Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 20-04-2016, 14:53   #41
 
Orthan's Avatar
 
Reputacja: 1 Orthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputację
Arthur westchnął widząc zachowanie Jacka, wiedział że jest porywczy, ale w tym przypadku była to zwykła głupota. Jeszcze bardziej Arthurowi nie podobała się ilość przekleństw którymi rzucał Jack, rozumiał że mógł zdenerwować się po tym jak potraktował go Pan Lewis - ale nie musiał używać tak wulgarnego języka. Wiedział też że Lewis postąpił tak a nie inaczej, w końcu obiecał że każdy kto mu się sprzeciwi lub nie wykona zadania poniesie konsekwencję. Jednak i tak zachowanie polityka mocno przestraszyło i zaniepokoiło młodego mutanta, nie spodziewał się aż takiej bezwzględności.

Po tym jak Jack wyszedł, Arthur zwrócił do Lewisa się spokojnym głosem starając się przy tym ukryć swoje zdenerwowanie.

-Dokument i zawartość sejfu pozostanie nietknięta, ma Pan rację że wywołało by to za dużo zamieszania i nie potrzebnie zwróciło by na nas uwagę.
Co do Państwa Penn to chyba wszystko już wiemy i więcej nie trzeba chyba że ktoś jeszcze ma jakieś uwagi? Zresztą wszystkie informację i tak jeszcze otrzymamy na papierze.
 
Orthan jest offline  
Stary 22-04-2016, 21:37   #42
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Keiko przypatrywała się – najpierw zaskoczona, a potem coraz bardziej skołowana – całej scenie. Nie powinno się bić innych bez powodu, tego była pewna. Nawet, jeśli ktoś by sprowokował Shadowa, nie powinien był używać przemocy. Przemoc nie jest rozwiązaniem – wiele razy to słyszała. Mieli być zespołem, a nie naparzać się jak jakieś przedszkolaki! Dysonans narastał, nie rozumiała. Czasem udawało się jej zignorować dysonans – nie przejmowała się, kiedy nie rozumiała i tyle. Ale teraz.. Dlaczego zaatakował mężczyznę? Nie rozumiała.

Drzwi trzasnęły, Shadow wyszedł. Nikt go nie powstrzymał przed atakiem, nikt nie zareagował - jakby się nic nie wydarzyło. To też było dziwne. Trudno się jej było skupić na słowach Lewisa. Dysonans narastał.

- Dlaczego Shadow cię walnął? – zapytała w końcu. – I gdzie poszedł? Nie będzie już w drużynie?
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline  
Stary 22-04-2016, 22:36   #43
 
