Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Rekrutacje do sesji RPG > Archiwum rekrutacji
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum rekrutacji Wszelkie rekrutacje, które zostały zakończone.


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 30-09-2016, 01:48   #1
Edgelord
 
Zell's Avatar
 
Reputacja: 1 Zell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputację
[Wh40k] Sprawiedliwość Inkwizycji [18+]


_______________________________





Czas nie ma znaczenia, zakrzywia się i wypacza kiedy twoim jedynym towarzyszem jest niemy, zabijający zmysł wzroku mrok, a cisza przerywana tylko co pewien czas skomleniem czy szlochem z nieokreślonego miejsca i odległości stanowi jedynego przyjaciela. Jaki to był dzień? Kiedy ostatnio czuł na skórze ruch powietrza, które tak przyjemnie obmywało jego ciało? Ile czasu minęło odkąd okrutna ciemność wykoliła mu oczy? Kiedy nadeszło przyzwyczajenie do twardej i lodowatej powierzchni podłogi, do tej nieopisanej atmosfery odosobnienia i rosnącej beznadziei, która jednak w starciu z tym, co czekało poza nią wypadała miernie?

Nie wyobrażał sobie co myśli osoba więziona na Czarnym Okręcie Inkwizycji, ale mówiąc szczerze nie chciał nigdy się o tym przekonać. Pobyt w tym miejscu wystarczył mu w zupełności.

Skupił na tej ciszy, która nagle zaległa. Czy zabrali innych, czy ci pomarli? Nie obchodziło go tak długo, jak Inkwizycja nie będzie się nim interesowała już więcej. Nawet przebywanie w tym martwym miejscu było lepsze od niekończących się przesłuchań raniących ciało i duszę. Czy się bał? Okrutnie i nawet nie próbował już temu zaprzeczać przed psami z Inkwizycji oraz przed samym sobą. Czasem wydawało mu się, że zaraz oszaleje ze wzmagającego się przerażenia potęgowanego niepewnością. Czasem fantazjował o okrucieństwach jakich się dopuści wobec swoich oprawców, dla których pojęcie sumienia było obce. Czasem myślał już, że zapomniano o nim zupełnie i po prostu zapadnie się w nicość, ale te psy Imperatora nie zapominały i nie zaprzestawały. Nigdy. Czasem marzył tylko o jednym, co dawno przestało go trwożyć.

O łasce śmierci.

Nie wiedział nawet kiedy i jak słudzy inkwizycyjni zostawiali w jego celi całkowicie odseparowanej od pragnienia światła, jakieś resztki sczerstwiałego chleba, który smakował jak piasek oraz wody o zapachu i sztucznym, chemicznym smaku. Musiał wtedy spać wykończony ciągłym przerażeniem, bez sił na walkę ze snem, z którego nie chciał się obudzić… a jednak pił i jadł przeciw swoim pragnieniom wyzwolenia kierowany bezmyślnym instynktem; jakimś złudnym obrazem szansy przeżycia i uwolnienia się z tego miejsca odzierającego z godności oraz wpędzającym w szaleństwo, czego też te dzikie bestie pragnęły najbardziej.

Drgnął przerażony nagłym odgłosem kroków odbijającym się od metalu korytarza ciągnącego się poza drzwiami jego celi. Powolne, pozbawione żywiołowości kroki zwiastowały nadejście osoby, którą wydawało mu się, że znał lepiej niż własną matkę. Zamarł w oczekiwaniu modląc się do kogokolwiek kto słuchał, aby znajdujący się poza jego widzeniem osobnik udał się dalej. Poczuł uścisk w gardle, gdy kroki ucichły właśnie przed drzwiami jego więzienia.

Zmora okryta ludzką powłoką nie weszła od razu do środka, pośpiech nie był jego zwyczajem. Pozwalał, aby rozszalałe serce więźnia zaburzało rytm jego oddechu, a nieszczęśnik ślepy w całkowitych ciemnościach czuł, jak niechciana panika ogarnia jego umęczone zmysły. Zachowaj te resztki godności, idioto… W końcu może on tylko prowadził szyderczą grę mającą na celu większe umęczenie skazanego dawno na potępienie, która na pewno sprawiała mu jakąś szaloną radość? Na pewno. Czy dawać mu tę satysfakcję?

Drzwi zabrzęczały metalicznie, gdy zabezpieczenia zostały zdjęte oraz zajęczały przeraźliwie otwierane wyliczonym ruchem.

Światło oślepiło okrutnie więźnia, kiedy z rąk wszechobecnej ciemności zostało wyrwane panowanie, a ciszę przerwał ten sam głos, który roił mu się w trakcie snu. Wydawało mu się teraz, że w całym kompleksie więźniowie wstrzymali oddechy.




