Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 14-09-2022, 19:11   #11
 
Jenny's Avatar
 
Reputacja: 1 Jenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputację
- Ojej! Ojej, ojej, ojej! - Powiedziała wesoło Kitty, i zachichotała - Tego się nie spodziewałam… słodkości jakich mało, ulala…
- Um… przepraszam… - Głos Khizi wskazywał, że musiała mocno się zawstydzić. Zresztą przerwała również pracę, bo ucichło brzęczenie podanego jej narzędzia. - No ale… żaden klient dotychczas nawet nie miał możliwości sprawdzić, czy coś tam mam…
- Jestem zaskoczona… bardzo mile zaskoczona… - Powiedziała Kitty - I… zachwycona - Dodała, zsuwając jej spodnie z majtkami aż do kolan. Jej uda ocierały się o siebie, jakby jakoś próbowała ukryć swój tyłek, ale nie miała na to żadnych szans, więc się poddała.
- Ch-chyba nawet dobrze, że nie widzisz teraz mojej twarzy… - Wydukała Khizi, na moment znów próbując pracować, ale po sekundzie znów wyłączyła narzędzie.
- Nie masz się czego wstydzić, jesteś piękniusia… - Mruknęła fioletowowłosa, a jej paluszki figlarnie ruszyły po udach dziewczyny w górę, miło, delikatnie jadąc pazurkami po skórze, aż Khizi przeszły dreszcze - Plan… mam teraz taki, słodyczy, byś się nie ruszała, a teraz ja ci pokażę, co potrafią moje zręczne paluszki… i nie tylko one…
- Ymm… czyli to coś… w rodzaju napiwku? - Spytała Khizi, jakby zanim to zaakceptuje, musiała ułożyć to sobie jakoś w głowie.
- Hmmm… a może… rabat dla mnie? - Parsknęła Kitty, a jej dłonie dotarły ponownie na pośladki Khizi, które zaczęła znowu masować i ugniatać, od czasu do czasu i lekko je rozchylając, okrężnymi ruchami, a jej kciuki sporadycznie zapuszczały się na sam środeczek pupci, na bardzo wrażliwe rejony skóry… Gdy tam docierała, jej pupka nagle się wzdrygała, dostawała dreszczy, jakby była tam bardzo delikatna i czuła. Kitty poczuła także na końcówkach paluszków nieco ciepłego śluziku, leciutko się ciągnącego.
- Ra-rabacik? - Zdziwiła się nieco błękitnoskóra, chwileczkę nie odpowiadając, tylko dość głośno i szybko oddychając. - Umm… aż tak ci zależy, żeby Khay mniej zapłacił?
- Czasem bonusik, czasem rabacik, jak to wśród przyjaciół… ale zresztą… teraz już… ćśśś… - Do dłoni na pupci Khizi dołączyły usta. Pojawily się delikatne, czułe pocałunki na pośladkach, od czasu do czasu również spokojne, słodkie liznięcie języczka… twarz Kitty krążyła po całym tyłeczku dziewczyny. Wkrótce jednak, zaczęła się koncentrować na środeczku. I znowu kilka razy głęboko wciagnęła powietrze noskiem.
- Ten cudny zapach… mmm… aż mi się w głowie kręci… - Szepnęła.
- Umm… zwyczajny… - Odparła zawstydzona Khizi, ale jej kręcący się, coraz bardziej podniecony tyłeczek świadczył, że i słodziutkie komplemenciki Kitty mocno do niej trafiały.
- Słodka… - Palce obu dłoni rozchyliły nieco pośladki, a języczek przystąpił do ataku. Wokół kryształku, po bardzo wrażliwej skórze, wił się, ślinił ją, smakował… dodatkowo pieszcząc ciepłym oddechem. Spokojnie, delikatnie, poznając te bardzo intymne rejony, poświęcając sporo czasu na sprawienie jej przyjemności…
- N… nie brzydzisz się? - Zapytała nagle Khizi, gdy poczuła języczek krążący po wilgotnych okolicach koreczka. - On już jest tam… długo… - Mimo przytrzymywania, coraz ciężej było utrzymać Kitty jej niespokojną dupkę w stałej pozycji. Po ilości śluziku ciut poniżej koreczka, mogła jednak uznać, że błękitnoskórej jest bardzo przyjemnie.
- Nie ma czego? Masz słodką pupcię… - Mruknęła Kitty, a jej paluszki kilka razy nacisnęły lekko koreczek w tyłeczku… to popuściły nacisk. I nagle go wyciągnęły. Spokojnie, powolutku, ale zdecydowanie. Plum.
- Aaaaahhhhhhh! - Zaczęła głośno jęczeć Khizi, gdy Kitty zaczęła przemieszczać w niej koreczek, a gdy finalnie go wyciągnęła, bardzo głęboko wzdychnęła, choć częściowo także jakby zamruczała. Koreczek był cały mokry, zarówno jak jej odbycik, z którego teraz wypłynęło trochę błyszczącego płynu. Nagle Kitty poczuła także, że koreczek w jej dłoni zawibrował. Po chwilce znowu i znowu.

Kitty uśmiechnęła się, podziwiając widoki przed sobą.
- Wow… ale się do mnie te słodkie, różowe oczko uśmiecha… i jak mruga… - Wolną dłoń zbliżyła do mokrej cipki Khizi, po czym ją tam po prostu przytknęła - Jesteś grzeczną dziewczynką? - Spytała nagle, szeptem.
- Ja… umm… raczej… chociaż… co a jeśli… nie? - Miotała się w swoich zeznaniach Khizi, tak samo, jak miotała się jej dupka po tym, gdy wyciągnięty został koreczek. Ale oczko bardzo ociągle się pomniejszało, zabaweczka musiała ją tam bawić baaardzo długo.
- Hmmm - Tylko tyle usłyszała od Kitty. A po chwili… rozległ się dźwięk cichego, kobiecego splunięcia. Prosto w rozetkę… i zabaweczka została ponownie tam wetknięta, i przyciśnięta troszkę mocno paluszkami. Do samego końca.
- OchhhhHHHH! - Zwiększało się natężenie jęku Khizi wraz z dalszym wpychaniem w jej pupkę koreczka. Gdy już Kitty dobrnęła do końca, ta wzięła kilka mocnych oddechów. Coś kapnęło, wewnątrz ściany stateczku, od strony twarzy Khizi.
- Ja… ahhh… tylko… spytałam… haahhh… a ty od razu…

Dłoń Kitty zaczęła masować wprost ociekającą cipeczkę dziewczyny palcami. Najpierw zewnętrznie, po wargach, okrężnymi ruchami, z lekkim naciskiem… a po chwili czubki dwóch paluszków nieco się zagłębiły, nie przestając pieszczotki. W tym czasie zaś, druga dłoń, wyciągnęła z niej powoli zabaweczkę… i znowu wsadziła. I wyciągnęła, i znowu wsadziła, i przytrzymała wewnątrz. Plum, plum, plum, plummmmm….
- Niegrzeczne dziewczynki, zasługują na specjalne traktowanie? - Wysapała Kitty.
- Mraaaahhhhh… - Całe ciało Khizi drżało, miała problem z odpowiadaniem, bo zaciskała usta, jakby nie chcąc wydawać z siebie zbyt wiele jęków. Ale coraz obficiej z niej ciekło, spływając po obu wewnętrznych stronach ud nóżek, które zresztą też już były mięciutkie niczym galareta. - Ja zaraz… Ahhhh…

A Kitty nagle od niej odstąpiła. Skończył się kontakt cielesny, ciepłe dłonie zniknęły, Khizi kleczała tam, rozdygotana, rozpalona, ściekająca na podłogę…
- Nie słyszałam cię? Jesteś za cicha.

Paf! Klaps w pośladek. Dosyć mocny, ale nie za mocny, szczypał bólem, ale i rozkoszą? I… aż jeszcze bardziej z niej pociekło, już niemal strumyczkiem.

- Co mówiłaś?

"Psyk".

- Ałć! Uhhh…. jak… byś… - Khizi oddychała bardzo ciężko, mówiła wręcz sapiąc, ale starała się głośno. - Jeszcze chwilę… ahhh… ahhh… to ja bym… ahh… doszła…

Usteczka pocałowały delikatnie, klepnięte wcześniej miejsce. A obie dłonie Kitty, spoczęły na bioderkach niebieskoskórej.
- Poproś…
- Pro… proszę cię Kitty… - Wysapała po chwili Khizi. - Nie… zostawiaj mnie w takim momencie… Proszę… Proszę! - W końcu krzyknęła na koniec, aż dźwięk zadudnił w metalowej klatce, w jakiej się znajdowała góra jej ciała.

Coś dotknęło jej rozpalonej, mokrutkiej cipeczki. Coś twardego, a zarazem delikatnego w odczuciu. Ledwie na sekundkę. Coś bardzo znajomego… co nie miało teraz prawa mieć miejsca?? Kitty weszła w nią swym sztywnym penisem, zdecydowanym, lecz nawet powolnym ruchem. Głęboko, coraz głębiej, rozpychając jej małą grotę rozkoszy, centymetr po centymetrze, bardzo głęboko, aż do samego końca, do swych… wywołanych serum jajeczek.
- Uuuuuuuuuch… - Jęknęła z rozkoszy Kitty, zagłębiając się w ciałku rozdygotanej niebieskoskórej.
- AaaaaaaAAAA…. - Wrzasnęła z przyjemności Khizi, czując tak głęboko w sobie dające coś tak bliskiego odczuciu prawdziwego… - J… jak? Taki… ahhh… ahhh… realny? - Mówiła, a Kitty poczuła, że niebieskoskóra zaczęła aż sama poruszać leciutko swoim tyłkiem, jakby jeszcze bardziej chcąc go w sumie poczuć.
- Bo… jest… realny… - Sapała Kitty, mocno poruszając bioderkami za dziewczyną, biorąc ją od tyłu dosyć mocno. Dłonie zaś ześlizgnęły się z bioderek na pośladki, w które wczepiła paluszki, nieco i rozchylając je na boki. Tempo było niezłe, ruchy zaś głębokie… i rozpoczęło się nawet cudowne, słodkie chlupotanie, w rytmie miłosnych pchnięć.
- Och… och… och… - Khizi jęczała zgodnie z pchnięciami Kitty głęboko w jej cipkę, sama także ruszając swoim tyłeczkiem na ile mogła, by ruchy penisa w niej były jeszcze bardziej pełne, wypełniające każdy zakamarek, ocierające się o te punkty, które sprawiały jej największą przyjemność. - Ale… zresztą… och… nie obchodzi mnie to teraz… jak…
- Grzeczna… dziewczynka… - Fioletowowłosa jeszcze bardziej przyspieszyła, biorąc ją już w zawrotnym tempie, samej jęcząc już głośno, i wbijając się w nią do samego końca, czując nadchodzącą rozkosz. Paf! Znowu ja klepnęła w pupcię. Paf! W drugi pośladek. Paf! I znowu ten sam. I rżnęła, ile się dało… Aż czuła spazmy ciała niebieskoskórej, drżenie ud, walenie serca, aż… na minimalny moment wszystko się wstrzymało.
- AAAAAHHHHHHHHHHH!!! - Wywrzeszczała nadejście swojego orgazmu, po której jej wszystkie wcześniejsze reakcje ciała, odczuwane także przez Kitty, uderzyły z podwójną siłą. W jej środeczku zrobiło się jeszcze wilgotniej, cieplej, zarazem dla penisa Kitty było jeszcze bardziej przyjemniutko… zwolniła. Jej ruchy stały się delikatniejsze, bardziej czułe… a palce już tak nie wbijały się w pośladki, teraz je spokojnie gładząc. Ciężko dysząc, jeszcze przez chwilkę się w niej poruszała, coraz wolniej, i wolniej, spokojniej… w końcu wyślizgnęła z cudnego wnętrza.
- Ż… żyjesz? - Spytała, i cmoknęła jej pośladek, cichutko chichocząc - Chcesz… wyjść? - Odstąpiła od niej.
- Nłe włem… - Niewyraźnie odpowiedziała Khizi, jakby jej buźka była czymś… ściśnięta. - Ja… złób ze mnął cło chcłesz… - Brzmiała, jakby nieco odpływała od świadomości.

