|
Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
08-11-2014, 21:04 | #251 |
Reputacja: 1 | -Co za syf. - Skomentował. Miejska dżungla nigdy nie należała do najbezpieczniejszych, ale od przeniesienia zapanował tu niezły chaos. - Chodźmy zanim się rozmyśli. - rzucił obojętnie. Blef czy nie, co go to teraz obchodzi. |
08-11-2014, 21:04 | #252 |
Reputacja: 1 | - Las się zmienia. Ludzie z Pustkowi przychodzą. Wszyscy do siebie strzelają. Wszędzie pojawiają się duchy. Coś jeszcze pojawiło się na horyzoncie. Ogólnie to wygląda jakby wyrwało naszą Dżunglę z naszego świata i cisnęło ją z okolicą do innego. Krewka Hanka to ogólnie spoko laska z Podziemnej Faktorii. - A u was coś prócz tych duchów się nowego wyprawia? |
08-11-2014, 22:27 | #253 |
Reputacja: 1 | Spokojnie odchodzę, rozglądając sie ostrożnie za jakąś osłoną i po oknach rzeczonego budynku
__________________ Pływał raz po morzu kucharz w rękach praktyk był onana a załoga się dziwiła skąd w kawie śmietana Ostatnio edytowane przez MistrzKamil : 08-11-2014 o 22:27. Powód: udokłądnienie |
09-11-2014, 09:10 | #254 |
Reputacja: 1 | Ernest, Vinnie, Pałka, Frygwork: Cofnęliście się, a potem poszliście inną ulicą. Już nikt wam nie przeszkadzał. Ezekiel skomentował, że to rzeczywiście do dupy, gdy wszędzie czają się snajperzy. Zapytał Pałkę, czy może zobaczyć ten amulet, który zabrał od pokurcza. Kilkanaście minut później dotarliście do barykady usypanej na całej szerokości ulicy. Zza kamieni wychylił się Raczeslaw. Pamiętacie go? Vinnie, Pałka i Milczek spotkali go mniej więcej w tym samym momencie, gdy natknęli się na grubego ducha w zrujnowanej kuchni (Vinnie czekał na zewnątrz). To facet po czterdziestce z dubeltówką i w brążowym stroju wojskowym. Ma dość obfity zarost. Aktualnie wygląda bardzo źle. Jego bladość i podkrążone oczy są widoczne nawet z dziesięciu metrów. Mierzy do was ze swojej strzelby i pyta: - Jesteście duchami? - jego słowa zostały wystrzelone jak z karabinu maszynowego, ma rozbiegany wzrok, a jeżeli chcecie z nim dyskutować to spostrzeżecie, że co jakiś czas łamie mu się głos. Milczek: - Nie wiem za bardzo. Siedziałam tu z Danielem, ale po tej hecy z dwoma księżycami rozdzieliliśmy się i on poszedł do bazy. Mamy tu ważny interes, dlatego nie ruszam... - słowom jej przerwało pukanie w blat okienka kasy. Nie słyszeliście, żeby ktokolwiek się zbliżał. Stoi tam ładna, czysta kobieta w przedwojennym stroju i ze słuchawkami zawieszonymi na szyi. - To mogę tu kupić bilet, czy nie? - zapytała Wiktor: - Faktorii czego? No dobra. To ostatnie ostrzeżenie. Podnieś ręce do góry albo użyję paralizatora! - krzyknął do ciebie i zbliżył się. |
09-11-2014, 10:29 | #255 |
Reputacja: 1 | Wstają Milczek uśmiechnął się. Na tyle na ile był w stanie. Czyli niezbyt szeroko, ale grzecznie. - Proszę wybaczyć, ale maszyny nie działają. Za sekundę, wypiszę pani odpowiedni kwit. Do jakiej stacji? A może czasowy? Miejski Łowca rozejrzał się szybko po wyposażeniu. Papieru nie było... ale był jakiś długopis. Ach. Zaschnięty oczywiście. No nic. Milczek ostatecznie wygrzebał skrawek papieru z kieszeni, rozprostował go i ołówkiem wypisał to co potrzebne było duchowi. Bo zapewne był to duch. Na koniec dał swój podpis. - Proszę, życzę miłego dnia i udanej podróży. - Milczek podał świstek papieru przedwojennej kobiecie. |
09-11-2014, 11:51 | #256 |
Reputacja: 1 | - Parali... czego? - zapytał Wiktor - Słuchaj, nie wiem skąd się urwałeś, ale od czasu kiedy na niebie pojawiły się dwa księżyce dzieją się dziwne rzeczy, ludzie wariują. Opuścił trochę strzelbę i kontynuował - Razem mamy szanse. Ruszajmy na zewnątrz, bo jeszcze te kreatury z szablami mnie dogonią, a tego nie chcemy.
