatego, nie komentował niczego.
- Myślę, że to ktoś z tutejszych. W końcu musiał wiedzieć, kto przystępuje do testu - dziewczyna-cyborg rozwinęła swoje stanowisko. - Albo ten ktoś komuś to zlecił.
-Jeśli ktoś komuś zlecił wyeliminowanie innych to czemu nas zostawił w spokoju?- zainteresowała się Razija nie żeby wierzyła w te teorię, nie tak od razu. Owszem brakowało sporej części zapisanych na test, ale nikt nie musiał ich eliminować żeby nie wzięli udziału w teście, równie dobrze mogli wpakować się w coś innego nie związanego z przejściem na wyższe piętro w końcu wiele się w mieście działo, choćby ostatnie zamieszki.
- Em… a może niektórzy po prostu zrezygnowali z testu, bo nie chcieli ryzykować? - zastanawiał się Denetsu, który szybko się skofundował. Nie był typem, który lubił zbyt wiele myśleć nad danym zagadnieniem. - Może tak… em, chyba nic i tak z tym nie zrobimy - dodał zakłopotany.
- I wyrzucili w błoto 200 tysięcy kredytów? No cóż pewnie niektórzy na tym piętrze mają kasy po uszy. - westchnął Quen. - Proponuję jednak trzymać się blisko zespołu Starlet i Ansary. No i naturalnie na widoku. Lepiej byśmy nie przekonali się na własnej skórze, że przypuszczenia o eliminowaniu konkurencji są prawdziwe, co nie?
- Właściwie to zawsze znajdzie się ktoś, kto oszukuje na testach albo ktoś kto eliminuje konkurencję - przyznała Soni. - Na to nic nie poradzimy. Teraz powinniśmy uważać, żeby nas nikt nie skasował z gry.
- Nie wiesz może, co stało się z Bezimiennym albo Eggo? - spytał Denetsu Raziję.
- O Bezimiennym nie wiem nic, a Eggo… no cóż… on… nie żyje.- przekazała niewesołe wieści jak zawsze bez owijania w bawełnę. -Zginął w wybuchu w swoim mieszkaniu. Przykro mi.
- Och… nie wiedziałem - sfrapował się łowca. - Um, em… a słyszałaś coś o Ryo?
-Nie, o niej też nic nie wiem.- odparła kręcąc przecząco głową.
- Ja wiem tylko, że zaginęła, nikt nic o niej nie wie. Ale Bezimienny powiedział mi coś takiego, że… niech to, nie pamiętam dokładnie, ale mówił, że on podróżował ze ze mną, jajkiem, człowiekiem i potworem, a ja że podróżowałem z jajkiem, człowiekiem i dwoma potworami. I że on jest potworem - odparł skonfundowany szermierz. - A co z tym wybuchem w mieszkaniu? - przypomniał sobie w porę o tym, że Razija wspomniała o wybuchu.
-Szłam ulicą i nagle zobaczyłam jak Eggo wylatuje przez okno, potem nastąpił wybuch i go zmiótł, nic więcej nie wiem. Policja nie chciała nic mówić, dla dobra śledztwa czy coś. No wiesz “nie wykluczamy żadnej opcji”, “biegli to zbadają” i takie tam.- wyjaśniła, chociaż niewiele mogła powiedzieć na temat sprawy.
- Ej, ale gdzie był ten wybuch?
Po krótkiej rozmowie, kiedy myszka próbowała mniej więcej wyjaśnić, gdzie to było, Denetsu był dobitnie załamany.
- Więc Bezimienny miał rację… - westchnął.
- W czym miał rację? O co chodzi z tymi potworami? Nic z tego nie rozumiem.- myszowata wyraźnie straciła wątek, słowa Denetsu brzmiały jak zagadka a ona nie lubiła zagadek.
- Ostatni raz spotkałem Bezimiennego jakiś tydzień temu. Czekał chyba na kogoś w tym sektorze, ja do niego podszedłem. Tego dnia był poważniejszy. Nawiązaliśmy krótką rozmowę, z której wynikło, że dokładnie tego dnia w mieszkaniu, o którym powiedziałaś, zginął dyrektor z naszej akademii. Tam też mieszkała Ryo i Eggo. Bezimienny powiedział, że Ryo miała dwie osobowości, a jedna z nich doprowadziła do śmierci dyrektora… Ja też niewiele z tego rozumiem. Dlaczego tak się stało, a nie inaczej. Bezimienny, Ryo i Eggo byliśmy w tej samej akademii dla regularnych, więc ich znam, chyba… a może nie znałem? To długa historia, jak będziesz chciała, mogę ci ją opowiedzieć przy obiedzie, ale lepiej tego nie rozgłaszać. W każdym razie w jej wyniku dołączyłem do Bezimiennego i jego przyjaciół, przynajmniej wtedy. Bezimienny, Ryo i Eggo od początku razem się trzymali, ale reszta ich drużyny… to było różnie. Nikt z nich dobrze nie skończył, poza mną i takim jednym, który opuścił drużynę, gdy zdaliśmy na drugie piętro. - wyraźnie było widać, że taki słowotok zmęczył szermierza. - Ale to nie opowieść na tę chwilę. Chyba… Tak mi się wydaje.
- To Ryo mieszkała razem z dyrektorem akademii i Eggo w jednym mieszkaniu?- zdziwiła się zwiadowczyni. -A teraz cała trójka nie żyje? Co z Bezimiennym? Jak on to przyjął i gdzie jest?- pytała nie zważając na to że ta opowieść nie powinna być słyszana przez postronnych. Od początku wiedziała że coś było nie tak z członkami drużyny do której została zaproszona lecz nie zdążyła się przyłączyć, że gineli albo znikali, ale nie przypuszczała że śmierć zbierze aż tak obfite żniwo.
- Nie, to nie tak. Ryo mieszkała z Eggo… Chyba. Nie wiem skąd tam wziął się dyrektor. - wyjaśnił Denetsu, wyglądając na lekko zaniepokojonego pytaniami myszowatej. - Proszę, kiedy indziej. Te wiadomości nie są bezpieczne. Tak sądzę. Mogą sprowadzić na nas kłopoty.
-Wszędzie tylko kłopoty. Niech będzie, porozmawiamy o tym kiedy indziej, w cztery oczy. Na razie skupmy się na teście.- blondynka acz niechętnie przystała na propozycję szermierza.
- Ktoś ma jakieś pomysły na czym może polegać test? - zagadnął Quen, przełamując niezręczną ciszę, która zapadła po słowach myszowatej. - Bo mi się wydaje, że będzie polegał na “przeżyj do końca za wszelką cenę”. - słychać było, że nie cieszyła go taka forma testu.
Zwiadowczyni wzruszyła ramionami.
-Będzie co będzie, moim zdaniem szkoda tracić czas na gdybanie. Musimy się przygotować… idziemy jeść, nie wiadomo kiedy znowu będziemy mieli okazję.- zadecydowała.
-ktoś idzie ze mną?
-Ja.- zgłosił się niespodziewanie Zafara do tej pory milczący tak że pewnie niektórzy zdążyli zapomnieć o jego obecności. Oczywiście nie zamierzał niczego jeść, ale zawsze imponowała mu odwaga z jaką jego przyjaciółka próbowała nowych potraw i z miłą chęcią znowu by na to popatrzył.
- Ja idę… Tak… - Denetsu jak zwykle nie do końca zdecydowany jednak ruszył w stronę budek.
- To co idziemy? - Quen zwrócił się do Soni, a gdy ta przytaknęła, dołączyli do reszty drużyny.
Przewodząca grupce Razija szybko dotarła do wskazanych przez Mulea budek i zaczęła się rozglądać. Nie potrzebowała wiele czasu żeby skomponować posiłek.
-To. To. I jeszcze to. O to też wygląda interesująco.- wskazywała poszczególne produkty. Soni była bardziej konserwatywna zamawiając kawałek sernika z brzoskwiniami i kawę.
