Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 06-06-2013, 14:17   #91
 
Aeshadiv's Avatar
 
Reputacja: 1 Aeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputację
Chwilę po ostatnim siarczystym tchu trójgłowego psa, do oberży wkroczył zmarznięty Aslandir. Spojrzał na truchło bestii, a następnie w pośpiechu poszukał wzrokiem czerwonowłosego elfa. Był widocznie zmartwiony i podszedł do swojego długouchego przyjaciela.
- Musimy porozmawiać. Neth jest w niebezpieczeństwie. - powiedział szeptem do ucha Aegnora.

Aegnor, który właśnie trzymał psa na ręku spojrzał na Aslandira i odpowiedział w ich ojczystym:
- Jak ? Gdzie ? Zostawiłem ją na dole...Powinna być bezpieczna - spojrzał pytająco na elfa - Wiesz co jej grozi ? - zapytał z “nadzieją” w głosie
Aslandir bez słowa ruszył na zaplecze. Gdy z Aegnorem przeszli próg drzwi, czarnowłosy pociągnął drugiego elfa za koszulę, tak aby zniknęli z oczu pozostałym. Następnie otworzył swoją torbę i pokazał jej zawartość. Był to przedmiot, który mógł być wyniesiony jedynie z obozu Khornitów.
- Kultyści boga krwi. Widziałem ich obóz. Szukają jej. Podobnie jak sługusi węża. Są na północ stąd. Musimy uciekać na południe zanim odetną nam drogę ucieczki. Ich przywódca... chyba przywódca, mówił, że na wschód nie mamy jak uciec, a na zachodzie czają się słudzy węża. Dokładnie tak mówił. Dodatkowo widziałem, jak przesłuchiwali jakąś kobietę z ręką raka? Nie znam się na tym wszystkim. Niemniej jednak wiem, że szukają Neth i chcą wykorzystać jej moc. - mówił w Eltharin bardzo szybko.

- A ten pies ? Co z nim ? Czemu przez niego objawiała mi się Neth ? - zapytał i dodał - W takim razie trzeba zapewnić jej bezpieczeństwo. I co z tymi ludźmi... zostawiamy ich czy niech podążają za nimi ? - kolejne pytanie padło

- Skąd mam wiedzieć?! Co ja na maga wyglądam? Jak chcesz to poczekaj i zapytaj tej z ręką raka. Była na prawdę urocza. Zbierajmy się i ruszajmy na południe. Nie ma na co czekać. Ewentualnie, Ty ruszaj na południe z Neth, ja do ciebie dołączę i dowiem się tutaj więcej.

Aegnor zadumał się bowiem nie wiedział co myśleć. Musiał zaufać Aslandirowi. Tak też zrobi. Nie miał wyjścia.
- Zgoda. Idę po nią. Spotkamy się, wiem że mnie znajdziesz... - nie dokończył bo nie musiał.

- Powiedz mi jeszcze... co ja mam z tym ustrojstwem zrobić?! - zapytał Aslandir wskazując na przedmiot w jego torbie. - Chciałem wziąć coś, dzięki czemu byś mi uwierzył.

- Zniszcz jeśli dasz radę. Jeśli nie... nie pozwól by Khorniści dostali w łapy to. Śmierdzi chaosem - rzekł elfi mag.

- Mają tego na pęczki. Coś wymyślę. Zaufaj mi. Teraz jednak ruszaj. Szkoda czasu. Każda minuta zwłoki zwiększa szanse katastrofy.
 
Aeshadiv jest offline  
Stary 06-06-2013, 15:18   #92
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
Herpin zabrał się z ziemi, jak tylko kobieta z niego wstała. Normalnie mógłby być rad z takiej sytuacji, ale to nie ten czas, to miejsce i ta… kobieta. Wstał z ziemi i otrzepywał wybrudzone ubranie, gdy doszły go niepokojące dźwięki z piwnicy. Wrzaski, szczęk broni, głuche odgłosy uderzeń, a wśród nich siarczyste przekleństwa, wskazywały że tam również nie jest za ciekawie. Co gorsza pozostał tam sam Viggo. Wielki chłop i pewnie sobie poradzi, no ale co jak nie. Nie zastanawiając się wiele, ruszył do piwnicy. Chyba miał nadzieję, że straszydło stamtąd, będzie mniejszym straszydłem, niż to trzygłowe stworzenie. Oby się nie pomylił.

