Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > Zakątek LI-teracki > Warsztaty Pisarskie Last Inn
Zarejestruj się Użytkownicy

Warsztaty Pisarskie Last Inn Jeśli chcesz udoskonalić swój warsztat pisarski lub wiesz, że możesz pomóc w tym innym, zapraszamy do naszej forumowej szkoły pisania! Znajdziesz tu ćwiczenia, porady, dyskusje i wiele innych ciekawostek dotyczących języka polskiego.


Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 05-02-2009, 21:18   #1
 
Yarot's Avatar
 
Reputacja: 1 Yarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnie
[Warsztaty] Yarot - Xawante "Pierwiosnek"

Kłamstwem byłoby powiedzieć, że błonia Scheinfeld są nijakie. Miasteczko same w sobie nie jest jakimś cudownym miejscem, ale z uwagi na niedawną wojnę, trzyma się zadziwiająco dobrze. Niektórzy upatrują w tym łask samej Shally, która otacza opieką nie tylko swój przybytek, ale również całą okolicę. Tych, którzy twierdzą inaczej jest mało albo prawie wcale ich nie ma. Wiele osób zawdzięcza siostrom życie, zdrowie albo równowagę psychiczną. Działające tu szpital oraz przytułek stał się dla wielu domem i jeszcze długi czas po opuszczeniu tego miejsca, wracali do niego z przyjemnością.

Gdy zima roku imperialnego 2524 miała się w najlepsze nikt nie przypuszczał, że będzie to rok wielkich zmian. Słońce krótko ogrzewało ziemię i śnieg zalegał w rozległych zaspach. Droga do Middenheim była przejezdna i starano się ten stan utrzymać aż do wiosennych roztopów. Na szczęście kilka ostatnich dni było bezwietrznych i bezśnieżnych, dlatego wszyscy w przybytku Bogini Miłosierdzia cieszyli się z każdej chwili jasnego dnia. W refektarzu pobrzękiwały cynowe naczynia do wtóru z mlaskaniem i ciamkaniem płynącym od pacjentów szpitala oraz przytułku. Przez wąskie okna u szczytu komnaty wpadało tyle światła, by nie siedzieć po ciemku i widać było, co się je. Zupa z brukwi nie jest może najmilszą rzeczą do oglądania, ale w brzuchu mile rozgrzewa i pozwala przerwać do wieczora.

Pośród całej gromady ludzi siedziała także pewna dziewczyna, którą wszyscy tu zwali Ariką. Jest niemową i dlatego zwracano się do niej tak, jak zdecydowała przeorysza klasztoru – wielebna Helena Welh. Nie wyróżniała się ani wzrostem - bo był przeciętny, ani urodą - bo nie dość, że ciemno to jeszcze te pozlepiane włosy i ślady od sadzy na buzi. Ubrana była jak siostry, choć nie miała srebrnego gołębia na szyi. Habit, tylko upodabniał ją do sióstr, ale tak naprawdę to nie miała nic innego, co mogłaby założyć. Znaleziono ją w lesie, jeszcze w lecie, jak błąkała się samotnie blisko traktu. Od razu wiedziano, że to może uciekinierka z którejś ze zniszczonych wsi. Po wojnie takich sierot przybyło bardzo dużo i nawet w Scheinfeld nie dawano sobie z taką ilością rady.

Siostra zielarka – Hildegarda – postanowiła się nią zająć. Dziewczyna nie miała żadnych widocznych obrażeń poza kilkoma guzami i zadrapaniami. Nie padła też ofiarą żołdaków, co przyjęto z wielką ulgą, bo mogło to skończyć się pojawieniem jeszcze kogoś w zacnych murach klasztoru. Jedynie, co dolegało Arice to całkowity zanik pamięci. Nie pamiętała nic, nie mówiła i nie zdradzała nic ze swojego pochodzenia. Często wizytowali w okolicy wójtowie pobliskich wsi, czy miasteczek, ale nie rozpoznawali w niej nikogo, kto mógłby mieszkać w ich okolicy. Za czasem okazała się pomocna dla sióstr, bo mogła sprzątać, gotować i nawet pomagać Hildegardzie w ogródku i przy ziołach. Nikt nie chciał jej przygarnąć i nie miała dokąd pójść. Przeorysza zdecydowała, że w takim razie zostanie w klasztorze jeszcze do lata a potem trafi do zakładu tkackiego w Scheinfeld, gdzie nauczy się fachu i będzie mogła zacząć żyć samodzielnie. Po cichu zakładano również, że może znajdzie się jakiś adorator, który pojmie ją za żonę i się nią zaopiekuje.

