Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 03-11-2008, 14:22   #211
 
liego's Avatar
 
Reputacja: 0 liego nie jest zbyt sławny w tych okolicachliego nie jest zbyt sławny w tych okolicachliego nie jest zbyt sławny w tych okolicachliego nie jest zbyt sławny w tych okolicachliego nie jest zbyt sławny w tych okolicach
Dopracuje szczegóły dziś późnym wieczorem bo właśnie zaraz wychodzę do pracy.
A to +2 to wziąłem z karty profesji.
 
liego jest offline  
Stary 03-11-2008, 16:16   #212
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
Question

Wiem skąd wziołeś, ale podniesienie tej cechy wymaga dwóch rozwinięć. Wiec możesz ją podnieść do +1 na początku jak zdobędziesz więcej PD możesz ją rozwinąć do końca, czyli do +2. Jako najemnik masz w owinięciu +10 do WW, ale trzeba je rozwijać po kole. 100PD= 1 rozwinięcie; za które można wykupić +5% cechy, czyli aby rozwinąć cechę o +10% to musisz mieć dwa rozwinięcia inaczej 200PD, ale na początku wszystkie postacie mają tylko jedno rozwinięcie.
 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975
Cedryk jest offline  
Stary 03-11-2008, 17:15   #213
 
Wolfenburg's Avatar
 
Reputacja: 1 Wolfenburg jest jak klejnot wśród skałWolfenburg jest jak klejnot wśród skałWolfenburg jest jak klejnot wśród skałWolfenburg jest jak klejnot wśród skałWolfenburg jest jak klejnot wśród skałWolfenburg jest jak klejnot wśród skałWolfenburg jest jak klejnot wśród skałWolfenburg jest jak klejnot wśród skałWolfenburg jest jak klejnot wśród skałWolfenburg jest jak klejnot wśród skałWolfenburg jest jak klejnot wśród skał
Ja troszeczke w stylu jednostronnego monologu opowiedziałem historię , ale myslę że powinna być dobra

HISTORIA:
Nazywam się Giovanni Finetti i urodziłem się w Wolfenburgu jako drugie dziecko w rodzinie Tileańskiego kupca Marcellego i imperialnej mieszczanki Astrid . Gdy miałem 5 lat moja rodzina przeprowadziła się do Tileańskiego miasta państwa-Remas , gdzie od małego byłem przygotowywany do przejęcia majątku rodzinnego i kontynuowania tradycji kupieckich rodu Finetti . Ja jednak od małego wolałem ganiać z drewnianym mieczem kury . Gdy osiągnąłem wiek lat siedemnastu podobnie jak mój starszy brat wstąpiłem do straży miasta Remas . Obaj byliśmy zafascnowani kultem Mirmidii-wspaniałej wojowniczki i opiekunki całej Tilei , bogini wojny . Byłem bardzo szczęśliwy , jednak dotknęło mnie wielkie nieszczęście . Izabella , kobieta z którą miałem się ożenić została porwana przez rozbójników zamieszkujących okoliczne lasy . Zwołałem kilku moich przyjaciół ze straży i w afekcie ruszyłem aby odbić moją ukochaną . Dzięki zdolnością Lorchy-mojego przyjaciela z dzieciństwa i znakomitego tropiciela odnaleźliśmy obóz bandytów . Korzystając z efektu zaskoczenia wyskoczyliśmy na bandytów . W szale mordowałem wszystkich którzy podeszli pod ostrze mojego jednoręcznego miecza , które spadało na zbrojnych mężczyzn i na bezbronne kobiety i dzieci . Jednak bandyci szybko , zbyt szybko otrząsneli się z zaskoczenia i przytłaczającą przewagą liczebną zapędzili nas pod ścianę jednej z prowizorycznych chat . Widziałem jak padają moi przyjaciele Carlo-przebity włócznią , Lorcha postrzelony z kuszy , Pietro dźgnięty potężnie mieczem w serce , pdali również inni Mechan , Giuseppe , Dino , w tym momencia zobaczyłem głownie młota śmigającą mi w głowę , szybkim ruchem odskoczyłem na bok jednak młot drasnął moją czaszkę , upadając przez zeszklone oczy dostrzegłem ludzi w Remesiańskich mundurach wbiegających na polane.....
Obudziłem się pięć dni później w mojej własnej sypialni , tępy ból głowy uświadomił mi , że to nie był sen . Od mojego brata dowiedziałem się że jako jedyny przeżyłem , zostałem uratowany przez oddziały najemników służących dla miasta Remas . Brat przekazał mi również wiadomość która całkowicie zmieniła moje życie-moja ukochana umarła , został mi po niej miedziany amulet z krzyształowym sercem w które wprawiony jest pukiel włosów mojej ukochanej-mój jedyny prawdziwy skarb . Wtedy podjąłem decyzję , aby odkupić śmierć moich przyjaciół , ukochanej oraz niewinnych, których z taką satysfakcją zabijał mój miecz wstąpiłem do oddziału najemników . Tak trafiłem do Imperium...
 
