Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 20-10-2007, 13:49   #171
 
Odyseja's Avatar
 
Reputacja: 1 Odyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputację
Gdyby ktoś stał blisko Verene, mógłby dostrzec w jej oczach błysk radości. Starając się nie ostrzec tych na dole hałasem, podczołgała się do kamienia i silnym, szybkim ruchem pchnęła go prosto na Alemira. Z przyjemnością patrzyła na tą scenę. Krótki krzyk, odgłos łamanych kości, dochodzący aż tutaj i widok miażdżonego chłopaka. Uwielbiała oglądać akie sytuacje, zwłaszcza gdy była ich prowokatorką. Ci, którzy jeszcze żyli usłyszeli potworny śmiech demonicy. Uważnie się im przyglądała. Chciała widzieć ich reakcję, ich twarze po śmierci Alemira. Była jednak przygotowana na ewentualne odejście od szczeliny, gdyby chcieli ją zaatakować.
 
__________________
A ja niestety nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Co spróbuję coś napisać, nic mi nie wychodzi. Nie mogę się za nic zabrać, chociaż bardzo bym chciała. Nie wiem, co się ze mną dzieje. W najbliższym czasie raczej nic nie napiszę. Przepraszam.
Odyseja jest offline  
Stary 21-10-2007, 16:28   #172
Konto usunięte
 
Midnight's Avatar
 
Reputacja: 1 Midnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputację
Kamien nie wymagal celowania. Gladko i poteznym hukiem osunal sie w przepasc pchniety rekami demonicy. Alemir zdazyl jedynie uniesc glowe kierowany checia sprawdzenia skad ow odglos pochodz. Smierc spotakal go nim zdazyl zdac sobie swiadomosc z jej zblizania sie. Nie bylo to jednak jednak jedyne nieszczescie jakie wraz z nim spadlo. Okazalo sie bowiem iz ladujac w tym miejscu nie dosc ze zmiazdzyl Alemira to dodatkowo odcial droge powrotna zamykajac jednoczesnie przejscie Lanorethowi. Szczeliny miedzy glazem, a skala byly bowiem tak waskie iz nawet waz nie mial wiekszej szansy sie przecisnac.
 
__________________
[B]poza tym minął już jakiś czas, odkąd ludzie wierzyli w Diabła na tyle mocno, by mu zaprzedawać dusze[/B]
Midnight jest offline  
Stary 21-10-2007, 22:47   #173
 
Julian's Avatar
 
Reputacja: 1 Julian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie coś
Słysząc chrzęst nad sobą, Tek zwrócił głowę w górę w samą porę aby zobaczyć głaz lecący wprost na Alemira. Nie zdążył nawet krzyknąć "Uwaga!" zanim Alemir został dosłownie zrównany z ziemią. Usłyszał, a raczej poczuł całym sobą, głośne echo upadającego kamienia niosące się po tunelu. Przez chwilę stracił przez to orientację i zatoczył się na ścianę. Gdy się uspokoił usłyszał śmiech, nie pierwszy raz zresztą, wszystko było jasne. Zaklął głośno.
- Jak cię dopadne to wyrwę ci te skrzydła, podpale je i zatłukę cię nimi! - Powiedział ze złością w głosie i możlwie jak najciszej, lecz tak aby został usłyszany przez demonicę.
Nie chodziło konkretnie o Alemira, raczej o to, że spowalniała im marsz, i zmniejszała grupę. Kiedy już się wykrzyczał oparł sie o głaz który rozdzielił grupę i zaczął mówić dość głośno, aby został usłyszany po drugiej stronie.
- Chłopaki! Jesteście cali? Kto tam został?
 
__________________
Watch your back,
shoot straight,
conserve ammo,
and never, ever, cut a deal with a dragon.
Julian jest offline  
Stary 24-10-2007, 11:26   #174
 
traveller's Avatar
 
Reputacja: 1 traveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputację
Genoshian przedzierał się pomiędzy wąskimi ścianami korytarza co chwile schylając się przeklinając w myślach swoją posturę. W takich miejscach jego warunki fizyczne stawały się klątwą. Wtem wychodząc za rogu poczuł, że ktoś na niego wbiega. Jego wzrok nie był zbyt dobry w takich ciemnościach, ale był pewien, że to ktoś z ich grupy. Nie dane było mu zareagować bo nagle ziemią wstrząsnął potężny huk. Coś spadło z góry, prawdopodobnie jakaś pułapka. Gruchot łamanych kości powiedział mu, że pułapka spełniła swoje zadanie. Następnie ciszę przerwał głos Teka, który wrzeszczał w kierunku z którego spadł głaz.

