Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 14-04-2016, 23:37   #711
 
Hakon's Avatar
 
Reputacja: 1 Hakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputację
Droga zajęła im parę minut. GPS prowadził szerokimi ulicami a CB-radio uprzedzało o patrolach. Michael nie popuszczał i chciał pokazać Billowi prawdziwą adrenalinę czerpaną z jazdy autem. Wciśnięte ciało wilkołaka w fotel wyprofilowany do takich jazd, przyniosło lekki uśmiech na ustach młodego maga.

Kiedy zajechali na miejsce, Michael od razu nachylił się by otworzyć drzwi. Nie chciał ryzykować zahaftowania wnętrza Nissana. Wracając do pozycji kierującego odpiął płynnym ruchem pasy Billowi.
-Jak musisz to na zewnątrz.- z miłym uśmiechem rzekł do pasażera.

Kiedy wyszli z auta od razu ruszyli do budynku. Bill przodem a Michael za nim odwracając się na chwilę by zamknąć z pilota Czarnotke. Swordich patrzył tylko po gębach zarośniętych harlejowców i po ich motorach. Ciekawiło go czy ktoś się doczepi do nich.
 

Ostatnio edytowane przez Hakon : 14-04-2016 o 23:47.
Hakon jest offline  
Stary 15-04-2016, 16:45   #712
 
