Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 06-10-2015, 17:35   #51
 
Ardel's Avatar
 
Reputacja: 1 Ardel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputację
Ludzie w wiosce spięli się jeszcze bardziej, gdy tylko Franz wyszedł z ukrycia. Kapłan Morra także nie był zachwycony, lecz pozwolił przemówić najemnikowi. Spojrzał krzywo na krasnoluda i elfa. Gdy szpiczastouchy dorzucił swoje trzy pensy w końcu westchnął. I odparł:

Gdyby nie to, że jest z nami mały Wolf, zabiłbym waszego kompana – oznajmił tonem tak obojętnym, jakby wspominał o śniadaniu. – Można rzec, że miał szczęście. Nie lubię, gdy pierwsze wrażenie jakie sprawia pragnący pomocy, to żądania, groźby i plwanie na gościnność. Jednak zaufam wam, nawet tamtemu, chociaż będzie ktoś go miał cały czas na oku. – Kapłan ukłonił się lekko i potoczył ręką wokoło. – Nazywam się Dirk Rothschild. Nasze marne obozowisko nazwy nie posiada, lecz wszyscy mówią na nie Dom. Jeżeli chcecie tutaj zostać, najpierw kilka zasad – jesteśmy w miarę cicho, wokoło plugastwo się kłębi; kradzież kara się śmiercią; słuchamy się ustalonego porządku, nawet w chorobie. Mario, pokażesz biedakom gdzie mogą zacząć pracować? I nakarm ich w miarę możliwości.

Kobieta, do której się zwrócił, miała płomienne włosy i wyglądała na niecałe trzydzieści lat. Miała mocno zmęczoną twarz, więc równie dobrze mogła mieć szesnaście, a postarzyło ją ciężkie życie. Uśmiechnęła się lekko do elfa i pokręciła głową na boki. Kapłan dał znak do powrotu do pracy i ludzie rozeszli się w różne strony. Uciekinierzy czuli jednak na sobie ciężkie spojrzenia ludzi i wzrok kapłana. Ten z pewnością nie spuści ich z oczu.

Jestem Maria Faerber. Prosiłabym o zwracanie się do mnie po nazwisku, jeśli można. – Dziewczyna miała przyjemny głos, trochę szyderczy, za pasem wciśnięty tkwił szeroki nóż. – Namiotów nadmiarowych nie mamy, więc będziecie musieli się zadowolić miejscem przy ogniu. Każdej nocy pełnimy warty, po dwie osoby na dwie zmiany. Dołączycie do planu, jak wielebny Dirk sobie zażyczy. Najpierw chodźcie coś zjeść, wyglądacie jak śmierć.

Maria zaprowadziła trójkę mężczyzn do kotła, w którym na dnie przywarła resztka potrawki. Widocznie posiłek poranny został już skonsumowany. Każdy dostał też po lekko przypalonym placku. Dziewczyna siedziała przy nich, wyraźnie ich pilnując.
Ulli tym czasem obszedł wioskę dookoła. Niewielki trakt prowadził na północny zachód. Nie wyglądało to nawet na ścieżkę, raczej na fragment lasu, którym ktoś przechodził raz na kilka dni. Drzewa nie były karczowane, krzaki usuwane. Ścieżyna omijała naturalne przeszkody, nikt nie silił się na przygotowanie drogi na powozy.
 
Ardel jest offline  
Stary 07-10-2015, 17:31   #52
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
Schierke pokiwał głową na słowa starego, a przez głowę przemknęła mu myśl, jak blisko byli śmierci.

- Zwą mnie Franz - rzekł, specjalnie pomijając nazwisko, o którym niesławne echa mogły dojść nawet tutaj. Świat wszakże był mały - Poczekajcie jeno, muszę się z Ullim rozmówić, zdaje się, że odchodzi.

Ruszył zatem raptownie w stronę szlachcica, który zapewne powziął zamiar, żeby odejść. Wszakże wypadało coś powiedzieć, nawet, jeśli odchodził naprawdę.