Po chwili był już na dole, a tam wielki łysol z tasakiem (zwany Viggo) rąbał jakiś ożywieńców. ~Co się dzieję w tym dziwnym miejscu?!~ ta myśl nie opuszczała Herpina, ani na krok. Jeden z rąbanych ożywieńców już tylko niemrawo przebierał kończynami, drugi był bardziej „żywy”.

Większą uwagę Herpina zwróciło leżące kilka kroków od Vigga rudowłose, nieprzytomne dziewczę. Podróżnik podbiegł do niej szybko.
- Cała, jesteś cała? Wyciągnę cię stąd! - wykrzyczał pełnym przejęcia głosem. Gdy znalazł się przy niej, dostrzegł, że jest trupioblada, wychudzona i trzęsła się z zimna...ale żyła. Płytki oddech raz po raz unosi jej pełne piersi, okryte tylko elfią koszulą. Teraz stało się jasne, czemu czerwonowłosy paradował z gołą klatą. Mniej jasne było, czemu tą kobietę zostawił w piwnicy. Herpin musiał zmienić ten stan rzeczy, szczególnie w obecnej sytuacji. Gdy dziewczyna nie dawała odpowiedzi, chwycił ją w obie ręce i skierował się w kierunku wyjścia z tej piwnicy. Wszystko jednak wyglądało, że ożywieńcy nie chcieli za bardzo ich stąd wypuścić, a w związku z tym, kolejna dwójka postanowiła sobie powstać.
- Osłaniaj mnie! Wyniosę ją! Osłaniaj mnie!– krzyczał do Vigga.
- Dalej, kurwa, tłoczno tu się robi! – ponaglał za to Viggo w odpowiedzi. Łysol na szczęście idealnie radził sobie z zombiaczkami, tak że Herpin i przerzucona przez ramię kobieta, zdołali opuścić piwnicą. Z trudem, bo z trudem, ale von Monteur wspiął się po drabinie.

Gdy dotarł na zaplecze, rozejrzał się jak opuścić z dziewczyną to miejsce. Główna sala nie była dobrym pomysłem, musiał więc znaleźć inny kąt. Z dala od tego miejsca. Z dala od tego wszystkiego.
 
AJT jest offline  
Stary 06-06-2013, 20:19   #93
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
To wszystko tak naprawdę trwało kilka krótkich chwil. Earanor zbyt wiele lat trenował łucznictwo w mrocznych odmętach Athel Loren, by obawiać się korzystania z niego w ferworze walki. Treningi trwały czasami i miesiącami, a łączna ilość lat, które na nich spędził przerosłaby wiek niejednego gościa szynku, wszak elf miał ponad dwa wieki życia za sobą. Gdy pierwszy z pocisków trafił w rozsierdzonego stwora a jeden z paskudnych, piekielnych łbów skupił swoją uwagę na Earanorze, łucznik zyskał jeszcze więcej determinacji. Skupił wzrok na cielsku demona (gdyż tak właśnie go nazwał w myślach) i sięgnął dłonią do kołczanu, gdzie kolejne pociski czekały tylko na wykorzystanie. Bez chwili namysłu, nałożył strzałę na cięciwę, pociągnął prawicę do swego policzka, wycelował i oddał strzał. Pocisk świsnął w powietrzu z charakterystycznym furgotem i wbił się w bok monstra. Zanim bestia zorientowała się, co sprawiło tyle bólu, kolejna strzała wbiła się tuż obok jeszcze bardziej raniąc potwora.
Kilka uderzeń serca monstrum już nie dychało. Przyczynił się do tego niepomiernie nie spisując żadnych strat. Może z wyjątkiem tej jednej, w postaci spalonych od kontaktu z krwią bestii strzał. Ale i to dało się przeboleć stawiając na szali bilans pozytywów i negatywów. Earanor nie zwlekał, nie czekał aż kolejne paskudztwo wpakuje się do środka przez wybite okno.
-Prędko! Postawcie ławy do pionu!- krzyknął do ogółu wskazując pobliskie siedziska przy uświnionym stole -Trzeba zabarykadować dziurę! Co tu się do diaska dzieje!- burknął po chwili pod nosem spoglądając na kompanów, szczególnie tych rannych, po bezpośrednim starciu z stworem.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 07-06-2013, 11:15   #94
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Aegnor musiał wybrać pomiędzy pomocą w walce a ratowaniem psa. Wybrał drugą decyzję. Tak więc goła klata nie zważając na szalejącą bestię zaczęła przeskakiwać przez stoły i biec ku połamanej psince. Nie ważne było że trójgłowa bestia Andree chciała pożreć, rzuciła się na Felixa, po prostu elf czuł że musi uratować psa i zabrać go na dół.