Raist2's Avatar
 
Reputacja: 1 Raist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputację
- Dla mnie to brzmi jak meta. - skomentował raport pajęczycy. - No nic, nie pozostaje nam nic innego jak czekać na resztę. Nie wiem czy nawet z naszą regenką damy tam radę. Za dużo ołowiu też szkodzi.
- Ale… to chcesz tam włazić? - zdziwiła się Cass, gdy rozdzwoniła się jej komórka. Kruczyca usadowiona na siedzeniu obok Marcusa zamigotała do Fianny wskazując na odbieranie połączenia. Po krótkiej rozmowie z Chrisem zakończyła połączenie, podczas którego raportowała znaleziska. - Chris mówił, żeby zaczekać chwilę. Ale pytanie co z tym w ogóle robić? Może zadzwonić na policję?
- Zaczekajmy na resztę tak jak planowaliśmy. Wtedy się zdecyduje dokładnie co robić. Drugi to już nie nasza działka dopóki nie uderza to w nas. Ale co innego kiedy ktoś strzela do członka watahy omal go nie zabijając. Jak mówiłem, jak tam wparujemy, nawet z Billem, to jest od chuja ołowiu na naszą dwójkę, wątpię żebyśmy to przeżyli. Lepiej wydaje mi się poczekać aż laska się ulotni stamtąd, i wtedy ją dorwać, a na to miejsce nasłać odpowiednich ludzi.
- No ale czekać możemy nie wiadomo ile na to, żeby laska wyjechała z domu. No i kogo chcesz posyłać? Ja bym dała cynk na policję. Anonimowy. I zobaczyła co wyjdzie z najazdu policji, którego się ci w domu nie spodziewają. -
mała zakręciła się w miejscu. - Może ich osłabią i wtedy będzie można tam wleźć.
- No pewnie że gliny. Ale jest jeden problem, jak tam wparują, to nie ma pewności czy laska ucieknie, czy ją załatwią, czy zgarną. Sprawa dotyczy Chrisa, jego zdanie ma tu spore znaczenie. Jak będzie chciał dorwać laskę, to z glinami na karku nie mamy takiej gwarancji że się uda. A wyjść kiedyś będzie musiała.
- Może Marva wciągnąć? Wiesz… przysługę mu wyświadczyć? -
spytała Cass - A przynajmniej mógłby może dobrać ludzi takich co z pijawami by dali radę? - dodała bez przekonania.
Marcus na imię Marv skrzywił się lekko.
- Chuja to da, Marv to obyczajówka albo morderstwa. Do drugów jest oddzielny wydział. I wątpię żeby mieli przeszkolenie do walki z pijawami. A oddział alfa będzie miał to w dupie, nie wadzą nam bezpośrednio.
Rozmowę przerwał kolejny dzwonek.
- Czekaj, Chris. - rzuciła.
- Chris wrzucam Cię na głośnomówiący.
- Obserwujesz ich w Weston? - odezwał się kotołak.
- Ta, siedzimy i czekamy na was.
- usłyszał głos Marcusa - Jak możesz to przywieź po drodzę pączki. - zażartował.
- Okey. Cass? Popcorn?
- Co popcorn? No siedzimy, tylko nie wiem ile…
- dziewczyna się zawahała. - Coś do żarcia bym chciała bo głodna jestem. - nie zrozumiała “żartu”. - Tylko Chris, Kaszlaka nie bierz. Bo tu mało zabudowy. Prawie wcale. I ze zgaszonymi światłami jakby co… wiesz o co chodzi, co nie, Panie Sitko?
- Załatwie coś do żarcia, popcorn i piwko. Obserwuj, dawaj znać o każdym ich ruchu. I znajdźcie jakieś miejsce gdzie będziemy mogli usiąść i pooglądac fajerwerki.
- Chris, tylko jest problem. Jeśli będziesz chciał coś z tym zrobić, to nawet my nie koniecznie przetrwamy taki deszcz ołowiu. Przemyśl co chcesz z tym zrobić.
- My? Przecież mówię, że my piwko i oglądanie fajerwerków.
- He he he - zarechotała Cass gibając się na swoim miejscu - To jeszcze ciemne okularki he he he.
- No, w kinie samochodowym to mnie jeszcze nie widzieli haha
- zasmiał się wilk kiedy dotarło do niego co miał Chris na myśli.
- To do zobaczenia - kotołak rozłączył się.
- No to czekamy - Cass uśmiechnęła się szeroko do Marcusa. - To już tak na stałe będzie? - wskazała upaćkaną gołą klatę wilkołaka - Nowy image?
- Ale że brudno czy że goło? A co? Podoba ci się? - dopowiedział zaczepnie.
Cass spojrzała na wilkołaka paciorkowatymi oczkami:
- Jedno i drugie się pytam. - resztę pytań zignorowała. Celowo.
Marc obserwował twarz dziewczyny.
- To zależy. Jeśli chcesz to może tak zostać - nie odpuszczał, był ciekaw jej reakcji na zaczepki, tak jej jeszcze nie dręczył.
Coś mruknęła pod nosem i poczochrała grzywkę:
- Daj fajka. - zakręciła się nerwowo na siedzeniu.
Wyciągnął paczkę papierosów ze schowka i wysunął jej jednego. Gdy wzięła go podpalił jej. Sam też zapalił.
Odezwał się po chwili ciszy.
- A jak tam areszt domowy? Niegrzeczna z ciebie dziewczynka skoro włóczysz się po nocach z dorosłymi mężczyznami. - kontynuował dręczenie Cass.
Cassey wybauszyła oczy na Marcusa:
- Co ty robisz? - spytała zaciągając się fajkiem i ciągle kręcąc się niespokojnie na miejscu.
- Nic. - wzruszył ramionami - Podtrzymuję konwersację. To źle?
- Niee-eee - odpowiedziała niepewnie - Tylko… - urwała i zaczęła rozglądać się wszędzie tylko nie na Marcusa.
- Śmiało. Tylko co? Jesteśmy tu sami, nikt nie usłyszy. - dobrze wiedział jak dwuznacznie to brzmi.