Denetsu wybrał sobie udko kurczaka z frytkami, oraz czarną herbatę. Quen natomiast zaszalał zamawiając prawie dziesięć kanapek z szynką, serem i sałatą oraz colę. Zafara nie zamówił nic, ale i tak szykowała się dla niego prawdziwa uczta dla oczu.
Łowca jawnie zdziwił się, widząc, ile jedzenia zamówił niepozorny latarnik, ale nie na długo. Zaczął konsumować kurczaka.
- Strasznie niewymowny ten ranker… chyba tak. Chciałbym wiedzieć, co będzie na teście. Ale przynajmniej wiemy, że można jedzenie zabrać na test. Czy to mogłaby być wskazówka? - spytał się Soni, na co ta odparła:
- Nie wiem, mówił, że nic na temat testu nie powie do czasu - wzruszyła ramionami. - Właściwie po co gdybać na ten temat, jeśli to może być cokolwiek i mamy “byc na to przygotowani”?
- Sądzicie, że ten sojusz będzie emmm wykonalny? - spytał się szermierz całej drużyny.
- Miejmy nadzieję, że tak. Ważne byśmy nie musieli z nimi walczyć. Starlet musi być cholernie silna skoro zgodziła się na ten sojusz, słysząc coś o mnie od mojej siostry. - Quen uśmiechnął się lekko.
- Twojej siostry? - zaciekawił się Denetsu. - W ogóle do siebie nie jesteście podobni… um, chyba.
-Na pewno nie są, ani odrobinkę.- Razija upewniła szermierza w jego wypowiedzi. -Jesteś adoptowany?- zapytała wciągając jak spaghetti jakieś przezroczyste nitki przypominające z wyglądu grubą żyłkę.
- Nie. Nie jesteśmy prawdziwym rodzeństwem. Tak sobie ubzduraliśmy. Jest opiekuńcza i pilnuje bym nie narobił za dużo głupot naraz. Więc nazywam ją siostrą. - wyjaśnił Quen, załatwiając przy okazji jedną z bułek.
- Bardziej wygląda jak kuzynka tego S-Drowa - Denetsu skrzywił się na słowo o S-Drowie. - A ten S-Drow jest piekielny. Spotkałem go na trzecim piętrze. Widziałem, jak kilku gości naraz zmasakrował mieczem. Dosłownie pociął ich na kawałki.
- Wiesz coś o nim? - zainteresował się wyraźnie latarnik. - Bo raczej nie wygląda na takiego, kto zechce o sobie opowiadać.
- Tylko tyle, na ile go spotkałem. Natknęliśmy się na siebie przypadkiem. Nie wygląda na tak potężnego, ale sam widziałem, jak walczy. On jest, um… to jest strażnik tego Księcia, a z tego co się dowiedziałem, to Książę jest synem jakiegoś rankera.
Quen przywołał swoją bazę operacyjną i nie przestając jeść zabrał się za wyszukiwanie informacji o S-Drowie. Interesowała go przede wszystkim jego rasa. Być może była taka sama jak tajemnicza połówka Ansary? Otrzymał potrzebne informacje. Żelazny człowiek - istota, której dusza przy urodzinach została połączona z bronią i zbroją, tworząc jedną niemożliwą do rozdzielenia całość. Byli głównymi kandydatami na zdobycie szczytu wieży.
- No w sumie możliwe. Zapytam się jej kiedyś, czy nie miała takiego w rodzinie. - rzucił pod nosem. - Soni, poszukamy informacji o innych drużynach? Może znajdziemy coś przydatnego?
- To dobry pomysł, ale najpierw chciałabym dokończyć posiłek.
- Um, informacje na temat innych zawsze się przydadzą - zgodził się Denetsu, kończąc już posiłek i popijając herbatę. - Em, może trzeba sprawdzić, co inni teraz robią? - zaproponował dość niepewnie.
- Srebrzatek, pokaż się. Przyda się nam twoja pomoc. - odezwał się latarnik, wyszukując już informacje o pierwszym z przeciwników - Księciu.
Wyścig informacyjny już się rozpoczął. Soni skończyła szybko posiłek i zabrała się do pracy. Dziewczyna się bardzo poprawiła, gdy chodziło o szukanie informacji. Obaj latarnicy szukali tak dużo, jak się tylko dało.
Tymczasem pojawił się duchowy stworek, który zrobił w powietrzu fikołka i wylądował na stole.
- Cześć, Quen! - przywitał się z Quenem mały duszek. - Cześć, jestem Srebrzatek! - przedstawił się maluszek reszcie drużyny. - W co się bawimy tym razem? - spytał się swego mistrza.
Razija jadła i jednocześnie obserwowała poczynania istot znajdujących się w stołówce.
Była tam drużyna króliczki i Novema - chociaż ta druga nie była pełna. Brakowało Wernyhory i Applejacka. Novem zamówił sporo jedzenia, podobnie dużo co Quen, a może i nawet więcej. Jaszczur wydawał się nie być zadowolony z towarzystwa Zory, a dodatkowo niezbyt przyjemnie patrzył na Zafarę. Roboty i reszta trzymali się razem, ale nie rozmawiali ze sobą.
- Co powiesz na podchody? - latarnik zwrócił się do duszka, wysuwając głowę z bazy. - Sprawdzisz, co robią inne drużyny, tak byś nie został zauważony. Co ty na to?
- Zrobię co w mojej mocy - odparł pewnie Listek. - To będzie zabawa w chowanego i berka naraz?
- Przede wszystkim w chowanego. Jeśli ktoś cię zobaczy, to nie uciekaj. Chyba, że zacznie cię gonić. Dobra?
- Teraz? Mogliby mnie wszyscy zauważyć - Razija dostrzegła, że jaszczur coś zobaczył, a następnie powiedział to Novemowi. <ten zdaje sie dalej zre i nic sobie z tego nie robi.> - Em, chyba tamten jaszczur mnie widział. Co mam zrobić? - duszek spytał się Quena.
- Uważać na niego, gdy będziesz stąd odchodził, czy cię nie śledzi. Tak, to się nie przejmuj. Ich obserwuje Razija. Ty zajmij się tymi, których tutaj niema.
- Chce kupic sobie lizaka! Quen da pieniążki na lizaka? Da, da, da? - prosił usilnie Srebrzatek. Trochę to przypominało Eggo.
Denetsu nic nie mówił, do czasu, gdy coś mu wpadło do łba.
- Tak sobie myślę, em… jak sądzicie, czy drużyna Novema mogła sprzymierzyć się z drużyną Księcia?
- Wiesz, że tutaj nie ma pieniędzy? Niby jak miałbym dać ci kredyty? Wybierz sobie coś, ja zapłacę. - odpowiedział na prośbę duszka. - Zależy czy Novem lubi słuchać czyichś rozkazów. Bo Księciu wygląda na takiego, który lubi rządzić.
-Novem jest kapitanem swojej drużyny, to on wybierał członków, a nawet oferował że zapłaci za nich wpisowe.- Zafara podzielił się informacjami które uzyskał niechcący podczas ostatniego spotkania z mackowatym i wrócił do obserwacji Raziji, która właśnie odgryzała kończyny czemuś co przypominało panierowanego pająka.
-Mmm… dobre. Chcecie spróbować?- podsunęła smakołyk Denetsu.
- Nie, nie jestem już głodny. - widać było po szermierzu, że nawet gdyby był głody, to nie skorzystałby z propozycji myszowatej.
- A ja mam jeszcze swoje kanapki. - odparł Quen. Srebrzatek natomiast był zbyt zajęty kupionym lizakiem, by zwracać uwagę na cokolwiek innego. Nie zrażona odmową zwiadowczyni podsunęła kąsek Soni która już skończyła swój sernik. Widać było że przedszkolanka nie chce być niegrzeczna jednak zjedzenia pająka nie chciała zdecydowanie bardziej.
-Umm… dziękuję, ale nie, nie mam ochoty.- odpowiedziała i szybko wróciła do wyszukiwania informacji.