Wolfenburg jest offline  
Stary 03-11-2008, 18:55   #214
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
Question

Historia taka sobie, ale może być. Teraz tylko KP ją już możesz przesłać na meila, bo podejrzewam, że wiesz jak ją samemu zrobić. Dumaeg@poczta.onet.pl
Uzupełnij o opis wyglądu postaci oraz prześlij avka który będzie i avkiem twojej postaci.
 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975
Cedryk jest offline  
Stary 03-11-2008, 22:20   #215
 
sheey's Avatar
 
Reputacja: 1 sheey jest godny podziwusheey jest godny podziwusheey jest godny podziwusheey jest godny podziwusheey jest godny podziwusheey jest godny podziwusheey jest godny podziwusheey jest godny podziwusheey jest godny podziwusheey jest godny podziwusheey jest godny podziwu
Widzę, że Cedryk będzie miał dużo roboty Pytanie mam, bo nie rozumiem ostatniego zdania z posta.
Cytat:
Napisał Cedryk Zobacz post
Magów jeszcze nie było, ale to nie było powodem, aby pomówić o potrzebnych na wyprawie przedmiotach, które należałoby zakupić.
Czyli w końcu rozmawiamy o zakupach, czy nie?
 
sheey jest offline  
Stary 03-11-2008, 22:56   #216
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
Exclamation

Sheey, o czym będą rozmawiały wasze postacie do czasu dołączenia magów to już wasza sprawa. Może o potrzebie znalezienia jeszcze kilku ochotników, może o zakupach, a może o babkach to już całkowicie zależy od was graczy.

Petros sory ale ten dodatek jest niedpouszczalany. Więc musisz zmienić historie nawet ciekawą na jakąś inną.
 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975

Ostatnio edytowane przez Cedryk : 03-11-2008 o 23:00.
Cedryk jest offline  
Stary 04-11-2008, 01:39   #217
 
liego's Avatar
 
Reputacja: 0 liego nie jest zbyt sławny w tych okolicachliego nie jest zbyt sławny w tych okolicachliego nie jest zbyt sławny w tych okolicachliego nie jest zbyt sławny w tych okolicachliego nie jest zbyt sławny w tych okolicach


Imię: Natt (Cichy)
Rasa: Człowiek
Profesja: Najemnik
Wiek: 21
Wzrost: 179
Waga: 72
Wygląd: Wiecznie skryty pod kapturem, swej długiej brązowej szaty, pod którą nosi lekką niekrępującą zbroję. Za paskiem nosi sztylet idealny do cichych zabójstw. Przy pasku ma przypięty miecz. Jego niebieskie oczy i ciemne włosy prawie nie wystają spod kaptura. Na prawym policzku widnieje dość duża blizna.
[Rzut w Kostnicy: 12]
[Rzut w Kostnicy: 17]
[Rzut w Kostnicy: 7]
[Rzut w Kostnicy: 8]
[Rzut w Kostnicy: 10]
[Rzut w Kostnicy: 12]
[Rzut w Kostnicy: 6]
[Rzut w Kostnicy: 13]
[Rzut w Kostnicy: 14]
Cechy:
WW: [Rzut w Kostnicy: 17] 37 +1
US: [Rzut w Kostnicy: 10] 30
K: [Rzut w Kostnicy: 12] 32
Odp: [Rzut w Kostnicy: 13] 33
Zr: [Rzut w Kostnicy: 14] 34
Int: [Rzut w Kostnicy: 7] 27
SW: [Rzut w Kostnicy: 12] 32
Ogd: [Rzut w Kostnicy: 8] 28

A: 1
Żyw: 13
S:3
WT:3
SZ:4
Mag:0
Po:0
PP:3

Umiejętności
Hazard
Targowanie,
Jeździectwo
Sekretny język (bitewny)
Spostrzegawczość
Unik
Pływanie
Zdolności
Silny cios
Rozbrajanie
Ogłuszanie
Wyposażenie
Kusza, 10 bełtów
Średni pancerz
Plecak
Prowiant (1 tydzień)
Namiot
Bukłak z wodą
Hubka krzesiwo
Sztylet
Miecz
Tarcza
Mikstura lecznicza
Złoto [Rzut w Kostnicy: 11] 11