Dotarł. Kropelki potu zaczęły spływać po jego ciele, oczy błyszczały bardziej a on sam oddychał ciężko. Udało się. Pies był w jego rękach bezpieczny, a bestyja została powalona na ziemię. Mógł spokojnie ruszyć na dół, lecz został zatrzymany przez Aslandira. Ten wziął go na stronę by mogli zamienić parę słów. Szeptali, wymieniając poglądy w ich ojczystym języku. W końcu pożegnali się i młody elfi czarodziej udał się do piwnicy.

Szok. Bowiem dostrzegł jak Herpin kładzie na ziemi “jego” nagą dziewczyną. Elf nie rozumiał sytuacji, bowiem ciężko wyjaśnić facetowi..gdy inny facet trzyma “kogoś Ci bliskiego” w swoich ramionach. Tym bardziej gdy ten ktoś jest bliski.

- Ach niestali są Ci ludzie - mruknął z żalem do siebie

Podszedł do Herpina i szepnął mu:

- Musimy ją zabrać i udać się na południe. Tu nie jest bezpiecznie. Zło jest blisko...

Sam zaczął rozglądać się za jakimiś ubraniami dla dziewczyny. W takie zimno w takim odzieniu zamarznie.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
Stary 09-06-2013, 23:03   #95
 
Trollka's Avatar
 
Reputacja: 1 Trollka ma wspaniałą reputacjęTrollka ma wspaniałą reputacjęTrollka ma wspaniałą reputacjęTrollka ma wspaniałą reputacjęTrollka ma wspaniałą reputacjęTrollka ma wspaniałą reputacjęTrollka ma wspaniałą reputacjęTrollka ma wspaniałą reputacjęTrollka ma wspaniałą reputacjęTrollka ma wspaniałą reputacjęTrollka ma wspaniałą reputację
Podczas lotu mignęła jej przed oczami sylwetka czerwonowłosego elfa, dziwnie bladego w górnej partii swego wyniosłego ciała. Mgnienie oka później zdała sobie sprawę, że Aegnor paraduje w samych spodniach.

A temu co tak przygrzało? - zdążyła pomyśleć nim z impetem wylądowała na zapleczu, a dokładniej na lizusowatym i ze wszech miar irytującym szlachcicu. Potrzebowała kilku oddechów by ponownie zorientować się gdzie jest i co się dzieje...i dlaczego na wszystkich bogów leży na tej usyfionej podłodze z lewym rękawem przesiąkniętym krwią. Własną krwią. Zaciskając z bólu zęby podniosła się wpierw na kolana, a potem stanęła na nogach. Poprawiła chwyt na rękojeści miecza i, jak pies za patykiem, rzuciła się ponownie na trójgłowego potwora. Nie obchodziło jej to w jakim stanie się znajduje, ani co się stało ze szlachetką na zapleczu. Kierowało nią tylko jedno uczucie. Żądza mordu.

Przeskakując nad ladą zadała stworowi pierwszy cios, tnąc z rozmachem i tak już mocno sfatygowany bok. Korzystając z siły rozpędu obróciła się i poprawiła sztychem, wbijając ostrze między odsłonięte żebra. Paląca jucha która bryznęła z pierwszej rany zmusiła ją do odskoku i wyciągnięcia broni z ciała przeciwnika. Nim Andrea zdążyła zrobić cokolwiek więcej stwór padł martwy. Szybko rzuciła okiem na swoją broń. Ta nagrzewała się nieprzyjemnie pod wpływem krwi bestii. Niewiele myśląc Andrea dotoczyła się do lady i używając ścierki starła posokę z broni. Kiedy skończyła uniosła głowę znad pobojowiska, szukając innych rannych lub martwych. Ku swojemu zdziwieniu odetchnęła z ulgą nie widząc żadnych więcej ciał, jednak jedna rzecz nie dawała jej spokoju.

Zataczając się ruszyła więc w stronę siedzącego do tej pory bezczynnie Bowera. Kapitan zbrojnych przez całą walkę nie kiwnął nawet małym palcem by pomóc w zwalczeniu demona. Podeszła do niego trzęsąc się z ledwo hamowanej wściekłości. Zdrową ręką zamachnęła się z zamiarem zdzielenia go w tchórzliwy pysk. O tym że nadal trzyma w tym ręku miecz widocznie zapomniała.
 
