Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy Oznacz fora jako przeczytane

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 23-05-2011, 19:48   #81
 
Ziutek's Avatar
 
Reputacja: 1 Ziutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie coś
~ Nein, nein... Ja - mówił do siebie skanując zawartość pudeł i skrzyń, robiąc równocześnie za kontrolę jakości.
Za plecami usłyszał kroki na metalowych stopniach i do ładowni weszła niezbyt zdrowa Tara. Wstał, żeby ją podprowadzić do jakiegoś siedziska, ale Max szybko zniweczył plan samemu oferując pomoc i opiekę więc Greg wrócił do swoich zajęć. W tle leciała opowieść Maxa co się stało w ambulatorium i kiedy usłyszał słowo "Pająk" zamarzł. ~ Jak to? Pająki tu? Przecież tu jest zimno jak cholera. Ciekawe czy jadowite? - lecz nie spytał się o szczegóły, aby nie wyjść na tchórza. Już jako mały brzdąc zostawał sam w domu w nocy i nie bał się niczego, jako mały brzdąc sam chodził po mieście i nie bał się, ale kiedy nasłuchał się co jego matka mówi o pająkach to jego życie się zmieniło. Unikał ich jak ognia, a jak zobaczył większego od okrucha to automatycznie łapał co mógł byle długiego i okładał biedne stworzenie, aż nie zobaczył nóg oddzielonych od korpusu.
Między innymi dlatego tak szybko poleciał do kabli, pająki nie lubią światła więc trzeba było jak najszybciej to naprawić. Nieopisana była jego radość kiedy żarówki rozświetliły się rażąc w oczy.
Poinformował kompanów w ładowni i wszyscy rozeszli się do kajut. Wziął sobie dwójkę z dziurą w ścianie, przez którą mógłby przejść gdyby się bardzo schylił. Zebrał kilka kawałków metalu, coś tak jakby rurkę. Metalem zasłonił dziurę, a rurką podparł całą konstrukcję. Potem usiadł na łóżku, którego piernaty były w nieładzie. Cały statek szlag trafił, a on nawet nie ma gdzie umyć zębów. Przetarł rękoma twarz, zdjął buty i przykrył się po samą szyję kołdrą. Z ciekawości spojrzał na zegarek. Na ziemi była godzina 16:41, ale to dziwne. W ogóle wszystko jest dziwne. I zamknął oczy lecz kiedy usłyszał jakiś podejrzany głos, od razu zapalał latarkę i oglądał cały teren i znów kładł się spać.

Coś uderzyło na tyle głośno, aby obudzić Grega. Westchnął, rozmasował oczy i głęboko ziewnął. Miał dzisiaj napięty plan zajęć. Najpierw wyszedł ze statku, schował się tak, aby nikt go nie dojrzał i zaczął robić siusiu. Potem zaniósł swoje rzeczy do pokoju i czekał, aż Tara wyjdzie z pokoju więc jak usłyszał otwierające się drzwi od razu wylatywał na korytarz. Dotrzyma obietnicy i pomoże jej w zaniesieniu bagaży i potem zbadają statek jeśli oczywiście będzie miała siłę na to.
 
__________________
"W moim pokoju nie ma bałaganu. Po prostu urządziłem go w wystroju post-nuklearnym."
Ziutek jest offline  
Stary 02-06-2011, 22:49   #82
 
SWAT's Avatar
 
Reputacja: 1 SWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputację
Max Zbudowski

Poranek uderzył Cię w twarz, niczym zawodowy bokser. To nie była najlepiej przespana noc, ale wyspałeś się dość znośnie. Na zewnątrz przejaśniło się i temperatura podskoczyła, ale nadal było szarawo i zimno. W nocy musiało być wokół statku dość wesoło. Wszędzie widać ślady zwierząt. Jedne na pierwszy rzut oka, sarnie. Drugie, podobne do kurzych, lecz znacznie większe.

W jaśniejszym świetle pod statkiem zauważyłeś coś, co przypominało studnię. A raczej tunel wyrzeźbiony w locie, który odkrył ryjący w śniegu nos rozbijającego się statku. Wewnątrz było ciemno, ale dochodziło z niego jakieś ciche ciumkanie i kapanie wody.

Iga Wende

Co Cię przygnało na tą sromotną, żyjącą własnym życiem i nie chcącą nowych form życia planetę? Dobrze pamiętałaś. Ale czy teraz miało to jakikolwiek motyw? Czy na pewno uda Ci się tutaj rozegrać życie na nowo? Czy życie tutaj, nadal będzie życiem? Czy z wami również przyleciał tutaj Bóg?
Wiele pytań, zero odpowiedzi.

Pilnowałaś naukowca leżącego na stole operacyjnym, obok nie pochowanych jeszcze, objedzonych do kości szkieletów. Ich puste oczodoły obserwowały Cię. W dodatku pod podłogą, w rurach i szybach, w każdym nieoświetlonym kącie słyszałaś szmery, ruchy... Włosy stawały dęba. Twoja psychika przechodziła straszną próbę, aż do momentu, kiedy łzy napłynęły Ci do oczu, opadłaś ciężko na fotel i momentalnie zasnęłaś.

