Droga zajęła im parę minut. GPS prowadził szerokimi ulicami a CB-radio uprzedzało o patrolach. Michael nie popuszczał i chciał pokazać Billowi prawdziwą adrenalinę czerpaną z jazdy autem. Wciśnięte ciało wilkołaka w fotel wyprofilowany do takich jazd, przyniosło lekki uśmiech na ustach młodego maga. Kiedy zajechali na miejsce, Michael od razu nachylił się by otworzyć drzwi. Nie chciał ryzykować zahaftowania wnętrza Nissana. Wracając do pozycji kierującego odpiął płynnym ruchem pasy Billowi. -Jak musisz to na zewnątrz.- z miłym uśmiechem rzekł do pasażera. Kiedy wyszli z auta od razu ruszyli do budynku. Bill przodem a Michael za nim odwracając się na chwilę by zamknąć z pilota Czarnotke. Swordich patrzył tylko po gębach zarośniętych harlejowców i po ich motorach. Ciekawiło go czy ktoś się doczepi do nich. |
- Dla mnie to brzmi jak meta. - skomentował raport pajęczycy. - No nic, nie pozostaje nam nic innego jak czekać na resztę. Nie wiem czy nawet z naszą regenką damy tam radę. Za dużo ołowiu też szkodzi. - Ale… to chcesz tam włazić? - zdziwiła się Cass, gdy rozdzwoniła się jej komórka. Kruczyca usadowiona na siedzeniu obok Marcusa zamigotała do Fianny wskazując na odbieranie połączenia. Po krótkiej rozmowie z Chrisem zakończyła połączenie, podczas którego raportowała znaleziska. - Chris mówił, żeby zaczekać chwilę. Ale pytanie co z tym w ogóle robić? Może zadzwonić na policję? - Zaczekajmy na resztę tak jak planowaliśmy. Wtedy się zdecyduje dokładnie co robić. Drugi to już nie nasza działka dopóki nie uderza to w nas. Ale co innego kiedy ktoś strzela do członka watahy omal go nie zabijając. Jak mówiłem, jak tam wparujemy, nawet z Billem, to jest od chuja ołowiu na naszą dwójkę, wątpię żebyśmy to przeżyli. Lepiej wydaje mi się poczekać aż laska się ulotni stamtąd, i wtedy ją dorwać, a na to miejsce nasłać odpowiednich ludzi. - No ale czekać możemy nie wiadomo ile na to, żeby laska wyjechała z domu. No i kogo chcesz posyłać? Ja bym dała cynk na policję. Anonimowy. I zobaczyła co wyjdzie z najazdu policji, którego się ci w domu nie spodziewają. - mała zakręciła się w miejscu. - Może ich osłabią i wtedy będzie można tam wleźć. - No pewnie że gliny. Ale jest jeden problem, jak tam wparują, to nie ma pewności czy laska ucieknie, czy ją załatwią, czy zgarną. Sprawa dotyczy Chrisa, jego zdanie ma tu spore znaczenie. Jak będzie chciał dorwać laskę, to z glinami na karku nie mamy takiej gwarancji że się uda. A wyjść kiedyś będzie musiała. - Może Marva wciągnąć? Wiesz… przysługę mu wyświadczyć? - spytała Cass - A przynajmniej mógłby może dobrać ludzi takich co z pijawami by dali radę? - dodała bez przekonania. Marcus na imię Marv skrzywił się lekko. - Chuja to da, Marv to obyczajówka albo morderstwa. Do drugów jest oddzielny wydział. I wątpię żeby mieli przeszkolenie do walki z pijawami. A oddział alfa będzie miał to w dupie, nie wadzą nam bezpośrednio. Rozmowę przerwał kolejny dzwonek. - Czekaj, Chris. - rzuciła. - Chris wrzucam Cię na głośnomówiący. - Obserwujesz ich w Weston? - odezwał się kotołak. - Ta, siedzimy i czekamy na was. - usłyszał głos Marcusa - Jak możesz to przywieź po drodzę pączki. - zażartował. - Okey. Cass? Popcorn? - Co popcorn? No siedzimy, tylko nie wiem ile… - dziewczyna się zawahała. - Coś do żarcia bym chciała bo głodna jestem. - nie zrozumiała “żartu”. - Tylko Chris, Kaszlaka nie bierz. Bo tu mało zabudowy. Prawie wcale. I ze zgaszonymi światłami jakby co… wiesz o co chodzi, co nie, Panie Sitko? - Załatwie coś do żarcia, popcorn i piwko. Obserwuj, dawaj znać o każdym ich ruchu. I znajdźcie jakieś miejsce gdzie będziemy mogli usiąść i pooglądac fajerwerki. - Chris, tylko jest problem. Jeśli będziesz chciał coś z tym