Trollka jest offline  
Stary 10-06-2013, 21:30   #96
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Atak trójgłowego psa był nieoczekiwanie szybki. Jedynie refleks i doświadczenie pozwoliło mu uniknąć pierwszego i drugiego rozwścieczonego pyska rzucając się w kierunku lady. Pierwszy chybił, drugi zdawał się wgryzać w drewno i już topór ciął lecz bestia zdążyła cofnąć łeb. Trzeci pysk udało mu się zblokować pochodnią której śladem ruszył topór. Tym razem szczęśliwie podcinając korpus bestii gdzieś na wysokości obojczyków.

Wokoło szalały wystrzały, zamęt i chaos. Bestia szarpała się z pochodnią lecz jedna z kul poluzowała zacisk jej ogromnych szczęk na drewnie co pozwoliło mu odskoczyć w tył i zbliżyć się na kilka kroków z kierunku kominka z bestią podążającą jego śladem.

Trzy uzbrojone w ostre kły łby zaatakowały niemalże w tym samym momencie. Zszedł z drogi jednemu z nich, przy okazji zatrzymując toporem drugi, lecz nie uniknął trzeciej paszczy która już głęboko zanurzała swoje ostre kły w jego ramieniu. Jedynie bogowie wiedzą co zabolało stwora, że poluzował swój zacisk na jego ramieniu tak, że walcząc z bólem zabijanym adrenaliną i złością zanurzył topór w karku bestii. Warknęła i wygięła boleśnie toczący krwawą pianą pisk nim zrobiła krok do tyłu by w sam raz wejść w przelatujący ołów.
 
Dhratlach jest offline  
Stary 13-06-2013, 18:39   #97
 
Bloodsoul's Avatar
 
Reputacja: 1 Bloodsoul jest na bardzo dobrej drodzeBloodsoul jest na bardzo dobrej drodzeBloodsoul jest na bardzo dobrej drodzeBloodsoul jest na bardzo dobrej drodzeBloodsoul jest na bardzo dobrej drodzeBloodsoul jest na bardzo dobrej drodzeBloodsoul jest na bardzo dobrej drodzeBloodsoul jest na bardzo dobrej drodzeBloodsoul jest na bardzo dobrej drodzeBloodsoul jest na bardzo dobrej drodzeBloodsoul jest na bardzo dobrej drodze
Szarża opłaciła się w pełni. Zaryzykował, ale uratował tym samym Felixa. Z całym impetem wbił się w udo, co prawdopodobnie zabiło bestię. Ikołaib nie był typem wojownika, ale w tej sytuacji mógł być z siebie dumny. Czuł się jak dokłada małą cegiełkę do muru chroniącego świat ludzi od świata chaosu. Lecz z dumą musiał się jeszcze trochę wstrzymać, ponieważ po kilku sekundach oddechu zauważył, że jego przyjaciel doznał ran.

- Felix, cholera. - przeklął przyjacielsko widząc grymas bólu na twarzy Felixa.

Walka trwała krótko, ale stan Felixa na to nie wskazywał. Rana ramienna nie była tą najgroźniejszą, ale w tym przypadku ofiara zdążyła wykrwawić się nieco, co skutkowało słabym stanem oraz potrzebą poświęcenia dłuższej chwili na opatrunek czy odpoczynek.

Ikołaib wyciągnął natychmiast butelkę gorzałki, odryglował korek ustami i ze sporym impetem wypluł go w stronę ściany.

- No przyjacielu, teraz może lekko zaboleć. - z lekkim uśmieszkiem na twarzy zaczął polewać ranę oraz przemywać trzymanym w drugiej ręce kawałkiem materiału z wcześniej rozerwanej koszuli. Zdawał sobie sprawę, że alkohol nie pomoże goić się ranie, ale to nic w porównaniu do zakażenia jakiego doznać może bez wcześniejszego zdezynfekowania. Przystąpił do szycia. Felix na pewno nie był zadowolony.

W międzyczasie zauważył, że para elfów zaczęła coś knuć i nie podobało mu się to. Ale nie miał teraz czasu na interesowanie się nimi. Miał na uwadze generalny chaos i bał się trochę o własne i Felixa bezpieczeństwo, kto wie co tym baśniowym istotom może przyjść do głowy?

