26-12-2016, 09:03 | #1 | |
Konto usunięte Reputacja: 1 | [recenzje] Wyzwanie 2017 - 12 książek w 12 miesięcy [MEDIA]http://data.whicdn.com/images/63204726/original.jpg[/MEDIA] Hejo! Chciałam zaproponować Wam taką a'la zabawę czytelniczą na 2017 rok. Na czym by ona polegała? Uczestnicy wyzwania zobowiązują się do przeczytania w ciągu roku 12 książek (e-booki też mogą być, audio już nie ) i krótkiego (lub długiego - jak ktoś ma ochotę) zrecenzowania ich w tym temacie. Każda recenzja powinna zaczynać się numerkiem, oznaczającym która to książka ze zobowiązania, czyli np. 5/12, potem 6/12, 7/12 itd. Recenzja powinna też kończyć się oceną książki w gwiazdkach, według tabeli: Cytat:
Zobaczymy za rok, kto wywiąże się ze zobowiązania, a kto polegnie. UWAGA! Ten temat poświęcony jest wyłącznie recenzjom, biorącym udział w wyzwaniu.Dyskusje i komentarze możecie natomiast umieszczać tutaj. SPIS RECENZJI Berg Carol - Przeobrażenie - Mira Clarkson Jeremy - Co może pójść nie tak? - Zapatashura Corey James S.A. - Przebudzenie Lewiatana - Tadeus Dukaj Jacek - Xavras Wyżryn i inne fikcje narodowe - Ardel Evans Erin M. - The devil you know - Zapatashura Gołkowski Michał - Komornik (Tom 1) - Nightcrawler Grzędowicz Jarosław - Pan Lodowego Ogrodu (tomy 1-4) - woltron Hawkins Paula - Dziewczyna z pociągu - sunellica Hiraide Takashi - Kot, który spadł z nieba - Leminkainen Jordan Robert - Ognie niebios - Ardel Jordan Robert - Ten który przychodzi ze świtem - Ardel Kańtoch Anna - Diabeł na wieży - Mira Long Nathan - Zabójca ludzi - Evil_Maniak Luceno James - Star Wars. Darth Plaqueis - Egzio Majka Paweł - Niebiańskie Pastwiska - Tadeus Mielczarek Arkadiusz - Upadek: Objawienie Proroctwa - Krakov Neściur Sławomir - Wedle Zasług - Nightcrawler Orwell George - Folwark zwierzęcy - Ardel Piekara Jacek - Szubienicznik: Falsum Et Verum - Gettor Priest Christopher - Odwrócony świat - Ardel Rowling J., Thorne J. - Harry Potter i Przeklęte Dziecko - woltron Steinbeck John - Tortilla Flat - Caleb Vermes Timur - On wrócił - Caleb Williams Tad - Pamięć, Smutek i Cierń - Alaron Elessedil Zbiory prac wielu autorów: Opowieści ze świata wiedźmina - LeoncoeurPS. Przepraszam, z braku czasu nie jestem w stanie aktualizować spisu na bieżąco. Gomene!
