lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Sesje RPG - Postapokalipsa (http://lastinn.info/sesje-rpg-postapokalipsa/)
-   -   [DEG] Błogosławiona Krew [18+] (http://lastinn.info/sesje-rpg-postapokalipsa/18650-deg-blogoslawiona-krew-18-a.html)

Ketharian 16-12-2019 19:47

Moduł w Ferrallies, Tulon

Ogrom Modułu całkowicie zbił Leona z tropu, wprawił w pełną oczarowania konsternację. Stojąc pośrodku niewielkiego placu, z szeroko otwartymi oczami i ustami, młody Sanguine wpatrywał się przez dłuższą chwilę w budowlę, która jego zdaniem była tylko nieznacznie mniejsza od pałacu Hamzy bądź Bastionu w Montpellier. Moduł był w istocie rzeczy gigantyczną elektrownią, oplecioną pajęczyną kabli grubości męskiego uda, wibrującą łoskotem niezliczonych spalinowych generatorów. Drżące pod wpływem nieustającego hałasu powietrze cuchnęło ropą, chemicznymi odpadami, rozpalonym metalem, ozonem. Ludzkie okrzyki wydawały się tonąć w tym zgiełku, chociaż pracujący w Module złomiarze komunikowali się ze sobą zdzierając do szczętu gardła.

- Stąd idzie prąd na cały Tulon, wasza miłość! - krzyknął wprost do ucha Sangliera Lodovic - Najwięcej na Cour Argent i pałac Hamzy, ale zasilają też Terres Putain, Port Lagagne i samo Ferrallies. Palą tyle ropy, że trudno to rozumem ogarnąć.

Leon Thibaut kiwnął głową dając do zrozumienia, że mimo hałasu usłyszał słowa przewodnika, a potem wyprostował się widząc kilku nadchodzących od strony Modułu mężczyzn w brudnych znoszonych kombinezonach. Ludzie ci, biali robotnicy z Ferrallies odpowiedzialni zapewne za obsługę Modułu, od dłuższej chwili obserwowali stojącą na placu trójkę obcych, ewidentnie zainteresowanych ich miejscem pracy. Szalę ciekawości musiał przeważyć sam Leon Thibaut, który pod wpływem oczarowania Modułem zblliżył się do elektrownii na kilkanaście metrów.

Przekraczając najpewniej jakąś niepisaną i znaną tylko miejscowym granicę.

- Tu nie ma wstępu dla nieupoważnionych! - krzyknął jeden z mężczyzn, objuczony skórzanymi pasami pełnymi śrubokrętów, młoteczków, kluczy oczkowych i kombinerek - Nie wolno wam podchodzić bliżej, kwestie bezpieczeństwa! Macie przepustki?!



Jeśli zaopatrujący w energię elektryczną cały Tulon Moduł jest tak strategicznie ważny, że za każde uchybienie w pracy Hamza nakłada na jego personel kary do deportacji na afrykańskie plantacje włącznie, to nic dziwnego, że pracujący w nim złomiarze pilnują, by na ich terenie nie kręcili się żadni podejrzani obcy!

Nanatar 16-12-2019 19:54

Moduł w Ferrallies, Tulon

Wynalazca w istocie cieszył się, że podeszli go wypraszać technicy, a nie żołnierze. Właściwie nacieszył już oko spalinową elektrownią, a spaliny i huk towarzyszący wytwarzaniu błogosławionego prądu były nie do wytrzymania, ani chwili dłużej. Gdyby Loretta dowiedziała się czego się nawdychał skończyłoby się z pewnością odtruwającą herbatką.

Wezwany do okazania przepustki Leon, pokiwał twierdząco głową i zwrócił się do mężczyzny z pasem narzędziowym.