- Usiądź Felix, o, o tutaj. - pomógł Felixowi dojść do stolika, ponieważ wcześniejszą operację przeprowadzali na podłodze zaraz obok truchła śmierdzącego pomiotu. Bez kozery zaczął przyglądać się elfom i ich działaniom.
 
Bloodsoul jest offline  
Stary 14-06-2013, 07:04   #98
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację
Elfy coś knuły, to było jasne! Spiskowały zuchwale aż im się te długie uszyska z wrażenia trzęsły, paplały w swoim rodzinnym języku, czego większość osób mogąca ich podsłuchać nie rozumiała. Reszta zajęta lizaniem ran, bądź wciąż w szoku, nie zwracała na nich większej uwagi.

Ciszę po potyczce przerwał nagle dźwięk metalu zderzającego się ciałem i głośne sapnięcie, gdy Andrea doczłapała chwiejnie do siedzącego sztywno byłego dowódcy zbrojnych i bez ceregieli przypieprzyła mu w ryj. Zapomniała jedynie, że w dłoni wciąż trzyma miecz. W rezultacie Bower wywalił się razem z krzesłem, niesiony siłą ciosu zadanego głownią broni. Rozciągnięty na ziemi wciąż milczał, wpatrując się dymiące ścierwo trójgłowego psa na. Kasztanowowłosa zachwiała się i gdyby nie stół również wylądowałaby na podłodze. Walcząc z zawrotami głowy chwyciła się mocno jego krawędzi, dzielnie utrzymując się na nogach. Powierzchnia blatu wokół jej lewej ręki szybko zrobiła się czerwona i lepka od krwi. Liczyło się jednak to że żyła, choć w głębi duszy zdawała sobie sprawę jak niewiele brakowało. Nadrabianie miną ratowało tylko jej honor, ciałem musiała zająć się sama. I to szybko

Felix znajdował się w odrobinie lepszej sytuacji, jeżeli miało go to pocieszyć oberwał lżej. Ramię nie wyglądało najgorzej jeżeli nie patrzyło się na nie z bliska. W przeciwnym wypadku wyglądało koszmarnie. Bestia rozorała porządnie zębiskami skórę, zostawiając szereg długich i głębokich rozcięć. Pozostaną blizny. Kobiety lubią mężczyzn z bliznami - tak przynajmniej mówiły stare baby z jego rodzinnych stron. Mężczyzna poruszał palcami przez chwilę wstrzymując oddech. Palce na szczęście zginały się, żaden mięsień i nerw nie zostały uszkodzone. Nim zdążył zrobić cokolwiek więcej silne ręce złapały go za fraki i zaczęły nieść pomoc. Syknął przeciągle, gdy Ikołaib przemywał jego rękę. Nie protestował, wyraz twarzy kislevity, tak przyjazny i opiekuńczy nie pozwalał na żaden sprzeciw. W końcu został opatrzony i odprowadzony na bok. Ból ustąpił miejsca zmęczeniu, wlewając ołów w obolałe członki, przepełniał głowę tępym pulsowaniem w okolicach skroni. Nie mógł pozwolić sobie na odpoczynek, jeszcze nie teraz. Wzrokiem poszukał Andrei. Znalazł ją po drugiej stronie pomieszczenia. Stała odwrócona do niego plecami, pastwiąc się nad leżącym u jej stóp człowiekiem. Gdy obróciła twarz w strone Felixa ten wciągnął głośno powietrze i odchylił się do tyłu. Krzesło zaskrzypiało groźnie, ale zdołało go utrzymać w pozycji siedzącej. Przez mgnienie oka zapomniał o znużeniu, wpatrując się w pokiereszowaną twarz kobiety. Rozległe rany ukazywały ciemnoczerwone mięso, znajdujące się pod niezdrowo bladą skórą. Wargi, które jeszcze przed momentem namiętnie całowały jego usta zniknęły oderwane od ciała. Wśród żywej tkanki błyskały drobne, białe ząbki.





Młodzieniec mrugnął i wizja rozmyła się, pozostawiając jedynie chłód i ukłucie strachu. Andrea wyglądała jak wyglądała, z tym ze rzeczywiście wydawała się blada jak śmierć. Upływ krwi robił swoje.

