Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 15-08-2020, 21:22   #131
Młot na erpegowców
 
Alex Tyler's Avatar
 
Reputacja: 1 Alex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputację




Gdy przesunięcie masywnego kawałka pospolitej sztuki, zgodnie z oczekiwaniami, zaowocowało zapaleniem lampek sugerujących procedurę otwarcia kolejnych drzwi w posiadłości, na twarzy Malvolii wykwitł przelotny półuśmiech. Widywała różne zabezpieczenia drogich domostw, ale to wywoływało w niej niemałe rozbawienie. Zwłaszcza gdy dumała nad sposobem wykorzystania mechanizmu w praktyce przez właściciela i jego służbę. Szybko jednak ciekawość wnętrza i losów zarządcy miasta wyparły z niej potrzebę takich trywialnych rozmyślań i żwawo ruszyła w kierunku wnętrza. Nadal jednak pomna, że do sprawdzenia pozostała jej tajemnicza klapa w podłodze...



Drugie wewnętrzne drzwi z pewnym opóźnieniem otworzyły się, czemu towarzyszył potworny huk. Obdarzona błyskawicznym refleksem półwłoszka usłyszawszy ten donośny dźwięk, momentalnie dopadła kawałka ściany obok wejścia i ostrożnie zerknęła do środka. Widok, który się przed nią rozpościerał, wywołał w niej drżenie i mdłości. Rozwalona strzałem z przyłożenia głowa siedzącej przy biurku postaci stanowiła jedynie niewyraźny, obficie pokryty krwią kikut, składający się ze splątanych fragmentów czaszki, skóry i mięśni. Tam, gdzie chwilę wcześniej oddychał człowiek, siedziało paskudnie oszpecone truchło. Moment zajęło kobiecie oswojenie się z tą sytuacją. Potem postąpiła kilka kroków do środka i obadała wstępnie wnętrze, starając się nie patrzeć na zwłoki. Czuła się nieswojo, ponieważ w powietrzu pomieszczenia wyglądającego na gabinet nadal unosił się ponury zapach gazów wylotowych. Żeby zająć czymś myśli, kobieta przeleciała wzrokiem półki z książkami i resztę anturażu, w poszukiwaniu czegoś istotnego. Jej uwadze nie umknęło zakratowane okno i kolejne drzwi, ale jeszcze nie zamierzała badać reszty domu. W danym momencie skupiła się na znalezieniu czegokolwiek przydatnego na miejscu.

Po przeszukaniu reszty pomieszczenia Adesso wróciła do biurka. Podczas gdy Emma grzebała w szufladach ona, z niemałą odrazą, zbliżyła się do ciała. Zignorowała strzelbę, nie darzyła szczególną estymą broni palnej, szczególnie tej nieporęcznej. Liczyła jednak, że któraś z towarzyszek, albo Jack, zaopiekują się pompką. Taka broń, nawet poza walką, była bardzo przydatna. Siły specjalne stosowały ją do otwierania drzwi. A choć inżynierka nie wątpiła, że sprosta każdemu zamkowi, to zdawała sobie również sprawę, że nie zawsze jest czas by się przy takowym bawić. Szczególnie teraz, gdy za każdym rogiem mogła na nich czyhać jakaś bioorganiczna broń.



W końcu brunetka pochyliła się nad meblem i postanowiła sprawdzić, co skreślił na kartce samobójca przed wykonaniem na sobie wyroku. Z niebywałą wprawą i gracją, zaledwie koniuszkami palców, chwyciła pismo. Uczyniła to zarówno ze wstrętu, jak i rozwagi, pamiętając, by jej dotyk nie rozmazał rozwodnionego krwią atramentu. Co uczyniłoby tekst nieczytelnym. Po wydobyciu papieru nachyliła się nad wiadomością, wzięła się za jej czytanie.
 

Ostatnio edytowane przez Alex Tyler : 03-10-2021 o 18:11.
Alex Tyler jest offline  
Stary 16-08-2020, 13:55   #132
 
killinger's Avatar
 
Reputacja: 1 killinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputację
Jedwabny tużurek z aksamitnymi wyłogami, związany w pasie nonszalanckim węzłem, wygodne zamszowe półbuty i szare flanelowe spodnie zaprasowane w idealne kanty. Wygodnie i konserwatywnie zarazem, stylowo i zamożnie odziana postać psuła wszystko głupiutkim wykończeniem kołnierzyka.
Krew, wszędzie krew...

...wszędzie krew. Wnętrze auta wyglądało jakby młodociany wandal z przedmieść Portland, postanowił wypruć resztkę farby w sprayu obsmarowując jakieś magazyny w Pearl District. W dodatku paskudny graficiarz użył chyba przeterminowanej puszki, bo welurowa podsufitka wielkiego lincolna pokryta była grudkami, niezidentyfikowanymi zlepami materii i strzępami trudnymi do zidentyfikowania i nazwania.
Materia poruszała się, kiwając delikatnie i leniwie przemieszczała się w dół. Valerie wiedziała, że zjawisko to wynika z istnienia grawitacji i magicznych boskich cząstek, których istnienie teoretycy fizyki postulowali. Wiedziała to wszystko, bo uwielbiała wszystkie audycja nowej stacji Discovery Channel.
Bracia wyśmiewali jej zainteresowania wychodzące poza sportową papkę ESPN, ale ojciec z uśmiechem odbierał im pilota i pozwalał swojej księżniczce zgłębiać meandry popularnonaukowych audycji.
Grawitacja szczególnie złośliwym szarpnięciem pola oderwała od podsufitki kawał skóry i włosów. Ta pacnęła na bezgłowe zwłoki, zakrywając kikut szyi z którego leniwie płynęły stróżki krwi. Nie było tryskania z rozerwanej tętnicy, zatem ciśnienie w arteriach spadło niemal do zera. To tez wiedziała z Discovery.
Chłonęła wszystko szeroko rozwartymi oczyma, obraz utrwalał się w jej mózgu, wypalał trwałe wspomnienie. Bezimienna ofiara wypadku stała się dla dwunastoletniej Val prawdziwym synonimem kruchości ludzkiego życia. Kiedy dzwoniący po pomoc ojciec spostrzegł w końcu, że Valerie wymknęła się z tylnego siedzenia Dodge'a Rama i sterczy przy zdekapitowanym truposzu, oglądając z bliska zmasakrowane ciało, odciągnąć musiał ja niemal siłą. Nogi dziewczyny wrosły w ziemię, niemrugające oczy nieprzytomnie spijały krwawy obraz śmierci, skamieniałe mięśnie nie reagowały na żadne bodźce.