zrobić, to nawet my nie koniecznie przetrwamy taki deszcz ołowiu. Przemyśl co chcesz z tym zrobić. - My? Przecież mówię, że my piwko i oglądanie fajerwerków. - He he he - zarechotała Cass gibając się na swoim miejscu - To jeszcze ciemne okularki he he he. - No, w kinie samochodowym to mnie jeszcze nie widzieli haha - zasmiał się wilk kiedy dotarło do niego co miał Chris na myśli. - To do zobaczenia - kotołak rozłączył się. - No to czekamy - Cass uśmiechnęła się szeroko do Marcusa. - To już tak na stałe będzie? - wskazała upaćkaną gołą klatę wilkołaka - Nowy image? - Ale że brudno czy że goło? A co? Podoba ci się? - dopowiedział zaczepnie. Cass spojrzała na wilkołaka paciorkowatymi oczkami: - Jedno i drugie się pytam. - resztę pytań zignorowała. Celowo. Marc obserwował twarz dziewczyny. - To zależy. Jeśli chcesz to może tak zostać - nie odpuszczał, był ciekaw jej reakcji na zaczepki, tak jej jeszcze nie dręczył. Coś mruknęła pod nosem i poczochrała grzywkę: - Daj fajka. - zakręciła się nerwowo na siedzeniu. Wyciągnął paczkę papierosów ze schowka i wysunął jej jednego. Gdy wzięła go podpalił jej. Sam też zapalił. Odezwał się po chwili ciszy. - A jak tam areszt domowy? Niegrzeczna z ciebie dziewczynka skoro włóczysz się po nocach z dorosłymi mężczyznami. - kontynuował dręczenie Cass. Cassey wybauszyła oczy na Marcusa: - Co ty robisz? - spytała zaciągając się fajkiem i ciągle kręcąc się niespokojnie na miejscu. - Nic. - wzruszył ramionami - Podtrzymuję konwersację. To źle? - Niee-eee - odpowiedziała niepewnie - Tylko… - urwała i zaczęła rozglądać się wszędzie tylko nie na Marcusa. - Śmiało. Tylko co? Jesteśmy tu sami, nikt nie usłyszy. - dobrze wiedział jak dwuznacznie to brzmi. Cass zaczerwieniła się mocno i roześmiała nerwowo by pokryć zmieszanie: - Przestań - trąciła wilka lekko łokciem po kumpelsku - Widziałam te zagrania - pokazała mu język wciąż omijając Fiannę wzrokiem. Wilk nie wytrzymał już dłużej, buchnął śmiechem. - Hahahahah. Szkoda że nie widzisz swojej miny. Strzelić ci fotkę? - patrzył się na nią uśmiechnięty. Kruczyca przez chwilę miała minkę jakby miała się rozpłakać. Szybko jednak zamrugała i pokryła to krzywym uśmiechem. - Nie… dzięki - odpowiedziała jakoś niemrawo. Podciągnęła kolana pod brodę, dopalając fajka w ciszy. Fianna spoważniał. - Coś znowu taka markotna? Ciebie rozweselić to nawet całe stado klaunów by nie potrafiło. - Nic, nic… - uśmiechnęła się. - A ty nadal nie odpowiedziałeś. - zgasiła fajka nadal unikając Marcusa wzrokiem. - Nie miałem czasu się przebrać, a że jest gorąco to nie widziałem wielkiej potrzeby. - odchylił się do tyłu zakładając ręce za głowę. - Zresztą teraz…. - zastanowił się. - Co teraz? - Cass skubała lakier na paznokciach. - Zastanawiam się co dalej. Jeszcze wczoraj wystarczyła mi muzyka i że głodny nie chodzę. A odkąd wszedłem do dworku coś się zmieniło. To zwróciło w końcu uwagę kruczycy, która wróciła do swoich normalnych kolorów: - Sprawdziłeś Umbrę? - spytała ciekawie z ulgą przy zmianie tematu. - Ta. Pracujemy nad tym z Mikem i Eilen. - nie chciał wtajemniczać w coś takiego Cass, dopóki da się utrzymać w tajemnicy znalezisko, będzie się starał to robić. - Mhm… - pobudził tym jedynie ciekawość kruczycy - a to to co to jest? Coś znaleźliście? - Zwykła anomalia. Dzień, dwa i śladu nie będzie. Nie ma co się martwić. Idę się odlać. - wysiadł z samochodu i przeszedł na jego drugą stronę, bliżej Cass. Nie przejmując się że wbrew pozorom jest na widoku i widać jego sylwetkę (na szczęście dla kruczycy tylko plecy), oddał się potrzebie. Cass w między czasie zamknęła drzwi do auta. We wszystkich zamki poprzestawiała na off. Usiadła z zadowoloną minką czekając na reakcję Fianny. Gdy