Tymczasem zima miała się w najlepsze, a ciągnące po nogach zimno w refektarzu aż nadto realne, by odegnać na jakiś czas myśli o lecie i upałach. Coraz zimniejsza zupa z brukwi szybko znikała w gardłach głodnych pacjentów. Pomocnicy szpitalni zdołali już nawet uporać się z Plugawym Rodem, który wskoczył na stół i, tym razem, udawał wielkiego smoka Gutrhruga. Porykiwania smoka umilkły w korytarzu i pierwsi najedzeni zaczęli opuszczać jadalnię. Szuranie, pokasływanie i stukoty nasiliły się by wybuchnąć nagle, gdy reszta zebranych tutaj ruszyła do wyjścia. Odziani w ciepłe palta, skóry i przyszywanice pacjenci stanowili wielobarwną masę, która drżała z zimna i chciała jak najszybciej znaleźć się w dormitoriach. Łysi, niscy, chudzi, kobiety, długowłosi oraz milczący – jak jeden mąż wyszli wreszcie zostawiając siostry oraz nielicznych, którzy nie dali rady tak szybko opuścić pomieszczenia. Arika została również, bo dziś przypadała jej kolejka do mycia naczyń. Nie lubiła tego, ale rozporządzenie przeoryszy Heleny było jednoznaczne. W zimie nie należało to do przyjemnych zajęć i trzeba było je zrobić jak najszybciej.

Arika sama często zastanawiała się, kim jest. Nigdy nie mogła jednak na to znaleźć odpowiedzi ani w głowie ani z opowieści innych. Nie mogła mówić, ale nie dlatego, że nie umiała, ale właśnie dlatego, że nie mogła. Czuła, że chce coś powiedzieć, ale jedyne, co wychodziło z jej ust to syk powietrza i dziwne zlepki głosek. Po kilku tygodniach prób przestała to robić i stwierdziła, że kiedy będzie mogła mówić, to zrobi to. Widocznie Shally`a miała inne plany względem niej. Co zaś się tyczy pamięci, to stanowiła ona największą zagadkę nie tylko dla niej, ale również dla sióstr. Nie pamiętała nic. Nie poznawała ludzi i nie wiedziała tego, co dla innych jest oczywiste. Rozumiała wszystko, bo słuch miała dobry, ale niektóre z rozmów nie mówiły jej kompletnie niczego. Był jakiś Imperator, był Graf, ale kto to był stanowiło już dla dziewczyny wielką niewiadomą. Niedawno poznała też fakt, że poza Shally, do której modliła się żarliwie wieczorami, istnieje ktoś taki jak Ulryk i Sigmar. Nie wiedziała dokładnie, kim są, ale czuła, że siostry mają wielki szacunek do tych dwóch bogów. Dlatego też świat Ariki nie był skomplikowany i wszystko było odpowiednio poukładane i ponazywane. Wszystko nowe było wyzwaniem dla dziewczyny i chłonęła wszelką wiedzę jak tylko się dało. Lubiła słuchać, ale i rozmowa jej wychodziła. Oczywiście rozmowa rękami i ciałem, bo gardło nadal milczało jak dawniej. Ludzie do niej mówili, bo do tego zachęcała, ale to, co miała sama do powiedzenia, wyrażała samą sobą. Skrzywienie twarzy, potakiwanie czy tupanie ze złością było już rozpoznawane i siostry wiedziały, co chce przez to powiedzieć. Wiele z nich jednak korzystało z tego, że Arika mogła kiwać głową. Pytały się wtedy o różne rzeczy i jakoś udawało się dojść do porozumienia. Męczące to było niebywale, ale na szczęście nie musiała często przez to przechodzić. Zakonnice do rozmownych nie należały i szanowały prywatność innych.
Refektarz pustoszał. Pachniało jadłem i ludzkim potem. Od pieca biło miłe ciepło, zaś do ścian chłód. Arika nie miała powodu by się martwić. Spokojnie czekała aż sala opustoszeje i weźmie się za sprzątanie a potem za zmywanie.
 