Obudziłaś się dopiero rano, na szczęście sporo przed Thomasem.

Thomas Jackson

Dużo czasu zajęło Ci "przyszykowanie" piątki. Była bardzo podarta, w dodatku żarówka w niej migała. Zapasowe albo wywiało, albo się potłukły. Nie miałeś wyjścia, musiałeś iść spać. Nie czułeś się dobrze, ba, czułeś się wyniszczony wewnętrznie. Nie miałeś na nic siły. Ostatni szmatami zatkałeś szpary i rzuciłeś się na łóżko, przykrywając się kocami z łodowni.

Zasypiając patrzyłeś na migającą żarówkę i zastanawiałeś się, co by się stało jakby się nie zapaliła.

Po przebudzeniu zrobiłeś to co każdy lekarz. Poszedłeś coś przekąsić, nie zapominając o Idze którą zostawiłeś i z kilkoma znalezionymi w ładowni smakołykami, poszedłeś do niej. Przy okazji skontrolowałeś pacjenta, naukowiec po operacji czuł się coraz lepiej, ale spał twardym, chemicznym snem, co Cię martwiło.

Tara Tanger

Spałaś smacznie. Sen naprawdę przyniósł Ci ukojenie. Byłaś tak zmęczona wymiotami i całym poprzednim dniem, o ile można mówić na tej planecie o dniach, że nawet nie skontrolowałaś dokładnie kajuty, nie zatykając małej dziurki pod łóżkiem służącej za odpływ, taki na wszelki wypadek. Efektem było to że pod łóżkiem miałaś kłębowisko tych stworzonek, na szczęście z dala od Ciebie trzymało je światło.

Rano znalazłaś pod łóżkiem tylko kawałki skóry, futra i innego materiału organicznego jakiś zwierząt. No i spostrzegłaś ten niefortunny otwór. Gdy tylko otworzyłaś drzwi, pojawił się przy tobie uśmiechnięty niemiec.

Gregor Hagstein

Z całej hałastry, wyspałeś się chyba lepiej i wybrałeś chyba najlepszy pokój. Z wisających kabli i żarówek na korytarzu, zrobiłeś sobie dodatkowe oświetlenie skierowane na i tak zatkane wyloty szybów i kanałów.

Po śniadanku i toalecie, gdy tylko zobaczyłęś Tarę, prawie że teleportowałeś się koło niej, co nieco zdziwiło, rozbawiło lub zniesmaczyło dziewczynę. Mogłeś tylko zgadywać.
 
__________________
Po prostu być, iść tam gdzie masz iść.
Po prostu być, urzeczywistniać sny.
Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć.
Po prostu być, po prostu być.

Ostatnio edytowane przez SWAT : 02-06-2011 o 23:06.
SWAT jest offline  
Stary 06-06-2011, 16:09   #83
 