Kitty uniosła w lekkim zdumieniu brewkę.
- Wyłaź stamtąd… - Powiedziała spokojnym, miłym tonem.

Stała kompletnie naga, ze sterczącym nadal, świecącym od miłosnych soczków Khazi penisem, w lekkim rozkroku, i z rękami założonymi za plecki. Prezentowała się jej, w całej okazałości, z lekkim uśmiechem na ustach, wpatrując w jej oczka.
- I co powiesz, piękna? - Spytała cichutko, a… penis drgnął. Nadal sztywny.
- A… - Khizi rozdziawiła szeroko usta… równie mocno otwarły się jej oczy…wydała z ust jakiś dźwięk, który nie brzmiał zupełnie jak nic. Już miała bardzo miękkie nogi, na których trudno jej było ustać, tak teraz musiała złapać się czegokolwiek, by nie upaść. - To… to było tu? - Palcem dyskretnie pokazała na swoją cieknącą od jej własnych soczków dziurkę.
- Tak, kochana… - Powiedziała Kitty, lekko kiwając główką, następnie zaś sięgnęła, po pity wcześniej alkohol, i napiła się prosto z butelki.
- Przecież… to… ale… ty… - Widać było po twarzy Khizi maksymalne zmieszanie, gdy ta rzucała wzrokiem to na jej krocze, to twarz, to znowu piersi… aż sięgnęła po butelkę, zatrzymując dłoń tuż przed nią, ale jakby oczekując, że dostanie ją od Kitty.

Ta zaś… zmrużyła oczka. Na usteczkach z kolei pojawił się lisi uśmieszek.
- Na kolanka - Powiedziała cichym tonem.
- Umm… - Padła na kolana Khizi, właściwie jakby jej to pasowało, jakby obecnie była tak niepewna na swoich nogach. - Ale… powiedz… ty się z tym urodziłaś? - Ze swojej pozycji patrzyła wprost na drgającego penisa.
- Mam takie… serum - Powiedziała dumnie Kitty, szeroko się uśmiechając - Otwieramy dziubek… - Dodała, i pochwyciła buźkę Khizi jedną dłonią, a drugą wlała jej w usta nieco alkoholu z flaszki. No ale pociekło dziewczynie i po brodzie, i po szyi, cycuszkach… i na jej górną część ubioru.
- Oj, ja… rozlałam… - Khizi spojrzała smutno spode łebka w stronę Kitty, jakby spodziewając się, że ta będzie znów ją chciała ukarać.
- Hmm… rozbierz się. Cała - Powiedziała Kitty, i sama pociągnęła znowu z flaszki.
- Ale… Kitty… co ty jeszcze dalej chcesz? - Zapytała, patrząc w twarz fioletowowłosej, jakby teraz poczuła się nieco niekomfortowo z kolejnym takim rozkazem.
- Nie było mi jeszcze dobrze? - Powiedziała dziewczyna.
- Ummm… no… okej? - Nie była najpewniejsza siebie Khizi, ale ciągle klęcząc, zaczęła odpinać dodatkowe elementy swojego ubioru, aż w końcu zdjęła górną, białą część, odsłaniając swoje piersi jedynie w zgrabnym, sportowym biustonoszu. Kitty miała wrażenie, jakby w okolicach sutków było ciut więcej wybrzuszenia odznaczającego się na materiale, niż było zazwyczaj. A Khizi się zatrzymała, nieśmiało opuszczając głowę.
- No dalej słodka, śmiało, resztę też - Powiedziała Kitty, i… pokręciła bioderkami, przez co jej penis zabawnie zaczął ruszać się z prawej na lewą, prawie jakby merdała do niebieskoskórej ogonkiem, przy tym wesoło chichocząc. Ta spojrzała niepewnie i odpięła staniczek, który zleciał na dół. Oczom Kitty ujawniły się dwa spore piersiątka, w sutkach przebite srebrnymi kolczykami w kształcie pierścienia z jednym zgrubieniem w postaci kulki po przeciwnej stronie sutka.



- No już… masz… - Odparła niepewnie, nie zasłaniając się, jakby już pogodzona z losem.
- Wow… - Mruknęła Kitty, przypatrując się cycuszkom z dużymi pirsingami - Wow! Wow! Zaskakujesz mnie! Ulalaaaa… no mówiłam, sama słodycz - Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko.
- Dzi… dzięki… - Opuściła nieco główkę Khizi. Za to przyglądająca się biżuterii Kitty nagle zauważyła, że… i pirsingi co jakiś czas leciutko wibrują? Nie miała pewności, ale również i sutki zdawały się leciutko pod tym wpływem drgać.
- Czy one… wibrują?? - Fioletowowłosa pochyliła się przy Khizi, i lekko dotknęła opuszkiem paluszka… suteczek dziewczyny.
- T… tak… - Nieśmiało odpowiedziała Khizi, a na potwierdzenie, Kitty poczuła na swoim paluszku delikatną wibrację. - Ale włączyłam dopiero od momentu, jak się napiłyśmy! Te… i te drugie nie tak cały czas! - Gorączkowo tłumaczyła się niebieskoskóra.
- Ty jesteś taka "cicha woda"... - Zachichotała Kitty - Kurcze, też sobie muszę takie załatwić! A jak ty je włączasz?? - Spytała uśmiechnęła dziewczyna, kładąc obie dłonie, na obu piersiach swojej kochanki, obejmując je w pełni…
- Mam… pilot do sterowania. - W jej głosie wybrzmiała jakaś obawa.- M-mogę ci podać, jaki to model i gdzie kupić… nie są tak łatwo dostępne… - Dodała, pozwalając fioletowowłosej bawić się jej piersiami, Kitty też widziała, że sprawia to jej przyjemność.
- Przejdziemy na łóżeczko? - Uśmiechnęła się słodko księżniczka.
- A ja mam coś do gadania? - Spytała Khizi, lekko bezczelnie jak na to, że klęczała pod Kitty. Później patrzyła, jakby pytająco, nie będąc pewna, czy ma wstać.
- No… skoro tak stawiasz sprawę… to… nie! - Zachichotała Kitty, po czym zrobiła kroczek w bok, robiąc jej drogę, i wskazała ją dłonią - To zapraszam… na czworaczka - Dodała, przygryzając usteczka.
- Ej? Och… - Spojrzała lekko zaskoczonym wzrokiem, ale ponownie pogodziła się. Pozostając na kolanach, położyła dłonie na ziemi i zaczęła w ten sposób dreptać we wskazaną stronę, dyndając przy tym cycuszkami i mimowolnie kręcąc dupką.
- Piękne widoki… Mmm, ta pupcia… i całe ciałko… prawdziwa, niebieskoskóra tygrysica… - Mruczała idąca za nią powoli Kitty, wpatrująca się w podrygujący tyłeczek.
- P… przestań… - Rzuciła za siebie Khizi, na moment przestając. - Już mnie… wystarczająco zawstydzasz… - Po czym ruszyła dalej.
- A teraz, grzeczniutko przycupnij przy łóżeczku… - Powiedziała Kitty, gdy obie były już w sypialni, podchodząc do Khizi, i leniwie przejeżdżając dłonią po jej ramieniu i karku.
- Umm… a jak dokładniej? - Spojrzała niepewnie Khizi, zostając na kolankach, na których przysiadła.
- Tak jest bardzo ładnie… - Dłoń Kitty pogładziła jej główkę, a ona sama wsunęła się między Khizi, a łóżko. Stojąc tak przed nią, bardzo blisko… ledwie centymetry czubkiem penisa od jej twarzy, pokazała jej butelkę z alkoholem trzymaną w dłoni - Nadal spragniona?
- Ciągle nie wiem, czy jestem aż tak pijana, czy za mało pijana, że widzę… i czułam… u ciebie ogromnego kutasa… - Odpowiedziala Khizi, mocno wpatrując się to w butelczynę, to w wielkiego penisa tuż przed jej twarzą.
- Och! Taki… ogromny to on nie jest… ale dziękuję za komplement! - Parsknęła Kitty, po czym napiła się z flaszki… a później nią trochę polała swoje cycuszki, i brzuszek. Alkohol spływał po niemal całym jej ciałku w dół. Po piersiach, po brzuchu, po… nasadzie penisa, po udach. Jedna, czy dwie strugi poleciały jeszcze dalej, aż na kolana, a potem łydki, stopy. Kitty odłożyła flaszkę na pobliską szafkę…
- Zapraszam więc - Powiedziała ze słodkim uśmiechem, i położyła się na łóżku na plecach.

Najpierw Khizi patrzyła z lekką złością w oczach na rozlewany alkohol, ale gdy już Kitty się położyła, to ochoczo przystąpiła do swojego zadania. Jęzorkiem zlizywała jak najwięcej trunku, gdzie tylko go dostrzegła, zaczynając od samego dołu ciałka fioletowowłosej, czyli stópek. A nawet jej paluszków. Potem przechodziła wyżej, na łydki, kolanka… a Kitty mruczała zadowolona. W pewnym zaś momencie, pochwyciła swojego penisa, i zaczęła sama poruszać na nim dłonią, przymykając oczka.
- Co dotykasz! - Krzyknęła nagle Khizi. - Chciałam zlizać… - Dodała po sekundzie, lekko zdziwiona chyba sama sobą, że tak wybuchła. Szybko powróciła do ud Kitty, na których ostatnio skończyła, dokładnie szukając każdej kropelki, jaką zaproponowała jej kochanka.
- Och! Ależ proszę bardzo… - Dłoń Kitty znieruchomiała, a po chwili wycofała się z tamtych rejonów, kładąc się po prostu na pościeli.
- Och, dziękuję… - Odpowiedziała Khizi, zbliżając się z ud do krocza, ale… lekko zamarła. - Ty masz też… cipkę? No tak, penis to serum… - Sekundę jeszcze tylko patrzyła na podwójne genitalia Kitty, ale zaraz szybko zaczęła go zlizywać języczkiem z każdej strony, od góry do dołu, ewidentnie skupiając się głównie na alkoholu, ale na koniec zajmowania się nim, aby jakby się upewnić, wzięła go jeszcze całego do ustek, w środku których oblizywała go językiem.
- Słodka… - Kitty pogładziła jej główkę, i przez dłuższą chwilę, oddawała się serwowanej rozkoszy.
- Chodź… na górę. Tu jeszcze jest sporo… - Przejechała paluszkiem po swojej mokrej piersi, uśmiechając się do dziewczyny.
- No już, już… - Z trudem Khizi oderwała się od penisa, jeszcze przelizując jej jąderka, czy i tam czegoś nie skapnęło, a paluszkiem przejechała po powierzchni jej cipki, po czym oblizała go. - Oj, tu chyba co innego… mokrego… - Zachichotała cicho, po czym wspięła się wyżej i przeszła do lizania brzuszka Kitty. A tak na niej leżąc, z piersiami na ciele, między którymi był penis… poczuła, jak minimalnie się ruszają biodra fioletowowłosej, a ta, zaczyna pocierać nim właśnie między cycuszkami Khizi.
- Ej! Daj się napić najpierw spokojnie, coooo? - Przeciągle zapytała, na chwilę odrywając języczek. - Albo tam w sumie, rób już co chcesz. - Po czym zlizywała okrężnymi ruchami wokół jej pępuszka, aż w końcu zatopiła języczek w środeczku, chichocząc przy tym. Kitty także zachichotała, i pogładziła ją po głowie.
- Oj… nie mów tak… - Szepnęła nagle dziwnym tonem dziewczyna - Umiem być bardzo… niegrzeczna… - Dodała, i pochwyciła ją pod paszki, ciągnąc ku górze swojego ciała, ku cycuszkom, i twarzy.
- I niecierpliwa… - Rzuciła Khizi, po czym na życzenie Kitty zajęła się jej piersiami. Obie złapała w dłonie i to jedną, to drugą przystawiała do ust, starając się je zlizywać po wielu zakamarkach. Zaczynała od obrzeży, aż zbliżała się coraz bliżej sutka. W końcu zachichotała i przyssała się do jednego z nich, ssając mocno kilka dobrych sekund, po czym podniosła główkę. - Nic nie leci… - Uśmiechnęła się i przeszła na drugiego, powtarzając czynność.
- A co ma lecieć? - Parsknęła Kitty, i objęła jedną nogą, nogi Khizi - Wiesz… może to przez te serum, męskie hormony, i te sprawy…