Sakal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sakal wkrótce będzie znanySakal wkrótce będzie znanySakal wkrótce będzie znanySakal wkrótce będzie znanySakal wkrótce będzie znanySakal wkrótce będzie znanySakal wkrótce będzie znanySakal wkrótce będzie znanySakal wkrótce będzie znanySakal wkrótce będzie znanySakal wkrótce będzie znany
Shadow dopalając powoli papierosa, zaczął z wolna się uspokajać. Co prawda dalej ochrzaniłby Lewisa, ale teraz przynajmniej nie miał ochoty zrobić mu krzywdy. Zresztą nawet by go nie okrzyczał, dostał za swoje, nawet jeśli to Jack wyszedł na tym znacznie gorzej.
”Pewnie sobie myślą, co takiego myślał Lewis, kiedy złożył mi propozycję pracy”. — Wstał, widząc, że nadjeżdża samochód Alexa. — ”Dobre pytanie. Co Lewis we mnie widział? Agresywny… Były mafioza… Nie respektuje cudzego zdania, jeśli nie pokaże mu się, że jest się twardszym od niego… A on nawet zwolnić za uderzenie go w twarz nie umie. Nonsens…”
Ochłonąłeś? — rzucił szybko Alex, kiedy Shadow wchodził do samochodu.
Tak. — Kiwnął głową. — Wiesz, miałeś rację z tym, że jako ochroniarz potrzebuję kogoś do ochrony…
Ja nie mam kasy ani wrogów, sęp od kogoś innego — warknął. — Na przykład od szefa.
Tia… Walnąłem go w twarz, chyba jedynym sposobem na to będzie szantaż…
O kurczę… — Spojrzał na swojego kompana, a w jego oczach odmalowało się szczere zdziwienie. — No to nie dziwota, że cię zwolnił.
A żeby tylko zwolnił, ukarał, owszem, ale nie zwolnił. Sam odszedłem. A przynajmniej oddałem mu broń.
Nie zwolnił? Jezu… A ukarał cię należycie?
Nie mogę powiedzieć, mógłbyś domyślić się wtedy kim on był — rzekł sucho.
No… Okej. Ale skoro technicznie nie odszedłeś i technicznie cię nie zwolnił, to może powiesz mi czemu go uderzyłeś? Kto wie, może technicznie pójdziesz jutro do pracy.
Organizował pewne przyjęcie… — rzekł po dłuższej przerwie mutant. — Tyle że pod względem bezpieczeństwa organizacja miała być tragiczna, a i mało wiedziałem o tym, co może się wydarzyć. A wiesz, kiedy jeszcze tkwiłem na złej drodze, to przecież… — głos mu się załamał, a następnie otarł spływającą po policzku łzę. — Ach, cholera jasna. Wybacz, rozklejam się. W każdym razie wtedy, kiedy zginął Max, też tak było. I właśnie to mnie tak wkurwiło, pomyślałem o tamtej strzelaninie.
Ale wiesz, że to nie była wina Lewisa? Załatwiła go banda nastolatków, a nie jakiś bogacz, dla którego pracujesz.
Pracowałem.
Nie z technicznego punktu widzenia.
Jesteś debilem — warknął gniewnie. — Poza tym wtedy wszystko było takie samo. Działać cicho, potajemnie, na i c h terenie, praktycznie bez informacji. I to ostatnie wtedy rozumiałem, przecież, cholera jasna, nie byłem ochroniarzem, ale TERAZ… — Uderzył gniewnie w drzwi auta. — On chce posłać moich kompanów na rzeź i nie mówi nam czemu dokładnie to robi… Co robisz? — krzyknął, dostrzegając telefon w ręku Alexa.
Nagrywam twoje wyznanie, aby wysłać je twojemu szefowi — powiedział pewnie.
Jesteś debilem — Oparł się o szybę i zamknął oczy.
”A wysyłaj, nawet jak jakimś cudem znasz jego numer i wiesz, że to mój szef, to nie wrócę do roboty”.
Oczywiście żałował, koniec końców zostawił kompanów zanim zobaczył, co potrafili, jednak… Skoro już dał Lewisowi w twarz jego świętym obowiązkiem było niedopuszczenie do tego, aby uniknął należytej kary w postaci zwolnienia.
Tak właściwie, to odszedłeś z powodu tej swojej “dumy” czy powiedział coś nie tak?
Z powodu dumy. No i tego, że próbo… że mnie nastraszył.
I tak po prostu o tym mówisz? W sensie, duma ci nie przeszkadza?
Skoro i tak to mu nagrywasz, nie będę kłamał.
No wiesz? Mogłeś przynajmniej udawać, że widzisz u mnie jakąś przyzwoitość.
Cicho bądź. I tak wyjdzie na moje, nie wyślesz tego. — Po raz kolejny zamknął oczy. — Nie chcę już jechać na imprezę, zabierz mnie do domu.
Tak właściwie, to wysłałem. Z twojego maila — odparł zawstydzony.
Że co proszę? — Jack spojrzał pytająco na Alexa.
Przecież wiesz, jaką mam mutację. Kontrolę elektronicznych gadżetów, włamałem ci się na pocztę w komórce i po uprzednim wysłaniu ci mojego nagrania, wysłałem je numerom podpisanym “praca”.
Ty skurwysynie! — Jedynie świadomość tego, że najpewniej wywołałby wypadek powstrzymała Shadowa przez rzuceniem się na kierowcę.
To o domu też, a teraz… — Spojrzał na niego niepewnie.
Spodziewał się, że rozgniewa Jacka, jednak za nic w świecie nie podejrzewał, że zrobi to aż tak bardzo.
Ej, ja chciałem dobrze! Poza tym zostałeś zwolniony, co więcej może się stać? Zabije cię?
Były agent drgnął lekko, uświadamiając sobie, że to bardzo możliwe. Dostał drugą szansę, jednak ją zmarnował.
”A on myślał, że będzie inaczej. Że się w takich sytuacjach ogarnę, ale co jeszcze we mnie widział?”
Wiesz co? Jebać to, niech się dzieje, co się dziać ma. Jak wyjdę na tym źle, to skopię ci dupsko. — Aż do końca drogi nie odezwali się do siebie nawet jednym słowem.
 