Historia
Zatłoczona gospoda w równie zatłoczonym acz niewielkim mieście leżącym gdzieś w samym środku Imperium. Imperium które tek wielu kocha, za stabilność, za spokój, za „możliwości”, lecz równie wielu nienawidzi, za uciski, przemoc i dyskryminację. W gospodzie widzimy zarówno tych co kochają jak i tych co nienawidzą. Tych drugich jest znacznie więcej. Jest też wśród nich pewien najemnik znany niektórym jako Natt „Cichy”. Nienawidzi on Imperium, ale bez imperium nie mógł by żyć, a to przeraża go najbardziej. Ma przyjaciela ale tylko jednego i on też siedzi w tej gospodzie. Zwą go Mandir.
-Powiedz czemu ukrywasz nawet przede mną to co robiłeś przed naszym spotkaniem. Chyba możesz to zdradzić swemu przyjacielowi.- Zwrócił się Mandir do przyjaciela, na co Natt od razu nieco spochmurniał.
-Przecież wiesz że kradłem, piłem, i włóczyłem się gdzie mnie nogi poniosły. Nigdy nie spędzałem zbyt dużo czasu w jednym miejscu.- Odrzekł niechętnie.
-Tak, to wiem ale czemu wylądowałeś na ulicy?- Spytał nieco natarczywie.
Natt popatrzył na towarzysza z wyrzutem. -Widzę, że nie dasz mi spokoju jeśli ci tego nie opowiem. Niech więc będzie opowiem ci co nieco, ale nie licz na zbyt wiele.
Moi rodzice byli dość zamożni. Mieli czwórkę dzieci, ja byłem najmłodszy. Wszystkie swoje pociechy wysyłali do szkół. Chcieli wykształcić swoje pociechy i posadzić na ciepłych rządowych stołkach. Mi jednak taka wizja się nie podobała. Zawsze chciałem podróżować, albo zostać żołnierzem. Pierwszy mój bunt to zupełne olewanie szkoły i nauki, co szybko zakończyło się wywaleniem. Nie przejmowałem się jednak tym. Po powrocie do domu nie patrząc na to że rodzina jest zrozpaczona, od razu zaproponowałem, że chce iść do wojska. Jak można się było spodziewać rodzina nie zgodziła się. Tłumaczyli że nie chcą stracić synka a nie mają dość pieniędzy żeby wysłać mnie do porządnej szkoły oficerskiej.
Więc jako siedemnastolatek nie mogący spełnić swego wielkiego marzenia postanowiłem zacząć podróżować. Zabrałem nieco pieniędzy z domu, oraz trochę najpotrzebniejszych rzeczy, które niedługo później straciłem obrabowany przez dwóch rabusiów. I zaczęła się przygoda, trwająca do tej chwili. Mimo wszystko nigdy nie pragnąłem wrócić do domu, ponieważ nie mogłem żyć w Tm ciągłym ucisku, gdzie wszyscy starali się mną kierować.
Aż do momentu spotkania z tobą żyłem jak nędzarz, Okradając drobnych sklepikarzy, aby przeżyć.
Teraz to co innego powodzi nam się całkiem nieźle, zleceń jest mnóstwo. A my jesteśmy szanowani. –
Dokończył z ponurym uśmiechem na twarzy.
Natt siedzący naprzeciw okna zauważył dwa cienie skradające się w bladej poświacie księżyca za oknem i celujące z kuszy w ich stronę.
-Padnij!!- wrzasnął w stronę przyjaciela było już za późno. Mandir leżał twarzą w talerzu a z pleców wystawał bełt. W gospodzie wybuchła panika. Drugi strzelec nie trafił w Natt’a, który momentalnie zerwał się z swego miejsca, przepchał się przez tłum i wyskoczył przez okno wyciągając jednocześnie miecz. Trwało to jednak za długo a po najemnikach nie było śladu.
Natt wiedział że musi zniknąć z tego miasta i to jak najprędzej. Wspiął się więc do swojego pokoju zabrał swoje manatki i wyjechał z miasta.
 
liego jest offline  
Stary 04-11-2008, 12:07   #218
 
Petros's Avatar
 
Reputacja: 1 Petros jest na bardzo dobrej drodzePetros jest na bardzo dobrej drodzePetros jest na bardzo dobrej drodzePetros jest na bardzo dobrej drodzePetros jest na bardzo dobrej drodzePetros jest na bardzo dobrej drodzePetros jest na bardzo dobrej drodzePetros jest na bardzo dobrej drodzePetros jest na bardzo dobrej drodzePetros jest na bardzo dobrej drodzePetros jest na bardzo dobrej drodze
Imię i nazwisko: Dante „Szczęściarz” Drauwulf
Data urodzenia: 20 Ulriczeit 2495KI
Miejsce urodzenia: Księstwa Graniczne Massershloss (Głupota Karla)
Rasa: człowiek
Płeć: męska
Wiek: 23 lata
Budowa ciała: normalna
Wzrost: 183cm
Waga: 78kg
Stan cywilny: kawaler
Profesja: Hiena cmentarna
Rodzina: Viviana Marcelli (matka) – banitka z Remas; Andreas Drauwulf (ojciec) – hiena z Głupoty Karla; Elias Drauwulf (dziadek) – kapitan kompanii najemniczej „Gatti Nero” z Nuln
Znak gwiezdny: Gwiazda Wieczorna
Wyznanie: Ranald
Klasa społeczna: chłop
Złote myśli i aforyzmy: „umarli nie potrzebują już żadnych dóbr”; „szczęście to po prostu inna nazwa losu”; „w wodzie zdrowie”; „to tylko pusty grób”
Wygląd i zachowanie: Szczęściarz jest osobą dbającą o wygląd. Ma krótko przystrzyżone ciemne blond włosy. Jest gładko ogolony i raczej ten stan utrzymuje. Ma ciemniejszą skórę po matce oraz przenikliwe piwne oczy po ojcu. Bardzo często można zauważyć, że bawi się między palcami krasnoludzką monetą - to pomaga mu myśleć. Dante nie cierpi głupców. Sam zastanowi się sto razy zanim coś powie lub zrobi. Wie dobrze do czego może doprowadzić lekkomyślność i pochopność.