Cass zaczerwieniła się mocno i roześmiała nerwowo by pokryć zmieszanie:
- Przestań - trąciła wilka lekko łokciem po kumpelsku - Widziałam te zagrania - pokazała mu język wciąż omijając Fiannę wzrokiem.
Wilk nie wytrzymał już dłużej, buchnął śmiechem.
- Hahahahah. Szkoda że nie widzisz swojej miny. Strzelić ci fotkę? - patrzył się na nią uśmiechnięty.
Kruczyca przez chwilę miała minkę jakby miała się rozpłakać. Szybko jednak zamrugała i pokryła to krzywym uśmiechem.
- Nie… dzięki - odpowiedziała jakoś niemrawo. Podciągnęła kolana pod brodę, dopalając fajka w ciszy.
Fianna spoważniał.
- Coś znowu taka markotna? Ciebie rozweselić to nawet całe stado klaunów by nie potrafiło.
- Nic, nic… - uśmiechnęła się. - A ty nadal nie odpowiedziałeś. - zgasiła fajka nadal unikając Marcusa wzrokiem.
- Nie miałem czasu się przebrać, a że jest gorąco to nie widziałem wielkiej potrzeby. - odchylił się do tyłu zakładając ręce za głowę.
- Zresztą teraz…. - zastanowił się.
- Co teraz? - Cass skubała lakier na paznokciach.
- Zastanawiam się co dalej. Jeszcze wczoraj wystarczyła mi muzyka i że głodny nie chodzę. A odkąd wszedłem do dworku coś się zmieniło.
To zwróciło w końcu uwagę kruczycy, która wróciła do swoich normalnych kolorów:
- Sprawdziłeś Umbrę? - spytała ciekawie z ulgą przy zmianie tematu.
- Ta. Pracujemy nad tym z Mikem i Eilen. - nie chciał wtajemniczać w coś takiego Cass, dopóki da się utrzymać w tajemnicy znalezisko, będzie się starał to robić.
- Mhm… - pobudził tym jedynie ciekawość kruczycy - a to to co to jest? Coś znaleźliście?
- Zwykła anomalia. Dzień, dwa i śladu nie będzie. Nie ma co się martwić. Idę się odlać. - wysiadł z samochodu i przeszedł na jego drugą stronę, bliżej Cass. Nie przejmując się że wbrew pozorom jest na widoku i widać jego sylwetkę (na szczęście dla kruczycy tylko plecy), oddał się potrzebie.
Cass w między czasie zamknęła drzwi do auta. We wszystkich zamki poprzestawiała na off. Usiadła z zadowoloną minką czekając na reakcję Fianny.
Gdy Marcus wreszcie skończył i chciał wrocił do samochodu spotkała go niemiła niespodzianka.
- Lepiej to otwórz. Uwierz mi, lepiej będzie dla ciebie jak to otworzysz. - wbrew pozorom nie wyglądał na wściekłego.
Cass przyłożyła chudziutki paluszek do ust:
- Ciiiiii bo zwrócisz uwagę. No, wsiadaj! - na buzi miała minkę niewiniątka jakby zupełnie nie rozumiała o co chodzi Marcusowi.
- No dobra. Sama chciałaś.
Wilk nawet przez chwilę się nie wachał, mało tego, na jego twarzy pojawił się złośliwy uśmiech. Odpiął pasek od spodni i zaczął je zdejmować. Gdy wkońcu je ściągnął położył je dachu.
- Gacie też mam ściągnąć?
- Co?! - Cass zatkało. Zupełnie niespodziewała się takiej reakcji Marcusa. - Cze…. czemu się rozbierasz? - spytała ostrożnie nie patrząc w stronę Fianny.
- Bo mi gorąco, a nie ma tu klimy. Zaraz chyba i gacie zdejmę. - rozejrzał się na luzie po bokach ocierając czoło.
- Nie przesadzaj, aż tak gorąco nie jest - Cass jakoś jednak zaczęła odczuwać podwyższającą się temperaturę mimo klimatyzacji. Wpatrzyła się w dom, żeby skupić się na czymś innym niż półnagi wilkołak prężący się na zewnątrz. Niech go szlag trafi…
- Ufff. Ale upał. Wiesz co? - zaczął ściągać bieliznę - Maska samochodu jest taka chłodna. Chyba się na niej położę.
Kruczyca jęknęła w duchu.
- Może idź sobie pobiegać? - zaproponowała chociaż sama słyszała, że tekst kulawy. - To jest obserwacja a nie pokaz Chip’n’Dales’ów….
- Co ja poradzę że tu tak gorąco a w Wendy taka fajna klima? - mówiąc to wskoczył na maskę auta - Aaaah, od razu lepiej. Wiesz, jak się nagrzeję maska to wtedy mogę pobiegać na około Wendy.
Dziewczyna zasyczała:
- Złaź stamtąd. Ktoś nas może zauważyć. - poddała się i pstryknęła zamek drzwi. Bądź co bądź po coś tu kiblowali. I nie było to oglądanie umięśnionego ciała Fianny… chyba?
Marcus zeskoczył z maski i zaczął się ubierać spowrotem. Gdy już skończył wszedł do auta.
- O jak tu fajnie. - powiedział z niewinną miną. - Jakby nas zauważyli to zawsze możemy poudawać młodych zakochanych. - puścił oko do Cass.
- Pfffffff - Cass zapowietrzyła się i prychnęła w tym samy momencie. - A co z tą rudą? - słabowicie odbiła piłeczkę.
- Była całkiem niezła, gibka, silne uda. Rude są ogniste. Ale to jeszcze nie to. - nie przeszkadzało mu mówienie o takich sprawach, mówił swobodnie jakby był z kumplem przy piwie.
Dziewczyna już nic nie powiedziała. Zaczęła bawić się telefonem by ukryć zmieszanie. Zapaliła jeszcze jednego papierosa bezczelnie wyciągniętego z paczki Marcusa.
Wilkołak już się nie odzywał. Postanowił dać jej już spokój, co za dużo to też się nudzi. No i mogli przeoczyć jak laska wychodzi z budynku.
 
