Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 01-08-2016, 20:17   #61
 
Demogorgon's Avatar
 
Reputacja: 1 Demogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znany
Duncan O’Malley, Jimmy Deep, Marcus Baggins

Powiedzieć, że plan Duncana zadziałał, byłoby niedopowiedzeniem. Już śpiewając czuł, że coś jest nie tak. Włożył w to za dużo energii, przestrzelił wręcz. Do tego to nie był przygotowany występ i najwidoczniej trudniej mu było zapanować nad tym, na kogo kieruje swój talent. Jego moc uderzyła nie tylko w Dwóch pomagierów, ale też we wszystkich w zasięgu Nawet mężczyzna na ekranie wyraźnie zamarł na chwilę. Tak jak i wszyscy w pomieszczeniu. A potem zaczął się chaos. Mężczyzna w garniaku po prostu uciekł z krzykiem. Jimmy zdołał zachować zdrowy rozsądek na tyle, aby kazać mięśniakowi się rozwiązać a potem odwiązać dwóch pozostałych, ale potem strach przejął nad nim kontrolę. Wszechwładna chęć ucieczki, przekonanie o własnej śmierci, który porwało go do wyjścia w ślad za człowiekiem w garniturze. Gdzie wpadł wprost na próbującego zarządzać ewakuacją ochroniarza i przewrócił go. Wówczas jego kolega ruszył z pomocą i złapał Jimmy’ego za rękę, próbując ją wykręcić. Zaczęli się szamotać. Kątem oka Jimmy dostrzegł jak Garniak, Lucjen, wyrywa się dwóm ochroniarzom, którzy próbowali go uspokoić. Bijatyki wywoływały zamieszanie wśród ewakuujących się pracowników. Sytuacja w laboratorium powoli przeradzała się w chaos.
Mięśniak tymczasem zaczął krzyczeć, że nie da się tak łatwo zabić i rzucił się na Duncana, przygniatając go do ściany. O’Malley mógł z bliska przyjrzeć się jego twarzy, wykrzywionej w grymasie nie tyle gniewu, co przerażenia. Bezdomny, Marcus, tymczasem skulił się na krześle i zaczął pochlipywać. Mężczyzna na ekranie wrzucał papiery do teczki, chichocząc pod nosem o nieuchronnej śmierci. Chyba kompletnie oszalał pod wpływem połączonych mocy Duncana i Jimmy’ego. Chaos zaczynał się rozprzestrzeniać.

Phoebe Duncan

Phoebe zakradła się do pokoju Kate. Ostrożnie wychyliła się, aby zajrzeć do środka.
Pokój dziewczyny bił dziwny. Jasne, na półce stały książki, ale nie wyglądały jak coś, co czytałaby nastoletnia gotka, lecz zaawansowane podręczniki do chemii i biologii. Na ścianach były może plakaty jakiś zespołów, ale większość pokoju zajmowały stoliki z ustawionymi urządzeniami komputerowymi i laboratoryjnymi przyrządami. W kącie stało łózko. A na nim ktoś leżał.
Phoebe zamarła na chwilę, wytężając wszystkie zmysły. Potem, doszedłszy do wniosku, że ktokolwiek to jest, śpi i nie stanowi zagrożenia, powoli zakradła się do pokoju. Oglądała laboratorium, jakie Kate sobie urządziła. Całkiem imponujące, nawet jeśli daleko mu było do rzeczy z kreskówek. Jedyny problem w tym, że Phoebe nie wiedziała na tyle o chemii, aby móc stwierdzić na co do cholery patrzy.
Jeśli chodzi o osobę na łóżku, był to młody chłopak, na oko w wieku Kate. Był bez koszuli, przykryty kocem na wysokości pasa. Do torsu miał podoklejane przyssawki, jak do pomiarów EKG, obok łóżka widziała też ustrojstwo, które znała z takich badań. Za to w jego nagiej piersi tkwiło coś, co przyciągnęło uwagę Phoebe. Kryształ. Dziewczynka chciała podejść bliżej i obejrzeć go z bliska. Ale nagle dostrzegła przeszkodę. Kamerę, zwisającą nad łóżkiem z półki z książkami obok. Phoebe jeszcze nie weszła w jej pole widzenia. Przynajmniej taką miała nadzieję.
 