CECHY:

WW: [Rzut w Kostnicy: 12] 32
US: [Rzut w Kostnicy: 10] 31 (Łaska Shallyi)
K: [Rzut w Kostnicy: 12] 32
Odp: [Rzut w Kostnicy: 13] 33
Zr: [Rzut w Kostnicy: 17] 37
Int: [Rzut w Kostnicy: 14] 34
SW: [Rzut w Kostnicy: 14] 34
Ogd: [Rzut w Kostnicy: 13] 33

A: 1
Żyw: 13
S: 3
WT: 3
Sz: 4
Mag: 0
PO: 0
PP: 3

UMIEJĘTNOŚCI:

czytanie i pisanie
skradanie się
przeszukiwanie
plotkowanie
spostrzegawczość
ukrywanie się
wiedza (Imperium)
wiedza (Księstwa Graniczne)
wspinaczka
wycena
znajomość języka (klasyczny)
znajomość języka (Reikspiel)

ZDOLNOŚCI:

czuły słuch
odporność psychiczna
szósty zmysł
wykrywanie pułapek

EKWIPUNEK:

Broń: nadziak, sztylet
Opancerzenie: skórzana kurta
Ogólny: łom, latarnia, olej, 10m liny, 2 worki, sakwa podróżna (miska, sztućce, koc) sakiewka z 14ZK [Rzut w Kostnicy: 14]
Ubranie: brązowy kaftan, brązowe spodnie, ciemno-brązowy płaszcz z kapturem, skórzane buty
Inne: lazurytowy skarabeusz, krasnoludzki srebrnik (pamiątki o wartości sentymentalnej; oba przedmioty za pozwoleniem MG)

HISTORIA:

Witaj synku, w czym mogę Ci pomóc? Ach a więc chciałbyś się czegoś o mnie dowiedzieć tak? Hmm chyba mógłbym Ci opowiedzieć to i owo…hehe widzę chłopcze w Twoich oczach ten charakterystyczny błysk…zupełnie jakbym widział siebie pięćdziesiąt lat temu. Postaw browarka staremu człowiekowi, co by wargi i gardło zwilżyć. Tak tak opowiem opowiem zaraz jak się napiję. Ooo! Krasnoludzkie! mmm przyznam, że dawno nie piłem tego wspaniałego złocistego trunku, z którego tak dumna jest brodata rasa. Ostatni raz, kiedy piłem to piwo a było to dokładnie w 2547KI…nie zaraz to chyba był czterdziesty piąty a może…aaa opowieść. Wybacz synku, ale w moim wieku, kiedy to coraz bardziej odczuwa się oddech Morra na karku dopada człowieka choroba powszechnie zwana sklerozą hehe…a więc rozsiądź się wygodnie i słuchaj uważnie.
Urodziłem się w roku 2495KI w dość sporej – bo liczącej około 300 dusz – osadzie zwanej Głupota Karla. Skąd ta nazwa? Gdybym ja chłopcze wszystko pamiętał, to moja głowa była by wielkości krasnoludzkiego wojennego sterowca. W każdym razie owa osada znajdowała się w pewnej części Księstw Granicznych zwanej Massershlos. Pytania później synku, bo jak będziesz ciągle o coś pytał to już się pogubię w tym, co mówię. A więc jak już mówiłem Księstwa Graniczne. Ojj tak, rozległa kraina, niszczona przez ciągłe wojny między książętami. Tam nie trzeba mieć powodu żeby wszcząć wojnę. Te skurwysyny będą się łapać za łby póki się nawzajem nie wytłuką. Tak było jest i chyba będzie. Na szczęście osada, w której mieszkałem z rodziną znajdowała się mniej więcej na środku włości księcia Rittera, więc efekty wojen raczej nie były tutaj widoczne. Książe Ritter nie był byle, jaką personą, jakich wiele wśród książąt, bo widzisz…tam w Księstwach nie trzeba szlachetnej krwi czy bystrego umysłu, aby zyskać władzę. Ponadto jako takie prawo tam nie istnieje. To, dlatego od setek lat Księstwa przyciągają różnej maści banitów, opryszków, uchodźców i renegatów. Książe Edgar Ritter wyróżniał się spośród nich. Czemu pewnie zapytasz? Otóż Ritter był magiem cienia. Magowie mają osiem specjalizacji nie chcę już się w to zagłębiać, bo i tak nie zrozumiesz. W każdym razie potrafił za pomocą magii wmówić człowiekowi, że jest psem, stać się niewidzialnym i tak dalej. Ritter miał bardzo dziwny zwyczaj chadzania wśród pospólstwa i sprawdzania własnymi oczyma, co kto robi. Ritterem mógł być wówczas każdy. Stary piernik taki jak ja, kobieta w ciąży, dzieciak z ulicy nawet koń czy szczur. Ale odbiegłem nieco od tematu wybacz mi proszę.
Jak jużem mówił wcześniej, mieszkałem razem z rodziną w Karlu. Moja matka była tileańską banitką, która uciekła przed prawem do Księstw licząc na łatwą robotę i brak tileańskiego wymiaru sprawiedliwości, który de facto skazał ją na szafot. Ojciec natomiast urodził się w Księstwach jako syn imperialnego najemnika. Jego nie pociągała wojaczka, natomiast od zawsze interesował się ruinami grobowców, cytadel i świątyń, jakich pełno jest w Księstwach. Właśnie po nim odziedziczyłem tą dziwną fascynację i szybko stałem się tym, kim on był. Powszechnie takich jak my zwie się hienami cmentarnymi, ale ja osobiście nie lubię tej nazwy. Nigdy nie interesowałem się zwykłymi cmentarzami, bo po pierwsze: od dawna nie chowa się ludzi z bogowie wiedzą czym, toteż raczej ciężko o jakiekolwiek skarby. Po drugie zaś: cmentarze są dosyć silnie chronione przez morrytów. Raz słyszałem historię o młodym człowieku, który postanowił wzbogacić się plądrując kryptę jakiejś zamożnej nulneńskiej rodziny kupieckiej. Czym się skończył tan objaw kretynizmu pospolitego? Ano biedak skończył żywot w miejskich ściekach cały podziurawiony bełtami. Ponoć załatwili go uzbrojeni w ciężkie kusze i ciemne płytówki tak zwani Czarni Strażnicy Morra. Ech i znowu trochę zboczyłem z kursu, więc wróćmy do meritum.
Nie będę opowiadał o dzieciństwie moim, bo nie było w nim nic niezwykłego. Ot całe latka mi minęły na bieganiu po opuszczonych grobowcach i świątyniach. Oczywiście ojciec nie puszczał mnie samego. Uczył mnie już do zawodu razem ze swoimi przyjaciółmi, z którymi sformował coś na kształt drużyny. Myślę, iż wypadałoby o tym troszkę nadmienić.
Otóż mój ojciec za młodu znalazł kilku przyjaciół podobnych do siebie, którzy tak jak on z różnych przyczyn chcieli zagłębiać się w chłodne wnętrza ruin. Sformowali oni grupę łowców skarbów, którą nazwali po prostu „Poszukiwaczami”.
Mijały lata a mój apetyt na odkrywanie nieznanego rósł i rósł aż doszedłem do wieku 19 lat. „Poszukiwacze” już nie mieli tych samych członków z uwagi na ich wiek, dlatego też udało mi się zwerbować kilku nowych z mojego środowiska. Byli to: upadły szlachcic Victor von Dropmann – zwyczajny zabijaka i chciwiec, którego interesowały głównie bogactwa; Alvus Schreiber – uczony historyk i archeolog, który ze względu na swoje poglądy musiał opuścić Imperium; Santiago Borjez – estalijski złodziej…mało o nim wiedzieliśmy, ale doskonale radził sobie z pułapkami i zamkami; oraz Dimitri Pewcenko – kislevski przemytnik. Do tego świetny woźnica, kupiec i cwaniak. Z oryginalnych „Poszukiwaczy” został tylko Andreas – mój ojciec oraz Horst Alvart, który odszedł po roku. W takim oto składzie jeździliśmy wszędzie gdzie były jakiekolwiek ruiny. Zwiedzaliśmy khemryjskie grobowce, krasnoludzkie kopalnie, arabskie twierdze, świątynie dawnych, zapomnianych bogów i wiele innych. Ten świetnie zachowany lazurytowy skarabeusz, który trzymam w ręku jest pamiątką z pewnego khemryjskiego grobowca, który był punktem kulminacyjnym w moim młodym życiu. Co to skarabeusz? Skarabeusz był rodzajem żuka czczonym przez ludzi starożytnej Nehekhary. Ten akurat jest amuletem mającym – według wierzeń khemryjczyków – chronić posiadacza przed śmiercią. Wracając do grobowca, w którym go znalazłem…
Było to coś około 2520 roku…w każdym razie tuż przed Burzą. Dostaliśmy cynk o świetnie zachowanym khemryjskim grobowcu, który notabene znajdował się stosunkowo niedaleko Głupoty Karla na niewielkim pustynnym obszarze mniej więcej po środku Massershlose. Pamiętam ten dzień jakby to było wczoraj…
- Panowie. Wracamy do gry! Dowiedziałem się o khemryjskich ruinach znajdujących się w samym sercu pustyni…
- To cudownie! Na reszcie jakaś robota! Ale na pustyni? Jesteś pewien? Przecież to wcale nie tak daleko od nas…
- Tak jestem pewien. W dodatku ludzie się nie zapuszczają w ruiny odkąd sześć kilkunastoosobowych wypraw nie wróciło…
- Ooo to ciekawe. Pułapki?
- Być może pułapki. Być może jacyś Strażnicy…
- Davajcie tavarisze! To chyba nie jest coś, z czym byśmy sobie nie poradzili da?
- Spokojnie Dimitri nie bądź taki w gorącej wodzie kąpany. Najpierw dowiedzmy się wszystkiego, co trzeba od naszego uczonego kolegi a potem pomyślimy, co dalej.
- Dante ma rację. Kontynuuj Alvusie.
- A więc jak mówiłem ruiny znajdują się na pustyni. Podobno nie są zbyt duże, lecz wygląd może być zwodniczy. O ile mi wiadomo grobowiec tak jak większość tych khemryjskich ciągnie się jeszcze głęboko pod ziemią. Ów grobowiec należy do księcia Rukapha III wywodzącego się z II dynastii…
- Vamos compadre. Po ludzkiemu ty mów…
- To bardzo stary grobowiec…
- A wiemy wszyscy, że stare khemryjskie ruiny równa się kurewsko niebezpieczne pułapki i…duże skarby hahaha
- Będziemy musieli się solidnie przygotować nim stawimy czoła grobowcowi. Nie możemy być głupi jak reszta, bo już nie wrócimy w jednym kawałku. Każdy chyba wie, co robić. Do roboty panienki…

Cztery dni podróżowaliśmy do owego grobowca. Dotarliśmy jakoś czwartego dnia około północy. Ruiny faktycznie nie były zbyt duże aczkolwiek były świetnie zachowane, więc mała była szansa żeby coś nam spadło na łby…chyba, że jakaś pułapka. Postanowiliśmy wpierw trochę odpocząć po wyczerpującej drodze i wejść w ruiny nad ranem…
- no panowie, dojechaliśmy w końcu. Rozbijmy obóz tuż przy zachodniej ścianie. Pojemy, popijemy i pośpimy. Dimitri tylko z dala od kvassu. Masz być trzeźwy rozumiesz?
- Da, ja panimaju Andreasie.
- Cieszę się bardzo. Więc rozkładajmy się, czym prędzej. Trzeba nabrać sił. Jutro z rana wchodzimy. Wy trzymajcie warte całą noc, na zmianę. Nie chcemy by ktoś nas zabił zanim to zrobią pułapki hehe
- Tak panie. Płacicie nam za ochronę, więc swoje zrobimy.