I nagle, całym ciałem, zapierając się na jednej pięcie, i nią odbijając od materaca, jednocześnie obejmując karczek niebieskoskórej obróciła nimi obiema na łóżku.
- Siuuup! - Zaśmiała się, gdy to teraz ona, leżała na Khizi.
- Ale… za to ma z niego coś… polecieć? - Odpowiedziała Khizi, czująca stojącego penisa Kitty na swoim podbrzuszu. Mając swoje piersi na jej, Kitty zaczęła czuć także leciutkie wibracje, które co chwilę wydobywały się z pirsingu błękitnoskórej.
- I kto tu taki niecierpliwy? - Zaśmiała się księżniczka, ale i słodko mruknęła, czując wibracje. Przytuliła się mocniej swoimi piersiami do piersi Khizi.
- Mmmm… słodko wibrują… - Powiedziała, po czym pocałowała usta kochanki. Delikatnie i spokojnie, rozkoszując się ich miękkością, i gładząc jej główkę dłonią.
- Tylko pytam… bo tam w środeczku u mnie już byłaś… chcesz znowu? - Pytała zaciekawiona Khizi, gdy nieśpiesznie, ale oderwała się od ust Kitty. - Czy masz jakiś inny… pomysł? - Za to po tym pytaniu, na jej twarzy było też nieco zaniepokojenia.
- Bardzo bym chciała, tak… - Uśmiechnęła się Kitty, po czym liznęła jezyczkiem jej usta - A pomysłów… oj mam wiele…
- Hi hi… - Zachichotała nieśmiało Khizi.

Zsunęła się nieco w dół jej ciała. Ucałowała szyję, polizała ją, nawet się delikatnie wgryzła. Później obśliniła jej ramię, w końcu i cycuszek. Złapała w dłonie oba lekko ugniatała od dołu, masowała. Całowała je, lizała… bawiła się pirsingami. Przekładała je paluszkiem w górę i w dół, naciskała lekko opuszkiem na suteczek, smyrała go języczkiem. Rozkoszowała się na całego piersiami kochanki, i jej jękami.
- Och… może powinnaś też mnie nieco… polać? - Powiedziała nieco rozmarzonym głosem Khizi, przyjmując pieszczoty z dużą przyjemnością.
- Jak sobie życzysz… - Kitty siegnęła po flaszkę, i po chwili wahania, uniosła nieco głowę dziewczyny, trzymając za potylicę, i najpierw dała jej malutkiego łyczka, a później oblała i jej piersi. Uśmiechnęła się, i wróciła do ich pieszczenia, przy okazji zlizując, i nawet zsiorbując alkohol z jej krągłych cycuszków.
- I jak? Smaczniejsze? - Zapytała wesoło Khizi, która była zadowolona, że Kitty o niej nie zapomniała i także jej nalała coś do buźki.
- Saaamaaa słooodyyycz… - Mruknęła Kitty, powolutku jednak już opuszczając piersi, i przenosząc się na brzuszek kochanki.
- Och… łaskoczesz… - Odpowiedziała, lekko się chichrając. - Po tym dodatkowym łyczku chyba zaczynam rozumieć… z ciebie normalna laseczka, tylko… tylko… nie wiem… ahh… - Jęknęła znów, mając na sobie pieszczące ją ciałko Kitty.
- Tylko co…? - Fioletowowłosa, całując i liżąc brzuszek Khizi, specjalnie nagle, po obu jej bokach, pogilgotała ją pazurkami.
- Tylko… no jakbyś założyła takiego fajniejszego… strapona? - Dodała Khizi, gdy udało jej się opanować chichot wywołany gilgotaniem. - I przestań z tym gilgotaniem!
- Miło słyszeć, że ci się podoba… - Powiedziała Kitty, będąc już trochę poniżej pępuszka dziewczyny. I nagle zassała tam skórę, robiąc jej "malinkę".
- Ej, ej! - Leciutko wierzgnęło ciało Khizi pod Kitty. - To już prędzej gilgotanie! Chociaż pewnie masz jeszcze dodatkowe pomysły, co? - Sięgnęła w stronę głowy Kitty i zaczęła gładzić jej włosy dłonią, ale też minimalnie próbując ją oderwać od rejonów poniżej pępuszka. Księżniczka cicho syknęła, ciągnięta za włosy(?), po czym zerknęła w stronę twarzy Khizi, już z noskiem przy jej myszce.
- Ałłłć… a… zresztą, rób co chcesz? - Powiedziała, przedrzeźniając kochankę, i używając jej własnych słów - Ja tam czasem i lubię ostro…

Zanurkowała między jej uda, by w końcu, po raz pierwszy, posmakować skarbu niebieskoskórej.
- Ojjj… ahhh… - Zajęczała słodko Khizi, a jej uda, a właściwie cała dolna część ciała, aż się ciut uniosła, gdy Kitty dotknęła jej wilgotnej szparki. Mimo wcześniejszego orgazmu, czuć w niej było wiele świeżutkich, cieplutkich soczków, które spłynęły od dalszej zabawy. A łapka błękitnoskórej przez moment mocniej zacisnęła się na główce Kitty, jakby przez chwilę się zapomniała, ale zaraz zaczęła ją delikatnie gładzić. Miękkie usteczka wpiły się więc w wilgotny, budzący się ponownie do życia kwiatuszek, po czym Kitty zaczęła spijać miłosny nektarek, badając również i języczkiem każdy zakamarek… do zabawy wkrótce dołączył paluszek. Najpierw masował bardzo nisko, później krążył po całym obrębie, aż w końcu się wsunął do ciepłego środka.
- Och… Mmmmmm…- Jęczała i mruczała zadowolona Khizi. - Tam, to żaden facet nie umiał tak, jak ty… - Powiedziała rozmarzonym głosem, ewidentnie bardzo jej się podobało, co wyrażały nie tylko usta.

Kitty uśmiechnęła się pod nosem… a następnie, zaczęła wewnątrz Khizi wykonywać okrężne ruchy zgiętym paluszkiem, pieszcząc ścianki muszelki po całym obwodzie… aż w końcu zgięła paluszek, i skierowała go w kierunku pępuszka niebieskoskórej dziewczyny. Tam szybko odnalazła, mały punkcik, baaaardzo wrażliwy punkcik, który zaczęła stymulować… jednocześnie języczkiem wciąż myszkując na zewnętrznej stronie miłosnej groty, tuż przy wejściu, również nieco w górę. Przy drugim, równie bardzo wrażliwym miejscu.
- Mmmmmmmmmm… - Z zaciśniętymi zębami i zamkniętymi oczami mruczała Khizi, czerpiąc ogromną przyjemność. Jej uda to zaciskały się na buźce Kitty, to znów luzowały, a błękitna dłoń wylądowała na pirsingu wokół swojego sutka, którego w rozkoszy zaczęła lekko ciągnąć, naciągając nieco swoją brodawkę, a wyglądała, jakby robiła to mimowolnie, nieświadomie. A Kitty przyspieszyła… zarówno masowanie paluszkiem "magicznego guziczka" wewnątrz, jak i lizaniem tego zewnętrznego… cipka Khizi zaczęła się robić bardzo mokrutka, a cudowna rozkosz chyba nadchodziła już dużymi krokami. Ale nagle poczuła, jak Khizi ciągnie ją za włosy w górę.
- Ej, ej! - Zawołała z bardzo rozpaloną twarzą. - Przecież… ty miałaś dojść teraz, nie ja… ewentualnie razem jak już…
- Aaaauuuuććć!! - Fuknęła ciagnięta za włosy Kitty, i z zaciętą minką, spojrzała sponad cipeczki Khizi, w jej twarz.
- Ummm… sorki… - Odpowiedziała Khizi, poluźniając uchwyt. - Tak mnie naszło, że wcześniej wspomniałaś… nie chciałam… - Wyglądała na trochę zmieszaną pod wpływem wzroku Kitty.
- Wiesz słodka… chciałam, by ci było naprawdę dobrze… naprawdę dobrze! - Podkreśliła ostatnie słowa, wśród poważnej minki - Zanim będziemy miały finał… no ale jak nie chcesz… i… delikatnie… - Oparła podbródek na jej wzgórku.
- Ja… nie chciałam cię zawieść… - Odparła Khizi z zawiedzioną minką. - Mi… no ciągle jest dobrze. Więc… rób dalej, co uważasz, już… postaram się nie przeszkadzać! - Zakończyła z zapałem Khizi, zerkając ciągle z niepewnością.
 
Jenny jest offline  
Stary 30-09-2022, 07:32   #12
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Kitty powoli pokręciła głową… na boki. Mogło to wiele oznaczać, ale było chyba negatywnym gestem. Spojrzała jeszcze na chwilę w jej twarz, a później… na jej cipkę.

I nagle w nią splunęła.

Jednocześnie, prześlizgnęła się w górę ciała niebieskoskórej, szybko, drapieżnie, by być twarzą w twarz. Swoimi nogami rozchyliła jej uda, po czym w nią weszła. Tak od razu, głęboko, i mocno…
- Achhhhh!! - Zajęczała Khizi głośno. - Mmmm… jejciu… zajebisty jest ten kutas, wiesz? - Dodała po chwili, choć z początku wyglądała na nieco zaskoczoną i przestraszoną, tak niewiele jej zajęło, by jej twarz wyrażała może i leciutki ból z szybkiego i nagłego wejścia, ale i dużą przyjemność i zadowolenie z tego, co zrobiła jej Kitty.
- Wiem… - Mruknęła Kitty, po czym pochwyciła ręce dziewczyny, trzymając je trochę mocno za nadgarstki, kładąc nad jej głową. Zaczęła się w niej powoli poruszać, wpatrując w twarz kochanki, a ich piersi słodko ocierały się o siebie.
- Mmmm… skąd… to cudo… wzięłaś… i… - Zawstydziła się Khizi na swoje pytanie, chowając główkę na bok, ale dalej z przyjemnością przeżywała to, co z jej ciałem robiła Kitty. - I… masz może tego więcej, żeby się… podzielić?
- Bądź… ty… już… uchhh… cichutko… - Kitty poruszała rytmicznie biodrami, odnajdując i usta Khizi, by zamknąć je namiętnymi pocałunkami.
Niebieskoskóra przyjemnie wiła się, pieszczona penisem, ciałem oraz językiem Kitty. Jej cipka po już wcześniejszych zabawach była przygotowana do zabawy, właściwie teraz już powolutku ponownie zmierzała, by zaraz trysnąć, jak mogła wyczuć księżniczka. Kitty cofnęła się więc nieco z kochanki, po czym klęcząc między jej nogami, pochwyciła je pod kolanami, nieco unosząc, i rozchylając na boki, po czym przystąpiła do finalnego ataku…

- Ahhhh!!! - Znów głośno jęczała Khizi, spoglądając z otwartymi ustkami na Kitty. Przez chwilę jakby chciała coś powiedzieć, ale zrezygnowała, zaraz także wystawiając swój języczek na zewnątrz i przymykając mocno oczka. Zaraz Kitty poczuła, jak Khizi złapał bardzo mocny skurcz, a jej cipka ponownie zalała się obfitością soków. I tak wszystko z kolei pięknie na dole pulsowało… że aż wypadł z niej jej koreczek, w momentach spełnienia - Achhhhhhh… Mmmmmmm… - Głośno jęknęła i zamruczała, zerkając niepewnie na Kitty. Ta z przymkniętymi oczkami, posuwała ją szybkim tempem, oddając się przyjemności, a gdy usłyszała jęki spełnienia kochanki, uśmiechnęła się, i na nią spojrzała… wytrącając tempo. W końcu się zatrzymała całkowicie.
- Słodyczy ty moja… - Szepnęła dziewczyna, i z niej wyszła. A potem mocniej przycisnęła jej nogi w górę, w kierunku głowy, przez co Khazi była bardziej wypięta… i penis Kitty zaczął się wwiercać w jej drugą dziurkę, z szelmowskim uśmieszkiem dziewczyny.
- Złap swoje nogi… - Sapnęła.
- C-co… - Khizi jeszcze przez momencik nie potrafiła ogarnąć, co się dzieje, przeżywając jeszcze swój orgazm. - Aaa… jasne! - Jej minka była dość przerażona, ale postąpiła zgodnie z instrukcją. Jej druga dziurka rozszerzyła się, co pewnie było dużo prostsze dzięki długiej obecności w niej koreczka, który teraz wesoło bzyczał gdzieś po łóżku.