Czerwono-niebieska dyskoteka wozu szeryfa, wyjący śpiew karetki, zupełnie zresztą niepotrzebnej na miejscu śmiertelnego wypadku, błysk fleszy aparatów policjantów i smak kakao. Ciepłego, gęstego i przesłodzonego kakao które dostała od kogoś, kto przykrył ją płachtą termoizolacyjną i posadził na progu ambulansu.

Młodziutka Richards dziwiła się, że ktoś zajmuje się właśnie nią a nie ofiarą, przecież nie uczestniczyła w wypadku, przyjechali z ojcem chwilę po tym, jak wielki pień wyśliznął się z łańcuchowej uwięzi i zjechał z naczepy trucka, prosto w jadący za nim samochód, odrywając głowę kierowcy, asystenta na pobliskim uniwerku.
Ojciec znał właściciela tej nieszczęsnej ciężarówki, dzwonił właśnie do szefa firmy przewozowej, dziękując półgłosem Bogu, że to nie był żaden z jego trucków. Policja przesłuchiwała nieszczęsnego kierowcę, pobierała mu krew, dawała jakieś baloniki. Valerie zaś raczyła się kakao i na chłodno obserwowała jak od środka wygląda prawdziwa tragedia.


Krew, wszędzie krew... poczuła w ustach smak gorącego kakao. Śmieszna sprawa z tym naszym mózgiem, działa strasznie pokrętnie, w obliczu nienazwanego.

Odruchowo spojrzała na wysoki sufit gabinetu, podświadomie oczekując, że kawałek skalpu spadnie zaraz na truchło w fotelu.

Samobójca miał dokonać swego żywota korzystając ze strzelby. To było coś, na czym skupiła całą swoją uwagę. Nie umiała za dobrze posługiwać się pistoletami, ale karabiny i strzelby to coś zupełnie innego.

- Ręce przy sobie, moje słoneczka, zabieram tą strzelbę. Wszystko co jest większe od pistoletu zupełnie inaczej działa w moich rękach. Wolałabym jakiś sztucer, ale shotgun naprawdę będzie mi pasował

Wyjęła zapasowe kule do pistoletu. Położyła sześć pestek na stoliku, na pewno przydadzą się ekipie. Sięgnęła po strzelbę. Ujęła z czułością dwu i półstopowe narzędzie zagłady. Nonszalancko otarła o swoje jeansy kilka rdzawych kropli, widocznych na łożysku. Wyłuskała z zielonego pudełka śrutową brenekę i sprawnie przeładowała magazynek uzupełniając komorę do pełnych pięciu sztuk. Starała się nie myśleć o tym, dlaczego brakowało jednego naboju. Przyłożony z bliskiej odległości pump-action shotgun przerabiał każde mięso na hamburgery. Ludzką głowę też.
Przesunęła ruchome, wygodnie karbowane łoże, wprowadzając pocisk do komory. Charakterystyczny dźwięk pompki wywołał na jej twarzy szeroki uśmiech. Pokręciła głową, wyraźnie odprężona. Santa Claus przyniósł prezenty wcześniej niż oczekiwała. Mikołaj wiedział czego potrzebuje dziewczyna w czasie zamieszek ulicznych, kiedy nie ma czasu na długie celowanie, a chmara kanciastego ołowiu wycina z przyłożenia ścieżki w tłumie zdechlaków. Tak czy siak, sztywni wokół przestali być problemem. Valerie wiedziała, że shotgun przeora otoczenie w stopniu dużo większym niż pistoleciki, więc zombiaki mają przesrane.

Przesypała pozostałe pociski z pudełka do torebki i z zawadiackim uśmiechem przyłożyła do barku zakrzywioną, oksydowaną na czarno kolbę. Zatoczyła lufą półkole, mierząc w wyimaginowanych wrogów.

- Powiem wam szczerze, że z tym gnatem możemy przebić się przez każdą przeszkodę. To prawdziwy taran - jej głos drżał z zadowolenia, wiedziała jak operować skutecznie taką strzelbą i jak wielki skarb wpadł jej w ręce.

- Jak wasze znaleziska? Coś ciekawego tu mamy, prócz półek z książkami w ilości jak w Bibliotece Kongresu?
 
__________________
Pусский военный корабль, иди нахуй

Ostatnio edytowane przez killinger : 17-08-2020 o 21:59.
killinger jest offline  
Stary 17-08-2020, 22:04   #133
 
Corpse's Avatar
 
Reputacja: 1 Corpse ma wspaniałą reputacjęCorpse ma wspaniałą reputacjęCorpse ma wspaniałą reputacjęCorpse ma wspaniałą reputacjęCorpse ma wspaniałą reputacjęCorpse ma wspaniałą reputacjęCorpse ma wspaniałą reputacjęCorpse ma wspaniałą reputacjęCorpse ma wspaniałą reputacjęCorpse ma wspaniałą reputacjęCorpse ma wspaniałą reputację
Malvolia złapała list rozłożony na biurku w dwa palce i podniosła, ustawiając się pod światło by odczytać ostatnie słowa bezgłowego. Niektóre były nieczytelne przez krew rozmywającą świeży tusz z pióra wiecznego, ale ogólna treść nadal była odczytywalna.
Droga Katherine,
Mam nadzi ę że uda o Ci się dotrzeć bezpie ie do Briana i że jest już po wszystkim więc możesz od ć ten list. Cały ratusz jest pełen tych potworów. Musiałem zabaryka ć się w binecie. To ostat miejsce gdzie nie weszły. Chciałbym żebyś wie ła jak bar żałuję tego co się stało. To wszystko moja ina. To ja wpuściłem ich tut , do Raccoon City. To ja podpisywałem te wszystkie um , a teraz ło się to co się stało. Robiłem to wszystko dla Ciebie. Chciałem lepszego życia dla Ciebie.

Słyszę jak zbliżają się od ogr du. Proszę, dopilnuj żeby zostali pociąg ci do odpowie lności. Dopilnuj żeby UM
I tyle. List kończył się tymi dwoma dużymi literami. Strzał musiał nastąpić dosłownie chwilę później, zanim mężczyzna zdążył skończyć pisać.

Oprócz listu, Malvolia dostrzegła na biurku kilka umów związanych z miastem i odręcznie napisanych notatek. Po charakterze pisma szybko poznała ze bezgłowe ciało należy do burmistrza, a budynek w którym są to nie dom, a ratusz. Przynajmniej jego tylna część.

