Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 15-06-2016, 01:49   #181
 
Ehran's Avatar
 
Reputacja: 1 Ehran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputację
- ehm- odparł Dwain na słowa Lorda. Już rzekł, że ten pomysł skreślony z listy, atem już nie warto było wdawać się tutaj w dyskusję.

- Może James coś wymyśli na psioniczne niewidki. Ale jeśli to się da zrobić, to może się da zrobić teleport, który też ominie ich zdolności? - rzekł z pewnym niezadowoleniem. Tu i tu musieli kontrować moce kilkunastu a może nawet kilkudziesięciu telepatów... co uważał za mało realne.
- Psioniczny EMP? hmm, no jest tam jedna metoda, którą stosowano podczas wojny... bierzesz kilku telepatów, zamykasz w pomieszczeniu, ciasnym pomieszczeniu, potem zadajesz im ból... agonalny ból. I by to trwało jak najdłużej. Ich umysły będą krzyczeć, tak mocno i tak przeraźliwie, że zagłuszą wszystko. Jedyna opcja dla innych telepatów to zamknąć się w własnym umyśle, odciąć od świata i tego przerażającego krzyku...Bo.. bo to nie tylko krzyk... - Dwain spuścił nieco głowę, patrząc w podłogę, a jego głos był bardzo posępny. Nie trzeba było psychologa, by zgadnąć, iż był świadkiem czegoś podobnego.
 
Ehran jest offline  
Stary 18-06-2016, 20:31   #182
 
zarok's Avatar
 
Reputacja: 1 zarok wkrótce będzie znanyzarok wkrótce będzie znanyzarok wkrótce będzie znanyzarok wkrótce będzie znanyzarok wkrótce będzie znanyzarok wkrótce będzie znanyzarok wkrótce będzie znanyzarok wkrótce będzie znanyzarok wkrótce będzie znanyzarok wkrótce będzie znanyzarok wkrótce będzie znany
- Nie wiem Dwain, moja ekspertyza techniczna nie obejmuje telepatów… Może jakbym miał więcej czasu i co najmniej kilka obiektów badawczych, ale nie w tych warunkach. - James odwrócił się z powrotem do tablicy – Ale wracając do planu. Załóżmy przez chwilę, że dostaliśmy się do środka, niepostrzeżeni, na właściwe piętro wiezienia. Co dalej? Główne cele, unieszkodliwienie psioników, uwolnienie Brandona, ucieczka. Kolejność naprawdę nie ma znaczenia. - Naukowiec w punktach wypisywał części planu – Nie powinniśmy się rozdzielać, jesteśmy już wystarczająco osłabieni. Priorytetem będzie stacja kontrolna więzienia, gdziekolwiek ona jest. Reszta już pójdzie z górki.

- Dobra, wracając, Strefy 51. Cage, jak rozwinięte są twoje zdolności? Chciałbym wiedzieć z czym możemy pracować.
 
zarok jest offline  
Stary 20-06-2016, 09:28   #183
 
Ehran's Avatar
 
Reputacja: 1 Ehran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputację
Dwain pokiwał ze zrozumieniem głową.
- Idę po drinka, to zdaje się chwilę potrwa, przynieść coś komuś z kuchni? - rzekł, po czym wyszedł.

W kilka chwil później wrócił z pokaźną tacą ułożonych w piramidę kanapek, kilkoma puszkami piwa, dzbankiem kawy i masą plastikowych kubków.
James szybko przeliczył, że na ilość przygotowanego żarcia, telepaty nie było zdecydowanie za krótko.
- Częstujcie się. - rzekł otwierając z znanym i lubianym przez wszystkich trzaskiem, puszkę piwa.

- Wiesz James, tak właściwie, to tylko Brandona nam trzeba. Po co zabijać telepatów? Zawsze wszyscy chcą zabijać telepatów... - sposępniał nieco, potem jednak wzruszył ramionami.
- Jak się dostaniemy niezauważenie do środka, starczy jak się przebijemy do więźnia i go zabierzemy. Potem wracamy tą samą drogą i tyle. Zróbmy jakąś tą dywersję, podlećmy pod ziemią naszym latadłem i potem się zobaczy... ach, Lordzie, ci psionicy to właściwie tylko zakłucają teleporty, czy mają też inne zadania?
 
