08-07-2014, 09:55 | #101 |
Reputacja: 1 | Duży cel nie zawsze jest jednoznaczny z łatwym, chociaż tym razem właśnie tak było. Murzynowi zabrakło odrobiny zdecydowania, zadecydowały ułamki sekund, kiedy to cios Wheelera, doskonale wiedzącego jak obezwładnić człowieka, wylądował na jego jajach. To w zasadzie kończyło wszelkie próby walki, wielkie cielsko zwaliło się na ziemię, ale łowca głów już był wtedy w ruchu. - Dziesięć metrów od ciebie, staram się ją śledzić - Newt potwierdzała, że widziała wszystko. Niepowodzenia także. - Zamówię ci worek z lodem - w ton głosu wkradła się odrobina rozbawienia. Sytuacja za to zabawna nie była. Kim przedzierała się do przodu przez tłum napierających na wyjście ludzi. Zbliżał się do niej bardzo powoli, zgodnie z przypuszczeniami nie będąc w stanie zrobić tego bez wzbudzania jeszcze większych podejrzeć. I tak już pozostawił po sobie jasne ślady i tylko ścisk zapewne ratował go przed służbami porządkowymi. Co ciekawe, był i plus - Azjata z tyłu trochę tracił dystans, pozbawiony przewodniczki w postaci podpiętej do monitoringu hakerki. - Pięć metrów, zaraz będzie w drzwiach. Ostatnia kamera wychodzi na ulicę, potem ją stracę. Pospiesz się obiboku! Zobaczył ją. Właśnie podchodziła do otwartych, szerokich drzwi. Peron za nim już praktycznie całkiem opustoszał, alarm został wyciszony. Przed stację podjeżdżały właśnie służby. Widział policję, ale i karetkę przy parkingu, na ulicy zaraz przed wyjściem. Kim wypadła na zewnątrz i rozejrzała się, a potem pobiegła przed siebie, w kierunku przystanku autobusowego. Wheeler właśnie znalazł się w wejściu, widząc, że gliniarze przyglądają się uważnie wychodzącym, komunikując się przez krótkofalówki. |
11-07-2014, 01:05 | #102 |
Reputacja: 1 | W takim zamieszaniu pewnie mógłby spokojnie, bez zwracania niczyjej uwagi ściągnąć po drodze płaszcz. Ciasno zwinąć i wetknąć sobie pod pachę jako niepozorny pakunek. Mógłby, gdyby pod drugą nie niósł magnum. Niby nic specjalnego, broń dość pospolita i beznadziejnie legalna, zwyczajne ubezpieczenie na wszelki wypadek w świecie delikatnym i wyrozumiałym jak zatwardziały recydywista po kolejnej odsiadce. Ale w podrażnionym terrorystycznym alarmem tłumie już same szelki, na których wisi kabura, wzbudziłyby alergiczną reakcję. Dlatego płaszcz musiał zostać na miejscu.Tylko lustrzanki profilaktycznie zniknęły w wewnętrznej kieszeni. Aż do wyjścia, Jeff koncentrował się głównie na tym, żeby nie zgubić Kim, widok radiowozów wymusił jednak rewizję priorytetów. Zatrzymanie, choćby tylko do wyjaśnienia, byłoby najgorszym zakończeniem akcji na dworcu. I pewnie w ogóle całej sprawy, bo jakoś nie wyobrażał sobie współpracy z Newt zza kratek. Kusiło go, żeby zagrać ostro – wypalić ukradkiem w ziemię, ryknąć „on ma broń” i wylać się z dworca z całą rzeszą przerażonych ludzi w chaos, którego przez jakiś czas nikt nie potrafiłby opanować... Ale to byłby krok desperacki i bardzo niebezpieczny. Nie tylko dla Jeffa. - Możesz skasować zapis z kamer? - spytał półgłosem Newt, wypatrując między prącymi do wyjścia ludźmi charakterystycznych zatorów. – Na wszelki wypadek... Potem na motor i pod przystanek. – Gdzie jak gdzie, ale na dworcu samotną matkę z dzieciakiem można spotkać o każdej porze. Potrzebował tak przerażonej, bezradnej i jednocześnie rozsądnej, że uwierzy w pogodne „żeby jej (albo jego) nie zdeptali”, bez wahania przyjmie pomoc obcego faceta i powierzy mu swój największy skarb. Najlepsze alibi, jakie mógł sobie teraz zapewnić. Ostatnio edytowane przez Betterman : 11-07-2014 o 01:09. |