Wyszukiwanie informacji było czynnością czasochłonną i wymagającą pokładów cierpliwości i wytrwałości, nawet w Wieży. Quen i Soni toczyli ze sobą swoisty pojedynek na wyszukiwanie informacji, zaś myszka podjęła się bardziej przyziemnych kroków. Dyskretnie obserwowała i nasłuchiwała towarzystwa. Jako że miała uszka czułe na informacje, do jej uszu wleciały strzępki rozmów króliczki z robotami.
- ...przetwarzanie informacji w toku trwa, proszę czekać - Optimus robotycznym głosem komunikował się z towarzyszami. Najpewniej Wieża jemu przypisała rolę latarnika albo Optimus był robotem, który potrafił komunikować się z siecią. - Panienko Hyyva, największe szanse na wygraną w tym teście przypisuję drużynie Księcia. Proszę, abyś razem z Zolosem podjęła dialogi z jego drużyną.
- Grrrr - zamruczała bestia. Ta konsumowała tak cholernie krwiste mięso, że Razija niemal czuła lekki zapach krwi. Potwór wciągnął powietrze przez nozdrza… czy czym tam on dysponował jako zmysłem węchu. - Tho powietrze grrr… śmierdzi - orzekła niezwykle ciężkim, warkotliwym akcentem. - Grrr, thu nie możnha nikhomu ufać, shh. Uważhajcie na swhe plesyyy, sh! - dodał.
- Co za głupi, bezużyteczny i do cna głupi ranker - jęczał Novem, pożerając długą bagietkę… razem z papierkiem, wnioskując po odgłosach miażdżonego papieru. - Choć tyle dobrze, że jest mniej konkurencji, shhh - zarechotał. - Mniej będzie się jej waliło pod nasze nogi - stwierdził, zamlaskał z pewnym zadowoleniem w głosie. - Zor, masz pomysł na psikusa? Bo Novem się nudziii - zamarudził niewyraźnie, konsumując drugą bagietkę.
- Tak! możemy~ - ale wtem przerwał mu ostro jaszczur.
- Żadnych dureństw więcej, bo jeszcze nas wywalą z testu! Musimy wygrać ten test, a wy nie pomagacie - zawarczał gad. Novem spojrzał na niego z pretensją. Coś burknął do siebie pod “nosem”, oburzony, ale myszka nie zarejestrowała, co on tam mamrotał.
- To ty się wyluzuj albo ktoś cię spławi, jak ten czerwonowłosy... ostatnio - wtem spojrzenie Novema spotkało się ze wzrokiem Raziji. Myszowata wzniosła kubek jakby spełniała toast w stronę mackowatego stworka i upiła kilka łyków jakiegoś bordowego płynu.
Quen przeszukiwał bezmiary internetu w poszukiwaniu informacji na temat przeciwników. Jego baza operacyjna pracowała niemal na granicy wytrzymałości, co wyraźnie było widać po ilości i jakości otrzymywanych informacji. Mimo to, na bieżąco dzielił się nimi z resztą drużyny przy użyciu jednej ze swych latarni.
- Znalazłam jeszcze przy okazji coś o S-Drowie - po chwili Soni pociągnęła śledztwo dalej i poszukała coś o S-Drowie. - S-Drow mu towarzyszył chyba od zawsze, mam tu informacje, że byli razem z akademii. Tyle że jest coś jeszcze, bo według tych informacji co mam, Książę jeszcze jakieś kilka miesięcy temu był sprawny, a gdy pojawił się na tym piętrze, to wylądował w wózku…
- Jeśli Książę ma S-Drowa, to dla Księcia nie ma znaczenia, czy sam jest na wózku czy nie - mruknął Denetsu, dopiwszy herbatę. - Mówię wam, S-Drow będzie ciężkim orzechem do zgryzienia - dodał bardziej przekonany. - Nawet jak na takiego nie wygląda.
- Quen, znalazłeś coś nowego? - spytała się Soni blondwłosego latarnika.
- Raczej nie. Moja baza zaczyna wymiękać. - westchnął chłopak z lekką rezygnacją. - By to szlag.
Soni poszło o wiele lepiej, znalazła podstawowe informacje o niektórych członkach drużyn. Był jednak jeden regularny, który sprawił jej symboliczne spięcie pod kopułą.
- Już kiedyś próbowałam znaleźć informacje o Novemie, ale albo on siedzi tak długo w tej Wieży, że aż archiwa się zatarły, albo nie wiem - zmarszczyła się i wyrywała sobie włosy z głowy, żeby cokolwiek o nim znaleźć. Uparla się, że spróbuje cokolwiek o nim znaleźć. Przez kilkanaście minut jej dłonie jak szalone wędrowały po panelach bazy operacyjnej, zaciskała zęby i piąstki, a w jej oczach nadzieja nikła na to, że coś znajdzie. Jednak jej mina powoli ożywała, gdy z trudem udało się jej dogrzebać się do starych śmieci.
- To jest stare… Sprzed jakichś trzech miesięcy... - zmrużyła oczy, czytając jakieś informacje. - O tutaj, Quen, podejdź tutaj. To mi wygląda na jakiś stary wpis z pamiętnika, który ktoś sobie prowadził, ale porzucił.
- Te trzy miesiące zaczynają coraz częściej się pojawiać. Czemu mam wrażenie, że wpadamy w jakieś bagno? - rzucił latarnik, podchodząc do Soni. Razija również nachyliła się żeby poczytać.
-Ale wiecie że on siedzi obok i jeśli chcecie możecie do niego zagadać?- przypomniała zwiadowczyni nie do końca rozumiejąc sens biedzenia się z bazami danych, jakoś zawsze wolała bardziej bezpośrednie rozwiązania.
- Jak chcesz to możesz iść. Ale raczej nikt nie mówi o sobie całej prawdy. - zwrócił się do zwiadowczyni, zerkając na znalezisko robociej dziewczyny.
-Racja, inaczej umarlibyśmy z nudów.- podsumowała zwiadowczyni i postanowiła jednak zagadać.
-Hej Novem, jestem Razija. Powiedz no, czy te twoje włosy które wyglądają na wodorosty to naprawdę wodorosty? Można je jeść?- zapytała zaciekawiona podchodząc do stolika przy którym siedziała drużyna tajemniczego osobnika.
Wodorostowaty poruszył się, kiedy myszka podeszła do jego stolika. Potwór wybałuszył oczy, skalpował mysz od góry do dołu i zawołał:
- Rety, Novem nigdy nie widział tak wielkiego szczura! A jesteś głodny, chcesz jeść? - Zor myśląc, że Novem żartuje, chichrał się jak głupi do sera, ale tamten chyba rzeczywiście zdziwił się gabarytami mysiej zwiadowczyni.
-Nie jestem szczurem tylko myszą i nie jestem już głodna. Przed chwilą zjadłam całkiem spory posiłek. Pytam z ciekawości.- odpowiedziała myszowata dość uprzejmie zważywszy na to że mackowaty pomylił nie tylko jej gatunek ale i płeć.