Sakal jest offline  
Stary 24-04-2016, 17:35   #44
 
Blaithinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Blaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumny
Helen chciała zareagować na uderzenie Shadowa ale widząc, że Impuls się wstrzymał, nie podjęła akcji. Odpowiedzi Lewisa słuchała z zimnym dreszczem biegnącym wzdłuż kręgosłupa. Może nie była tak wierząca jak pragnęłaby tego jej matka ale wypowiedź polityka o kontrolowaniu dusz brzmiała dla niej niczym herezja.
Nie zerkała w stronę konfrontujących się mężczyzn ale przyglądała reakcji pozostałych członków jednostki i widziała, że morale, tak ważne szczególnie w czasie pierwszej misji, może być poważnie zagrożone.
Na pytania Keiko niemal jęknęła, dziewczyna zadała niezwykle trudne pytanie, gdyż odpowiedź może im się bardzo nie spodobać… Mieli prawo odmówić Lewisowi wtedy, gdy zaproponował im współpracę, teraz było już na to za późno… O czym zresztą polityk nie omieszkał poinformować Jacka.

- Chciałabym prosić o pozwolenie na porozmawianie z Shadowem, by spróbować go ściągnąć z powrotem… - Odezwała się cicho po chwili, próbując wytrzymać spojrzenie polityka. - Ten incydent może źle wpłynąć na morale drużyny, dobrze byłoby spróbować rozwiązać go polubownie…
 
Blaithinn jest offline  
Stary 27-04-2016, 23:24   #45
 
Lifeless's Avatar
 
Reputacja: 1 Lifeless jest godny podziwuLifeless jest godny podziwuLifeless jest godny podziwuLifeless jest godny podziwuLifeless jest godny podziwuLifeless jest godny podziwuLifeless jest godny podziwuLifeless jest godny podziwuLifeless jest godny podziwuLifeless jest godny podziwuLifeless jest godny podziwu
Adrian westchnął ciężko i przeniósł zmęczone spojrzenie na Keiko, słuchając jej niewinnych słów.
- Sprawa pozostaje póki co otwarta. Niczego nie wiemy, niczego nie przeczuwamy, jak mawia mój przyjaciel. - Pomimo względnej obojętności w głosie już po samej minie Lewisa można było wyczuć, jak bardzo obecna sytuacja go dręczy. Odwrócił się w stronę komputera i powoli zaczął zamykać wszystkie otwarte w nim okna, przygotowując się do wyłączenia systemu. W międzyczasie swoje zdanie wyraziła Helen, wystosowując kolejną prośbę do polityka. - Zezwalam. Zresztą nie mam wpływu na to, co robicie prywatnie, więc jeśli naprawdę chciałabyś się za to zabrać, nie mógłbym ci przecież zabronić. Myślę, że na tym na dzisiaj skończymy. Wszyscy znacie swoje role, resztę informacji otrzymacie elektronicznie, więc nie widzę sensu przeciągania tego i tak skądinąd niefortunnego spotkania. Do zobaczenia i powodzenia. - Tutaj posłał grupie słaby uśmiech i zebrał papiery, aby pochować je do kartotek.
Ludzie niespiesznie zaczęli kierować się do wyjścia, po drodze rzucając spojrzenie za spojrzeniem w stronę przygnębionego Adriana. Ten zdawał się być jeszcze bardziej zmęczony niż wtedy, kiedy wkroczył do bunkra, a nie da się ukryć, że od wiadomego wydarzenia wyglądał na wyczerpanego niemalże przez cały czas. Ostatni z sali wyszedł Impulse, jeszcze długo wpatrując się w plecy polityka i mając nadzieję, że ten zwróci się do niego jak za starych czasów. Kiedy jednak po długich minutach ciszy przerywanych jedynie szelestem papierów i odgłosami wysuwanych szuflad niczego się nie doczekał, opuścił głowę i zniknął w grobowcu.

Tymczasem starszy mężczyzna czekał z niecierpliwością na chwilę, gdy miejsce ćwiczeń jednostki opustoszeje, dlatego błyskawicznie chwycił za telefon, kiedy tylko nadarzyła się okazja. Wybił na klawiaturze dotykowej numer i przyłożył komórkę do ucha, licząc sygnały dźwiękowe. W końcu połączenie zostało odebrane i usłyszał w słuchawce znajomą chrypę:
- Halo?
- Richard? - zaczął Adrian. - Mam nadzieję, że pomożesz mi w pewnej sprawie...
 
