|
Archiwum rekrutacji Wszelkie rekrutacje, które zostały zakończone. |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
02-11-2013, 15:11 | #11 |
Reputacja: 1 | Imię i nazwisko: Valandrian Kucio, lider buntowników Biografia: Początki życia: Valandrian urodził się w małej, górskiej wiosce, której nawet nie sposób dopatrzeć się na mapie. Cóż powiedzieć... trzy domki na krzyż i mały sklepik z jedzeniem którego i tak często brakowało. Imię nadano mu po pradziadku, który był słynnym w okolicznych stronach myśliwym. Chodziły pogłoski że potrafił on nawet zabić niedźwiedzia, precyzyjnie trafiając w jego serce z odległości kilkunastu metrów. Rodzice planowali więc wychować go na wzór jego przodka. Dzieciństwo: Rodzice nie posłali go do szkoły z powodu problemów finansowych, z resztą u każdego praktycznie obecnych w małej, górskiej osadzie w której się urodził. Zamiast tego chadzał wraz ze swym ojcem na polowania, podczas których wyuczył się używania małych noży, poręcznych ostrzy i łuku. Swój wolny czas natomiast poświęcał na hasaniu wraz ze swymi koleżkami po okolicznych lasach, za co często dostawał ostre cięgi od rodziców. Nastoletniość: Okres ten był dla Valandriana chyba najgorszym z możliwych. Gdy miał 14 zim, jego ojciec został w lesie napadnięty i zabity prawdopodobnie przez bandytów. Pozostali znaleźli go i przynieśli, z poderżniętym gardłem i ogołoconego nawet z koszuli. Po tym wydarzeniu jego matka popadła w depresję. Chłopak musiał sam zajmować się odtąd domem i gotować dla siebie, jak i dla matki którą cały czas trzeba było mieć na oku. Chronienie jej przed podcięciem sobie żył, stało się dla niego codziennością. Pewnego dnia i on miał już dość. Uciekł z rodzinnej wsi i postanowił już nigdy nie wracać do tego, co było kiedyś. Dorosłość: Jako tułający się z miasta do miasta włóczęga, musiał kraść i żebrać, by mieć co jeść. Pewnego razu został złapany jednak przez straże i wrzucony do ciemnicy. Przesiedział w niej 3 tygodnie, aż w końcu nadarzyła się odpowiednia okazja być dać nogę. Uciekł, a jedynym miejscem dla takiego wyrzutka, zdawały się być ziemie buntowników. Tylko oni mogli go teraz zrozumieć. Teraźniejszość: Teraz jest szefem buntowników i tak jednak niesfornych i rozproszonych. Zwierzchność nad nimi musiał sobie wywalczyć własnym ostrzem. Wie, że czeka go jeszcze wiele pracy, by osiągnąć całkowity sukces. Nie był bowiem z tych którym wystarczało posadzić tyłek na tronie. Bardziej traktował swoich ludzi jako przyjaciół, niż poddanych. Ma przy sobie wielu, ale równie wielu ma przeciwko sobie. Tylko czas może pokazać, czy sprawnie poradzi sobie z zarządzaniem tak pogrążonymi w kryzysie ziemiami. Tym czasem, pił wraz ze swymi kompanami, lecz w głębi serca rozmyślał o trapiącym go niepokoju.
__________________ "Ani drogi do nieba, ani bramy do ziemi." |
02-11-2013, 15:13 | #12 |
Reputacja: 1 | @Zelator89 dogadałeś się z Darthem? Bo on się zgłosił jako pierwszy na władcę nekromantów |
02-11-2013, 15:38 | #13 |
Reputacja: 1 | Bez obaw, mój koncept jest nieco inny. Postacie mogą ze sobą w końcu współpracować, prawda?
__________________ Najczęstszy ludzki błąd - nie przewidzieć burzy w piękny czas. Niccolo Machiavelli |
02-11-2013, 15:42 | #14 |
Reputacja: 1 | Sprawdź mój pierwszy post i zobacz datę jego modyfikacji, w której mówię, że spróbuję z nekromantami. Darth swój post umieścił 6 minut później. |
02-11-2013, 15:47 | #15 |
Reputacja: 1 | Nie doczytałem zwracam honor |
02-11-2013, 15:50 | #16 |
Reputacja: 1 | No to ja już się biorę za krasnoludów |
02-11-2013, 16:05 | #17 |
Reputacja: 1 | Może uda nam się Darth stworzyć jakiś sojusz jeśli dostaniemy się do sesji |
02-11-2013, 16:06 | #18 |
Reputacja: 1 | Karta postaci: Solarden 128 letni wysoki elf, z długimi siwymi włosami pochodzący z rodu Thiendo syn Lindora i matki Meriel od najmłodszych lat, wychowywany na nowego przywódcę państwa elfickiego. Został przywódcą w sposób dziedziczny po śmierci ojca, część społeczeństwa jest zaniepokojona czy nowy zarządca nie jest za młody na tak poważną funkcję i nie poprowadzi ich państwa do upadku natomiast większa część społeczeństwa jest zadowolona z jego przemów, które są niezwykle charyzmatyczne. Ożeniony z Tiathą wspólnie mają 19-nasto letnie elfickie dziecię Rolima. Ich syn podobnie jak Solarden jest uczony na nowego przywódcę. Awatar: http://drakonis.org/uploads/7/v/0/7v...6-01f2d5f9.jpg Historia: „O pierwszych dwudziestu latach jego życia nie wiadomo za dużo nikt nie może odnaleźć jakichkolwiek zapisków na ten temat, sam nie chętnie opowiada o tym okresie. Przez następne lata był szkolony na