- Można, ale Novem nie lubi, jak ktoś chce je jeść bez jego zgody - jedna z jego macek trzepnęła Zora w pysk, kiedy ten chciał dla żartu skubnąć sobie jeden listek. - Jaka jest różnica między szczurem a myszą? - zapytał zwiadowczynię.
-Szczury są brzydsze i większe.- odpowiedziała uśmiechając się gdyż raczej trudno teraz porównywać jej rozmiar do rozmiaru zwykłego szczura. - Mają też oczywiście inne obyczaje.- dodała chociaż o społeczeństwie swoich nieodległych krewnych nie miała wielkiego pojęcia.
- Novem dalej nie widzi różnicy między tobą a szczurem - odpowiedział Novem, a jego towarzysze zarechotali. - Jesteś duża, brzydka, większa od Novema i śmierdzisz - stwierdził, a Zor już pokładał się na stole ze śmiechu. - Novem nigdy się nie dowie, jaka jest różnica między myszą a szczurem - dodał smutno.
- Ale w ramach pocieszenia Novem da ci nagrodę w postaci przekąsek - wtrącił się Zor w przerwach od śmiechu.
-No cóż nie wszyscy są dość inteligentni żeby to dostrzec, nie przejmuj się.- zaczęła uszczypliwie. - A co do wyglądu: patrzyłeś kiedyś w lustro? Jeśli nie, to powinieneś, dopiero wtedy naprawdę zrozumiesz czym jest brzydota, przy tobie odpadki na wysypisku wyglądają jak cukierki przy kociej kupie. A ten zapach- Razija pociągnęła nosem- zdaje się że wodorosty ci zgniły tak samo jak cała reszta.- zakończyła. -Przekąski zawsze się przydadzą.- odpowiedziała Zorowi.
- Wybacz koleżanko, ale nie każdy jest na tyle inteligentny, by zrozumiał tę aluzję - Novem zdaje się nie przejął się urazą Raziji albo po sobie tego nie pokazywał. Jego dziwna fizjonomia umożliwiała czy raczej utrudniała okazanie mu mimiki. W końcu z tej ciemnej masy i wodorostów wystawały głównie oczy oraz para rąk i nóg. - W końcu Novem jest ciemną masą - wzruszył wodorostami.
- Ale chyba nie sądzisz, że się z tobą podzielimy ot tak? - dopytał się lisek, okazując lisi uśmieszek. - To Novem był taki koleżeński, że może nawet chętnie by się dzielił, a teraz go chyba obraziłaś… szczurzyca - dodał złośliwie, nie przestając się uśmiechać. Chyba załapał, że Razija nie lubi określenia “szczurzyca”. Jaszczur, wyczuwając kłótnię, wyłączył się z rozmowy, odszedł ze stołu i poszedł do barku, zamówić sobie dane z homara.
-Wiesz co kundelku, nie musisz się ze mną niczym dzielić, powiem więcej to ja podzielę się z tobą pewną życiową mądrością: tacy jak ty nie żyją długo, a już na pewno nie szczęśliwie.- powiedziała z pozoru spokojnie, by bez ostrzeżenia rozpuścić chmurę mroku i zaatakować w ciemności. Nie wiedziała jakie zdolności ma jej cel, ale liczyła na to że jej wrodzona zręczność i przyspieszenie jakie zyskiwała w ciemnościach wystarczą by przetrzepać liskowi skórę zanim magiczna ciemność opadnie.
Myszka zainicjowała zamieszanie, do którego podłączył się Zor, który rechocząc cieszył się, że udało mu się sprowokować rozmówczynię. Prawdą było to, że Razija była zręczniejsza niż Zor i udałoby się jej dopaść liska. Soni i reszta drużyny za późno zorientowała się, co teraz wyczynia ich drużynowa zwiadowczyni. Cyborg tylko krzyknęła do Raziji, Denetsu podniósł się z miejsca i pobiegł z pomocą przedstawicielce gryzoni. Zor zaś śmiejąc się głośno, zamierzał dać nura pod krzesło, jednak piąstka Raziji trzasnęła go w bok, a trajektoria liska zakrzywiła się i poleciał za swoją docelową kryjówkę. Przy okazji knykcie regularnej zaryły o mebel, przez co zdarła sobie nieco skóry z palców.
- Uaaa! Durny, zapchlony szczur! - zawarczał gniewnie lis. - Pchły zasrały mu pod kopułę i odpierdala mu szajba! Niech ktoś go ode mnie zabierze! - wykrzyczał obelgi pod adresem zwiadowczyni. Rozpuścił również całun ciemności - po to, żeby czmychnąć z pomieszczenia. Novem zdawał się wcale nie przejmować całym zajściem, na dodatek jedna z macek opłotła nadgarstek zwiadowczyni.
Denetsu stanął przed Raziją. W mgnieniu oka dobył świetlistego miecza, a jego ostrze wycelował w twarz Novema. - Puść ją natychmiast - twarz szermierza spoważniała, a jego wzrok się zaostrzył. Klinga nieznacznie drgnęła. Myszowata nie zważając na interwencję szermierza i tak pochylała się już by odgryźć krępujący jej dłoń zwój, nie mogła pozwolić by ta mała paskuda Zor jej uciekła.
- Stop! - W tym samym momencie w pomieszczeniu pojawił się Mule, a powietrze zgęstniało od gwałtownego napływu shinso. Nagle zrobiło się ciszej. - Co to za bójka? - spytał się ostrzej zarówno myszki, jak i lisa.
- Ja się nie biłem, to ona się rzuciła na mnie! Mam na to świadków! - żachnął się lis.
-Sam się o to prosił.- wyjaśniła pogromczyni kotów nie zaprzeczając słowom Zora.
- Proszę się natychmiast uspokoić - Mule nie powiedział, on wręcz rozkazał całej czwórce. Jak wcześniej nie tryskał humorem, to teraz na pewno biła od niego co najmniej dezaprobata. - Nie będę tolerował pańskiego zachowania, panie Zor. To się też tyczy panny Raziji. Jeśli jeszcze raz zobaczę, jak się na siebie rzucacie przed testem, to automatycznie uwalę wasze drużyny. Czy się jasno wyraziłem?
- Ta, jasno - przyznał niechętnie lisek. Zmarkotniał, jego gęba wykrzywiła się, gdy spoglądał na Razije spode łba.
-Bardzo jasno.- przytaknęła zwiadowczyni ostentacyjnie patrząc na zegar, a potem na liska jakby chciała mu powiedzieć, że niewiele czasu mu już zostało.
- Panie Mule, chciałem potwierdzić, że Zor nie jest bez winy w tym całym zajściu - przyznał Denetsu. - Nie będziemy robić problemu - odparł rankerowi.
-To wyłącznie wina Zora.- poprawiła łowcę Razija i wróciła do drużynowego stolika spakować to czego nie zjadła do ATS’u na potem.
Mule tylko skwitował: “To dobrze” i zniknął z pomieszczenia. Zor również skorzystał z okazji i gdy tylko ranker zakończył interwencję, opuszczał pomieszczenie. Potraktował myszkę nieprzyjaznym spojrzeniem i jego kitka mignęła w progu pomieszczenia.
 