W tym samym czasie Emma siłowała się z szufladami biurka po obu stronach dekapitowanego ciała, ale niestety bez rezultatów. Wszystkie, z wyjątkiem środkowej szuflady były pozamykane. W szufladzie natomiast znalazła tylko stertę czystej papeterii, pióra do pisania, długopisy i inne przybory biurowe. Jedyną cenną rzeczą jaka rzuciła jej się w oczy było pióro którym samobójca napisał trzymany teraz przez Malvolię list. Emma nie znała się aż tak dobrze na piórach, ale dostrzegła że stalówka z całą pewnością jest ze złota, a inkrustowana rączka informowała że producentem jest Graf von Faber-Castell.

Valerie położyła odpakowaną paczkę naboi do pistoletu na biurku. 6 pocisków ze środka Malvolia rozdzieliła po równo między siebie a Emmę, wręczając jej kulki w dłoń. Truck Girl natomiast, po chwili walki ze sztywną ręką trupa, złapała shotguna w dłoń i przyjrzała mu się z podziwem. W magazynku nadal znajdowały się cztery naboje, Val doładowała piąty z paczki na biurku i schowała pozostałe cztery naboje do torebki.

Dziewczyny przyglądały się właśnie pozostałym znaleziskom w gabinecie, kiedy coś łupnęło w drzwi... A potem znów... I znów...
 
__________________
"No matter gay, straight, or bi', lesbian, transgender life
I'm on the right track, baby, I was born to SURVIVE
No matter black, white or beige, chola, or Orient' made
I'm on the right track, baby, I was born to be BRAVE"
Corpse jest offline  
Stary 19-08-2020, 20:16   #134
Młot na erpegowców
 
Alex Tyler's Avatar
 
Reputacja: 1 Alex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputację

Perliste kropelki karminowego płynu leniwie skapywały z krawędzi zawilgoconego papieru, delikatnie ujętego w palce młodej inżynierki. Malvolia z pasją czytała w myślach pożegnalny list pozostawiony przez burmistrza. I choć nie spełniał on do końca jej oczekiwań, prezentował się nader interesująco. Końcówka świadectwa jedynie wywołała u niej cichy jęk zawodu. Pech chciał, że zjawiła się ze swoją grupą odrobinę za wcześnie. Gdyby nie to niefortunne zrządzenie losu, miałaby sensowną deklarację winy na piśmie.
Biedak — skomentowała chłodno lekturę brunetka — Palnął sobie w łeb, bo myślał, że jesteśmy zgrają martwych pokrak nacierających od strony ogrodu...
Po tych słowach kobieta delikatnie podmuchała na papier, by przyspieszyć proces zasychania resztek krwi. Po osiągnięciu w miarę zadowalającego efektu ostrożnie zwinęła list i schowała do torebki. Następnie przyjrzała się leżącym na stole papierom. Większość z nich stanowiły różne umowy, zaświadczenia, faktury i listy. Co ciekawsze kobieta ułożyła w leżącej obok tekturowej teczce. Po zakończeniu segregacji zamknęła folder. On także wylądował w jej torebce.




Akurat gdy skończyła, niespodziewanie rozległo się łomotanie do drewnianych drzwi, prowadzących w głąb ratusza. Wiedziała doskonale, co to oznaczało.
Chyba czas już na nas — skonstatowała sucho — Truposze napierają na drzwi. Nie bez powodu Warren schronił się przed nimi w tym gabinecie. Opanowały cały budynek, widocznie przyciągnął je hałas, który wywołał.
Śródziemnomorska imigrantka spojrzała na towarzyszącą jej trójkę.
Ruszajcie do klapy w ogrodzie. Ja jeszcze chcę coś sprawdzić — rzuciła krótko.
Następnie wydobyła z ukrytej kieszeni kilka cienkich, metalowych narzędzi. Po wybraniu dwóch odpowiednich zabrała się za otwieranie szuflad. Na szczęście znała się świetnie na tej robocie i umiała działać w stresie, więc w mig otworzyła zamknięte szuflady. Niestety nie znalazła tam nic ciekawego poza zdjęciem młodej kobiety. Nicoletta uważnie zbadała wzrokiem wizerunek jasnowłosej. Nie rozpoznawała jej tożsamości z wyglądu, ale z tego co się orientowała, mogła to być córka leżącego obok samobójcy. Katherine Warren. Może wiedziałaby coś więcej o tej sprawie? Adesso na wszelki wypadek zachowała fotkę. Może na posterunku zdoła znaleźć dziewczynę, albo kogoś, kto by wiedział, gdzie się podziewa.


Tymczasem ruszyła pędem w stronę ogrodu. I to w całkiem dobrym momencie. Dobijanie do drzwi zamieniło się już w potworne łomotanie, a nadwyrężone zawiasy ledwo trzymały się w miejscu. Gdyby pozostała na miejscu nieco dłużej, lada chwila chmara zombie mogłaby wpaść do środka i rozszarpać ją na strzępy. Szybko jednak minęła drugą framugę i znalazła się na trawniku, wyściełającym tylny ogród ratusza. Pozostało jej wyłącznie skorzystać z klapy...
 

Ostatnio edytowane przez Alex Tyler : 03-10-2021 o 18:12.
Alex Tyler jest offline  
Stary 22-08-2020, 18:07   #135
 
Mekow's Avatar
 
Reputacja: 1 Mekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputację
Co było nie tak z tymi szufladami? Emma dobrze znała się na rzeczy, ale mimo to, nie mogła sobie z nimi poradzić. Na szczęście znalazła coś na swoją pociechę.


Kobieta nie znała wartości tego pióra - może sto dolców, może pięć tysięcy. Ważne jednak, że było ono lekkie i drobne, a przy tym dość cenne. Emma bez trudu znalazła leżącą na biurku skuwkę i nałożyła ją na pióro, aby mieć całość. Nie tracąc czasu schowała je bezpiecznie do górnej kieszeni kurtki.
Miała właśnie użyć łomu, aby dobrać się do tych piekielnych szuflad, kiedy laski zaczęły dzielić amunicję. Z łomem opartym na ramieniu niczym muszkiet, Emma wzięła to co jej przypadało. Amunicji nigdy za wiele, a taki nabój może się okazać cenniejszy niż tuzin najdroższych piór.
Emma podeszła do szuflady z zamiarem jej otwarcia przy użyciu siły, gdy nagle coś walnęło w drzwi. Raz i drugi! Cokolwiek to było, siedzący przy biurku facet wolał popełnić samobójstwo niż się z nimi spotkać, a to wiele mówiło. Malvolia słusznie zauważyła, że trzeba się zbierać.
- Usłyszeli strzał - zauważyła dość cicho blondynka, opuszczając pomieszczenie. Jedną z rzeczy jakiej uczyły włamania, była wiedza o tym kiedy należy opuścić okradane lokum.