Nad ranem wraz ze wschodem słońca zaczęliśmy się budzić. Wszyscy mieli świetny humor. Byliśmy dobrej myśli. Każdy czuł w kościach, że to będzie kolejna niesamowita i bardzo owocna przygoda. Jak bardzo żeśmy się mylili. Przekonaliśmy się o tym już na pierwszym poziomie podziemnych tuneli…
- kurwa Santiago coś pstryknęło!
- Pułapka! Do następne pomieszcza andele!
- Aaaa!!!!
- Dimitri!!!!!!

Pierwszy zginął Dimitri. Widziałeś kiedy wilcze doły? Ta pułapka była stosunkowo podobna. Duży dół, na dnie ostre kolce…nie miał szans. Zła passa niestety nie skończyła się na kislevczyku…
- Ten grobowiec jest fascynujący…
- Nie mędrkuj Schreiber tylko lepiej powiedz gdzie jest komnata księcia. Na pewno owa komnata zawiera skarby…
- Ty Victorze i ta twoja chciwość. Chyba się nigdy nie zmienisz. Podziwiaj piękne dzieło ludzkich rąk sprzed tysięcy lat a nie ciągle widzisz tylko skarby i skarby…
- Powiedz mi drogi Andreasie. Zwiedzamy te cholerne ruiny czy plądrujemy hę?
- Robimy i jedno i drugie, lecz wszelkie błyskotki to tylko ładny dodatek. Nic więcej…
- Gdyby nie ten „ładny dodatek” to byście teraz gnili w zapyziałym rynsztoku Karla a ja pewnie bym był zżerany przez kruki na polu bitewnym.
- Hmm według tych piktogramów idziemy we właściwym kierunku. Czeka nas jeszcze jeden poziom i labirynt.
- Kurwa, dlaczego zawsze musi być labirynt. Czy nie mogłoby się bez tego obejść?
- Najwidoczniej nie Dante. Idźmy, więc dalej…

Przed nami pojawił się korytarz. Dosyć szeroki i niepozbawiony sprytnych „zabezpieczeń”. Pierwszy wszedł Santiago. Zbadał wszystko i dał znak reszcie. Wszedł dalej Victor.
- Ostrożnie amigo. Po moich krokach…
Głupiec mimo ostrzeżeń Santiago szedł sobie spokojnie nie patrząc pod nogi. Nadepnął na jeden z kamieni i stało się. Zanim zdążyliśmy zareagować oboje byli podziurawieni jak sito przez zatrute strzałki. Nie mogliśmy ich długo opłakiwać. Zmówiliśmy tylko krótką modlitwę do Morra i poszliśmy dalej. Byliśmy zbyt daleko by zawrócić. Ni minęła jakaś godzina czasu dotarliśmy do komnaty grobowej księcia. Widok był nie do opisania. Komnata była piękna. Wypełniona różnymi kosztownościami, wazami i innymi pamiątkami z czasów dawnego królestwa. Nie mogliśmy wziąć wszystkiego. Każdy wziął ile mógł i się wynieśliśmy od razu. Niestety po drodze napotkaliśmy pewien problem. Ojciec zmęczony taszczeniem swojego worka oparł się o jedną z kolumn w niewielkiej komnacie na pierwszym poziomie. Pułapka zadziałała bezszelestnie. Zakrzywione ostrze wysunęło się z kolumny i odcięło mu nogę. O nie synku pułapka nie działała poprawnie. Gdyby działała to Andreas byłby już w kawałkach. Uczony opatrzył mojego ojca, jako że znał się również i na tym. Zostawiliśmy worki ładując ile się da po kieszeniach i czym prędzej opuściliśmy grobowiec. Po powrocie do Głupoty Karla Andreasem zajął się medyk. Dla Alvusa to, co się stało było wielkim szokiem. Skończył z tą robotą na dobre. Cud, że nie ześwirował. Ojciec wpadł w alkoholizm wiedząc, że już nie będzie w stanie oddawać się swojej prawdziwej pasji. Przez wiele lat opiekowała się nim Viviana – moja matka – przekonując go, że to nie jest koniec świata. A co ze mną? Musiałem odpocząć od Księstw, od ich ruin i tajemnic, od tego wszystkiego. Wyruszyłem do Imperium. W jakim celu? Tego nie wiem do dziś…
 
Załączone Grafiki
File Type: jpg Artemis.jpg (4.8 KB, 3 wyświetleń)
lastinn player

Ostatnio edytowane przez Petros : 04-11-2008 o 17:48.
Petros jest offline  
Stary 04-11-2008, 15:42   #219
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
Question

Petros wiec tak mam tylko jedna uwagę zdania zaczynamy z wielkiej litery wiec popraw wszystkie wypowiedzi po myślniku.