__________________ Konto zawieszone. Ostatnio edytowane przez Mira : 12-10-2017 o 09:06. Powód: aktualizacja spisu | |
03-01-2017, 08:33 | #2 |
Reputacja: 1 | 1. Xavras Wyżryn i inne fikcje narodowe - Jacek Dukaj ****** - fajnie się czytało
__________________ |
03-01-2017, 21:44 | #3 |
Reputacja: 1 | 1. Darth Plaqueis ******* - super, polecam wszystkim Na początku zaznaczę, że nie jestem wielkim fanem Gwiezdnych Wojen - moja znajomość serii ogranicza się do filmów, i gry komputerowej Knights of The Old Republic studia BioWare. Wcześniej otarłem się też o pierwszy tom trylogii ,,Darth Bane'a'' A więc pierwsze co rzuca się w oczy przy czytaniu książki Jamesa Lucane'o to, to że jesteśmy zalewani masą nazw ras, planet i odniesień do pozostałych tworów starego Expanded Universe - doprowadza to do sytuacji, w której (zakładając ze nie jesteśmy fanami uniwersum) musimy często sięgać do wookiepedii, aby w pełni zrozumieć to, co czytamy, ponieważ autor rzadko raczy nas szczegółowymi opisami - a zarazem, jakże ochoczo potrafi w jednym zdaniu wymienić sześć kosmicznych ras! Ale to co uważam za największy atut powieści, to nadanie nowej trylogii George'a Lucasa, większej głębi - po przeczytaniu lektury, jestem pewien, że mój odbiór ,,Mrocznego Widma'' będzie zupełnie inny, niż do tej pory. Opowieść mimo tego, że zatytułowana jest ,,Darth Plaqueis'' - równie mocno co na tytułowym bohaterze, skupia się na postaci jego ucznia, młodego Dartha Sidousa - aka Palpatine'a, który często wysuwa się tutaj na pierwszy plan. Obserwujemy więc, jak stopniowo pnie się on po szczytach politycznej kariery - a w międzyczasie poznajemy też genezę Darth Maula, Padme Amidali, przewijają też takie postacie - jak kultowy Jabba the Hutt czy mistrz Jedi, Dooku, który coraz bardziej skłania się ku ciemnej stronie mocy. No a przede wszystkim - obserwujemy jak stopniowo wprowadzany w życie jest plan obalenia Zakonu Jedi, którego finał mogliśmy oglądać na ekranach, w ,,Zemście Sithów''. W skrócie - książka idealnie uzupełnia filmowe wątki, nadając im większej głębi, a dodatkowo - sama w sobie jest naprawdę udanym czytadłem. Dla fanów - pozycja obowiązkowa. Ostatnio edytowane przez Egzio : 03-01-2017 o 21:49. |
04-01-2017, 15:18 | #4 |
Konto usunięte Reputacja: 1 | 1/12 Do tej książki podchodziłam chyba z 3 razy zanim wsiąkłam, a to za sprawą narracji pierwszoosobowej, której nie lubię. Na dodatek narrator i zarazem główny bohater początkowo nie miał w sobie nic, co by mnie zainteresowało (na szczęście to się zmienia). Taki: "ojej, ojej, ciężkie jest życie niewolnika, ale się pogodziłem". Ciekawie zaczęło się robić, gdy ów niewolnik został wplątany w intrygę i kaprysem księcia (syna imperatora, więc baaaardzo wpływowy to typ) wyniesiony do roli pupila, przez którego kilku szlachcicom nieźle się oberwało. W ogóle sama postać księcia Alexandra jest już tym, co może intrygować czytelnika ze słabością do badboy'ów. Przeobrażenie - Carol Berg ****** (fajnie się czytało) Gatunek: fantasty Ilość stron: 400 [MEDIA]http://esensja.pl/obrazki/okladkiks/25550_przeobrazenie-400.jpg[/MEDIA] Powieści streszczać Wam nie będę, powiem jednak, że mimo iż rysy charakterów wydawały mi się czasem niepełne i zbyt wtórne względem siebie, to sam świat, szczególnie specyfika ras oraz ich stosunek do "magyji" naprawdę są ciekawe i chyba innowacyjne w niektórych aspektach. I to jest główny powód, dla którego polecam tę książkę. Świat. Fabuła? Też jest fajna. Opiera się na intrygach, co mi osobiście bardzo pasi. Są momenty heroiczne oraz trochę takiego "od zera do bohatera". Romanse jakieś tam też są, ale nie narzucają się (postacie kobiece są sympatyczne, ale zrobione na jedno kopyto, niestety). Brakuje chyba trochę aspektu militarnego, gdy mowa o korelacjach między rasami/ziemiami, no ale nie jest to coś rażącego. A czego mi osobiście najbardziej zabrakło w Przeobrażeniu? Dobrych dialogów. Bez nich pałacowe intrygi są po prostu niepełne. Niby fyrgają czasem w powietrzu jakieś potyczki słowne, ale nie zwalają one z nóg. Niemniej całość oceniam bardzo przyzwoicie, czytało się w sumie miło i na pewno sięgnę po dwa kolejne tomy, jako że już czekają na półce.