Demogorgon jest offline  
Stary 06-08-2016, 15:57   #62
 
Rebirth's Avatar
 
Reputacja: 1 Rebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputację
Jimmy przeczuwał co się wydarzy, gdy punk zaczynał śpiewać. Gdyby nie był związany, dałby mu pewnie w ryja by przestał zanim stanie się to co właśnie wyśpiewywał. Nie trzeba było mocy by Deep poczuł strach. Byli w twierdzy wroga, naprzeciwko jakiegoś szaleńca, a wokół krzątali się bezmyślni pomagierzy. I teraz mieli zacząć panikować. Musiał działać szybciej, nim ktoś poderżnie mu gardło, udusi, albo potraktuje miotaczem ognia. Nim moc Duncana opanowała i jego umysł, udało mu się zaszczepić sugestię mięsniakowi by go uwolnił. Zdołał jeszcze oswobodzić się punkowi (co by mieć szanse dać mu w ryja potem), oraz trzeciego typa z mocą - a nuż może on ma "moc uspokajania"? O tym nie zdołał się przekonać, gdyż po chwili jego ciało i umysł zaczęły działać mimowolnie. Jak gdyby ktoś wpuścił mu w żyły mieszankę LSD, amfy i leku na chorobę lokomocyjną. Chaos jaki wybuchł momentalnie, przypomniał mu o pamiętnych rozruchach w Anglii z 2011 roku, gdy akurat musiał wtedy się znaleźć w Londynie. Co prawda skale były nieporównywalne, ale wzorce zachowań pozostawały niemalże identyczne. Nawet nie wiedział kiedy zaczął szarpać się z jakimś typem, co mu próbował wykręcić rękę. Mógł zrobić tylko jedno. Na ulicy nie było zasad co do bitki - uderzył oponenta w rdzeń siły każdego wojownika, jak to mawiał "sensei Cockpunchera". Po chwili znowu dał się pochłonąć chaosowi. Wykrzykując jakieś nieartykułowane dźwięki, rzucił się ku najbliższym drzwiom. Napotykając przypadkowych ludzi, darł się: "Gaz, wszędzie gaz, zaraz wybuchnie! Uciekać! Uciekać! Wszyscy w nogi, oni tam chcą nas wysadzić!". Deep nie wiedział gdzie uciekać, ale gdzieś iskra świadomości podpowiedziała mu - tam gdzie większość. Najwyżej zginie razem z nimi w jakimś ślepym zaułku...
 
__________________
Something is coming...

Ostatnio edytowane przez Rebirth : 07-08-2016 o 10:40.
Rebirth jest offline  
Stary 06-08-2016, 19:10   #63
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację
Plan Duncana zadziałał aż za dobrze"może za dużo było tej paniki a za mało ucieczki? Na przyszłość jednak trzeba trzymać się bardziej szczegółowych tekstów"- Pomyślał w trakcie przygniatania do ściany.

Najważniejsze że nie został zakneblowany a dzięki Deepowi był wolny. Panika oponenta była czymś dobrym! Podczas lekcji ju jitsu uczono go jak wydostać się właśnie z takiej sytuacji, spróbował odpowiednio ustawić nogi wydostać się z uścisku i przekierować siłę łysola żeby sam poleciał na ścianę w którą próbował wprasować punka.

Muzyk wiedział że garniak ma dużo więcej doświadczenia bojowego niż on więc gdy tylko mógł złapać oddech zaczął śpiewać Help Beatlesów z autorskim tekstem:

Uciekaj!
Musisz porzucić wszystko
Uciekaj!
Biegnij do wyjścia to ocalenie
Uciekaj
Nic nie zabieraj, na nikogo nie oglądaj
UCccieeekaj!

Miał nadzieję że powszechnie znana melodia pomoże mu dotrzeć do podświadomości słuchaczy i przekierować wcześniej wywołane emocje na właściwe tory.

O'Malley zawsze czuł pewne pokrewieństwo z profesionalnymi bezdomnymi którzy na swój sposób osiągnęli niezależność od społeczeństwa. Dlatego spróbuje pomóc trzeciemu kryształowcowi w razie potrzeby zaśpiewa do ucha cicho jakąś skoczną melodyjkę żeby posłać mu jednemu porcję endorfinek i naprawić zlasowanie mózgu.

Potem spróbuje się dostać do wyjścia kierując się za tłumem.
 

Ostatnio edytowane przez Brilchan : 07-08-2016 o 08:36.
Brilchan jest offline  
Stary 07-08-2016, 00:42   #64
 
KaDwakus's Avatar
 
Reputacja: 1 KaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie coś
Phoebe Duncan: Misja Infiltracja

Gdy tylko wychyliła się zza drzwi, z marszu wiedziała, że był to strzał w dziesiątkę. Pokój Kate zrobił na niej gigantyczne wrażenie! Bardziej przypominał pracownię szalonego naukowca, niż sypialnię nastolatki. Wszędzie rozstawiono aparaturę medyczną i przybory laboratoryjne, regały uginały się od grubych książek, a ściany pokrywały plansze pełne tabelek i wykresów.