Ikołaib przyglądał się parze elfów spode łba. Nie rozumiał o czym rozmawiali, wyczuł jednak niepokój i zniecierpliwienie w ich melodyjnych głosach. Czerwonowłosy ściskał mocno w ramionach zmaltretowanego psa. Czarnoskóry olbrzym przypomniał sobie przebieg walki. Wszystko jasno wskazywało na to że długouchy bardziej ceni życie tego pchlarza niż kogokolwiek z reszty. Ruszył więc powoli za dwójką długouchych aż na zaplecze. Ze zdziwieniem ujrzał że ich nieszczęsna kompania podczas walki zdążyła się powiększyć. Oprócz znajomych już twarzy dojrzał nieprzytomną, młodą dziewczynę o rudych jak ogień włosach.

Wieści które przyniósł jego brat bardzo się Aegnorowi nie spodobały. Komu normalnemu przypadłaby do gustu wiadomość że za jego progiem czai się banda wyznawców chaosu, którzy za wszelką cenę chcą dorwać jego kobietę? No może jeszcze nie jego, ale był jej w jakiś sposób bliższy niż reszta tej hałastry. Neth uśmiechnęła się na jego widok, unosząc śliczną główkę. Pełne nadziei i oczekiwania wilcze ślepia wpatrywały się w młodego elfa, tak że ten zapomniał nawet że ktoś inny trzyma ją w ramionach. To wszystko było nieważne. Dotrzymał obietnicy. Odnalazł ją w końcu, ba!, nawet psa przyniósł. Nie miał pojęcia dlaczego, ale obie te istoty były ze sobą powiązane w sposób, który wymykał się jego rozumowaniu. Na razie.
Powiedział ludzkiemu szlachcicowi co miał powiedzieć i zaczął buszować po zapleczu, kładąc wpierw delikatnie psa obok rudowłosej. Wśród wszelakiego śmiecia piętrzącego się w rogu sali znalazł w końcu to czego szukał. Ubrania nie były najczystsze, śmierdział z lekka trupem i potem, ale wykonano je porządnie. Wyglądały na ciepłe i takie musiały być.

Aslandir został w głównej sali. Podszedł do demonicznego stwora spoczywającego martwo na środku pomieszczenia. Bestia robiła wrażenie nawet po śmierci. Olbrzymie, trójgłowe cielsko budziło strach i szacunek. Podłoga wokół dymiła w kontakcie z ciemną posoką. Elf zadeptał nogą mały płomyczek, pełgający przy jednej z takich plam. Przez myśl przeleciało mu, że pies to dopiero początek. Chcąc nie chcąc znalazł się na odludziu, odcięty od świata szalejącą śnieżycą. Skazany na towarzystwo przypadkowych osób. Jego życie mogło w przyszłości zależeć od któregoś z nich. Obejrzał się po pozostałych. Oberwała dwójka. Jednym zajmował się już kislevczyk i tylko Andrea nadal nie otrzymała żadnej pomocy. Choć ze wszystkich sił stwarzała pozory, to elf widział wyraźnie że przyjacielska dłoń dziewczynie nie zaszkodzi. Ruszył więc w jej kierunku chcąc zaoferować pomoc. W swoim długim życiu zarobił wiele ran, wiedział jak sobie z nimi radzić.

Herpin bohatersko wydostał nieprzytomną dziewczynę z piwnicy. Zasapał się przy tym odrobinę, ale w końcu oboje wylądowali na zapleczu, pozostawiając zarówno Vigga jak i ożywieńców na dole. Olbrzym dobrze sobie radził, szlachcic wierzył w niego. Taki wielki chłop bez problemu dawał sobie radę z małym stadkiem truposzczaków, sam zresztą kazał mu spieprzać na górę i zabrać dziewczynę. Przebudzenie się tylko po to, by ujrzeć jak nie do końca żywy potwór zjada twoje ciało...cóż, na pewno nie stanowiło to ulubionego sposobu na pobudkę dla młodych i urodziwych niewiast, o ile dziewczyna sie obudzi. To jednak pozostawało zmartwieniem na potem. Na razie chciał zanieść ją w bezpieczne miejsce. Szybko znalazł ręce chętne do pomocy. Człowieka uderzyło to, z jaką pasją Aegnor wpatrywał się w nieprzytomną dziewkę. Elf pochylił się nad nim i wyszeptał mu do ucha:
- Musimy ją zabrać i udać się na południe. Tu nie jest bezpiecznie. Zło jest blisko...
Herpin zgadzał się z nim całkowicie, po tym co zobaczy zarówno w sali obok jak i na dole, nie miał najmniejszej ochoty zostawać to dłużej niż było to konieczne. Bezbronna rudowłosa potrzebowała pomocy. Sama przecież nie była w stanie sobie poradzić.