Lifeless jest offline  
Stary 29-04-2016, 15:45   #46
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Słowa Lewisa bynajmniej nie uspokoiły Sary. Ucieszyła się, że może opuścić gabinet i nie zwlekała z wykonaniem tej czynności. Nie miała pojęcia jak Helen poradzi sobie z Shadow’em. W duchu liczyła, że jej się uda i wszystko wróci do normy. Matka głupich… Może i tak, jednak ta delikatna iskierka pozwalała utrzymać się na powierzchni i nie utonąć w ponurych przewidywaniach, które jakże chętnie wypełniały myśli Augury.
Gdy tylko znalazła się w pewnym oddaleniu od grobowca i członków ich grupy, ruszyła biegiem. Nie patrzyła gdzie kierują ją nogi. Po prostu biegła by zagłuszyć te niechciane obrazy, jakie podsuwała jej podświadomość. Ewentualne wersje przyszłości, które tworzyły się w jej głowie. Jeszcze nie gotowe do tego by zaistnieć, a jednak już żyjące swoim życiem, dzięki chwili strachu i decyzji jednego mężczyzny. O ile można było współczuć i nienawidzić, to właśnie tymi uczuciami obdarzyła w tej chwili Shadow’a. Nie rozumiała go. Dla niej pomaganie Adrianowi było priorytetem. Na to się zgodziła, dała słowo, przysięgła. Miała dług do spłacenia i każda okazja by go zmniejszyć była dla niej warta więcej niż własne dobro. Może i była naiwna i łatwowierna, a jej postawa idealizująca osobę Lewisa, to jednak…

Zdyszana zatrzymała się, z pewnym zdziwieniem stwierdzając, że stoi przed domem rodziców. Nie planowała ich dzisiaj odwiedzać, ale może to nie był taki znowu zły pomysł. Ciepło domowego ogniska powinno przegonić niepotrzebne jej w tej chwili myśli. Biorąc pod uwagę też to, że żołądek przypomniał jej o swoich prawach, pomysł niezapowiedzianej wizyty wydał się Sarze wręcz genialnym.

W jakiś czas później, pojedzona i nieco rozluźniona, wróciła do domu. Musiała przygotować się do misji, bez względu na to, w jakim składzie miała się odbyć. Przeglądnięcie internetu w poszukiwaniu rozszerzonych informacji na temat najnowszych trendów panujących w sztuce nowoczesnej powinno w znacznym stopniu ułatwić jej nawiązanie kontaktu z panią Penn. Musiała się postarać i nie zawieść Lewisa.
Z tą myślą usadowiła się na sofie przygarniając do siebie Taklona i otwierając MacBook’a. Wątpiła by ktoś zamierzał ją odwiedzić. Nie była nawet pewna czy wiedzą gdzie mieszkała. Nie utrzymywała szczególnie bliskich kontaktów z nikim z ich grupy, zbytnio pochłonięta swoją misją by mieć na to czas czy ochotę. Nawet jednak ta namiastka znajomych była czymś więcej niż to, co miała w życiu poza ich grupą. Lubiła swoją samotność i wysoce ceniła prywatność. W razie potrzeby zawsze potrafiła stanąć na wysokości zadania, wysłuchać czy pogadać, jednak swoje sprawy trzymała dla siebie. Tak było lepiej, łatwiej i na wiele sposobów wygodniej. Mogła skupić się na tym co było dla niej ważne, bez konieczności rozpraszania uwagi zupełnie niepotrzebnymi spotkaniami towarzyskimi.
Korzystając z dobrodziejstw techniki, w które zostało wyposażone mieszkanie, włączyła muzykę, która łagodnymi tonami zastąpiła panującą do tej pory ciszę. Przeglądając kolejne strony czekała na informacje, które jej obiecano. Czekała też na wieści o losie Shadow’a, licząc na to, że jednak nie pojawią się w formie kolejnej przepowiedni.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline  
Stary 29-04-2016, 17:28   #47
 
Orthan's Avatar
 
Reputacja: 1 Orthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputację
Arthur pokiwał głową, spotkanie skończyło jak się skończyło - jak na razie wszystko zmierzało do tego że ich operacja odbędzie się w okrojonym składzie. Chyba że Helen zdoła przekonać Jacka do powrotu, choć biorąc pod uwagę jego trudny charakter może być to trudne zadanie. Zresztą Pan Lewis też nie wyglądał najlepiej, ostatnie wydarzenia nie nastrajały pomyślnie plus niesubordynacja Jacka dodała kolejne problem który musiał rozwiązać polityk.
Gdy Arthur wyszedł pospiesznie z sali konferencyjnej skierował swe kroki od razu do wyjścia, dzisiejsze nocy nie miał ochoty rozmyślać o misji czy problemach trapiących grupę. Zamierzał dokończyć obliczenia które otrzymał w laboratorium i popracować jeszcze nad minimalizacją impediamentu.
Wróciwszy do domu Arthur wsypał do miseczki Plancka trochę suchej karmy i ruszył ku kuchni, następnie wstawił wodę na herbatę a z szafki wyjął zamrożone jedzenie i włożył je do mikrofali. Po paru minutach gdy wszystko się zrobiło, zjadł pożną kolację i zabrał się do pracy którą zaplanował na ten dzień, pod koniec jeszcze przejrzał i zapoznał się tylko z informację otrzymanymi od Lewisa i ruszył ku swemu łóżko. Miał nadzieję choć trochę pospać przed kolejnym męczącym dniem.
 