Po kilku głębszych oddechach obu, Kitty wtargnęła w końcu w wąską dziurkę pupeczki, po czym zaczęła się w niej bardzo powolutku poruszać… jęcząc przy tym dosyć głośno.
- Aaaaleee… wąziutkaaa… mmmm… i tak… ochhh… przyjemnaaa… cudownaaa… - Dłońmi trochę mocniej naparła na nogi Khizi, przez co te już były… niemal przy jej własnej głowie??
- Ahhh… Ochhh… - Twarzyczka Khizi wyglądała już na dość zmęczoną, ale ciągle odczuwającą przyjemność. Jej soczki wydobywające z cipki, spływały na kutaska Kitty, powodując, że i tam zaczęło lekko chlupotać, a także było łatwiej się poruszać.

Kitty po paru chwilach przyspieszyła… a jedną dłonią, jej wierzchem, zaczęła nawet znowu masować cipkę Khizi. I nie trwało to już długo, gdy fioletowowłosa zaczęła się w niej poruszać coraz śmielej, i głębiej, by w końcu wśród głośnego jęku, spuścić się do wnętrza pupki, zalewając ją gorącym nasieniem…
- Ahhhh!! Ahhh! Ahhh… ahh… - Puściła w końcu dziewczynę, odstąpiła od niej, wyszła z mlaskiem z jej ciałka.

Padła na łóżeczko obok niej, po czym przyciągnęła ją do siebie, oplotła nogami, otuliła rękami. Ciężko dysząc, całowała ją lekko po włosach.
- Wymęczyłam cię? Przepraszam… - Szepnęła jej do uszka.
- Troszeczkę… Z początku… było mi dziwnie, ale później już tylko przyjemnie. - Odpowiedziała uśmiechnięta Khizi. Sięgnęła dłonią do swojej pupki, nabierając tam nieco… nasienia Kitty, po czym przyłożyła palec do ustek i zlizała. - Mmm… całkiem jak… dobra… sperma…

Kitty zachichotała.
- A co, znasz się?
- Kilka razy spróbowałam… - Lekko się zawstydziła. - Ale o ile nie przepadasz za samymi kobietkami, to nie wyglądasz na taką, co by też nie mogła o sobie tego powiedzieć. - Również zachichotała Khizi.
- No jasne… ostatnio to byłam prawie cała, z góry do dołu zaspermiona… - Powiedziała Kitty, i tym razem zaśmiała się już głośno, na wspomnienie wytrysku jaszczura.
- Wooooow… - Odpowiedziała Khizi z wymieszanym w głosie podziwem i zaciekawieniem. - A kto aż tak? Chyba, że… kilku?
- Jeden. Duży był… oj duży… - Mruknęła, jakby z rozmarzeniem - Ale i mnie tak rozepchał, ze trzeba było po, maści leczniczej używać - Parsknęła, i mocniej się do niej przytuliła.
- Ałłł… Na samą myśl… - Powiedziała lekko zaskoczona. - No ale jak miałabym się po kimś spodziewać takich przygód, to po tobie.

Kitty znowu zachichotała. I pocałowała niebieskoskórą w policzek.
- To co, siusiu? Prysznic?
- Umm… to i to by się przydało… chociaż nie wiem, czy uda mi się skupić i po tym na pracy… - Odpowiedziała Khizi z lekko skrzywioną buźką.
- Oj tam, oj tam - Kitty klepnęła ją w pośladek, po czym znowu pocałowała w policzek - To ruszaj się piękna… ty pierwsza.

Dziewczyny kolejno skorzystały z toalety, prysznica, wypiły trochę alkoholu, pogadały, pośmiały się, aż w końcu Khizi uznała, że już późno i jednak dokończy robotę. Z lekką obawą wzięła się ponownie za element, przy którym poprzednio została zaatakowana, jednak Kitty jakoś wytrzymała i tym razem pozwoliła wykonać pracę niebieskoskórej. Chwilę jeszcze potestowała, posprawdzała, nauczyła Kitty korzystać z systemów i była gotowa.
- Tooo…. ile chcesz mi zapłacić? - Spytała Khizi niepewnie, wyciągając na koniec mobilny terminal do przyjęcia płatności.
- Jejku… - Kitty pokręciła głową, po czym… pokazała Khizi jęzorek - A ile chcesz?
- Umawiałyśmy się na sto tysięcy… ale… - W oku Khizi coś błysnęło. - Wiesz, to karta jednorazowa, sto tysięcy na pewno na niej jest, a może i więcej… mogłybyśmy spróbować to więcej… wziąć. Dzielimy się pół na pół?
- Robić Khaya w ciula? No nie wiem… pomógł mi, a teraz go tak wyrolować? - Kitty założyła rękę na rękę.
- Hmm… no jak sobie chcesz. Ja tam nie mam wielkiego zaufania do… ludzi od handlu informacjami. To prawie zawsze śliskie typy. Czyli stówa? - Zapytała Khizi na koniec, jakby jeszcze miała nadzieję na zmianę zdania swojej klientki.
- Skarbie… nie bądź pazerna? - Kitty zmrużyła oczka.
- Ech no, sama dałam się wyruchać, a ty mi nie dajesz kogoś wyruchać. - Przez chwilę Khizi utrzymała poważną minę, ale zaraz się zaśmiała. Wklepała na terminalu 100.000 unikredytów i oczekiwała na kartę Kitty.
- Raz tak, raz tak… - Księżniczka zerknęła na kwotę, i drgnęła jej brewka. Nic jednak więcej nie powiedziała, i podała kartę.

Khizi przyjęła płatność, co chwilę się procesowało, aż w końcu było gotowe. Po transakcji jeszcze sprawdziła, ale karta Kitty była już nieaktywna.
- Okej, było to specyficzne zlecenie, ale… przyjemne. - Uśmiechnęła się niebieskoskóra. - Jakbyś jeszcze chciała skorzystać z moich usług, to… chcesz kontakt?
- Jasne… - Kitty uśmiechnęła się szeroko. Khizi przekazała jej… niebieską plakietkę ze swoimi danymi, po czym zebrała się już dość pilnie do swojego sklepu, bo zdała sobie sprawę, że była już kilka godzin temu umówiona na spotkanie z kilkoma klientami, bo nie spodziewała się, że tak długo zajmie jej praca u Kitty. Po tym księżniczka została już sama, musząc planować, co dalej.
- Hmmm… - Zamyśliła się Kitty, drapiąc po łepetynie, po czym spojrzała w stronę miejsca, gdzie przebywał robocik w stanie chwilowego spoczynku - Hej Bob! Wstawaj!
- Tut… - Bob powoli wybudzał się ze stanu uśpienia na hasło podane przez Kitty. - O… czy… Nuchianka już odeszła? Tuuut… czy… nie grzebała za dużo po statku? - Z dziwną jak na niego ciekawością zapytał robot.
- A co się tym tak interesujesz? - Spytała Kitty - Wyszukaj mi te trzy statki, gdzie teraz są… - Dziewczyna dała mu dane, jakie otrzymała od cyborga-kowboja.
- A… już się tym zajmuję! - Odpowiedział speszony nieco Bob i potuptał do komputera pokładowego.

- Ja na chwilę znikam w sypialni… - Kitty udała się, gdzie powiedziała, po czym poprzez osobisty mini-komputerek, próbowała skontaktować się z jaszczurem.
- Taaak? - Odbierając rozmowę, zapytał z uśmiechem na ustach Khay, który znajdował się już w swoim klubie, ktoś pospiesznie zamykał drzwi w jego loży, a z klubu dobywała się elektroniczna muzyka. - W czym mogę służyć wspaniałej Kitty?
- Hiiiiiii Wielki Khayyyy! - Słodko powiedziała księżniczka, i szeroko wyszczerzyła ząbki - Chciałam tylko powiedzieć, że robota skończona, z tymi… danymi, no wiesz… - Mrugnęła do jaszczura - I jeszcze raz pięęęęknie dziękuję… ruszam dalej w drogę, ale niedługo się odezwę, i pewnie też wpadnę.
- Och, bardzo mi miło, że zadzwoniłaś po… robocie. - Pokłonił się lekko Khay. - I cieszę się, że chcesz kiedyś zajrzeć. Mój klub i moje mieszkanie są zawsze dla ciebie otwarte.
- Słodko to słyszeć… na pewno się zjawię - Przejechała języczkiem po ustach - Na kolejną lekcję… tajnych chwytów Quimbiańskich - Zachichotała.
- Haha! - Przyjaźnie zaśmiał się Khay. - Czyli teraz mam mieć na wszelki wypadek u siebie maści… nie tylko na rany zewnętrzne?
- Zobaczymy, co tym razem… się wydarzy - Powiedziała Kitty, po czym powoli rozpięła kombinezon… i pokazała Khay'owi swoje cycuszki, którymi nawet do niego figlarnie pomachała.
- Och, Kitty… - Khay oblizał swoim długim jęzorem wargi, dość chętnie zresztą go jej ukazując. - Gdyby nie to, że zapewne się spieszysz… już bym chciał być przy tobie.
- Postaram się szybko wrócić, mój Wielki Jaszczurze - Zaśmiała się, a jej piersi słodko się zatrzęsły - Ok, to trzymaj się, paaaaa!
- Żegnaj wspaniała! - Pożegnał się Khay, rozłączając rozmowę.

Dopiero teraz, w momencie rozłączenia, gdy szum rozmowy, a także odgłosy klubu, w którym był Khay nie były już słyszalne, do uszu Kitty doszło nerwowe zawodzenie Boba.
- Jaaak to? Musisz je znaleźć! To był rozkaz! Nie tylko mój, ale i Kitty! - Chociaż nic to nie wnosiło, bo z komputerem pokładowym porozumiewali się jedynie przez klawiaturę, to robot próbował słownie wzmocnić przekaz wstukiwany w przyciski.
- Co się tam dzieje?? - Kitty wyparzyła z sypialni, podnosząc suwak kombinezonu nieco w górę…
- Tuuut… Kitty, znaleźliśmy tylko jeden statek z trzech… z pozostałych jeden zdaje się maskować, co jest ponad możliwości naszego komputera, by odszyfrować…a trzeci… jakby się rozpłynął w przestrzeni kosmicznej. - Gorączkowo tłumaczył Bob.
- No to ten jeden… gdzie jest, co o nim wiadomo, daleko trzeba lecieć, blabla… dawaj Bob co masz.
- Tuut. Znajduje się on obecnie na planecie Daberon, to mały frachtowiec handlowy, kapitanem statku jest Nash Tarf, z rasy Qunni, z planety Nobos. - Analizował dane z komputera Bob. - To… futrzaste, humanoidalne istoty z dwiema parami rąk. A dotarcie na Daberon zajmie nam… niecałe dwa dni, to dobrze skomunikowana, centralna część galaktyki.
- Heh, to będą nudne dwa dni? - Kitty spytała, jakby samą siebie, i parsknęła.
- Przydałby ci się odpoczynek, Kitty. - O dziwo z troską odpowiedział Bob. - Ostatnie dni są dla ciebie bardzo męczące… twoje parametry życiowe są nadzwyczaj niestabilne.
- Marudzisz Bobby… - Dziewczyna poklepała go lekko po metalowej głowie, po czym usiadła w fotelu pilota - No to odlatujemy z tej stacji…

***

Prawie dwa dni lotu, to masa czasu, by odpocząć… oraz się nudzić. Kitty zajęła się więc różnymi, drobnymi sprawami.

