30-09-2014, 09:49 | #131 |
Reputacja: 1 | Facet przeszedł jeszcze dwa kroki po chodniku, zwalniając i obracając się. - Może drugą przywiezie kto inny, centrala dała jedną. Skoro był podstawiony, nie wiedział o dwóch paczkach. Do momentu, w którym Jeff mu o tym nie powiedział. Zatrzymanie go stało się zaś problematyczne. Paczka trzymana przez Huina wybuchła z cichym "puff". Jedna jej ścianka przestała istnieć, a ze środka wyleciał półprzejrzysty dym, wyrzucany pod ciśnieniem, niczym z granatu dymnego. Huin zakasłał i rzucił paczkę na ziemię, zataczając się na nogach. Azjaci próbowali się cofnąć, zasłaniając usta i nos rękami. Wheeler również od razu poczuł skutki. Wizja przed oczami rozmazywała się, nogi stawały się jak z waty, a przecież chwilowo on stał od przesyłki najdalej, prawie na powietrzu. Facet przed nim wsadził sobie coś do nosa i drugą ręką zaczął sięgać pod kurtkę. Cholera, szybki był. |
04-10-2014, 13:45 | #132 |
Reputacja: 1 | Przetoczył się przez próg w klasycznym stylu przyjacielskiego moczymordy, mierząc mniej więcej w środek plamy, która chwilę wcześniej była cwanym skurwysynem od paczki. Miał co do niego i co do przesyłki rację, ale niewiele mu to dało. Tyle, że był bliżej. I złudną być może nadzieję, że jeszcze zdąży coś zrobić. A świeże - czy raczej to, które od dawna zastępowało świeże na etacie - grudniowe powietrze złagodzi szkodliwy wpływ gazu. Zresztą... Żeby dopaść przeciwnika i wyprowadzić parę groźnych ciosów, nie potrzebował wyjątkowo trzeźwego umysłu. To siedziało w nim dużo głębiej, było integralną częścią, jeśli nie samą istotą Jeffa Wheelera. Musiało, skoro Samantha Stone uznała kiedyś, że warto wyłuskać go spośród młodocianych bywalców aresztu. Sam nie inwestowała w mięczaków. Szukała wojowników. Tym razem nie silił się na żadne skomplikowane manewry, postawił po prostu na impet i determinację, solidnie zaprawioną złością. Przede wszystkim na siebie. |
06-10-2014, 14:48 | #133 |
Reputacja: 1 | Problemem była odległość i sprawność fałszywego kuriera, na korzyść działał fakt, że za bardzo zawierzył wyciąganemu spod kurtki pistoletu z tłumikiem. Wheeler był minimalnie szybszy, wystrzelona kula pomknęła tuż przy jego głowie, kiedy odbił na bok dłoń faceta i spróbował przejść do ataku. Gaz niestety zrobił już swoje, ruchy stały się wolne. Jeszcze nie ospałe i na zwykłego fagasa wciąż mogłyby zadziałać. Ale to był profesjonalista. Zszedł z zasięgu Jeffa, znów wyciągnął rękę, za którą udało się łowcy złapać. Padły dwa wygłuszone przez tłumik strzały. W Azjatów. Jeden z nich krzyknął słabo. Gaz zrobił swoje, od środka nikt nie strzelał. Może i lepiej, bo pierwsze co mieliby na celu, to plecy Wheelera. Szarpali się przez moment, zanim nieodurzony przeciwnik zdobył przewagę. Jeff oberwał pięścią w twarz, potem drugi. Z nosa trysnęła krew, której był średnio świadomy. Pół zamroczony poczuł, jak tamten wyrywa rękę z bronią. Wheeler jeszcze oberwał kopniakiem w podbrzusze, zanim zwalił się na ziemię. Wciągnął świeże powietrze, mroczki przed oczami lekko ustępowały. Ze środka budynku rozległ się wystrzał z pistoletu. Fałszywy kurier skulił się i ruszył pochylony do budynku, szukając ochrony i chwilowo nie zawracając sobie głowy leżącym łowcą. |
09-10-2014, 02:24 | #134 |
Reputacja: 1 | Pierwszy głębszy oddech wykorzystał, żeby sobie porządnie - choć trochę bełkotliwie i bardzo nosowo - zakląć. Potem, mimo ewidentnie szkodliwych warunków, spróbował wrócić do pracy. Przetoczył się na brzuch, splunął krwią i oburącz wymierzył w nabierającego coraz wyraźniejszych konturów intruza. Właściwie mógłby zostawić go Chińczykom, a Chińczyków jemu. Niewykluczone, że wystrzelaliby się nawzajem, a prawie pewne, że zajęli sobą na dość długo, żeby Jeff odpełzł niepostrzeżenie w stronę furgonetki kuriera. Coś mu mówiło, że w głębi serca śliczna Kim bardziej ucieszyłaby się ze swoich przesyłek niż obcego trupa na trawniku swojego przyjaciela... Ale z drugiej strony trup samego przyjaciela zmartwiłby ją na pewno jeszcze bardziej. Poza tym pełzanie nie leżało w naturze Jeffa. Miał na to całkiem solidne argumenty. Dwa albo trzy powinny spokojnie wystarczyć, ale w razie potrzeby w zasadzie bez oporów zużyłby na zatrzymanie gościa w progu wszystkie pięć. Tak czy inaczej musiał zaraz potem poderwać się z ziemi i przytulić do ściany, żeby na nowo ocenić sytuację. I uzupełnić zapas argumentów. |