Apkey's Avatar
 
Reputacja: 1 Apkey nie jest za bardzo znany
Po raz kolejny ignorując potrzebę odpoczynku, Ronon oddal się badaniu swoich znalezisk. Na szczeście laboratorium nie było aż tak zdemolowane jak kabina która znajdowała się obok. Brakowało jedynie sprzętu który leżał spakowany w porządnie wymoszczonych skrzyniach w ładowni. Postanowił zająć się tym jak najszybciej. Idąc korytarzami statku mijał swoich towarzyszy niedoli. Po szybkich i przestraszonych spojrzeniach jakie rzucali wokół Dex szybko mógł wywnioskować w jak kiepskim stanie są. Jego odporność na stres też była mocno nadszarpnięta ale filozofia zen jaką wyznawał wraz z wrodzonym zdrowym rozsądkiem pozwoliły zachować mu względna równowagę emocjonalną. Odpoczynku domagało się jedynie ciało – obolałe ze zmęczenia nogi i ręce paliły lekko dając znać iż Hawajczyk czerpie z rezerw swoich sił.
Gdy dotarł do kajuty an końcu korytarza zauważył że ktoś, zapewne ten Niemiec Greg naprawił oświetlenie w tej sekcji. Ronon uśmiechnął się i pełen ciepłych myśli i zwykłej ludzkiej wdzięczności do nieznajomego obiecał sobie że jakoś mu się odwdzięczy. Już z lżejszym sercem i paroma przydatnymi w laboratorium drobiazgami ruszył w stronę ładowni. Gdy dotarł na miejsce zaczął rozglądać się po pomieszczeniu w poszukiwaniu sekcji laboratoryjnej. Gdy dotarło do niego jak głupie jest to co robi wybuchnął głośny śmiechem. „Przyzwyczajenie to twój wróg” nadal śmiejąc się pomyślał. Potem już ze znacznie poprawionym znacznie samopoczuciem zaczął oglądać oznaczenia skrzyń przypiętych parcianymi pasami do pokładu. Kilka z nich niestety było poważnie uszkodzonych a delikatne urządzenia pomiarowe jakie znajdowały się w środku niestety były do niczego. Klnąc swoje szczęście w myślach szukał dalej by triumfalnie wyciągnąć to czego w tej chwili najbardziej potrzebowałeś – chromatograf i wirówkę laboratoryjną.
Niosąc swoje znaleziska niczym dzieci Hawajczyk dotarł do laboratorium. Ogarniając po trosze bałagan jaki tam panował rozglądał się po całym pomieszczeniu w poszukiwaniu przydatnego sprzętu. Teraz gdy pomieszczenie uprzątnięte było z kawałków potłuczonego szkła, a porozrzucane sprzęty znalazły się na swoich miejscach mógł zabrać się za prace.
Decydując się na ustalenie priorytetów swojego działania zaczął od zebrania próbek do badań. W tym celu pobrał wycinki każdej tkanki martwego pająka, jego jad (z którego planował w najbliższym czasie zsyntezować odpowiednią surowice), zielone lepkie osocze, a na koniec poi paru minutach zmuszania się do intensywnego kaszlu, parę tych małych żyjątek ze swoich płuc jak i z powietrza. Pobrał sobie jeszcze trochę krwi do badania rezygnując z najmniej przyjemnych badań nad uryną. „Grzebanie się w gównie odłożę na kiedyś indziej” pomyślał. Zaczął od zbadania fizjologii pająka. Sporo czasu zajęło mu zrozumienie jego budowy wewnętrznej. Jamowa budowa w połączeniu ze sporą ilościa mięśni (wartym zaznaczenia był fakt iż mięśnie te są jadalne – gdy się je wyparzy i usunie ten zielonkawy płyn ustrojowy zostanie ich nawet sporo a zawierają duże ilości białka i protein). We wnioskach zanotował też że stworzenie to jest przystosowane do ziemnowodnego sposobu oddychania a nie jak ziemskie owady jedynie ziemne. Z podekscytowaniem zanotował „Stworzenie stanowi jakby ogniwo pomiędzy ssakiem a owadem” co było dość ekscytującym aczkolwiek na te chwilę zupełnie bezużytecznym odkryciem. Godnym zauważenia było to iż jego zielona „krew” była by bardzo użyteczna jako koagulant krwi, gdyby nie fakt ze w 27% składała się z cyjanku potasu. Odkrycie to było na tyle ważne z powodu iż sam „cyjanek” jest substancja nieorganiczna a więc na ziemskie standardy wytwarzaną laboratoryjnie a nie w ciele jakiegokolwiek stworzenia. Nastepnym ważnym faktem było to iż stworzenie to wykazywało naturalną odporność na te zabójczą truciznę. Gdy po paru godzinach skończył badanie szczątków pająka poczuł głód i zmęczenie. Po chwili zastanowienia biorąc jakiś wiekszy pojemnik skierował się szybkim truchtem w stronę swojej kajuty. Tam odnalazł coś z czym nie rozstawał się od dawna – wyrobiony nóż myśliwski trochę przypraw torebkę aromatycznej herbaty i mały rondel obozowy.
Uśmiechając się pod nosem spakował wszystko do plecaka i szybkim krokiem ruszył w stronę ładowni. Tam spakował parę butelek zmarzniętej wody i wyjmując plastikowy pojemnik hermetyczny wszedł do lazaretu. Gdy zobaczył śpiącą Igę trochę się speszył. Po cichutku zabrał się za pakowanie truchełek „pająków” do pojemnika wielkości średniego wiaderka. Potem ze smutkiem spakował szczątki ich towarzyszy do osobnych toreb foliowych i odstawił je w kąt. „Na uroczysty pogrzeb przyjdzie jeszcze czas bracia” pomyślał. Gdy miał już wychodzić przez nieuwagę potknął się o próg. Hałas ten spowodował poruszenie się śpiącej dziewczyny. Druga kurtka jaka była okryta zsunęła się na podłogę. Chwila była wręcz idealna – długie włosy spływały jej trochę kręcąc się od wilgoci. Lekko rozchylone usta nadawały jej twarzy ciepłego wyrazu tak obcego tej kobiecie.Ronon chwilę cieszył oczy tą przemianą jaka w niej zaszła po czym na palcach podszedł i okrył ja dokładnie a zaraz po tym opuścił pomieszczenie.
Gdy dotarł do laboratorium dłuższą chwilę zajęło mu nauczenie się jak dokładnie „sprawić” pająka. Gdy uzbierał pełna Kolbę kawałeczków mięsa grubości palca wypłukał je dokładnie wodą z roztopionego śniegu a potem nastawił na to by się wyparzyły dobrze. Gdy skończył cała uwagę poświęcił badaniom tajemniczych żyjątek z powietrza. Najpierw zrobił im zdjęcie w powiększeniu tak by pokazać je innym bez zmuszania ich do chodzenia po statku.