Ehran jest offline  
Stary 20-06-2016, 12:05   #184
 
Mike's Avatar
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Rev słuchał w milczeniu burzy mózgów nie wcinając się. Dopiero pytanie Warpa pobudziło go do wypowiedzi:
- To wyszkoleni specjaliści, część z nich ma za zadanie trzymać w ryzach więźniów. W zasadzie pewnie mogliby kontrolować ich jak marionetki. Na pewno jest paru telekinetyków i telepatów. Każdy z nich jest specem w swojej dziedzinie. Wg szacunków jest ich około 30, ale pracują zmianowo, więc nie wszyscy będą na służbie jednocześnie.
 
Mike jest offline  
Stary 26-06-2016, 22:10   #185
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Michael "Cage" Sullivan - żywiołowy bezczelniak



Gdy te decyzje co były możliwe zostały podjętę Sullivan zdawał się wracać do swojej luzackiej, wyszczekanej normy zupełnie jakby planowali zrobić kawał koledze albo wyskok do okolicznego klubu a nie akcję w pewnie jednym z najlepiej, strzeżonych miejsc w tym kraju. Ale po prawdzie zdawał sobię sprawę ze skali ryzyka. Skoro mieli spróbować to powinni. A resztę doszyje się na miejscu, zwłaszcza po tym jak się spartoli. Musiało. Przy tak skomplikowanej i długiej operacji no musiało. Sztuką było opóźnić ten moment by zdołali przechwycić, dotrzeć albo chociaż zlokalizować ich cel. Na razie przypominało mu to szukanie igły w stogu siana. Pod czyjnym psio - teleokiem wielkiego brata. I z programem ułożonym zdalnie i na wyrost z bardzo ograniczonych informacji wskazujących, o który stog chodzi i pewnie jego dolną część.

Ale byli przecież nie byle leszczami! Jakby się miało komuś udać taki numer to właśnie im! Prywatnie Sullivan'owi wcale nie zależało ani na tym informatyku ani na w sumie nie-wiadomo-do-czego potrzebnym krążwoniku gdzieś tam przy planetach zewnętrznych ich Układu. Zgdywał, że obie akcje to naczynia połączone. Przeniknięcie czy wtargniecie do ziemskiej placówki miało być pewnie uwerturą do tej kosmicznej. A jak widział alieni mieli zdziebko lepciejsze technologie od Ziemian więc nie należało pewnie oczekiwać, że pójdzie w kosmosie łatwiej. ~ Trzeba było być cwanym jak Huzzar i lecieć w Himalaje szukać Mary. Tam był może uberdeamonita ale jeden i w dziczy a nie centrum bazy czy okrętu. ~ musiał przyznać nieco z przekąsem, że taktyka Polaka nagle okazywała się wcale nie taka głupia.

- Słuchaj szefie, to chyba dobry moment byś dał nam namiar na nową bazę skoro tu nie wracamy. Bo teraz jak wszyscy jesteśmy w komplecie no to fajnie ale jak będziemy wracać z akszynu... No różnie to wtedy może wyglądać. Wolałbym wiedzieć od razu gdzie mamy się kierować po akcji. - odezewał się w końcu bezpośrednio do Lorda. Dolot i odlot na misję był dla niego składową częścią planowania operacji. A po akcji to krzywa stanu zdrowia i liczebności u członków misji nie musiała być taka równa i stabilna jak przed. I wiedziałby gdzie mógłby od razu już zrywając się planować detale powrotu. Na upartego mógłby nawet zaprogramować latadełko by gdyby był wyłączony ze sterowania nim to wróciło same do pod wskazany adres.