* * *

- Niewiele wiem o bogach - rzekł Franz - sprawy honoru natomiast pozostają mi wielce obojętne, toteż niewiele mam argumentów, dzięki którym mógłbym cię przekonać do swojej sprawy. Wiedz jednak, że zarówno jedno, jaki drugie nie obroni cię przed ewentualnym nożem zabójcy, których ostatnio na szlakach jest całkiem przyzwoita ilość. Nie mówiąc już o gorszych rzeczach.
Franz splunął, skwitowawszy przydługą tyradę.
- Spotkałem kiedyś kramarza, który sprzedawał relikwie jakiegoś zapomnianego świętego. Części mózgu, włosy, nawet znalazło się lewe jądro. Był to ponoć człowiek, który uwierzył w moc Sigmara i ufny w swoją wiarę, zamierzał zanieść pochodnię cywilizacji do kanałów, w których, jak mówiła legenda, pełno było legendarnych szczuroludzi.
- Otóż, wystaw sobie, że szczuroludzie - czymkolwiek byli - okazali się całkiem prawdziwi, a w każdym razie na tyle prawdziwi, że dzień później jego ciało znaleziono w ścieku. Nie śmiem wątpić w przejmującą potęgę Sigmara, jednakowoż tego dnia jego bóg wyraźnie mu nie sprzyjał.
- Morał z opowieści -
rozłożył ręce, zmęczony gadaniną - jest zapewne oczywisty. Jeśli byłbym bogiem, to wolałbym żywego wyznawcę. Stąd też powiem wprost: dołącz do nas. W wiosce wszakże nie pozostaniemy zbyt długo, ot, byleby zagoić rany i zarobić na buty. Buty, kurwa, buty! Kiedy ja ostatni raz widziałem dobre buty?
Franz odwrócił się na pięcie i zaczął iść powoli w stronę wioski.
- Na szlaku nie czeka cię nic -
rzekł za siebie, od niechcenia. - Być może poza śmiercią. Śmierci tu pełno, schylić się wystarczy.

* * *

Życie w wiosce było miłą odmianą wobec niepewności, na którą byli wystawieni przez cały poprzedni dzień. Jedzenie, choć nie wykwintne, było przecież o niebo lepsze od wody z bajora i korzenia.
- Ano - rzekł, przeżuwając przypalony placek i słuchając słowa płomiennowłosej dziewczyny. - dobrze żeśmy trafili. Myślałem już, że umrzemy na tych pustkowiach. Zdaje się jednak, że bogowie nad nami czuwali - tu uśmiechnął się sam do siebie, myśląc, czy w istocie modły szlachcica miały jakiś wpływ na to, że jeszcze żyli.
- Dość będzie miejsca przy ogniu -
rzekł, zwracając uwagę na trzy namioty. - Wystarczy. Ano, okolica niebezpieczna, prawda? Podczas naszej przeprawy widzieliśmy zwiadowców zielonoskórych. Ani chybi szykują się na kolejny rajd, kurwie syny.
Franz mówił, zbierając informacje o okolicy i o tym, kto jeszcze jest w wiosce. Przyjdzie im tutaj zostać jeszcze parę dni, toteż warto było wiedzieć, kto zacz, te chłopy. Było doprawdy cudem, że obozowisko nie zostało zmiecione z powierzchni ziemi przez okoliczne bandy mutantów.
Jeszcze.
 

Ostatnio edytowane przez Santorine : 07-10-2015 o 17:34.
Santorine jest offline  
Stary 07-10-2015, 22:19   #53
 
Gerappa92's Avatar
 
Reputacja: 1 Gerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwu


Zapach jedzenia... W tych okolicznościach to było jak zapach roznegliżowanej dzierlatki o poranku. Co prawda jedzenie było przypalone ale elf i tak delektował się każdym kęsem jak gustownym daniem. Początkowo nie zwracał uwagi na rudowłosą kobietę. Dopiero kiedy napełnił brzuch to przeniósł wzrok na Panią Faerber. Nic nie mówił. Po prostu się jej przyglądał. Dość długo i itynesywnie. Można by powiedzieć że nachalnie się gapił. Gdy zaczynało się to już robić irytujące, Nathaniel wstał.