Ot porządki tu i tam, ćwiczenia, pranie, grzebanie za paroma rzeczami w Holonecie, wysłanie wiadomości do Vivi ze zdjęciem… Kitty z twarzyczką przy wielkim penisie, hihi.

Raz się nawet schlała procentami w sypialni, raz oddała chwili zapomnienia z samą sobą, używając paru zabaweczek z zakamarków szuflady…

***

“Jastrząb” w końcu natrafił na Daberon. Dziwną planetę, gdzie życie ludzkie skupiało się głównie wokół pierścienia wybudowanego wokół całej planety. Ona sama miała sporo bogactw naturalnych, minerałów, zasobów, ale także miała bardzo żyzne gleby. Tak żyzne, że aż zagrażały rolnikom, którzy spędzali przy nich zbyt dużo czasu.


Wokół miejsc styku z pierścieniem, tworzyły się miasta, bowiem życie w tych pierścieniach było najdroższe i zarezerwowane dla bogatych właścicieli ziemskich.

- Tut! Tut! Kitty! - Odezwał się nagle Bob. - Musimy podać kontolerom lotu nasze dane. Podajemy… te co zawsze, czy te nowe… od Nuchianki? - Robot nie brzmiał na zbyt szczęśliwego mówiąc o tym, co zainstalowała im na statku Khizi.
- Uaaach… - Kitty ziewnęła, wybudzona, po czym zwlokła się z łóżeczka, w samej bieliźnie, i z rozczochranymi włosami, człapiąc przez stateczek do kabiny pilota - No jasne, że nowe… mamy tajną misję Bobby, teraz jesteśmy… agentami!
- A-agentami? Ja też? - Bob złapał się swoimi malutkimi, mechanicznymi łapkami za głowę. - Ja… nie zostałem przeszkolony! To znaczy… nie mam takiego modułu oprogramowania!- Ale… Ach! - Szybko zaczął coś wstukiwać w klawiaturę komputera pokładowego. Sam statek zaraz już miał znaleźć się na lądowisku.

Kitty usiadła na fotelu drugiego pilota, po czym się nieco przeciągnęła. Spoglądała przez chwilę z zaciekawieniem przez okna na widoki przed nimi… a Bob lądował.
- No jasne, ty też agentem! Mamy misję ratowania naszej planety! Ale ani mru mru spotkanym po drodze… ja teraz, do odwołania, nazywam się Loola Thabezza, z Obizy 6, jasne? I nie rozbij nas, co? - Powiedziała dziewczyna, zerkając na robocika.
- Do tego akurat nie potrzebuję oprogramowania agenta… - Odparł lekko naburmuszony Bob, zajmując się już rzeczywiście lądowaniem.

Po kilku minutach Kitty poczuła znajome, lekkie szarpnięcie, zwiastujące, że statek postawił się na powierzchni lądowiska. Te wyglądało jak najbardziej standardowo, choć dość nowocześnie.
- Kitty… - Nagle odezwał się znów Bob. - Niestety lotnisko nie pozwala na zdobycie informacji, gdzie obecnie znajduje się ten statek, którego szukamy… a takich lądowisk, jak to, wzdłuż tego pierścienia… jest co najmniej szesnaście.
- Wrrrrr! - Dziewczyna autentycznie zawarczała, po czym głęboko westchnęła - Dobra, to się wypytam twarzą w twarz… - Wstała i poklepała głowę Boba - Idę się ubrać…
- Powodzenia Kitty! - Z entuzjazmem krzyknął robot. - Ja… mam iść z tobą? - Zapytał już z lekkim przestrachem w głosie.
- A chcesz? To możesz! - Odpowiedziała dziewczyna z sypialni, ubierając się już.
- Tuuut? - Z zaciekawieniem pisknął Bob, choć w momencie posmutniał.. - To miłe Kitty, że chcesz mnie zabrać, ale… Skoro ty dbasz o brak wykrycia twojej tożsamości, to… ja nie mam fałszywej. A ktoś może mnie powiązać z tobą, w końcu widziano nas nie raz na różnych planetach…
- Ha! Masz rację! - Kitty spojrzała na Boba kiwając głową - I widzisz? Dobry z ciebie agent będzie! - Zaśmiała się wesoło.
- Dziękuję Kitty… - Dalej nieco pochmurnie brzmiał Bob. - To ja spróbuję jednak jakoś namierzyć te pozostałe statki.
- Tak jest panie agencie techniczny! - Dziewczyna mu zasalutowała z uśmieszkiem, po czym opuściła już stateczek - To ten… pilnuj naszej… ten… bazy operacyjnej! Niedługo wracam…
- Tak jest! - Odpowiedział robot, również… salutując po swojemu, co przy jego małych rączkach wyglądało dość komicznie.

Kitty wyszła ze statku na płytę lądowiska. Gdzieś z boku krążyły droidy transportowe, ale raczej z nimi nie można było pogadać. Za to… zmierzały one do innego statku, gdzie widziała jakąś w miarę humanoidalną postać. Z drugiej strony, od strony do korytarza, zauważyła pracownika lądowiska w stroju roboczym jasno na to wskazującym. Ale równie dobrze mogła pójść do głównej hali, podpytać tutejszą informację, czy jakichś innych bywalców.
- No to zobaczymy… - Kitty skierowała swoje kroczki do "robola" - Dzień doberek! Przepraszam, że przeszkadzam, mam sprawę! - Powiedziała słodziutkim tonem. Ten odwracając się o oglądając jej twarz, zdjął czapkę, odsłaniając swoją owłosioną, małpią twarz.


- Sucham? - Odpowiedział, brzmiąc, jakby trudność sprawiało mu mówienie we wspólnym języku.
"Kosmiczny małpiszon!!" - Przemknęło przez głowę dziewczyny, która parę razy zamrugała oczkami.
- Eee… bo ja… szukam kolegi, i on jest na statku o sygnaturze IWSY-3174 i chciałam spytać, czy pan nie widział? - Powiedziała Kitty ładnie się uśmiechając.
- Eee… - Podrapał się po głowie w typowy dla… małpy sposób. - Ja nie wiedzieć, gdzie ten statek. Ja… słabo kojarzyć po numer. - Spojrzał na Kitty, jakby było mu trochę głupio.
- Och… no nic się nie stało… - Uśmiechnęła się do niego - A kto wiedzieć? - Dodała.
- Nie przedrze… nie mówić jak moja! - Zagotował się nieco “małpiszon”. - Ja rozumieć, kiedy kto mówić poprawno. Moja się uczyć! Nie lubić, kiedy się śmiać!
- Oj… nie gniewaj się… - Kitty zrobiła smutną minkę, i wbiła wzrok w podłogę, po czym zaczęła kiwać nieco tułowiem, jak robią małe, speszone dziewczynki - Przepraszam? - Zerknęła na niego.
- Już dobra. - Odetchnął nieco robotnik. - Ja mieć dobry wzrok i pamięć. Ja pamiętać obraz. Ty może pamiętać, jak wyglądać statek? Albo kolega? Ja może tak skojarzyć? - Spojrzał na Kitty, nie do końca będąc pewien, czy został zrozumiany.
- Uch… - Teraz ona podrapała się po głowie - No… handlowy był? - Powiedziała z rozbrajającym uśmieszkiem.
- Handlowy, to tu być dużo statek. - Wzruszył ramionami robotnik. - Jeśli ładna istota nie wiedzieć więcej, ja iść pracować.
- Och! Jestem ładna? Dzięękujęę! - Kitty szeroko się uśmiechnęła do małpiszona, i wyciągnęła rączkę, by pogłaskać go po głowie- To już nie przeszkadzam! - Niepewnie robotnik nieco się pochylił, umożliwiając jej pogłaskanie go. Po chwili odwdzięczył się tym samym, głaszcząc bardzo delikatnie jej włosy.
- Ale czemu nie powiedzieć, jak wyglądać kolega? - Jeszcze raz podrapał się po głowie. - Ja dobrze kojarzyć istoty.
- Bo ja z nim tylko pisałam… - Ściemniła dziewczyna - Ale czekaj… kapitanem statku jest Nash Tarf, z rasy Qunni, to coś da?!
- Rasa kuni? Ja… nie znać się za bardzo na rasy… - Znowu wyglądał na nieco zafrasowanego.
- Kurde… cztery ręce mają, czy coś, chyba dużo włosów? - Westchnęła Kitty.
- Cztery ręki? - Podrapał się znów po głowie, ale coś jakby mu zaświtało. - Dużo włosy… Kojarzyć jeden taki. Wczoraj. Pić w robotniczy bar. Nerwowy. Jakby ukrywać się. - Patrzył na Kitty zastanawiając się jakby, czy o to chodziło.
- No! No, to pewnie ten! No to gdzie teraz jest?? - Zamrugała oczkami do rozmówcy.
- Pić w robotniczy bar wczoraj. Może być tam też dziś? - Podrapał się po głowie, zadając ostatnie pytanie.
- Baaardzo dziękuję! - Kitty pięknie się uśmiechnęła, po czym… pocałowała małpiszona w policzek, i czmychnęła czym prędzej w swoją stronę.

Po chwili dotarła do głównej hali… która była dość opustoszała. Pewnie zgodnie z tym, czego o Daberon dowiedział się Bob, przez to, że lądowiska były rozciągnięte wzdłuż całego pierścienia wokół planety, ruch rozkładał się na te wszystkie mniejsze porty, nie generując w nich tłoku. Mimo to, zgodnie z międzyplanetarnym porozumieniem handlowym, tak samo, jak w każdym innym takim porcie, także tutaj musiała znajdować się informacja. Zza okienka wyłaniała się starsza, znudzona kobieta rasy ludzkiej.


- Dzień dobry pani! - Kitty wyszczerzyła ząbki - Ja bym poprosiła o informację, gdzie bar robotniczy!
- Dzień dobry. - Chłodno odpowiedziała Kitty kobieta z informacji, mierząc ją wzrokiem z góry do dołu. - Z nimi dobrze nie zarobisz. Raczej celowałabym w wyższą klientelę. - Dodała chłodno, ale też z jakąś… troską w głosie.
- Ja bym… uch… teges… zupkę mleczną chciała zjeść? - Zamrugała niewinnie ślipkami Kitty.
- Phi. - Prychnęła siwowłosa. - To czemu nie pytasz o miejsce z daniami mlecznymi?
- Słyszałam, że tam fajnie… - Powiedziała dziewczyna - A ja… no… lubię fajne rzeczy… i… w ogóle… - Położyła dłoń na blacie okienka, po czym przesunęła odrobinkę w stronę kobiety.
- Jak sobie chcesz… - Wystukała coś w komputerze, po czym zapytała Kitty. - Chcesz dane na swój nośnik, słownie, czy mam wydrukować?
- Słownie chyba najlepiej? - Kitty się słodziutko uśmiechnęła, a jej łapka już była głęboko w okienku, próbując dotknąć dłoni kobiety… - Pani pewnie nie zawsze taka formalna, co? Ja… potrafię być grzeczniutka…
- Poziom 3, aleja 48, budynek 27. Bar dla robotników, o który pewnie pytasz. - Wyglądała, jakby chwilę się wahała. - Słuchaj, dwadzieścia pięć lat spędziłam w zawodzie, który wydaje mi się, że ty też uprawiasz. Więc tym bardziej nie potrzebuję twoich usług. Jeśli chcesz znaleźć przyjazne miejsce do pracy, to poziom 8, aleja 12, budynek 6.