Potem poszedł się przygotować. Dużo tego nie było bo bazował w sprzęcie na tym co miał na sobie, latadełko zapewniał Rev a klamotów które niedawno ze zrzucił w "swoim" pokoju miał dość niewiele i większość nadal nie rozpakowana. Po drodze luźno ponawijał z resztą co sie stanie z desantnikiem. Trochę szkoda mu było go zostawiać. Zabrać na akcję nie mogli a sam nie latał. Mieli go naprawić to by druga maszyna była.

Bawił się też losując swoim prawieżemagicznym zbrojmistrzem kolejne spluwy. Pojawiały się w rękach i te co już używał podczas akcji z chińską flotą jak i całkiem nowe. Ostatecznie zdecydował się na zabranie na akcję "telepoleterki". Co prawda psionicy mieli zdecydowanie utrudniać wszelkie teleporty ale po cichu zakładał, że chodzi o wszelkich ludzkich czy żywych teleporterów a nie maszyny i urządzenia. Nie wiedział też czy jest jakaś różnica między teleportowaniem się tam a z tamtąd.

- Ja zabieram tą zabaweczkę. Gdyby było trzeba mogę was "zniknąć". Tak jak wtedy na Morzu Wschodniochińśkim James'a i Huzzara. Ale mogę teleportnąć tylko do miejsc które znam więc roboczo pewnie z powrotem na pokład latadełka. Ale pamiętajcie, że to trochę sztukowana w ciemno taktyka nie wsparta żadną praktyką więc równie dobrze może w ogóle nie zadziałać. Od biedy jeśli o mnie chodzi będę walił po mordzie kto się nawinie z tamtych. - beztroskim tonem poinformował resztę o doborze swoich zabawek i obawach o ich działanie lub nie. Przy klepaniu po maskach poklepał się po swoich cyberramionach które zapewniały mu zdecydowanie ponadstandardową siłę. Ale zdawał sobie sprawę, że będzie mógł użyć tego talentu jak już sprawa się pewnie ostro rypsknie i nijak nie miał możliwości powstrzymania psioników czy wszczęcia alarmu. Nie był też w ogóle pewny czy jego zbrojmistrz zadziała tam w bazie. Więc mogło się okazać, że jeśliby zabrana zabaweczka nie działała jak trzeba to targa zbędny balast i nie może go wymienić na inny.

Po przemysleniu stwierdził, że na pewno nie będzie grał pierwszych skrzypiec w tym przedstawieniu. No może poza dolotem i odlotem. Wewnątrz dyskrecja zależała od takich mózgowców jak Dwain i James a mięśnie wchodziły do akcji dopiero gdyby sprawa sie rypskła. Mógł więc starać się by z jego winy się nie rypskła a gdy już to walić po gębach by przebić się do tego informatyka albo z nim z powrotem do latadełka. Wysłuchawszy i sam nagadawszy się przy planowaniu tej operacji wyłapali tyle niewiadomych i zmiennych, że skala ryzyka na jego oko balansowała na pograniczu odwołania akcji. Ale skoro ich szef się uparł i była to operacja wiązana to mogli spróbowac ale poza mlistym zaplanowaniem ogólnego przebiegu akcji nie bardzo był sens opracowywać szczegóły i detale.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 27-06-2016, 11:13   #186
 
Mike's Avatar
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Szef spojrzał na Cage i odrzekł:
- Ryzyko wpadki jest spore. Lokalizacje nowej bazy dostaniecie po wszystkim. Nie zdradzisz tego czego nie wiesz. W razie rozłączenie i samotnej ewakuacji, ustalcie miejsce zgrupowania. ta baza chwilowo jest spalona, jak tylko ją opuścicie wyczyszczę wszelkie ślady... cokolwiek tu zostawicie będzie stracone. Usunę także wasze dane dostępu, więc nie wracajcie tu. Nie wydaje mi się by Huzzar zdradził nas, ale lepiej dmuchać na ziemne.
 