11-10-2014, 23:28 | #135 |
Reputacja: 1 | Spowolnione ruchy, niczym u człowieka zanurzonego w smole, nie wystarczyły, by osiągnąć pełen sukces. Fałszywy kurier zostawił go, uznając, że przynajmniej chwilowo nie będzie stanowił przeszkody. Jego zamazana sylwetka miała uniesiony pistolet. Jeff był pewien, że naciskał spust. I on, i tamten. Padły strzały. Czy trafił? Nie zabił. Tamten wpadł do środka. Nie było krzyków, ani hałasów. Gaz ulatniał się przez otwarte drzwi, na ten moment stanowiąc jeszcze zasłonę dymną. Miał szczęście, nie nałykał się tyle, żeby paść. Odkasłał swoje, zacisnął zęby z bólu. To coś paliło płuca. Przeczołgał się pod ścianę domu, pod okno, wystarczająco daleko od trujących oparów. Mógł się ruszać, to plus. Reakcja i siła spadły drastycznie, to minus. Trochę jednakże dochodził do siebie. Tyle, że sytuacji nie miał ciekawej. Gdzieś tam w środku był fałszywy kurier i być może nie było już Azjatów. Padły strzały, z dużą szansą ktoś wezwał gliny. Nigdy nie wiadomo, czy przyjadą, czy nie. I bardzo wątpliwe, by akurat w tym busie FedEx-u była odpowiednia przesyłka. W końcu gdyby tak było, napastnik nie miałby powodu się tu pojawić. |
14-10-2014, 15:14 | #136 |
Reputacja: 1 | Myślenie też nie szło mu najlepiej. Jeszcze moment wcześniej postawiłby sporo pieniędzy, że jego rozumowanie jest bezbłędne, ale teraz pewność miał już właściwie tylko co do jednego: chętnie by się wyrzygał. Niestety na takie pieszczenie się ze sobą nie było czasu. I nie chodziło nawet o tych cholernych zagazowanych żółtków. Chodziło o osobiste dupsko Jeffa Wheelera. Raz, że fałszywy kurier był najpewniej w dużo lepszej formie; dwa, że mógł przyprowadzić ze sobą kumpli, którzy tylko czekali, żeby w razie potrzeby przyłączyć się do zabawy. I wreszcie trzy - na Jewett Avenue w każdej chwili mogła zwalić się prawdziwa kawaleria. Z tego ostatniego kłopotu pewnie wykpiłby się takim czy innym sposobem, ale noc albo dwie w areszcie raczej nie popchnęłyby sprawy Kim Lao do przodu. Mogłyby ją wręcz zakończyć, bo w tym wyścigu za drugie miejsce nie było medalu, a zawodnicy Corp-Techu już następowali Jeffowi na pięty. Opierając się o ścianę, dźwignął się na tyle, żeby sprawdzić, czy przez okno nadal nie da się niczego użytecznego zobaczyć, a potem strzaskać gnatem szybę. Pierwszą ze wszystkich, których mógł dosięgnąć. Żeby choć trochę wyrównać szanse, trzeba było porządnie w środku przewietrzyć. I wybrać wejście, w którym nie przywitają gościa ołowiem. Przynajmniej nie od razu. Ostatnio edytowane przez Betterman : 14-10-2014 o 15:16. |
16-10-2014, 10:53 | #137 |
Reputacja: 1 | Szyba pękła z charakterystycznym, głośnym dźwiękiem. Kawałki szkła wpadły do środka i poleciały na parapet. Niestety zasłony ciągle szczelnie zasłaniały wszystko co działo się w środku. Ciemności nie pomagały, nikt nie zapalał świateł, a słońce jeszcze nie wyszło ponad horyzont. Nawet miało do tego całkiem daleko. Zmienił pozycję, nie chcąc się narażać, bo tym byłoby odsłonięcie zasłony. Tam w środku znajdował się fałszywy kurier. Jeff zobaczył i usłyszał jak drzwi zamykają się z trzaskiem. Przeszedł do bocznego okna i powtórzył czynność. W ciemnym wnętrzu, przez małą szparę zobaczył jak uważny napastnik przeciąga ciała na bok, dalej od wejścia. Mógłby strzelić, ale to nie był prosty strzał, szczególnie w jego stanie. Nie pojawiły się syreny policyjne, ale nie gliniarze nie zawsze je włączali jadąc w takie miejsce. Chcieli złapać i wyeliminować przestępców, nie przestraszyć. Za to Wheeler dostrzegł co innego. W uliczkę wjeżdżała właśnie furgonetka, powoli zbliżając się do podjazdu. W światłach latarni zauważył, że była biała. A na boku miała wymalowane "FedEx". Prawdziwy kurier? Dodatkowa podpucha? Nikt nie zareagował jeszcze na pojawienie się samochodu, z żadnych zaułków nie wychodzili kumple napastnika, ale kierowca wydawał się ostrożny i zdziwiony widokiem innego vana stojącego przed furtką adresu, na który sam miał dostarczyć przesyłkę. Albo ta powolność oznaczała chęć dokładniejszego zbadania otoczenia. |