Agape jest offline  
Stary 29-12-2015, 17:10   #80
 
Karmazyn's Avatar
 
Reputacja: 1 Karmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputację
Niepokojące znaleziska i wredne zagrania.

Znaleziskiem jakie odkryła Soni był pamiętnik jakiejś shinsoistki. Był byle jak prowadzony, chyba za czyjąś namową, albo pod wpływem mody. Wśród prozaicznych rzeczy typu, że był test, było to było tamto znalazły się fragmenty dotyczące kogoś podobnego do Novema:
[...] zisiaj widzialam nowego regularnego. to musi byc transfer z innej akademii, bo jaki regularny by przychodzil po miesiacu rejestracji do wspinaczki? ale co to wogóle jest???!!! mieso odarte ze skory i z mackami wystajacymi z glowy???!! fuj!!!!. niedobrze mi sie robi na jego widok. nazywa sie Novem czy jakos tak, niewazne, nie chce go ogladac. wyglada, jakby sie urwal prosto z rzeźni [...] ten cały Novem powiedział, że nie ma nikogo silniejszego od niego w tej akademii, a te testy to tylko pikuś dla niego. za kogo on się ma. [...] masakra, podobno Novem wyzwal Iljasza na pojedynek. powiedzial ze stawia wszystko co ma na to, że go pokona. chyba zartuje, Iljasz to najlepszy lowca w akademii. [...] Iljasz zostal pokonany przez Novema. [...] czuje sie ostato coaz gorzej, to chyb pzz te nrwy. boe sie tego Novema. pije ciale te eliksiry, ,, kiedys zpomagal a tyeaz pije ego coarz wiecej i nic to niedajem. boe sie, ze to rak tak o chyba niekturyz nazwali..
Wpisy były krótkie i skąpe. Nie było ich wiele. Widać było, że z czasem ich jakość się pogorszyła. Parę ostatnich wpisów było bardzo krótkich i bardzo byle jakich. Autorka nie miała już siły prowadzić tego dziennika, z powodu choroby.
- To mi się nie podoba. - podsumował Quen. - Kolejny koleś do unikania za wszelką cenę. Ten test staje się coraz gorszy.
-Jeszcze się nie zaczął.- przypomniał Zafara, chyba zaczynał mieć dość Quena siejącego panikę na każdym kroku, a może po prostu chciał wierzyć że Novem nie okaże się aż tak groźny szczególnie że stał się wrogiem Raziji.
- To jeszcze nie powód, bym go mniej nie lubił. - rzucił chłopak, wracając do swojej bazy, by kontynuować poszukiwania.