Orthan jest offline  
Stary 30-04-2016, 10:13   #48
 
Jaśmin's Avatar
 
Reputacja: 1 Jaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputację
Gdy Shadow uderzył Adriana Flameveawer sprężył się jak do skoku. Pierwszy odruch, rąbnąć tego bałwana w szczękę i ustawić go tym samym do moralnego pionu. Drugi odruch kazał mu spojrzeć na Impulse. W końcu takie sprawy, niesubordynację i przypadki głupoty, powinien karać dowódca grupy.
Chwilę później okazało się, że Adrian sam potrafi o siebie zadbać. Widząc, że Shadow pada na kolana przytłoczony mocą szefa Aaron złożył dłonie mamrocząc w jidysz modlitwę za zmarłych.
Ostatecznie Shadow wyleciał (być może tymczasowo) z grupy. I chyba dobrze. Lepiej teraz niż żeby miał potem bruździć podczas zadania. Może jeszcze będą z niego ludzie, ale póki co...

*****

Zbierając dane podstawowe Aaron skierował się do wyjścia. Trochę tego było, a szef obiecał przysłać resztę droga elektroniczną. Będzie z czym pracować. No i dziewczyna. Prawdę mówiąc Apfelbaum przypuszczał, że to właśnie Shadow będzie do niej uderzał. Ex-gangster miał ten zadziorny typ urody, który podoba się dobrym dziewczynom, ale teraz nie był już pewien. Zostali Aaron i Catbox. Kto spróbuje?
Piętnaście minut później Flameweaver usiadł w ulubionym fotelu, rozłożył papiery na podręcznym stoliku i zabrał się za czytanie i analizowanie danych obiecując sobie, że później zadzwoni lub zaskypuje do Arthura by porównać wnioski co do profilu psychologicznego panny Penn. Po prawdzie opinia Helen, jedynej prawdziwej profesjonalistki wśród nich jeśli chodzi o psyche, też mogła być cenna. Odnotowując w pamięci konieczność skonsultowania się z tą dwójką Flameweaver całkowicie zapomniał się w pracy.
 
Jaśmin jest offline  
Stary 30-04-2016, 15:01   #49
 
Blaithinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Blaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumny
Praca wspólna Sakal i Blaithinn

Helen przez chwilę obserwowała jak Oliver bezskutecznie czeka, by Lewis się do niego odezwał i w końcu odeszła cichutko kręcąc delikatnie głową.
Odeszła od domu polityka i wyciągnęła komórkę z torebki, żeby wybrać numer Shadowa. Zamierzała dzwonić tak długo aż odbierze.

Słysząc dzwonek, sięgnął po telefon i sporzał przelotnie na wyświetlony numer. Odebrał:
- Tak, słucham.

- Musimy porozmawiać. Gdzie jesteś? - Głos Elfki był poważny.
- U siebie - westchnął ciężko. - Wkurzył się, no nie?
- Wkurzył, to wcześniej. Teraz jest raczej zawiedziony. Zaraz u Ciebie będę.
- Jasne, to ja czekam. - Rozłączył się i szybko zerwał się z łóżka. - A żeby ten bajzel diabli wzięli…

Schowała telefon i ruszyła ulicą zerkając czy nie jedzie jakaś taksówka. Złapała jedną i podała adres. Jadąc rozpuściła spięte mocno włosy pozwalając im opaść w totalnym chaosie na ramiona. Westchnęła cicho, to nie będzie łatwa rozmowa. Po kilkunastu minutach stała już pod drzwiami Jacka i wciskała dzwonek.
Podszedł do drzwi mając nadzieję, że względne ogarnięcie jego mieszkania wystarczy, aby jego gość nie chciał natychmiast wyjść.
Weszła rozglądając się lekko i stanęła nie wiedząc gdzie może usiąść. Burza ogniście rudych włosów kontrastowała mocno z idealnie skrojoną garsonką i spódnicą ołówkową. Kobieta najwyraźniej nie chciała, by Shadow myślał, że przyszła tu jako psycholog, więc zburzyła swój wizerunek idealnej pani doktor.

- Wybacz ten bajzel, nie planowałem gości na dzisiaj… - powiedział lekko zażenowany. - Chcesz może kawy, herbaty? - Wskazał jej salon i znajdującą się tam kanapę.
“Dobrze, że tam chociaż wysprzątałem”.