- Duszo, niemiła wzrokowi Imperatora.

Dotarł do niego ten sam głos; suchy, niesamowicie spokojny i do bólu wyliczony, którego miał nadzieję już nigdy nie musieć słyszeć, chociaż w głębi duszy wiedział, że to desperacka nadzieja jakiej trzyma się ten, komu nie pozostało już nic innego. Uniósł wzrok oślepiony nagłym światłem, tak bardzo rażącym jego oczy, aby spojrzeć na malującą się w nim sylwetkę tej trwogi wcielonej stojącej w blasku, jaki był czymś wręcz niezwykłym dla zmysłów więźnia, a ta jasność wydawała się się równe straszna co osoba, której oblicza nie mógł dostrzec,a mimo to dobrze wiedział z kim miał do czynienia. Wszak może i jego zmysły były upośledzone ciemnością i odosobnieniem, ale umysł wciąż pracował właściwie… a przynajmniej miał on taką nadzieję; nawet jeżeli powodowana była ta prawidłowość czystym strachem, który zdawał się tylko wyostrzyć jego postrzeganie na wypadek, gdyby musiał uciekać przed zagrożeniem.

Tylko gdzie? Wiedział w końcu, że ten sadysta nie przyszedł zupełnie sam, a w asyście jakiegoś swojego niewolnika, jak więzień zwykł określać ludzi dumnie zwanych świtą.

Gdzieś wyobraźnia zdawała się stroić z nieszczęśnika okrutne żarty i był w stanie on przysiąść, że widział złotą, inkwizycyjną rozetkę, świadczącą o godności tej osoby, chociaż tak naprawdę oślepiony światłem i pogrążony w ciemności nie mógł rozpoznać takiego akcentu.

Następne słowa wypowiedziane w podobny sposób co poprzednie przepłoszyły gromadzącą się wokół ciszę, której więzień nie śmiał naruszyć w trwodze przed tym, co mógł sprowadzić na niego nieostrożny, zdradziecki, jako i on sam był, język. Dwa zdania, które utorowały sobie drogę do uszu oskarżonego o herezję były równocześnie niezrozumiałe dla niego, co powodujące obawę, chociaż zdawał on sobie niejasną sprawę skąd mogły się wywodzić.

- Sancte ac Immortalis Imperator, animam meam Domine unice. Abige ab me hoc haeretici mendacia ut ne meam mentem turbent neque veritatatem celent quam in nomine tuo quaesiverim.

Nieszczęsny więzień nie znał Wysokiego Gotyku jakim posługiwał się Inkwizytor. Wywodził się w końcu z mało dostojnej gałęzi społeczeństwa, a jego los rzucił go z dala od tych szacownych (bękarcie, sadystyczne syny, co do jednego) instytucji Imperium, które dawały szansę szczycić się ową umiejętnością lingwistyczną… chociaż w aktualnej sytuacji żałował, że jego skromne, wręcz mierne, praktycznie nieistniejące wykształcenie nie obejmowało nauki tego nazbyt niepokojącego języka. Przynajmniej wiedziałby czy Inkwizytor właśnie skazywał go na powolną śmierć, czy uniewinniał od wszelkich oskarżeń, jakie oswobodziły się z okowów myśli i ust przedstawiciela Ordo jak-mu-tam… albo czy członek Świętego Oficjum czynił go jedynie obiektem jakiegoś ironicznego żartu. Równie dobrze mogło to być połączenie pierwszej i ostatniej opcji, bo nawet jeżeli Inkwizytor wzywał w swych słowach Imperatora, nie wykluczało to tych alternatyw.

Następny był ruch ręki Inkwizytora i dźwięk upadającego przedmiotu, który po dłuższej chwili zdrajca raczył podnieść drżącą ręką, wciąż niedokładnie widzący w nagłym blasku, jednak jego pozostałe zmysły określiły naturę tego, co Inkwizytor mu przekazał.

Chleb, cały bochenek, relatywnie świeży i słodki w uścisku jego palców. Podejrzany akt łaskawości.

Zdrajca oskarżany o herezję przez tego, kto poluje z zacięciem na takie właśnie osoby ważył się w końcu unieść wzrok na stojącego w świetle, które zdawało się dodawać mu niepokojącego wyglądu, wydającego się wręcz świętym, chociaż więzień wiedział lepiej. W Inkwizycji Imperium nie było ani krzty świętości, w tych ponoć działających na chwałę Imperatora i jego podanych, która wymagała pozbycia się jego wrogów. Zdrajca jednak te słowa uważał jednak jedynie za to, co miało tłumaczyć podłość, nieludzkość i okrucieństwo w jakim oni najwyraźniej pławili się z lubością.