- Pyszna strawa Pani Faerber. Dziękuję - Rzucił krótko i uśmiechnął się do niej sympatycznie.

Żeglarz podniósł swój kij i ruszył w kierunku wyjścia. Pełny brzuch po takiej głodówce mógł się skończyć sraczką więc elf pomyślał, że warto się trochę poruszać. Po za tym chciał się dokładnie rozejrzeć po okolicznej wiosce. Zastanawiał się czym zajmują się tutejsi mieszkańcy. Przecież to był pieprzony środek buszu.

 
__________________
"Rzeczą ważniejszą od wiedzy jest wyobraźnia."
Albert Einstein
Gerappa92 jest offline  
Stary 08-10-2015, 14:50   #54
Konto usunięte
 
Ulli's Avatar
 
Reputacja: 1 Ulli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputację
Po zrobieniu rekonesansu Ulli był gotów do wyruszenia. Kiedy ostatni raz rzucił okiem na skupisko namiotów ujrzał coś co go zaskoczyło. Zobaczył idącego w jego kierunku Franza. Nie spodziewał się po nim niczego dobrego. Jego emocjonalna reakcja po tym jak oznajmił im o skutkach swojej mediacji wskazywała by, że ma szlachcicowi za złe i nie żywi do niego szacunku. Niemniej stał czekając aż jego niedawny towarzysz podejdzie i powie co ma powiedzieć. Ulli założył ręce na piersi i z hardą miną oczekiwał tego co ma nastąpić.

Franz podszedł i w niezbyt składnych słowach wyłożył swoje zdanie. Szlachcic był zaskoczony i poruszony. Nie tylko nie usłyszał dalszych obelg, ale odniósł wrażenie, że słowa Franza mają charakter pojednawczy i są motywowane troską o jego bezpieczeństwo. Bardzo go to ujęło. Mimo burczenia i ssania w brzuchu przybrał możliwie najbardziej godną minę i odpowiedział zbierającemu się do odejścia Franzowi.

- Dziękuję ci przyjacielu. Twoje słowa podniosły mnie na duchu i natchnęły nadzieją, chociaż nie mogę spełnić twojej prośby i do was dołączyć. Grubianin, który zarządza tą osadą zasłużył na chłostę jeśli nie na coś gorszego i ja po dotarciu do miasta mam zamiar mu to załatwić. Co do ciebie to mnie pozytywnie zaskoczyłeś. Miałem cię za tchórza i prostaka a okazałeś się człowiekiem szlachetnym. Będę miał ciebie i resztę naszych towarzyszy w życzliwej pamięci. Oby Ulryk i Sigmar nieba wam przychylili. A teraz bywaj. Jestem pewny, że jeszcze się spotkamy. Będę się za was modlił.

W dużo lepszym humorze niż jeszcze chwilę temu ruszył odkrytą ścieżką w kierunku, jak sądził, miasteczka. Po drodze uważnie przyglądał się otaczającemu lasowi. Wypatrywał nie tylko zagrożeń, ale przede wszystkim krzaczków jagód i grzybów, chociaż na grzyby to raczej nie pora. Przy odrobinie szczęścia, jeśli bogowie pozwolą chociaż w częściowo zaspokoiłby głód i odzyskał siły na dalszą podróż. Nie pozostało mu nic prócz wiary i wspomnień domu rodzinnego. Przywoływał w pamięci obraz swego ojca Ludviga Rechthagera surowego, ale jednocześnie troskliwego. Swoich nieszczęsnych sióstr Elstery i Oktawi i swojej najukochańszej matki Eleonory. Przypomniał sobie swoją przysięgę na popiołach Elsterweld. Do oczu mimowolnie napłynęły mu łzy, ale serce wypełniła determinacja.
~Nie to nie może się tak skończyć. Tyle jeszcze muszę zrobić. Ulryku dopomóż.~

Mimo poranionych nóg i odbierającego siły głodu ruszył przed siebie.
 