Potem zaczął porównywać te ze swoich płuc, z powietrza i z pęcherzyków płucnych „pająka”. Analiza ta doprowadziła go do wniosku że stworzonka te żyją stosunkowo krótko i intensywnie się rozmnażają co wyklucza ich usuniecie nie chemiczną metodą. Hawajczyk zauważył również iż żyjątka te wrastają i asymilują się z tkankami swoich nosicieli. Po paru testach polegających na potraktowaniu ich ogniem zimnem czy paroma związkami chemicznymi jakie udało mu się znaleźć w zniszczonym laboratorium, czy zwykłym obejrzeniu ich przez mikroskop Ronon stwierdził że zwierzątka nie szkodzą bardzo nosicielowi a poprzez asymilację z dana tkanka mutują ją trochę nieznacznie zmieniając jej właściwości między innymi pobudzają odnowę komórkowa spowalniając starzenie się organizmu, zwiększają jego odporność i nieznacznie przyspieszają metabolizm. Odkrył też iż same stworzonka są bardzo podatne na produkty spalania paru związków chemicznych.
Gdy znów po paru godzinach skończył badanie swojego odkrycia poczuł się bardzo głodny. Przeprowadził parę szybkich testów na obecność cyjanku w mięsie oprawionych pająków wykazały na tyle zadowalające wyniki iż zachęcony tym wszystkim biolog przerzucił je do małego rondelka opłukał dobrze i potem zaczął dusić wraz z lekko zwietrzałymi przyprawami jakie miał pod ręką. Umył kolbę i zaczął gotować w niej świeżą wodę, a gdy ta zaczęła wrzeć wrzucił parę listków herbaty. Zachęcające zapachy rozeszły się po korytarzach statku i uciekały na zewnątrz. Ronon miał tylko nadzieje że nie zainteresuje tym jakiegoś większego drapieżnika ale prawdę powiedziawszy był zbyt głodny by się tym teraz przejmować – w końcu nie jadł nic tak smakowicie pachnącego od ponad 200 lat…
 
__________________
Chaos is the only true answer...
Apkey jest offline  
Stary 08-06-2011, 14:55   #84
 
Piter1939's Avatar
 
Reputacja: 1 Piter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodze
Max ku swemu rozczarowaniu nie natknął się na żadną zwierzynę, jedynie jej ślady. Jednakże, to co odkrył podczas swego wypadu zdziwiło go bardzo. Jakiś tunel! Dziwne, że poprzednia ekipa go przeoczyła. Wiedziony ciekawością postanowił go zbadać, choć pobieżnie. Rozjaśnił mrok zapalniczką. Wyglądało to na pierwszy rzut oka, jak kanał kanalizacyjny. Długi i ciemny, Max nie potrafił zobaczyć, co jest na dnie.
W oblodzonych ścianach wystawały sporej wielkości uchwyty oddalone od siebie w znacznych rozmiarach, jednakże możliwych do pokonania przez człowieka.
Niektóre delikatnie zaczyna zjadać rdza. Postanowił, że powiadomi resztę zanim zdecyduje się zbadać, co jest dalej. Najlepiej gdyby ktoś go asekurował przy badaniu tego dziwnego tunelu, potrzebna będzie lina, latarka a może jeszcze coś. Zaintrygowany swym odkryciem wrócił na statek. Miał nadzieje, że reszta już nie śpi i będzie z kim o tym pogadać.
 
Piter1939 jest offline  
Stary 10-06-2011, 19:54   #85
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
- Dupek – rzuciła Iga patrząc na zamknięte drzwi ambulatorium. Było to pierwsze słowo, pierwsze skojarzanie jakie pojawiło się jej na myśli, kiedy została sama, w towarzystwie nieprzytomnego naukowca bez nogi i zupełnie nieżywego szkieletu bez twarzy. A nawet dwóch szkieletów. Doskonale pamiętała, który z nich to Aleksander, któremu kilka godzin temu opatrywała rany… przeszedł ją dreszcz.

- Dupek – powtórzyła wsłuchując się w dźwięk własnego głosu. Sama nie wiedziała, czy myśli teraz o Tomie, czy o swoim , pozostawionym na Ziemi, mężu.
- Nie powinien był pozwolić mi na to – pomyślała, dławiąc w gardle przepełniająca ją gorycz i poczucie skrzywdzenia – Nie powinien mnie zostawiać. Nie powinien mi tego robić.

Zrobiło się jej zimno, usiadła na fotelu podkulając nogi i okrywając się porzuconą kurtką. Naukowiec oddychał równym, ciężkim rytmem. Gdzieś kapała woda, a Iga miał wrażenie, że słyszy szelest setek, tysięcy odnóży. Szz..szz…szz… trzęsąc się spróbował sprawdzić, co ma za plecami. Nic. Kolejny szelest z boku… szybki ruch głową – znów nic. Iga poczuła, że szczękają jej zęby, była coraz bardziej przerażona. Zasłoniła twarz rękami i zaczęła płakać, jak mała dziewczynka. Po kilku minutach zmęczenie wzięło górę i – niepomna swoich obietnic – zasnęła ciężkim, niespokojnym snem na fotelu obok nieprzytomnego naukowca.