- Jak rozumiem zbiorniki są zakopane pod placem, ale tu jest za głośno! Proszę wskazać bezpieczne miejsce gdzie możemy porozmawiać! - odczekał chwilę by zdziwiony mechanik ruszył z miejsca wskazując ręką w kierunku nabrzeża kanału. Następnie zbliżywszy się do niego wszedł w konfidencję - Jaka moc generatora?! Milion hektawatów?! Pewnie więcej! Można zbudować rampę dla tankowców, taki kanał, żeby nie trzeba było transportować paliwa z portu, ale wtłaczać do podziemnych cystern wprost ze statków. Przydałoby się też gdzieś odprowadzać spaliny, ten smród zapije pana szybciej niż harapowie. - Ostatnie słowa wynalazcy wzbudziły nieufność w zalęknionej duszy mechanika, ale zaraz za nią podążała ciekawość, typowa ludziom jego profesji.

-Przepustki. - tam gdzie przebywali mógł mówić już ciszej
- Tu już nie są nam potrzebne - odpowiedział zdawkowo Leon - Ale proszę wierzyć, że brzmią jak lira i jeszcze lepiej błyszczą. Ktoś mógłby je zobaczyć. Interesują mnie schematy, aparatura komponowana, ekrany interfejsu, zamienniki energii, z resztą z pewnością ma pan tu znajomego ze swym panoptikum, chciałbym rzucić okiem.

Ketharian 16-12-2019 20:00

Moduł w Ferrallies, Tulon

Mężczyźni w kombinezonach wymienili między sobą spojrzenia, potem rozmówca Leona pokazał szlachcicowi gestem dłoni, by ten podążył za nim na zewnętrzną krawędź placyku. Hałas we wskazanym miejscu wciąż pozostawał nieznośny, ale pilnujący wejścia do elektrowni złomiarze nieco się rozluźnili.

- Jeśli chcecie handlować, przyszliście w złe miejsce - wyjaśnił podniesionym głosem ten obwieszony pasami narzędziowymi - Do Modułu nie wolno wchodzić nieupoważnionym. Jeśli macie złoto, zaprowadzę was do tych, którzy mają towar.

- Byle w gwarnym i ludnym miejscu - wtrącił śmiertelnie poważnym tonem sierżant Bonnet. Złomiarz zrobił na dźwięk tych znaczących słów głęboko urażoną minę, skrzywił wymownie usta.

- Nie macie mnie chyba za złodzieja? - prychnął głośno, ale zaraz złagodniał obłaskawiony widokiem Leona poklepującego w doskonale zrozumiały sposób mieszek - Chodźcie za mną.

Sanguine zerknął raz jeszcze tęsknym wzrokiem na rozsadzaną hukiem i łoskotem elektrownię, po czym podążył w towarzystwie swoich ochroniarzy w ślad za przewodnikiem.

Jak się okazało, nie musiał iść zbyt daleko. Kilka ulic i zagraconych placyków dalej, mężczyzna z narzędziami wprowadził szlachcica wprost na skupisko kramów i straganów miejscowych szabrowników. Leon Thibaut nagrodził go kilkoma złotymi monetami o niskim nominale, po czym jął przetrząsać pęki ukrytych w gumowej otulinie kabli, pudełka ze złączkami i przewijane wielokrotnie transformatory.



Na targowisku tym można kupić różne części i surowce powiązane z tematem elektryki. Dla potrzeb gry uznajmy, że Leon wygrzebie tam 1k6 uniwersalnych części zamiennych oraz 2k4 typowo elektrycznych.

Nanatar 16-12-2019 20:39

Targowisko w Ferrallies, Tulon

Targowisko, na które jak Leon sadził, że i tak by trafił, nie było tym co obiecywał sobie po mechaniku z modułu. Liczył raczej, na tajemny pokoik na poddaszu pod czerwonymi dachami, bez względu na opinie jego ochraniarzy.

Odliczył chłodno złote krążki, wręczając je mechanikowi, spojrzał mu w twarz.
- Niech to będzie dobra moneta.

Przechodząc między rozłożonymi na najróżniejszych zaimprowizowanych blatach skarbami, szczątkami artefaktów starożytności, wynalazca czuł drażniący brak wiedzy. Oglądał aorty, serduszka, pamięci i nawet całe członki dawno zmarłych maszyn, poszatkowane jak warzywa w sałatce. Wybrał kila zwojnic, próżniowe naczynie, gwintowaną tuleję, mikropamięć, mały płaski akumulator, ostatecznie zabrał jeszcze przedziwny schemat w książeczce o zmurszałych kartach.
Książeczka zapisana nieznanymi literami opisywała jakiś duży pocisk, posiadający zdawało się własny napęd. Jakby trzy oddzielne zbiorniki paliwa, lub energii, ale jeden tylko połączony z właściwym silnikiem.

