15-10-2012, 18:39 | #141 |
Reputacja: 1 | Jakie efekty specjalne? To co tam jest to norma. |
15-10-2012, 19:25 | #142 |
Reputacja: 1 | Gdyby Prometeusz nie dział się w kosmosach i nie był segmentem alienowej sagi to przy tej fabule i takich postaciach nie dałby się odróżnić od taśmowego, amerykańskiego slashera. Bohaterowie są tak głupi, że to wręcz przechodzi w komizm. Komedii o kosmosie dużo nie ma, więc może to jest jakiś kierunek? BTW: Obejrzyj Anonim tę Bitwę Wiedeńską, czy co to tam jest - jestem ciekaw Twojej recenzji. |
15-10-2012, 20:02 | #143 | |
Reputacja: 1 | Cytat:
Ostatnio edytowane przez Anonim : 15-10-2012 o 20:05. | |
16-10-2012, 21:02 | #144 |
Reputacja: 1 | O! Jest nowy film, który można z czystym sumieniem polecić (ale nie zajawkę, bo spoileruje): Looper. Podróże w czasie w połowie i pod koniec XXI wieku, dużo strzelanin i niezła fabuła. Przykre jedyne jest to, że za 30 lat nadal jeżdżą samochody niewiele różniące się stylistyką od tych dzisiejszych. A takto film dobry, bo to tylko szczegół z tymi samochodami powtarzający się praktycznie w każdym sci-fi dziejącym się na Ziemi w przyszłości. |
16-10-2012, 22:06 | #145 |
Reputacja: 1 | O Looper już ja wspominałem. Widział ktoś Dredda nowego? Fajne to? Warto?
__________________ Pół człowiek, a pół świnia, a pół pies ^(`(oo)`)^ |
19-10-2012, 17:35 | #146 |
Reputacja: 1 | Dobrze, że już o tym zapomniałem, bo spoilery :P No dobra. Ostatnio (w ciągu tego tygodnia) oglądałem kilka filmów to napiszę co by się pochwalić (przy czym o niektórych tu już pisałem i może trochę inaczej): Niezniszczalni 2 (2012) - film średni, ale wspomnienia tych wszystkich fajnych filmów akcji dodają punktów. Fajnie wymiatają i fajnie, że głównym przeciwnikiem, którego się pamięta nie jest poczciwy sierżant Batista współpracujący z Dexterem, a JCVD. Prometeusz (2012) - właściwie to strata czasu. Nie ma w nim nic ciekawego. Fabuła to może i jeszcze ujdzie, ale tylko jak na nią spojrzeć ogólnie - w szczegółach leży i kwiczy, a ilość nonsensów jest zatrważająca. Postacie są wyjątkowo głupie i gdyby nie Voldemort, Cthulhu i zombie to w sumie nic tam nie było. Looper (2012) - niezły, a za oryginalne podejście można i zwiększyć ocenę. Autorzy zamiast iść na łatwiznę pokazali od ciekawej strony podejście do podróży w czasie, a mianowicie teorię 1 teraźniejszości - gdy osoba A podróżuje w przeszłość to automatycznie trafia do 1 konkretnej teraźniejszości i im dłużej w niej przebywa tym mniejsza szansa jest, że przeszłość osoby A to przyszłość wynikające z tej zmieniającej się teraźniejszości. Pewnie dlatego w filmie nie chciało im się tłumaczyć... w każdym razie oprócz tego mambodżambo to całkiem przyjemny film akcji z niezłą fabułą. Marvel One-Shot: Item 47 (2012) - miałem już 3 podejścia do obejrzenia Avengers, za pierwszym razem dotarłem do 4 minuty, za drugim do 6, a za trzecim do prawie 9 i jakoś ciężko. Avengers obejrzę z kimś, żeby można było pokomentować i pośmiać się, ale Item 47 jest w porządku. Trwa 9 minut i od początku co się dzieje, a nie jakaś panienka na/z krześle/słem skacze i niby, że jest nindża. Humor w normie i fabuła też. Frankenstein (1910) - też jest krótkometrażowy. Na początku ostrzegają, że to dość liberalna adaptacja książki i rzeczywiście - niewiele ma z nią w sumie wspólnego oprócz tego, że jest doktor i jest potwór. Scena tworzenia potwora jest dobra, a takto nudzi pomimo tych