Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa > Archiwum sesji z działu Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 12-08-2014, 17:10   #11
 
nemain's Avatar
 
Reputacja: 1 nemain nie jest za bardzo znany
Mechanizm zamka zaprotestował, gdy na spotkanie z nim wyszły dwa metalowe patyczki znane szerzej jako wytrychy. Mimo sporej zręczności oraz całkiem niezłym obyciu w dziedzinie otwierania zamków, Astrid miała jednak spore problemy tym razem. Stary zamek musiał mieć niezwykle wymyślne zapadki, bo mimo usilnych prób, mechanizm nie poddawał się, a coś przeskakiwało w ostatnim momencie i wieko kuferka pozostawało zamknięte. Złodziejka spędziłaby zapewne przy tym trochę więcej czasu, gdyby nie powolne kroki dochodzące zza jej pleców. Przeklęła pod nosem gdy w jej głowie pojawiła się myśl o porzuceniu zdobyczy i poddaniu się. Wspięła się na wyższe kondygnacje starego budynku i przyczaiła się za stojącym całkiem stabilnie murkiem.
- John Smith? Coś mi to mówi... Ale żeby dawał aż tyle? – gardłowy głos przeszedł echem po stercie zimnych niczym lód kamieni. Dwóch facetów usiadło na stojących obok kuferka siennikach. Jeden z nich pozostał zatopiony w mroku tak gęstym, że nawet światło księżyca nie mogło się przez niego przebić. Drugi natomiast zupełnie zarośnięty oświetlał swą twarz przy użyciu świeczki. Miał na głowie czapkę, a tors i ramiona okrył starym swetrem.
- Tak! Osiemset gambli! Toż to sam diabeł musi kusić! – powiedział ten drugi, siedzący w ciemnościach. Głos mu drżał z przepicia lub zimna.
- W metrze niby o 12 spotkanie ma być. Idziemy?
Dalsza część konwersacji pozostała nieznana. Dziewczyna zniknęła z ruin bez najmniejszego nawet hałasu. Nie ważne co zawierał kuferek, prawdziwy skarb ktoś pozostawił w innym miejscu.

Nowojorskie podziemie było intrygującym miejscem. Wyjątkowo gwarnym i utrzymanym w całkiem niezłym stanie jak na obecne standardy. Przy wejściu stała bramka obrotowa przez którą można było przejść używając specjalnej wejściówki. Wyrobieniem jej zajmował się dziadek, który jednocześnie pilnował wejścia do środka. Skłamać czy nie? Niejeden obrobiony przez Astrid koleś znał jej prawdziwe dane. Dorwanie jej tutaj i sprawdzenie plakietki równałoby się z jej śmiercią. Trzeba podejść do tego inaczej.
IMIĘ: Helena
NAZWISKO: Marshall
POCHODZENIE: Saint Louis
CEL: Praca
Dziadyga jedynie spojrzał jej w oczy, niebieskie niczym szafiry, i wydał prostokącik wielkości karty kredytowej. Mechanizm bramki odpuścił a dziewczyna weszła do środka stając naprzeciw hałasowi handlarzy i rozmów zgromadzonych. Prześlizgnęła się szybko do baru sprzedając zbędne rzeczy, usiadła w kącie i zamówiła sobie postapokaliptycznego drinka – chrzczone piwo.
 
nemain jest offline  
Stary 12-08-2014, 19:55   #12
 
Hamsterking's Avatar
 
Reputacja: 1 Hamsterking ma wspaniałą reputacjęHamsterking ma wspaniałą reputacjęHamsterking ma wspaniałą reputacjęHamsterking ma wspaniałą reputacjęHamsterking ma wspaniałą reputacjęHamsterking ma wspaniałą reputacjęHamsterking ma wspaniałą reputacjęHamsterking ma wspaniałą reputacjęHamsterking ma wspaniałą reputacjęHamsterking ma wspaniałą reputacjęHamsterking ma wspaniałą reputację
12:00 - Godzina zero


Przez nowojorską masę zaczął przebijać się chudy jegomość z przylizanymi włosami, w piękny, ciemnym, prążkowanym garniturze, który był zrobiony z wysokiej jakości bawełny. Pod pachą miał skórzaną teczkę, która była wypchana po brzegi papierami. Swoją osobą zdawał się być personą pełną gracji oraz godności, która była ponad atomowe pustynie oraz śmieciową cywilizacją.



W jego towarzystwie znalazło się dwóch, umięśnionych facetów uzbrojonych w gaz rurki oraz karabiny AK-47. Jeden z nich trzymał, pod pachą drewnianą konstrukcję podobną do mównicy, drugi z kolei miał założone szelki z pasów od auta i z trudem ciągnął karawan wózków wypełnionych konserwami oraz wodą.