Mike jest offline  
Stary 30-06-2016, 19:08   #187
 
zarok's Avatar
 
Reputacja: 1 zarok wkrótce będzie znanyzarok wkrótce będzie znanyzarok wkrótce będzie znanyzarok wkrótce będzie znanyzarok wkrótce będzie znanyzarok wkrótce będzie znanyzarok wkrótce będzie znanyzarok wkrótce będzie znanyzarok wkrótce będzie znanyzarok wkrótce będzie znanyzarok wkrótce będzie znany
James głośno żuł jedną z kanapek „zdobytych” przez Dwaina. Równie szybko jak włączył się w całą dyskusję i planowanie, tak samo szybko przestał zwracać na nią uwagę. Teraz tylko coś bazgrolił w notesie cicho pomrukując na przemian „tak” lub „nie”, okazjonalnie dodając jakieś przekleństwo.

- Mam! - Z ustami wypchanymi chlebem krzyknął i z powrotem rzucił się do tablicy. - Widzicie, problem telepatów, źle na to patrzyłem. - Zaczął energicznie tłumaczyć nie zwracając najmniejszej uwagi czy ktoś go słucha czy nie. - Zablokowanie ich możliwości jest niemożliwe, na pewno nie w tak krótkim czasie, ale nie musimy tego robić. Wystarczy, że w odpowiedni sposób zamaskujemy naszą obecność. - Narysował na tablicy trzy koślawe figury mężczyzn i jedną nadzwyczaj dopracowaną, górującą nad pozostałymi. Najwidoczniej miała przedstawiać Jamesa. - To, to koło, będzie naszym polem bezpieczeństwa. Bardziej bańką bezpieczeństwa. Nieważne. Ważne jest to, że tak długo jak wszyscy będziemy w tym polu, tak długo będziemy niewidoczni dla telepatów. Musimy się poruszać powoli, każdy gwałtowny ruch może być tragiczny w skutkach.

Naukowiec kilka razy stuknął flamastrem w tablice – I to skleja nasz dziurawy plan w całość. Ucieczka doskonała, zanim się zorientują już nas tam nie będzie. Reasumując, powoli podchodzimy statkiem do tego miejsca – James wskazał na planie więzienia punkt, który uważał za najsłabszy i najmniej strzeżony. - Pozostajemy niezauważeni dzięki drobnym wstrząsom wywołanym przez Dwaina. Nie chcemy zrównać Strefy 51 z ziemią, potem przedstawię ci dokładne obliczenia. - James zwrócił się do demonity nie do końca wiedząc czego mógł się po nim spodziewać. - Dalej, powoli przesuwamy się w stronę bloku więziennego, neutralizując na naszej drodze każdą kamerę lub inną przeszkodzę jaką napotkamy, NAWET jeśli tą przeszkodą byłby bezbronny telepata – James wyraźnie odwoływał się do Dwaina i jego niechęci do zabijania telepatów. - Uwalniamy Brandona i wracamy dokładnie tak samo jak weszliśmy, nie zostawiając za sobą żadnych śladów. Podkreślam, ŻADNYCH. Dlatego ty, Cage i ty, Zcirw, idziecie na zakupy. - Naukowiec wyrwał ze swojego notesu kartkę i podał kosmicie – Krótka lista, worki na śmieci, ręczniki, środki czystości, wszystko co może się przydać.

- To chyba tyle, jeśli macie jakieś pytania to będę w warsztacie – James wybiegł z sali zanim ktokolwiek miał szanse się odezwać. Może bał się, że ktoś znajdzie lukę w jego planie i mu ją wypomni, może zdanie innych go po prostu nie obchodziło. Tego już się nigdy nie dowiemy.
 
zarok jest offline  
Stary 06-07-2016, 20:42   #188
 
Ehran's Avatar
 
Reputacja: 1 Ehran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputację
Dwain wzruszył ramionami.
- Szkoda, już polubiłem mój pokój... - żart nie wyszedł jakoś specjalnie.

Dwain obserwował jak James kreśli coś na tablicy i wyjaśnia swój plan.
- Bańka bezpieczeństwa, tak? A jak wolno musimy się poruszać i jak blisko siebie być? Bo wiesz.... nie wiem, czy to nie będzie się gryzło trochę z eliminowaniem kamer i elementów żywych...