----
Mąż pił niepasteryzowane piwo z Tomem na zasypanym śniegiem tarasie ich domu, naukowiec z odciętą noga biegał po ich zaśnieżonym trawniku, uciekając przed Tarą i Julią rzucającymi w niego śnieżkami z dachu. Greg z Maxem odpalili grilla, odcięta stopa skwierczała smakowicie, a Ranon przedzierał się przez zaspę donosząc świeżą porcję pająków.
- Nie będę tego jadła! – zawołała zdecydowanie Iga rozciągnięta na ogrodowym leżaku.
Ranon z Gregiem zaśmiali się, brzęknęła pokrywa od grilla zrzucona na taras. Iga wzdrygnęła się, a mąż podszedł z szuflą i zamachnął się przysypując ją śniegiem.

- Dziękuje Tom – mruknęła czując przyjemne ciepło.
- Tom? – powtórzyła po chwili rozglądając się po ambulatorium. Sen nie przyniósł wypoczynku umysłowi, ale dał odetchnąć mięśniom zmęczonym długą amputacją.

Wstała z fotela; ciała zniknęły z pryczy, ale szybko zorientowała się, że ktoś zapakował je w worki i ułożył schludnie pod ścianą. Podeszła do naukowca, dotknęła jego czoła i sprawdziła puls. Niby wszystko było dobrze, ale jednocześnie.. . nie było. Nie potrafiła znaleźć źródła swojego niepokoju o stan rannego.

I wtedy poczuła ten zapach… gotowane mięso. Jakby niedoprawiony gulasz.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.

Ostatnio edytowane przez kanna : 12-06-2011 o 12:58.
kanna jest offline  
Stary 10-06-2011, 20:33   #86
 
Ziutek's Avatar
 
Reputacja: 1 Ziutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie coś
- Witam, jestem gotowy do pomocy w przeniesieniu twoich bagaży. A jeśli coś elektrycznego w twojej kajucie jest zepsute to z chęcią naprawię lub ulepszę. A tak w ogóle lepiej się czujesz? Bo wczoraj chyba okropnie.
- Dziękuję, że pytasz. Sen mi pomógł i czuje się już dzisiaj nieźle. Nie wiem czemu wczoraj się stało tak jak się stało. Aż czuje się słaba i głupia. Jednym słowem wstyd mi. Wiesz co, wszystko w kabinie jest ok tylko muszę jakoś zabezpieczyć wszystkie dziury dokładniej żeby te robale mnie nie dopadły, spójrz pod łóżko. Musze jakoś zakleić ten otwór solidnie. Ale najpierw chodźmy zająć się bagażami,ok?
- Twoja wola - i pokazał rękoma, że ustępuje jej miejsce do wyjścia.
Tara wyszła na korytarz i ruszyła w kierunku ładowni gdzie wcześniej poukładała na kupkę swoje rzeczy żeby móc je jak najszybciej przenieść.
- No dobra zobaczymy jaki jesteś silny, możesz łapać się za te skrzynie - wskazała ręką.
Greg chwilę patrzył się bez jakichkolwiek emocji.
- Eee... Nie za dużo tego wszystkiego wzięłaś? Bo na przykład ja mam tylko walizkę i plecak... No ale nic - położył jedną skrzynkę na drugiej, złapał i z pewnym trudem podniósł - Jasny gwint, nie mów mi, że masz tam lokówki i inne badziewie - powiedział wcale nie na żarty.
- Żartujesz sobie ze mnie prawda - rzuciła mu gniewne spojrzenie po czym pokazała język - Nie ma tam takich badziewi. Jak je dodźwigasz do kabiny to może zdradzę Ci co tam jest - uśmiechnęła się znów.
- Dobra, to niech ciekawość mnie wzmocni - mruknął i zaczął człapać do kabiny Tary. Po kilku minutach wrócił i powiedział:
- No i co, doniosłem, teraz czekam na słowa co tam jest - podparł rękoma boki dychając lekko.
- Uwierzysz, że są tam np. książki? a w tej długiej skrzyni gitara? - zaczęła się śmiać głośno.
Niemiec pokiwał lekko głową:
- A ja myślałem... - mruknął cicho pod nosem - No to tak jak ja. Też mam sporo książek, komiksów, zeszytów, długopisów, ołówków, i tym podobnych, ale nie chcę mi się tego wymieniać. A no mam też kilka płyt winylowych, wziąłem je z sentymentu, nie wiem czy uda mi się je gdzieś tu odpalić.
- Ooo, jakiej muzyki słuchasz? masz może płyty z jazzem? - Tara szczerze się zainteresowała tym co powiedział Greg.
- Mam dwie czy jedną... Na pewno coś się znajdzie, ale jak mówiłem, nie ma jak ich tu odpalić. A słucham właśnie jazzu, bluesa, czasem jakiegoś bardzo leciutkiego rocka. Mam płyty od lat 50 do 80 więc wybór jest. Tylko te starsze są nieco podniszczone.
- Wiesz mamy tu takich zdolnych ludzi, że może dadzą radę sklecić nam jakiś adapter. Jak myślisz, uda nam się urządzić na tej planecie, tak żeby mieć tutaj chociaż namiastkę domu?
- Na pewno, ale nie w ciągu tygodnia. Czasem się zastanawiam czy ewentualne nowe pokolenie nie będzie musiało tego kontynuować bo to jednak może potrwać.
- Zapewne. Nie od razu Rzym zbudowano, jak mówi przysłowie. Ale żywię nadzieje że chociaż uda nam się przeżyć i umrzeć śmiercią naturalną ze starości.
- Cóż, to już zależy od Niego - i wskazał palcem na górę, potem na dół i na boki - Cholera teraz nie wiem gdzie On jest - zaśmiał się.
- Zgodnie z tym w co wierzą chrześcijanie On jest wszędzie.
- Eee... Czyli ty nie jesteś katoliczką, jeśli mogę spytać?
- Nie wiem. szczerze nie wiem. Wierzę w Moc, czy taka odpowiedź Cię satysfakcjonuje?
- Wiesz, powiem tak: Grunt, że nie wierzysz w Allaha. Moc... Jeśli moc nadprzyrodzona to gramy w prawie tej samej drużynie.- a co jeśli bym wierzyła w Allaha albo nie była wierząca w ogóle?
- Jeśli wierzyłabyś w Allaha to bym był lekko wystraszony, jeśli nie wierzyłabyś w nic to mi to nie robi krzywdy. Nie jestem jak te fanatyki, że jeśli nie wierzysz w Chrystusa i Boga to jesteś niższej kasty.
- Ulżyło mi. Wiesz ja po prostu wierzę, że ktoś nad nami czuwa żeby to wszystko nie rozsypało się w cholerę.
Tara wstała z łóżka i podeszła do skrzynek. Otworzyła tą podłużną, która była w rzeczywistości futerałem na gitarę i wyciągnęła jej zawartość - piękną gitarę akustyczną. Usiadła ponownie na skraju łóżka i zaczęła grać jakąś smutną melodię bluesową.
- Czyli tak naprawdę wierzysz w Boga. a jakby co sam nie jestem jakoś bardzo pobożny więc nie bój się, ze cię zanudzę tymi śmiesznymi gadaninami - kiedy Tara zaczęła grać oparł się o framugę drzwi i przyglądał się jak palce dziewczyny obijają się o struny. W pewnym momencie powiedział:
- Ja to chyba skądś znam, ale nie jestem pewny.
- Nie sądzę - odpowiedziała - Dopiero co ją wymyśliłam. Choć być może przypomina jakąś piosenkę. Zagrałam to co czuje w tej chwili. Jakiś głęboki smutek i zagubienie.
- Widzę, że chyba twoją mocną stroną nie były przedmioty ścisłe... Bo jesteś po prostu za uczuciowa, ścisłowcy to ludzie bez emocji - uśmiechnął się do niej i wyszedł, aby kontynuować pracę.