Sądzę, że to kwestia przypadku” - strzeliła Quenowi jakaś myśl do głowy. - “Chyba nie wyrobicie się z szukaniem informacji o wszystkich, zostało wam góra pół godziny” - Alice dodała coś od siebie z przekąsem.
Jeszcze ci nie przeszło, przecież cię przepraszałem już. Masz może jakieś przypuszczenia o kim powinniśmy szukać informacji? ” - zwrócił się do swojej lokatorki chłopak.
Nie podoba mi się tamten gość ze złotymi ślepiami” - mruknęła Alice. - “A ci goście… dla których pracowałeś… pamiętasz, co ten maluszek ci opowiadał?
To tylko jakiś menel, któremu coś wypaliło tatuaż na plecach. Najwyżej go Ansara ubije. ” - stwierdził latarnik. “ - Niestety pamiętam. I to nie jest maluszek tylko Srebrzatek. A co?
Ten pierniczony wąż był czymś skażony” - syknęła Alice. - “Nie wiem, co to jest, ale truje mnie jak jakiegoś szczura.
Na przyszłość mów o takich sprawach wcześniej. Jestem w stanie ci jakoś pomóc teraz?
Ty nie dasz rady mi pomóc. Na razie martw się o swoją skórę.
Jakbym się martwił o własną skórę, to nigdy byśmy się nie spotkali.” - rzucił Quen. “ - Nie przemęczaj się. Nie pomagaj mi w czasie testu. Chcę go sam zdać.
Raczej z drużyną.
Dobrze wiesz o co mi chodziło. Trzymaj się tam i nie umieraj, dobra?” - w “głosie” chłopaka słychać było troskę.
Jeśli ty umrzesz, to i ja umrę, nie zapominaj o tym.
Dobra, dobra. Postaram się nie umrzeć.

Tymczasem gdy Quen i Soni desperacko zamierzali poszukać informacji o innych uczestnikach testu, króliczka i mniejszy z robotów już jakiś czas temu wyszli z mensy, a Srebrzatek powróci, lecz nie sam. Towarzyszył mu Wernyhora, ten odludek. Szedł za nim i odważył się podejść do stolika przy którym siedział blondwłosy szaman.
- Jak powiedziałem twojemu duszkowi, tak powiem i tobie. Radzę ci go pilnować i trzymać przy sobie - mówił powoli, wyniosłym, chłodnym tonem do Quena. - Nie każdy tutaj jest tak pobłażliwy jak ja. Ostrzegam, bo na drugi raz nie będę już taki uprzejmy. Jeśli jeszcze raz zobaczę, jak wysyłasz tego ducha na przeszpiegi za mną, to nie gwarantuję ci, że odzyskasz go z powrotem - po czym odwrócił się na pięcie i odszedł sobie. Zaś Srebrzatek, przestraszony i speszony, wskoczył na stół i zaraportował:
- No, bo Wernyhora mnie przyłapał, jak Applejack rozmawiał z Księciem i S-Drowem. Ale po drodze widziałem Króliczkę i Zolosa, oni też szli do Księcia.
- Nie przejmuj się mały. Nic się nie stało. A jemu dokopiemy na teście, co nie? - Quen pogłaskał swojego duszka po głowie. - Udało ci się coś podsłuchać?
- Nie bardzo, ale wydaje mi się, że szli chyba z sojuszem albo paktem o nieagresję - teoretyzował Srebrzatek.
- Czyli nasza drużyna i drużyna Starlet przeciw reszcie? - odezwał się Denetsu. - To nie dobrze, hmmm, chyba. Nie, zdecydowanie niedobrze.
- 11 przeciwko 15. No cóż będzie ciekawie. - stwierdził Quen. - Srebrzatek, możesz w tym świecie używać umiejętności innych niż moje?
Srebrzatek zakołysał się na boki i odparł:
- Chyba mogę. A przynajmniej tak sądzę.
- Chyba nici z sojuszu z nimi - odezwał się Denetsu spoglądając w kierunku drużyny Novema i jak Razija się użera z mackowatym. - Chyba na pewno. Z drugiej strony co sądzicie o tamtej drużynie? - wskazał na najmniej liczną drużynę Transformersów.
- Jest pięć drużyn, dwie mają sześć osób, dwie po pięć, a piąta ma cztery osoby. Myślę, że gdyby ci ostatni stwierdzili, że w teście nie mają większych szans, to byłoby im obojętne, z kim się sprzymierzą, byleby wyjść cało z tego testu - zauważyła Soni. - Jeśli Novem i Książę się sprzymierzyli, a my jesteśmy w sojuszu ze Starlet, to mamy tak samo liczne grupy. Ta piąta drużyna może dać przewagę któremuś stronnictwu w tym teście.
- O ile ten test nie będzie polegał na tym, że może z niego wyjść zwycięsko tylko jedna drużyna - zauważył Denetsu, polerując miecz i przygotowując się powoli na spotkanie z nieznanym. - Wówczas sojusze nie miałyby sensu, chyba że rzeczywiście mielibyśmy tylko coś przetrwać.
- I znowu wracamy do teoretyzowania na temat czegoś, o czym dowiemy się w swoim czasie. Ale fakt, coś w tym jest - Soni zgodziła się z Denetsu.
- Jak tylko króliczka wróci, to podejdę z nią pogadać. Chyba, że ktoś z was chce iść. - zaproponował Quen.
-Jeśli boisz się iść sam chętnie pójdę z tobą.- odpowiedziała myszowata wesoło, nie żeby myślała że latarnik boi się królików, chociaż kto wie, może powinien? Przed chwilą jeden puszysty psiak okazał się wyjątkowo niesympatycznym stworzeniem. Zafara tylko skinął głową wyrażając chęć udziału w “rozmowie”.
- To może wy tylko? Jak na nią napadniemy w trójkę to się może wystraszyć. - zaproponował chłopak.
-Wystraszyć? Nie jest przecież sama, a gdyby była tak tchórzliwa raczej nie przyszłaby na test w którym być może przyjdzie jej się zmierzyć ze wszystkimi tu obecnymi. Nie cuduj tylko chodź, to w końcu twój pomysł.- zwiadowczyni nie widziała żadnego problemu.
- No dobra. Skoro nalegacie. - Quen westchnął i ruszył w stronę króliczki. Nie szedł zbyt szybko, by przemóc chęć gapienia się na biust łuczniczki. Gdy do niej dotarł mógł prawie bezproblemowo patrzeć jej w oczy. Razija szła tuż zanim, a Zafara snuł się nieco z tyłu.
- Hej. Jestem Quen. Chciałbym się dowiedzieć czy twoja drużyna nie byłaby zainteresowana sojuszem z naszą drużyną.
Quen, Zafara oraz Razija zdecydowali nawiązać dialog z Króliczką, która tymczasem nabywała jedzenie - najpewniej na test. Posiadaczka króliczych uszu nie uciekła przed ich trójką. Wyglądała nawet na dość zainteresowaną rozmową, a przynajmniej nie potraktowała ich wrogo…
- Cześć… Myślę, że nie będziemy mieć nic przeciwko, zwłaszcza że na teście może się wszystko zdarzyć - uśmiechnęła się delikatnie.
- Cieszę się. - latarnik odwzajemnił uśmiech. - Udało się wam podobne porozumienie nawiązać z innymi drużynami?
- Gadaliśmy z drużyną Księcia. My możemy oferować pomoc komukolwiek - odparła Króliczka.
- Co tu dużo ukrywać, wydaje się nam, że powstały dwa obozy. Jeden nasz i Starlet, a drugi Księcia i Novema - zakładając, że podjęli współpracę. Także sojusz z nami nie będzie krzyżował wam planów?
- Wiecie, nie ma co ukrywać, nie wiemy co będzie na teście, a nie zamierzamy sobie robić wrogów na dzień dobry - wyraziła swoje zdanie Króliczka. - Także to nie będzie kolidowało z naszymi planami.
-I to rozumiem! Wreszcie ktoś normalny.- ucieszyła się Razija uśmiechając do potencjalnej sojuszniczki. -Jestem Razija.- wyciągnęła do niej łapkę- A to Zafara.- przedstawiła również czerwonowłosego.
- Hyyvapaivaa, ale to pewnie już wiecie. Ale możecie też mówić do mnie Hyyva.
Myszowata kilka razy powtórzyła pod nosem imię króliczki żeby zapamiętać właściwą wymowę, jako przedstawicielka rasy używającej do komunikacji wyjątkowo złożonych dźwięków nie miała z tym większych problemów. Zafara jak zwykle wolał się nie odzywać.
-To będzie Hyyva. Nie jestem w stanie wymówić twojego pełnego imienia. Wybacz. - odparł Quen.
- Może być, nie przeszkadza mi. A właśnie, moglibyście mi powiedzieć, co wiecie o tej zgrai Novema?
- Fajnie byłoby na nich nie trafić w czasie testu. Ten co trzyma się z boku jest niewskazany dla polegających na ekwipunku niemagicznym. Novem wydaje się dużo silniejszy niż na to wygląda. I w sumie tyle wiem. - przekazał skrótową wersję posiadanych informacji.
- Nie wspominając o tym, że Razija ich nie lubi. A skąd wiesz o tym pierwszym jegomościu, czyżbyście się spotkali wcześniej? - spytała się Quena. Myszowata prychnęła, “nie lubi” było dość łagodnym określeniem jej odczuć.
- Mhm. Test na drugim piętrze. - potwierdził chłopak.
- Ciekawe, czemu się tak trzyma z dala od wszystkich? - zastanawiała się Króliczka.
- Bo ma w nosie wszystkich? - zasugerował latarnik. - A wam udało się coś ustalić na temat innych? - zapytał.
- Optimus ocenił, że Książę i jego drużyna są silni, zwłaszcza ten S-Drow. Ansara wydaje się mu dorównywać siłą - orzekła Hyyva. - No i Starlet też jest silna. Ale jeśli chodzi o drużynę Starlet i drużynę Księcia... to ponoć w tej drugiej jest hmm… ogółem wyższy poziom, że tak to określił - dodała.
Rozmowa znowu zeszła na spekulacje o sile drużyn, sojuszach i ogólne gdybanie na temat testu, co zaczynało już Raziję nudzić. Po raz kolejny spojrzała na zegar, na szczęście wyznaczona godzina była już blisko.
-Przypilnujcie tylko żeby nikt nie wtrącał się do mojej “rozmowy” z Zorem, reszta na razie mnie nie obchodzi.- oznajmiła, po chwili postanowiła jednak ostrzec drużynę.
-Aha. Nie wierzcie Yoto, to podstępny typ, kłamie w żywe oczy. Twierdził że jest zwiadowcą chociaż to shinsooista. Jego nowi kumple pewnie są nie lepsi. Poprzedni byli strasznie upierdliwi.- zakończyła na razie nie wspominając, że owi poprzedni kumple Yoto byli tak upierdliwi że musiała ich zabić.
- Dobrze wiedzieć. No ale powoli zbliża się czas testu. No to powodzenia. - Quen pożegnał się z Hyvvą i wrócił do swojej drużyny. Pozostawało poczekać na test.