__________________
...and the Dead shall walk the Earth once more
_. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : ._
Yarot jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 10-02-2009, 18:10   #2
 
Xawante's Avatar
 
Reputacja: 1 Xawante jest godny podziwuXawante jest godny podziwuXawante jest godny podziwuXawante jest godny podziwuXawante jest godny podziwuXawante jest godny podziwuXawante jest godny podziwuXawante jest godny podziwuXawante jest godny podziwuXawante jest godny podziwuXawante jest godny podziwu
Na początku była przerażona i zagubiona. Tak bardzo się bała. Była sama, kompletnie sama. Na dodatek nie wiedziała nawet jak się nazywa. Kiedy ją znaleźli, chciała im powiedzieć o swoim strachu i samotności … ale jak się okazało nawet tego zrobić nie mogła . Była brudna i zziębnięta. Oddałaby wszystko za miskę byle jakiej strawy i ciepło z ogniska a także świadomość, że otaczają ją przyjaźni ludzie. Dlatego może Scheinfeld i przytułek Shally wydały się jej rajem. Siostra Helena nazwała ją Ariką. Dziewczyna tylko się uśmiechała, choć chciała powiedzieć, że to ładne imię. Oprócz imienia dostała też czyste szaty i coś o wiele cenniejszego- poczucie, że gdzieś jednak należy.

Kiedy się przebrała i umyła okazało się, że pod warstwą brudu i kołtunów schowała się drobna twarzyczka. Niebieskie oczy, lekko zadarty i pokryty piegami nos. Włosy, kiedy doprowadziła je do porządku, odzyskały swoja właściwą barwę dojrzałego zboża. Szczupła, może nawet ciut za chuda niczym nie wyróżniała się w tłumie. Lubiła przytułek, lubiła pomagać siostrom. Większość ludzi trafiała tu by, kiedy zabiegi sióstr przynosiły skutek, powrócić do swoich wiosek, domów, rodzin. Ona nie miała dokąd wracać. Chyba... Nie pamiętała miejsca które nazywałaby domem. Czasami czuła, że dłużej tak nie wytrzyma. Dusiła się z lękami jakie budziły ją w nocy, z przerażeniem jakie czuła słysząc pewne dźwięki...dużo potrafiła przekazać mową ciała czy wyrazem twarzy, ale jak opisać strach który siedzi gdzieś w środku???
Czas mijał ona starała się jak mogła być pomocna. Zajęła się nią siostra Hildegarda, korpulentna kobieta po czterdziestce. Często robiła srogie miny, ale Arika jakoś nie potrafiła brać ich poważnie. Lubiła ją ot tak, po prostu. W końcu to z siostrą Hildegardą spędzała najwięcej czasu pomagając jej w codziennych obowiązkach. Pracę w ogrodzie lubiła, pomaganie w kuchni też nie było złe, ale mycie naczyń po całej zgrai podopiecznych przytułku ...to była już zupełnie inna historia. Jednak już po pierwszej próbie odmowy zorientowała się, że siostra Helena to może i ma cierpliwość, ale oprócz tego jest tez twarda i zdecydowana. Cóż było robić. Rada nie rada myła sterty garów i marzyła o powrocie lata, spoglądając ponuro na śnieżne zaspy za oknem.