Skąd Kate wzięła to wszystko? Czy napadła na jakiś szpital? A może rodzina Gwen była znacznie bogatsza, niż jej się wydawało? Czy wszystkich ludzi z takimi domami, stać na prywatne laboratoria? Nie, na pewno nie! Cokolwiek gotka knuła, musiało być powiązane z dziwnym zachowaniem jej brata!

Była tak zaaferowana swoim odkryciem, że dopiero po chwili dotarło do niej, że nie jest sama. W kącie, na łóżku, leżał jakiś chłopak. Jej pierwszym odruchem było wycofać się za drzwi, ale zdołała się powstrzymać. Przyjrzała się uważnie nieznajomemu. Z tej odległości ciężko było określić jego stan, ale miała wrażenie, że spał. Oczywiście mógł jedynie udawać, ale Phoebe nie miała wiele czasu na wahanie się i niepewność. Zegar tykał, Kate mogła wrócić w każdej chwili. Uznała więc, że warto zaryzykować. Cholera wie, kiedy nadarzy się druga taka okazja.

Oczywiście łatwiej powiedzieć, niż zrobić. Pierwszą i chyba najpoważniejszą przeszkodą, okazały się same drzwi. Były uchylone, to prawda, ale tylko odrobinkę. A jak wiadomo, nie ma niczego gorszego i bardziej zdradzieckiego, niż skrzypiące zawiasy!
Co gorsza, miała nieodparte wrażenie, że wcale nie pozostały otwarte przypadkiem. Mogły robić za wyjątkowo przebiegły system alarmowy! Skoro Kate miała laboratorium i napadała na szpitale, z całą pewnością potrafiła zapamiętać pozycję, w której zostawiła drzwi.
Na całe szczęście, genialna czy nie, gotka zupełnie nie doceniła Zmory! Jej geometryczna pułapka mogła zatrzymać zwyczajnych śmiertelników, ale Phoebe wykraczała daleko poza ich przyziemne ograniczenia!

Wycofała się na korytarz, by lepiej ocenić czekające ją wyzwanie. Szczelina była bardzo wąska, aby ją pokonać, potrzebowała niczego mniej, niż absolutnej perfekcji w zakresie koordynacji ruchowej i koncentracji. Uśmiechnęła się pod nosem. Doskonale! A już się bała, że będzie zbyt łatwo!
Stanęła bokiem do framugi, tuż przy samym przesmyku. Odetchnęła głęboko i powoli wypuściła powietrze z płuc. Uniosła ręce wysoko ponad głowę i rozluźniła całe ciało. A następnie, wraz z kolejnym wydechem, jednym płynnym ruchem wślizgnęła się do pokoju! 10/10! Nawet nie musnęła przeszkody!

Gdy już była w środku, przypadła do ziemi. Przemieszczała się szybko, lecz bezszelestnie, niczym zakradający się kot.
Z fascynacją podziwiała wyposażenie laboratorium. Łowiła każdy szczegół, w nadziei, że zrozumie, jakie dokładnie było przeznaczenie tego miejsca. Zawsze była dobra z nauk ścisłych. Stała się nawet lepsza, odkąd zaczęła uważać na lekcjach. Mimo to, nie miała zielonego pojęcia, do czego służyła większość napotkanych przyrządów, a zawartość książek i treść wykresów, wydawały się niczym innym, jak magią.

Ale największego szoku doznała, gdy w końcu obejrzała ciało nieprzytomnego chłopca. W jego klatce piersiowej tkwił niewielki, kobaltowy okruch. Był prześliczny! A tym wspanialszy, że dokładnie wiedziała, czym jest! Od niewiele ponad miesiąca, nosiła bardzo podobny (chociaż czerwony), we własnym nadgarstku!

Ruszyła w kierunku łóżka, jak zahipnotyzowana. Nie mogła uwierzyć, że poszło jej tak łatwo! Ale oto leżał tuż przed nią - Billy! A wraz z nim, dokładnie to, czego szukała!
Chciała przyjrzeć się znalezisku z bliska, może nawet dotknąć go lub posmakować. Ale gdy tylko zrobiła kilka kroków, nagły impuls uderzył w jej zmysły!
Ciało zareagowało samo, a ona nie próbowała mu przeszkadzać. Wycofała się niczym zaalarmowane zwierze, uważnie się rozglądając. Jej oczy momentalnie znalazły to, przed czym ostrzegał ją instynkt - kamerę zamontowaną na jednej z półek. Była nie najgorzej ukryta, zupełnie niewidoczna z punktu widzenia drzwi. Na szczęście Zmora zatrzymała się w porę, tuż przed wkroczeniem w zasięg obiektywu. A taką przynajmniej miała nadzieję.