Test się rozpoczął - w końcu. Ranker zwołał wszystkich regularnych na plac. Zaczął tłumaczyć zasady testu zaczynając od jego nazwy:
- Prawo dżungli. Wasz test będzie polegał na przetrwaniu w dżungli do jutra do godziny szóstej rano - w końcu tajemnica testu została objawiona. - Istnieje jednak możliwość ukończenia go wcześniej. Mianowicie na arenie o wymiarach 4000 kroków na 2000 kroków zostało umieszczonych 6 platform, oznaczonych takim oto symbolem…



- W takich miejscach znajdują się klucze, które służą do otwarcia bramy znajdującej się gdzieś w dżungli



- Kluczy jest w sumie sześć i tylko sześć. Niektóre są chronione pułapkami, a niektóre z nich strzegą bestie. Tych bestii na całym obszarze również jest sześć. Każdy z tych kluczy otwiera portal, lecz przez niego może naraz przejść tylko jedna osoba i to ta, która posiada klucz. Drużyna, która dla każdego z pozostałych przy życiu członków uzbiera klucze i która to przedostanie się przez ten portal, oprócz tego, że zda test, otrzyma 4 000 000 kredytów do podziału - Mule objawił kolejną niespodziankę, a wielu regularnych poruszyło się na wieść o bonusie. To tak jakby strzelić szóstkę w totka. - Ale żeby nie było tak łatwo, lokalizacje tych kluczy są rozmieszczone zupełnie losowo, a tereny i grunty w tych lokalizacjach mogą się znacznie różnić czy też kryć w sobie pułapki. Poza wspomnianymi kluczami i bestiami w dżungli znajdują się pomniejsze potwory oraz skarby, które można zbierać. Skarby są umieszczone w takich oto skrzynkach, są ich trzy rodzaje.



- Żółta skrzynia jest warta 10000 kredytów, w sumie 100 takich skrzynek jest rozsianych całym obszarze.
Kolejna wyglądała podobnie, ale była zbudowana z droższych, niebieskawych kruszców:



- Żółto-niebieska skrzynia jest warta 50000 kredytów, 8 takich skrzynek zostało rozsianych po całym obszarze.
Ostatnia prezentowała się o wiele bardziej bogato, poprzedniczki wyglądały jak ubogie krewne tej ostatniej. Była obsypana czerwonymi kamieniami podobnymi do rubinów.



- To zaś żółto-czerwona skrzynia, która jest warta 1 000 000 kredytów, acz na całym obszarze znajduje się tylko taka jedna skrzynia - wyjawił.
- Wkrótce zostaniecie przeniesieni na arenę. Kiedy to się stanie, wszystkie wasze drużyny znajdą się w czerwonych okręgach i zostaniecie umieszczeni w różnych lokalizacjach. Jeśli ten okrąg nie zniknie, to jeszcze nie możecie rozpocząć testu, do czasu, gdy ten zniknie. Jeśli bowiem tenże krąg zniknie, będzie to oznaczało, że test się właśnie rozpoczął i możecie już działać. Czy są jakieś pytania?
-Wszyscy którzy dożyją do jutra do szóstej zdają test, tak?- chciała upewnić się Razija.
- Tak, drużyna, w której co najmniej 4 osoby dożyją do jutra do szóstej rano, zdaje test - dodał Mule, który wyjawił kolejną zasadę testu.
- Niektóre klucze chronione są przez więcej niż jedną bestię, tak? - chciał się upewnić Quen.
- To zależy od obszaru, gdzie bytują te bestie. Może się tak zdarzyć, że jeden klucz może chronić więcej niż jedna bestia, a może zdarzyć się też tak, że samo natężenie shinso lub ukształtowanie terenu może być pułapką.