__________________ Konto zawieszone. |
04-01-2017, 19:26 | #5 |
Reputacja: 1 | 1. Przebudzenie Lewiatana ***** - nawet, nawet Ostatnio mam fazę na SF, więc po prostu wpisałem sobie "best space opera books" i jadę prawie po kolei Ta książka uchodzi za wielkie odkrycie gatunku, mistrzowski powrót do klasycznego modelu SF i okazała się na tyle trafiona, że na jej podstawie wyprodukowano nawet serial - The Expanse. Pełno w internecie peanów na jej cześć, nawet na okładce wydawnictwo postanowiło wspomnieć o tym, że książka skopała dupę autorowi Gry o Tron. Ogólnie pan Martin też jest jakoś pokrętnie w to zamieszany, bo jeden dwóch z autorów tej książki jest ponoć jego asystentem... Nie jestem jakimś wielkim fanem książek sf, moim zdaniem tego typu uniwersum znacznie lepiej da się pokazać na ekranie, ale muszę przyznać, że jak dla mnie ta książka jest bliska ideału. Tyle, że w przypadku książki sf oznacza to tylko, że mogę sobie dla rozrywki przeczytać i się nie zanudzić Co dla mnie najważniejsze. Świat nie jest przekombinowany. Mamy tu normalną bliską przyszłość, podobną jak na przykład w Avatarze, Obcym, czy Outlandzie, nie ma żadnego transhumanizmu, ani innych modnych wymysłów. Bohaterowie to przeciętni zjadacze chleba egzystujący sobie gdzieś tam w przestrzeni kosmicznej i ciasnych koloniach naszego systemu gwiezdnego. Pierwsza część, w której wszystko dzieje się w małej skali najbardziej przypadła mi do gustu. Przyszłość w Lewiatanie jest lekko pesymistyczna, w stylu noir, ludziom żyje się ciężko, istnieje pełno płaszczyzn do ciekawych konfliktów. I dlatego też pierwsza część dostałaby pewnie wyższą punktację. No ale potem zaczyna się rozwijać tak zwany main quest i bohaterowie rzuceni zostają w wir wydarzeń o znaczeniu globalnym, a nawet, w pewnym sensie, wykraczającym poza dotychczasowe ramy dostępne ludzkości. Tu na uznanie zasługuje dość oryginalne wykorzystanie niektórych typowych dla horroru wątków z dbałością o to, by nie opuściły obszarów "science" i nie wyszło nam z tego jakieś fantasy. Ogólnie autorzy wybrali, moim zdaniem, najlepsze podejście do tematu technologii w świecie SF. Postarali się, by nigdzie nie było żadnych w rażący sposób nie-naukowych rozwiązań, więc sekcje z grawitacją się kręcą, a przyspieszające i zwalniające statki bez odpowiednich zabiegów mogą rozsmarować załogę po ścianach... Ale na tym koniec i nigdzie nie ma przesadnego techno-bełkotu ani rozwiązań, które mogłyby wpłynąć na efekciarskość akcji. Wiele rzeczy w ogóle nie jest opisywanych i zakłada się, że jakoś działają. Druga część podobała mi się mniej, ale może to dlatego, że ogólnie nie jestem jakimś wielkim zwolennikiem wydarzeń "epickich", a tu przez znaczną część książki jesteśmy w bezpośrednim centrum najważniejszych dla ludzkości wydarzeń. Przebudzenie Lewiatana w Polsce zostało wydane w dwóch częściach, za granicą to jeden tom. Te dwie części to pierwsza część cyklu The Expanse, który doczekał się już czterech tomów. Osobiście kupiłem wersję po angielsku dlatego, że wychodziło to wyraźnie taniej i dlatego, że polska wersja posiada podobno beznadziejne tłumaczenie. |