- Jak cię dopadne to wyrwę ci te skrzydła, podpale je i zatłukę cię nimi!

Skierował tam wzrok, ale ciemność była zbyt duża. No cóż chyba trochę stracił jeśli chodzi o ostatnie wydarzenia. W tym czasie Tek podszedł do głazu i sprawdzał co z resztą. Olbrzym podszedł do niego i położył rękę na ramieniu.

-Mogę spróbować to przebić, jeśli ktoś tam został - przy czym strzyknął obiema ogromnymi dłońmi szykując się do tego by wprowadzić swoje słowa w czyny.

Wyjaśnienia mogły poczekać trzeba było działać za nim kolejny głaz spadnie im na głowy. Zastanawiał się kto mógł zbudować to miejsce i co może być aż tak cenne.
 
__________________
"Tak, zabiłem Rzepę." - Col Frost 26.11.2021
Even a stoped clock is right twice a day
traveller jest offline  
Stary 26-10-2007, 00:18   #175
 
Diriad's Avatar
 
Reputacja: 1 Diriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnie
Gdy głaz spadł na Alemira, wąż zobaczył jakieś ciepło na górze. Po śmiechu i reakcji Teka po drugiej stronie doszedł do wniosku, że to przemieniona Veriene.
Spoglądał dokładnie oceniając szanse przedostania się przez szpary między ścianami tunelu, a wielkim kamieniem - były nikłe nawet dla węża. Przemienił więc się w człowieka. Dłuższą chwilę zajęło mu przyzwyczajenie wzroku do panującej ciemności, jednak nie marnował nawet tego czasu.
- Jestem tutaj, cały i zdrowy - zawołał do stojących po drugiej stronie. - Ale tylko ja. Poczekajcie chwilę, postaram się ominąć ten głaz.
Mówiąc to skoncentrował się i powoli zaczął zanikać, zostawiając po sobie znajomą już mgiełkę - znajomą dla kogoś, kto mógłby go obserwować. Takiej osoby jednak tutaj nie było.
Spróbował się przecisnąć przez otwór - powinno się udać...
 
Diriad jest offline  
Stary 19-11-2007, 01:28   #176
Konto usunięte
 
Midnight's Avatar
 
Reputacja: 1 Midnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputację
- Jak cię dopadne to wyrwę ci te skrzydła, podpale je i zatłukę cię nimi!

Slowa te doskonale niesione przez echo natychmiast dotarly do uszu demonicy. Kobieta usmiechnela sie lekko lecz wkrotce usmiech ow spelz z jej twarzy. Cos dziwnego zaczelo sie dziac z jej cialem. Jaks ogromna sila spychac poczela ja ku otchlani duszy Veriene, tam gdzie ta glupia trzpiotka probowala ja wiezic. Sila jednak nie mogla pochodzic od dziewczyny. To bylo poprostu niepojete. Niemozliwe. Niewykonalne. A jednak po krotkim boju faktem stalo sie iz znow musiala ustapic tej swietoszkowatej idiotce. Czy sprawiedliwosci nigdy nie stanie sie zadosc?!

Veriene faktycznie poczula przyplyw energi jakiej nigdy do tej pory nie doswiadczyla. Kierowana jednym tylko pragnieniem odzyskania swojego ciala, pokierowala tymze strumieniem wlasnie w tym kierunku. O dziwo udalo sie jej to bez wiekszych problemow. Demonica walczyla, fakt, lecz raczej slabo i niezdecydowanie. Zupelnie jakby jej wole cos przygniatalo. Tatuaze zniknely, oczy powrocily do normalnego koloru lecz wciaz znajdowala sie wysoko w gorze z dala od towarzyszy. Choc to ostatnie to moze i lepiej sadzac po tym co ta wsciekla Verene im uczynila. Trzy osoby, trzech straznikow zginelo z jej rak. Pozostali chyba nie beda zachwyceni gdy zwroci sie do nich o pomoc w dolaczeniu do grupy. Czy wogule zechca ja jeszcze? Czy nie odepchna lub wrecz nie zabija za to co uczynila? Ktoz to moze wiedziec.....