- To co, olewamy klucze i szukamy skarbów? - zwrócił się do swojej drużyny latarnik. - Mniej zarobimy, ale szanse na przeżycie wydają się większe.
-Zrobimy sobie grupową wycieczkę.- Razija była jak najbardziej za, nie specjalnie zależało jej na pieniądzach.
Po tym jak Quen zadał pytanie rankerowi, łapę podniósł Zor z zapytaniem:
- A można innym podbierać klucze?
- Można. Jeżeli pokonasz regularnego, który posiada klucz do portalu, tenże klucz automatycznie staje się twoją własnością.
Zor spojrzał na Raziję, uśmiechnął się paskudnie, a jego pysk skierował w jej kierunku niesłyszalne słowa. Myszka nie musiała posiadać specjalnych zdolności odczytywania cudzej mowy z ruchu warg, Zor najpewniej znowu przezwał ją ”szczurzycą”, a potem coś zaszeptał do Novema. Razija zmrużyła swoje czerwone oczy wpatrując się w czarnego liska groźnie, ani klucze, ani skrzynie nie szczególnie ją obchodziły, jeśli tylko kundel chciał z nią walczyć.
Quen nie przejmując się specjalnie czymkolwiek podesłał jedną ze swych latarnii do Ansary. Na ściance zwróconej ku jej twarzy przedstawił plany swojej drużyny na czas testu, oraz pytanie co Starlet i reszta planuje.
Ansara napisała na latarni: “Na razie próbujemy przetrwać, a jak coś znajdziemy, to dobrze.
Podobną czynność zrobił w przypadku króliczki. Oczywiście usuwając wcześniej informacje wprowadzone przez swoją siostrę. Króliczka nie wprowadziła tam zmian. Uczynił to natomiast Optimus. “Nie wiadomo, czy się spotkamy, ale jak powiedziała nasza Króliczka, nie będziemy mieli nic przeciw współpracy”. Książę posłał latarnię… do Starlet, a przy okazji dyskretnie puścił do niej oko. Jednak był pewien incydent, który mógł potencjalnie wywołać huragan, tak jak podmuch skrzydełek motyla, znajdującego się tysiące mil od niszczycielskiego żywiołu. Mała żółta latarenka, ozdobiona motywami jabłek latała po obszarze, gdzie znajdowali się regularni. Quen mógł domyślić się, czyja to sprawka, ale jeszcze nie to okazało się czymś złowrogim.
Napis na latarni bowiem głosił, i każdy zebrany regularny mógł go odczytać:
Zafara potrafi tworzyć portale.”. Razija słyszała, jak ta wiadomość się rozniosła i jak niektórzy na nią zareagowali. Drużyna Księcia debatowała na ten temat, przy czym szarowłosy szermierz nie poruszył ani razu ustami, nie wdawał się w rozmowy w towarzyszami, tylko ich słuchał.
- Och, ktoś tutaj nie gra czysto. Widać sami są zbyt słabi na uczciwe zagrania. - westchnął Quen na tyle głośno, by większość regularnych go słyszała.
Fioletowa latarenka podfrunęła do Quena.
Jesteśmy gotowi na współpracę z wami” - głosił napis. Tenże sześcianik należał do niepełnosprawnego blondyna. Starlet się zmieszała.
- A niby co takiego robimy? - spytał się ze zdziwieniem Novem. - Wasz zwiadowca próbował pobić naszego zwiadowcę przed testem! Faktycznie słabi jesteście, skoro posuwacie się do takich zagrań!
Quen pytająco spojrzał na Ansarę, jakby chciał wyczuć o co mogło chodzić Starlet. Jeśli sojusz z Księciem miał zaszkodzić sojuszowi z nimi, latarnik był gotów z niego zrezygnować. Słowa Novema… olał.
Razija usłyszała pomruk Xinxina, nie wiedziała, co tam dokładniej powiedział… ale wyglądało na to, że zgadza się z Novemem. Teraz więcej regularnych nie zamierzało włączać się w pyskówy między dwoma ugrupowaniami. Ansara westchnęła i lekko wzruszyła ramionami “Taki mamy klimat”.
- Weźcie się wszyscy uspokójcie! - zawołała Ansara, chcąc jakoś pomóc Quenowi, a może też przerwać dalsze jazgoty, których wojaczka nie znosiła. - Popierzecie się na teście!
-Panie Mule, może zaczniemy?- myszowata również nie zamierzała wdawać się w kłótnie, tu i teraz nie miało to już sensu. Zafara z kolei nie był szczególnie szczęśliwy że z jakichś nie wiadomych mu powodów stał się sensacją dnia i też chętnie opuściłby plac.
”Jeśli wasze działania nie będą przeszkadzać naszym sojusznikom, możemy współpracować. Klucze nas nie interesują. Nasz cel jest chyba oczywisty” - Quen napisał na latarni Księcia.
- Nie przejmuj się Zafara. W razie czego sprzątniemy tych, którzy będą mieli do ciebie jakieś ale. Proponowałbym jednak utworzenie portalu gdzieś wysoko, lub w niebezpiecznym dla innych miejscu. - pocieszył towarzysza latarnik. Czerwonowłosy spojrzał na latarnika unosząc do góry jedną brew, chyba nie do końca zgadzał się z sugestiami blondyna ale darował sobie tłumaczenie.
- Jeśli chcecie zostać wcześniej przeniesieni, ja nie mam nic przeciw. To wy uczestniczycie w tym teście - orzekł Mule, którego te kłótnie kompletnie nie interesowały. Najważniejsze, że żadna popierdóła mu nie podskakiwała. - A ten i tak zacznie się w jednym czasie.
Większość regularnych poparła ten pomysł.
- Zacznijmy test - ciężki głos, który ma myśl przywodził dźwięk dzwonu rozległ się ze strony drużyny Księcia. To S-Drow zabrał głos. - Nie ma sensu tego odwlekać.
- Dobrze, zapraszam zatem na test.
 
__________________
Dłuższy kontakt może zagrażać Twojemu zdrowiu lub życiu.
Toczę batalię z życiem. Nieobecny na długi czas.
Karmazyn jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 04:52.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172