Opuściwszy szybko pokój, po drodze na podwórze Emma minęła otwarte drzwi, które same zaplombowały nawozem w progu i narzędziami w trybach. Teraz jednak nie było czasu na ich odblokowywanie - głupio by było dać się złapać bandzie zombie, podczas majstrowania przy drzwiach.
Na podwórzu zostały im dwie opcje wyboru. Albo uciekają przez klapę do nieznanych podziemi, albo przez murek w głębi - po drugiej stronie dziury w ziemi, którą pierwotnie chcieli tylko ominąć. Emma wolała tę drugą opcję, gdyż wiedziała że za murkiem będą bezpieczni i znajdą się na znanym terenie; zaś za klapą mogło być wszystko, łącznie ze skrzynką na licznik prądu.
Oczywiście po drodze do murka mijała rzeczoną klapę, więc nie omieszkała się przy niej zatrzymać na chwilę, aby zorientować się czy da się ją otworzyć i dokąd może prowadzić.
 
Mekow jest offline  
Stary 22-08-2020, 22:28   #136
 
killinger's Avatar
 
Reputacja: 1 killinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputację
Dziewczyny myszkowały po pomieszczeniu, jak się okazało ratuszowego gabinetu, a nie prywatnej posiadłości. Nie żeby przeznaczenie budynku robiło Valerie jakąś różnicę. Gładziła łoże strzelby, w poczuciu wszechmocy i bezpieczeństwa.
Czy raczej jego iluzji, zniszczonej nasilającym się łomotem. Solidne drzwi nie stanowiły gwarancji bezpieczeństwa. Zdawała sobie sprawę z tego, że zdesperowane 150 funtów nieżywego mięsa, konsekwentnym, chorym uporem sforsuje w końcu tą przegrodę. Zwłaszcza, jeśli przyjdą koledzy truposza. Nie nastąpi to jednak natychmiast, bo od razu zidentyfikowała ciemne słoje grabu. Zdobienia płycin także jednoznacznie mówiły, że to nie IKEA, a solidny rzemieślnik wykonał ich skrzydło. Konstrukcja nie zawierała w sobie idiotycznych pustek wypełnianych tekturowymi plastrami miodu, staroświecka moc na pewno dawała im dłuższą chwilę.

Malvolia ewidentnie lubiła papiery, a blondyna lubiła zbierać fanty. Dlatego do swoich planów wybrała niezawodnego Jacka.

- Szeryfie, przesuńmy szybko jedną w półek. Przewrócona stworzy niezłą barykadę, truposze będą miały nieco zabawy.
Stackhouse bez zwłoki zaczął napierać wraz z dziewczyną na jedną z szafek z książkami. Opornie przechylili ją na bok, po czym z wielkim hałasem wywalili ją prawie równolegle do drzwi. Licząca nieco ponad trzy stopy przeszkoda nie miała szans zablokować maszkar, ale na pewno je spowolni.

Kiedy Malvolia zaproponowała ruszenie do pokrywy pod pomnikiem, Valerie podjęła kolejną decyzję. Również tu za podwykonawcę miał posłużyć policjant.
Ciąg skojarzeń chyba miała prawidłowy, dlatego bez zwłoki poprosiła Stackhouse'a o kolejne działanie.

Szeryf spojrzał najpierw na nią z niemym zdziwieniem, ale kiedy przedstawiła alternatywne rozwiązanie, odpuścił.

- Weźmy całe zwłoki burmistrza Jack, inaczej pozostanie nam urwać mu rękę. A to cholernie brudna robota. Zaciągniemy go za nogi do klapy, tam był jakiś system identyfikacji papilarnej. Na czyją rękę zareaguje zasrany mechanizm, jak nie na dłoń szefa tego burdelu? - Uznała że jej tok rozumowania był bezbłędny, plan perfekcyjny i w ogóle była zarąbista.

Szarpnęła za nogę bezgłowego dygnitarza, nieco ociągający się gliniarz pociągnął za drugą kostkę. Jeden z zamszowych pantofli spadł na ziemię, odsłaniając wygodne, długie skarpetki z logo znanego projektanta, z niewielką dziurą na dużym palcu stopy.

Burmistrz zsunął się z fotela. Richards poczuła coś na kształt perwersyjnego zadowolenia, bo paskudnie by było, gdyby trzepnął głową o ziemię. Brak głowy może być jak widać zaletą.

Wspólny wysiłek pozwolił sprawnie przeciągnąć cielsko do sąsiedniego pomieszczenia, kiedy rozległ się trzask pękających drzwi. Val obejrzała się przez ramię, rozpadające się szczapy ukazały kilka postaci zawodzących paskudnie. Zwiększyli wysiłek i mimo drżenia nóg dalej ciągnęli burmistrza, zredukowanego obecnie do roli otwieracza zamków. Oraz pędzla. Ciało znaczyło podłogę nierówną karminową linią, jak jakimś popieprzonym wabikiem dla wygłodniałych zombiaków.

Doszli ciężko spoceni na podwórze, zrzucili zwłoki u stóp postumentu, a Val odwróciła się w stronę drzwi, gotowa do naparzania z shotguna do wszystkiego co się rusza, a nie wygląda jak Emma lub Malvolia.
 
__________________
Pусский военный корабль, иди нахуй
killinger jest offline  
Stary 21-09-2020, 13:24   #137
 
Corpse's Avatar
 
Reputacja: 1 Corpse ma wspaniałą reputacjęCorpse ma wspaniałą reputacjęCorpse ma wspaniałą reputacjęCorpse ma wspaniałą reputacjęCorpse ma wspaniałą reputacjęCorpse ma wspaniałą reputacjęCorpse ma wspaniałą reputacjęCorpse ma wspaniałą reputacjęCorpse ma wspaniałą reputacjęCorpse ma wspaniałą reputacjęCorpse ma wspaniałą reputację
Malvolia i Emma jako pierwsze wybiegły z gabinetu, oglądając się za siebie w narastającej panice. Pierwsze spotkania z nieumarłymi miały już za co prawda za sobą, ale tym razem pomieszczenia były o wiele mniejsze i mniej ustawne, nie pozostawiając za bardzo pola do manewru czy nawet bezpiecznego oddania strzału.