Tak czytałeś pewnie zasady tworzenia KP napisane na początku komentarzy, więc możesz ją stworzysz myślę, iż sobie z tym poradzisz chyba, że nie masz II edycji młotka. Kartę możesz przysłać na w/w adres. Oczywiście wzbogać ją o opis wyglądu i avek postaci. Podaj też mi adres do twoich rzutów w kostnicy, jeśli zdecydujesz się na metodę losową a nie punktową.
 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975
Cedryk jest offline  
Stary 05-11-2008, 00:00   #220
 
seraph's Avatar
 
Reputacja: 1 seraph jest na bardzo dobrej drodzeseraph jest na bardzo dobrej drodzeseraph jest na bardzo dobrej drodzeseraph jest na bardzo dobrej drodzeseraph jest na bardzo dobrej drodzeseraph jest na bardzo dobrej drodzeseraph jest na bardzo dobrej drodzeseraph jest na bardzo dobrej drodzeseraph jest na bardzo dobrej drodze
Leo Brink

godność:Leo Brink
rasa: człowiek
wiek: 22 wiosny
wzrost: 170
waga: 80
znak gwiezdny: sznur Limnera


Cechy:
WW 38 +10* = 43 [Rzut w Kostnicy: 38]
US 29 +10[Rzut w Kostnicy: 29]
K 31 +5[Rzut w Kostnicy: 24] 31- łaska Shallyi
Odp 30 +5[Rzut w Kostnicy: 30]
Zr 41** +5[Rzut w Kostnicy: 36]
Int 29 [Rzut w Kostnicy: 29]
SW 30*** +5[Rzut w Kostnicy: 25]
Ogd 26 [Rzut w Kostnicy: 26]
A 1 +1
Żw 13 +2[Rzut w Kostnicy: 5]
S 3
Wt 3
Sz 4
Mag 0
PO 0
PP 3

Wygląd: Sięgające za ramiona, kruczoczarne, falujące włosy, mocno kontrastujące z przenikliwymi, niebieskimi oczami. Twarz pokrywa kilkudniowy zarost, próba manifestacji swojej dorosłości. Wzrost - przeciętny, oczywiście jak na człowieka, do elfów czy halflingów nie przecież potrzeby porównywać. Szczupły.

Profesja: Najemnik
Umiejętności:
plotkowanie
wiedza o Imperium
znajomość języka staroświatowego
opieka nad zwierzętami
targowanie
jeździectwo
sekretny język (bitewny)
przeszukiwanie
unik
wiedza (Kislev)
pływanie

Zdolności::
silny cios
rozbrajanie
ogłuszanie
szybki refleks**
opanowanie***

Wyposażenie:
kusza (10b)
kaftan kolczy
kurtka skórzana
tarcza
mikstura leczenia
Plecak
Prowiant (1 tydzień)
namiot
bukłak z wodą
hubka krzesiwo
sztylet
miecz
spodnie
płaszcz
skórzane buty
derka
sztućce
miska
złoto 19zk [Rzut w Kostnicy: 19]



Historia

Pamiętał jeszcze dobrze, jak pół roku wstecz, to jest jakoś przed dniem rozkwitania, do jego wioski przybyła grupa zawadiaków. Sami siebie nazywali najemnikami, chociaż patrząc na nich powiedziałbyś: ot hołota jakaś, ino że z mieczem miast pałki. Jeden był ranny, a jak na nieszczęście trafili do wioski, w której nie uświadczy cyrulika. To i się mu zmarło dość szybko. Pochowali tedy, jak obrządek nakazywał, aby Morr przyjął zmarłego do siebie i szykowali się ku dalszej drodze. Mieli jednakowoż jednego konia luzem i cały inwentarz po zmarłym. Dołączył do nich. W końcu udało mu się wyrwać spod ojcowskiej ręki, gdzie jedyną rozrywką dla chłopaka mogło być strzelanie do wron, picie w karczmie i poklepywanie dziewek po tyłkach. Ojciec był rad, bo zawsze to jedna gęba mniej do wykarmienia, bracia takoż, bo uśmiechy spod warkoczy zawsze w niego uderzały. Tylko matka – zwyczajem wszystkich matek Imperium – martwiła się o syna.

Drużyna szybko przyjęła go jako swojego. Postępy robił znaczne - zdołał obeznać się z mieczem i kuszą w stopniu o ile nie dobrym, to przynajmniej gwarantującym w miarę bezpieczne przeżycie w jego fachu. I to nie na najgorszym poziomie, bo los zaczął się do nich uśmiechać. Pracy było niezmała, to i sakiewki rosły w oczach. Co prawda szybko też malały w przydrożnych karczmach i zamtuzach, ale przecież nie po to są pieniądze, żeby śniedziały – ot i cała filozofia grupy, którą szybko przyswoił, zarobić i szybko wydać.