Raist2 jest offline  
Stary 15-04-2016, 22:02   #713
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację


Sweet Suicide (przed postem Marcusa)
Niewiele brakowało.
Gdyby ostatnia kula tej lafiryndy poszła kilka centymetrów w lewo, nie pomogła by tu regeneracja kotołaka, bo po prostu wykitowałby tam na miejscu. Chris wstał i przeciągnął się, nie było już śladu po dziurach po kulach, tylko ubranie w strzępach i krew na nim, przypominały o całym zajściu.

Zerknął na komórkę i przeczytał smsy od Cass i Marcusa, nadeszły gdy leżał na wypiętych wrotkach. Zamyślił się nad czymś po czym udał się wewnętrznymi schodami na górę wychodząc do salonu gdzie przy stole przy którym zwykle robili głosowania siedział Shaun z "Thanem" i "Gormem". Rozmawiali o czymś, urywając gdy wszedł na górę.
- Wszystko w porządku? - spytał Chrisa jego wuj, nominalny szef tej zgrai.
- Bywało lepiej, ale okey - Chris skinął głową. - Dzięki za wyrwanie mnie stamtąd - kiwnął "Gormowi".
- Spoko, choć będzie krzywo. Pozamiatała cię jakaś laska, będą się z nas śmiać na ulicy.
- Z nas? - zainteresował się kotołak. - Czemu?
- No mówię, jakaś lala złożyła Cię jak scyzoryk i...
- ... rozstrzelała mnie z gnata, gdy szedłem w nią na ręcznym. Ktoś może robić podśmiechujki, ale tylko udowodni na ulicy, że jest idiotą. To z Was się będą śmiali.
- Z nas? - "Gorm" wydał się zaskoczony. - Jakich 'nas'.
- Z Ciebie i Steve'a. - Chris wzruszył ramionami uśmiechając się grzecznie w ramach wytłumaczenia. - Sargent-at-Arms klubu i drugi ze starszyzny stojący jak kołki i przyglądający się jak jakaś lala rozstrzeliwuje klubowego vice. Mogłem wziąć wcześniej od kelnerki popcorn, byście mogli szamać przy oglądaniu.
- A co niby mieliśmy zrobić?
Bastet nie skomentował, spojrzał na bikera w makijażu z politowaniem.
- Mogłeś ją wykończyć, sam miałeś gnata, co Ci w ogóle odpierdoliło, żeś z nią leciał z łapami jak zaczęła strzelać - Gorm przeszedł w tryb przerzucania odpowiedzialności.
- Bo może nie chciałem jej zabić? - kotołak zamyślił się.
- I dlatego pierwszy strzał w łeb? Kilka centymetrów i leżałaby z dziurą w czole.
- Lub kilkanaście centymetrów i dostałaby w ramię w którego ręce trzymała broń. - Wzruszył ramionami. - Człowiek nie zawsze na szybko trafia tam gdzie celuje. Ona za to chciała mnie zajebać, prawie jej wyszło. Dzięki za pomoc, fajnie wiedzieć, że można na braci liczyć - Chris parsknął sarkastycznie
- Co z Marchewą? - spytał Shaun przerywając ciężką wymianę zdań, choć twardy wzrok wlepił w Fergusona jaki odwracał spojrzenie, a makijażem maskował emocje.
- Dostałem info, gdzie zaszyła się ta lalka lubiąca sobie postrzelać z przyłożenia. Jak się ją dorwie i udowodni, że ćpała chłopaków kierując ich na dym, to Marchewa z oskarżonego prześlizgnie się na status narzędzia-ofiary. Ogarnę to dzisiaj.
- Zwołać chłopaków? - Ferguson ożywił się.
- Dzięki, nie. - Bastet spojrzał na ‘wujka’ Cattie ironicznie. - Już dziś wsparcie miałem, bolało. Poza tym, trochę ludzi widziało jak mnie rozstrzelała, lepiej bym nie pokazywał się w barwach i grupie, a incognito. Ale jakbyś Ty potrzebował pomocy, to się nie krępuj “Gorm” - Chris skierował się ku drzwiom - mów, ja braciom zawsze pomogę.