05-01-2017, 19:49 | #6 |
Reputacja: 1 | 1/12 Wedle Zasług - Sławomir Neściur ****** (fajnie się czytało) Gatunek: S-F/postapo/S.T.A.L.K.E.R Ilość stron: 340 Mam spory problem z Panem Neściurem i oceną jego książki. Raz, że chłop wygrał konkurs na opowiadania stalkerskie (razem z Haladynem) i w nagrodę Fabryka zakontraktowałą ich do pisania książek - a moje popłuczyny z Zony w tym samym konkursie popłynęły z nurtem Prypeci i nie przeszły nawet pozytywnie recenzji Pierwszego Stalkera Rzeczypospolitej - Miszy Gołkowskiego. Więc zazdrość mnie lekka wzięła. Patrząc jednak na moje opko i na “Wedle Zasług” w pełni zgadzam się z oceną jury. Dwa, że stylem Pan Neściur dla mnie zbliżył się do Miszy (który jest moim ulubionym stalkieropisarzem) i dzięki temu aktualnie w moim prywatnym rankingu Wedle Zasług jest zaraz za Trylogią Gołkowskiego wyprzedzając ojców Zony - Lewickiego i Noczkina ale i drugiego laureata konkursu. Więc ocena powinna być bardziej w stylu “wgniotło mnie w fotel” ale…tu właśnie mój problem. Mimo klimatycznych opisów, wartkiej akcji; genialnych wręcz postaci - gdzie Ci “dobrzy” są egoistami często po drodze załatwiający swoje interesy, a Ci “źli” potrafią być pełni braterstwa i oddania dla swoich towarzyszy - Pan Sławek rozpisał wątki z dupy. Serio no inaczej tego nie potrafię określić. Wstępniak miodnie opisujący początek “Zony” psuje mi jednak klimat stalkerski wyjaśniając skąd biorą się mutki, emisje itp z przymrużeniem oka uwypuklając stereotypy jak to “gupie są te ruskie”. Potem przenosimy się do teraźniejszości by poznać zupełnie nie mającą znaczenia historie głównych bohaterów “wstępniaka” i przeplatające się historię tych “złych” którzy mimo dobrych intencji wciągają innych w bagno i jakoś tak trwają. Których powoli dopada kara za grzechy. Momentami zbyt banalnie i zbyt głupio, tudzież - po prostu przypadkiem. I nagle książka kończy się dopchanymi na siłę wątkami spinającymi postaci poboczne. Jakby ktoś Neściurowi powiedział - “ej ziom ale miałeś napisać 339 stron, na wincy nie ma zgody” - a chłop miał już 300 napisane. Wygląda też, że powinien być ciąg dalszy - ale Haladyn już na okładce ma wpisane Tom1 i że będzie trylogia. Tu nic… No chyba że... może - mam kurna nadzieje - Neściur pisać dalej będzie a koncept tej powieści był taki by pokazać jak nieprzewidywalna jest Zona, jak losy różnych ludzi splatają się ze sobą na przestrzeni lat, jak wpadają na siebie przypadkiem lub znikają nie wiadomo gdzie i po co. A w Strefie, plany nie zawsze mają znaczenie. Jeśli tak, jeśli będą kolejne książki - Neściur ma szansę wybić się nawet ponad Gołkowskiego. Póki co - punkt obowiązkowy dla fanów Fabrycznej Zony którzy liczą na plastyczną i wartką akcję w Czarnobylskiej strefie zakazanej. Reszta może omijać szerokim łukiem.