Korytarz.


- Jak cię dopadne to wyrwę ci te skrzydła, podpale je i zatłukę cię nimi!

Veriene z cala pewnoscia uslyszala slowa Teka. Wlasciwie to ciezko nie bylo uslyszec ich posrod tego ciasnego korytarza skalnego. Moze i staral sie wypowiedziec je cicho lecz w tych warunkach.., no coz.

- Chłopaki! Jesteście cali? Kto tam został?


To pytanie dolaczylo do echa poprzedniego laczac sie i tworzac dziwne kombinacje. Genoshian stojacy obok ciasnego przejscia wykazal sie checia do pomocy reszcie.

-Mogę spróbować to przebić, jeśli ktoś tam został.

Jak sie okazalo ktos jednak przezyl. Stlumiony poprzez glaz glos Lanoreth'a dotarl do uszu obu mezczyzn.

- Jestem tutaj, cały i zdrowy. Ale tylko ja. Poczekajcie chwilę, postaram się ominąć ten głaz.

Ominac ten glaz? Tylko ja? Slowa przez niego wypowiedziana zabrzmialy jednoczesnie pocieszajaco i przerazajaco. Jezeli bowiem udalo by mu sie pokonac przeszkode byl by to jeden klopot z glowy. Przerazal jednak fakt iz, jezeli mowi prawde, a przeciez nie mial powodu kalamac, to grupa straznikow zaczela kurczyc sie w zdecydowanie nieprzyjemnym temcie. Jak tak dalej pojdzie to ich zadanie doalaczy do poczetu reszty z ktorych nikt nie wrocil. A przeciez musieli wrocic.
Rozmyslania przerwala im mgla, choc bardziej pasowalo by okreslenie cienka smozka mgly, ktora przeslizgnela sie przez mala szczeline pomiedzy sciana a kamieniem. Smozka zdawala sie rosnac i nabierac ksztaltow by po chwili przeistoczyc sie w mezczyzne znanego jako Lanoreth. Wreszcie.. przynajmniej jeden problem zostal rozwiazany.
Lecz co dalej?
 
__________________
[B]poza tym minął już jakiś czas, odkąd ludzie wierzyli w Diabła na tyle mocno, by mu zaprzedawać dusze[/B]

Ostatnio edytowane przez Midnight : 19-11-2007 o 15:27.
Midnight jest offline  
Stary 21-11-2007, 22:49   #177
 
traveller's Avatar
 
Reputacja: 1 traveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputację
Całe to zamieszanie, nie szło im na rękę. Genoshian wiedział, że ich misja wisi na włosku a ich grupa kurczyła się coraz bardziej. Najpierw wpadł w dziwny trans po pokonaniu przepaści, zmuszający go do parcia do przodu nie zważając na pozostałych członków. Następnie kiedy w ostatniej chwili wyrwał się z pod tego dziwnego wpływu i zawrócił by znaleźć pozostałych, jakiś ogromny głaz spada kilka metrów od niego i na dodatek wygląda, że nie wszyscy mieli tyle szczęścia. Świetnie po prostu świetnie, co dalej? Parada malekańskich gnomów homoseksualistów?. Westchnął głośno na tą myśl. Olbrzym wraz z Tekiem jako jedyni po drugiej stronie usiłowali podjąć jakieś dalsze kroki i oszacować straty w ludziach, kiedy spod głazu zaczął z cichym sykiem przechodzić dym; stopniowo kształtując się w sylwetkę mężczyzny. Strażnicy przerwali swoje zamiary trwając w oczekiwaniu. Po kilku sekundach Genoshian mógł stwierdzić, że to jeden ze strażników; Lanoreth. Wciąż nie wiedział co tu się wydarzyło, ale teraz przyszedł czas na jakieś odpowiedzi. Uklękł koło Lanoretha upewniając się, że nic mu nie jest a następnie rzekł pełnym spokoju głosem kogoś kto przyjmuje swój los z godnością.