* * *


W klitce jaka robiła za jego pokoik w klubie zauważył Eileen i Colina siedzących z niewyraźnymi minami na łóżku.
- Coście przeskrobali? - kotołak zwrócił się do rodzeństwa wchodząc przez uchylone drzwi.
Odwrócili się jak na komendę, dziewczyna rzuciła się Bastetowi na szyję.
- Steve mówił że dostałeś pięć kul i nawet Ciebie w takim stanie nigdy nie widział. Nie dawali nawet zejść - wychlipiała.
- Nie znasz powiedzenia, ze złego diabli nie biorą? - pocałował siostrę w policzek i zmierzwił czuprynę brata. - W każdym razie sama widzisz, ze sprawa jest poważna. Będziesz siedzieć na dupce grzecznie tutaj jak prosiłem rano?
Niechętnie pokiwała głową.

Chris usiadł obok i wyjął telefon. Wybrał numer do Cassey:
- Miau - rzucił do słuchawki gdy odebrała.
- Mmmmmmmmmmmmmmmmmrrrrrhhhhm - rozległo się w odpowiedzi.
Eileen siedząc obok i słysząc niewyraźny dziewczęcy głosik dochodzący z komórki uniosła brwi.
- Co to za kolesie z automatami? - Kotołak zaczął się dopytywać nie zwracając uwagi na zdziwienie siostry.
- Dwóch przyszło po nią jak zadzwoniła gdy spieprzała spod klubu. Teraz siedzimy z Marcusem pod jej domem... ale to jakieś dziwolągi... jeden z nich zauważył mnie na niebie. Abi zrobiła zwiad… - relacjonowała kruczyca. - Brzmi jak handel narkotykami, ale nie wiem czy ssacze zajmują się dragami? Laskę miał stawiać na nogi jakiś doktorek. “Za parę dni wróci do klubu, bo mogą sobie pozwolić na pare dni obsuwy”. Mówi ci to coś?
- Nie - zastanowił się przez chwilę. - Hm... nie ruszajcie się stamtąd, zobaczę co da się zrobić.
- No taki mamy plan… - kotołak usłyszał niewyraźne wtracenie Marcusa. Widocznie stał obok kruczycy słuchając wymiany zdań.
- Ok, to czekamy na wiadomość od ciebie... Aaaaaa, Bill i Michael pojechali do ciebie. Fajnie, że żyjesz - w głosie kruczej brzmiała radość
- Może nie za długo. Jakby co, to... ktoś w Suicide przekaże Ci łyżeczkę. Fajnie było Cię poznać czupurny kruku - rozłączenie.



- Ładna? - zainteresowała się siostra patrząc wymownie na telefon.
- Tak, bardzo.
- Jakaś nowa podrywka czy tylko interesy? - ciekawska szuja drążyła dalej.
- Co?
- No nie wiem do ilu miauczysz na powitanie, ani ile Ci mruczy…
Chris roześmiał się.
- Żart sytuacyjny.
- Aha, Cattie tak to właśnie wytłumacz - Eileen prychnęła szyderczo.
- Dobra, zmiatać oboje, muszę się przebrac i wyskoczyć.
Colin wstał i pociągnął siostrę za sukienkę.
- Choć ponabijamy się z "Conana" - powiedział ciągnąc ją ku drzwiom.
Gdy wyszli Chris zdjął zakrwawione ciuchy, sztywne już, bo krew zdążyła przyschnąć. Wziął prysznic i zmył posokę z kurtki. Długo nie była we względnej całości. Zmienił ubranie, schował portfel do kieszeni bermudów wypychając go wcześniej ile sie tylko dąło banknotami. Resztę kasy nie wyjął z bojówek upychając w materacu.
Przez chwilę wahał się czy brać pistolet, w końcu wsadził go z tyłu za spodnie. Hawajska niedopięta koszula, ciemne okulary, klapki…
I jeszcze jeden ważny telefon.
- Cześć Manuel… - zaczął, gdy usłyszał w słuchawce znajome, suche: “słucham”.
- Jest sprawa… - zaczął kotołak pogrążając się w rozmowie.


* * *


- Hej Mia! - zawołał rudą dziewczynę jaka miała w Sweet dzisiaj pierwszy wieczór w pracy. Wyglądała na zadowoloną, uśmiechała się nawet dostarczając burgery i piwo, czasem pożartowała z kliente przekrzykując dudnienie muzyki. Wyglądała zupełnie inaczej niż u Teddiego.
- Hej! - odpowiedziała z werwą.
- Jak praca?
- Dam radę - uśmiechnęła się. - Jak kurtka?
Chris wyciągnął ją przed siebie. Rozeszłą w szwach i niektórych zaszytych rozdarciach. Plus kilka dziur po kulach.
- Miałem mały wypadek - wyjaśnił wkładając wykałaczkę do ust. - To znaczy ona miała, ja jak widzisz na szczęście cały.
- Eh… - pokręciła głową.
- Rozumiem, mogę siostrę poprosić…
- Daj. - Wyciągnęła rękę po kurtkę.
Chris rozdziawił się w uśmiechu i sięgnął po telefon.