Wjechali do wioski. Kilka domów ledwie, parę poletek. No ale oberża była. Przeć skoro blisko głównego traktu, to i obrót nienajlichszy z niej był. Weszli, zasiedli przy ławie i zwyczajem wszystkich podróżników świata krzyknęli –Piwa! – na co człowiek za ladą, zwyczajem wszystkich oberżystów świata, odłożył ścierkę i wypełnił sześć kufli złocistym płynem.
Młody łyknął pierwszy. Dobre – pomyślał – o ile oczywiście kluczysz po lasach przez tydzień i zapomniałeś już jakie to szczyny leją w tych rzekomo porządnych zajazdach. Tak się jednak składa, że przeć my od tygodnia człowieka nie obaczyli, zachciało się nam podjąć jakiego szalonego zadania, że niby rzekomego dziada w lesie ubić bo złe uroki rzuca.
- Powiadam wam, gówno oni widzieli a nie uroki i nie dziada. Ot opowiastka, co to se z ust do ust powtarzają, a my się dali nabrać. Jeno co my przez ten tydzień obaczyli, to deszcz i komary. Jeszcze ja czuję, żem cały w bąblach.
- A no. Bo i jak królewna nie wyglądasz Leo. Trza ci to przyznać. – gromadka ryknęła śmiechem.
- I co teraz? Wróćmy tedy do owych „zleceniodawców”. Przecie robotę żeśmy wykonali. Miało nie być dziada i nie ma. – lekki uśmiech pojawił się na jego twarzy. Uśmiech, który sugerował, że człowiek ten chętnie wbiłby ci nóż między żebra i jeszcze poprosił o zapłatę za rozwiązanie wszystkich problemów twojego życia. – Przeć żeśmy przez tydzień z mała po ostępach buty schodzili. A i jak Georg rzekł, Leo całą rzyć ma pokąsaną, ale i my nie lepsi. Patrząc na was, to i każdy by mógł z miejsca do Shallyi modły o miłosierdzie zanosić. Jakby dziad był to by się pokazał. A że się nie pokazał, znaczy że go nie ma, znaczy, żeśmy się nie obijali, to i zapłata się należy.
- Dobrze Bruno prawi. No to w drogę. Wypili wszyscy? To idźmy nasze srebrniki wyegze... wyzeg.... wyef... no odebrać idźmy. – łysy, ze szramą przechodzącą przez łuk brwiowy i sporą część policzka uśmiechnął się, ukazując tym samym całe swoje (wątpliwej piękności) uzębienie. Oj... zdecydowanie on nie był tutaj najbardziej obytym z naukami wyzwolonymi, właściwie to chyba i z żadnymi innymi.
- Ja nie lezę z wami. W rzyci mam tych wieśniaków. W rzyci mam dziadów, co ich nie ma, w rzyci wszystkie legendy ludowe. Gonimy za niczym. I co? Myślicie, że za to NIC nagotujecie strawy? Czy znowu będziemy jeść to co sami w dziczy upolujemy? I ile, myślicie, wyciągniecie od tamtych? Dziesięć szylingów? Dobrze i wtedy będzie. Weźcie tedy i moją dolę. – Leo splunął siarczyście, łyknął zrazu piwa i kontynuował, coraz bardziej unosząc głos – ja do stolicy ruszam, do Altdorfu. Tam za miecz pewnikiem lepiej zapłacą niźli we wsi jakiej, co ludzie w dziwy leśne wierzą. A i po lasach i bagnach biegać nie trza będzie. Idzie który ze mną? – przesunął wzrokiem po kompanach. Nikt nie podchwycił jego myśli, nie wyrażał chęci zmiany życia. Widać dotychczasowy los podobał im się. Banda głupców – pomyślał. Poderwał spod ławy plecak i ruszył ku wyjściu. Drzwiami trzasnął mocno, aż kurz posypał się z futryn.
- Wróci.... – powiedział Bruno sącząc kolejny kufel. – Pożyje w stolicy tydzień, może dwa i wróci. Przecie nie podoła tam sam jeden. Przepije wszystko, wyda resztę na siennik i wróci. Gdzie mu lepiej będzie niźli z nami?
- Ano. Oby mu się tylko rzyć za bardzo nie obiła. Dobry chłopczyna z niego, szkoda by wylądował z kamieniem na dnie Reiku. Ale prawda, że nieswój on jaki ostatnio. Może potrzebuje zmiany....

Szedł leśnym duktem. Cholera – myślał – naprawdę tak źle mi z nimi było? Do bitki i do popitki przednie chłopy. Ino ambicji nie mają. Świata nie chcą obaczyć. Stolicy poczuć. A tam. W rzyci mam ichniejszą kompanię. Sam też dam rady. Nowych towarzyszy znajdę. Miecz na siebie zapracować umie, przeć Bruno tak mówił. Ino czemu on tak nisko swój własny cenił? Mój będzie pracował dla najlepszych, za korony a nie za polewkę. Trochę chłopaków mi szkoda.... ale, przecież na siłę ich nie zaciągnę ze sobą. Może ich kiedy odwiedzę jak się dorobię i do własnej kompanii zaciągnę? Kto wie, kto wie... a teraz szybciej. Do stolicy. Do stolicy.



@Cedryk: zgadzasz się na najemnika? Mam coś jeszcze poprawić w historii? Odnośnie karty postaci, którą trzeba ci wysłać na maila, to jest jakiś szablon do tego, czy inwencja własna?
 
Załączone Grafiki
File Type: jpg Clipboard01.jpg (58.0 KB, 5 wyświetleń)
lastinn player

Ostatnio edytowane przez seraph : 05-11-2008 o 11:53.
seraph jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:22.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172