Wybiegłszy na zewnątrz, Malvolia ustawiła się z wyciągniętą przed siebie bronią by osłonić Val i Jacka taszczących bezgłowe ciało burmistrza. Gdy mijali właśnie przejście do ogrodniczego przedsionka, zawiasy w drewnianych drzwiach gabinetu w końcu puściły. Drzwi z płyty wiórowej pękły na pół pod naporem zombiaczych ciał, ale na ich drodze stała jeszcze przewrócona półka z książkami. W dość leniwy i niezdarny sposób, potwory zaczęły przeczołgiwać się przez barierę i wypadać po drugiej stronie. Ani Val, ani Jack nie zamierzali poświęcać jednak więcej czasu na liczenie przeciwników, zdwoili więc swoje wysiłki przy zwłokach, ciągnąc je na zewnątrz.

W tym samym czasie Emma próbowała wdrapać się samemu na mur, jednak bezskutecznie. Kolejną próbę przerwał jej Jack, który wyszedł wyszedł właśnie na zewnątrz, cały spocony i czerwony na twarzy.

OST

- Nie ma... czasu - rzucił przez ramię, oddychając ciężko - Klapa!

Malvolia wraz z Emmą przepuściły ten fikuśny trójkącik splątanych ciał między sobą i obie osłaniały teraz wejście do budynku. Z wewnątrz słyszały już jak nieumarli obijają się o półki i zrzucają metalowe narzędzia, generując przy tym tyle hałasu, że prawdopodobnie wszyscy ich pobratymcy z całej okolicy właśnie ruszali w tym kierunku.

Val i Jack, przy akompaniamencie stęków i jęków spowodowanych wysiłkiem, w końcu dociągnęli ciało do klapy. Dziewczyna złapała dłoń burmistrza i wykręciła ją pod nienaturalnym kątem, czemu towarzyszył donośny trzask pękającej kości czy stawu. Adrenalina dużo robiła z człowiekiem, między innymi dodając mu siły, co Val trochę zaskoczyło, ale zawiesiła się tylko na chwilę. Przyłożyła palec wskazujący do czytnika w klapie i... nic.

- Kurwa - skwitował dosadnie Jack, patrząc z przerażeniem na białą lampkę w klapie. Valerie jednak nie zamierzała się poddawać. Odwróciła dłoń spowrotem i dostrzegła że palce burmistrza poznaczone są błotem i krwią które zebrali z ziemi ciągnąc go tutaj. Przyłożyła jego szarzejącą dłoń do własnych spodni i wytarła kilkakrotnie, po czym spróbowała znowu, każdym palcem po kolei.

Czytnik zapiszczał kiedy przyłożyła kciuk, lampka zmieniła kolor na zielony, a spod klapy dobiegł odgłos otwierającego się zamka. W między czasie Malvolia i Emma cofnęły się bliżej klapy, a nieumarli wychodzili właśnie tłumnie na zewnątrz, wyciągając sine dłonie w ich kierunku i jęcząc donośnie.

Jack otworzył klapę, a ich oczom ukazała się drabina prowadzącą prosto w dół okrągłym otworem. Z dołu dobiegało ich słabe, żółte światło i absolutna cisza, dające nadzieję na bezpieczeństwo.

- Ruchy! - krzyknął Jack, wskakując do środka jako pierwszy. Zjechał po drabinie przeskakując po kilka stopni, wylądował na dole i od razu wyciągnął broń celując przed siebie, w głąb korytarza - Czysto, chodźcie!

Nie trzeba ich było długo namawiać. Dziewczyny jedna po drugiej wskakiwały do środka i zbiegały po drabince jak poparzone. Ostatnia na placu boju została Emma, którą od nieumarłych dzieliło już tylko kilka metrów. Zachowując jednak resztki zdrowego rozsądku, złapała ciężką klapę przed wejściem do środka i zamknęła za sobą, odcinając tym samym drogę zombiakom. Kiedy jej stopy uderzyły o twardą posadzkę tunelu, na górze usłyszała odgłosy martwych stóp szurających po klapie w poszukiwaniu przekąsek. Udało im się w ostatniej chwili.


OST

Rozciągający się przed nimi korytarz okazał się być czymś na wzór korytarza technicznego. Po obu stronach, na ścianach rozciągały się kable prowadzące Bóg wie gdzie, podłoga pokryta była cienką warstwą wody i małymi kałużami, a całość sprawiała wrażenie dawno zapomnianego miejsca.

Nie mając większego wyboru, ruszyli przed siebie. Co jakiś czas korytarz skręcał to w lewo, to w prawo, bez jakiegoś - przynajmniej na oko - logicznego powodu. Mijali też po drodze nieopisane, metalowe drzwi po obu stronach korytarza, sprawdzając je dokładnie, ale wszystkie były zamknięte na cztery spusty. Po przejściu kilkuset metrów trafili w końcu na dość nietypowe miejsce gdzie korytarz skręcał ostro w prawo. Pokonawszy zakręt natknęli się na coś czego w tym miejscu się nie spodziewali.


Kilka metrów przed nimi, na ziemi, leżał w poprzek korytarza mężczyzna w stroju wojskowym. Bez trudu dostrzegli litery U.B.C.S. na naszywce na ramieniu żołnierza. Widać było z daleka że gość oddycha, więc nie był jeszcze martwy, ale sądząc po kałuży krwi rozlewającej się pod nim, nie brakowało mu już dużo. Jack wyciągnął broń z kabury, a cichy, metaliczny odgłos towarzyszący tej czynności, rozbrzmiał w pustym korytarzu niczym wystrzał. Facet obudził się i momentalnie wycelował w nich z pistoletu, zapewne działając jedynie na instynktach które jeszcze nim kierowały. Zamrugał niepewnie, odrywając drugą dłoń od rany w brzuchu i przecierając twarz z krwi i potu.

- O, żywi - stwierdził niezbyt rezolutnie i opuścił rękę z bronią, kładąc ją przy boku.
 