- Herbaty, dziękuję. - Odparła i skierowała swe kroki w stronę kanapy. - Nie przejmuj się, gdybyś miał tu idealny porządek, byłabym wręcz zawiedziona. - Uśmiechnęła się lekko siadając na kanapie.
- Zawiedziona porządkiem? - spytał lekko zdziwiony. - Pierwsze słyszę. - Nastawił czajnik i wrócił do gościa. - Zjebałem na całej linii, co nie?
Pokiwała lekko głową.
- Zawiodłeś go ale… masz jeszcze szansę powrotu. Tylko jak długo będzie ona aktualna, to już wie tylko Lewis.
- Więc… zgaduję, że natychmiastowy powrót niewiele wskóra? - Przygryzł palec, zamyślając się na chwilę. - Masz jakieś propozycje? Bo ja niestety nie bardzo umiem przepraszać.
- Myślę, że dzień na przemyślenie sprawy wystarczy i jutro mógłbyś spróbować z nim porozmawiać. - Westchnęła cicho. - Taak… To będzie natrudniejsza część ale pomyśl o tym, że on mimo wszystko pokłada w Tobie nadzieję. - Spojrzała łagodnie na Jack’a. - Poza tym, naprawdę uważasz, że on z bezmyślności nie dzieli się z nami tymi informacjami? Może on po prostu nie chce, by nam się pokojowo udało załatwić tą sprawę.
- Mówisz? - Nachylił się nad nią i spojrzał jej w oczy. - Wiesz co się ostatnio stało, kiedy ktoś wysłał mnie gdzieś chcąc, by sprawa nie ułożyła się pokojowo? Mnie postrzelono, o tu - Wskazał na paskudną bliznę na barku. - a bliską mi osobę zabito. Dałoby się tego uniknąć, gdyby ktoś nam powiedział o co chodzi. I może wtedy chciano nas zabić, nie wysłać na misję, ale… Na co mu taka chęć? Większe ryzyko, możemy się wycofać, popsuje nam reputacje… Same minusy. No i nawet jeśli… - Czajnik głośno ogłosił, że woda jest już gotowa. Jack wstał i udał się do kuchni. - Nawet jeśli, to po co mu tam ja? Będę zbyt oczywisty, bo bądź szczera. Czy ja będę tam pasował?
- Przykro mi… - Powiedziała z troską w głosie nie spuszczając z niego wzroku. - Na prawdę. Ale nie o takim niepowodzeniu misji myślałam… Raczej o tym, że po prostu nie uda nam się dowiedzieć niczego ważnego i trzeba będzie tam wrócić z nowym planem akcji. - Zmierzyła go wzrokiem od góry do dołu. - Będziesz pasował idealnie o ile tylko powstrzymasz się przed rzucaniem morderczych spojrzeń na wszystkich wokół.
- To ostatnie to żart? Nawet garnituru nie mam… Poza tym takich ludzi zabiłbym z wielką chęcią. Jaką chcesz herbatę, mam zieloną, zwykłą… i tylko takie.
- Zieloną, poproszę. Jestem całkowicie poważna, a garnitur można zawsze kupić… - Westchnęła cicho. - Lewis z jakiegoś powodu chce, żebyś tam był. Musi mieć w tym jakiś cel i nie jest to raczej związane z wyprowadzeniem nas w pole.
- No dobra, kupię garnitur, może okażę się potrzebny, ale dajmy na to, że z mojego powodu wywiąże się strzelanina i dostaniesz kulkę. Powiedzmy, że w brzuch. - Postawił gotową herbatę na stole. - Będziesz umierać jakieś dwie godziny, a próby odratowania ciebie nic nie dadzą. I co ja powiem twojej rodzinie? “Szef mnie tam wysłał?”.
- Jeżeli szef Ci ufa… - Upiła łyczek herbaty dziękując skinieniem głowy. - Nie pozostaje mi nic innego jak też Ci zaufać... - Spojrzała na mężczyznę. - że nie zrobisz niczego głupiego.
- A gdyby mi nie wierzył, dalej byś mi ufała. - Spuścił wzrok. - A zresztą, podchodzisz mnie tymi swoimi psychologicznymi sztuczkami, no nie?
- Staram się tego nie robić i sądzę, że całkiem nieźle mi to wychodzi.
- Może - prychnął. - Mimo to mam złe przeczucia. Ile to będzie trwało? Wiesz może, czy to też była zbędna informacja?
- Bankiety kończą się zazwyczaj w okolicach północy, a więcej informacji ma nam szef dosłać… Jeśli masz złe przeczucia, to będziesz bardziej ostrożny.. Też dobrze ale pamiętaj, że przeczucia nie zawsze się sprawdzają… Możesz być po prostu uprzedzony do takich sytuacji. I tak teraz mówię jak psycholog.
- Myślisz? Jak dla mnie to igranie ze śmiercią. Miło mi, że mi ufasz, ale bądźmy realistami. Każda cecha mojego charakteru oraz każda chwila mojej przeszłości aż krzyczą, że to debilny… głupi pomysł. Zresztą ja nawet nie wiem, co tam się robi. Jak się tańczy, co się je i takie tam. No i najgorszą częścią są dziewczyny - westchnął ciężko.
- Co się robi? Spaceruje, fałszywie zachwyca obrazami, udaje że jest się dobrym znajomym z gospodarzami i podjada ze szwedzkiego bufetu… Shadow… - Spoważniała. - Kilka cech Twojej osobowości wyklucza Cie, moim zdaniem, z bycia dobrym członkiem tajnej grupy, zresztą dziewczęta jak dla mnie również się nie nadają… Są za młode… Jednak wszyscy się zgodziliśmy, bo mieliśmy swoje powody, Ty również i musimy sobie jakoś radzić z tymi naszymi cechami, które mogą nam przeszkadzać podczas akcji. A Ty chcesz zrezygnować przy pierwszej sposobności.
 