* * *


Sweet Suicide (po poście Marcusa)
Kotołak skończywszy gadać z Cassey i Marcusem właśnie wychodził z klubu, odpalony chwilę wcześniej papieros niedbale trzymany wargami wisiał mu w gębie, wyglądał jakby szedł się poopalać. Choć był wieczór.
- Strzałka - rzucił widząc Billa i Michaela, szurał przy tym klapkami po asfalcie, leniwym ruchem podrapał się po brzuchu widocznym spod rozpiętej hawajskiej koszuli.
Michael stanął jak wryty widząc Chrisa na nogach całego i zdrowego.
- No cześć. Podobno oberwałeś solidnie? A Ty... - Wskazał kotołaka dłonią z niedowierzaniem. - Ta mała cwaniara nas nabrała? - Dodał po chwili.
- Mamy 9 żyć, nie słyszałeś? Jedziecie na piknik?
- Mała śledziła sukę, która Ciebie niby załatwiła. Marcus powinien już z nią być, może dołączymy do nich? - Otrząsnął się z szoku młody mag.
- Nom. Właśnie mówię, piknik. Potrzebujemy piwa, Cass głodna, można wziąć chińszczyznę w sumie dla wszystkich. Ja biorę też popcorn, możliwe, że będą fajerwerki.
- Aha. Myślałem o innej imprezie. - Zmieszał się Michael. - Jasne możemy jechać do nich. Jedziemy moim czy na kilka pojazdów? - wymownie rozejrzał się po motorach stojących wokół.
- Motocykl zostawiam, myślałem o taksówce. Ale możemy i Twoim, tylko trzeba wstąpić w parę miejsc - kotołak jakby zastanowił się ile mają czasu i za ile Manuel może… - Żarcie, piwo, jubiler…
- No to ruszajmy. Z tyłu trochę ciasno ale to nie daleko. Gdzie jedziemy i po co? - Wskazał Nissana i ruszył otwierając go z pilota. Przesunął fotel by, któryś z pasażerów usiadł z tyłu. Kiedy już byli ruszył w swoim stylu do wskazanego przez Chrisa miejsca.
- No i jest jeszcze Slade i sprawa tej wampirzycy którą trzeba skontrolować nie wiem na którą mamy tam być ale ta sytuacja chyba ważniejsza co nie? Skoro atakują naszych? Tak czy inaczej będę musiał tam skoczyć bo inaczej król pijawek się obrazi - zastanawiał się głośno Bill.
- Mam wyjebane na Slade’a i sprawy wampirów Bill.
- Spoko, ty możesz mieć wyjebane stary nie będę cię zmuszać żebyś się z nim całował ale jednak mamy być Rozjemcami więc warto sprawdzić co i jak a przy okazji dobre wrażenie zrobić.
- No spoko, ja pas. Nie zbliżam się do Miami Beach i tyle. - Chris wzruszył ramionami. - Przynajmniej w nocy. Możemy zaprosić Slade’a na drinka na plaży w samo południe by obgadać, oooo wtedy to przytuptam z radością.
- To poproszę o adres i jedziemy. - Posumował Michael gotowy do jazdy.
- Na początek jakieś 7Eleven.


* * *


Chris zakupił piwo, kilka pudełek popcornu oraz kilka batoników. W mijanej chińskiej knajpie zaopatrzył też się żarcie na wynos dla wszystkich, w przypadku Michaela i Billa wedle wytycznych, dla Cass, Abi i Marcusa zamówił w ciemno. Kusiło go by kruczycy zamówić pieczone skrzydełka, ale darował sobie zgryw.
Zamówił je dla siebie.
Po drodze wpadli też do sklepu z pamiątkami z gatunku jubilerskich wyrobów, gdzie Bastet kupił coś co obiecał Cassey. Srebrną łyżeczkę.



