|
Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
24-09-2008, 20:38 | #121 |
Reputacja: 1 | Wolf: -Nic nie wiem o tych bandytach. Wiem tyle, że zabierają moje ciężko zarobione gamble... A co do mojego brata to możecie iść śmiało. Już wysłałem chłopca żeby zapowiedział wasze przyjście. -mówi handlarz. |
24-09-2008, 20:46 | #122 |
Reputacja: 1 | Przyczajeni czekacie na potencjalne cele... Wychodzi! Jeden...dwa...trzy cele na prawo i dwa na lewo. Niczego nieświadome pionki biegające po szachownicy snajperów... czujesz ten zapach? Tak to krew... jeszcze w obiegu. Cele po prawej są czyste, zero osłon itp. lecz te po lewej... jeden za murkiem a drugi trochę wystaję zza ściany budynku. |
24-09-2008, 20:49 | #123 |
Reputacja: 1 | - Wkurza mnie gdy ktoś, nie chce po prostu dać się zabić. Pomyślał Grey. Dokładnie wycelował, do przeciwnika za ścianą, skalibrował celownik i lekko nacisnął na spust. Ostatnio edytowane przez Lost : 24-09-2008 o 20:54. |
24-09-2008, 20:54 | #124 |
Reputacja: 1 | Ulokował się całkowicie w cieniu. Raz, że nie mógł sobie pozwolić, aby słońce biło go po oczach, dwa, że nie chciał, aby jego luneta puszczała zajączki podczas tej imprezy. Natomiast w ten sposób? Będzie całkowicie niewykrywalny. Co z tego, że wywali jak ze strzelby na słonia, skoro echo rozniesie się po całej równinie i nijak go nie namierzą? A takie warunki były zaiste wzorowe do strzału. Widział tych świrów jak na dłoni. Uważnie przyjrzał się czy w okolicy nie ma jakichś pieprzonych owadów, czy innego badziewia. Następnie odkopał kamienie, rozłożył koc i ułożył się wygodnie, zyskując dodatkową stabilność oddawanych strzałów. Dostroił lunetę. Odbezpieczył broń, nabój znalazł się w komorze. On zaś zaczął zaznajamiać się z pierwszą z ofiar, czekając aż Brian odda pierwszy strzał. Tak jak to sobie zaplanowali. Zrobią tu istną rzeź niewiniątek. Do dzieła więc. Łazika na razie widać nie było. Może nie wrócił jeszcze z patrolu, albo po prostu był schowany. - Czas na przedstawienie. Usłyszał strzał. Oddał swój.
__________________ You don't have to believe in me. Just believe in the Getter. |
24-09-2008, 20:56 | #125 |
Reputacja: 1 | Oboje trafiliście. 2 kills... 16 kills remains... Osoby będące blisko ofiar waszych pierwszych strzałów pouciakały w różnych kierunkach. Nadał jeden cel jest widoczny z prawej strony. Ostatnio edytowane przez Slaughter : 24-09-2008 o 20:58. |
24-09-2008, 21:05 | #126 |
Reputacja: 1 | Jeden strzał. Jeden trup. Terry uśmiechnął się nieznacznie. To lubił. Czuł się w takich momentach nieco jak Bóg. On dawał życie. „Jade Eye” je odbierał. To było takie proste - Heh. Boom. Head Shot. Prawie jak na symulatorze, tych gości z posterunku. Rozejrzał się dookoła, jakby przeświadczony, że gówno może zaraz wlecieć w wentylator i ktoś go tu zwęszy, wbrew zdrowemu rozsądkowi. I wbrew temu, że Brian był znacznie bliżej. Jednak nikogo nie było. Ot, uroki paranoi. Nabrał głęboko powietrza do płuc. Swoisty tik nerwowy. Przymierzył ponownie. Oddał kolejny strzał.