Przeniósł resztę bagaży Tary do jej pokoju potem wziął swój sztucer i załadował do niego brakujące naboje, zabrał również latarkę i scyzoryk, a następnie wyszli na zewnątrz obejrzeć okolicę statku.
Greg po raz pierwszy mógł powiedzieć, że czuje się szczęśliwy. Ma teraz grupkę przyjaciół, na których może polegać i wzajemnie, ma spokój i żyje tak jak chciał żyć, w domku pośród śniegu i polować. Gilese uznał od teraz za swój dom.
 
__________________
"W moim pokoju nie ma bałaganu. Po prostu urządziłem go w wystroju post-nuklearnym."

Ostatnio edytowane przez Ziutek : 10-06-2011 o 20:36.
Ziutek jest offline  
Stary 12-06-2011, 01:16   #87
 
Radagast's Avatar
 
Reputacja: 1 Radagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnie
Leżał na wznak, okryty kocami i wpatrywał się w żarówkę. Pojawiła się w jego głowie myśl, że to jej mruganie nie wróży nic dobrego i warto by się nią zająć. Po chwili jednak myśl się ulotniła. Rozglądał się jeszcze chwilę beznamiętnie po kajucie, ale nic z tego co widział nie docierało do niego. W końcu zasnął głębokim snem. Śniło mu się, że jest na Hawajach, w towarzystwie pięknych kobiet. Później, że dokonał rewolucyjnego odkrycia na miarę Nobla. Później jeszcze raz zobaczył wszystkie wydarzenia z ośrodka treningowego NASA. Później...

Gdy się obudził w jego umyśle panowała pustka. Nie miał w ogóle świadomości, że coś mu się śniło, zaś wspomnienia z poprzedniego "dnia" wracały jakby niechętnie. W końcu poskładał sobie obraz wszystkiego co się wydarzyło. Wstał i ciężko westchnął. Nie czuł się jeszcze wypoczęty, ale nie bardzo mógł sobie pozwolić na leniuchowanie. Nikt z nich nie mógł. Wykonał kilka ćwiczeń rozciągających, rozglądając się przy okazji po kajucie. Wszystko wyglądało w porządku. Wyszedł na korytarz i udał się na poszukiwanie czegoś do zjedzenia.