Posiłki wydawano w refektarzu, który stawał się na ten czas miejscem nader głośnym, wielobarwnym a bywało, że i zabawnym choćby i za sprawą Plugawego Roda. Ten wielki, rudy mężczyzna był stałym podopiecznym przytułku. W porze posiłku często zdarzało mu się udawać choćby i smoka. Te popisy wzbudzały śmiech większości pensjonariuszy i bawiły też Arikę. Kiedy wskakiwał na stół i zaczynał ryczeć tubalnym głosem a czasami potrząsać rudymi kołtunami, ona musiała tłumić szczery śmiech i ukradkiem ocierać łzy. Rod, oprócz całej gamy dźwięków, do popisu dołączał równie dzikie susy i podskoki które zawsze zmuszały współbiesiadników do podnoszenia misek. Niestety, nie wszyscy byli na tyle szybcy. Arice, nawet te dodatkowe chwile spędzane na szorowaniu zachlapanych paskudztwem z brukwi ław, nie przeszkadzały. Lubiła Roda. Może i był szalony, ale całkowicie niegroźny. Tak przynajmniej jej się wydawało. Przy okazji dostarczał towaru bardzo deficytowego w tym miejscu jakim był czysty śmiech.
Bo ludzie rzadko się teraz uśmiechali. Dziewczyna nie do końca rozumiała przyczynę tego stanu rzeczy. Słyszała coś o wojnie, palonych wsiach, widziała przybywające do przytułku rzesze poranionych kobiet, mężczyzn i dzieci. Opowiadali straszne historie, ale ona wolała tego nie słuchać. Zresztą tak naprawdę niewiele z tego rozumiała ...nie pamiętała tylu rzeczy. Czuła się jakby pochodziła z innego świata.

Niepokoiło ją jeszcze coś. Latem siostry chciały ją gdzieś odesłać. Za każdym razem, kiedy rozmowa schodziła na ten temat, Arika robiła naburmuszoną minę, wydymała usta i, wskazując na wykonywaną do tej chwili pracę, pytała niemo "Czy jest nieprzydatna? To miejsce stało się jej domem, jedynym bezpiecznym schronieniem jakie pamiętała. Siostra Hildegarda, mimo swego gderania, nie była zła. Czasami nawet podrzuciła jej ukradkiem dodatkowe jabłko, które smakowało jak największy rarytas choć o tej porze roku było już pomarszczone jak twarz starej Nelli.

Stara Nelli miała chyba z 70 lat, bielmo na jednym oku, samotny ząb i słabą pamięć. Arika jednak uwielbiała siadać przy niej wieczorami i słuchać jak staruszka snuje swoje przepiękne opowieści o rycerzach ratujących księżniczki z łap smoków, o strasznych elfich wiedźmach porywających dzieci, o duszkach i o gnomach pilnujących dzbanów ze złotem gdzieś na końcu tęczy. Mimo świadomości, że wszystko to to tylko bajki, nie raz zasypiała z wypiekami na twarzy. Dla niej to wszystko było nowe. Dla starej Nelli towarzystwo Ariki też musiało być miłe. Kiedyś Arika próbowała się dowiedzieć o staruszce czegoś więcej, ale niewiele z tego wyszło. Siostra Hildegarda powiedziała jej tylko, że starowinka jest z nimi już 2 rok bo nie ma jej gdzie odesłać. Rodziny albo nie ma, albo jej nie chce, a przecież nie można człowieka na dwór jak psa... po czym szybko dodała, że psa też nie można.
-Bo widzisz dziecko- mówiła nie przerywając obierania brukwi- ten świat już taki jest. Człowiek musi być przydatny, bo jak stary albo kaleki to mu nikt nawet kubka wody nie poda. Dlatego są takie miejsca jak to, gdzie się ta cała ludzka bieda zbiera, tłoczy i szuka miłosierdzia. Widzisz dziecko, dla mnie najpiękniejszą zapłatą jest widok człowieka, który był o krok od śmierci i który wychodzi stąd zdrowy. Gdy dzieje się tak, jak z Nelli...Cóż... Popatrz dziecko, jak ona bajki opowiada. Te biedne dziatki tłoczą się przy niej wieczorami i żadne nie dokuczy. Bo to jej bajanie pozwala wam wszystkim zapomnieć o tym, co się stało, o bliskich co już nie wrócą...No, ale dosyć tego gadania. Leć dziewczyno po wodę do studni. Trzeba te wszystkie gęby nakarmić.