Ożywieńcy stracili zainteresowanie Viggiem. Ich martwe głowy zwróciły się w stronę dziury w suficie przez którą umknął szlachcic razem z nieznajomą.


Unieszkodliwienie ich stanowiło dziecięcą igraszkę. Olbrzym ciął, rąbał i tłukł niemiłosiernie przegnite ciała aż w końcu żadne z nich nie stanowiło zagrożenia. Rozczłonkowane kończyny wciąż drgały na brudnej podłodze, robiły to jednak ospale, jakby leniwie. Dysząc ciężko oparł się o ścianę, próbując złapać oddech. Nie oberwał zbyt mocno, ale skaleczenia piekły niemiłosiernie. Bogowie raczyli wiedzieć jaką cholerę przenosiły nieumarłe szpony. Gdy padł ostatni cios topora w karczmie zapanowała cisza. Hałas na górze ustał jakiś czas wcześniej i Viggo żywił nadzieję, że jego kompani poradzili sobie z problemem, nieważne czym by się on nie okazał. Co tu się działo pozostawało tajemnicą. Raz jeszcze podszedł do zieloonokiej kobiety. Podobieństwo do Alex było uderzające nawet mimo rozłupanej czaszki. W półmroku panującym na dole mógł się pomylić...

Gdy emocje i adrenalina po walce opadły, doszło do wszystkich że zimno jak diabli się nagle zrobiło. Chłód wdzierał się przez rozbite okno, śnieg wciąż sypał, a ogień na kominku niebezpiecznie dogasał. Tupik ruszył więc z pomocą Tassowi i Earanorowi, dzielnie walczącym z wybitym oknem. Chciał w ten sposób nadrobić złe wrażenie, jakie mogła wywołać jego początkowa ucieczka, o ile w ferworze walki ktoś zdołał to zauważyć. Nie tracąc dobrego humoru wyjrzał przez okno. Część ludzi, którzy stali do tej pory z zadartymi do góry głowami, popadała na śnieg. Z twarzami do ziemi leżeli bez ruchu, a padający coraz biały puch powoli acz nieubłaganie zakrywał ich ciała. Nawet w panującej ciemności dostrzegał ich nieregularne kształty. Jeszcze.
To, że znikną całkowicie było tylko kwestią czasu.
 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena

Ostatnio edytowane przez Zombianna : 14-06-2013 o 07:40.
Zombianna jest offline  
Stary 14-06-2013, 14:49   #99
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Zasapał się. Nie był ułomkiem, ale rąbanie, sieczenie i co tam jeszcze ludzkich zwłok w różnym stadium ożywienia () potrafiło zmęczyć. Chciał otrzeć pot z czoła rękawicą, ale w porę przypomniał sobie, że nie jest to najlepszy pomysł zważywszy na fakt, że przenosił w nich nieboszczyków. Rękaw nadawał się do tego znacznie bardziej.

Bijąc się z myślami na temat czarnowłosej zielonookiej dziewczyny, upewniwszy się, że nic więcej nie porusza się w piwnicy, zbliżył się do drabiny prowadzącej na górę.
- Wychodzę! - zawołał, nie chcąc oberwać w łeb kiedy będzie gramolił się po szczeblach.

Sytuacja na górze wyraźnie się uspokoiła, a oczom wyglądającego z zaplecza Magnusa ukazała się bestia leżąca pośrodku zrujnowanej głównej sali gospody.
- Bez remontu się nie obędzie... - zauważył.

Pieczenie w miejscach, gdzie pazury nieumarłych przeorały skórę przypomniało mu o priorytetach. Sięgnął po flaszkę spoczywającą w jego bagażu. Wysokoprocentowy alkohol powinien zapobiec zakażeniu.

W czasie przemywania ran wódką, ta ostatnia równie często, choć w małych ilościach, trafiała do jego gardła. Potrzebował czegoś do uspokojenia wzburzonej niedawną walką krwi - alkohol zawsze był przyjacielem w takiej sytuacji.
- Na dole czysto. Nieumarłym chyba bardzo zależało na tej pannie, co ją czerwonowłosy znalazł. - Relacjonował wydarzenia z dołu. - W każdym razie już nie powinni się naprzykrzać. - dodał pogodnie.