__________________
"No matter gay, straight, or bi', lesbian, transgender life
I'm on the right track, baby, I was born to SURVIVE
No matter black, white or beige, chola, or Orient' made
I'm on the right track, baby, I was born to be BRAVE"
Corpse jest offline  
Stary 02-10-2020, 22:40   #138
Młot na erpegowców
 
Alex Tyler's Avatar
 
Reputacja: 1 Alex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputację
post wspólny


Malvolia z zainteresowaniem spojrzała na rannego mężczyznę i logo na jego odzieży. Może i był płotką, ale warto byłoby przynajmniej zapoznać się z jego rozkazami. Wydobyte z niego informacje mogłyby rzucić nieco światła na rozgrywające się właśnie w mieście wydarzenia.
Witaj, kim jesteś i co cię tu przygnało? — powiedziała, podchodząc bliżej — Sacrebleu! Nie potrzebujesz czasem pomocy medycznej?
Mężczyzna leżący na ziemi podniósł wzrok i próbując się skoncentrować na ciemnowłosej, wodził spojrzeniem po twarzach zebranych osób. Kiedy w końcu ustabilizował trajektorię gałek ocznych, prychnął pod nosem z ironią.
Pomocy medycznej? — zapytał, odsuwając dłoń od rany na brzuchu i odsłaniając tym samym ślad po ugryzieniu - Mi już nic nie pomoże - skwitował, opuścił znów głowę i westchnął, krzywiąc się z bólu. Dłoń pokrytą krwią przyłożył do czoła w geście salutowania skierowanego w podłogę i tym razem mocniejszym głosem wypowiedział standardową regułkę — Murphy Seeker, Pluton Alpha U.B.C.S., do usług.
Współczuję — rzuciła, siląc się na współczujący ton, wyszło jednak nieco szorstko — Jakie rozkazy otrzymałeś najemniku?

Emma nie wiedziała, co można powiedzieć umierającemu. Wierząca nie była, więc każde słowa otuchy zdawały się nie mieć sensu... Podczas gdy Malvolia zajęła się rozmową, blondynka podążyła wzrokiem za śladami krwi, starając się określić, skąd przybył tu ten żołnierz. Decyzja o tym, czy należy tam iść była już zupełnie czym innym, ale póki co i tak nie mieli żadnego wyboru i szli tam, gdzie prowadził tunel. Może właśnie Murphy powie im gdzie i jak powinni się udać.
I co się stało? — dopytała. Rozkazy, a przebieg ich wykonywania to dwie zupełnie różne rzeczy.
Mieliśmy znaleźć ocalałych… i ewakuować w bezpieczne miejsce — odparł, kaszląc krwią między słowami — Wszystko kurwa poszło w diabły. Kiedy… te monstra… zaczęły wygrywać, wycofaliśmy się razem z policją na R.P.D… — przerwał na chwilę i westchnął ciężko, przyglądając się swojej ranie — Mi nie udało się tam dotrzeć. Wejście do tego tunelu jest tuż przy komisariacie, ale odłączyłem się od drużyny i… no, nie udało mi się przebić.

Nie tylko oni wpadli, jak widać na pomysł ukrycia się pod ziemią. Bezpieczna z założenia kryjówka miała się niestety zmienić wkrótce za sprawą umierającego wojaka. Biedny chłopak, robił to co mu kazano. Wykonywał tylko rozkazy, jak jej brat. Valerie poczuła ucisk w sercu. Przemożna chęć niesienia pomocy, zaopiekowania się rannym mundurowym, walczyła w niej o lepsze z pomysłem na wyeliminowanie zagrożenia, jakim stanie się niedługo żołnierz.
Czy możemy Ci jakoś pomóc? Czy to, co się dzieje, jest nieuchronne? Ile zostało Ci czasu? — ostatnie pytanie wydarło się obrzydliwym szeptem z jej zaciśniętego gardła.
Richards nie wiedziała, czy potrafiłaby zdobyć się na gest łaski wobec konającego. Póki był człowiekiem, pociągnięcie za spust równałoby się morderstwu. Czy jednak okoliczności nie usprawiedliwiają takiego działania? Sam fakt, że rozważała na zimno taką możliwość, był dla niej szokiem. Jak widać, dziwne czasy rodzą dziwnych bohaterów. Postanowiła, że nie będzie zwlekać. Kiedy chłopak odpowie na wszystkie pytania, Val nie pozwoli mu się przemienić. Dla dobra ich wszystkich. Bo czyż większe dobro nie wymaże mniejszego zła?
Nie widzisz paniusiu, co się dzieje? — zapytał niezbyt grzecznie w odpowiedzi na pytanie Val — Wszyscy ugryzieni prędzej czy później zmieniają się w zombie. Jeśli ktoś z was został ugryziony lub zadrapany… — rozejrzał się po grupce w poszukiwaniu ran — ... to już po nim. I po mnie.

Valerie spojrzała na niego ze współczuciem. Doceniła to, że Murphy się nie oszukiwał, że nie skamlał żałośnie, a gniewnie przeklinał swój los. Miał charakter. Miał też pecha, skoro odpadł od drużyny praktycznie u celu. Miał też cenne dla nich informację.
Pomóż nam żołnierzu. Też chcemy dostać się na komisariat. Na pewno rozumiesz, że w twoim stanie nie możemy zabrać Cię, ze sobą. Możesz przynajmniej nas ocalić, jeśli powiesz dokładnie jak wydostać się z tunelu i przebić się do drzwi posterunku. Uczciwie zapytam — zawiesiła głos — Czy chcesz czekać na przemianę?
Myślę, że powinniśmy już ruszać — stwierdziła beznamiętnie Nicoletta. Nie była zaskoczona, że najemnik nic nie wiedział. Ale i tak poczuła delikatny zawód
Widzę, że jesteś bardzo odważny żołnierzu i doskonale rozumiesz swoją sytuację — zwróciła się do członka U.B.C.S. — Dlatego pewnie nie uznasz za niegrzeczne, gdy poproszę cię o wszystkie zasoby, które posiadasz, a mogłyby się nam przydać. Dla nas wciąż jest szansa.

Murphy wysłuchał obu kobiet w milczeniu i zasępił się poważnie. Być może był świadom swojego nieuchronnego losu, ale wypowiedzenie tych słów na głos przez dziewczyny, musiało dobić go już doszczętnie.
Idźcie dalej prosto, nie ma tu innej drogi. Na końcu jest drabina, komisariat zobaczycie zaraz po wyjściu na powierzchnię. Ostrzegam jednak, że kiedy byłem tam ostatnio... jakoś pół godziny temu… to ulica roiła się od nieumarłych — wyjaśnił i wzruszył ramionami, sekundę później krzywiąc się z bólu i wyraźnie żałując swojej decyzji o gestykulacji w tym stanie.
To to nie jest tunel ewakuacyjny prowadzący za miasto? - wypaliła Emma, spoglądając w zasadzie na Murphyego, ale zerkając przez chwilę też na Jacka.
Nie, ten tunel to droga ewakuacyjna łącząca komisariat z ratuszem… w razie… czegoś — wyjaśnił pokrótce, zwracając się do Emmy, która kiwnęła mu głową na znak zrozumienia.