Potem Dwain odebrał listę zakupów od ich geniusza. - Taaa, da się załatwić. - rzekł, nieco się dziwiąc, że James mówił, że Cage i Zcirw mają iść na zakupy a listę dał jem. Ale co tam, może geniusz miał w tym jakiś cel.
Potem zniknął wraz z wymienionymi przez Jamesa członkami grupy.

jakiś czas później...
Dwójka kosmitów i jeden super żołnierz stali przed Pułką z środkami do czyszczenia. Z dezorientacją i niedowierzaniem zerkali raz to na listę to znów na półkę.
- Napisał silny detergent.... - rzekł któryś z nich niepewnie.
- Kurwa jego mać! Tylko który? - z pułki uśmiechały się do nich z kolorowych opakowań różne postacie, a to jakiś łysy pan, a to jakaś kaczuszka, a to jakieś słoneczko, setki podobnych produktów i wszystkie o podobnym, lecz nie identycznym składzie. Z każdej strony troje bohaterów było bombardowanych reklamami, zachwalający zalety tego lub owego produktu.
[i]- Głowa mnie boli....[i] - rzekł Dwain mrużąc oczy. Natrętna bezdenna muzyczka, równie głupie komunikaty oraz oświetlenie migającymi jarzeniówkami dawało mu się w we znaki.
- Dzwonię do Cindy. - Zadecydował wreszcie, wyciągając komórkę.
- Cześć skarbie. Musisz mi pomóc. Jaki płyn kupić by zrobić dobre pranie? Nie, nie żartuję! Cholera, jesteś kobietą, musisz się znać na takich rzeczach! .... Halo? Cindy? - Dwain odsunął komórkę od ucha, spoglądając z niedowierzaniem na wyświetlacz.
- Kurde, rozłączyła się... - rzekł z niedowierzaniem.
- Już nawet na striptizerkach polegać nie można?
- Bo zapomniałeś powiedzieć proszę - skomentował Zcirw.

Jeszcze później
Dwain odebrał od Jamesa kartkę z obliczeniami. Chwilę mu zajęło by zrozumieć odręczną notatkę, lecz w końcu doszedł do tego ile wody jest potrzebne i gdzie należy ją umieścić by osiągnąć odpowiedni efekt.
Trochę się strapił, bo coś tam pisało jeszcze o jakości wody, obliczenia były oddzielnie robione dla wody słodkiej i słonej, i to o różnym stężeniu... No ale Dwain nie był cudotwórcą, James będzie musiał zadowolić się wodą.... no jakąś.
Dwain zabrał się do roboty, w formie bezcielesnej ani głębia wody ani bulgocząca lawa nie była dla niego groźna.
Wpierw pojawił się na dnie najbliższego zbiornika wody. Pomachał rybkom a potem wraz z sporym kawałkiem wody zniknął. Natychmiast woda dookoła runęła z trzaskiem by zapełnić powstałą próżnię. Na powierzchni pojawił się niewielki wir.
Druga strona teleportu była ciekawsza. Z dudniącym rykiem, jakieś 25 ton wody wyparowało w mgnieniu oka. Doprawdy imponujący widok. Dwain żałował, że nie zabrał ze sobą kamery. Z resztą, nie było na to czasu, trzeba było skakać po kolejną porcję. Tym razem w nieco innym miejscu, by czasem nie wywołać jakiegoś nieprzyjemnego w skutkach efektu w zbiorniku wody.


Jeszcze później...
Dwain siedział wygodnie w drużynowym transportowcu. Lekko niepewnie zerkając na ustrojstwo jakie zmontował James. Oby to działało.
Koło fotela miał wygodny plecak z... nie niczym śmiercionośnym czy groźnym... cały plecak był wypełniony środkami czystości, chemia, kilka ścierek, worki i... no było też trochę farby, masy szpachlowej i temu podobnych bajerów.
 