- Lanoreth wszystko w porządku..? Co z resztą? Co tu się właściwie stało?

Ostatnie pytanie kierował do obojga strażników mając nadzieję, że sytuacja nie jest jednak tak beznadziejna na jaką wygląda.

--- dialogi

-Rozumiem.. opłakuję naszych towarzyszy i wiem, że także macie do mnie pytania, ale resztę wyjaśnimy sobie w drodze do wyjścia. Nie ma czasu do stracenia, kto wie czy nie ma tu więcej pułapek.

Napiął mięśnie a jego jego oczy cofnęły się wgłąb czaszki ustępując nieskazitelnej bieli by następnie rozżarzyć się bijącą pożogą krwistą czerwienią. Tatuaże na jego plecach zaczęły poruszać się niczym żywe istoty na kształt płomieni krążąc co chwilę po całym ciele tak naturalnie jak krew w ludzkich żyłach. Prowadził ich wolno drogą którą znał wprost ku światłu, rozwiewając otaczające ich ciemności niczym żywa latarnia tylko sobie znanym sposobem.



*przypominam, że mój bohater nie jest na bieżąco jeśli chodzi o ostatnie wydarzenia.
 
__________________
"Tak, zabiłem Rzepę." - Col Frost 26.11.2021
Even a stoped clock is right twice a day

Ostatnio edytowane przez traveller : 21-11-2007 o 22:51.
traveller jest offline  
Stary 22-11-2007, 21:08   #178
Konto usunięte
 
Midnight's Avatar
 
Reputacja: 1 Midnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputację
- Lanoreth wszystko w porządku..? Co z resztą? Co tu się właściwie stało?

Lanoreth przez chwile zastanawial sie nad odpowiedzia po czym glosem cichym i powarznym powiedzial.

- Nic mi nie jest ale reszta nie miala tyle szczescia.

Nastepnie zamilkl nie zamierzajac zapewne wdawac sie w dokladniejsze wywody na temat losu towarzyszy. Jako, ze Tek najwyrazniej nie zamierzal teraz zabrac glosu aby odpowiedziec na pytanie, Genoshian wzial sprawy w swoje dlonie mowiac:

-Rozumiem.. opłakuję naszych towarzyszy i wiem, że także macie do mnie pytania, ale resztę wyjaśnimy sobie w drodze do wyjścia. Nie ma czasu do stracenia, kto wie czy nie ma tu więcej pułapek.

Nastepnie zas zmienil sie w jasniejaca swiatlem pochodnie co zdecydowanie ulatwilo podroz ciasnym korytarzem. Mimo mrocznych wrozb nic groznego nie spotkalo ich az do wyjscia gdzie przywitalo ich jasne, delikatne swiatlo przesycone slodkim zapachem i poszumem skrzydel. Przekroczywszy prog owej jasnosci zaglebili sie w cos co najtrafniej mozna bylo okreslic jako miekka wata. powietrze bylo geste i ciezko sie nim oddychalo. Nie bylo widac ani podloza, ani tez sufitu czy scian. Wszystko oblepiala wszedobylska watowata mgla.
Szum skrzydel stawal sie glosniejszy i glosniejsz wraz z kazdym krokiem. Nie widzieliscie tego co wydaje te odglosy lecz czuliscie na sobie czyjs wzrok. Raczej nie bylo to przyjazne spojzenie. Wreszcie mgla jakby lekko rozrzedla. Stopniowo zaczeliscie widzec wiecej i wiecej tego co na was czekalo.


Wraz z pojawieniem sie kobiety i domu na kurzej nozce wyjasnilo sie tez pochodzenie owego dzwieku skrzydel ktory wam towarzyszyl.


Stworzenia te krazyly wokol domu i starej niewiasty. Nie byly duze, gora metrowej wielkosci, lecz ich ostre szpony i dlugie kly nie nastrajaly optymistycznie.