20-10-2014, 01:11 | #138 |
Reputacja: 1 | Druga furgonetka tylko skomplikowała sytuację, której i tak nikt przy zdrowych zmysłach by nie pozazdrościł. Pocieszeniem - choć dosyć miernym - było tylko to, że fałszywemu kurierowi najwyraźniej też nie udało się zrealizować planu. Może i zakładał konfrontację ze swoim prawdziwym odpowiednikiem, ale raczej nie tuż przy kradzionym wozie FedEksu… Ani schowanym gdzieś w cieniu konkurencie. Podtrutym i sponiewieranym, ale nadal żywym, uzbrojonym i nieobliczalnym. Gdyby skurwiel postarał się o właściwy wóz… W takim wypadku przesyłkę Kim miałby co prawda już dawno w rękach, ale wcale nie musiał rezygnować z wycieczki na Jevett Avenue. W końcu smutasy z C-T nie płaciły za paczkę, tylko niegrzeczną Chinkę, która ją nadała. Tak to przynajmniej wyglądało z punktu widzenia Jeffa Wheelera… Który, rzecz jasna, nie był w tej układance narożnym kawałkiem. Nawet się nie łudził, że kiedykolwiek zobaczy pełny obraz. Zresztą słusznie czy nie, tamten facet siedział sobie teraz pod odpowiednim adresem i mógł spokojnie zaczekać, aż dostarczą mu przesyłkę pod same drzwi. Jeff tego komfortu nie miał, musiał podejść kuriera inaczej, a przede wszystkim wcześniej. Liczył, że zatrzyma się przy bliźniaczym aucie choćby po to, żeby ustalić, co powinien zgłosić, i zawczasu wybrał się w tamtym kierunku, wyszukując miejsca osłonięte od strony domu, nawet jeśli musiał przez to nadkładać drogi. |
22-10-2014, 11:42 | #139 |
Reputacja: 1 | Kurier, ten prawdziwy ma się rozumieć, mógł być zaskoczony drugim samochodem z potężnej floty FedExu, ale przecież nie musiało to dla niego oznaczać zmiany planów. Stanął na podjeździe budynku obok, nie mieszcząc się już bezpośrednio przy domu Huina i rozejrzał się jeszcze, zanim wyskoczył z szoferki. Niski Azjata otworzył boczne drzwi, szukając odpowiedniej przesyłki. Jeff był już przy drugim budynku, przemykając się bokiem. Nie było to wcale proste, bo po ulicy i po podwórkach kręciło się coraz więcej ludzi. Mijając jedno okno, dostrzegł uchyloną zasłonę i wyglądającą na zewnątrz pomarszczoną twarz starej Chinki. Na szczęście światło z latarni na ulicy nie sięgało w każdy zaułek. Co nie zmieniło faktu, że miał do przebycia jeszcze otwarty teren pomiędzy domem a samochodem. Przynajmniej ta baba w oknie to zobaczy. Ciągle czuł paraliżujący gaz, nie ułatwiający i nie przyspieszający jego ruchów. Kurier miał w rękach dwie paczki. Jeff zobaczył jak wychodzi zza samochodu, zasuwając za sobą drzwi i kieruje się do domu Huina. Tam nic nie drgnęło. Dym na zewnątrz już się rozwiał, tylko stłuczone okno wyglądało dziwnie, choć w ciemności nie rzucało się w oczy. Jeśli chciał zatrzymać Azjatę, musiał wytężyć wszystkie siły i do niego podbiec. Albo zatrzymać go w inny sposób. Fałszywy kurier nie wychylał się jak na razie. Wheeler nie widział go. |
24-10-2014, 23:18 | #140 |
Reputacja: 1 | Kolejny skośny. Jeff nie musiał być członkiem Mensy, żeby - szczególnie po doświadczeniach kilkunastu ostatnich godzin - pojąć, dlaczego właśnie taki rozwozi po tym rejonie paczki. Po prostu wolałby nad kurierskim drelichem zobaczyć swojską gębę jakiegoś meksa, o murzyńskiej nawet nie wspominając. Tak dla przypomnienie, że po drodze wcale nie przekroczył Pacyfiku. - Tak sobie myślę, że wolałbyś raczej odłożyć te paczki na ziemię i spierdolić w podskokach niż dostać kulkę - zawołał ze swojej lichej kryjówki, prostując się z rewolwerem w garści. - A może się mylę? Mierzył dobrą stopę od głowy kuriera, w końcu ani trochę nie zależało mu na jego śmierci. Chciał tylko mieć pewność, że gość załapie powagę sytuacji i nie spróbuje strugać chojraka. Dla dwóch gównianych paczek? Bez jaj, musiałby być skończonym debilem. |