- Potrzebny mi jeszcze dobry rusznikarz - zwrócił się do sprzedawcy - optyka do broni i amunicja, proszę się nie obawiać, broni używamy w potrzebie obrony Franki.

To proszę wylosować ilość tych części i sugestię co może Leon z nimi zrobić. Pozwoliłem dorzucić sobie plany ruskiej rakiety, tylko od Mistrza Gry zależy, czy wynalazca kiedyś zrozumie co posiada i zdoła to wykorzystać. Leon spróbuje kupić jeszcze optykę do broni sztuk dwie i jeśli będzie coś atrakcyjnego u ewentualnego handlarza uzbrojenia to może jakieś " ładunki wybuchowe, lub gazowe". Noktowizor jeśli są takie cuda. Następnie powróci do rezydencji na obiad.


8art 16-12-2019 23:16

Rezydencja rodu w Terres Putain, Po północy; Tulon

Helweta pożegnał dziedzica i odetchnął z ulgą.

Był pełen obaw przed wyruszeniem w miasto z Abdelem. Bał się, że spuszczony z ojcowskiej smyczy arystokrata postanowi zabawić się na całego i że noc może okazać się nie tylko długa, ale i niebezpieczna. Nieobeznany ze zwykłym życiem Abdel, mógł swoją ignorancją zbyt łatwo sprowadzić kłopoty. Dlatego też Barthez przygotował tylko względnie bezpieczne przybytki w marszrucie, bo nie miał zamiaru ciągać Sanguine'a po miejscach, które oferowały zabawę, równie przwdziwą, co i niebezpieczną. Gdyby jednak Abdel nalegał, to musiałby jakoś zręcznie spić Franka do nieprzytmoności i odstawić do domu. Yuran nadawał się do obu zadań znakomicie. Nikt, kogo kiedykolwiek poznał Helweta, nie był w stanie przepić wielkiego Polanina, a przyniesienie Abdela też byłoby dla niego dziecinną igraszką. Na szczęście obyło się bez tego. Arystokrata bardzo szybko znudził się rynsztokami Tulonu i zażyczył sobie powrotu do rezydencji, co Nathan przyjął ze sporą dawką skrywanej skrzętnie radości. Najemnicy upewnili się, że nie byli śledzeni i w końcu klucząc i nadkładając drogi udali się do willi.

Nathan zapalił papierosa i obszedł rezydencję sprawdzając posterunki na dachu budynku. Dragan i Christina czuwali, pilnując perymetru rezydencji.

- Nic się nie dzieje szefie. - spokojnie stwierdził Polanin, wzruszając ramionami.

- Nikt się nie kręcił po waszym powrocie. Ten cały Sang też rozstawił swoich ludzi, ale, albo pilnują swoich, albo chuja się znają. - dodała szorstko kobieta.

- Dzięki. - Barthez wiedział że ludzie Perraulta mieli trzymać straż osobistą, skinął głową z aprobatą i poczęstował papierosami. Spokojnie wypalił z najemnikami, tak jak oni obserwując nocne miasto. Potem zszedł do siebie, na niewielkim stoliku rozłożył kawałęk płótna i wyciągnął broń z kabury. Zamknął oczy. Ręce same zaczęły wyuczoną wprawą zaczęły rozkłądać pistolet.

- Przysięgam, że będę mieć swoją broń zawsze w sercu... - zaczął szeptać słowa, które już nic nie znaczyły, a po policzku najemnika popłynęła łza.

Surelion 17-12-2019 07:00

Rezydencja rodu w Terres Putain, Tulon

Abdel nie czuł wielkiego zmęczenia kiedy wrócili do rodowej rezydencji. Czuł nadal lekkie podekscytowanie miastem. Apokaliptyczy oferowali wiele ciekawych dóbr, jednak tej nocy nic nie mogło przebić siły z jaką odcisnął się na ma umyśle młodego panicza Toulon, miasto tysięcy możliwości. Wielobarwny korowód ludzi, świateł i miejsc.