W powietrzu unosił się dziwny zapach. To mu przypomniało, że jego prośba o uruchomienie urządzenia badającego skład powietrza nie została spełniona. Nadal nie wiedzieli czym oddychają i czy nie wykończy ich to w ciągu tygodnia... albo nie powoduje, że zaczyna się widzieć pająki. Niemniej pożywienie pozostało priorytetem, jeśli chciał mieć trochę energii do działania. Skierował swoje kroki do ładowni, po drodze nikogo nie spotykając. Wygrzebał jakieś zupki chińskie ("Ciekawe, czy Chiny nadal istnieją") i dwa batoniki ("Nie ma to jak niezdrowe żarcie. Daje kopa") i poszedł do ambulatorium. Jak się łatwo można było domyślić dopiero teraz dotarło do niego, że zostawianie Igi w towarzystwie dwóch nieboszczyków było lekkim nietaktem. Nie potrafił uwierzyć, jak mógł być aż tak zmęczony, żeby nie zadbać najpierw o nią. Dwie męczące operacje były pewną wymówką, ale nie był pewien, czy chce się tłumaczyć. I czy ona chce, żeby to robił. W tej chwili najważniejsze było upewnić się, że nic jej nie jest i podjąć dalsze kroki w celu zachowania takiego stanu. A najlepiej dobrobytu ich wszystkich.
 
__________________
Within the spreading darkness we exchanged vows of revolution.
Because I must not allow anyone to stand in my way.
-DN
Dyżurny Purysta Językowy
Radagast jest offline  
Stary 12-06-2011, 03:15   #88
 
SWAT's Avatar
 
Reputacja: 1 SWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputację
Thomas Jackson i Iga Wende

Po nocy spotkaliście się znowu w ambulatorium, ty wyspany znacznie lepiej, od śpiącej na krześle i biurku Igi, którą na dobrą sprawę można było określić jako połamaną.
I ty sam nie mogłeś się określić co czujesz do tej dziwnej kobiety, Polki. Zostawiłeś ją na noc samą z trupami, które ów, ktoś spakował do worków. Świetnie Ci się z nią operowało i dodatkowo twoja chłodna, naukowa myśl ustępowała jakiemuś dziwnemu uczuciu czy wg. Ciebie hormonowi…
Na całe szczęście miałeś dużo czasu na życie na tej przeklętej puszce, a nigdzie się nie wybierałeś, chyba że by naprawdę mocno przekonywali pozostali. Póki co musiałeś się odnaleźć w całkiem nowej dla siebie sytuacji, ponieważ próbówek i palników nie trzeba było kochać…

Tara Tanger i Gregor Hagstein

Szczęśliwy, na pozór Greg sprawiał wrażenie radosnego. Tara, mająca teraz co najmniej dwóch obławników, czuła się nie fair w stosunku do Maxa, który gdzieś obłaził statek dookoła. No bo chociaż była angielką i wyznawczynią tylko sobie znanej wiary, coś jej tu nie pasowało. Max był świetnym kochankiem, Greg świetnym rozmówcą i przyjacielem…
Gdyby tak obu udało by Ci się połączyć w jedno, wymarzone przez Ciebie ciało, powstał by twój ideał…

Greg wyglądał na zadowolonego samym faktem, że go do siebie dopuściłaś. Jak 15 letni uczniak, któremu się obiecało na drugi dzień niesamowita niespodziankę. Nie spał już dawno przed tobą i tak jakby za tobą czekał. Ucieszyło Cię to po to tylko, żeby Cię zmęczyć jego obecnością…
Greg nic sobie z tego za bardzo nie robił i chodził za tobą ślad w ślad.
Czyżby Max pochwalił się przed resztą tym, czym oni nie zdobędą na tej planecie?

Ronon Dex

Pieczeń z pajęczaka była niesamowicie smaczna, smażone mięso tych dziwnych organizmów nie dość że było podobne do kurczaka, miało w sobie delikatność naprawdę długo pieczonego na maśle łososia. Ty piekłeś, jadłeś i piekłeś kolejne dla ludzi którzy po długich namowach, spróbowali twojego przysmaku, przy czym sam nie wiedziałeś że ich jad po usmażeniu i dodaniu płynnego tłuszczu wytopionego z ich skóry, działa niezwykle uzależniająco.
Uzależniało lepiej od amfy, koki, marychy… Od każdego, losowo wybranego narkotyku z ziemi.
I ty sam to poczułeś jako pierwszy, na początek jako dziwne wpatrywanie się w podroby z pająków, potem dziwne mrowienie w żołądku…

Max Zbudowski

Do pomieszczenia wpadłeś z niezwykłym harmidrem i podnieceniem, w końcu odkryłeś coś, co było bardzo dziwne. Wykony przez inteligentne formy życia (jak Ci się wydawało) tunel, szedł głęboko pod ziemię i znikał w otchłani ciemności. Mimo wszystko dobywały się z niego dziwne dźwięki.
Poinformowałeś o tym wszystkich jedzących i zebrałeś ich koło… tunelu? Musieliście się zastanowić co zrobić. W końcu ciepłe podziemie będzie z pewnością lepsze, od niepewnego reaktora i chłodnego, stalowego statku.
 