Marcus wreszcie skończył i chciał wrocił do samochodu spotkała go niemiła niespodzianka. - Lepiej to otwórz. Uwierz mi, lepiej będzie dla ciebie jak to otworzysz. - wbrew pozorom nie wyglądał na wściekłego. Cass przyłożyła chudziutki paluszek do ust: - Ciiiiii bo zwrócisz uwagę. No, wsiadaj! - na buzi miała minkę niewiniątka jakby zupełnie nie rozumiała o co chodzi Marcusowi. - No dobra. Sama chciałaś. Wilk nawet przez chwilę się nie wachał, mało tego, na jego twarzy pojawił się złośliwy uśmiech. Odpiął pasek od spodni i zaczął je zdejmować. Gdy wkońcu je ściągnął położył je dachu. - Gacie też mam ściągnąć? - Co?! - Cass zatkało. Zupełnie niespodziewała się takiej reakcji Marcusa. - Cze…. czemu się rozbierasz? - spytała ostrożnie nie patrząc w stronę Fianny. - Bo mi gorąco, a nie ma tu klimy. Zaraz chyba i gacie zdejmę. - rozejrzał się na luzie po bokach ocierając czoło. - Nie przesadzaj, aż tak gorąco nie jest - Cass jakoś jednak zaczęła odczuwać podwyższającą się temperaturę mimo klimatyzacji. Wpatrzyła się w dom, żeby skupić się na czymś innym niż półnagi wilkołak prężący się na zewnątrz. Niech go szlag trafi… - Ufff. Ale upał. Wiesz co? - zaczął ściągać bieliznę - Maska samochodu jest taka chłodna. Chyba się na niej położę. Kruczyca jęknęła w duchu. - Może idź sobie pobiegać? - zaproponowała chociaż sama słyszała, że tekst kulawy. - To jest obserwacja a nie pokaz Chip’n’Dales’ów…. - Co ja poradzę że tu tak gorąco a w Wendy taka fajna klima? - mówiąc to wskoczył na maskę auta - Aaaah, od razu lepiej. Wiesz, jak się nagrzeję maska to wtedy mogę pobiegać na około Wendy. Dziewczyna zasyczała: - Złaź stamtąd. Ktoś nas może zauważyć. - poddała się i pstryknęła zamek drzwi. Bądź co bądź po coś tu kiblowali. I nie było to oglądanie umięśnionego ciała Fianny… chyba? Marcus zeskoczył z maski i zaczął się ubierać spowrotem. Gdy już skończył wszedł do auta. - O jak tu fajnie. - powiedział z niewinną miną. - Jakby nas zauważyli to zawsze możemy poudawać młodych zakochanych. - puścił oko do Cass. - Pfffffff - Cass zapowietrzyła się i prychnęła w tym samy momencie. - A co z tą rudą? - słabowicie odbiła piłeczkę. - Była całkiem niezła, gibka, silne uda. Rude są ogniste. Ale to jeszcze nie to. - nie przeszkadzało mu mówienie o takich sprawach, mówił swobodnie jakby był z kumplem przy piwie. Dziewczyna już nic nie powiedziała. Zaczęła bawić się telefonem by ukryć zmieszanie. Zapaliła jeszcze jednego papierosa bezczelnie wyciągniętego z paczki Marcusa. Wilkołak już się nie odzywał. Postanowił dać jej już spokój, co za dużo to też się nudzi. No i mogli przeoczyć jak laska wychodzi z budynku. |
|
Ściemniało się coraz bardziej, w końcu zadzwoniła komórka. Chłopaki byli w pobliżu. Pokierowani odnaleźli współspiskowców. Czekanie się przedłużało. Komary dawały znać o sobie. W końcu po godzinie zadzwonił telefon Chrisa: - Jak się spotkamy to tak ci jebnę kopa, że będziesz musiał mi laczka odkupić bo tamtego nie dasz rady wyjąć - usłyszał głos Manuela - Chcesz mnie wjebać na minę? To federalni. Na jakieś kurwa, tajnej akcji. |
|
Cass przełykała łapczywie żarcie przywiezione przez chłopaków i nieco beznamiętnie przysłuchiwała się wymianie telefonicznej Chrisa z jego źródłem. Wkurzenie basteta i jego morfowanie oglądała z niejakim zaskoczeniem. Dopiero gdy sierściuch rzucił im pożegnanie w stylu drama queen, zdała sobie sprawę, że ta cała sytuacja z Marchewą i laską spod knajpy dojechała kociaka. Rzuciła pudełko chińszczyzny na kolana Marcusa: - Trzymaj! Zmorfowała w ptasią formę i furknęła za kocurem. Przez chwilę łapała prąd wiatru. Na szczęście żarcie dodało jej energii i animuszu – wytrzeszczyła oczka i ruszyła za kotem. Gdy się zrównała, spikowała by dziobnąć Chrisa to w ucho, to w grzbiet, na przemian kracząc nieprzerwanie i odlatując. Nie pozwoliła na chwilę wytchnienia chcąc dowiedzieć się co zamierza kocurzasty, sfochowany kłębek. |