Ehran jest offline  
Stary 07-07-2016, 01:34   #189
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Michael "Cage" Sullivan - żywiołowy bezczelniak


Wallmart


- Wiecie, że podobno jak się wpatrujesz w towar na półce to on wpatruje się w ciebie? Tak czytałem. - powiedział po chwili dłuższego zamślenia Mike. Właśnie tak mu przyszło na myśl jak tak wpatrywał się w rzędy tych gwiazdek, kaczuszek, bąbelków, słodkich psiaków i co tam jeszcze nie było na etykietach tej piorącej chemii. I właśnie jak się tak wpatrywał to miał takie głupie wrażenie, że tw szystkie durne pudełka i butelki wpatrują się w niego. Szyderczo. Bardzo szyderczo.

- A żel? Może być w żelu? Napisał coś o żelu? Tu mam jakiś, żel, pisze, że super power i w ogóle czad. - rzekł niepewnie wpatrzony w jakieś pudło z pięciolitrowym żelem do czyszczenia. I w tym właśnie był problem. Tu wszystko wokół było do czyszczenia! Przeżywał wiec taką samą mękę niepewności jak jego dwaj towarzysze. No ale oczywiście o żelu też nic nie było na tej kartce od James'a a zdaniem Sullivana chyba też łapał się pod pojęcie silnego detergentu czyszczącego.

- Wiecie co chłopaki? I za to was lubię. - w przypływie męskiej solidarności objął pod każde panceramię każdego ze swoich towarzyszy detergenciej kaźni. - Lubię was bo jesteście w porządku. I idzie się z wami normalnie dogadać. - pokiwał głową twierdząco patrząc chwilę to na twarz Kherubina to Deamonity po swojej jednej czy drugiej stronie. - A weź tu się z geniuszem dogadaj. - westchnął cieżko i z udręką i przez chwilę można było wrećz odnieść wrażenie, że zasłabł a ci dwaj go podrzymują. Tylko trzymane w jednej dłoni jakiś proszek a w drugiej żel do czyszczenia jakoś nieco psuły ten wrażenie.

- No powiem wam chłopaki, że z tymi geniuszami to ejst jeden zasadniczy problem. - rzekl już stając ponownie na własnych nogach pomiędzy nimi i gdy patrzył na Zcirwa wskazał go machając żelem w dłoni po jego stronie a gdy na Dwain'a to butelką z żelem w drugiej dłoni. - No oni z tym geniuszostwem to chyba zakładają, że jak coś powiedzą. Albo napiszą. To reszta świata w lot skuma ten ich geniuszowaty bełkot. - poskazył się towarzyszom niedoli na ten ich ciężki los. Westchnął ciężko jakby miał do udźwigniecia nie wiadomo jak wielki ciężar. - Tą kartkę to niech sobie swojej żonie tak napisze, może by skumała... Tak! Pokażmy tą kartkę żonie! - nagle twarz obleczona w cierpiętniczy wyraz rozjaśnił radosny uśmiech czemu towarzyszyło wyrzucenie ramion w górę jakby właśnie wygrał na loterii.

- Znaczy ten. Pokażmy jakiejś lasce. Jakas na pewno ma chłopa i go wysła po zakupy to któraś skuma o mu szło. - pokiwał głową zadowolony z własnej przbiegłości. Zaś oczka już mu zaczęły skanować wnętrze wallmarta za jakimiś fajnymi paniami które mogłyby ich wesprzeć swoim bogatym doświadczeniem w prowadzeniu własnego gospodarstwa domowego. Bo przecież jak już gadać z laskami to tylko z tymi fajnymi jak już ma się wybór prawda? Wiedział, że akurat w tym punkcie chłopaki powinni być chyba dość zgodni. Mieli głupią misjęz tymi proszkami ale jak się zakombinowało to właśnie można było coś ugrać jeszcze przed odlotem.