Kitty najpierw zamrugała oczkami, a potem cofnęła rączkę. Ale na jej ustach wyrósł wieeeelki uśmiech.
- A to ci suczka… och, przepraszam… pani suczka - Powiedziała księżniczka - Pięęęknie dziękuję za informację - Dodała dziewczyna, po czym cmoknęła w stronę rozmówczyni usteczkami.
- Proszę. - Sucho odpowiedziała kobieta, rzucając jeszcze nieprzyjemnie okiem na Kitty, po czym wróciła do klepania w klawiaturę komputera.
- Miłego dnia psze pani… - Kitty zachichotała, po czym ruszyła w dalszą drogę.

Obecnie znajdowała się na poziomie 5, jak większość lądowisk, musiała więc nieco zjechać w dół turbowindą. Nazewnictwo alei i budynków zdawało się dość logiczne, ale jasno wskazywało, że trzeba będzie podjechać taksówką lub wrócić się po hoverbike’a… no ale bar, to może i picie… a uj z tym!
- Taaaxiii!
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD
Buka jest offline  
Stary 01-10-2022, 12:10   #13
 
Jenny's Avatar
 
Reputacja: 1 Jenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputację
W okolicy była tylko jeden, charakterystycznie żółty wóz, ale dość szybko ruszył w stronę Kitty po zawołaniu. Ze środka pojazdu wyszedł stary mężczyzna, bardzo czujnie oglądając całe jej ciało.



- Witam! Zapraszam, zapraszam! - Przyjaźnie zawołał, po czym podszedł pod tylne drzwi i otworzył je, dłonią zapraszając Kitty do środka, ze sporym uśmiechem.
- Poziom 48, aleja 27, budynek 3 - Powiedziała Kitty, pakując się do środka, wypinając pupkę przy wchodzeniu.
- Oj… - Kitty usłyszała coś w rodzaju siorbnięcia mężczyzny, gdy wchodziła. - Bardzo chciałbym, ale poziom 48… to już chyba tylko statki kosmiczne mogą osiągnąć. Poziomów zabudowań tutaj mamy 15, no w jednym wypadku 16. - Tłumaczył mężczyzna, mocno się w nią wpatrując.
- Uch… moment… coś porąbałam… - Powiedziała Kitty, i zaczęła wyliczać na palcach - Poziom 3, aleja 48, budynek 27, bar roboli, teraz pasi, panie starszy? - Zamrugała ślipkami wśród szerokiego uśmieszku.
- O tak, doskonale wiem gdzie. - Przez jego usta również przeszedł szeroki uśmiech. - Pierwszy raz tutaj? - Zapytał, ruszając pojazdem w stronę turbowind.
- A… w życiu… ja… czasem drogę gubię, ot co… - Ściemniła Kitty - Kiedyś w innych okolicznościach, teraz… bardziej prywatnie…
- Och, mamy chwilę, może opowiesz, jak to było kiedyś? - Uśmiechnął się taksówkarz. - Chętnie słucham takich opowieści moich klientów.
- Nie, dzięki… - Kitty wyciągnęła mini-komputerek, i udawała, że coś na nim robi…
- Jasne. Wolisz tryb gadatliwego taksówkarza, czy cichego, nieprzeszkadzającego? - Zapytał, chociaż jego wzrok wskazywał, jakby niezbyt mu pasowało, że Kitty wyciągnęła swój mini-komputer… w sumie sprawdzając, czy ma jakieś nowe wiadomości.
- Pan tam sam zdecyduje… ja mam nawet podzielną uwagę - Zerknęła na niego dziewczyna, uśmiechając się.
- Jak większość kobiet, haha! - Zaśmiał się lekko mężczyzna. - W przeciwieństwie do nas. Ale dla mnie kierowanie to już taka rutyna, że czuję, jakby samochód był przedłużeniem mojego ciała. Więc… trochę nudno tak tylko jechać. - Spojrzał znów w lusterko obserwując Kitty, czy reaguje jakoś na jego słowa.
- A jakiej… części ciała?? - Powiedziała Kitty i momentalnie ugryzła się w język, i zacisnęła mocno oczka. Boooaaah, ten jej niewyparzony dziubek…
- Jakiej? - Przez chwilę mężczyzna patrzył na nią dość dziwnym wzrokiem. - Nie ma jednej. Kierowanie, to ręce, nogi, oczy, mózg. Więc… tego wszystkiego na raz. - Kitty przez moment się wydawało, że pojazd, który dotychczas poruszał się dość logicznie w kierunku do celu, przybliżając się numeracyjnie do wskazanej alei, teraz nagle… się od niej oddalał.
- Ej panie… pan dobrze jedziesz? - Kitty uniosła brewkę.
- Jadę dobrą drogą. - Zdziwił się mężczyzna na słowa dziewczyny. - Ale jeśli coś nie odpowiada, mam zmodyfikować, to proszę mówić. - Spojrzał na Kitty przez lusterko z dość neutralnym wyrazem twarzy.
- Ehem… - Mruknęła dziewczyna, i wróciła do przeglądania mini-komputerka…

Jechali chwilę dłużej, już bez akompaniamentu paplaniny taksówkarza. Nagle jednak, Kitty usłyszała, jak zamki w taksówce się blokują, a przed nią… wyrasta przeźroczysta, pancerna szyba.
- Co jest?! - Wrzasnęła Kitty, po czym zaczęła walić butami po szybie.
- Ja kiedyś popełniłem spory błąd. I teraz nie mam wyboru. - Powiedział taksówkarz z niewesołą miną i skierował się do jakiegoś ciemnego garażu, gdzie nagle stanął.
- A co mnie to obchodzi?? - Fuknęła Kitty, po czym sięgnęła po pistolecik. I zaczęła strzelać po szybie, i po… siedzeniu taksiarza. Wiązki laseru jednak odbijały się od szyby, powodując więcej zagrożenia dla niej samej, niż kierowcy. Natomiast te oddawane w jego fotel… zatrzymywały się tam i nie zdawały się robić na nim jakiegoś wrażenia. Nagle w pomieszczeniu zapaliło się światło. W ciasnym garażu pojawiła się postać cyborga, z dużym karabinem.



- Bądź grzeczna, to nic szczególnego ci nie grozi. - Powiedział taksówkarz.
- Fuck you!! - Kitty zaczęła strzelać w boczną szybę, w kierunku kolejnego gościa.
- Niech się wystrzela. - Powiedział cyborg w stronę taksówkarza, beznamiętnie patrząc w stronę Kitty.
- Jak chcesz. - Odpowiedział taksówkarz, który mimo bycia osłoniętym przez pancerną szybę i pozostałe pancerne części pojazdu, wyglądał na nieco przestraszonego.
- Co jest kurwa?! Czego chcecie?! - Wydzierała się Kitty, jednocześnie naciskając na swoim mini-kompie sygnał alarmowy…
- Chcemy, żebyś porozmawiała z naszym szefem. - Cyborg podszedł kilka kroków do pojazdu. - Rzuć broń, to szybciej będziesz miała to z głowy.
- Mam gdzieś waszego szefa i was fujary! Odpieprzcie się! - Pokazała cyborgowi "fakalca".
- Myślisz, że szyby przeciwpancerne to jedyny środek w tym samochodzie? - Dalej beznamiętnie zapytał cyborg. - Możemy użyć środka, który po prostu cię uśpi i nieprzytomna trafisz do naszego szefa. Ale wolimy, abyś była przytomna.
- Takie z was cwaniaki?? Fujary, a nie faceci!! - Kitty zaczęła walić butami po bocznej szybie chcąc ją rozbić - Aaaaaaaarrrrrgggghhh!! - Krzyczała wpieniona na całego.
- Mamy czas. - Odpowiedział spokojnie cyborg. Tymczasem taksówkarz zaczął coś sam wklepywać w komputerku samochodu… a Kitty strzelać po dachu. Czy cały samochód był pancerny?
- Patrz sukę. - Cyborg dalej beznamiętnie powiedział, ale podniósł swój karabin. Bowiem strzały w dach zaczęły odnosić nieco większy efekt. Wiązki lasera zaczęły się wgniatać w dach taksówki i choć na razie się nie przebijały, to zdawały się naruszać strukturę dachu. - Wiesz, że nie masz szans tą pukawką z tym, co ja mam!? - Zapytał cyborg głośno, by przebić się przez tumult strzałów, eksponując swoją broń.
- A wiesz, że ja to mam gdzieś?? - Kitty strzeliła znowu w boczną szybę, prosto w cyborga… Kula jednak odbiła się, zrykoszetowała i przecięła materiał na jej udzie, pozostawiając także dość spore poparzenie na skórze. Póki co, przez adrenalinę, niebolesne. Nagle jednak, światło w garażu zgasło.
- Co jest kurwa!? - Krzyknął cyborg. - Włączam kalibrację oczu, pilnuj jej!
- Uciekaj… - Taksówkarz wyszeptał w stronę Kitty, a ta usłyszała, że zamek się odblokowuje. - Szybko, masz kilka sekund.

Księżniczka aż zachłysnęła się powietrzem. Spojrzała na ułamek sekundy na taksiarza, a ich wzrok się spotkał.
- Dziękuję - Powiedziała dosyć cicho, po czym otworzyła drzwi pojazdu, i rzuciła się w długą na łeb na szyję… chyba nawet się potknęła, i zdarła kolanko, jednak gnała ile mogła… w końcu chodziło o jej życie??
- Kurwa, nie pierdol, że zwiewa! - Wrzasnął cyborg wściekły na taksiarza. Ale chyba jeszcze nie ruszył, jeszcze nie kończąc owej “kalibracji oczu”. Tymczasem Kitty zobaczyła drzwi wyjściowe z garażu, ale zamknięte. Obok jednak znajdowała się mała konsolka.
- Otwieraj się! - Fuknęła Kitty, naciskając przycisk ze strzałką ku górze - No otwieraj! Otwieraj!! Kuuurrr!!! "Bip, bip, bip"!!
- Tu jesteś dziwko… - Powiedział cyborg, po omacku próbując wyminąć samochód. Zamek nie reagował na nawoływania Kitty, ale wydawał się jej dość prostym zamkiem elektronicznym, do którego często działał prosty kod awaryjny. Cyborg był już z tyłu pojazdu, blisko niej, kiedy samochód nagle gwałtownie cofnął i przyszpilił agresora do ściany.
- Aaaaaa kurwaaaaa! - Krzyknął przygnieciony, wypuszczając gdzieś karabin z rąk. - Zajebie was… - Ryknął, ale brzmiał, jakby zaklinował się tam na dobrą chwilę.
- No co jest?! - Wrzasnęła Kitty, waląc już piąstką po konsoli, gdy rozległ się łomot za jej plecami, i sytuacja uległa zmianie…