Wchodząc do rezydencji czuł lekki zawód, jaki bił od szefa ochrony. Czyżby liczył, że Abdel pójdzie w miejsca skryte i zakazane, by czynić rzeczy bulwersujące i niemoralne? Czyli stosownie do otaczającej jego osobę aury nihilisty i utracjusza właśnie z nim, z Barthezem? Nie, tego być nie mogło. Abdel nie był do końca pewny w czyjej kieszeni jest ten Helweta i uznał, że do dopóki tego nie odkryje, nie mogło być mowy o podobnej zażyłości.

Dziedzic ziewnął, wchodząc przez bramę do rezydencji. Tu był już bezpieczny, podziękował zatem uprzejmie ochroniarzom i ruszył powoli w głąb korytarza. Przez chwilę zastanawiał się czy godzinę temu nie zrobił błędu, podczas ulicznych walk które mijali. Zatrzymali się tylko na chwilę by popatrzeć. Zbyt krótko by się nasycić cierpieniem jakie zapewniali okładający się po twarzach dwaj walczący na pięści. Ale wystarczająco długo, by Abdel zdołał rzucić grosiwo podbijając efektywność walki o parę oktaw w górę. O tak, rzucony na bruk pieniążek wzbudził mocne zainteresowanie kiedy przez chwilę kręcił się onieśmielając zgromadzonych blaskiem swego nominału. Już po chwili to nie on się kręcił, a cały świat wkoło niego. Świat wirował wokół kruszcu, a w tym swoim wirowaniu, chlapał wkoło świeżymi kroplami krwi, ku radości dziedzica.
Zdecydowanie. Źle wtedy zrobił. Trzeba było kazać Polaninowi bronić rzuconego złocisza przed chętnymi by go wziąć w posiadanie. Wówczas być może Abdel dowiedział by się ile faktycznie znaczy słowiańska krew, jeśli w ogóle coś znaczy.

Było minęło.

Napił bym się przed snem. To by mi dobrze zrobiło na nerwy.


Pomyślał idąc w skrytym w półmroku korytarzem. Zatrzymał się przed pokojem dla służby w którym jak mniemał spała córka gospodarza domostwa i cicho zastukał. Skrzywił się kiedy mu otworzyła, nazbyt wolno jak na jego gust.

- Przynieś mi wina do pokoju, nie mogę zasnąć. I kieliszki...

Długo nie musiał czekać zdjął płaszcz i z dużą ulgą ciasne eleganckie oficerki. Wpuścił ją do pokoju z przyniesioną srebrną tacą, by rozstawiła kordiał jak należy.

- Nie zwykłem pijać sam... - powiedział odwrócony do niej plecami kiedy nalewał. Dziewczyna zatrzymała się w pół kroku. Niemal słyszał jak w jednej chwili rytm jej serca przyspieszył, a szum krwi, zwykłej prostackiej krwi nabrał większego tempa w młodych żyłach. W powietrzu niemal czuł jej zapach jej lęku.

- Chyba nie odmówisz mi po tej impertynencji jaka nastąpiła dzisiejszego wieczora na kolacji. Wszak do teraz nie mogę przez nią oka zmrużyć. Ale... cóż, napijmy się na zgodę, a potem mi wszystko wytłumaczysz i może puścimy ten sromotny nietakt w niepamięć... Zatem solidny łyk na odwagę. - Abdel wzniósł puchar.

Dziewczyna niechętnie wychyliła a potem zaczęła nieskładnienie się tłumaczyć ze swego zachowania.

Jeden... dwa... trzy....

Bla, bla, bla kolejne głupoty padały z jej ust, a dziedzic starał się nie parsknąć śmiechem albo nie krzyknąć by zamilkła. Ćwiczył odporność na kobiece dźwięki, zerkając dyskretnie na ciekawsze rzeczy w otoczeniu, a to na księżyc za oknem, a to na swoje odbicie w lustrze. Tłumaczenia dziewczyny zupełnie go nie interesowały mimo, iż udawał inaczej.

czterdzieści pięć... czterdzieści sześć...

- Przepraszam, że przerwę na moment twój wywód, ale... ile ważysz?