Zbliżając się do miejsca jakie Abi, Cass i Marcus obserwowali, Chris po raz kolejny zadzwonił do Kruczycy.
 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"
Leoncoeur jest offline  
Stary 18-04-2016, 23:03   #714
 
Mike's Avatar
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Ściemniało się coraz bardziej, w końcu zadzwoniła komórka. Chłopaki byli w pobliżu. Pokierowani odnaleźli współspiskowców.
Czekanie się przedłużało. Komary dawały znać o sobie. W końcu po godzinie zadzwonił telefon Chrisa:
- Jak się spotkamy to tak ci jebnę kopa, że będziesz musiał mi laczka odkupić bo tamtego nie dasz rady wyjąć - usłyszał głos Manuela - Chcesz mnie wjebać na minę? To federalni. Na jakieś kurwa, tajnej akcji.
 
Mike jest offline  
Stary 19-04-2016, 09:13   #715
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację


Na twarzy kotołaka odmalowało się wkurwienie
- Chcesz mi powiedzieć, że FBI naćpało mojego chłopaka, aby go wsadzić za to, że naćpany coś przeskrobał? - odpowiedział pytaniem.
- Chcę ci powiedzieć, że w tej chacie siedzą federalni. Nie wiem co zrobili. - w okalającej ich ciszy co bystrzejszy słuch mógł zarejestrować odpowiedź szefa policji Miami.
- Powiedziałem Ci co zrobili - kotołak wręcz wysyczał do słuchawki. - Co robią - dodał
- A ja powiedziałem ci kto tam jest. Widziałeś co zrobili twojemu chłopakowi? Nie wziąłeś pod uwagę, że sam się naćpał? A laska to podstawiona dilerka, która zarzuca sieci.
- Nie, laska, która go naćpała jest w ekipie z domku. Chuj mnie boli czy to FED'y czy nie, zrobisz coś z tym? Gnoją w mieście.
- Pewnie że jest w domku, bo to pewnie też agentka. Słyszałeś takie słowo "prowokacja"?
- Powiedziałem już, chuj mnie to boli.
- Daj mi dowody, to pójdę do sądu, bez tego chuj bombki strzelił.
- Dobrze. W takim razie jak gliny wchodzą w moich. To ja od dziś zaczynam strzelać do glin. Baw się dobrze Manuel. - Chris się rozłączył.

Gdzieś znikło olewcze zblazowanie i kpiarski humor charakterystyczny dla Basteta. Niby znali się niedługo ale tak wkurwionego, żaden z rozjemców go nie widział. Nawet podczas scysji w Suicide tej samej nocy gdy Adrian powołał Rozjemców czego świadkami byli Marcus i Bill, gdy wyglądało jakby Chris ocierał się o szał.
Teraz też był bliski.
- Fajnie było poznać - wywarczał wściekle - Powodzenia. - dorzucił już w formie sokto.
Morfował aż po felis, ciuchy opadły na ziemię, broń, komórka, portfel... zostały na miejscu. Bury ogromny kocur czmychnął w mrok.



 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"

Ostatnio edytowane przez Leoncoeur : 19-04-2016 o 09:22.
Leoncoeur jest offline  
Stary 19-04-2016, 09:59   #716
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację
Cass przełykała łapczywie żarcie przywiezione przez chłopaków i nieco beznamiętnie przysłuchiwała się wymianie telefonicznej Chrisa z jego źródłem.
Wkurzenie basteta i jego morfowanie oglądała z niejakim zaskoczeniem. Dopiero gdy sierściuch rzucił im pożegnanie w stylu drama queen, zdała sobie sprawę, że ta cała sytuacja z Marchewą i laską spod knajpy dojechała kociaka.
Rzuciła pudełko chińszczyzny na kolana Marcusa:
- Trzymaj!
Zmorfowała w ptasią formę i furknęła za kocurem.
Przez chwilę łapała prąd wiatru. Na szczęście żarcie dodało jej energii i animuszu – wytrzeszczyła oczka i ruszyła za kotem.
Gdy się zrównała, spikowała by dziobnąć Chrisa to w ucho, to w grzbiet, na przemian kracząc nieprzerwanie i odlatując. Nie pozwoliła na chwilę wytchnienia chcąc dowiedzieć się co zamierza kocurzasty, sfochowany kłębek.
 
corax jest offline  
Stary 19-04-2016, 10:28   #717
 
Hakon's Avatar
 
Reputacja: 1 Hakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputację
Michael stał oparty o samochód w swoim stylu. Bawił się lewą dłonią zębem rekina wiszącym na rzemieniu. Rozejrzał się po okolicy szukając kogoś, czegoś co mogło ich obserwować. Nic nie było. Wziął kęs żarcia, które nabył Chris dla nich. Popatrzył na jedzącą ekipę i właśnie chciał zaproponować, że podejdzie i rozezna się w domu i jego załodze gdy rozdzwonił się telefon Chrisa.