__________________
Po prostu być, iść tam gdzie masz iść.
Po prostu być, urzeczywistniać sny.
Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć.
Po prostu być, po prostu być.
SWAT jest offline  
Stary 18-06-2011, 12:35   #89
 
Ziutek's Avatar
 
Reputacja: 1 Ziutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie coś
Ronon zaprosił wszystkich na śniadanie. Greg był ciekawy z czego on zrobił coś smakiem podobnego do kurczaka. Ale dla swojego dobra wolał nie wiedzieć. Jest smaczne to najważniejsze. Wszystko jest dobre kiedy nic się nie jadło od dłuższego czasu, popił wszystko wodą. Max opowiedział wszystkim o swoim odkryciu, a że Greg był cholernie znudzony to wstał oznajmiając:
- Pójdę sprawdzić co jest w tym szybie czy co to tam jest.
Znalazł jakąś linę podobną do tych wspinaczkowych, wziął sztucer, latarkę, paczkę amunicji do karabinu i poprosił Toma o jedną krótkofalówkę. Poradził również, aby trzymał drugą przy sobie bo będzie dostawał regularne raporty.

Ten kanał czy szyb wyglądał bardzo podejrzanie. Konstrukcja bardzo podobna do tych na Ziemi więc jest możliwość, że jest tu inny człowiek?
Greg przywiązał linę do najbardziej pewnego elementu statku, po sprawdzeniu jego wytrzymałości podszedł do krawędzi i związał się liną tworząc prowizoryczną uprząż. W swojej pracy nieraz musiał wejść wysoko, aby zamontować elektrykę. Następnie zsunął się na dno odpychając się nogami od pionowej ściany szybu. Rozwiązał się i linę zostawił tak, aby w razie czego móc się wspiąć z powrotem. Włączył latarkę i trzymał ją w lewym ręku jednocześnie podtrzymując karabin co tworzyło swojego rodzaju "szynę do zamontowania akcesoriów". Obejrzał teren i przysunął krótkofalówkę do ust:
- Jestem na dole, na razie bezpiecznie, wchodzę dalej. Będę się odzywać regularnie co kilka minut, jeśli przez dłuższy czas nie otrzymasz raportu to ze mną jest kiepsko lub jestem w niebezpieczeństwie.
Następnie ruszył wgłąb tunelu.
 
__________________
"W moim pokoju nie ma bałaganu. Po prostu urządziłem go w wystroju post-nuklearnym."
Ziutek jest offline  
Stary 18-06-2011, 19:29   #90
 
Niya's Avatar
 
Reputacja: 1 Niya jest na bardzo dobrej drodzeNiya jest na bardzo dobrej drodzeNiya jest na bardzo dobrej drodzeNiya jest na bardzo dobrej drodzeNiya jest na bardzo dobrej drodzeNiya jest na bardzo dobrej drodzeNiya jest na bardzo dobrej drodzeNiya jest na bardzo dobrej drodzeNiya jest na bardzo dobrej drodzeNiya jest na bardzo dobrej drodze
Kiedy Tara uzmysłowiła sobie co się dzieje zaczęło gryźć ją sumienie. Nigdy nie lubiła gierek miłosnych tylko jasne sytuacje. Owszem czuła się samotna i zagubiona na tej obcej planecie, ale myślała że daje jasno do zrozumienia, że niczego więcej nie szuka i sama nie jest w stanie nikomu dać.
Była przekonana, że Max to rozumie, ale co do Grega miała wątpliwości.
Nie chciała nikogo skrzywdzić. Musi sama najpierw powoli poskładać się do kupy. Sympatycznemu Niemcowi mogła zaoferować swoją przyjaźń, naprawdę lubiła z nim rozmawiać, był dobrym rozmówcą. Przy nim poprawiał jej się humor. Bała się jednak czy Greg przypadkiem nie zaczyna do niej coś czuć, nie odstępował jej na krok i chętnie pomagał.
Przerwała rozmyślania i zebrała się na śniadanie na które wołał wszystkich Dex. Opatuliła się dokładnie od stóp do głów - cały czas dokuczało jej zimno. Bała się ,że mogła się przeziębić.
***
Wszyscy zajadali się tym co przygotował im Ronon. Ona miała jednak obawy czy na pewno się od tego nie pochoruje. Smak smakiem, ale czy to nie będzie szkodliwe dla ich organizmów? Usiadła z dala od Maxa i Grega i nie spoglądając w ich kierunku zączeła jeść. Przysłuchiwała się uważnie temu o czym opowiadał Anglik. Niewątpliwie dokonał ciekawego odkrycia. Nie miała jednak zamiaru tym razem im pomagać i postanowiła się na razie trzymać na uboczu.
Spojrzała mimowolnie w stronę Maxa i Grega zbierających się do badania tunelu.
Mam nadzieje ,że zobaczę was jeszcze żywych - pomyślała.
 
__________________
I always play fair. Exactly as fair as my opponents

I'm a fighter. I've always been a fighter. The few times when I have been at leisure, I've been miserable. I want challenges, I crave them - Mara Jade
Niya jest offline  
 


Narzędzia wątku
Wygląd

Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 14:59.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172