- Co?... ja, jakieś pięćdziesiąt pięć kilo panie, to znaczy około...

- Rozumiem, kontynuuj. - powiedział z przyjaznym uśmiechem dziedzic.

...pięćdziesiąt jeden.... pięćdziesiąt dwa...

Nie posiadając czasomierza odliczał dalej w myślach. W pewnej chwil dziewczyna dotknęła wierzchem dłoni czoła jakby je chciała otrzeć i rozejrzała się dziwnie po pokoju.

No w końcu.... siedemdziesiąt dwa! Na pięćdziesiąt, no może sześćdziesiąt kilogramów, bo jak każda dziewka tak i ta pewnie odjęła sobie kilka. Zatem wystarczy półtorej minuty by zadziałało.

- Mam nadzieję, że się nie obrazisz ale musiałem przetestować coś, co może mi przynieść sukces w misji a nie miałem żadnej innej myszki doświadczalnej. Nie obrazisz się? Nie... chcesz naprawić błąd swego ojca przecież, zatem skoro już tu jesteś... Moja droga, ból jaki spowodował mi twój nieudaczny ojciec tą paskudną kolacją zostanie zaraz odkupiony... również bólem, ale znacznie zacniejszym.

Wyglądało na to, że do dziewczyny te słowa już jakby nie docierały, rozglądała się dziwnie po pokoju jakby go nie mogła poznać. Abdel popchnął więc młódkę za twarz, na łoże i pogwizdując cicho zasłyszane dzisiejszego wieczoru rigoletto zaczął z wolna wyzbywać się swego ubrania. Pasek odłożył na bok. Miał się mu zaraz mocno przydać...

Pogwizdywany song: La Donna Mobile (Rigoletto)

Uprzejmie informuję, że Abdel odpisuje z karty postaci jedną dawkę kordolaminy na fazę testów. Pozwoliłem sobie na nie skonsultowaną z MG scenkę rodzajową, w rodzaju Abdelowym oczywiście...


8art 18-12-2019 16:07

Rezydencja w Terres Putain; Wczesny ranek

Helweta wstał wcześnie. W miejscu takim jak wynajęta rezydecnja mógł sobie pozwolić na odrobinę innej rutyny. Wiedział, że w trasie nie będzie miał możliwości takich luksusów jak poranne ćwiczenia. Wykonał zestaw pompek, wznosów, podciągnięć i przez kilkanaście minut pobiegał w górę i w dół długich schodów na dziedzińcu willi. Potem obmył się i ubrał w to co miał na sobie poprzedniej nocy. Na sniadanie do kuchni zszedł mimo wszystko pierwszy.

Rezydencja zdawała się byc wciąż pogrążona we śnie, poza jej stałymi domownikami rzecz jasna, choć najemnikowi nie umknął fakt, że brakowało córki Daniela.

Początkowo chciał zignorować ten fakt, ale gdzieś z tyłu głowy ukłuła go myśl, że dziewczyna być może donosiła komuś. W tym przekonaniu utwierdził go fakt, że Daniel - zarządca domu był bardzo nerwowy, jakby coś ukrywał. Co i rusz nerwowo zaciskał pięści a na twarzy wykwitał pąsowy rumieniec złości lub poruszenia. Gdy jednak tylko zbliżał sie do Helwety na twarz mężczyzny wracał sztuczny uśmiech.

Gdy mężczyźnie podano do stołu sytą jajecznicę i kubek gorącej kawy, spytał wprost:

- Zacny Danielu, a gdzie podziewa się Jeanne?
Mial byc jeden poscik, ale Keth nie zacznie wlasiwego ITB dopoki nie dobijemy do przynajmniej 1500 postów ;)


Ketharian 18-12-2019 18:07

Rezydencja w Terres Putain, Tulon

Na twarzy życzliwego i opanowanego na co dzień zarządcy pojawił się wyraźny cień, w opinii Bartheza zbyt głęboki, by jego źródłem było wyłącznie poczucie wstydu na wspomnienie upokarzającego zachowania dziedzica w trakcie kolacji. Wspomnienie owego zajścia wywołało w Nathanie nutkę współczucia wobec Daniela, chociaż na beznamiętnej twarzy Helwety nie pojawiło się nic, co mogłoby sugerować brak akceptacji wobec poczynań Abdela Sanguine.