Ulli jest offline  
Stary 08-10-2015, 23:40   #55
 
Nortrom's Avatar
 
Reputacja: 1 Nortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputację

Zapach strawy mocno uderzył w złamany nos Ragnara niczym młot kowala o gorący metal. Niemal natychmiast pusty żołądek dał o sobie znać, wydając z siebie dźwięk przywodzący na myśl wściekłego niedźwiedzia.
Pierwszy kęs porwał go swym smakiem niczym rwąca rzeka przemierzana przez niedoświadczonego pływaka. Resztę strawy pochłonął, nim zdążył o tym pomyśleć. Z uśmiechem beknął głośno, czym dał znać, że jedzenie się przyjęło.

- Gdybym miał jeszcze piwo i mógł skrócić jakiegoś zielonego kurwiego syna o głowę, to ten dzień uznałbym za wyjątkowo udany. Ale nic straconego, nadrobię innym razem! - zarechotał głośno krasnolud. Nie był tak wesoły od kiedy został złapany.

Z błyskiem w oku zaczął zacierać ręce do roboty, a tej na pewno było w bród. Ciekawe od czego zaczną? Może rąbanie drewna? Albo zajmą się budową? Może będą zbierać jedzenie na następny posiłek?
Ostatnie pytanie przypomniało mu o grzybach, które całkiem niedawno uratował przed boskim gniewem, a które miały im posłużyć za posiłek w chwili desperacji. Może powinien zapytać, czy są one jadalne? Skoro mięli tu chwile zostać, mógł spróbować zyskać dla nich trochę sympatii.

- Pani Faerber, znaleźliśmy w lesie trochę grzybów, ale nie wiedzieliśmy czy są one jadalne. Może ty, pani, albo ktoś inny je rozpozna? Jeśli można je bezpiecznie zjeść to można je dodać do następnego posiłku. - stwierdził, wyciągając grzyby. Trzeba mu było oddać, że potrafił się zachować, jeśli tego chciał. A zwykle nie chciał...
 
__________________
"Alea iacta est." ~ Juliusz Cezar
Nortrom jest offline  
Stary 11-10-2015, 18:21   #56
 
Ardel's Avatar
 
Reputacja: 1 Ardel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputację
Maria spojrzała w dół na krasnoluda i uśmiechnęła się.

To urocze, doprawdy. – Płomienno włosa dziewczyna uśmiechnęła się, przypominając lisicę. – Nie mam pojęcia jakie to grzyby, ale wielebny Rothschild z pewnością się na tym zna. Na czym to on się nie zna? – zadumała się, a na jej twarzy odbił się cień uwielbienia. – A co do twoich słów, panie Franz… Daliśmy tym… kurwim synom – zaakcentowała epitet, wymawiając go powoli – ostatnio nieco popalić, a z sąsiedniego miasteczka ma wyruszyć niebawem mała wyprawa na ich obozowisko.

Kiedy wszyscy zjedli i wypoczęli nieco, Maria oprowadziła ich pokrótce po obozie. Trzy namioty, w których mieszkało siedmioro ludzi. Jeden zajmował kapłan ze staruszką i chłopcem, w drugim mieszkało małżeństwo Kauferów, a trzeci zajmowała Maria ze starcem Ericiem Neumannem. Budowano właśnie kaplicę Morra, w której miał zamieszkać kapłan. Faerber poinformowała mężczyzn, że do pracy mają się zgłosić za godzinę do wielebnego, a teraz mogą chwile wypocząć, porozmawiać z mieszkańcami, czy opatrzyć rany. Do ostatniej czynności udostępniła im parę szarpi.


Ulli tymczasem ruszył dróżką na północny zachód. Poranione stopy bolały, spragnione wątpia domagały się jedzenia, jednak to – nie chciało się samo z siebie zjawić. Szlachcic podróżował powoli, szukając strawy czy źródła wody. Pech chciał, że przy ścieżce nie znalazło się nic jadalnego (przynajmniej wedle jego wiedzy). Z upływem czasu przestronny, pełen polan las zaczął gęstnieć i wśród drzew zaczęły przeważać iglaki.
 
Ardel jest offline  
Stary 11-10-2015, 20:21   #57
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
Schierke słuchał słowa Marii Faerber z uwagą.

