Halbert popatrzył na towarzysza spod kapelusza z wyraźnym zdołowaniem. - Ech krasnoludzie. No dobra... Masz u mnie piwo. Ale może teraz jedźmy już do miasta, bo trzebaby się spotkać z tym Garretem czy tam jak mu tam. MOże ma dla nas coś ciekawego. Człowiek ruszył szybkim krokiem w strone drzewa do którego przywiązał konia klnąc jeszcze cicho pod nosem. |
Biorze pyszne pieczyste od barmana i je. -Alfredzie zagraj coś! Jeszcze nie słyszałem twojej muzyki a podobna jest tak niesamowita że aż strach się bać! Wiecie gdzie Gerret? |
Krasnolud uśmiechnął się szelmowsko, choć mimo, że jego głód został zaspokojony, miał nadzieję na więcej. - Poczekaj! Możesz wziąć mój topór na konia? Przebiegnę się tak jak planowałem. Wyszczerzył żeby do Halberta i usatysfakcjonowany pobiegł w kierunku miasta. Po jakimś czasie dobiega do miasta i zaczepia strażnika: - Co w wielkim świecie słychać? Służba bez problemów? Słyszałeś jakieś plotki od kupców? |
Wylkarr i Halbert - Co się głupio pytacie, panie - odpowiedział zmęczonym głosem strażnik - Wystarczy spojrzeć na karczmę. Kiedy popatrzyliście się we wskazaną stronę ujrzeliście trzy zmasakrowane ciała. Kiedy uważniej spojrzeliście okazało się, że była to trójka zbirów.. - Wszystkich ich zaszlachtował młody mężczyzna z jasnymi włosami. Przechodzień który wszystko widział powiedział, że odjechał na koniu na zachód. |
Alfred skończył jeść gulasz i doszedł do wniosku że propozycja tropiciela warta była by ją rozważyć. Wziął lutnię do ręki i sprawdził czy trudy podróży nie roztroiły jej. Gdy upewnił się że wszystko w porządku, wziął jeszcze łyk piwa i zaczął grać. Melodia była dosyć szybka i skoczna. Alfred będąc w dobrym humorze nie miał zamiaru grać smutnych ballad o dawnych bohaterach. Po chwili zaczął śpiewać. Jednak język w jakim śpiewał mógł wydać się dziwny. Па-рай, па-па-рай-рай, па-рай, па-па-па-рай-рай... Па-рай, па-па-рай-рай, па-рай, па-па-па-рай-рай... На перроне вокзала ждут усталые лица, Днем и ночью глаза ищут свои поезда. Без билета в кармане проводник не берет, За наличные цифры даже чаю нальет. Триста сорок седьмой скорый поезд мой, По любому заберешь меня с собой. Триста сорок седьмой скорый поезд мой, По любому заберешь меня да-, да-, да-... И в плацкартном вагоне начинается жизнь, Как поллитра достанет по полке сосед. Пассажиры не спят, но вокруг тишина, За окном стук колес, в огоньках города. Па-рай, па-па-рай-рай, па-рай, па-па-па-рай-рай... Па-рай, па-па-рай-рай, па-рай, па-па-па-в-рай-в-рай... |
- Chodziło mi bardziej o wieści spoza miasta. Możesz mi jednocześnie opowiedzieć co nieco o ziemiach, na których aktualnie się znajdujemy. Jakie są najbliższe miasta i jak daleko stąd? Co można jeszcze ciekawego zobaczyć w okolicy? Hm... - Wylkarr zamyślił się. - Kto sprawuje pieczę nad tym miastem. Gdzie jest jego dom? Chcielibyśmy się z nim widzieć. Zaprowadzisz nas? Krasnolud popatrzył chwilę, po czym rzucił strażnikowi złotą monetę. - Co Ty na to? |
Wyjmuje z kieszeni papierek który znalazł u burmistrza i zaczyna go czytać. |
Człowiek przysłuchał się rozmowie przez chwilę, ale potem machnął ręką mówiąc: - To ty się wywiaduj krasnoludzie, a ja idę do karczmy. Musze coś zjeść i umyć się z tego błota z bagien. Przy okazji może dowiem się czegoś więcej o tych morderstwach i znajdę naszych przyjaciół. Po czym powoli dojechał do karczmy. Przywiązał konia i wszedł. Zobaczył wrzawę która rozpętała się wokół grającego skoczną melodię niziołka. - U nich chyba wszystko w porządku - pomyślał uśmiechając się. Podszedł do karczmarza rzucając na stół kilka sztuk złota. - To co masz najlepsze, ale w niewygórowanej cenie poproszę. |
Wylkarr - Ostatnie wieści spoza miasta to zdaje się bitwa Imperium i orków. Odbyła się niedaleko na zachód. Tam też ponoć pojechał ten młody mężczyzna. Armia Imperium przegrała i musiała się wycofać. Kiedy wróciła z posiłkami cała horda orków już nieżyła. Znaleziono też dziurę prowadzącą do jakiegoś grobowca. Tropiciele stwierdzili, że wszystkich orków zabił jeden człowiek. A zresztą. Srał to pies. W naszym mieście rządzi włodasz Daryl. Proszę za mną. Skoro chcesz to cię zaprowadzę. Musisz wiedzieć, że na zachód jest też stolica Imperium. Jakieś dwa dni drogi. Justicar Próbujesz coś przeczytać, ale cały tekst jest w niezrozumiałym dla ciebie języku. Chowasz więc go do kieszeni licząc, że może go ktoś ci przetłumaczy póżniej. |
Dziewczyna pijąc piwo udawała, że wcale nie rozmawia z Garretem, że nie słucha tego co on mówi. Jednak usłyszawszy jego szept wiedziała, że coś musi być nie tak jak powinno. Nie chciała zwracać na siebie uwagi. Była złodziejką, lubiła wszczynać burdy w karczmach, ale nie była dobra w typowych walkach chociażby na miecze. Wolała używać swoich małych, acz silnych piąstek - W porządku, zapamiętałam. - powiedziała odsuwając pusty już kufel piwa - Możesz iść - rzekła do Garreta rzucając na stół zapłatę za trunk po czym podeszła do towarzyszy. Wzięła Marcusa za rękę i szepnęła mu do ucha - Coś tu jest nie tak, musimy udać się na górę - powiedziała i pociągnąła go lekko ku sobie. Machnęła jeszcze do reszty by poszła za nią. - To naprawdę ważne, chodźcie na chwilę- dodała i ruszyła w stronę pokoju 3. O ile towarzysze poszli za nią. |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:21. |
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0