przywódcę kraju uczony podstawowych rzeczy, oraz sztuki dowodzenia jego ojciec wiedział, iż wojna kiedyś nadejdzie ludzie są za bardzo destrukcyjni i wywołają wojnę między sobą, która może pochłonąć cały nam znany świat. Sam Solarden wykazywał wielkie zainteresowanie w sztuce polityki bardzo go interesowały różne sposoby dzięki, którym można przekonać swojego rozmówcę do jego racji uczył się od nadwornego retora sztuki wypowiadania słów. W wieku zaledwie 48 lat nauczył się biegle języka ludzkiego, krasnoludzkiego oraz języka pierwszych elfów praktycznie nie używany. Z rozkazu ojca nauczany był dowodzenia przez nadwornego generała - Eldara. Jego matka najwyższa kapłanka światła i jej siostra Halama najwyższy mag państwa, uczyły go w zakresie magii. Wszystkie nauki przyswajał bez problemu najwyraźniej bogowie mieli z nim związane plany. Gdy skończył 87 rok swego życia poznał Tiathę, wypowiada się o tym okresie najlepiej napisał książkę prozą w języku pierwszych elfów w, której opowiada o swoim uczuciu do tej kobiety. Świetnie wspomina ten okres poznał ją podczas uroczystego obiadu u starego przyjaciele jego ojca. Ojciec był rad z tej sytuacji dwa dominujące rody w państwie połączyły się więzłem krwi. Następnym ważnym etapem w jego życiu był ich ślub odbył się dokładnie w 100 roku życia przyszłego przywódcy, 9 lat później rodzi się ich syn Rolim. Dwa lata po narodzinach syna umiera ojciec w młodym wieku jak na elfa przystało w 423 roku życia prawdopodobnie umarł od dawnych ran z wojen o, których nikt nie mówił ten temat w państwie nie był poruszany jeden z najsmutniejszych okresów tego państwa. A, więc w 111 roku życia Solardena zostaje nowym zarządcą państwa… <napisane ołówkiem>, a więc nasz królu co uczynisz godnego mojej uwagi i zapisania w tej księdze…” <Księga zostaje zamknięta, tajemnicza postać odkłada księgę zatytułowaną „Historia wszystkich królów państwa Elfickiego spisana przez Zaora” na półkę i odchodzi> |
02-11-2013, 16:13 | #19 |
Reputacja: 1 | Zapomniałe o avatarze: ImageShack® - Online Photo and Video Hosting |
02-11-2013, 16:17 | #20 |
Reputacja: 1 | Gothlak Wizjoner - król na tronie krasnoludzkim Gothlak już od pierwszych kroków nie interesował się kopaniem. Było to o tyle ewenementem, gdyż jego klan posiadał największe odkryte kamienie szlachetne, a każdy kolejny jego członek dążył do pomnażania bogactwa rodu. Lecz nie on; jego interesowały zupełnie inne rzeczy. Ciekawy był innych ras, ich polityki i kultury. Zamiast więc na siłę ryć pod największymi górami znanego świata, on wyszkolił się w sztuce oratorskiej i został ambasadorem. Król Wyzak zabierał go wszelkie wyjazdy, jak i również miał przy swoim boku podczas wizyt innych władców. Tym sposobem Gothlak dość szybko nauczył się trudnej sztuki uprawiania polityki. ... - Got, ruszaj się, zaraz się zaczyna! - Już, już dopalę fajkę, skończę z moją lubą i lecę. - Splunął gdzieś w kąt dopalając na raz kurzajkę i podniósł wyżej kieckę żony, ładując się bez pardonu, między jej wielkie pośladki. Kawał baby to był, nie ma co mówić. I przylać umiała... Ale gotowała niezrównanie. Teraz jednak nie miałczasu mysleć nad jej walorami, czas mu było na konklawe klanów. Trzynaście wielkich krasnoludzkich rodów obradowało na temat obsadzenia tronu królewskiego i on, jako głowa klanu był brany pod uwagę. Pod uwagę było jednak jeszcze brane kolejne dwadzieścia osób, więc debata zapowiadała się na długą i męczącą... I takaż długa i męcząca byłaby... gdyby do niej doszło zaraz. Wpierw jednak krasnoludy wolały popić i wyjaśnić, kto prawem silniejszego obierze tron. Dwa tygodnie trwały zapasy i chlanie z przerwami na rypanie niewiast (a niektórzy i się nawzajem rypali, psia ich mać). Czas jednak był najwyższy, a decyzja krótka. Czas na zmiany, pora na wyjście z cienia i pokazania, jakim bogatym i potęznym narodem jesteśmy! Czas na rządzenie kogoś rozumnego, kto oleje problemy jednostkowe a skupi się na umocnieniu technologicznym i militarnym krasnoludów. Tym kimś mógł być tylko jeden z nielicznych rozeznających się w polityce Gothlak. Po obiciu kilku mord, czytaj wyjaśnieniu niejasności nasz protegowany zasiadł na tronie wysadzanym klejnotami całego świata i z tego to krzesła miał władać państwem na miarę współczesnych cywilizacji. Pierwszą jego królewską myślą było, czy schodzić z tego tronu na babę, czy kazać jej włazić tutaj... Oj z tego młyna mąka różnej maści może wyjść... Tako to, moi mili, krasnoludy obrały władcę, a władca ten rządzi aż po dziś dzień, umacniając pozycję na arenie międzynarodowej. Ostatnio edytowane przez Bachal : 03-11-2013 o 13:48. |