__________________ You don't have to believe in me. Just believe in the Getter. |
24-09-2008, 21:07 | #127 |
Reputacja: 1 | Nawet nie podekscytowało go osuwające się ciało zabitego wroga. Grey spokojnie pokręcił trochę przy lunecie, tak by oddalić obraz i mieć większe pole widzenia. Przeniósł celownik na nieliczne budynki obozu. - Gra nerwów. Kto pierwszy wystawi łeb. Przemknęło mu przez myśl. Korzystając z chwili, oderwał wzrok od przyrządów celowniczych i rozejrzał się po okolicy. - Nie byłoby miło, gdyby ktoś przystawił mi lufę do pleców. Jednak jego kamuflaż powinien zrobić swoje. Ostatnio edytowane przez Lost : 24-09-2008 o 21:10. |
24-09-2008, 21:08 | #128 |
Reputacja: 1 | Przez następnych pare minut wasze ofiary wybiegały na zewnątrz a wy je zabijaliście. I tak aż zostało według waszych przeliczeń... 4 bandytów w obozie. Lecz żaden z nich nie wyszedł na zewnątrz... |
24-09-2008, 22:22 | #129 |
Reputacja: 1 | Postać skryta w cieniu powstała z pozycji leżącej, przechodząc do klęczącej, nieznacznie podpierając się przy tym bronią. Snajper pozwolił wrócić krążeniu do normy i otarł nieistniejące krople potu ze swojego czoła. Zielone, pozbawione życia oczy, zdawały się chłonąć to skradzione przed chwilą innym, mimo ogromnej odległości, jaka dzieliła mordercę od rozerwanych pociskami, pozostałości ciał. Prawie jak jakaś parodia wampira energetycznego. Jednak ten zabijał naprawdę, a jego ofiary nie mogły mieć sposobności aby potem narzekać na ból głowy i palące mięśnie. Chociaż taka alternatywa z pewnością wydałaby się im znacznie atrakcyjniejsza od losu, który im zgotował. - Jeez. Tyle trupów na koncie, a wyrzuty sumienia kojarzą mi się tylko z jakimś mało znanym zespołem rockowym. Heheh…dobra. Czas się zbierać. Four frags left… Tak, Terry lubił myśleć, że ma w sobie coś ze Wszechmogącego. Choć zasadnicza różnica polegała na tym, że tylko jeden z nich był prawdziwy. Bo gdyby istniał jakikolwiek Bóg, czy dopuściłby do takich rzeczy? Heh, pytanie retoryczne. Jak zawsze. Strzelec podniósł się, otrzepał i pośpiesznie zwinął swój koc, przypinając go na powrót do plecaka. Klucząc i biegnąc truchtem, utrzymywał dystans i starał się poruszać po zacieniowanych obszarach, jeśli istniała ku temu sposobność. W taki oto sposób dotarł do Briana, pięćset metrów od obozu. Momentalnie opadł na ziemię, znacznie wcześniej, dopiero po chwili odczołgując się ten kawałek, odpinając kocyk i zajmując w miarę wygodną pozycję. Diabli nadali. Świeciło słońce. Nienawidził pracować w słońcu. Co prawda miał sporej wielkości kaptur, a strój zlewał się z pustynnym otoczeniem, jednak…pozostawał jakiś cholerny niesmak, którego za nic nie mógł sprecyzować. Nawet przed samym sobą. - Hej Betty, już jestem, tęskniłaś? Tak w ogóle, co na obiad? Barney nie był jego ulubioną postacią z Flinstonów, ale wątpił żeby Brian zajarzył o co właściwie chodzi w tym dowcipie. Mało kto kapował. Po wojnie to społeczeństwo nie wiedziało co to dobra rozrywka. Skończył pieprzyć i przeszedł do konkretów. - Ok. stary, pierwsza faza za nami. Czas zagrać koniec pieśni…Ty wbijasz, ja osłaniam twój tyłek. Tylko uważaj, bo przecież mają ten piekielny łazik z CKM’em, a to niepokojące, że czwórka tych wafli jeszcze z nim nie wyjechała. Z resztą, komu ja to mówię. Odbezpieczył, przeładował. Zaczął wypatrywać nowych potencjalnych celów na dopiero co zajętej pozycji. Robota snajpera jest najlepsza na świecie. Kochał ją całym sercem. Prawdopodobnie jako jedyną rzecz w egzystencji, jednak to należało pominąć. |
25-09-2008, 17:04 | #130 |
Reputacja: 1 | Ucieszyłem się na myśl darmowego życia przez kilka dni. -A mógłbyś jeszcze załatwić wyżywienie? Nasze zapasy są mocno uszczuplone. Nie przewidywaliśmy że zostaniemy tu dłużej niż do dziś. Kiedy usłyszałem odpowiedź zabrałem wszystkie moje rzeczy i poszedłem do baru. Zapytałem się barmana o który pokój chodzi. Kiedy już tam byłem położyłem się na łóżko i czekałem na towarzyszy. Kilka dnie spania w łóżku, ciepłe posiłki a nie ten shit z torebek... Umarłem... I trafiłem do pieprzonego raju! Kiedy towarzysze byli już w pokoju podniosłem się do pozycji siedzącej. Uśmiechnąłem się do nich i powiedziałem. - Panowie jest zajebiście! Cieszmy się! Odpoczywajmy! i jeszcze trzeba taktykę ustalić... Ja wiem jedno wypróbuję w boju tego staruszka. Będę ściągał te mendy z okna... Jakby ktoś się pytał śrutówka jest wolna... |