- Mam nadzieję, że nie zachorowała? - ponowił dyskretne śledztwo Alpejczyk - Ktoś mógłby to wziąć za zły omen w dniu rozpoczęcia ekspedycji.

- Rzeczywiście jest chora - odpowiedział zarządca, z przygnębioną miną i tonem tak szczerym, że ktoś inny niż Nathan mógłby tę odpowiedź kupić bez zastanowienia. Ale Barthez wyczuł, że Frank jedynie skorzystał z podsuniętej mu sugestii, by zręcznie wybrnąć z niewygodnego tematu rozmowy.

Podnosząc do ust łyżkę jajecznicy, mężczyzna przeanalizował w myślach kilka sposobów przyszpilenia zarządcy ostrzejszymi w formie pytaniami. Nie zdziwiłby się wcale, gdyby młoda Jeanne sprzedawała komuś na zewnątrz informacje o bawiących w rezydencji gościach, bez lub za wiedzą samego Daniela. Nie sądził też, by fakt ten sam w sobie stanowił jakieś poważniejsze zagrożenie dla dziedzica Sanguine, chociaż sam Abdel zapewne podszedłby do takiego aktu nielojalności służby znacznie mniej wyrozumiale.

- Cóż jej się zatem przydarzyło, że nie może ci pomóc w kuchni? - zapytał w zamierzenie natarczywy sposób, ale zarządca nie odpowiedział. Prostując się mimowolnie i przywołując na twarz fałszywie promienny uśmiech, jął witać wchodzącą do kuchni Angeline Leę.

Ubrana w czysty, odprasowany i doskonale pasujący strój podróżny, dziedziczka usiadła pomimo protestów zarządcy na ławie przy stole Bartheza, po jego przeciwnej stronie. Sunące jej śladem dwórki - nieśmiałe ciemnowłose dziewczęta o jasnej cerze i zgrabnych kształtach - wydawały się spłoszone nielicującym z etykietą zachowaniem swej pani, ale przezornie nie powiedziały ani słowa w obecności Alpejczyka.

- Poproszę to samo, co pan Barthez - zażyczyła sobie Angeline, obserwująca Helwetę uważnym wzrokiem - Tylko trochę większą porcję. Na szlaku możemy mieć pewne kłopoty z gorącymi posiłkami, prawda, panie Barthez?



Rozmowa o stanie zdrowia córki gospodarza zeszła chwilowo na boczny tor...

Kargan 19-12-2019 21:18

Terres Putain, Rezydencja; Toulon; wczesny ranek

Barthez tylko lekko podniósł się z ławy i lekko się uśmiechając skłonił delikatnie widząc wchodzącą Angelinę z fraucymerem:

- Dzień dobry jaśnie pani.

Arystokratka mimo żywego protestu Daniela dosiadła się do Alpejczyka. Sunące jej śladem dwórki - nieśmiałe ciemnowłose dziewczęta o jasnej cerze i zgrabnych kształtach - wydawały się spłoszone nie licującym z etykietą zachowaniem swej pani, ale przezornie nie powiedziały ani słowa w obecności Alpejczyka. Poczekał z zgodnie z etykietą aż szlachcianka usiądzie, zapraszającym gestem pokazał dwórkom miejsce przy ławie, a potem powrócił do swojej jajecznicy. Nie była to wizyta w czas, bo Helweta nie miał zamiaru interogować właściciela w obecności Angeliny. Nie widział potrzeby wzbudzać niepotrzebnego niepokoju.

- Poproszę to samo, co pan Barthez - zażyczyła sobie Angeline, obserwująca Helwetę uważnym wzrokiem - Tylko trochę większą porcję. Na szlaku możemy mieć pewne kłopoty z gorącymi posiłkami, prawda, panie Barthez?

