|
Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami) |
|
| Narzędzia wątku | Wygląd |
23-09-2014, 22:35 | #371 |
Reputacja: 1 | Argnon (trochę wcześniej): Pozostałeś przy ciężarówkach. Mgła zrobiła się naprawdę nieznośna. Prawdopodobnie powinieneś się gdzieś ukryć, bo przecież wrogowie mogą wrócić. Wybrałeś jednak inną drogę: wyrwałeś kilka elementów z silników i udałeś się do najbliższego budynku. Strażnicy, czy czegośtam. Podobno jeszcze kilka dni temu była tu rogatka jednego gangu, ale teraz była kompletnie opuszczona. W środku nie było aż tyle mgły. Wszedłeś i zamknąłeś za sobą drzwi. Wnętrze było urządzone w stylu postapokaliptycznym z różnymi trzydziestoletnimi wrakami bardzo luksusowych mebli poustawianych dość losowo obok siebie. Usiadłeś na jednym z foteli i zarzuciłeś nogi na stół. Obserwowałeś drzwi wejściowe i schody prowadzące na piętro mając w rękach kałasza. Nikt nie powinien cię zaskoczyć... nagle usłyszałeś jakby pękający mur budynku, ale zanim zareagowałeś coś przebiło twoją głowę. Żuchwa ci zwisła i ślina pociekła na brodę. Trochę jak w filmie Terminator 2, gdy T1000 załatwił rodzinę zastępczą wkurzającego gówniarza. Szkoda, że nie zdążyłeś się odwrócić, żeby zobaczyć co to było, ale po chwili mur pękł kompletnie i coś wkroczyło do wnętrza. Coś co jedynie lekko przypominało człowieka. Coś co Tuco, Andrew, Ethan, Sunny, Ruda i Marry znali jako Alvaro, poważny Meksykaniec. Tuco, Granat: Powoli wkroczyliście do opuszczonego budynku. W środku wśród luksusowych, starych, losowo poustawianych i poprzewracanych mebli siedziała osoba z zabandażowaną głową. Wyglądał trochę jak Andrew. Szybko zorientowaliście się, że jego ciało podłączone jest zielonymi lianami do ściany i podłoża. Coś poruszało nim jak bezbożną kukiełką w piekielnym teatrze lalek. W ręku niedbale trzymał kałasznikowa... a właściwie zieleń przykleiła mu go do ręki. Nie mierzył w was, po prostu zwisała lufa do dołu. Nieszczęśnik sądząc po jękach wciąż żył. Tuco otwarty Bijatyka (14.2) Zanim zdołałeś jakkolwiek zareagować ta żywa kukiełka wystrzeliła w twoim kierunku. Liany niczym pneumatyczne popchnięcie wprawiło w ruch ciało Argnona jakby było szmacianą lalką. Tuco zdołał uniknąć "pocisku", ale Granat nie miała tyle szczęścia. Mężczyzna wciąż przyczepiony do podłoża zielonymi tętnicami przewrócił Granat i leżał na niej. Ona krzyczała, ale on zamknął jej usta pocałunkiem. To wyglądało jak gwałt. Nie trudno było się jednak pozbyć napastnika, gdy już Tuco wstał na równe nogi - liany nie były specjalnie twarde, a ścięte po prostu cofnęły się do ziemi brocząc za sobą zielonym płynem. Bez tego płynu Argnon (bo tak miał na imię, Tuco rozpoznał go jako jednego z mieszkańców Clay Center) umarł. Chcieliście iść do Andrewa, Rudej i Marry, ale oni wcale na was nie poczekali tylko odjechali... odeszliście szybkim krokiem w przeciwnym kierunku widząc co się tam stało. Nikt już was nie zatrzymał i w spokoju, po dwóch dniach, dotarliście do Marvelus - jednego z kansaskich miasteczek. Granat miała tam krewnych, a Tuca nie znali, więc było przyjaźnie. I tak pozostawiamy Tuca i Granat. W ciepłym domu, przyjaznych ludzi. Rzut: 13, 12, 4 Problematyczny! Ruda, Marry, Andrew: Poszliście do jedynego samochodu, który wyglądał na sprawny. W momencie kiedy Ruda przyglądała się, czy nie ma jakiś min. Andrew i Marry patrzyli, czy nie ma niczego interesującego w pobliżu. Było. Dwóch Meksykańców, z którymi wcześniej podróżowaliście