Pośpiesznie obadała urządzenie. Mogła je zniszczyć, lub wyłączyć, ale coś takiego z pewnością zaalarmowałoby właścicielkę. Była niepocieszona! Kryształ był tak blisko! Miała go na wyciągnięcie ręki! Mimo to, musiała się wycofać. Przynajmniej tymczasowo.
Ale nie ma tego złego! To, co tu zobaczyła, rzucało zupełnie nowe światło na Gwen i jej rodzinę. Kate nie tylko wiedziała o istnieniu Kryształów, ale aktywnie je studiowała! Miała całe laboratorium wyposażone dokładnie do tego celu! Phoebe nawet domyślała się, kto je ufundował. Ten łysol przy drzwiach? Albo tajemniczy lodziarz? Wszystko to najpewniej agenci jakiejś większej organizacji!
Organizacji, która nie miała pojęcia o tym, że Zmora zamierzała wmieszać się w ich plany. Wystarczy, że będzie uważnie obserwować Kate i jej współpracowników, a z czasem, odpowiedzi na wszystkie pytania, same wpadną w jej ręce!

Jaszcze tylko ten jeden, ostatni raz, rzuciła okiem na kamyczek Billego. Był taki cudowny! Niebieściutki i śliczny! Żal było się z nim rozstawać.
Niestety, czas naglił. Ponownie, jednym susem, pokonała szczelinę niedomkniętych drzwi. A następnie cichutko niczym kot, śmignęła w kierunku schodów prowadzących na parter.

Deklaracja:
1) Phoebe usiądzie w salonie i będzie grzecznie czekała na Gwen. Postara się wyglądać ślicznie i uroczo, na wypadek gdyby przypałętał się którykolwiek z domowników.
2) Jeśli zostanie przyłapana, nim odejdzie spod pokoju Kate, będzie kłamała, że zainteresowały ją plakaty na drzwiach i chciała im się przyjrzeć. Bardzo grzecznie przeprosi, jeśli Kate będzie wydawała się urażona.
3) Przyłapana na schodach, lub niżej, skłamie, że nudziła się trochę czekając, więc poszła zwiedzić dom. Pochwali jego rozmiar i wystrój (co akurat jest zgodne z prawdą, dom Gwen bardzo jej się podoba).
 

Ostatnio edytowane przez KaDwakus : 07-08-2016 o 02:31.
KaDwakus jest offline  
Stary 08-08-2016, 12:41   #65
 
Demogorgon's Avatar
 
Reputacja: 1 Demogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znany
Duncan O’Malley, Jimmy Deep, Marcus Baggins

Duncan próbował wyrwać się z uchwytu mięśniaka, ale, jak sam zauważył, ten był od niego lepszy w walce i zwyczajnie wykręcił go w inny uchwyt. Wówczas jednak Duncan zaczął śpiewać. A na tym polu miał nad przeciwnikiem miażdżącą przewagę. Nie potrwało długo, nim mężczyzna zerwał się w panice i wypadł na korytarz, gdzie Jimmy właśnie częstował strażnika kopniakiem w „klejnoty rodowe”. Mięśniak wpadł na kolejnego ochroniarza, który właśnie miał przyjść koledze z pomocą i zaczął szamotać się w amoku, tak jak jego kolega. To pozwoliło Jimmy’emu wycofać się do wyjścia. Duncan, z uspokojonym już Marcusem, dołączyli do niego.
Przeciskanie się przez spanikowany tłum było wyjątkowo trudne, jednak w końcu udało im się wypaść na ulicę.Był to ten sam budynek, do któregoMarcus wślizgnął się z rana, ale teraz nie wydawał się już tak spokojnym miejscem. Dysząc, zobaczyli odjeżdżającą ciężarówkę lodziarza, tą samą w której dwóch z nich zostało porwanych wcześniej. Mężczyzna z ekranu siedział obok kierowcy, ściskając nerwowo teczki pełne papierów.
Na miejsce zaczęły przyjeżdżać wozy policyjne i strażackie. Pytaniem było, czy Duncan, Jimmy i Marcus chcieli udzielać władzom wyjaśnień.

Phoebe Duncan

Phoebe bez większego problemu przekradła się do salonu i poczekała tam na Gwen. Dziewczynka zeszła po chwili, nieśmiało jak to ona.
-Hej… – Zaczęła niepewnie. –Nikomu nie powiesz, no wiesz…o tym o czym ci mówiłam, prawda? – Zapytała.
Zanim Phoebe zdążyła odpowiedzieć, rozległ się dźwięk jej telefonu z plecaka. To Phil zadzwonił zapytać się o której zamierza wracać i czy nie chce by po nią przyjechał. Oraz czy sprawdziła już paczkę z rana.
Phoebe spędziła u Gwen jeszcze trochę czasu, głównie na dalszym przechodzeniu Bloodborne i objadaniu się słodyczami. W końcu jednak był czas się zbierać.
Na odchodnym Phoebe pomachała ostatni raz Gwen oraz Kate, która oderwała się na chwilę od swoich spraw, by ją pożegnać. Dopiero później zdała sobie sprawę, że był tam ktoś jeszcze, kto jakoś umknął wcześniej jej uwadze. Dziwnie wyglądający chłopak, w sumie już chyba mężczyzna, ale trudno było stwierdzić. Stał w oknie w salonie i machał, uśmiechając się niepokojąco. Nie był to jednak chłopak, którego widziała w pokoju Kate.
 