Trzęsąc się na całym ciałku, odwróciła w stronę pojazdu, i cyborga. Zamrugała oczkami.
- A… albo ja ciebie! - Powiedziała, i zaczęła strzelać z pistoleciku, do unieruchomionego bydlaka, waląc po całym jego torsie, wiązka za wiązką, powoli podchodząc.
Lasery trafiały jego ciało, ale bardziej utrudniały mu oswobodzenie się, niż czyniły wielką krzywdę. Większość jego ciała zdawała się być metalowa, na dodatek absorbująca w sporej mierze wiązki laserowe. Cyborg podniósł w pewnym momencie dłoń i w stronę Kitty poleciała wiązka laserowa, trafiając ją w ramię, na szczęście nie tej ręki, którą trzymała broń.
- Uciekaj! Zaraz ich tu będzie więcej! - Krzyknął już teraz śmielej taksówkarz, który nie mógł uciekać, bo ciągle trzymał nogę na gazie, dociskając cyborga pojazdem.
- Aaaaarrrrghhhhh!! - Wrzasnęła Kitty, zarówno z powodu otrzymanej rany, jak i całej sytuacji. Taksiarz był sukinkotem, ale jej pomógł, a teraz miała go zostawić? Był zły, tak jak cyborg, ale chyba nie do końca był kompletnym gnojem… podbiegła ponownie do panelu sterowniczego drzwi garażu. Schowała pistolecik, po czym prawą dłonią, jej palcami, zaczęła klikać jak szalona po klawiaturze, by zhakować cholerne urządzenie, i uzyskać w końcu wolność…

Palce Kitty jednak odmawiały jej posłuszeństwa. Choć wiedziała, jakie kody ma wstukiwać, tak co chwilę klikała coś źle. Konsola ciągle wskazywała na brak dostępu. Aż nagle… poczuła, że coś sporego wystrzeliło w tył jej głowy. Gorąco… dziwne pulsowanie. Zamrugała oczkami, zdezorientowana. A potem upadła na kolanka, i w końcu i twarzą na ścianę, po której "spłynęła". Nastała ciemność…

***

Oczy Kitty otworzyły się. Mocne światło w pomieszczeniu, w którym się znajdowała, nie pozwoliło jej od razu rozejrzeć się po tym, co się dzieje, oślepiając ją. Czuła jednak, że jej ręce znajdują się w górze, przytrzymywane przez jakąś aparaturę… do miejsc, gdzie miała rany, przyczepione były jakieś maszyny, które dawały pewne ukojenie w bólu… ale od dołu czuła, jak jakaś dziwna kreatura z jednej strony obmacuje jej tyłek, a z drugiej robi coś jakimś dziwnym urządzeniem.

- Chyba się obudziła. - Stwierdził beznamiętnie jakiś facet w kitlu wyglądającym na lekarski, przyglądający się jej, wklepując coś w komputer.
- Tooo dobszeee… - Dziwnym głosem odezwała się istota spod niej, przejeżdżając jej dłonią po cipce. - Wolę się nimi zajmować, gdy są pszzzzytomne.
- Co… co się dzieje… - Mruknęła Kitty, kompletnie zdezorientowana sytuacją. Przez kilka dłuższych chwil, po prostu głęboko oddychała, dochodząc do siebie, rozglądając się na boki, i gdy w końcu pojęła już sytuację… zaczęła się szarpać - Ej! Co to ma być! Puszczajcie mnie! Ty na dole! Spadaj! Co ty tam robisz??
- Ja nie lubię, jak się budzą, bo zawsze krzyczą… - Odezwał się drugi facet w kitlu.
- Ciiii… - Odezwał się ten pod Kitty, wkładając jej palec dość głęboko w dziurkę. - Ssspokojnie kochanie, nie szzzzarp się, jesteśśś jeszcze ranna… musiszzz się wyleczyć… A my cię tylko dalej badamy. Czy wszzzyssstko w porządku. - Zakręcił nieco mocniej palcem wewnątrz cipki Kitty.
- Ej! Ej, ej, ej… ojoj! Powaliło was? Zabieraj palucha kretynie! Co wy… - Dziewczyna zaczęła wiercić dupką, chcąc się pozbyć palucha - Co to mają być za badania? Kim wy jesteście??
- Sssspokojnie, powiedziałem! - Istota o zgniłożółtej skórze pod nią, bardzo mocno klepnęła Kitty w tyłek, gdy jego palec wyskoczył z jej dziurki.
- Badamy twoją zdolność do nowej pracy. - Odpowiedział ten pierwszy z facetów w kitlu, po czym wrócił do pisania czegoś na klawiaturze.
- Jakiej zaś pracy?? - Fuknęła Kitty, po czym starała się kopnąć gościa pod sobą piętą. Maszyny, które leczyły jej rany nieco jej to utrudniały, ale udało się. Trafiając jednak w jego ciało… zdawało się, że jest niczym z gumy. Jej noga odbiła się z równym impetem, z jakim zadała kopnięcie.
- Nie szzzarp się… powiedziałem. - Odparł spokojnie gość pod Kitty. - Bo będziemy musieli związać. A myśśliszz, że do jakiej pracy trzeba zbadać porządnie tyłek? - Z jego ust wydobyło się jakieś charknięcie, które mogło oznaczać chyba śmiech.
- Ale ja mam pracę! A to jest porwanie!! Wy chujeeeee!! - Kitty zaczęła wierzgać na całego.
- Trafiłaś w złe miejsce, w zły czas… - Powiedział jeden z facetów w kitlu.
- Ale może ci się ssspodoba. Niektóre dziewczyny polubiły. - Znów chrząknął ten pod nią. - I zawszze to lepiej, niż jak kończą inni… nieposłuszzzni.
- Ty gnojku… - Warknęła fioletowowłosa, po czym całą, w sumie drobną wagą ciała, uwiesiła się na kajdanach, więżących jej nadgarstki… jednocześnie cisnąc. Tam na dole. I poleciał "złoty prysznic".
- Oj oj, pociekło… - Zmartwił się nieco będący pod nią gość, odsuwając się jednak od strumienia. - A szzzzzkoda, bo nie mam przy sssobie probówki.
- Mówiłem, że nie lubię, jak się budzą… - Rzekł ten drugi w kitlu i przybiegł z jakimiś kawałami materiału, które przyłożył do krocza Kitty, by w niego wsiąkła uryna.
Kajdanki ani drgnęły, za to pojawiła się inna okazja.. typek, co jej chciał coś wsadzić między nogi, by zatrzymać siuranie, pochylił się przed Kitty… więc kolankiem w ryj? A potem… choliba wie. Poskakać po tym pod sobą, pakując mu obie pięty w twarz?? Tak kilka razy, by sukinkot zapamiętał na resztę życia…
Mocno machnęła nogą Kitty, i choć aparatura lecząca ją blokowała, to cios wylądował na tym gościu w kitlu z materiałem, powodując, że stracił równowagę i wylądował na ziemi. Gdy jednak szarpnęła kolejny raz nogami, podłączona do niej aparatura oderwała się od uda, w które sama zraniła się laserem, jednocześnie… odrywając spory płat skóry.
- Sssię niehigienicznie zrobiło… - Skomentował to tylko ten pod Kitty, która teraz poczuła ogromny ból w udzie. Drugi w kitlu już sięgał po jakieś metalowe kajdany na nogi.
- Aaaahhhh!! - Dziewczyna wrzasnęła z bólu, ale nie chciała dać za wygraną… Machnęła, ale ten wysunął się spod niej, obrywając ze dwa razy, aż znalazł się poza jej zasięgiem.
- Szzzybciej z tymi kajdanami. Trafiliśśmy na hardą myszkę. - Odszedł kawałek, sięgając do szuflady, z której wyciągnął jakąś maść.
- Kurwa, użyj od razu czegoś usypiającego, nie pierdol się z maściami! - Krzyknął ten leżący w kitlu, który oberwał od Kitty.
- Ale wy jesteśśście… niecierpliwi… - Powiedział, ale Kitty zauważyła, że jednak wyciągnął jakąś strzykawkę. Niezwykle zwinnie przybliżył się do niej i wbił ją w jej pierś. Drugą jednocześnie delikatnie gładząc dłonią. - No jużż… jużż sssłonko. Zaraz będziesz sssspać.
- Ty fiucie! - Kitty napluła mu w twarz… a potem coś zaczął jej szwankować wzrok. Kilka sekund później, nawalały kolejne zmysły, odchodził również ból z biodra, aż poczuła swego rodzaju błogość… i znów zasnęła.

***

- Hej, wstawaj… - Usłyszała Kitty cichy szept. Ale brzmiący miło, ze strony… kobiety. Trudno jej było otworzyć oczy. Czuła się obolała na całym ciele. Zwłaszcza… na udzie, ale miała wrażenie, że nieco bolał ją też tyłek. Pierwszy obudził się słuch, słyszała odgłosy też kilku innych osób. W ciężkich strojach. W końcu jednak wzrok umożliwił jej zobaczenie, kto się odezwał.



- Wstawaj, nie masz wyjścia, musisz mi pomóc… - Odezwała się dziewczyna tuż obok niej, z rękoma w kajdankach. Wokół było trochę strażników, a ona starała się zachować dyskrecję.
- Uch… ccoooo… gdzie… - Wymamrotała skołowana fioletowowłosa, próbując się podnieść do pozycji siedzącej.
- Nic się nie martw, rozpracowuję tych skurwysynów. - Dziewczyna, z metalową ręką, nachyliła się bardzo blisko Kitty, mówiąc to i szeptała bardzo cichutko. Była bardzo spokojna. - Musisz tylko… mi pomóc. I się wydostaniemy. - Dopiero teraz Kitty sama zauważyła, że również ma na rękach kajdanki, a ubrana była… również w mocno wydekoltowany podkoszulek i spódniczkę lekko za biodra.
- Ja… uch… - Kitty potrząsnęła główką, rozglądając się na moment na boki, po czym starała skupić wzrok na dziewczynie - Porwali mnie… - Zaskomlała.
- Wiem, ale jak będziesz współdziałać, to się wydostaniemy i zniszczymy skurwysynów. - Dalej kontynuowała do jej uszka, ale nagle podszedł do nich jeden ze strażników.
- Co jest kurwy!? Ktoś wam pozwolił do siebie szeptać? Macie mówić głośno, żebyśmy wszyscy słyszeli! Inaczej czeka was… hehe… kara. - Uśmiechnął się bezczelnie i obleśnie, nawet mimo tego, że połowa jego twarzy była zasłonięta chustą. Mimo jego słów, wspólniczka niedoli Kitty puściła oczko do księżniczki, w której zagotowała się krew.
- Sam jesteś kurwa! - Odwrzasnęła typowi, a przynajmniej tak jej się wydawało. Z jej suchych usteczek wydobyło się bowiem:
- Sa… jś… rwa… - I to takim piskliwym tonem.
- Niepełnosprawna jakaś? - Zdziwił się strażnik. - Ale to jeden chuj. Tak masz mówić. Głośno. Zrozumiałe!? - Wrzasnął w kierunku Kitty, dla której tak ostry dźwięk nieco bolał w uszach po jej wybudzeniu przed chwilą ze śpiączki.
- Daruj sobie! - Odkrzyknęła także dziewczyna-cyborg. - Zostawcie ją! Dopiero co się wybudziła, po tym świństwie, które nam podajecie!
- Nie pyskuj szmato! Jeszcze raz się tak odezwiecie i was ukarzemy! - Odpowiedział strażnik, odchodząc kawałek od nich. Kitty spoglądała na niego z nienawiścią przez kilka chwil, po czym pochyliła troszkę ku dziewczynie, ale wzrok miała skierowany w sumie na jej… dekolt.
- Co… z nami… będzie? - Szepnęła.
- Zaraz… zobaczysz… - Uśmiechnęła się. - Jak… odłożą broń… spróbuj się zakraść i odsunąć ją z ich zasięgu…
- Miałyście kurwy nie szeptać! - Znów wrzasnął jeden ze strażników. Podszedł do towarzyszki Kitty i szarpnął ją za włosy. - Tak tego chciałaś, to będziesz miała. - Podniósł ją za włosy i rzucił przodem do ściany, aż gruchnęło. Ale dziewczyna ustała. Ciągle trzymając broń w dłoni, pociągnął jej spódniczkę w dół, odsłaniając jej nagi, zgrabny tyłeczek. Dał w niego bardzo mocnego klapsa.
- Ałłł!!! - Wrzasnęła, na co odpowiedział jej śmiech prześladowcy. A Kitty westchnęła. Ale siedziała, gdzie siedziała, i spode łba obserwowała rozwój sytuacji…
- Śliczna ta dupka… - Powiedział, dając kolejnego mocnego klapsa w drugi pośladek. Następnie… odłożył swoją włócznię zakończoną jarzącą się na niebiesko końcówką na bok. Obie dłonie skierował na pośladki dziewczyny i zaczął je ugniatać. Kitty zauważyła, że drugi strażnik w pomieszczeniu, spojrzał z dezaprobatą i odwrócił wzrok w drugą stronę.
- Jeszcze chwilkę… - Powiedziała z ciężkim sercem księżniczka, obserwując molestowanie nieznajomej, a przygotowując się do biegu. Strażnik powoli kierował jedną dłoń na krocze dziewczyny, a drugą wsadził pomiędzy ścianę, a jej pierś, którą zaczął ugniatać. Ta przyjmowała to beznamiętnie, z obojętnością, wyglądając, jakby się poddała.