__________________ Sanguinius, clad me in rightful mind, strengthen me against the desires of flesh. By the Blood am I made... By the Blood am I armoured... By the Blood... I will endure. |
07-01-2017, 12:38 | #7 | |
Reputacja: 1 | 1/12 Upadek: Objawienie Proroctwa - Arkadiusz Mielczarek gatunek: dark fantasy liczba stron: 666 Autora nie trzeba pewnie nikomu przedstawiać. Podejrzewam, że większość z Was słyszała też o samym Upadku. Tym, którzy nie słyszeli powiem tytułem wprowadzenia, że jest to opowieść o niezbyt sympatycznym - jak to w dark fantasy - świecie, który stał się jeszcze mniej sympatyczny z chwilą, gdy ogłoszono, że bliski jest jego koniec. A że znaki na niebie i na ziemi potwierdzały tę zapowiedź, to ludzie uwierzyli. A potem było już tylko gorzej... Powieść podzielona jest na fragmenty, w których obserwujemy świat z perspektywy różnych bohaterów. Siłą rzeczy skaczemy więc ciągle między postaciami i miejscami. Było to dla mnie trochę kłopotliwe zwłaszcza na początku, gdy czytałem krótkie fragmenty robiąc dłuższe przerwy między jednym spotkaniem z książką a drugim. Taką "poszatkowaną" opowieść trudniej wtedy śledzić niż losy jednej postaci, co do której można sobie łatwo przypomnieć "Aha, ostatnio wszedł do jaskini. Zobaczmy co dalej". Niemniej jednak jeśli poczułem tutaj jakiś dyskomfort, to był on efektem mojej opieszałości w czytaniu, a nie tego, że to rozwiązanie jest złe. Przeciwnie wręcz, uważam, że był to bardzo dobry sposób na pokazanie ogromu wydarzeń rozgrywających się na wielu frontach i jednoczesnej prezentacji osób, którym patrzyliśmy przez ramię w każdym z epizodów. Jeśli zaś chodzi o samą opowieść, to jest dość przygnębiająca - jak możnaby się zresztą spodziewać zważywszy na tematykę. Małe sukcesy bohaterów przeplatają się z wielkimi porażkami. Zagrożeń przybywa, zdrada czai się na każdym kroku. Zwycięskie bitwy okupuje się ciężkimi ofiarami. Nasi protagoniści walczą z całych sił, by ratować co się da, ale zdają się przegrywać tę walkę. Upadek wydaje się być nieuchronny. I nie chodzi wcale tylko o wspomniany "koniec świata". Odniosłem wrażenie, że tytuł odnosi się do bardzo wielu rzeczy. Upada państwo, upadają bogowie, ale upadają też pojedyncze jednostki. Nawet najpotężniejsi herosi znanego świata, których imiona znane są w całym Imperium zmuszeni są stawać do walki z przeciwnikami, których nawet oni nie są w stanie pokonać. Ale upadek to nie tylko przegrana. Upadek, to utrata honoru. To bycie zmuszonym, do działania wbrew sobie. Do robienia rzeczy okrutnych i obrzydliwych. W tym wszechogarniającym mroku i poczuciu klęski, każdy drobny przejaw ciepłych uczuć, jak poklepanie po plecach towarzysza broni, staje się czymś wyjątkowym. Jak promyk słońca. Gdzieś tam przewija się też nadzieja na to, że los świata nie jest przesądzony, że da się coś jeszcze zrobić. Jest to bardzo cicha nadzieja, biorąc pod uwagę ogrom zagrożeń o jakich już wiemy i jakie jeszcze podejrzewamy, ale tak jak bohaterowie opowieści chwytamy się tej myśli. Może jeszcze nie wszystko stracone? Podsumowując: naprawdę przyjemnie mi się to czytało. Mam swoich ulubionych bohaterów i fragmenty, zdarzały się też i silniejsze emocje. Wydaje mi się, że w drugiej połowie wsiąkłem bardziej, ale znów nie jestem pewien czy to kwestia tego, że dopiero wtedy historia się rozkręciła i poznałem bohaterów na tyle dobrze, by z większym zainteresowaniem śledzić ich losy, czy też jest to prosta konsekwencja tego, że przez pierwszą połowę książki przebijałem się dość... niespiesznie. Jednocześnie wydaje mi się, że w drugiej połowie powieści więcej jest takich drobnych niedociągnięć, które umknęły już na etapie korekty. Głównie literówki, ale w jednym miejscu na przykład bohater wypuszcza z dłoni miecz, by dwie strony dalej zrobić to znowu. To wszystko jednak tylko drobiazgi i nie przeszkadzają w odbiorze całości, a przede wszystkim w czerpaniu przyjemności z lektury Cytat:
****** (fajnie się czytało)
__________________ Gdzieś tam, za rzeką, jest łatwiej niż tu. Lecz wolę ten kamień, bo mój. Ćwierćkrwi Szatan na forumowej emeryturze. | |
07-01-2017, 14:58 | #8 |
tajniacki blep Reputacja: 1 | 1. Dziewczyna z pociągu - Paula Hawkins **** - czytelniczy fast food Książka jest thrillerem aspirującym do dopisku: psychologiczny. Rozpędza się wolno niczym polski pociąg, by przez chwilę "popisać się" zawrotną prędkością i utknąć w szczerym polu. Historia opowiadana jest z punktu widzenia bohatera… a raczej trzech bohaterek. Mamy zdradzoną pijaczkę, która byłaby całkiem sprawnie i ładnym opisanym, żywym człowiekiem, gdyby nie była durna jak kwoka i to tak, że aż bolą oczy; byłą kochankę, która jest teraz żoną i bawi się w dom, płytka, mdła i nie warta większej uwagi zapchajdziura, którą chyba autorka musiała pisać by książka nie skończyła się na 100 stronach; oraz seksoholiczkę… sąsiadkę z tajemnicą~, która wzbudza mieszane uczucia, ale jest najciekawsza, ze wszystkich trzech panienek i co najważniejsze… zniiika w tajemniczych okolicznościaaach. Thriller jest bardziej kryminałem gdzie sprawę rozwiązują nie policjanci a tytułowa "dziewczyna z pociągu" i dość szybko czytelnik orientuje się finału, albo miałam po prostu nie farta, że szczeliłam i trafiłam będąc w 1/4 książki :P Niemniej czyta się szybko, z racji prostego języka i pierwszoosobowej formy. Na odmóżdżenie w sam raz.
__________________ "Sacre bleu, what is this? How on earth, could I miss Such a sweet, little succulent crab" |
11-01-2017, 00:36 | #9 |
Reputacja: 1 | 1 Kot, który spadł z nieba - Takashi Hiraide ******* - super, polecam wszystkim Książka raczej spoza moich typowych klimatów niemniej czytałem z przyjemnością. Zdecydowanie nie jest to powieść której zaskakujące zwroty akcji każą się mocno trzymać fotela ale i tak trudno się od niej oderwać. Opowiada o małżeństwie japońskich trzydziestolatków w których życiu pojawia się kot sąsiadów. Nie powoduje to spektakularnej zmiany ale jednak ma stopniowy wpływ na ich relację. Recenzenci mówią że książka ta ma w sobie coś z medytacji, myślę że coś w tym jest choć akcja toczy się niespiesznie ale przykuwa do czytania i ma się ochotę do książki wrócić zdecydowanie polecam
__________________ A Goddamn Rat Pack! |
15-01-2017, 17:38 | #10 |
Reputacja: 1 | 1/12 Er ist wieder da (On wrócił) - Timur Vermes ****** (fajnie się czytało) Gatunek: satyra polityczna Gdy książka jest reklamowana sloganami typu “odważny komentarz” lub “cięta satyra”, od razu nabieram do niej podejrzeń. Jeśli dodatkowo tyczy polityki, mam ochotę wykupić zapas eteru, aby zasnąć jeszcze nim setny raz dowiem jak to wielkie i złe partie rządzą maluczkimi. Nie żebym lekceważył dobrze użytą ironię. Problem tylko, że w takich przypadkach polega ona zazwyczaj na zbyt jaskrawych sygnałach o chciwości rządzących. Dlatego obawiałem się i tej książki. W debiutanckiej powieści niemieckiego pisarza, oto bowiem sam twórca Trzeciej Rzeszy budzi się we współczesnym Berlinie. Będzie on musiał zmierzyć się z zastaną rzeczywistością, tak odmienną od tej, którą zapamiętał ze schyłku wojny. Rzecz jest jednocześnie pretekstem do spojrzenia na mentalność naszych zachodnich sąsiadów z przerysowanej perspektywy. Uderzające pozostaje to, jak jeden z największych zbrodniarzy współczesnej historii odnajduje w niej elementy sobie tożsame. Kiedy otrzymuje angaż jako komik, sobowtór samego