Blaithinn jest offline  
Stary 30-04-2016, 15:29   #50
 
Sakal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sakal wkrótce będzie znanySakal wkrótce będzie znanySakal wkrótce będzie znanySakal wkrótce będzie znanySakal wkrótce będzie znanySakal wkrótce będzie znanySakal wkrótce będzie znanySakal wkrótce będzie znanySakal wkrótce będzie znanySakal wkrótce będzie znanySakal wkrótce będzie znany
Praca wspólna Sakal i Blaithinn

— Tak pewnie będzie lepiej. — Zamknął oczy. — Wiem, że jestem teraz uparty, ale ja nie widzę nawet jednego pozytywu w tym, że tam będę. Pewnie mnie wywalą na zbity pysk. Poza tym bądźmy szczerzy, nie umiem gadać z ludźmi. Jak mam wydobyć od nich jakąś tajemnicę. W takim celu mnie nie szkolono. Oczywiście mógłby nam powiedzieć, co kto powinien robić, ale nie… Najchętniej to bym żonę tamtemu dupkowi poderwał, przynajmniej te moje zdenerwowanie mógłbym na coś zwalić, ale oczywiście nie umiem gadać z kobietami. Bo tego r ó w n i e ż mnie nie uczyli — warknął.
— A więc po prostu poddasz się i będziesz czekał, aż Lewis zrobi, co obiecał?
— Raczej postaram się nie schrzanić wam misji, a to będzie łatwiejsze, jeśli mnie tam nie będzie.
Odetchnęła wyraźnie z ulgą.
— Możesz po prostu się kręcić po domu, jak wszyscy na raz rzucimy się na rodzinkę, to i tak będzie to źle wyglądało. Zresztą chętni do rozmowy z ojcem i matką już są… Została dziewczyna. — Helen skrzywiła się lekko. Nie podobał jej się pomysł uwiedzenia Jasminy. — Możesz poprosić, by ktoś inny się nią zajął… Będziesz nas po prostu pilnował i obserwował okolicę.
— Czyli w sumie nic przydatnego — prychnął. — Chyba że rozpęta się strzelanina, ale wtedy wszystko pójdzie się jebać i zginiemy.
Spojrzała ze złością na niego.
—Jak dostaniecie kulki, to was wyleczę… Od tego w końcu jestem, więc mi tu proszę nie mówić ciągle o umieraniu, bo odczuwam, to jako przytyk do moich umiejętności.
— Kulki często zabiją od razu, wiesz o tym, no nie? — odparł sarkastycznie.
W jej oczach pojawił się smutek.
— Tak… wiem… Ale nadzieja jest i poza tym, jak wszyscy tam razem będziemy, mamy większe szanse… Chcesz dziewczyny zostawić bez dodatkowej ochrony?
— Pewnie, że nie — Spuścił wzrok — ale co ja niby mogę tam zrobić? Więcej zaszkodzę, chyba że dacie mi broń i podeślecie mnie jako ich ochroniarza.
— To może być najlepsze wyjście. Zaproponuję, to Lewisowi.
— Bo w żaden sposób nie olał twojej poprzedniej propozycji — prychnął. — Kiedyś mu współczułem, ale to rozczulający się nad sobą dupek bez jaj. I na dodatek bez krztyny szacunku do religii.
— Wkurzyłeś go i to porządnie. Może teraz będzie można z nim porozmawiać normalnie. — Westchnęła cicho. — On się nad sobą nie rozczula… Wręcz przeciwnie… Mam wrażenie, że próbuje być bardziej okrutny, niż to jest w jego naturze, bo uważa, że to jedyny sposób, by pokonać morderców jego żony i córki. A to czyni go jeszcze bardziej niebezpiecznym, bo on zrobi wszystko, co uzna za konieczne.
— Rozczula, rozczula. Ciągle płacze w duchu z powodu Krwawej Róży i chce zapobiegać kolejnym takim wydarzeniom z powodu j e g o bólu. Tacy ludzie powinni mieć zakaz dowodzenia kimkolwiek. Powieszę sobie jego zdjęcie na tarczy strzeleckiej i będę ćwiczył w domu strzelanie.