kilkunastu minut - końcówka jednak zaskakuje i gdy pojawiają się napisy końcowe (notabene w Item 47 kilka minut trwają napisy końcowe, a tutaj chwilę) człowiek nie ma wrażenia, że stracił czas. Dance of the Dead (2008 ) - dobra kolejna komedia o inwazji żywych trupów. Początkowe sceny z grabarzem przypominają wybitną Martwicę Mózgu, potem jest trochę przygotowania do akcji przedstawiając różne postacie (o wiele lepiej to przeprowadzono w Detention) w ich zwyczajnym środowisku - jakieś nastolatki w przededniu czegoś na kształt balu maturalnego - potańcówki, ale robią z tego niewiadomo co. W każdym razie, gdy zaczyna się akcja z żywymi trupami to ktoś zaangażowany w RPG myśli sobie "Haha, toż to był prolog gry i teraz ona się zaczyna." I rzeczywiście postacie są ustawione w różnych miejscach i powoli łączą się w zwartą drużynę. Humor nie jest na wysokim poziomie, ale śmieszy choć Wysyp Żywych Trupów to to nie jest. Podobało mi się, że protagoniści umierali dość gęsto. LOL (2012) - mój pierwszy komentarze "lol nie". Obejrzałem cały, bo jakieś tłumoki na kilku serwisach umieściły go jako "dramat komedia romans", ale z tym dramatem to wielka ściema jest. Ot panienka popłakała się kilka razy. Nikt się nie pociął. Nikt nie odj... popełnił samobójstwa. Komedia z tego słaba, a romans... no romanse nastolatków ogólnie nie są ciekawe, ale może na fali popularności nekrofilskich i zoofilskich Zmierzchów próbowali ugrać coś na normalnych (jak na standardy pieniężne klasy wyższej lub średniej-wyższej) nastolatkach. Gra tam Demi Moore, ale po Striptizie mogli jej w sumie podziękować, bo pokazała wszystko co w niej najlepsze i już nic więcej nie ma do zaprezentowania widzowi. Pozytywnie zapisują się postacie ojca głównej protagonistki i zboczonej koleżanki - ale czy warto dla kilku scen z tymi właściwie drugoplanowymi postaciami marnować półtorej godziny swojego życia? No i film, który ostatnio oglądałem, w sumie zaraz po zniesmaczeniu stratą czasu LOLem już nie puszczałem filmu na ślepo tylko trochę dokładniej przeszukałem filmotekę. Znalazłem takie filmy jak Ga, ga Chwała bohaterom, Zakazana rzeczywistość czy Oddział, ale ostatecznie wybrałem film, który okazał się być rewelacyjny: FAQ About Time Travel (2009) - komedia sci-fi, w której trzech typów praktycznie nie opuszcza jednego baru. Podróżują jednak w czasie, ponieważ w rzeczonej knajpie jest wyciek czasowy. W przystępny sposób wyjaśniają jakie motywy zachodziły do tej pory w sci-fi i czego nie należy robić (na przykład zabijać, bo zabicie motyla zmieni historię całkowicie albo nie uprawiać z nikim seksu, bo to prawdopodobnie będzie twoja babcia albo mama). Kilkukrotnie wpadają na siebie z przeszłości lub z przyszłości próbując dotrzeć nie tylko do swoich czasów, ale i do swoich czasów chwilę po tym jak zniknęli, żeby nie wpaść na siebie samych. Wspaniały angielski humor i motyw z podróżami w czasie. Jeśli chodzi o filmy z podróżami w czasie to aktualnie stawiam go tylko trochę niżej niż Powrót do Przyszłości i Wehikuł Czasu (z 1960). |
21-10-2012, 12:35 | #147 | |
Reputacja: 1 | Wracając do Watchmen, bo akurat miałem 2,5h czasu do zmarnowania i obejrzałem to. Cytat:
Nazywanie ich superbohaterami jest przesadzone, bo to zwykłe typy w dziwnych kostiumach. Wytrenowani w mordobiciu, ale takto niczym szczególnym się nie wyróżniają (prócz kompletnie nie wytłumaczonej super siły Ozymandiasa, który resztą rzucał na prawo i lewo, ach i super refleks pozwalający na łapanie pocisków). Jeżeli kogokolwiek można tu było nazwać superbohaterem to Rorszaka - ale też nie, bo tak również trzeba by było nazwać Bay Harbor Butchera (Dextera Morgana). Superzłoczyńcy: - Manhattan - zabija pozytywną postać - Ozymandias - zabija miliony niewinnych Inni źli: - Komediant - zabija ciężarną Wietnamkę, bo go zadrapała - Jowiszowa - nie przeszkadza jej śmierć milionów i Rorszaka Tchórz: - Sowa - Rorszak zginął, a on tylko obił mordę Ozymandiasowi zamiast zabić Ozymandiasa, a potem rozpowiedzieć prawdę i tak zrobił więcej niż Jowiszowa Film wcale nie jest trudny w odbiorze. Protagoniści (bo to lepsza nazwa dla tej grupy złych ludzi i jednego bohatera) wcale nie są skomplikowani. Rzeczywiście autor skupił się co siedzi w głowach tych postaci, ale wyszło na to, że niewiele. Przedstawienie ich w ludzki sposób nie było znów tak dobre, bo mieli poziom Jokera. Joker zazwyczaj jest przedstawiany jak jest przedstawiany, bo jest zły. Zabija niewinnych i czasami nawet własnych pomagierów, żeby osiągać własne cele. To nie jest człowieczeństwo. To jest kwintesencja potworów w ludzkich skórach. Podstawą do tego, żeby być nazwanym bohaterem jest niewzruszenie w swoich zasach moralnych i przekonaniach. Możliwość poświęcenia życia w obronie swoich ideałów. W wyjściu przed kolumnę czołgów na placu Tiananmen, gdy jest się świadomym przegranym, a jednak nieustępowaniu. Tym właśnie jest prawdziwe bohaterstwo i jeżeli uważasz, że prawda jest "mniej prawdziwa" to jest to smutne. Nie ma czegoś takiego jak mniejsze zło. Zło jest złem. I raz jeszcze: bohaterowie nie zabijają milionów niewinnych. Potwory i złoczyńcy tak robią. Rorszak nie był psycholem, a jedynym bohaterem w tym filmie. | |
21-10-2012, 14:09 | #148 | |
Reputacja: 1 | Cytat:
Co zaś się tyczy samego Roszaka, to czy to nie on przypadkiem zaczął od zabijania tych, których każdy szanujący się peleryniarz powinien wsadzać do paki, po to aby miał z kim walczyć w następnym odcinku, jak uciekną? :P
__________________ naturalne jak telekineza. | |
21-10-2012, 18:21 | #149 |
Reputacja: 1 | A wy dalej o Strażnikach? Jejuuuuu. Ja polecam z nowych filmów Savages. Reżyseria Oliwera Stone'a, ja go tam tak średnio... tylko za Scarface lubię, ale według mnie to mu się udało. Fajny scenariusz, potrafi zaskoczyć, no i ma swoiste momenty, które zapadają w pamięć. No może trochę zbyt patetyczne rozmówki, ale fajnie przedstawiona brutalność, o której w sumie był ten film.
__________________ Pół człowiek, a pół świnia, a pół pies ^(`(oo)`)^ |
22-10-2012, 01:31 | #150 |
Reputacja: 1 | Lulz, Ty Anonim piszesz, jak Ci zbawiciele Polski z Frondy i innych bastionów dobra. Film jest zły, bo BOHATER TO CZŁOWIEK SZLACHETNY I KOCHA PANA JEZUSA. ZOSTAWCIE RORSZAKA! Ten film właśnie zrywa z konwencją klasycznego superbohaterstwa, gdzie ktoś o "dużych możliwościach" automatycznie jest nieskazitelnym zuchem i czyni samo dobro. Ba, nie tylko nie jest nieskazitelny na poziomie moralnym, ale i w codzienności bywa całkiem zwyczajny. Tak, jak np. nie wiedziałeś czy to komedia czy film kung-fu, bo Komediant walił gruchę przy Hustlerze, Night Owl był jakimś quasi-impotentem i życiowym leszczem, a Rorschach syfiastym gazeciarzem. Wątków jest wiele, bo komiks był w odcinkach, więc tam można to było sprawniej zmieścić bez przedłużania; film ma inne prawa, co zrobić. |