Ostatnio edytowane przez Demogorgon : 08-08-2016 o 13:12.
Demogorgon jest offline  
Stary 09-08-2016, 11:45   #66
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację
Duncan obserwując odjeżdżający furgon z zastanawiał się czy postąpił słusznie wypuszczając łysego? Tamten na pewno będzie na niego cięty jak tylko ochłonie... może lepiej byłoby zaatakować krzesłem albo zbić telewizor LCD i odłamkiem szkła zarżnąć?

"Nie żaden ze mnie morderca po pierwsze za duży z niego Kozak jak na moje miniaturowe możliwości. Nawet jakby mi się jakimś cudem udało to byłbym cały umazany krwią albo zostawił tam naskórek czy inne DNA jak w tych programach telewizyjnych na Discovery"- Pomyślał dumny ze swojej decyzji.

- No, Panowie czas znikać bo mam nadzieję że żaden z was nie jest na tyle naiwny żeby skarżyć się glinom na porwanie? Prawdopodobnie właśnie cudem zyskaliśmy wolność uciekając z tajnego państwego ośrodka jeżeli teraz zaufamy Fuzz to zaraz wylądujemy w drugim podobnym miejscu o którym mówił j.- Szeptem podzielił się swoimi spostrzeżeniami z pozostałą dwójką mąźczyzn.

Poprawił kaptur który na powrót założył wychodząc z sali przesłuchań i wciąż szepcząc spytał - Czy któryś z was ma jakąś bezpieczeną melinę gdzie moglibyśmy się ukryć i wymienić informacje? Mój Squod jest chyba pod spalony.
 

Ostatnio edytowane przez Brilchan : 09-08-2016 o 12:13.
Brilchan jest offline  
Stary 13-08-2016, 12:01   #67
 
KaDwakus's Avatar
 
Reputacja: 1 KaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie coś
Phoebe Duncan kontra Pudełko Zagłady: Ostateczne Starcie

Zgodnie z przewidywaniami, nie musiała czekać długo. Przechadzała się właśnie po salonie, oglądając rzeczy rozstawione na pułkach i stoliku, gdy Gwen weszła cichutko do pomieszczenia. Słyszała ją wyraźnie, chociaż nie dała tego po sobie poznać. Odwróciła się dopiero, gdy dziewczynka zadała nieśmiało swoje pytanie. Niestety, nim zdążyła odpowiedzieć, w pokoju rozległa się muzyka. Jednak tym razem, dochodziła z trzewi jej własnego plecaka.

Przeprosiła uprzejmie i poszła wyłowić telefon spomiędzy zeszytów i książek. Rzadko kiedy nosiła go przy sobie. Zazwyczaj nie miała do kogo dzwonić, a używanie elektronicznych gadżetów w szkole, było surowo zakazane. Przynajmniej poza wyznaczonymi strefami.
Sięgała po niego tylko okazjonalnie, by sprawdzić coś w Internecie, lub zameldować się opiekunom. Oczywiście nie była wielką fanką tej ostatniej opcji, ale miała ona swoje benefity. Im mniej Duncanowie mieli powodów, do patrzenia jej na ręce, tym efektywniej mogła działać za ich plecami.

Nim odnalazła go w chaotycznym ekosystemie przyborów szkolnych, melodyjka zamilkła. Zaklęła cicho pod nosem i sprawdziła listę połączeń. Na ekranie wyświetliła się chmurka, z imieniem "Phil". Westchnęła i kazała maszynie wybrać numer.

-Halo? - w słuchawce rozległ się niski, przyjemny dla ucha, męski głos.
-Cześć Phil, dzwoniłeś?
-Yup. Co tam? Nadal jesteś u koleżanki?
-Tak. Czemu pytasz?
-Właśnie wychodzę z pracy, jak chcesz mogę po ciebie zahaczyć samochodem.
-Nie, nie, dziękuję. Chyba jeszcze chwilę posiedzę. Może z godzinkę. Albo dwie? Mogę?
-Jasne, czemu nie. Hej, a jak tam prezent? Podobał się? - w głosie mężczyzny dało się słyszeć ekscytację.
-J-jeszcze go nie otworzyłam... W szkole jakoś nie było okazji...
-Aha. No nic, nie śpiesz się. - starał się to ukryć, ale jego entuzjazm zastąpiło rozczarowanie
-Spoko, zaraz go otworzę. Zdam ci sprawozdanie, jak tylko wrócę, okay?
-Jasne.
-To to papa, do wieczora. Jedź ostrożnie.

