|
Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
21-12-2012, 09:33 | #61 |
Reputacja: 1 | Koleś Koleś schował maszynę w jednym z budynków, zawalonym w połowie dawnym sklepie z odzieżą dla kobiet. Pozostałe szczątkowo ciuchy po dziesiątkach lat wprost zgniły w kurzu. Motor był ciężki , ale dało się go prowadzić. Nie takie konie trzymał za uzdę. Szkło trzeszczało pod jego butami. Zauważył jak ghoul schodzi przez pokrywę po podziemi. Może należało schować się razem z nim? Nah. Ghoul Szybko zamknął pokrywę i znalazł się w środku. Rozpalił jedną z znalezionych zapałek i ku zgrozie odkrył, że cały tunel jest zawalony. Z jednej strony potężna masa gruzu chroniła wejścia, z drugiej zawalony kanał ział smrodem Tartaru, ukazując przepaść biegnącej w duże kilometry rozpadliny. |
21-12-2012, 10:20 | #62 |
Reputacja: 1 | Tyle mu wystarczyło. Jak by przyszło, któremuś gościowi tu zajrzeć, poczęstował by go pociskiem z dwurury. Albo pistoletu, nie ważne. Ale dopiero jak wlazł by na drabinkę, aby spadł do niego wraz ze swoją pukawką. Jakby coś do niego wrzucili, to cóż, sądził że bez problemu dałby radę odkopnąć albo odrzucić to gówno wprost do Tartaru. Niech się Hades wkurwia, hehe. Teraz przyszło tylko wymierzyć we właz , skryć się w cieniu i czekać. Miał nadzieję, że nie naśrutuje jednego z tych idiotów.
__________________ Po prostu być, iść tam gdzie masz iść. Po prostu być, urzeczywistniać sny. Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć. Po prostu być, po prostu być. |
21-12-2012, 10:45 | #63 |
Reputacja: 1 | Duude Koleś siedział przyczajony zza wystawą sklepową. Rżenie koni stawało się mocniejsze, nieustępliwe i dzikie. Czuł rosnącą w nim rozkosz walki. Przetarł oczy , by upewnić się , że to nie sen... Nah. Był żywy i gotów do działania. Tymczasem Viking stał jak wryty patrząc nieprzytomnie. Wszyscy byli na swoich pozycjach , tymczasem on gibał się na radioaktywnym wietrze. Po chwili nogi straciły panowanie i runął na ziemię niczym kawałek nordyckiego dębu. Dwa jednośladowce przyjechały na teren miasta, przejeżdżając po lejach po bombardowaniu dywanowym. Złowieszcze detale i ozdoby nadawały pojazdom piekielnego usposobienia. Jeźdźcy apokalipsy w piątkowe popołudnie. Zatrzymali się. Czwórka ubranych na brązowo łowców. Wielki grubas z chustką na głowie i czarnymi okularami uśmiechnął się , patrząc na popękany asfalt. -Ha! Te cipy, są tutaj. Musiało skończyć się im paliwo, a jedna z tych kurw poszła już do piachu- wycelował z rewolweru i strzelił kilka razy w ciało Alfssona. Głowa rozprysneła się na kawałki , a mózg niczym przedwojenny deser chłodzony ugościł stare zmarszczki asfaltu. Gość bardzo się szczerzył. -Rudy , Puk sprawdzać domy. Ty- wskazał ogolonego na krótko gościa z pistoletem maszynowym- sprawdzisz kanały. Latara jest? Poszukał w kieszeniach, w końcu coś wymacał. -Taa jest Nadzorco. -No to kurwa, rusz swoją jebaną dupę. Raz. Ostatnio edytowane przez Pinn : 21-12-2012 o 10:56. |
21-12-2012, 13:16 | #64 |
Reputacja: 1 | Koleś siedział cicho jak na pogrzebie. Bo to w sumie był pogrzeb. Już wszystko pamiętał. Uciekli na tą pustynię, ścigani przez ludzi Burmistrza. Joe - a właściwie Biały Wilk, indianin o nadzwyczaj bladej skórze, zakochawszy się w córce Burmistrza, pięknej Mary Ann, udawał białego by zdobyć jej względy. Gdy jednak w końcu ujawnił swe uczucia, Mary Ann odrzuciła pogańskiego dzikusa - być może wszystko skończyłoby się w tym miejscu, ale służąca podsłuchując przekręciła zdarzenie i doniosła Burmistrzowi o rzekomym romansie. Ten zdecydował się pojmać i powiesić Bladego Wilka. Zrozpaczona dziewczyna, nie mogąc nikogo przekonać o niewinności indianina, mogła się zwrócić tylko do jednej osoby, obiektu skrytych westchnień - do przesławnego, wspaniałego, odważnego, przystojnego rewolwerowca, prawdziwego mężczyzny i kowboja - KOLESIA! Ofiarowała mu swe niewinne serce (i nie tylko), w zamian za uratowanie dzikusa. Po wielu przygodach w trakcie których Koleś wpoił Białemu Wilkowi zasady honoru i szlachetności, a nawet nawrócił go ze ścieżki pogaństwa, w międzyczasie wielokrotnie ratując mu życie dzięki swym niezrównanym umiejętnościom strzeleckim, w końcu zgubili pościg. Jednak była to tylko zmyłka, albowiem podli wrogowie wiedzieli, że jak długo w pobliżu jest Koleś, nie mają żadnych szans! Zapędzili ściganego na pustkowie i dopadli w opuszczonym miasteczku nim Koleś zdołał ich dopędzić, zajeździwszy konia. Teraz zaś musiał patrzeć jak dobijają osłabionego z głodu i pragnienia brata krwi. Koleś zapłonął gniewem, gdy w końcu sobie to wszystko przypomniał. Pewnie to przez słońce dotychczas miał jakieś zwidy, teraz jednak wsystko stało się jasne. Przygotował broń i wyczekiwał właściwej okazji do ataku. Zemsta będzie należeć do niego! W pobliskim szybie opuszczonej kopalni skrywał się przyrodni brat Joego, jego też szukali... Gdy będą nim zajęci, zaatakuje z zaskoczenia. Oczywiście o ile nie będzie zmuszony zabić najpierw któregoś z przeszukujących domy. Chociaż powinien być w stanie na razie unikać starcia przemykając po cichu wśród budynków, jeśli zanadto się zbliżą... Pewnie są tu jakieś tylne wyjścia. Zobaczymy jak to będzie.