Mężczyzna rozważał coś przez chwilę, wpatrując się w ziemię przed sobą, a w końcu skrzywił się w grymasie niezadowolenia i rzucił trzymany w dłoni pistolet w stronę Jacka, który złapał go w locie.
Skończ to.
Dwa słowa zawisły w powietrzu niczym ciężka kotara opadająca na wszystkich w ciasnym korytarzu. Val zbierało się na płacz, Emma poczuła fale ciepłych uderzeń gdzieś w okolicach karku i nawet dotąd opanowaną Malvolię przeszedł dreszcz. Jack natomiast… zbladł jak ściana i patrzył się niemo w najemnika, trzymając bezwiednie jego broń w dłoni.
Załatw to szybko, jesteś w końcu policjantem — rzuciła inżynierka i ruszyła powoli w kierunku ujścia tunelu.
Nie ma innego wyjścia — przyznała ponuro Emma, spoglądając na Jacka.
Dziękujemy za informacje i... Przykro nam — blondynka zwróciła się do żołnierza.
Murphy Seeker, pluton alfa — dodała i zasalutowała w dość mało profesjonalny, ale z pełną powagą sposób, oddając mu hołd.
Wołała nie oglądać czyjejś śmierci, skoro więc nie musiała, pozostało jej tylko jedno. Położyła dłoń na ramieniu Jacka, aby dodać mu otuchy i spojrzała mu w oczy. Nie był zabójcą, ale wobec zarażenia zombiactwem, nie było innego wyjścia... Zaraz potem ruszyła za Malvolią.

Valerie wierzyła, że facet zdolny do zastrzelenia własnego szefa, fakt, że przemienionego da sobie radę z dobiciem żołnierza. To oczywiste, że wyświadczy mu tym przysługę. Przysługę w kontekście czysto ludzkim, bez metafizycznego ględzenia o duszy, bez mieszania w to idei piekła i nieba. Bo prawdziwe życie po śmierci widzą wyraźnie wokół siebie, choć żadna religia o tym nie wspominała. Stąd zaś prosta droga do stwierdzenia, że kościółkowe nauczanie to zwykły kit, marketingowa gadka, by sprzedawać odkupienie i dewocjonalia. Odkąd zamieszkała na studiach z dziewczyną, coraz mocniej odchodziła od swego chrześcijańskiego wychowania. W tej zaś chwili, kiedy stali nad zgubionym człowiekiem, na którym mają wykonać wyrok, coś w niej pękło ostatecznie. Liczy się tu i teraz. Liczy się tylko to jedno, najważniejsze życie. Jej życie. Innego nie będzie. No, chyba że ją pogryzie jedna z tych kreatur.
Wyjęłam delikatnie pistolet z ręki wahającego się gliniarza.
Ja to zrobię — starannie wymierzyła w głowę najemnika — Żegnaj Murphy.
Palec wskazujący wydał mechanizmowi spustu komendę. Czuła całą sobą uderzenie iglicy w spłonkę pocisku. Czuła jak niesiona falą sprężonych gazów wylotowych wolność opuszcza gwintowaną czerń lufy, jak w ułamku sekundy pożera przestrzeń, jak łapczywie karmi się życiem przerażonego wojaka. Czysta, szybka śmierć.
Oddała lżejszy o 20 gramów pistolet Stackhouse'owi.
Dzięki Jack — rzuciła z kamienną miną — pora już na nas.
Ruszyła za Malvolią. Huk wystrzału nadal dźwięczał jej w uszach, ale wcale jej to nie obchodziło. Liczy się tylko przetrwanie. Jej własne.
 
Alex Tyler jest offline  
Stary 08-10-2020, 13:35   #139
 
Corpse's Avatar
 
Reputacja: 1 Corpse ma wspaniałą reputacjęCorpse ma wspaniałą reputacjęCorpse ma wspaniałą reputacjęCorpse ma wspaniałą reputacjęCorpse ma wspaniałą reputacjęCorpse ma wspaniałą reputacjęCorpse ma wspaniałą reputacjęCorpse ma wspaniałą reputacjęCorpse ma wspaniałą reputacjęCorpse ma wspaniałą reputacjęCorpse ma wspaniałą reputację
Pozostałą część drogi korytarzem przebyli w milczeniu. W milczeniu, ale nie w ciszy. Pusty korytarz wypełniały odgłosy ich kroków i pociągania nosem spowodowane wilgocią i chłodem podziemnego korytarza. Pochodowi towarzyszyły też odgłosy kapiącej na betonową podłogę wody i sporadyczne, dudniące odgłosy dobiegające gdzieś z miasta uginającego się nad ich głowami. Jak to kiedyś rzekł Irving Berlin, twórca God Bless America, "piosenka się kończy, ale melodia gra nadal" i nie ulegało wątpliwości że jękliwa melodia Raccoon City nad ich głowami nie zamierzała samoistnie ustać, podczas ich pobytu w bezpiecznym tunelu.

Każda droga ma swój kres i tak też było w tym przypadku. Koniec podziemnego korytarza przywitał ich kolejną drabiną i podobnym, kwadratowym włazem na górze. Jack bez słowa pierwszy ruszył po drabinie, pchnął otwartą wcześniej przez Murphy'ego klapę, wystawił głowę na zewnątrz, rozejrzał się i machnął ręką w dół dając znać że mogą wychodzić.


Powierzchnia okazała się niestety o wiele mniej przyjemna niż sobie życzyli i o wiele bardziej zbliżona do mrocznej wizji martwego już najemnika U.B.C.S.. Właz prowadził wprost do wnętrza sklepu z bronią, a konkretniej za ladę sklepową. Był to dość nietypowy wybór, co Malvolia skrzętnie zanotowała w pamięci. Większość sklepu została splądrowana, więc szukanie broni mijało się z celem, ale po krótkiej inspekcji Emma dostrzegła wprawnym okiem rozsypane naboje do pistoletu, w liczbie sztuk pięciu. Bardziej naglącą jednak sprawą niż sprawdzanie sklepu było to co działo się za szybą, na ulicy.