pojawiło się nagle przy samochodzie - od strony pasażera. Nie widzieliście, aby zbliżali się... albo aby tam kucali. Po prostu pojawili się znikąd. Jeden z nich (Miguel) uśmiechnął się, ale był to sztuczny amerykański uśmiech. Jego sztuczność podkreślał ściskana maczeta w dłoni. Drugi Meksykaniec (Alvaro) był za to poważny, a w dłoniach miał... właściwie nie miał dłoni, a olbrzymie, zielone łapy z ostrymi palcami. Alvaro rozwarł paszczę o wiele bardziej niż jest to możliwe i wyglądało to tak jakby wrzeszczał, ale żaden dźwięk się z niego nie wydobył. Dużo gówna przez ostatni czas widzieliście, ale to śmierdziało najbardziej. Zbiorowy Niezłomność Ruda bez ceregieli otworzyła drzwi od strony kierowcy i przekręciła kluczyk. Miny? Pułapki? Miguel i Alvaro zaraz zrobią z ciebie sziszkebab, więc co tam po minach. Może nawet byłoby to lepsze? Silnik jak to silnik w horrorach nie odpalił za pierwszym razem. Rozrusznik trochę popsuty. Alvaro rozbił szybę kierowcy i próbował dosięgnąć Rudą... tym czasem Miguel rzucił swoją maczetą w Andrewa i trafił mu dokładnie pomiędzy oczy. Marry nawet nie odwracała się tylko błyskawicznie skoczyła do samochodu - na miejsce pasażera za kierowcą. Jakimś cudem silnik w końcu załapał - akurat, gdy Miguel był na masce i kopniakami próbował rozbić szybę. Szybkie przełączenie na wsteczny kosztowało ranę na ramieniu Rudej - tam wciąż były ostre jak brzytwy palce Miguela. Miguel spadł, a Alvaro wciąż był zaczepiony... Już jednak nie mógł dosięgnąć żadnej z kobiet, a jedynie od czasu do czasu niszczył siedzenie pasażera drugiej łapy używając do zaczepienia się w blasze drzwi. Miguel po tym jak wstał biegł w waszym kierunku. W końcu Ruda musiała spróbować odwrócić auto... dynamicznie... Ruda (14) 16, 14, 9 Marry (10) 20, 10, 1 Andrew (14) 20, 14, 5 Ruda bardzo trudny Prowadzenie Pojazdów (2.1) Niestety musiała się do tego manewru zatrzymać. Rozpędzony Miguel zrobił dynamiczne wejście trafiajac nogą w szybę drzwi kierowcy, przebijając ją, a następnie trafiając w twarz Rudej. Kobieta natychmiastowo straciła przytomność, ale jej kolano przyblokowało się w ten sposób, że stopa wcisnęła gaz. Pojazd "skoczył" wprzód wyrzucając ponownie Miguela i ograniczając ruchy Alvara. Marry spróbowała przejąć kontrolę nad kierownicą. Rzut: 14, 9, 9 Porażka! Marry trudny Prowadzenie Pojazdów (9.3) Rzut: 16, 11, 3 Sukces! Marry opanowała auto, ale nadal nie mogła usiąść za kierownicą. Odsuwając Rudą sprawiłaby, że twarz tej ostatniej znalazłaby się w zasięgu Alvara. Jechała więc drogą co raz dalei i dalej, co raz szybciej i szybciej. W końcu rachityczne, przerażające lasy ustąpiły nieskończonemu polu nieumarłego zboża. Alvaro w końcu wpadł na pomysła! Użył swoich szponów na przedniej prawej oponie. Już po chwili samochód z Rudą i Marry dachował. Marry nie miała w ogóle zapiętych pasów - już pierwsze uderzenie w dach sprawiło, że straciła przytomność. I tak pozostawiamy Rudą i Marry. W skasowanym samochodzie, gdzieś wśród kansaskiego nieumarłego zboża. Connor, Praudmoore, Big Bill (i Ethan): Razem ze Wściekłym i Maxem kontynuowaliście swoją podróż. Big Bill i Praudmoore podróżowali z punktu A do punktu B, ale wchodząc do Instytutu wkroczyli do Strefy Mroku gdzie zwykłe rzeczy nie dzieją się zbyt często. Do Łodzi Podwodnej dotarli i znów mieli do czynienia z Ethanem, ale to już zupełnie inna historia. KONIEC Dzięki za grę. Ostatnio edytowane przez Anonim : 24-09-2014 o 19:08. |
|
| |