- W podróży owszem, ale będziemy trochę biwakować, więc nie ominą was ciepłe posiłki. Szczerze natomiast wątpię aby dorównywały smakiem kuchni w rezydencji - odpowiedział grzecznie Barthez, dodając po chwili trochę wbrew etykiecie - Wcześnie wstała panienka i już gotowa do drogi. Będę musiał panienkę rozczarować, ale pewnie nie ruszymy przed południem, zważywszy na to, że panicz Leon ma jeszcze dziś udać się do Ferralies.

- Zdaję sobie sprawę z tego, że daleko mi do profesjonalizmu jaki prezentuje tak doświadczony mężczyzna jak pan panie Barthez, byłabym jednak wdzięczna gdyby nie tytułował mnie waszmość panienką - na twarzy Angeline wciąż wisiał uprzejmy uśmiech, ale temperatura jej głosu spadła wyraźnie - Przeszłam pełne szkolenie Sangów i zapewniam pana, że w niczym nie przypominam typowej "panienki z dobrego domu".

Lea nałożyła na talerz sporą porcję jajecznicy i sięgnęła po leżący obok bochenek chleba po czym odkroiła nożem solidną pajdę. Skinąwszy głową w podzięce Danielowi, który w międzyczasie napełnił jej kubek gorącą kawą, dziewczyna nadziała na widelec spory kawałek mocno ściętej jajecznicy i wpakowała go z animuszem do ust.

- Co jeszcze może mi pan profesjonalista opowiedzieć o czekających nas na szlaku niebezpieczeństwach ? Przewiduje pan jakieś szkolenie czy wykład dla panienek z dobrego domu ? - mówiąca z pełnymi ustami Angeline próbowała zachować pełną dystansu powagę, ale nie była w stanie ukryć roześmianych i błyszczących oczu.

Nie sposób było nie dostrzec z jakim trudem szlachcianka próbowała utrzymać kamienną twarz i Alpejczyk wziął to za dobrą monetę. Postanowił zatem ciągnąć grę:

- Mój zakres obowiązków nie przewiduje niestety żadnego szkolenia dla szlachcianek z dobrych domów - stwierdził oschle i zrobił pauzę, by zagryźć pajdy chleba. Uśmiechnął się chytrze:

- Ale skoro słyszę, że waćpannie daleko do damy z dobrego domu, to zmienia postać rzeczy... kapralu Sanguine. Tak między nami zachęcałem kapitana Perraulta do czynnego uczestnictwa wolnych Sangów w zadaniach operacyjnych moich ludzi. Podniosą swoje kwalifikacje. Bagna Franki to zupełnie inny teatr działania od pustkowi Purgare. Więc jeśli wasi wojskowi przełożeni wyrażą zgodę, chętnie podzielę się wiedzą i doświadczeniem.

Angeline roześmiała się radośnie i zupełnie nie szlachecko walnęła dłonią w blat stołu aż zadrżały kubki z kawą a przestraszone dwórki podskoczyły na swoich siedzeniach.

- Radam to słyszeć...kapitanie ? Nie wiem jaki przysługuje panu stopień oficerski, ale doświadczenia nie przekłada się na stopnie - twarz Lei promieniała szerokim uśmiechem - Z radością i uwagą wysłucham szkolenia na temat działania w innym środowisku a kapitan Perrault również bardzo chętnie skieruje do pana swoich ludzi. Już ja się o to postaram.

- Jestem tylko najemnikiem, toteż nie mam stopnia. - Stwierdził krótko Barthez, choć były to słowa zupełnie nie licujące z zachowaniem Helwety - Nie ustaliłem jeszcze z kapitanem godziny odprawy, ale upewnię się, że zostaniecie poinformowani kapralu.

Surelion 19-12-2019 21:49

Rezydencja w Terres Putain, Tulon

- Dzień dobry. - powiedział Abdel z uśmiechem wkraczając do jadalni. Odziany był w gustowną zdobioną czerwoną nicią kamizelkę pod którą znajdowała się koronkowa koszula spięta u góry delikatnym żabotem. Dziedzic promieniał dobrym nastrojem od samego przekroczenia progu.

Podkład muzyczny:Luigi Boccherini - Minuetto

- Uuu... czyżbyśmy mieli lepszy dzień? - skwitowała wejście brata nieco kąśliwie Lea.

