|
Cass czekała na Abi i jej wyciągnięcie truchła bliżej. Ciemne oczka wierciły dwie dziury w pajęczycy. Czekała i czekała i czeka..... „a kuźwa z tym”... - straciła cierpliwość i otrząsnęła się machając chudymi ramionkami. - Nooooo dobra. Przyszliśmy, postaliśmy jak banda debili, posikaliśmy siatkę, jest gites. Jak macie ochotę dalej wpatrywać się w Umbrę i rozkminiać „ezoteryczną głębię”, brak batoników oraz inne, to ja spadam. Złapała Chrisa za rękę i pociągnęła z czymś co wedle jej mniemania oznaczało „siłę wodospadu”. - Idziemy, sierściuchu – mruknęła - załatwimy następny punkt programu, bo zaczynam się tu starzeć.... Pociągnęła zdziwionego kotołaka, by odejść spod Instytutu i ruszyć się za przygotowaniami do imprezy. - Jak tam ta oda ci idzie, co? Masz już jakiś zaczątek? Bo ja chętnie posłucham... - dało się słyszeć na odchodnym, gdy Cass podskakując z nogi na nogę odciągała kotołaka szukając odpowiedniego miejsca na ponowne przejście do reala. |
Galiard miał już powoli dość tej bezczynności. Zaczął orać pazurami beton ze zniecierpliwienia. Wszyscy gadali, stali, patrzyli i gadali, zamiast działać, nie przyszedł tu sobie na pogaduchy w tym gronie. Miał pogadać z pająkiem, owszem jakiś pająk jest, a w zasadzie to pajęczyca, ale to ponoć nie ta, ponoć miała nawet im w czymś pomóc… ponoć. Ale jak widać nie kwapiła się do tego, tylko pierdoliła coś o batonach, mangach i innych pierdołach nie mogącymi im w niczym pomóc! “Chuja tam.” Tego czekania miał już po czubki uszu. W dwóch susach doskoczył do ciała Jacoba, chwycił je jedną ręką i błyskawicznie odwrócił się w stronę skąd przyszli. “No to zobaczymy czy chuj pułapkę naprawdę zastawił czy tylko się przyglądać ma zamiar”. Ruszył pędem w stronę gdzie powinien mieć zaparkowany samochód. |
Gdy tylko złapał ciało wiedział, że coś jest nie tak. Zrobił dwa kroki i poczuł się jak w tanim horrorze. Biegł, ale stopy ledwo odrywały mu się od podłoża. Zerknął dla formalności ale wiedział, że zobaczy pajęczynę oblepiającą stopy. Niczym predator, pająk pojawił się kilka kroków od Marcusa. Błyskawicznie "plunął" siecią w odchodzących. Cassey zdołała odskoczyć, ale Chris miał mniej szczęścia. Lepiące włókna trafiły do w lewe ramię i przykleiły się do podłoża. |
Wilkołak zawarczał ze wściekłości. Odrzucił błyskawicznie w bok skorupę Jacoba. Potężne mięśnie nóg napięły się, a ścięgna rozkazały im wyszarpać się z pajęczej pułapki. Gdy się uwolnił, wykorzystując wściekłość rzucił się na pająka drapiąc go po oczach |
Cass wrzasnęła odskakując i przez ułamek sekundy wpatrywała się w sieć wiążącą Chrisa. - Noż kuźwa, Chris! - wrzasnęła ze złością na nie wiadomo kogo. Wypowiedź nie była logiczna, ale pompowana adrenalina nie sprzyjała zachowaniu logiki. Kruczyca złapała basteta za wolne prawe ramię i zapierając się o podłoże szarpnęła go z całej siły swych chudych rączek do siebie. - Bill! - zezując na pająka, poganiała brzydala do działania. - Pomóż Marcusowi! |
|
Abigail patrzyła co robą jej koledzy zastawiając się nad tym, czy koniec końców ją zjedzą, czy nie. Ciekawiło ją też, czemu bastet znaczy terytorium w umbrze, skoro chyba nie za bardzo potrafił tu wchodzić.. Nie omieszkała też zauważyć, że drugi Garou wreszcie się odezwał... ale nie zaczepiał jej i to na całe szczęcie, bo nie miała już batoników.... Potem nagle pająk zaatakował tego całego Marcusa, na pewno chcąc go skonsumować, poprzez wstrzyknięcie w jego ciało soków trawiennych, którą by powoli konsumował mimo tego, że jego ofiara błagałaby o śmierć trawiona żywcem... Była głodna, ciekawe czy oddadzą jej batoniki. Zmieniła się w formę gigantycznej czarnej wdowy i poszła pomóc Marcusowi i ewentualnie odwrócić uwagę ducha, choć walczyć nie umiała |
Marcus jeszcze rwał pajęczynę gdy Bill z bojowym okrzykiem rzucił się na pająka. Chlasnął z góry na dół, lecz pazury zdarły tylko trochę chityny. Pajęczyca doskoczyła z boku, ale machnięcie odnóżem pokrytym ostrymi zadziorami zmusiło ją do cofnięcia się. Marcus w końcu oderwał się od ziemi i dopadł pająka z drugiej strony. Pierwsza “krew” należała do niego. Szpony przeorały odwłok znacząc go szkarłatnymi pręgami. |
Chris był cały. Cass za to była wkurwiona. Z tego wszystkiego morfowała w crinos. I...naturalnie jej wkurw wzrósł tak razy gazylion. Miała wrażenie, że pająk i cała reszta padnie ze śmiechu. Czuła się nieporęcznie, jej skrzydła były za duże, nogi za długie, podskakiwać się nie dało bo miała wrażenie, ze wygląda jak marshmallow man. Zakrakała wściekle i łopocząc skrzydliskami rzuciła się na odwłok pająka by rozszarpać paskudę pazurami łap i skrzydeł i... spierniczać... |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 02:34. |
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0