Baza



- A twoja co mówiła? Dała ci coś? - spytał idącego obok Cage całkiem zadowlonym głosem. W sumie zadanie od James'a było na oko Sullvan'a tak głupie jak to tylko możliwe. Albo nie dostrzegał jego genialności. Ale jednak w sumie pomysł z wallmartem i dziewczynami okazał się jednak nie taki zły więc humor mu się calkiem poprawił.

- A w ogóle to jakby co to bierzemy udział w upertajnej misji prawda? No wiecie, tajne akta sprawy a najlepiej to w ogóle bez akt. Po co ktoś tam gdzieś kiedyś ma czytać co robiliśmy w damskiej przebieralni w tym wallmarcie no nie? No to jeszcze możnaby się przy kuflu pochwalić nawet ale to po co nas wysłał James? Po co miałby to ktoś czytać no nie? - wtrącił się sam do swojej wypowiedzi i twarz nabrał mu ponownie nieco podejrzliwy i kwaśny wyraz gdy spojrzał na niesione przez swoje cyberamiona czyścidła. Jak to w ogóle wyglądało? Takie nowoczesne cybernarzedzia wojny i te proszki do prania czy co tam im te laski w końcu nawsadzały. No jakby z jakiegoś wallamrtu wracali a nie supermisji. Po co miałby to ktoś czytać w ich aktach?


Transportowiec



- Zbliżamy się do pogranicza Kaliforni i Nevady. Na razie wszystko zgodnie z planem. OCP ok 8 min. - rzekł spokojnym głosem siedzący w fotelu pilota pilot. Bo na razie wszystko grało. Przygotowali się na ile zdołali. Spakowali co mieli spakować a przyszło im do głowy. No to teraz mieli etap tzw. "dolotu do celu". No to lecieli. Zostało im ostatie parę minut lotu nim znajdą się bezpośrednio w strefie celu gdzie rozpocznie się manewr schodzenia do celu. A właściwie podziemnego nurkowania pod niego.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 11-07-2016, 23:04   #190
 
Mike's Avatar
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Uczucie było dziwne gdy transportowiec obniżył lot i zamiast wylądować zapadł się pod ziemię. Był tez mały problem z nawigacją. W zasadzie lecieli w ciemno wg mapy dosyć ubogiej w detale.

James w paru słowach nakreślił zalety swojego wynalazku:
- To cudo, posiada zasięg… no nie odchodzicie dalej niż na odległość wyciągniętego ramienia. No i jak raz włączę to będzie działać… aż je szlag trafi. Obstawiam od kilku minut do 2 godzin.
- A jakieś wady ma to cudo?
- ktoś zapytał.
- No przydało by się designera zatrudnić żeby lepiej wyglądało.
Chwile kłopotliwego milczenia przerwał Cage:
- Dobra, tylko spieszcie się chłopaki, bo ja nie będę mógł wyjść z tego pudła. Jak tylko się odłączę to bryka wprasuje się w skały.


Strefa 51, Izolatka 62
- Jak tam? - zapytał człowiek w fartuchu siedzącego przy konsoli technika. Ten wskazał na szybę za którą w izolatce na łóżku siedziała kobieta czesząca lalkę i coś nucąca pod nosem.
- Pole sionczne w górnej podziałce. Ale nie przekracza norm. Dziś zaczęło rosnąć, zgasić ją?
- Jeszcze nie, sprawdźmy wszystko…

Technik bez słowa ział długopis i postawił go pionowo na biurku. Gdy zabrał dłoń, długopis pozostał w idealnej równowadze.
- Pole prawdopodobieństwa - mruknął facet w fartuchu.

Strefa 51, zewnętrzny korytarz
Warp wychnął ze ściany pół metra za stojącym strażnikiem. Ten szedł swobodnym krokiem, w końcu dotarł do zakrętu i znikł z oczu. najwyraźniej trafili na rzadziej używany korytarz, bo pod ścianami uzbierał się kurz. Tylko środek patrolujący strażnicy utrzymywali wydeptany. Nie było widać kamer. Przez ścianę przeniknęła burta transportera i otworzył się właz.
 
Mike jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 18:17.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172