- O w rzeczy samej... zdecydowanie, moja droga. Ta noc, jak to mawia nasz szlachetny kuzyn Leon, mocno podładowała mi baterie... - zachichotał głośno, szczerym perlistym śmiechem. - Ale nie spoczywajmy na laurach. Cóż dzisiaj na śniadanie? Oby nie ryba, mam dosyć tego zapachu, przynajmniej na jakiś czas. - rzucił zerkając przy tym na rządcę - O! Jajecznica jak widzę, wprost kapitalnie. Proszę o nieco skromniejszy talerz niż otrzymała moja siostra, muszę dbać o linię.

Abdel wbił złośliwe spojrzenie śmielej w rządcę, dopóki ten usłużnie nie podał mu pod nos zasłużonego posiłku, po jakże upojnej nocy spędzonej z jego ukochaną córką.

Och bogowie, niechże ten idiota ma choć raz w życiu jaja i zrobi jakąś głupotę, po której Barthez będzie go musiał zastrzelić. Tu na miejscu, na oczach wszystkich. To znacząco mogło by poprawić mi dzisiaj apetyt. A na pewno go zaostrzyło, na jego córkę. - zachichotał w duchu upajając się przygnębieniem sługi - Ale to dopiero kiedy będę wracał z Bergamo. Naturalnie, jeśli ta mała suczka nie zrobi sobie czegoś wyjątkowo głupiego i na ten przykład nie zdechnie do tego czasu. Właściwie, to jedna z kilku opcji jakie teraz to dziewcze ma. Oczywiście może jeszcze znaleźć sobie jakiegoś gacha i uciec z nim zanim wrócę, ale biorąc pod uwagę jak łkała o poranku, nie jest to ten typ. Może też potulnie czekać na mój powrót u boku swego ojczulka a wtedy... wtedy, przeszkolę ją raz jeszcze. Tym razem mniej brutalnie. Tak by tym ból przemieszał się z przyjemnością jaką każda kobieta potrafi doznać. Niech się pogubi co boli, a co sprawia ekstazę. Wówczas ją ukształtuję. Ulepię ją na nowo, jak bym z gliny rzeźbę formował. A kiedy owa lubieżna rzeźba będzie skończona, kiedy będzie gotowa dawać mężczyźnie wyuzdaną lub li bolesną przyjemność, wówczas... wówczas stanie się nudna, i ją odrzucę. Oczywiście może też skorzystać z najgłupszej opcji i spróbować teraz się zemścić za splamioną dumę. Rękami swymi lub swego głupawego ojczulka...

Spojrzał na podstawianą właśnie jajecznicę, zastanawiając się czy rządca czego nie dorzucił od siebie do tego dania przy jego nakładaniu.

- Ta jajecznica... - powąchał podstawioną mu potrawę nie spróbowawszy nawet - chyba.... raczej nie mam na nią ochoty. - Odsunął wielkopańskim gestem talerz i z wyraźną odrazą. - Ale proszę, na pewno będzie panu smakować, proszę się do nas koniecznie przysiąść rządco. Wszak nasze wspólne posiłki stają się już tradycją. Ja zamiast tego, poproszę o owoce. Świeże i jeszcze nie wymiętoszone. Takie właśnie lubię mieć najbardziej... - pstryknął palcami na innego służącego. Z uprzejmym uśmiechem wciąż śledził reakcję rządcy, na jego dwuznaczne słowa. I przez chwilę zastanawiał się jakie to uczucie spożywać wspólny posiłek z kimś, kto tak potraktował jego własną córkę.

Abdel nie mógł nie zauważyć jak kłykcie rządcy pobielały od silnego zaciśnięcia na uchwyconych sztućcach. Ten widok połechtał jego pychę jeszcze bardziej.

No dalej zrób coś. Skoro ja mam umrzeć na jakichś rubieżach, niech ginie cały świat. Spalę i zniszczę wasze małe światy, będziecie pamiętać że przechodził tędy nie lada pan. Razem z tymi śmierdzącymi jajami albo przełkniesz teraz dumę, stary capie, albo połkniesz kulkę. Twój wybór.

- Smacznego.... - powiedział cicho uśmiechnięty Abdel spoglądając z wesoło na owocowe danie.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:30.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172