Kilkaset metrów w prawo, po drugiej stronie ulicy znajdował się oznaczony wjazd do garażu R.P.D., niestety, zablokowany hordą nieumarłych, zgodnie ze słowami najemnika którego spotkali. Sądząc po strojach szwendających się tam trupów, większość z nich stanowili koledzy Murphy'ego, co stwarzało też dodatkowe zagrożenie dla nich samych, bo przebijanie się przez grupę opancerzonych w kamizelki kuloodporne i w niektórych przypadkach hełmy zombie, stanowiło dość kiepską perspektywę. Alternatywą była droga w lewo, co prawda tam również widzieli kilka pojedynczych truposzy, ale tuż za zakrętem w prawo znajdowała się główna brama i wejście do komisariatu, co wyjaśnił im Jack. Przy odrobinie szczęścia, możliwe było uniknięcie większości starć, ale wymagało to ciszy i zwinności. Niewiadomą było też to co znajdowało się za zakrętem.

Ciężkiego wyboru przed nimi nie ułatwiała, dopiero co przeżyta historia z litościwym morderstwem najemnika. Jack nadal milczał, odzywając się jedynie by wyjaśnić technikalia, a dziewczyny, mimo że z wierzchu twarde i chłodne, w środku przeżywały to o wiele bardziej niż chciały dać po sobie znać. To był obcy człowiek, który na dodatek nie bardzo im pomógł, oznajmiając jedynie że jeśli zostaną ugryzieni to oznacza to wyrok śmierci... jednak zabicie go było czymś więcej niż walką z truposzami. To nie była pusta wydmuszka, przynajmniej jeszcze nie. Mogła być dla niego jakaś szansa. Gdzieś mogło być antidotum, a może nawet facet był odporny? A oni po prostu... po prostu go zabili...
 
__________________
"No matter gay, straight, or bi', lesbian, transgender life
I'm on the right track, baby, I was born to SURVIVE
No matter black, white or beige, chola, or Orient' made
I'm on the right track, baby, I was born to be BRAVE"
Corpse jest offline  
Stary 08-10-2020, 23:30   #140
Młot na erpegowców
 
Alex Tyler's Avatar
 
Reputacja: 1 Alex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputację




Ucieczka przez ogród ratusza wcale nie okazała się zbawieniem. Jedynie ponurą koniecznością. Tunel spod pomnika burmistrza Michaela Warrena nie powiódł zagubionych ku światłu. Wręcz przeciwnie, wciągnął Malvolię głębiej w mroczny horror Raccoon City. Spotkanie zaprawionego w bojach najemnika, pogryzionego i bezradnego wobec faktu własnej śmiertelności, przypomniało dziewczynie o kruchości ludzkiego życia. Zwłaszcza w obecnej sytuacji. Stan zagrożenia, jakie dotknęło miasto, tylko eufemistycznie można by nazwać wyjątkowym. Choć kobieta zawsze kierowała się brawurą i mimo to wychodziła cało z opresji, pierwszy raz zaczęła mieć co do tego realne wątpliwości. Czy i tym razem przesadna pewność siebie, gorąca śródziemnomorska krew i wrodzone szczęście zdołają uratować jej skórę? A co jeśli nie? Czy kierując się nadmierną ambicją i chciwością podpisała na siebie wyrok?


Groźba reanimacji wisiała nad zakrwawionym członkiem U.B.C.S. niczym katowski miecz. Pozostałe do mu końca minuty odliczała powiększająca się w oczach szkarłatna kałuża życiodajnego płynu. Adesso nie chciała mierzyć się otwarcie ze świadomością zabójstwa niewinnej osoby, nawet jeśli miało to nastąpić z konieczności. Zachowując więc niezbędne pozory, zniknęła ze sceny po ostatnich słowach Seekera. Tak jak to miała w zwyczaju. Zawsze wtedy gdy zaczynały się kłopoty i zachodziła potrzeba, by wziąć na siebie odpowiedzialność. Młoda inżynierka wolała zostawiać za sobą bajzel, niż go sprzątać. Płynąc na fali wznoszącej przez życie, zawsze zgrabnie unikała konsekwencji. Tak się przyzwyczaiła, i to weszło jej w nawyk. Nawet w obliczu spraw ostatecznych, dała znać, że nie zmieniła się ani o jotę. Otwartym pytaniem pozostawało, jak długo zdoła utrzymać swą maskę i wytrwać dzięki dobrej passie. Zamknięcie w odizolowanym i pełnym zainfekowanych kanibali mieście mogło zwiastować koniec pomyślnej fortuny dla kobiety.


Gęsta zasłona mroku jak z nokturnalnego pejzażu otulała ciasno chmury, które niczym ciężkie węgle zawisły pośród atramentowego nieba. Z zalegającą ciemnością ostatkiem sił walczyły migające światła umierającego miasta i zaprószone w panice źródła ognia. Niczym ponurzy świadkowie, naruszone miejskie budynki w milczeniu obserwowały dokonujące się sceny rzezi i zniszczenia. Tę apokaliptyczną atmosferę uzupełniało upiorne zawodzenie wiedzionych niezaspokojonym głodem martwych sylwetek, tłumnie przemierzających ulice zapomnianego przez Boga miasta...

Po wyjściu z tunelu okazało się, że wjazd na parking R.P.D. przesłaniał potok popielatych, reanimowanych ciał. Stłoczone, okaleczone sylwetki snuły się niczym zjawy pośród porzuconych aut, zataczając z boku na bok podczas wykonywania miarowych kroków. Ta ścieżka, bez opracowania naprawdę dobrego planu, zdawała się Nicolettcie nie do przebycia. Inaczej było z położoną trochę dalej drogą po lewej stronie. Ktoś o jej zdolnościach nie powinien mieć problemu z przekradnięciem się do tamtejszej głównej bramy. Która, nawet jeśli okazałaby się zamknięta, nie powinna stanowić problemu dla doświadczonej w ślusarstwie półfrancuzki. Jedynym ryzykiem było to, że z obecnej pozycji półwłoszka nie była w stanie ustalić dokładnej liczby zombie, które mogły włóczyć się za zakrętem i przed samą bramą. Jednak w jej ocenie i tak była to lepsza alternatywa, niż przebijanie się do garażu posterunku, powiadomiła więc o tym swych towarzyszy, zachęcając ich do podjęcia tej samej decyzji.
 

Ostatnio edytowane przez Alex Tyler : 09-10-2020 o 20:59.
Alex Tyler jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:13.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172