- Czy możemy wreszcie porozmawiać… konkretnie? - spokojne słowa Inkwizytora tak niepasujące do sytuacji wypełniły uszy więźnia.

Zdrajca nie odpowiedział na pytanie, a jedynie trzymał chleb niczym najświętszą relikwię, czym w danym momencie był dla niego ten kawałek wypieczonego ciasta. Nie miał zamiaru odpowiadać chcąc jedynie, aby ta mara braku moralności pozostawiła go w spokoju. Aby nie prowadziła go na kolejne przesłuchanie, których doświadczył już tak wielu, że dawno stracił rachubę, jako i stracił rachubę dni, tygodni, czy nawet miesięcy swej niewoli. Po prostu nie wiedział.

Inkwizytor nie odpowiedział szybko jakby dając czas potępionemu na przetrawienie słów, aby później przedłużyć milczenie obserwując jak zdrajca nie wpatruje się w niego, a w otrzymany, nie do końca świeży chleb, ale jawiący się w tym momencie istnym skarbem.

- Bądźmy ze sobą szczerzy, dobrze? - Inkwizytor ponownie odezwał się po chwili głosem wypranym ze zniecierpliwienia czy złości - A przynajmniej ty bądź ze mną… - poprawił się członek Świętego, jak się określali, Ordo, nie zmieniając tonu choć więzień miał prawie pewność, że tym razem zawarta była w tych słowach jakaś drwina, a jedyną odpowiedzią jakiej postanowił się trzymać było uparte milczenie. - Nie chcę prowadzić cię na kolejne przesłuchanie i kolejne, a ty choć milczysz też tego przecież nie pragniesz. Dla mnie to niepotrzebna strata czasu, a dla ciebie, nie muszę tłumaczyć konkretne… nieprzyjemności?

Nieprzyjemności. Dobre sobie. Więzień z całej siły próbował zachować spokój i nie dać Inkwizytorowi satysfakcji oraz nadziei na szybkie przyznanie się do winy, ale drżenie jego dłoni zdradzało uczucia bardziej niż wiele słów, które wypowiedział.

- Jesteś uparty, heretyku, naprawdę, a ja nie mam już tyle cierpliwości co za młodu. Taka przykra przywara wieku.

- Kiedy umrę? - zdołał zapytać więzień ze zbyt wielką nadzieją w głosie, której od razu pożałował słysząc suchą odpowiedź, wypraną z tego co ludzkie, jak mu się jawiła. I tym razem jednak jakaś złośliwość wydała mu się rozbrzmiewać w tych słowach, ale zdrajca nie wiedział czy w Inkwizytorze pozostało tyle istoty ludzkiej, aby interesowały go takie subtelności.

- Zapewne w swoim czasie, jako i każdy, jednak jeszcze nie teraz, nie pozwolimy na to... ale to tylko jedno z twoich zmartwień potępiona przez Imperatora przegniła duszo. Imperatorem tuam mentem serenaturam esse precare. - domniemany heretyk zrozumiał, że Inkwizytor zaraz go opuści, ale z jakiegoś niewiadomego powodu zaczęło go to przerażać

- Poczekaj! Nie każ mi tutaj dłużej zostawać, miej litość, na Imperatora! - wypalił zdrajca z desperacją w głosie - Co z twoim poczuciem sprawiedliwości? Czy jest martwe jak i twoje sumienie?

- Nie wzywaj imienia tego, którym pogardzasz, tego którego zdradziłeś. - Inkwizytor wypowiedział te słowa tonem, jakim gani się mało rozgarnięte dzieci, w którym jednocześnie brzmiała jakaś groźba i uczucie, które zdrajca dobrze rozumiał. Gniew - Co zaś się tyczy sprawiedliwości… - kolejne słowa ponownie powróciły do opanowania z niebezpiecznego tonu - ...ona wymaga poświęcenia. Twojego i mojego, i chociaż sam przyjmuję na swe barki wielki ciężar, przyjmuję go z pokorą. - odparł niejasno nie komentując jednak w żaden sposób uwagi o sumieniu. Zupełnie nie obchodziło go jakie zdanie na jego temat miał heretyk. I tak nie jest w stanie pojąć prawdy.

Więzień skrzywił się, chociaż ten grymas pochłonęła ciemność ukryta w zakamarku celi. Poświęcenie Inkwizytora… To musiał być zaiste straszliwy ból i brzemię jakiego ten, którego pozbawiono nadziei i odzierano z resztek godności, nie byłby w stanie unieść. Psie syny, które zasługują jedynie na wytępienie jakie i oni zwykli z lubością stosować wedle swojego skrzywionego poczucia sprawiedliwości.