13-07-2014, 21:54 | #103 |
Reputacja: 1 | - Robię co mogę - odpowiedział mu głos Newt. - To chwilę zajmie. Zablokowałam ich na tyle, żeby nie mogli szybko przesłać wszystkim twojej kanciastej mordki. Kim przyspieszyła, korzystając z tego, ze nie otaczał jej już tak duży tłum. Jeff nie mógł śledzić dziewczyny bez przerwy, prowadząc zupełnie inne poszukiwania dostrzegł wreszcie kilkoro dzieci, prowadzone przez przysadzistą kobietę. Doskoczył niczym dobry samarytanin, drugi raz tej nocy próbując tej samej sztuczki. Nie pasowali do siebie. Ona i on. Udawanie męża ani zalotnika nie mogło się udać, co innego chęć pomocy. Trudno się odmawiało w tłumie, chociaż nie posłała mu spojrzenia pełnego wdzięczności. To typ bijący męża wałkiem do ciasta. Minęli drzwi, wyszli na zewnątrz, gdzie ścisk zmniejszał się praktycznie rzecz biorąc natychmiast. Zerknął w kierunku przystanku. Nie widział Kim! Musiała wejść prosto w tłum czekający na autobus. Autobus, który właśnie podjeżdżał po tych, którzy mieli korzystać z niego planowo i na tych, którzy zamierzali zrezygnować z podróży po ogłoszeniu alarmu. Baba ani myślała oddalać, przyciągając dzieciaki do siebie. Przeciągać pały nie mógł. On i autobus, niecałe dwadzieścia metrów dalej otwierający drzwi. Nadal nie widział Kim. Czy wsiądzie? Z tego co wiedział ta linia nie jechała w okolice jej mieszkania, ale kto o zdrowych zmysłach wracałby do swojego lokum na jej miejscu? |
16-07-2014, 18:14 | #104 |
Reputacja: 1 | Nigdy nie czuł się wystarczająco odpowiedzialny, żeby brać w ręce przyszłość kraju, więc dzieciaka – najmniejszą z całej gromadki dziewczynkę z idiotyczną kokardą na czubku – odstawił na chodnik, kiedy tylko udało się bez problemów minąć gliniarzy. W sumie poszło zaskakująco gładko, ale to była ta prostsza część. Teraz miały zacząć się schody, skoro nie było już kogo bezpośrednio śledzić. Skończyły się oczywiste wybory. Prawie, bo na szczęście pojawił się autobus. Tak jakoś jest ten świata urządzony, że facet biegnący do autobusu raczej nie budzi zdziwienia. Czasem współczucie, znacznie częściej śmiech. Szczególnie jeśli przeskakując niezgrabnie ławkę, zahaczy o nią stopą i wyląduje z łoskotem w punkcie informacji dla podróżnych, gdzie czeka porcja wirtualnej cierpliwości i cyfrowy uśmiech. Na każdego i o każdej porze. Ale Jeff od lat solidnie pracował, żeby nie należeć do tego rodzaju facetów. On był z tych, którzy z piskiem sportowych butów wybijają się z ławki, wprawiają holograficzne panienki w sztuczną namiastkę zdumienia, jednym susem przesadzając ich stanowisko i gnają dalej, ledwie podparłszy się przy lądowaniu ręką. Tym razem w ogóle nie martwił się o dyskrecję. Wręcz przeciwnie: liczył, że Kim go zauważy i zrobi coś, co jemu z kolei pomoże wypatrzyć ją. Bez tego nie mógł wsiąść do autobusu, bo ryzyko, że na własne życzenie wyłączy się z gry – przynajmniej do następnego przystanku – było zbyt wielkie. Zwłaszcza że w odwodzie miał jeszcze Newt i jej piekielną szlifierkę, dzięki którym problem ewentualnego podążania za autobusem przeszedłby do zaniedbanej ostatnio kategorii absolutnie błahych. A w każdym razie nadzieję, że zaraz się pojawią. |