— Mimo wszystko, przyrzekaliśmy, Jack. Porozmawiam z nim. Jeśli go nie przekonam, to poproszę resztę drużyny, by pozwolili ci się nie angażować bardziej niż oglądanie wystawy i obserwowanie okolicy. I to też jest ważne… Wydaje mi się, że lepiej będzie poznać dobrze teren.
— To chyba będzie w naszych danych. A zresztą, podejrzewam, że sami wyjdą z taką propozycją. Przyrzekałem służbę Lewisowi, który miał jaja, a nie takiej piździe. Bez urazy. Poza tym, jak mówiłem, została ta dziewczyna, chłopacy są zajęci, jest hetero, a ja nie umiem podrywać kobiet.
— Teren zawsze lepiej poznać samemu, nie uważasz?
— Przed misją, owszem. W jej trakcie wszystko powinno być już znane.
— To potraktuj, to jako zwiad przed misją… Bo twoje przeczucie może nam mówić, to, że jeszcze tam wrócimy, już nie jako goście.
— Dobry pomysł, choć wolałbym uniknąć takiego zwiadu. Potrzebuję tylko wymówki, żeby w razie czego mógł wyjaśnić, czemu nie ma mnie na sali.
— Sądzę, że wymówkę, to już umiesz sobie wymyślić… A jakbyś poderwał dziewczynę, to byłaby jeszcze prostsza, ale nie zachęcam do niczego. Tym bardziej że mi samej ten pomysł się nie podoba.
— Wydobywać informacje można na wiele sposobów. Moje ulubione to jakiś hak, na przykład informacje o nielegalnym dochodzie. No i ją poderwę, jeśli trzeba będzie, w sumie najwyżej dostanę po pysku. Bo za nieudolny podryw nie wyrzucają z bankietów? — Spojrzał na nią tak, jakby była wyrocznią w tych sprawach.
— Zależy, jak daleko się taki podryw posunie… Ale jeśli będzie bardzo nieudolny, to raczej cię nie usuną.
— Planuję coś w stylu: ładnie pani wygląda, czy to pani obrazy? A no ładne, przypominają te, tu sobie wstawię jakiegoś malarza, co maluje podobnie. Muszę zrobić wywiad… a potem popytam jak tam życie i tak dalej. Chyba się nada...
— To bardzo bezpieczna metoda… — Spojrzała na mężczyznę z namysłem. — Choć w twoim wypadku pewnie wystarczy, jeśli nawet rzucisz jej lekko zainteresowane spojrzenie, a potem będziesz udawał, że ją unikasz…
— Myślisz? No proszę… Dobra, kobiety chyba wiedzą lepiej, jak je podrywać, więc zrobię, jak mówisz.
— Tylko musisz, być pewien, że najpierw zauważy, że na nią patrzysz, a potem ignoruj.
— Tyle to i ja wiem. — Zaśmiał się i poklepał ją po plecach.
Uśmiechnęła się lekko.
— Ale spróbuję z Lewisem porozmawiać, dam znać, co z tego wyniknie. — Napiła się ponownie herbatki.
Dobrze, to mamy trzy plany. Jest dobrze, dzięki za rozmowę. I ten tego, sorka za to, co zrobiłem. Zachowałem się jak ostatni debil
— Mnie nie musisz przepraszać. — Uśmiechnęła się spokojnie. — Postaraj się jego przeprosić. I nie ma za co, cieszę się, że mogłam pomóc. — Odstawiła filiżankę i wstała. — To nie będę ci więcej czasu zajmować. Kiedy się do niego odezwiesz, żebym wiedziała jak sama uderzać.
— Dobrze, dzięki za rozmowę. Zagadam do niego pewnie dziś wieczorem jakby co.
Skinęła głową.
— Powodzenia zatem. — Uśmiechnęła się ciepło i ruszyła w kierunku wyjścia. — Dziękuję za herbatkę. — Pomachała na do widzenia.
 

Ostatnio edytowane przez Sakal : 30-04-2016 o 15:52.
Sakal jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 22:59.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172