Po skończonej toalecie przypomniał sobie o pustej lufie garłacza. Niezwłocznie zabrał się do zmiany tego stanu. Dodatkowy argument w dyskusji mógł okazać się nie do przecenienia.

- Na dole jest jakieś przejście, co było ukryte pod stosem ciał. Czerwony był tam i wyciągnął stamtąd dziewczynę. Można sprawdzić, gdzie jest koniec tego tunelu.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline  
Stary 17-06-2013, 10:01   #100
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Wydarzenie pędziły niczym kamień sunący po stromym zaśnieżonym zboczu. Tupik potrafił jednak ustalać priorytety, nie od dziś. Chwilę po zatarasowaniu okna, rzucił się niemal do kominka i delikatnie uszczuplił zapasy oliwy polewając nim zdjęte z karczmarza i akolitki ubrania , które owinął o drewniane elementy stołu i krzeseł rozrzuconych po podłodze. Z zadowoleniem przyjął fakt, że psina zaoszczędziła mu sporo pracy przy rąbaniu drewna.
Chwilę mu to zajęło, lecz o wiele dłużej trwało w tym czasie opatrywanie rannych i wygramolenie się jakiegoś kolejnego człeka do sali.

- Ilu was tu jeszcze jest? Zapytał retorycznie, ze zdziwieniem obserwując nową twarz. Wyglądało na to, że co rusz z zakamarków karczmy przychodziła kolejna osoba.

- Nie … nieumarłym? - zapytał nieśmiało po chwili a gdy zobaczył potwierdzenie pędem rzucił się do kuchni krzycząc niemal w drodze.

- Sprawdzimy tunel koniecznie, ale najpierw trzeba tu załatwić parę spraw.

Nie byłby sobą gdyby przy okazji poszukiwania siekierki, nie rozejrzał się po wyposażeniu najważniejszej części w każdym domu. Jego wzrok dokładnie zlustrował całe pomieszczenie zanim Tupik z niego wyszedł. Zwracając uwagę na zioła, przyprawy oraz przyrządy. Jego wzrok padł w końcu na wielgaśny tasak, i z braku siekierki zabrał go, jak i wielki fartuch kuchenny i coś co niegdyś było pewnie obrusem.

Wracając rzucił obrus Tassowi i Earanorowi aby mogli uszczelnić dziurę po psie, przynajmniej prowizorycznie. Sam zajął się tym czego obawiał się od dłuższego czasu. Tasak ze świstem opadł na głowę karczmarza odcinając ją płynnym cięciem „ Dobre ostrze” - pomyślał halfling, świadom, że to głównie ciężar i masywność tasaka pozwala mu tak łatwo kroić mięso… to znaczy ciało...

Ciach, ciach, ciach – po chwili w karczmie obok korpusów trupów z kikutami na wysokości łokci i kolan, walały się odcięte członki. Halfling nieco zdyszany począł wywalać wszystko na zewnątrz, dopiero go oczyścił z ciał salę karczmy – z pomocą lub bez, zabrał się za truchło psa.

Dostrzegł, ze jego krew pali podłogę , dlatego też zabrał fartuch, aby osłonić się przez tryskającą krwią. Przez chwilę przyglądał się maszkarze wiedząc, że odcięcie głów z pewnością wyzwoli spora ilość krwi , z drugiej strony bez nóg, nawet ożywiona, mogła sobie co najwyżej poszczekać o ile nikt nie będzie na tyle głupi by do niej podejść. Odcinanie kończyn przy samym korpusie niestety także nie wchodziło w rachubę – za dużo krwi, ale ciachnięcie gdzieś w połowie ? … Narzucił na jedną łapę jedno z trupich ubrań których kupka spoczywała wciąż przy kominku stanowiąc doskonała rozpałkę na wypadek gdyby ogień znów niebezpiecznie przygasł. Zasłonił się tarczą i okrywając dłonie w fartuch na wyczucie ciachnął w miejsce w które wcześniej przymierzył i osłonił ciuchem trupa.

Jedną z odciętych kończyn zamierzał wrzucić do ogniska, uprzednio wyciągając płonący szczap drewna. Odsunął się też zapobiegawczo. Miał nadzieje, że stwór z płonącą krwią będzie się dobrze palił, ale nie mógł ryzykować, że zupełnie zagasi ogień. Stojąc tak w bezpiecznej odległości patrzył jak ogień będzie radził sobie z łapą stwora – od tego zależało co się stanie zresztą truchła bestii...
 
Eliasz jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:10.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172