18-07-2014, 21:07 | #105 |
Reputacja: 1 | Biegnący do autobusu mężczyzna nie budził sensacji ani zdziwienia, zdecydowanie nie. Ale mężczyzna, który hamuje nagle i rozmyśla się tuż przed drzwiami - już bardziej. Wytłumaczenie, że myślał, że to inna linia zawsze budzi wtedy uśmiechy politowania. Frajer. Musiał jednak to zrobić. Podczas tego szaleńczego biegu nie dojrzał nawet kawałka tego płaszcza, którego szukał. Drzwi zamknęły się szybko i pojazd odjeżdżał powoli. Ani śladu Kim. I co gorsza, poszukiwania na przystanku również nie przyniosły skutku. Był prawie pewien, że nie odeszła dalej, musiała wsiąść tak, że jej nie zauważył. Może wcale nie była taką amatorką, jaką zdawała się być? Czekanie na Newt trwało w nieskończoność, a popędzanie niewiele dało. - Przecież mówiłam, że to trochę zajmie! Dziękuj mi lepiej, bo nie trafisz za kratki - zirytowała się, nie wiedzieć czemu. Emocje działały mocno i na nią, opanowanie gdzieś ulatywało po dużej dawce adrenaliny. Wreszcie podjechała na przystanek, hamując z piskiem opon, zabierając go i ruszając równie gwałtownie. - Gdzie jedziemy? Trasa autobusu była znana, ale to czekanie sprawiło, że musiał po drodze zatrzymać się na przynajmniej jednym przystanku. Gratuluje statusu jednego z moich najbardziej pechowych graczy... ;) |
22-07-2014, 11:07 | #106 |
Reputacja: 1 | - Musimy wyprzedzić to pudło przed kolejnym przystankiem. Po okolicy tego zdążył się rozejrzeć, miał na to dość czasu, zanim przyjechała Newt. Rzecz jasna nie mógł być pewien, że panny Lao naprawdę gdzieś tam nie ma. Ale w tej robocie generalnie rzadko można. Dawno się przyzwyczaił, że zamiast starej dobrej pewności trzeba sobie radzić z byle wrażeniem albo podszeptem instynktu, żeby nie zostać z tyłu. Zresztą przepuszczone przez filtr doświadczenia i - w co lepszych momentach - zdrowego rozsądku, wcale nie były takie bezużyteczne, jak mogło by się zdawać na pierwszy rzut oka. Ludzie, ogólnie rzecz biorąc, trzymali się schematów częściej, niż chcieliby wierzyć. A tacy jak Jeff siłą rzeczy uczyli się je rozpoznawać i wybierać te najbardziej prawdopodobne. W zasadzie nie mieli innego wyjścia. Autobus czy pociąg, na przekór policyjnym kartotekom, dają uciekającym namiastkę bezpieczeństwa. Nie ważne, że zamknęli się w pudełku z bandą potencjalnych morderców, gwałcicieli, ćpunów i psycholi, skoro pościg został za drzwiami. Jeff nie spodziewał się, żeby Kim, jeżeli rzeczywiście wsiadła, zrezygnowała z tego przy pierwszej okazji. Poza tym czuł, że nienaturalnie jaskrawa, przesycona rzeczywistość rozsypie się zaraz na tyle kawałków, że nigdy nie zdoła złożyć jej do kupy i resztę życia spędzi w jakimś miłym ośrodku na beznadziejnym poszukiwaniu narożnika, od którego w ogóle mógłby zacząć. Potrzebował chwili dla siebie, choćby