__________________ Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem! |
09-11-2014, 12:30 | #257 |
Reputacja: 1 | Wiktor: Próbowałeś mu przemówić do rozsądku, ale on już cię nie słuchał. Powiedział coś w stylu "pieprzony ćpun" i coś na drucie wystrzeliło w twoim kierunku z jego pistoletu. Nie zdążyłeś nic zrobić, gdy te pociski uderzyły w ciebie i poraziły cię prądem. Padłeś na ziemię przy okazji zbijająć swoją latarkę. Pech. Miałeś drgawki, ale gdy już byłeś w stanie podnieść się (leżałeś tak parę minut, a po tamtych kolesiu i świetle jego latarki ślad zaginą) zorientowałeś się, że znajdujesz się w korytarzu sam. Nawet te pociski, które w ciebie uderzyły zniknęły. Kręci ci się w głowie i wciąż czujesz efekty porażenia prądem - niemrawo chodzisz. Milczek: Kobieta spojrzała na kwit, który jej wypisałeś. Jednorazowy tak jak chciała. - No, ale bramki wciąż działają. Kwitu nie skasuję przy bramkach... - powiedziała, za nią wyraźnie widać, że nie ma żadnych bramek - na niewielu stacjach pozostały, a na tej już dawno zostały rozkradzione, zniszczone albo gorzej. - Pani spróbuje przejść przez bramki. Powinny być otwarte. - powiedziała Hanka zza twoich pleców. - Dziwne. No, ale dobra. Pewnie kanarzy nadal są na dole. Proszę, 5 zł. - dała ci monetę i odeszła. Zachowywała się tak jakby bramki istniały, ale przeszła dalej i zeszła schodami. Słyszeliście jej kroki. Moneta jaką pozostawiła wyglądała jak najbardziej realnie. |
09-11-2014, 12:52 | #258 |
Reputacja: 1 | - Jasne, popatrz sobie tylko nie zgub i oddaj zaraz. - Mówię do listonosza. - Nie jesteśmy, co się stało się? - Odpowiadam na pytanie Raczesława. |
09-11-2014, 15:08 | #259 |
Reputacja: 1 | Wiktor przeklął pod nosem. Ten człowiek zapłaci mu za latarkę jak tylko go spotka. Czasami filozofia najpierw strzelać potem pytać była lepszą alternatywą. Zapamięta to na przyszłość. Pozbierał więc swoje bambetle i ruszył w kierunku prawdopodobnego wyjścia.
__________________ Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem! |
09-11-2014, 15:40 | #260 |
Reputacja: 1 | -Ten dzień staje się coraz lepszy. - palnął wyraźnie niezadowolony z faktu, że co chwilę ktoś do nich celuje. W tym momencie bardziej był zainteresowany Ezekielem, który wyraźnie kombinował coś z medalionem Henryka. Nie podobało mu się jego zachowanie, więc obserwował go kątem oka, kiedy jego wspólnicy uspokajali Raczeslawa. |