__________________ Cogito ergo argh...! |
21-12-2012, 13:27 | #65 |
Reputacja: 1 | Ghoul Usłyszał siłowanie się z włazem. Nieudolnie śmieszne siłowanie się łowcy. Pozostawało mu tylko poczekać na wejście gościa. Planował zabić każdego nieproszonego gościa i nie zmienił planów. W końcu światło wpadło do zrujnowanego kanału. Po drabince zaczął schodzić nieświadomy łowca. Zszedł i odwrócił się. Przewaga była oczywista, dwururka grzmotnęła niczym piorun. Kule trafiły w dłoń gościa, przez tą ciemność i cholerną starość musiał nieco źle wycelować.Ryczący teraz facet zresztą wykonał dość szybki unik. Josh musiał działać szybko. Łowca łapał szczątki swojej krwawiącej dłoni z której sterczało poszatkowane mięso zwisające z poszarpanych kości. Byle nie wystrzelił z PM. Koleś Wszystko stało się jasne. Pamięć zadziałała , w tym momencie , gdy z kanału kuzyna Joe`go dobiegł gromki wystrzał. Boss i reszta odwrócili się odchodząc od jego strony. -Tam się szczury skryły! Nóżek im zabrakło. Szybko zająć się nimi!- wydzierał się grubas. Wszyscy łowcy zamienili się w zwierzynę zgrabnie odsłaniają swoje plecki. Jeden z nich odpiął granat od paska. |
21-12-2012, 14:03 | #66 |
Reputacja: 1 | Teraz Koleś rozdawał karty, był panem czasu, a przynajmniej najbliższych sekund. Najpierw łaskawie podarował facetowi z granatem jeszcze krótką chwilę by wyjął zawleczkę, jednocześnie ustawiając się do strzału i celując... Następna chwilka należała już do niego - to była ta, w której strzelił dwukrotnie do pana wybuchowego - raz w trzymającą granat rękę, raz zaś asekuracyjnie w plecy. Jeśli starczy czasu, pośle jeszcze komuś kulkę, a potem pozwoli by przewidywany wybuch zrobił swoje i wykorzystując chwilowe ogłuszenie przeciwników, zmieni pozycję i zobaczy co mógłby jeszcze ustrzelić.
__________________ Cogito ergo argh...! |
21-12-2012, 14:19 | #67 |
Reputacja: 1 | Koleś Był gotowy , w zupełnie innym stanie umysłu. W stanie rewolwerowca, zabójcy. Przymierzył się do strzału oburącz , hamując oddech. Miał wyimaginowaną linię strzału. Tamten wyjął zawleczkę, kula pomknęła. Dostał prosto w kość prawego ramienia, z bliska dało się słyszeć krótki trzask. Granat pomknął na asfalt, turlając się. Kolejna kula wbiła się prosto w kręgosłup. Łowca padł na bok dusząc się. Reszta nawet nie próbowała odrzucić granat, po prostu ruszyli biegiem. Huk zgwałcił desperacką dla łowców ciszę. Wybuch trafił Nadzorcę i Rudego. Obaj polecieli rozerwani w powietrze. Jama brzuszna ich szefa rozpostarła się przez co na asfalt poleciały śmierdzące wnętrzności. Drugi nieszczęśnik stracił nogę a odłamki wbiły mu się w całą tylną część ciała. Cicho sapał i jęczał. Ostatni żywy typ został przewrócony przez podmuch. Leżał na brzuchu , wyjątkowo szybko odzyskując światłość umysłu. Strzelił serią z PM w twoją stronę. Ghoul Na górze dział się prawdziwy rozpierdol. |
21-12-2012, 15:21 | #68 |
Reputacja: 1 | Koleś wedle planu hycnął grzecznie do innego budyneczku, znajdując sobie jakąś osłonę. Niech sobie chłopaczyna postrzela. - Co tam? Zostałeś sam? Ojojoj... - zawołał drwiąco do ocalałego, licząc na kolejną serię, ale wiadomość zawarta w okrzyku w istocie kierowana była do kogoś innego. Srawdził magazynek na obecność kul i rozejrzał się za jakimś tylnym wyjściem, wejściem na piętro, oknem - czymś co pozwoliłoby ukradkiem zmienić pozycję. W ciuciubabkę też zwykł wygrywać tak jak w chowanego.
