- Ej, chwila, moment! - wysyczała Maud, która starała się za wszystkimi nadążyć. Otwarta walka nie była jej mocną stroną i nie spodziewała się po mężczyznach, że to zrozumieją. Miała jednak nadzieję, że przynajmniej przemyślą.
- Po co się pchać, a jak ich tam więcej, niż trzech? Jak przyzwą jakiego stwora z piekła rodem, to co my proste ludzie zrobimy? Żadne z nas bohatery! A na pewno ze mnie... Gdyby walczyć lepiej ja umiała, to szybciej bym powstrzymała kogo trzeba, nim wyrżnął mi to - wskazała paluchem poranioną część twarzy - na policzku.
- A zastawienie drzwi i podpalenie tego przybytku to nie lepszy pomysł? Rozumiem, że noc spędzić tu chcecie po tym, jak jakieś czarne sztuczki nieczyste się w piwnicach dziejo? - Śmieciara zrobiła wielkie oczy, stojąc sztywno jak kij od zmiotki. Próbowała znaleźć na twarzach towarzyszy chociażby cień zrozumienia, ale z każdą chwilą traciła nadzieję, że to w ogóle możliwe. Westchnęła bardzo ciężko, czując że przypierają ją do muru. O ucieczce nawet nie myślała, bo i nie było gdzie. Był tylko wóz albo przewóz.
- W pilnowaniu tyłów jestem równie dobra, co pan karczmarz w gotowaniu... Pewnie podał nam zupę z truposza... - spuściła wzrok w dół wyjmując sztylet. Pociągnęła smutno nosem i trzęsła chudymi nóżkami.