na tylnym siodełku pędzącego przez grudniową noc motocykla. Bez pytania przylgnął do pochylonej nad kierownicą Newt. Zamknął oczy, ze wszystkich sił starając się ignorować przytłumione przez kask dźwięki i natręctwo własnego błędnika… A także jednego czy dwóch organów, które na brawurową jazdę - w każdy razie w podstawowym znaczeniu - reagować raczej nie powinny. - Dosiądę się - wyjaśnił, kiedy znów uwierzył, że w komunikatorze zabrzęczą słowa, a nie bezładny bełkot. - A ty… - Westchnął, świadomy przynajmniej niektórych słabości tego czegoś, czemu próbował nadać pozory planu. - Wróć do wcześniejszego i pokręć się tam chwilę. Na wszelki wypadek. |
24-07-2014, 09:41 | #107 |
Reputacja: 1 | Newt nie powiedziała słowa, nawet nie protestowała, chociaż uchwyty na ręce przy tylnej części siodełka motoru stworzone zostały właśnie po to, aby pasażer się ich trzymał. W końcu napierające od tyłu ciało musi być może nie o tyle nieprzyjemne, co raczej utrudniające prowadzenie pojazdu opartego na balansowaniu. Mimo to ścigacz pruł do przodu, nie przejmując się ograniczeniami i skracając drogę przez chodniki i wąskie alejki szybko znalazł się przed autobusem, właśnie podjeżdżającym na przystanek. Tym razem los się odwrócił i postanowił im sprzyjać. Jeff wyłowił kobiecą sylwetkę w płaszczu i z kapturem narzuconym na głowę. Kim jednak chyba nie była profesjonalistką, bo rozejrzała się jeszcze uważnie, szybko oddalając się do pobliskiego parku, dość mocno zalesionego, otwartego także nocą. Musiała uznać, że jadący w zupełnie innym kierunku autobus nie jest dobrym rozwiązaniem, z drugiej strony właśnie przechodziła przez ulicę, pozostając na widoku. Wheeler powiadomił o tym Newt, która zachowała zimną krew i spokojnie przemknęła bokiem, unikając wzroku ściganej przez nich kobiety. - Nie złapiemy ją siłą, nie mamy samochodu. Musimy jej wytłumaczyć, że nie chcemy zrobić jej krzywdy a tylko pomóc... Brzmiało to prosto. Kobieta właśnie wchodziła do, wyglądającego na pusty, parku. Jeff już sie przekonał, że nic co związane z tą sprawą nie jest proste. |
26-07-2014, 17:49 | #108 |
Reputacja: 1 | Skoro zguba praktycznie sama się znalazła, mogli z ulgą zapomnieć o niewydarzonym planie poszukiwań i zająć się nowym - śledzenia i, w stosownym momencie, przejęcia. Ten też był prosty, ale prostota - sama w sobie - wcale nie musi być wadą. Najważniejsze, żeby pasował do sytuacji. Przede wszystkim trzeba było przypilnować Kim, żeby znów nie zniknęła, a to znaczyło, że ktoś musiał pójść za nią do parku. W pierwszej chwili Jeff nie miał żadnych wątpliwości, komu ta rola powinna przypaść, ruszył już nawet w kierunku parkowej bramy, ale po paru krokach zatrzymał się, odwrócił i ruchem głowy przywołał Newt. - Pójdziemy oboje - zarządził szybko. - Mnie już widziała, więc teraz ty spróbuj się zbliżyć i… - przez moment wahał się wyraźne, co - a może jak - powiedzieć, w końcu wepchnął ręce w kieszenie i wzruszył ramionami. - Zrób to, co planowałaś, zanim spotkałaś mnie. Może tobie uwierzy. W razie czego będę niedaleko. Nie sprecyzował, co takiego miał na myśli, mruknął tylko w założeniu krzepiąco na pożegnanie i zaraz za bramą porzucił Newt na ścieżce, wytyczając swoją własną trasę przez archaiczny skrawek zieleni, ciasno opakowany miastem. Aż dziwne, że przetrwał tak długo. |