Słuchał rozmowy uważnie i przestał przeżuwać na wzmiankę o federalnych. Mięśnie się zacisnęły na jego szczęce. Nie przepadał za tą organizacją. Niby nie weszła mu w drogę do tej pory, ale nie chciał by akurat teraz i tu musiał z nimi zadrzeć i zwrócić ich uwagę na siebie.
Kiedy Chris zaczął się przemieniać wyprostował się i oderwał od wozu.
-Ale jak to. Fajnie było poznać?- rzucił już ruszającemu w noc kocurowi. Mimo, że zniknął w ciemnościach widział go dzięki magii gdzie podąża.
Nagle i Cass przemieniła się i ruszyła za oddalającym się kotem.
-No to ładnie. Ptaszyna i kotek zniknęli i nic nie wyjaśnili.- Popatrzył po wilkach i pająkowej.
-Może i wy się przemienicie i spierdolicie? A ja będę musiał zadbać o wasze rzeczy.- Powiedział stając przed nimi w pozycji blokującej pójście za uciekającymi.
-Mam nadzieję, że coś ustalimy nim się wszyscy rozpierzchną.- Patrzył na nich szybko przeskakując oczyma to z jednego to na drugiego.
 
Hakon jest offline  
Stary 19-04-2016, 10:29   #718
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację
Bill na przemian jadł i obserwował, pierwszy raz był na tego typu akcji, więc bawił się całkiem dobrze, ale wszystko skończyło się szybciej niż by tego sobie życzył a dodatkowo bez walki, na którą czekał.

- FUCK! To pewnie Pentex albo te drugie Technofany od magów, co się z nimi kolegują - Warknął zbierając rzeczy Chrisa żeby oddać mu je później - To, co teraz? Kotek z ptaszkiem chcą się przejść a my może pojedźmy do hotelu Slada? - Zaproponował.

- Zastanawiam się czy warto donieść o tych Federalnych Alfie? Nie wiemy czy to zwykłe normalsy świniaki czy mają coś wspólnego ze Żmijem jak myślicie warto zawraca Szefowi dupę? Info to info ale wścieka się jak nie mamy konkretów - Podzielił się swoimi wątpliwościami z resztą Rozjemców.
 

Ostatnio edytowane przez Brilchan : 19-04-2016 o 10:32.
Brilchan jest offline  
Stary 19-04-2016, 11:06   #719
 
Raist2's Avatar
 
Reputacja: 1 Raist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputację
- Kurwa. Znowu? - mruknął na oddalających się. - Czy oni naprawdę nie pojmują co to jest wataha? Że jesteśmy razem? Tak ciężko to zrozumieć? - popatrzył się na tych co zostali.
- Jakbym chciał pójść zanimi to nie zatrzymałbyś mię, nie tak łatwo. - spojrzał się krótko na maga - Ale spoko nie mam zamiaru, już mi się kurwa znudziło ganianie za nimi. Skoro chcą sami sobie, to śmiało. Jak zginą będzie spokój. - kontynuował kończenie swojej porcji chińszczyzny, chociaż w duszy martwił się że kotołakowi wpadł do głowy samotny szturm na melinę.
Po chwili zbierania myśli odezwał się ponownie.
- Bill, poczekajmy tutaj. Jak pójdziesz do pijawek, gdzie i tak nie byliśmy umówieni, to nie oddasz rzeczy Chrisowi, jasno dał znać rano że nie przepada gościem ostro. Z tymi w chatce też się wstrzymajmy. Ja proponuje jeszcze poczekać, poobserwować. Jak mówiłeś potrzebne nam info.
 
Raist2 jest offline  
Stary 19-04-2016, 11:29   #720
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację
- Ahh, ok niech będzie z nieumarłymi to i tak pewnie nic ważnego. Tamta pewnie dostała zgodę i tyle. Po prostu zwala nam się na łeb tyle spraw, że chciałem, choć jedną przerobić zanim zwali nam się na łeb kolejnych dziesięć - Stwierdził.

- Mike spróbuj przebadać chałupę czy nie ma tam nadnaturali w najgorszym wypadku zareagują to będziemy mieli potwierdzenie, że są umoczeni i będzie można spierdolić do szefa z konkretem po posiłki - Poprosił maga.
 

Ostatnio edytowane przez Brilchan : 19-04-2016 o 11:33.
Brilchan jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:33.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172