Phoebe powoli odjęła telefon od ucha. Bez słowa, wpatrywała się w szklisty ekran urządzenia. Zaś w jej głowie, szalała burza.
"Sprytnie. Telefon kontrolny, by sprawdzić, czy wciąż żyję. Aż tak ci na tym zależy, co? Myślisz, że nie wyłapałam zawodu w twoim głosie? Boicie się mnie. Teraz pewnie ogarnia cię panika, że twoja mała pułapka się nie udała. Ale spokojnie, poczekaj aż wrócę. Dam wam obojgu powody by się bać!"
Mimo siły tego wewnętrznego postanowienia, nie czuła się dobrze. Nie wiedziała, czemu, ale gdzieś w gardle, pojawiła się nutka goryczy.

Z zamyślenia wyrwała ją dopiero Gwen.
-Cz-Czy wszystko w porządku? - zapytała niepewnie.
-Tak, wszystko gra. Bateria mi się rozładowuje - skłamała Phoebe. Dyskretnie wzięła głęboki wdech i powoli wypuściła powietrze. Trochę ją to uspokoiło. Na tyle, że mogła ponownie przybrać maskę uśmiechu. -To, o co tam pytałaś wcześniej?
Wzrok Gwen uciekł gdzieś w bok, ku podłodze. Działo się tak bardzo często, gdy z kimś rozmawiała. Instynktownie szukała jakiegoś punktu, w który mogła się bezpiecznie wpatrywać. Tak jakby bała się, że obrazi rozmówcę, patrząc na niego bezpośrednio.
-Ch-chciałam... Pytałam, czy... no wiesz. Czy nie powiesz nikomu, o tym, co dziś...powiedziałam. - wydusiła w końcu. Kilka razy próbowała spojrzeć na przyjaciółkę, ale za każdym razem, jej wzrok ponownie ześlizgiwał się na bok. Zaczęła nerwowo pocierać dłonie. Z tymi swoimi wyłupiastymi oczkami, wyglądała teraz, jak modliszka, czyszcząca swoje przednie odnóża.

Phoebe podeszła bez słowa. Delikatnie, chociaż stanowczo, ujęła twarz dziewczynki i pokierowała jej głową w taki sposób, by ich oczy w końcu mogły się napotkać. Uśmiechnęła się lisio i udała, że zasuwa swoją własną buzię na suwak. Przy kąciku ust, wykonała gest wskazujący na przekręcanie kluczyka w zamku. A następnie delikatnie podniosła rękę Gwen, wręczyła jej wyimaginowany kluczyk i zacisnęła jej dłoń w pięść.

Gdy Phoebe ją puściła, Gwen stała przez chwilę z ogłupiałym wyrazem twarzy. W końcu uśmiechnęła się jednak i udała, że chowa podarunek do kieszonki na piersi.

********************

Resztę spotkania spędziły na graniu w Bloodborne i zajadaniu się słodyczami. Nie było to proste, ale Gwen zdołała pokonać Ojca Gascoigne i trafiła do lokacji o nazwie Stare Yharnam. Było to niemałe zwycięstwo, które przypieczętowały całym kartonem soku pomarańczowego.
Niestety, nie zabrnęły daleko w to nowe i ekscytujące miejsce. Lord Venomstache przekradał się właśnie od ściany do ściany, unikając zamontowanej na wieży, kartaczownicy Gatlinga, gdy do pokoju zajrzała Kate i oznajmiła, że chyba już pora kończyć. Na Gwen czekały jeszcze jakieś obowiązki, w tym praca domowa.

Dziewczęta pożegnały się i Phoebe udała się do domu. Dopiero w połowie drogi, jej umysł przejaśnił się nieco i zaczął składać obraz, który do tej pory, wymykał się jej pamięci. Początkowo nieśmiały potoczek myśli, szybko zmienił się we rwącą rzekę nagłego zrozumienia! Gdy machały sobie z Gwen i Kate na pożegnanie, w oknie ktoś stał! Jakiś chłopak w czapce, z kolczykami na twarzy! Był tuż obok! A ona całkowicie go przegapiła!

Aż stanęła z wrażenia. Jak mogła się tak pomylić?! Ten chłopak w pokoju Gwen? To nie był Billy! Billego widziała w oknie! I wcześniej, gdy Kate rozmawiała z lodziarzem! To on czaił się wtedy na granicy wzroku, drwiąc z jej prób wypatrzenia go!
Aż cała drżała z podniecenia. Znowu to czuła. Tę przemożną chęć rzucenia się na niego i zatopienia ostrza w jego ciele! Mieliby razem tyle zabawy! Roznieśliby całą dzielnicę!