- Sąsiedniego miasteczka, hmm? Zapewne tam, gdzie zmierzał nasz były towarzysz. Cóż, oby miał tyle samo szczęścia, co my - rzekł z ponurym akcentem. - Rzeknij wielebnemu, że znam się nieco na leczeniu. Zapewne moja wiedza nie może się równać z jego, jednak niech wie. Ani chybi, potrzebujecie tutaj każdej ręki do pracy.

Przyjął pocięte pasma płótna z wdzięcznością, po czym sporządził kubeł w miarę czystej wody. Wyglądało na to, że pomimo paru zadrapań i otarć, których nabawił się podczas ucieczki z obozu zwierzoludzi, w sumie był w niezłym stanie. Umył się starannie, opatrując nogi tam, gdzie zostały zranione przez dziki marsz.
Po czym zwrócił się do towarzyszy:

- Panowie - tu skinął w stronę krasnoluda i elfa. - tyczy się to także was. Spodziewam się, że wielebny będzie miał zbyt dużo roboty na swoich rękach, by pomóc nam, stąd też jeśli potrzebujecie pomocy, mówcie. Ostatecznie, zostało nas tylko trzech. Co do naszego niedawnego towarzysza, ośmielam się wątpić, że zobaczymy go kiedykolwiek.

Franz przeciągnął się, próbując rozmasować mięśnie, które nadwerężył w marszu. Upewniwszy się, że nikt postronny nie słucha, rzekł:

- Moja propozycja jest następująca: jako że nadal jesteśmy poniekąd oddaleni od cywilizacji… Wiecie, tej właściwej cywilizacji. Proponuję związać nasze interesy, póki co. Popasajmy w tej wsi parę dni, bądźmy dobrymi wędrowcami. Wielebny Rothschild jest tego wart - tu zmrużył oko.
- Od czasu tego cholernego wypadku ze zwierzoludźmi, chcę się poczuć jak człowiek, a nie jak tusza wołowa. Kiedy popasamy, rozmówimy się, jeśli chodzi o ciąg dalszy spraw. Któż wie, może z czasem nasza tymczasowa komitywa przerodzi się w bractwo krwi?

* * *

Podczas całej reszty czasu w wiosce, Franz nie zamierzał zbyt wiele wychylać się - ot, odrobić co swoje i później wyruszyć w szlak, być może nawet do miasteczka opodal, o którym opowiadała Faerber. Czas miał pokazać, czy jego kompani mieli zechcieć przyłączyć się do jego rodzącego się zamysłu zawiązania drużyny.
 
Santorine jest offline  
Stary 11-10-2015, 22:35   #58
 
Gerappa92's Avatar
 
Reputacja: 1 Gerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwu


Nathaniel nie mógł się nadziwić co robią tutaj Ci ludzie. Co prawda podróż z obozowiska zwierzoludzi była trudna i męcząca lecz to zaledwie jeden dzień drogi. To było niepokojące. Jednak może to nie był czas na niepokój? W końcu miał pełny brzuch i znalazł się wśród ludzi, którzy ofiarowali schronienie. Pytanie tylko za jaką cenę? Za godzinkę miało się to okazać. Teraz Franz zaproponował opatrywanie ran, lecz elf o dziwo utrzymał się w dobrej kondycji. Możliwe, że lata spędzone na pokładach różnych statków nieco go zahartowały.

- Dzięki przyjacielu. Może Twoja pomoc bardziej przyda się Ragnarowi. Ja mimo tej ciężkiej podróży obyłem się bez poważnych obrażeń.

- Ja też jestem rad z naszej współpracy. Gdybyśmy sobie nie pomogli, to kto wie w czyim brzuchu byśmy się teraz trawili. Jeśli połączą nas więzy krwi to doprawdy będzie to niezwykła mieszanka.

Po tych słowach roześmiał się głośno. No cóż, wspólnie otarli się o śmierć. Takie wydarzenia potrafią do siebie zbliżyć. Jednak Nathaniel pomyślał teraz o innym zbliżeniu, dlatego podszedł do rudowłosej Marii.

- Wyjaśnij mi proszę Mario... Przepraszam, znaczy Pani Faerber. - Zaakcentował słowo Pani i uśmiechnął się. - Jak taka szlachetna kobieta znalazła się na tym... Ekhm! Zadupiu?