siebie, publiczność zdaje się go uwielbiać. I choć większość myśli, że jego rola polega na przemieszaniu opinii społecznych ze zwykłą prowokacją, sama “gwiazda” mówi całkiem serio. Książka jest napisana z perspektywy samego Hitlera, co już było swoistym wyzwaniem. W każdej historii musimy instynktownie wyczuwać sylwetkę, z którą możemy się utożsamić. Jeśli narrator występuje w pierwszej osobie, automatycznie sympatyzujemy właśnie z nim. To on przecież dzieli się z czytelnikiem swoimi spostrzeżeniami i wprowadza go do wykreowanego świata. Co jednak jeśli jest nim... Adolf Hitler? Vermes odrobił lekcje i nic w tym dziwnego, gdyż odebrał wykształcenie polityczne. Dobrze prześledził życiorys, przemówienia, wreszcie dzieła samego Hitlera. Używa w swojej książce języka niepokojąco zbliżonego do stylistyki, jaką znamy z historii. Cały efekt komiczny polega zaś na zderzeniu ów światopoglądu z nowoczesnym społeczeństwem, jego gadżetami, telewizją, komercjalizacją. Z niektórych elementów nowej rzeczywistości Führer nie jest zadowolony, gdzie indziej widzi podatny grunt na planowane odrodzenie Rzeszy. I tu następuje ciekawy wniosek, płynący z książki. Hitler w “Er ist wieder da” występuje jako komik. Śmieje się z niego szeroka publiczność, robi to sam czytelnik. Autor używając co prawda prostego języka, przemyca tu wiele niezgorszych gagów. Sam zainteresowany zdaje się do końca nie rozumieć owej śmieszności i konsekwentnie planuje powrót do wielkiej polityki. Wtem, wykorzystując zamieszanie telewizyjnej szopki, wyrasta z co poniektórych ust realny wyraz poparcia Führera. Bo cóż w tym złego? Przecież przytakuje się jedynie facetowi, który w gruncie rzeczy jest nieszkodliwy. Tyle tylko że i przed wojną nie doceniano pokrzykującego człowieczka. Wracając do wstępu, znowuż oczekiwałem krytyki narodowego-socjalizmu zaimplementowanej z subtelnością pijanego drwala. Bo choć nikt zdrowy na umyśle nie przeczy nazistowskim zbrodniom, to podkreślanie ich ciężaru w kółko brałoby odbiorcę za idiotę. Na szczęście tak tu nie jest. Książka wypomina raczej jak wygodnie jest zrzucić całą odpowiedzialność na jednego człowieka. Zapominając, że stała za nim cała machina propagandy i przemocy, którą ktoś musiał napędzać z żywą wiarą we własne przekonania. Wreszcie ktoś inny przecież wybrał wspomnianych ludzi z samym Hitlerem na czele. “On wrócił” to dobra pozycja, którą szybko się czyta. Stylistyka jest przyzwoita, ale nic ponad to. Poboczne postacie stanowi głównie telewizyjny personel: Sawatzki, Sensenbrink, dama Bellini. Są całkiem konsekwentnie napisane, ale funkcjonują raczej w ramach przedstawienia show-businessu. Proces ich kreacji agresywnego polityka na medialny hit wypada zaskakująco zabawnie. Ponadto powieść ze względu na swoją nie oczywistość zmusi do pracy choć parę komórek mózgowych. Być może naród niemiecki, który zdaje się wciąż walczyć z cieniami swojej historii potrzebował podobnej publikacji. Zamiast bowiem wpadać w pułapkę cenzurowania wszystkiego, co zbyt dosadne, warto spojrzeć na niełatwy temat z dystansem, aby nabrać kilku świeżych wniosków. Na koniec dodam, że samą książkę zekranizowano ponad rok temu. Film jest całkiem zręcznie nakręcony, choć zabezpieczono go wentylem bezpieczeństwa w postaci bardziej błazeńskiego Hitlera. Komedia jednak nie obraża inteligencji widza, a także posiada kilka ciekawych rozwiązań jak boratowskie, paradokumentalne wstawki. Zarówno książka, co i filmowa adaptacja nie niosą sobą nowej jakości. Aczkolwiek są niezłą rozrywką z elementem motywującym do kilku spostrzeżeń na temat tego jak rodzi się system terroru. I że nie zawsze da się taką genezę określić w czarno-białych kategoriach. |