Stała w zaułku i oddychała ciężko. Ten dzień był pełen wrażeń i z każdą sekundą, stawał się nawet lepszy. Postanowiła, że dzisiejszej nocy, raz jeszcze odwiedzi swoją małą przyjaciółeczkę. Nie oficjalnie oczywiście. Ale będzie obserwowała jej dom. Na wszelki wypadek, gdyby Billy próbował się wymknąć. Miała nadzieję, że zdoła jakoś go namierzyć i w końcu dane im będzie porozmawiać. Ale najpierw, pozostała jej jeszcze jedna mała sprawa do zamknięcia...

Pogrzebała chwilę w plecaku i wydobyła z niego niewielki pakuneczek. Zagłębiła się w wąskie uliczki, ułożyła zawiniątko na ziemi i przykucnęła przed nim. Wpatrywała się w nie z uporem, przez kilka następnych minut. Gdy była u Gwen, cały czas wołało do niej cichutko. Uporczywie przypominało o sobie. Drwiło z jej planów, które samo jego istnienie, stawiało pod znakiem zapytania. Nadeszła pora, by skończyć z tym raz na zawsze.

-No dobra, ty graniastosłupny skurwysynu! Pokaż, na co cię stać! - wysyczała pod nosem i odwiązała fioletową wstążeczkę spinającą pakuneczek. Po raz pierwszy mogła zobaczyć pudełeczko w jego prawdziwej formie. Było białe i niepozorne, całkowicie pozbawione jakichkolwiek ozdób. Jednym, szybkom ruchem, zerwała wieczko iiiii...

...nic się nie stało.

Prawdę powiedziawszy, czuła się głupio. Czego tak właściwie się spodziewała? Zmieszana, zajrzała do środka.

Jej oczom ukazał się szereg niewielkich, ustawionych pod kątem ciasteczek. Przypominały pajęczynę z zieloną galaretką w środku, a na każdym siedział czekoladowy pajączek z wyłupiastymi oczkami.

********************

-Cześć Phoebe, co tam? - Phil podniósł głowę znad rozłożonych na stole dokumentów.
Dziewczynka nie odpowiedziała. Stała jedynie na progu pokoju, wpatrzona w podłogę. Wydawała się wyczerpana.
-Czy wszystko w porządku? Coś się stało? - zaniepokoił się trochę. Przyjrzał się jej uważnie, ale nie odnalazł żadnych obrażeń. Odniósł natomiast wrażenie, że toczyła jakąś wewnętrzną walkę, która sprawiała jej wielki dyskomfort.

-Skąd wiedziałeś, że lubię pająki? - zapytała poważnym tonem, po dłuższej chwili niezręcznej ciszy. Trochę zaskoczyła go tym pytaniem, ale cieszył się, że w końcu się odezwała.
-Hej, jednak otworzyłaś moją paczuszkę! I jak, podobała ci się zawartość?
-Była cudowna! Najpiękniejsza na świecie! - wypaliła natychmiast, wbijając w niego oczy. Przez chwilę paliła się w nich ekscytacja, ale szybko ustąpiła miejsca podejrzliwości. -A teraz odpowiedz. Jak się dowiedziałeś? - wycedziła półszeptem.

Mężczyzna zastanowił się przez chwilę. -No cóż, w sierocińcu powiedzieli nam, że swojego czasu, starałaś się o pająka. Jednego z tych dużych i kudłatych. Wypożyczałaś też z biblioteki książki na ich temat, nie było trudno domyślić się, jakie zwierzaki lubisz.

-Dlaczego je upiekłeś?

Potrzebował kolejnej chwili, by przeanalizować i to niecodzienne pytanie. Odpowiedź wydawała mu się oczywista. -By zrobić ci przyjemność - odparł w końcu.
-Ale DLACZEGO?
-Bo... tak - mężczyzna uśmiechnął się przyjaźnie, wzruszając ramionami. -Słuchaj, chyba wiem, o co ci chodzi. Nadal czujesz się z nami nieswojo, prawda? Nie potrafisz odnaleźć się w swoim nowym domu i nowej sytuacji. W twoich oczach, pewnie jeszcze długo nie będziemy rodzicami, a jedynie obcymi ludźmi. Ale chcemy żebyś wiedziała, że bardzo cię kochamy. Dla nas, od samego początku, jesteś naszą małą córeczką.

********************

Phoebe wróciła do pokoju. Była zmęczona, a chaotyczny tajfun myśli, rozrywał jej czaszkę od środka.
Miała wszystkiego dosyć. Nakryła się kołdrą po sam czubek nosa i spała niespokojnie do samego rana.
 