Dni mijały czasami podobne do siebie jak krople wody. Zima ciągle trzymała świat w swoich okowach. Arika, patrząc w wieczorne niebo, zastanawiała się czasami czy jest na świecie ktoś, kto za nią tęskni i kto jej szuka? Kim jest ? Może jakąś porwaną księżniczką , jak w opowieściach starej Nelli? Szybko jednak wracała do rzeczywistości. Szorowanie podłóg, obieranie brukwi, zamiatanie kuchni to była teraz jej codzienność i choć mogło się to wydawać dziwne, Arika była całkiem szczęśliwa. Nie mogła się tylko doczekać wiosny z całą jej różnorodnością, przebiśniegami, pierwiosnkami i świeżą zielenią okraszoną ciepłymi promieniami słońca. Tak, wtedy raj byłby już kompletny a ona mogłaby w nim zostać na zawsze.
 
__________________
Jesteś tym czego pragniesz. Jesteś tym czego chcesz.
Jesteś tym co potrafisz i tym kim być chcesz.

Ostatnio edytowane przez Xawante : 15-02-2009 o 13:37. Powód: Sugestywne sugestie MISTRZA :)
Xawante jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 17-02-2009, 23:50   #3
 
Yarot's Avatar
 
Reputacja: 1 Yarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnie
10 (korytarz, półmrok, drzazga, cień, szepty)

Ostatnia z sióstr wyszła z refektarza. Na stołach zostały drewniane miski, kopyście oraz cynowe kubki. W kuchni dawano zbyt mało jedzenia by miało się ono zmarnować. Dlatego podłogę wystarczyło zamieść o pozbierać brudne naczynia. Arika wzięła miotłę stojącą w kącie i zaczęła zamiatać. Szło to sprawnie, bo dzięki temu można było się rozgrzać i zapomnieć przez chwilę o mrozie za grubymi murami przybytku Shallyi.

Gdy tylko ostatni paproch został wymieciony, dziewczyna poczęła zbierać naczynia. Stawiała je na zapleczu w kuchni, tuż przy wielkiej balii. Kucharka, Ingrid, już nagotowała wody, by można było szybko i dobrze pozmywać. Gorąca woda parowała tworząc chmury pary zbierającej się u powały. Tutaj też zrobiło się gorąco i to tak, że Arika aż się spociła. Kiedy ostatnia miska wylądowała na kamiennym stole, woda w balii ciągle jeszcze była ciepła.
Z żalem dziewczyna opuszczała kuchnię. Teraz musiała się udać do swojej kwatery, czyli przejść do części mieszkalnej. Siedlisko sióstr Shallyi składało się z trzech kamiennych budynków. Teraz przebywała w części gospodarczej, gdzie przygotowywano posiłki, lekarstwa, zapasy oraz gromadzono rzeczy do wykorzystania. Tam, gdzie Arika właśnie się udawała, to była część mieszkalna. Wchodziło się do niej ze wspólnego dziedzińca i była to chyba największą przybytku. Tutaj leżeli chorzy, tutaj były izolatki i tutaj przebywali ci, którzy nie mają gdzie pójść. Tak jak ona.

Biel śniegu i ostre ukłucia mrozu na policzkach zawładnęły na moment światem młodej dziewczyny. Nie padało, ale wszędzie leżał śnieg, który spadł zeszłej nocy. Wydeptane ścieżki pomiędzy budynkami wskazywały, że niewiele osób opuszczało dziś miejsce poświęcone Shallyi. Choć pora obiadu minęła, to droga dojazdowa nie była odśnieżona i znać było na niej ślady jednego wozu i kilku ludzkich stóp. W oddali widać było pionowe słupy dymu z kominów Scheinfeld. Przybytek nie był otoczony murem, ale kamienna gołębica na szczycie trzeciego z budynków, informowała wszem i wobec, do kogo należy to miejsce. W tym budynku odbywały się msze, zgromadzenia sióstr, modlitwy oraz kontemplacje. Do tego jednego budynku wejście miały jedynie siostry zakonne oraz chorzy, ale tylko pod opieką sióstr.
Nie było nikogo na zewnątrz. Arika szła sama wydeptaną w białym puchu ścieżką. Śnieg skrzypiał pod nogami a mróz lizał po skórze zamieniając najmniejszą nawet kropelkę wilgoci w lodową igiełkę. Owinięcie w skóry niewiele pomagało, gdyż na zimę middenlandzką nie było mocnych. To trzeba było przeżyć i wytrzymać. Dziewczyna chciała tego doświadczyć, choć pamięć o wcześniejszych zimach zatarła się tak, jak wspomnienie o czymkolwiek sprzed lata tego roku. Skrzywiła się tylko, zagryzła wargę i ruszyła przed siebie. Kilkanaście kroków dalej już miała wejście do budynku. Jakieś czarne ptaszysko poderwało się z dachu i poleciało w stronę odległego lasu. Cisza była nieskazitelna.