Michael stał oparty o samochód w swoim stylu. Bawił się lewą dłonią zębem rekina wiszącym na rzemieniu. Rozejrzał się po okolicy szukając kogoś, czegoś co mogło ich obserwować. Nic nie było. Wziął kęs żarcia, które nabył Chris dla nich. Popatrzył na jedzącą ekipę i właśnie chciał zaproponować, że podejdzie i rozezna się w domu i jego załodze gdy rozdzwonił się telefon Chrisa. Słuchał rozmowy uważnie i przestał przeżuwać na wzmiankę o federalnych. Mięśnie się zacisnęły na jego szczęce. Nie przepadał za tą organizacją. Niby nie weszła mu w drogę do tej pory, ale nie chciał by akurat teraz i tu musiał z nimi zadrzeć i zwrócić ich uwagę na siebie. Kiedy Chris zaczął się przemieniać wyprostował się i oderwał od wozu. -Ale jak to. Fajnie było poznać?- rzucił już ruszającemu w noc kocurowi. Mimo, że zniknął w ciemnościach widział go dzięki magii gdzie podąża. Nagle i Cass przemieniła się i ruszyła za oddalającym się kotem. -No to ładnie. Ptaszyna i kotek zniknęli i nic nie wyjaśnili.- Popatrzył po wilkach i pająkowej. -Może i wy się przemienicie i spierdolicie? A ja będę musiał zadbać o wasze rzeczy.- Powiedział stając przed nimi w pozycji blokującej pójście za uciekającymi. -Mam nadzieję, że coś ustalimy nim się wszyscy rozpierzchną.- Patrzył na nich szybko przeskakując oczyma to z jednego to na drugiego. |
Bill na przemian jadł i obserwował, pierwszy raz był na tego typu akcji, więc bawił się całkiem dobrze, ale wszystko skończyło się szybciej niż by tego sobie życzył a dodatkowo bez walki, na którą czekał. - FUCK! To pewnie Pentex albo te drugie Technofany od magów, co się z nimi kolegują - Warknął zbierając rzeczy Chrisa żeby oddać mu je później - To, co teraz? Kotek z ptaszkiem chcą się przejść a my może pojedźmy do hotelu Slada? - Zaproponował. - Zastanawiam się czy warto donieść o tych Federalnych Alfie? Nie wiemy czy to zwykłe normalsy świniaki czy mają coś wspólnego ze Żmijem jak myślicie warto zawraca Szefowi dupę? Info to info ale wścieka się jak nie mamy konkretów - Podzielił się swoimi wątpliwościami z resztą Rozjemców. |
- Kurwa. Znowu? - mruknął na oddalających się. - Czy oni naprawdę nie pojmują co to jest wataha? Że jesteśmy razem? Tak ciężko to zrozumieć? - popatrzył się na tych co zostali. - Jakbym chciał pójść zanimi to nie zatrzymałbyś mię, nie tak łatwo. - spojrzał się krótko na maga - Ale spoko nie mam zamiaru, już mi się kurwa znudziło ganianie za nimi. Skoro chcą sami sobie, to śmiało. Jak zginą będzie spokój. - kontynuował kończenie swojej porcji chińszczyzny, chociaż w duszy martwił się że kotołakowi wpadł do głowy samotny szturm na melinę. Po chwili zbierania myśli odezwał się ponownie. - Bill, poczekajmy tutaj. Jak pójdziesz do pijawek, gdzie i tak nie byliśmy umówieni, to nie oddasz rzeczy Chrisowi, jasno dał znać rano że nie przepada gościem ostro. Z tymi w chatce też się wstrzymajmy. Ja proponuje jeszcze poczekać, poobserwować. Jak mówiłeś potrzebne nam info. |
- Ahh, ok niech będzie z nieumarłymi to i tak pewnie nic ważnego. Tamta pewnie dostała zgodę i tyle. Po prostu zwala nam się na łeb tyle spraw, że chciałem, choć jedną przerobić zanim zwali nam się na łeb kolejnych dziesięć - Stwierdził. - Mike spróbuj przebadać chałupę czy nie ma tam nadnaturali w najgorszym wypadku zareagują to będziemy mieli potwierdzenie, że są umoczeni i będzie można spierdolić do szefa z konkretem po posiłki - Poprosił maga. |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:45. |
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0