30-07-2014, 11:16 | #109 |
Reputacja: 1 | Newt nie była zachwycona, ani myślą pozostawienia motoru, ani uganianiem się za Kim, ale determinacja i być może chęć pomocy wzięły górę. Bez słowa zgodziła się na jego plan i ruszyła za Azjatką, prawie otwarcie, bowiem unikała wzroku dziewczyny przez pierwsze chwile, nie chcąc przestraszyć jej na tyle, żeby zaczęła uciekać. Mimo tego i tak doszło do pogoni po alejkach parku. Ścigana wcale nie zamierzała dać sobie nic wytłumaczyć, przynajmniej nie do chwili, kiedy została praktycznie przyparta do muru. Okazało się, ze z drugiej strony parku furtka jest zamknięta. - Nie uciekaj, chcemy ci pomóc! Przynajmniej kondycję mieli lepszą od Kim. Nie mając na dobrą sprawę wyboru, wysłuchała wreszcie hakerki, tłumaczącej coś cicho i energicznie gestykulującej. Pokazała jej holo, prawdopodobnie jakoś próbując udowodnić, że nie chcą zrobić jej krzywdy. Jeśli Azjatka miała łeb na karku to już dawno powinna dojść do tego wniosku, w końcu nikt inny nie strzępiłby ozora. I nie narażał, bo czający się w ciemności Jeff zobaczył wchodzących do parku, tym samym wejściem co wcześniej oni, dwóch mężczyzn. Szli powoli i rozglądali się. Albo wyśledzili uciekinierkę, albo mieli się tu gdzieś z nią spotkać. Newt przywołała go gestem, odzywając się przez holofon. - Pójdzie z nami. Jakiś pomysł gdzie i jak się przeniesiemy? Chcę bym ją skontaktowała z tymi co mogą jej pomóc. Faceci zbliżali się powoli, ale trochę kluczenia i dało się ich wyminąć. O ile nie mieli wszczepów w oczach, przenikających ciemności. Była też furtka, zamknięta na zwyczajny zamek. |
04-08-2014, 01:31 | #110 |
Reputacja: 1 | Zamknięta furtka w zasadzie nie powinna stanowić poważnej przeszkody. Nie dla Jeffa. W każdym razie mógł się tego trzymać, jak każdej innej z osobistych prawd wiary, bo dla założenia, że jego towarzyszki poradziłyby sobie z parkanem tak samo łatwo, i tak nie było solidnych podstaw. A to znaczyło, że problemowi trzeba przeciwstawić coś więcej niż fizyczną sprawność. Chwilę poświęcił samemu zamkowi, żeby przekonać się, czy w ogóle warto testowć na nim swoje skromne ślusarskie umiejętności albo - w ostateczności - zwyczajną siłę, przyłożoną ewentualnie do jakiejś prowizorycznej dźwigni. Jeżeli tylko odpowiednio solidna wchodziła akurat w skład pobliskiej ławki, śmietnika bądź lampy... I to tak, że pozyskanie jej nie wymagałoby użycia ciężkiego sprzętu. Gdyby nie udało się otworzyć furtki, skłonny był wrócić do poprzedniej, chociaż trochę zmodyfikowanej, strategii: obie panie wysłać na niepozorny spacerek ścieżką do kolejnej furtki, samemu natomiast znów wybrać się na przełaj w odległości, która umożliwi nagły powrót z chaszczy z niespodziewaną odsieczą. - Znam kilka… bezpiecznych hoteli. - Uśmiechnął się krzywo do zamka, po czym odwrócił głowę i posłał po szybkim, znaczącym spojrzeniu dziewczynom. - Dla określonej wartości bezpieczeństwa, rzecz jasna. Da się do nich bez problemu dojechać taryfą. Złapiemy jakąś, jak tylko wyrwiemy się z tej dziczy. |