Kitty zerwała się z miejsca, po czym ruszyła z kopyta do gnoja molestującego dziewczynę… i jak mu nie pieprznęła kopa od tyłu prosto w kule. Z całej siły, z dużym zamachem nogi, by gnojek zapamiętał do końca swojego marnego życia. Głównie sama odczuła jednak spory ból, bo facet… miał na większości ciała pancerz, również tam. Chociaż nawet on nie sprawił, że wyszedł z kopnięcia bez szwanku, bo jęknął głośno. Odwrócił się jednak w stronę Kitty, jakby odruchowo sięgając po broń. Również drugi strażnik zwrócił w waszą stronę uwagę, nadciągając.

Odwróciła się jednak także dziewczyna z mechaniczną ręką. Przyłożyła ją do głowy strażnika, który przed chwilą ją molestował i… nagle zadzwoniło Kitty w uszach. Od ogromnego huku, jaki wywołany był przez wybuch na ręce dziewczyny. Twarz strażnika… była spalona. Z dłoni wypuścił broń, która huknęła o ziemię. Szybko jednak Kitty zauważyła, że w bardzo złym stanie była… druga, prawdziwa ręka nieznajomej. A jej twarz wyrażała wściekłość i to w jej stronę.
- Bierz broń… - Wyjęczała przez zaciśnięte zęby.
- Ja tu… umrę… - Zakwiliła Kitty, ale złapała włócznię, i spojrzała na zranioną dziewczynę - Sorry - Powiedziała, i wśród bardzo nieudanego "aaaaaa!" pobiegła na drugiego typa.
- Wy… wytrzymaj chwilę. - Wyjąkała jeszcze dziewczyna, nim sama także upadła na ciało typa, który przed chwilą ją molestował.
Strażnik znajdował się już tuż przy Kitty, wzajemnie nacierając na nią. Również w jego oczach Kitty wyczuła sporo strachu. Zamachnął się, uderzając ją w bok, ale tępą częścią włóczni. Fioletowowłosa zasyczała, ale ustała i również wyprowadziła cios. Jednak jej ręce w kajdankach i brak doświadczenia z bronią wręcz… nie przyniósł nic dobrego, bowiem jedynie machnęła włócznią w powietrzu, nie będąc nawet blisko strażnika, który zrobił tylko krok w bok. On zrewanżował się uderzeniem, ponownie tępą częścią włóczni, trafiając znów Kitty, tym razem w udo. Posłało ją to na jedno kolano, nawet mimo tego, że trafił ją w to mniej bolące udo. Usłyszała jednak mnogość kroków niedaleko.
- Ty… podły… fiucie… - Wysapała, i ponowiła atak. Ponownie łatwo uniknął ataku. Już zmierzał się do ponownego uderzenia.

- Stać bo strzelam! - Pewne i głośne, męskie polecenie sprawiło, że strażnika zmroziło. Bo słychać było znacznie więcej kroków. Kitty nawet nie zauważyła, kiedy otworzyły się drzwi. A zza nich wyjawiła się sylwetka mężczyzny w pancerzu.



Fioletowowłosa odsunęła się od draba, po czym odrzuciła włócznię.
- Ratujcie nas… ratujcie… to porywacze… - Zachlipotała, kierując się chwiejnym krokiem do leżącej na podłodze dziewczyny, i opadła przy niej na kolanka - Wstawaj… wstawaj…

- Eliza… - Mężczyzna, który pojawił się w pomieszczeniu, spojrzał na moment na dziewczynę, przy której klęczała Kitty, nieprzytomnej i mocno krwawiącej. - Szybko, medycy! - Zakrzyknął, sam ładując się z kopem w strażnika, powalając go na ziemię, a następnie wyciągając kajdanki i skuwając go. Zaraz po tym do pomieszczenia wbiegł całkiem zamaskowany facet w białym pancerzu z czerwonym krzyżykiem. Bez pardonu odsunął Kitty na bok, nacisnął przycisk na swoim pancerzu, z którego wydobył się srebrny bandaż, którym szybko zaczął owijać będącą w bardzo złym stanie rękę Elizy.

Kitty trochę pochlipała naprawdę, trochę poudawała, po czym w końcu wstała, i ruszyła chwiejnym kroczkiem w stronę, skąd przyleźli jej wybawiciele… poobijana, poraniona, oraz nadal mocno osłabiona, chciała się stąd ulotnić, czymkolwiek, i gdziekolwiek owe "stąd" było. No i kurde, gdzie jej klamory?

- Zaczekaj. - Z wymuszonym uśmiechem zwrócił się do Kitty jeden z żołnierzy. - Zaraz ciebie też obejrzy medyk. Pomożemy ci. Jesteśmy z policji. Szczęście w nieszczęściu, że trafiłaś na Elizę. Ona rozpracowywała tą ekipę, choć nie dała nam znać, że podejmie akcję… Na szczęście Ben coś podejrzewał i przyjrzeliśmy się logom z jej mechanicznej ręki, dzięki czemu namierzyliśmy was. A wybuch… pozwolił nam was już bardzo dokładnie odnaleźć. Wszystko powinno być dobrze… przynajmniej z tobą. - Tłumaczył mężczyzna, ze smutkiem patrząc w stronę uwijającego się medyka przy dziewczynie-cyborg.
- Ummm… ja… ja muszę siusiu, i sobie rzygnąć, i… chyba też zrobić "duży interes" z tego… stresu, psze pana… - Powiedziała Kitty z niewinną, zakłopotaną minką, robiąc duże oczka do gliniarza…
- Ray, były tam gdzieś kible? - Mężczyzna krzyknął do innego, stojącego w korytarzu.
- Ta, są. A co? - Zapytał tamten, podchodząc kilka kroków.
- Odprowadź ją tam, sprawdź kibel i pilnuj. Nie wiadomo, czy się jeszcze ktoś tu gdzieś nie szwęda. - Na co policjant również w grubym pancerzu podszedł do Kitty, kiwając głową. Spod jego hełmu dziewczyna dojrzała, że był czarnoskóry.
- Chodź, dopilnuję, by nic ci się nie stało. - Zwrócił się do Kitty.
- No… ok… - Mruknęła niezadowolona Kitty.

Została zaprowadzona przez czujnego glinę parę drzwi na korytarzu dalej. Za każdym razem pilnie sprawdzał drogę przed nimi. Tak samo i w toalecie, przejrzał wszystkie kabiny.
- Czysto… przynajmniej pod kątem tych skurwieli. Możesz korzystać. - Powiedział, po czym wyszedł za drzwi całej łazienki, zostawiając je jednak lekko uchylone.
Kitty westchnęła, i wlazła do kabiny, zamykając za sobą drzwiczki, i siadając na kibelku, ale nawet nic nie ściągając. Po prostu siedziała, i kombinowała co dalej…
- Psze pana! - W końcu się odezwała po chwili - Ale ja muszę do domu! Ile to wszystko jeszcze potrwa? Bo ja nawet nie wiem ile minęło czasu, jak mnie porwali, a w domu chora babcia… ja bym moje rzeczy potrzebowała, a nie te ubranka prostytutki, i w ogóle… - Głośno niby zaszlochała.
- Wszystkim zajmiemy się tak, by zajęło to możliwie najmniej czasu i by możliwie najbardziej ci pomóc. - Mówił mężczyzna z dość znacznej odległości, jakby nie chciał wchodzić zbyt głęboko do łazienki. - Będziesz mogła skorzystać z naszego medyka, pewnie niedługo na miejsce przybędzie też psycholog. A nasz zespół przeszuka, czy nie ma tu jakichś twoich rzeczy. Właściwie, to… - Przerwał na chwilę, Kitty miała wrażenie, że słyszy wstukiwanie czegoś w komputer. - Wezwałem notule tropiące, jak dasz im się ciut później obwąchać, to szybko powinny odnaleźć twoje rzeczy, jeśli są gdzieś w pobliżu.
- Ehem… - Odparła bez przekonania dziewczyna…

~

Powoli wszystkie kolejne rzeczy wskazane przez policjanta się działy. Jeszcze jak była w toalecie, dotarła do niej medyczka, inna niż ten, który opatrywał Elizę. Sprawdziła jej rany i powiedziała, że aparatura medyczna, którą stosowali jej porywacze, akurat była dość topowa i dobrze zadziałała. Dodatkowo zaopatrzyła maścią jej stare i nowe rany, która dała dodatkowo uczucie ulgi. Chwilę później na miejsce sprowadzono owe “notule”, zwierzątka przypominające nieco psy, które obwąchały ją i zostały wysłane do odnalezienia jej rzeczy. W tym czasie podszedł do niej jeden z policjantów i wypytywał o przebieg wydarzeń, choć starał się nie być zbyt nachalny i męczący.
- Porwali mnie jak jechałam taxi… znaczy się, kierowca to też porywacz! A potem był garaż, i cyborg… i chciałam uciec, ale nie dałam rady… a potem się obudziłam w jakimś labie, i tam… tam… mnie molestowali… - Teatralnie zaszlochała - A ja nie chciałam! A potem mnie znowu czymś palnęli, i się tu obudziłam… chlip, chlip… no i ta wasza… no i zaczęłyśmy z nimi walczyć… a wtedy wy się zjawiliście…

Jakiś czas później wrócił inny policjant z jej rzeczami. W złym stanie, ale prawdopodobnie tak wyglądał jej strój po samej akcji z garażu. Niczego jednak, co miała ze sobą wtedy, nie brakowało. Na koniec policjant poprosił ją jeszcze o jej dane osobowe i kontaktowe, aby w razie czego mogli ją odszukać, a także w przypadku uzyskania jakiegoś majątku od porywaczy, by przekazać jej należną kwotę odszkodowania za wyrządzone krzywdy. Kitty oczywiście podała fałszywe dane, jako Loola Thabezza…

Powiedziano jej, że mogą ją odwieźć, gdzie będzie chciała, albo jeśli chce, mogą ją przyjąć do szpitala. Otrzymała także zwykły płaszcz, by nie musiała się poruszać w obdartym kombinezonie. Zanim im jednak odpowiedziała, fioletowowłosa spojrzała na swój mini-komp, chcąc w końcu wiedzieć, ile mniej więcej jej brakowało życia, po dwukrotnym "urwaniu filmu"... data wskazywała, że… minęły cztery dni, od sytuacji w garażu…
- Jasny szlag! - Fuknęła Kitty - Cztery dni wyjęte z życiorysu! No żeby to wszystko… proszę mnie zawieźć na lądowisko - Dodała do jakiegoś gliniarza.
- Oczywiście. Javier! - Jeden z policjantów w pancerzu zawołał innego policjanta, ubranego już nieco bardziej zwyczajnie, który zaprowadził ją do samochodu, otworzył drzwi, a następnie bez słowa zawiózł na lotnisko.
 

Ostatnio edytowane przez Jenny : 01-10-2022 o 12:14.
Jenny jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 03:41.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172