Veriene

Grupa pod toba po krotkiej wymianie zdan ruszyla dalej korytarzem pod przewodnictwem Genoshiana. Wreszcie moglas cos zdzialac bez obawy natychmiastowej i nieprzyjaznej reakcji ze strony mezczyzn.
 
__________________
[B]poza tym minął już jakiś czas, odkąd ludzie wierzyli w Diabła na tyle mocno, by mu zaprzedawać dusze[/B]
Midnight jest offline  
Stary 22-11-2007, 21:31   #179
 
Julian's Avatar
 
Reputacja: 1 Julian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie coś
"Tylko ja." Te słowa odbijały się echem w umyśle Teka. Czy to możliwe, żeby stracili już połowę tak licznej grupy? Posva, Ashura, Alemira i Veriene? "Posv! Jak mogłem pozwolić mu umrzeć?!" Zadręczając się takimi myślami i bezmyślnie gapiąc się w skałę strażnik nawet nie zauważył mgły przyjmującej ludzką postać. Przytomność nie przywróciły mu nawet pierwsze słowa Genoshiana. Nie był w stanie pojąć dlaczego ich stracili. Powinien był ich chronić, i starał się to robić, aż do przemiany Veriene. Dopiero wtedy zaczął przeć do przodu z uporem. Być może byłby w stanie ich ochronić gdyby zaczekał... Być może nie straciliby ich, nie straciliby Posva...

-Rozumiem.. opłakuję naszych towarzyszy i wiem, że także macie do mnie pytania, ale resztę wyjaśnimy sobie w drodze do wyjścia. Nie ma czasu do stracenia, kto wie czy nie ma tu więcej pułapek. - dopiero te słowa go obudziły
" 'Opłakuję naszych towarzyszy'? Czy można brzmieć bardziej stucznie? " Pomyślał ze złością Tek, być może Genoshian rzeczywiście był zasmucony, ale strażnik tego nie wyczuwał. W jednym musiał się jednak z nim zgodzić - nie mieli czasu do stracenia, musieli iść zanim znów na któregoś z nich coś spadnie. Odpowiedział tylko skinieniem głowy i ruszył za olbrzymem.
Gdy doszli do domku i Tek zobaczył dziwne istoty, zaraz się zatrzymał.
- Jakieś propozycje panowie?
Sam nie miał pojęcia co mogliby zrobić. Co najwyżej porozmawiać z kobietą, jednak potwory latające wkoło niej nie zechęcały do dyskusji.
 
Julian jest offline  
Stary 25-11-2007, 16:16   #180
 
Odyseja's Avatar
 
Reputacja: 1 Odyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputację
Veriene siedziała na krawędzi przepaści, spoglądając w dół. Nie miała pojęcia, jak to się mogło stać. To było niewiarygodne. Pierwszy raz udało jej się pokonać Ją... Veriene lekko się trzęsła. Jej zwycięstwo nie zmienia faktu, że to przez nią zginęły trzy osoby... Wątpiła, że oni przyjmą wyjaśnienie, że to ONA przejęła nad Veriene władzę. Że to właśnie o NIEJ nie chciała powiedzieć towarzyszom. Że... Nie, nie mogła zejść na dół. Tek by ją zabił. Tak jak obiecał... W końcu zobaczyła, że ta nieliczna grupa, jaka pozostała, wyruszyła dalej. Veriene postanowiła iść za nimi, ale górą. Nie zastanawiała się co będzie dalej. Jeszcze nie zastanawiała się co będzie dalej... Miała tylko nadzieję, że uda jej się choć trochę naprawić to, co przez nią zniszczyła Verene. Przede wszystkim zaufanie drużyny, które na pewno nigdy nie będzie takie jak wcześniej... Wyrzucała sobie, że im nie powiedziała. Gdyby nie była takim tchórzem... Gdyby powiedziała im o NIEJ, to może Alemir by nie zginął?
 
__________________
A ja niestety nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Co spróbuję coś napisać, nic mi nie wychodzi. Nie mogę się za nic zabrać, chociaż bardzo bym chciała. Nie wiem, co się ze mną dzieje. W najbliższym czasie raczej nic nie napiszę. Przepraszam.
Odyseja jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 05:30.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172