__________________ Cogito ergo argh...! |
21-12-2012, 15:58 | #69 |
Reputacja: 1 | Koleś Powalony łowca, słysząc wołanie Kolesia widocznie się wkurzył. W powietrzu dało się czuć zapach prochu i krwi. Ruszył w stronę budynku w którym siedział uciekinier. -Zajebie cię pizdo! Zabiłeś moich kumpli- mówiąc to kierował się głębiej w zrujnowany sklep . Jedynym wyjściem było wyjście na zaplecze. Koleś już wbiegał po schodach do części mieszkalnej. Miał otwarty strzał przez okno. Facet właśnie wykopał z zawiasów drzwi , patrząc się czujnie. Nie zdążył wbiec tam gdzie kowboj, gdy usłyszało się strzał. Ku własnemu zdziwieniu złote oko Kolesia i zabójcza broń chybiła trafiając w zawalający się mur na przeciwko. Facet cofnął się o krok oddając serię. Dude jednak zajął osłonę. Napastnik zaryczał i wbiegł do środka, widząc walące się schody. W powietrzu dało się pluć kurzem i wiórami. Trzeba było albo czekać na bycie tym szczęśliwcem, który pierwszy powali przeciwnika albo zmienić pozycje. Ghoul Weteran wyszedł z kanału. Zastał prawdziwe pobojowisko. Dwa trupy. Jeden rozszarpany, drugi bez nogi. Jeśli dało się przyjrzeć bliżej , ciężko dyszał. Adrenalina powstrzymywała na razie krwawienie, jednak odłamki wbiły się w ciało. Facet odwrócił się lekko patrząc przerażony. Candle wyglądał jak apostoł śmierci, budził słuszne przerażenie. Rudy gość wyszeptał: -Prosze, zabij. Powiem ci nawet co chcesz. Tylko zabij. Ostatnio edytowane przez Pinn : 21-12-2012 o 17:00. |
21-12-2012, 21:25 | #70 |
Reputacja: 1 | Candle w kanale, działał odruchowo. Zdziwiło go że chybił, ale to ten kawał gówna musiał być sfatygowany. Nie spodziewał się u takiego wieśniaka super wykalibrowanej dubeltówki, ale żeby była aż tak zjebana? Wtedy jak do niego mierzył, pociski minęły by go w odległości, która koło "blisko" nawet nie stała. Co zrobił z gościem rannym w rękę? Doskoczył do skurwiela i zajebał go kolbą, na chuj ma marnować amunicję. Co prawda tamten chciał wystrzelić, ale z każdym uderzeniem otwierał mu szerzej czaszkę, a ręce słabły, oj słabły... Aż w końcu i latarka, i PM zmienił właściciela "Pamiętaj Josh, skalibruj broń bo znowu zciotujesz" - zganił się w myślach, wychodząc z kanału. I wtedy wpadł na rudego. W głowie miał tyle pomysłów, co z nim zrobić. Ale po pierwsze, informacje. - Dasz radę pisać? Narysujesz mi mapę swojego obozu - rzucił mu kawałek cegły, a że leżał na asfalcie - No rysuj. A w międzyczasie... Ilu macie ludzi, jaka broń, gdzie ją trzymacie i gdzie mogę zdobyć jakiś karabin snajperski. Jeżeli rudzielec naszkicował mapę, i odpowiedział na pytania, Candle zajął się nim, bardzo dokładnie. Na pocharataniu jego jajek oraz samego instrymentu nożem kończąc, zaczynając od nasypania prochu z kilku naboij do otwartej nogi i podpaleniu tego. A potem cóż, zostawił go. Miał nadzieję że jakieś dzikie psy uprzątną tą padlinę. - Ej, ty! Żyjesz?! - wrzasnął do tego, który go nie posłuchał. Nie wiedział czy ma zabierać całą broń sam, czy może coś mu zostawić. Z pewnością jeden motocykl, opchnie za karabin snajperski. Kątem oka spostrzegł trupa wikinga. Cholera, a dawał mu medykamenty. Zmarnował, cóż, bywa.
__________________ Po prostu być, iść tam gdzie masz iść. Po prostu być, urzeczywistniać sny. Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć. Po prostu być, po prostu być. Ostatnio edytowane przez SWAT : 21-12-2012 o 21:42. |