 
__________________
"Rzeczą ważniejszą od wiedzy jest wyobraźnia."
Albert Einstein

Ostatnio edytowane przez Gerappa92 : 16-10-2015 o 13:55.
Gerappa92 jest offline  
Stary 13-10-2015, 22:52   #59
 
Nortrom's Avatar
 
Reputacja: 1 Nortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputację

Ragnar zaczynał przypominać dawnego siebie. Uśmiech powoli wracał na jego brodatą twarz, która powoli odzyskiwała zdrowe kolory. Jego ruchy wyglądały też inaczej, bardziej… solidnie? Nie było możliwości, aby po tak krótkim odpoczynku i dopiero spożytym posiłku rzeczywiście odzyskał siły. Zmiany wynikały raczej ze zmiany w jego myśleniu. Pełen brzuch oraz obecność większej grupy niewrogo nastawionych istot myślących poprawiała jego samopoczucie. Nie wspominając już o wyprawie na orków, w której mógł wziąć udział. Prawdopodobnie to najbardziej działało na tego prostego krasnoluda. Gdyby tylko miał broń…

- Mi też nic nie doskwiera. Zdrowym jak młoda, cycata, wiejska baba! - zarechotał głośno.

- Prawda panowie! Normalnie zaproponowałbym napić się za naszą współpracę, ale będziemy musieli odłożyć to na później. Jak mówi stara mądrość “Nic tak nie łączy jak wspólne picie!” - stwierdził, szczerząc się przy tym.

***

Dalsze plany Ragnara nie należały do skomplikowanych, zupełnie jak ich twórca. Ot, popracować kilka dni, najeść się, wypocząć i ruszyć dalej. Pobliskie miasteczko było jego pierwszym celem, ponieważ miał nadzieję, że dadzą mu broń i pozwolą zabić paru zielonych. Nic tak nie odpręża po ciężkich przeżyciach jak skrócenie o głowę kilku orków.
 
__________________
"Alea iacta est." ~ Juliusz Cezar
Nortrom jest offline  
Stary 16-10-2015, 07:25   #60
 
Ardel's Avatar
 
Reputacja: 1 Ardel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputację
Maria zbyła pytanie elfa opisując jeszcze kawałek wioski i odeszła w swoją stronę. Po opatrzeniu obtarć przez Franza wszyscy udali się do pracy.

W trakcie pierwszego dnia pobytu w wiosce gorące powietrze zaczęło być przeganiane przez wiatr, który zaczął napierać z zachodu. Chłodne powietrze było bardzo przyjemne po ostatnich paskudnych upałach. Ragnar i Franz, którzy nosili i heblowali belki na kaplicę przyjęli ten dar od bogów z wdzięcznością. Nathaniel w tym czasie zajmował się skórowaniem i patroszeniem królików, które schwycił Patrick Keufer. Był to sympatyczny mężczyzna, który zawsze mówił to co myśli. A myślał tyle - że nie lubi tych obcych i niechętnie zgodził się, by ten "nieludź", jak określił elfa, dotykał jego zwierzyny.

Praca nie okazała się zbyt ciężka - wielebny Dirk dostosował ją do możliwości wycieńczonych wędrowców. Pozwalał im na częste przerwy, kazał im chadzać często, by się czegoś napili. A pod wieczór, gdy wybierane były nocne warty, zwolnił ich tej nocy z tego obowiązku. Przy ogniu leżały trzy posłania złożone z różnokolorowych koców.

W trakcie pracy Ragnar i Franz mieli okazję porozmawiać ze staruszką Katją Meyer - tą, która opiekowała się dzieciakiem. Z rozmowy nie wynikło nic interesującego oprócz informacji, jakoby stary Eric posiadał jakąś mapę, której nikomu nie pokazuje i trzyma ją zawsze przy sobie. A mały Wolfgang chciał porozmawiać z elfem, jednak przestraszył się chyba i uciekł.

Przed nastaniem nocy Rangar, Franz i Nathaniel mają jeszcze nieco czasu na odpoczynek.
 
Ardel jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 23:25.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172