- Nie martw się zanadto. W końcu spotkamy się jeszcze dziś nocą… bo teraz właśnie wstał ranek, dla twej wiadomości. Wciąż potrzebujemy kilku słów od ciebie, których tak zacięcie bronisz przed światem, a aby dostąpić łaski odkupienia w śmierci musisz odkryć przed nami swe sekrety. Przemyśl to dokładnie przed naszym niedalekim, ponownym spotkaniem, które nie odbędzie się już w tej celi. Najwyraźniej jej atmosfera działa niezbyt dobrze na twoją mowę.

Kiedy drzwi zostały zamknięte z potępieńczym jękiem, więzień znalazł w sobie jeszcze siły, aby rzucić się do nich upuszczając jednocześnie chleb, żeby zacząć z furią uderzać pięściami w ich metalową powierzchnię w objawie rozpaczy połączonej nierozerwalnie z nieokiełznaną wściekłością i czystą nienawiścią. Gorzała ona w jego żyłach niczym oczyszczający ogień; nienawiść kierowana w stosunku do Inkwizytora, całego Imperium oraz butwiejących zwłok Imperatora. Nie pozwoli, nie pozwoli temu bękartowi żyć przeświadczonemu o własnej nietykalności. Zrobi to, nawet jeżeli miała być to ostatnia rzecz przed śmiercią, jaka by go czekała za zabójstwo tego, który ma wyplewiać herezję i zdradę z Imperium. Zamorduje go, ale nim to zrobi zmusi do wyrzeczenia się jego przegniłego boga. Wielokrotnie. Nim nadejdzie wybłagany cud śmierci.

Inkwizytor natomiast bez cienia ukontentowania, w jakimś stopniu zgadując myśli zdrajcy i heretyka w jednym, ruszył dalej korytarzem oddalając się od celi wraz z inkwizycyjnym ochroniarzem oraz własnym Akolitą, po czym odezwał się do tego drugiego:

- Przygotuj wszystko na jak najlepsze przyjęcie owego zdradzieckiego gościa, ale oczywiście najpierw dajmy mu się pożywić naszym darem. To bardzo dobry chleb, tak przynajmniej słyszałem. - Inkwizytor spojrzał w korytarz przed sobą pozornie nie poświęcając więcej uwagi milczącemu Akolicie, jednak zwrócił się do niego ponownie choć zapatrzony w przestrzeń nie uraczył go swym spojrzeniem - Zaczynamy za godzinę.

Szczęśliwość tym, dla których Inkwizytor wydaje się nieludzki bowiem żyją w słodkiej ignorancji nie zdając sobie sprawy z tego, że broni on ich przed rzeczami o wiele bardziej przerażającymi niźli on sam się jawi.

A wszystko to robi z błogosławieństwa oraz woli Boga-Imperatora i podległej mu ciałem i duszą Aquili Imperialis.

I było, jest i będzie to słuszne.



Magni Inquisitori Covini Savis
DE RE HAERETICO
Procedury odsiewania prawdy od herezji.
(fragmenta 9.2 30-41)


"(...)
Inquistor: Komu winien jesteś posłuszeństwo duszy i wieczną wiarę, a któremu oddałeś we władanie swoje istnienie?
Haereticus: Imperatorowi.
Inq: Kim jest ów heretycki idol, którego zwiesz tymże świętym imieniem?
Hae: Naszym Nieśmiertelnym Imperatorem, Jedynym Władcą Ludzkości.
Inq: Więc potwierdzasz, że za władcę ludzkości uznajesz kogoś innego niżeli powinieneś?
Hae: Uznaję tego, który zasiada na Złotym Tronie i którego uznaje i Eklezja, i Inkwizycja, jak i cała ludzkość.
Inq: Więc oskarżasz nas wszystkich, świętych mężów i pobożnych mieszkańców Imperium, o herezję, której dopuściliby się gdyby stali wraz z twoją osobą ramię w ramię w apostazji?
Hae: Nie jestem heretykiem, nigdy nie śmiałbym zdradzić Świętego Imperatora.
Inq: Więc uznajesz tego, którego wielbisz i zwiesz imieniem naszego Boga-Imperatora za świętą istotę i twierdzisz, że nigdy nie zdradzisz swojego heretyckiego pana?
Hae: Zapytajcie moich towarzyszy, a powiedzą wam, że nie jestem heretykiem i pozostaję wierny Imperatorowi, jako i każdy winien.
Inq: Quantus timor iuris. Inkwizycja z wielką chęcią i oddaniem spełni swoją powinność, chociaż słowa twoich towarzyszy w herezji niewiele znaczą, ale nie martw się - wszak dojdziemy prawdy nawet skrywanej w zakamarkach zepsucia duszy, jako i jest zawsze.
(…)"
 
__________________
Writing is a socially acceptable form of schizophrenia.

Ostatnio edytowane przez Zell : 01-10-2016 o 11:15.
Zell jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:36.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172