Dopiero po wejściu do budynku dotarły do uszu niemowy odgłosy ludzkie. W tym budynku przebywało kilkudziesięciu rannych, chorych umysłowo i takich, którzy chcą przeczekać zimę. Szurania przechodzących korytarzem, szepty słyszane po kątach oraz westchnienia bólu pomieszane ze szczękaniem zębami z zimna – to wszystko tworzyło niepowtarzalną atmosferę tego miejsca. Całość zaś unurzana była w słodkawym zapachu niemytych ciał, kiszonej kapusty oraz starego potu. Do wszystkiego można się przyzwyczaić. Arika stała przez chwilę w progu przyzwyczajając wzrok do półcienia zalegającego wewnątrz budynku. Momentalnie znalazła się w świecie brudu i mroku, porzucając czystą biel śniegu i krystaliczny chłód powietrza.
Kwatera dziewczyny położona była na parterze, tuż przy schodach prowadzących na piętro. Do zimna w pokoju zdążyła się przyzwyczaić, podobnie jak i do zimnego kamienia. Gdy rankiem przykładała do niego rozpalony policzek, momentalnie stawiało ją to na nogi. Dziewczyna nie miała za dużych wygód wewnątrz – jedna stara szafka, stołek z trzema nogami oraz stolik. Do tego miska i wiaderko oraz kilka ubrań. Cały jej znany świat to było właśnie to miejsce. Nie znała innego i wszystko stało przed nią otworem. Zapomniała o świecie, w jakim żyła dotychczas i teraz miała znów przypomnieć o sobie. Dlatego też drżała na myśl o tym, że będzie musiała się stąd ruszać. Pójdzie do kogoś obcego, do ludzi, których czasami widywała jak wizytowali to miejsce. Niektórzy patrzyli na wszystkich tutaj z obrzydzeniem, inni z litością a jeszcze inni z drwiącym uśmieszkiem na twarzy. Widziała czasami strach w ich oczach. Strach, który trzymał ich na dystans. I w lecie, ten dystans ma zostać zmieniony.

Otworzyła drewniane drzwi i weszła do środka swojego pokoju. Drzwi stuknęły, gdy je zamykała. Stalowy skobel stanowił jedyną ochronę przed wejściem tutaj, ale i tak nie było co stąd zabierać. Poza tym nad wszystkim czuwała Shallya i nie mogło się nic nikomu stać. Czasami modliła się do Pani Miłosierdzia słowami, jakich nauczyła ją jedna z sióstr. Wypowiadała je bezgłośnie, tylko ruszając wargami. Mimo to płynęły one z serca i umysłu.
Do wieczora nie miała co robić. Dopiero po kolacji znów pójdzie zmywać i sprzątać, a do tego czasu nie miała nic do roboty. W letnie dni mogła jeszcze pójść do ogrodu zebrać zioła, wyrwać chwasty z grządek albo zbierać zioła po okolicznych polach. Teraz wszystko skryło się za grubą skorupą śniegu i o zieleni można było jedynie pomarzyć. Przez niewielkie okno, przesłonięte błoną, nie było nic widać poza bladą poświatą dnia. Rozmyte kształty oraz blask nie pozwalały na rozpoznanie czegokolwiek. Przynajmniej nie wiało przez to i choć trochę zatrzymywało to mróz. Przynajmniej za dnia.
Arika usiadła na łóżku, podciągnęła kolana pod brodę i spojrzała na wprost, na ścianę. Szary kamień liznął ją chłodem po plecach i nakazał wyprostować się. Dobrze, że zimą wcześnie zapada wieczór. Będzie można wcześniej przyjść do Nelli i posłuchać o tym, czego nigdy nie spotka w życiu. Bo już dawno zrozumiała, że życie to nie jest bajka.
 
__________________
...and the Dead shall walk the Earth once more
_. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : ._
Yarot jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 14:12.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172