Paker postawił mównicę na środku stacji i podłączył wystający kabel do pobliskiego gniazdka. Przez chwilę z wmątowanych wewnątrz konstrukcji głośników, wydobywał się pisk oraz skrzek. Starszy pan stanął na mównicy i uderzył kilka razy w mikrofon - dźwięk ustał.
-Yhm, yhm- zakasłał i wyciągnął kartkę papieru z teczki - Witam wszystkich zgromadzonych na tej stacji - w jego głosie było słychać spokój, który wpadał w monotonie- Nazywam się Albert Coonors i jestem przedstawicielem księcia Północnej Federacji Appalachów, pana pól zachodniego Teksasu oraz współwłaściciela Żelaznej Karwany - pana Johnathana Smitha. Mój pracodawca wysłał mnie w celu za oferowania wam, ludziom prostym oraz biednym-
- Pierdol się bogolu - zagrzmiał jeden z zebranych, który machał swoim Desert Eglem w stronę mówcy. Chwilę, później rozległ się strzał i prowokator leżał z dziurą w głowię oraz pozbawiony potylicy - jeden z goryli Alberta strzelił z karabinu.
- Dziękuje Malcolmie- dodał uprzejmie i kontynuował- Oferta brzmi następująco - w nowojorskim metrze, gdzieś w tunelach znajduję się pociąg o numerze W-4R, jest on obiektem wojskowym, który zaginął w odmętach podziemi przed Wielkim Wybuchem. Nieznane jest jego położeni, więc tu sprowadza się wasze zadanie robaczki - znajdźcie wagon i pokażcie gdzie on jest, a otrzymacie nagrodę.
- Co jest w tym W-4R ? - zapytał się koleś z koniem
- Coś co jest ważne dla mojego pana
- Konkretniej, proszę. - powiedział z wymuszoną uprzejmością.
Albert uśmiechnął się i szepnął coś do ochroniarz, ten podbiegł do koniarza, zdzielił kilka razy gazrurką, po czym odszedł spokojnie, zostawiając bezgłowe ciało.
- Konkretnie właśnie to - odrzekł, rozbawiony retor.
Ludzie stali niewzruszeni - widzieli gorszę rzeczy, gdy mutanty wchodził na stacje.
- W ramach przygotowań, otrzymujecie prowiant oraz wodę na tydzień- wskazał tu mówca, na konwój puszek oraz butli- To wszystko z mojej strony, moi mili. Mogę wam życzyć powodzenia. Ave Smith !- krzyknął na zakończenie.

Ludzie rzucili się na wózki, ale to osiłek wydawał prowiant.W również staliście teraz spokojnie w kolejce, czekając na prowiant. Dostaliście 14 puszek jedzenia oraz wody na 7 dni.

Ludzie (wraz z mówcą) uciekali w różne strony, jedni pieszo, punkowcy odjechali swoim busem. Ciała zabitych leżały czekając na ekipę sprzątającą, a koń rzucał się przerażony, otoczony wianuszkiem ludzi.
 
Hamsterking jest offline  
Stary 12-08-2014, 23:09   #13
Dnc
 
Dnc's Avatar
 
Reputacja: 1 Dnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputację
Sytuacja z zabiciem dwóch ludzi bardzo zdziwiła Ryan'a. Dokładnie to brak jakiejkolwiek reakcji.
~Od kiedy byłem tu ostatni raz dużo się zmieniło.. to już chyba nie jest takie prawe miasto za jakie sami je uważają... - pomyślał

Stojąc w kolejce po jedzenie, które zawsze może się przydać zaczął się zastanawiać skąd będzie miał pewność, że dostanie nagrodę o której była mowa a nie kulkę w łeb.

Nie zrażając się niczym przywołał swój zawsze optymistyczny uśmiech i zarzuacając na plecy swój wór, powiedział cicho do siebie:
Cholera w końcu jakoś na brykę trzeba zarobić

Długo się nie zastanawiająć podszedł do mapy metra i zaczął sprawdzać gdzie kończą się zeksplorowane tereny metra.
 
Dnc jest offline  
Stary 14-08-2014, 11:09   #14
 
Eger's Avatar
 
Reputacja: 1 Eger nie jest za bardzo znanyEger nie jest za bardzo znany
Eddy poważnie zaczął się zastanawiać, czy nie wziąć tej zaliczki w postaci prowiantu i nie zostawić tego w cholerę.
Wojskowe tajemnice nigdy nie wróżyły niczego dobrego, w końcu cały ten burdel dookoła jest zasługą wojskowych. A jeśli goryle tego ulizanego jegomościa mogą ot tak położyć trupem kogo chca, a gwardia nie reaguje... wątpliwe, żeby ten kto znajdzie pciąg pozostał przy życiu.
Pociągnął potężnie z flaszki i rozejrzał się uważniej. Łatwiej byłoby już znaleźć igłę w stogu siana, ale warto było chociażspróbować dostrzec kogoś z Posterunku. Eddy nie wątpił, że oni nie zostawią tego, co ma związek z armią. Na pewno nie jakiemuś gostkowi, który szarogęsi się w Nowym Jorku.

Eddy wyjął z kieszeni stary zeszyt i otworzyłgo przyglądając się wycinkom map i planów. Pozaznaczał na nich kiedyś kilka wartych uwagi miejsc i kryjówek, żeby ułatwić sobie orientację. Jednak czeluście metra to była zupełnie inna bajka. Bez ciężkiej roni i sprzętu do kopania...
Pokręcił nosem. Osiemset cholernych gambli!
 
Eger jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:31.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172