Ostatnio edytowane przez KaDwakus : 13-08-2016 o 19:31. Powód: Poprawa błędów ortograficznych
KaDwakus jest offline  
Stary 13-08-2016, 13:33   #68
 
Rebirth's Avatar
 
Reputacja: 1 Rebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputację
Mieli szczęście, cholernie dużo szczęścia. Jego łeb pęczniał, oddech stawał się cięższy, a mięśnie najchętniej odpuściłyby napięcie pozwalając bezwładnemu ciału opaść na chodnik. Nie, nie mógł teraz tego zrobić. Tak samo nie mógł przywalić młodemu za numer jaki odwalił w laboratorium. Co z tego, że byli wolni? Ale jakim kosztem?! Przecież mogli zginąć, zabici przez jakiegoś spanikowanego cyngla mafii! Tak czy siak, gdyby zrobił teraz cokolwiek wybijającego ich z tłumu, pewnie momentalnie zwróciliby na siebie uwagę policji. Tego Deep nie chciał. Wpaść z deszczu pod rynnę na własne życzenie, to ostatnio jego specjalność. Wolał więc nie kusić losu.
Na tekst Duncana, odparł tylko:

- Możemy wpaść do mojego kolegi "Keysa", on żyje w takich miejscach gdzie wzrok przypadkowych osób nie sięga. Póki jest w tych miejscach, jego wrodzony pech nie może go dopaść. Tylko nie proponuj mu nigdy by szedł z nami nigdzie - mówiąc to zwrócił się do Duncana, wobec którego miał wątpliwość czy aby dochowa tej zasady i niemalże pewność, że stanie się najbliższym towarzyszem Jona "Keysa", specjalisty od wpadania w tarapaty w ciągu następnej sekundy - I jeszcze jedno! ŻADNEGO. KURWA. ŚPIEWANIA! - mówiąc trzy razy pstryknął palcem w stronę Duncana, ani razu nie używając przy tym mocy - Jeśli znowu coś wyśpiewasz przy mnie, zapewniam przywalę ci tak że pośpiewasz sobie z chórem anielskim - odwrócił się nie czekając na odpowiedź Duncana czy Markusa, po czym ruszył w stronę rejonu gdzie prawdopodobnie mógł teraz przebywać Jon "Keys", jego najlepszy przyjaciel z dzieciństwa...
 
__________________
Something is coming...
Rebirth jest offline  
Stary 15-08-2016, 11:54   #69
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację
Duncan roześmiał się z reakcji Jimmego ruszył jego śladem i szeptem zanucił również bez użycia mocy - Jakbyś nie był taki Chojrak żeby się rzucać na garniturowców toby nam gęb nam nie skuli a że sytuacja była podbramkowa to nieważna była nasza wcześniejsza umowa - Nagle zamilk - Oh shit Sugar tam został muszę tam pobiec i sprawdź czy to była pułapka czy młody faktycznie tam jest póki Mr. Jeey i jego garnitury są skołowani naraka- Pożegnał uciekinierów i ruszył pod adres wskazany przez Szkota.

Zamierzał zlasować wszystkim tam mózgi swoim śpiewem i wydobyć Remiego lub informacje o tym kto wydał zlecenie oszustwa.
 

Ostatnio edytowane przez Brilchan : 15-08-2016 o 12:27.
Brilchan jest offline  
Stary 15-08-2016, 19:34   #70
 
Rebirth's Avatar
 
Reputacja: 1 Rebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputację
Widząc jak Duncan zmywa się, nie zamierzał znowu za nim podążać. Za dużo jak na dziś tego wspólnego występowania. Był zmęczony i poobijany. Co gorsza, mafia Glasgow zna jego tajemnicę, wie też o mocy kryształów, a na dodatek nie tylko on ją posiada. Jak na jeden dzień, cholernie za dużo się dowiedział. Musiał to wszystko przetrawić i ogarnąć. Sugar obchodził go tyle co zeszłotygodniowy deszcz. Rzucił tylko w stronę punka:
- Ej, jak już znajdziesz Sugara, to spotkajmy się jutro w południe w tej spelunie co się poznaliśmy. Jeśli go nie znajdziesz, to też wpadnij. Obgadamy to i owo - ostatnie słowa rzucał już chyba bardziej do siebie, gdyż Duncan po prostu odpowiedział odwróceniem się plecami i tyle go widziano. Deep włożył ręce do kieszeni swojej skórzanej kurtki, rozejrzał się, po czym udał się w kierunku dzielnicy portowej. Tam wszak najczęściej rezydował jego kumpel, ciągle uśmiechhnięty mulat i najlepszy przyjaciel - Jon "Keys" Peck.
 
__________________
Something is coming...
Rebirth jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:48.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172