Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 22-08-2011, 12:50   #61
Ryo
 
Ryo's Avatar
 
Reputacja: 1 Ryo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputację
Jasnowłosa trzymała się na uboczu, nie integrowała się z tubylcami. Przysłuchiwała się jedynie, co ci mają do powiedzenia. Jedyną osobą, z którą rozmawiała podczas wyprawy po ettercapa, był zaklinacz Tallamir.
- Ech, trochę szkoda, że nie wydałam tych pieniędzy jeszcze w Calimshanie... Teraz już niczego potrzebnego nie zakupię. Dobrze, że mam jeszcze trzy fiolki antidotów.
Po czym odezwała się do Tallamira:
- Tal... - po chwili szepnęła. - Jeśli oni są tacy zaradni, to się zastanawiam, czemu chcą, żebyśmy im upolowali ettercapa, skoro sami są bardziej uodpornieni na jego jad?
- Wiesz chyba jak jest. Lenistwo należy do najważniejszych sił kierujacych wszechświatem. gdyby istniało bóstwo lenistwa gwarantuje, że wygryzłoby większość swoich konkurentów. Właściwie dlatego wysłali naszą cudowna ekipkę.
- No właśnie, czemu jeszcze bóstwo lenistwa nie istnieje?
- Porozmawiaj chyba z Murionem. On jest kapłanem, choć przyznam, ze raczej kaplani, których spotykałem, to smutasy były, tymczasem ten wydaje się bardziej imprezowym gościem. Może po prostu taka religia? Dla mnie to jednak naprawdę, po prostu miejscowi nie chca sobie brudzić sami łapek, to wysyłają nas.
- Też tak sądzę
- westchnęła Sidhe. - Zdaje się, że to bardziej zależy od kapłana, nie od bóstwa, które wyznaje, chociaż kapłani - tak, są nieco poważniejsi w swoim fachu - zgodziła się z zaklinaczem.
- Pomyśl jednak kochana, że kiedy uda nam się wyruszyć dalej, spotkamy, właściwie nie wiem, ale na pewno coś pięknego. Może kwiaty niesamowitejurody, cudowne jeziorka mające wodospady, zapraszająceby się wykapać. Może także niezwykłe skarby, dawno ukryte. Któż wie.
- Coś musi być w tej dżungli
- uśmiechnęła się ciepło.
- Pewnie powinno cos być. Lord jakby to powiedziec, chyba wie, co robi - rzucił oględnie Tallamir nie dodajac, ze lord wie, jednak jednocześnie niewątpliwie wiedzą dzielić się nie ma jakiejkolwiek ochoty.
- Czy mówiłam ci, że w tej obstawie Lorda, a w szczególności Loii, coś budzi moje wątpliwości?
- Rozmawialiśmy kilkakrotnie na temat naszego zaufania do pryncypałów, ale nei wiem, czy padło właśnie to,m co chcesz powiedzieć.
- Nie pamiętam, czy mówiłam ci o tym, ale podejrzewam, że za próbą kradzieży mapy mógł stać ktoś, kto miał dość bliskie kontakty z lordem.
- Niezwykle prawdopodobne
- przyznał. - Czy sądzisz, ze to nasza czarodziejka tak się zabawiala grając na dwóch instrumentach?
- Może...
- gdybała Sidhe. - Ale z drugiej strony ten ktoś wiedział, czy może myślał, gdzie lord mógł schować mapę, ale się pomylił. Ale znaczy to też, że zna mniej więcej zwyczaje lorda. Więc nie tylko my jesteśmy w niebezpieczeństwie...
- Tak czy siak lord mógł być sprytny, ale chyba nie aż tak, zeby na samego siebie organizować zamach. Czyli pozostają: Loia, jego ochroniarz oraz córka. Ponadto sądze, ze może ten wiesz, co doszedł do nas ale potem uciekł, mógł mieć jakiś związek ze wszystkim. Może właśnie miał stać się owym farbowanym lisem.
- Nie jestem w stanie za wiele powiedzieć. Ale do czego w takim razie zmierza lord? Jest jak dla mnie zbyt tajemniczy?
 
__________________
Every time you abuse Schroedinger cat thought's experiment, God kills a kitten. And doesn't.

Na emeryturze od grania.
Ryo jest offline  
Stary 22-08-2011, 12:53   #62
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Rozmowa podczas wyprawy po ettercapa toczyła się dalej.
- Lord właściwie pewnie obawia się, że ktoś mu tajemnicę porwie. Wiesz kochanie, przecież on przypuszcza, że ktoś może być w zmowie z jego przeciwnikiem. Może kilku ktosiów. Tajemnica więc jest bezpieczna, dopóki tylko on ją zna, aczkolwiek takie postępowanie budzi obawy - przyznał.
- Dlatego zastanawiam się, czy ktoś z konkurencji nie znajduje się w obstawie lorda. Może wtedy łatwiej go szpiegować.
- Może racja, ale kto to? Maguska Loia?
- spytał rzucając imię czarodziejki. - Jednak wiesz możliwe, ale może nawet każdy to robić. Może córeczka?
- Racja, że każdy... Ale wątpię, żeby to był ktoś z nas, przecież ledwo znamy lorda, a ten ktoś nie tylko zna jego dobrze, ale także wiedział o jego planach.
- Znam ledwo, Tulli zna ledwo, ty znasz ledwo, ale inni? Wprawdzie Tulli wydaje się ufać Murionowi. Może wie cos, czego nie chce powiedzieć. Pozostawalby barbarzyńca oraz uciekinier. Barbarzyńca raczej nie, pozostaje uciekinier. Gdyby własciwie nie Tulli, nie ufałbym takze Murionowi.

Sidhe spojrzała na Tallamira z uwagą:
- Wiesz, cała nasza szóstka, czy raczej piątka spotkała się na testach. Ale ten uciekinier to jednak też wielka niewiadoma...
- Jasne, pewnie będąc konkurencją władowałbym swojego człowieka do drużyny. Normalne działanie. Bowiem jednak dziwna sprawa. Chociaż może go ubili gdzieś? trudno powiedzieć.
- Albo władowałabym go tam, gdzie Lord by się nie spodziewał władować. Może do świty czy... jakieś służby?
- Możliwe, ale ani świty, ani służby specjalnie nie bierze. Jeśli konkurencja chce mieć swojego człowieka, to musiała albo wybrać kogoś nowego na wyprawę, albo miała już swojego kompana wcześniej wśród wspomnianej trójki przybocznych.
- Czyli zostaje tylko ktoś z gwardii lorda... albo ktoś za ich pośrednictwem pociąga sprytnie sznurki...
- pokiwała głową Sidhe.
- Pewnie właśnie taka opcja jest najprawdopodobniejsza, ale dobra, póki co cichutko, bowiem zbliżamy się na pajęcze pola - stwierdził czarodziej.
 
Kelly jest offline  
Stary 22-08-2011, 18:25   #63
 
Gothomog's Avatar
 
Reputacja: 1 Gothomog jest jak klejnot wśród skałGothomog jest jak klejnot wśród skałGothomog jest jak klejnot wśród skałGothomog jest jak klejnot wśród skałGothomog jest jak klejnot wśród skałGothomog jest jak klejnot wśród skałGothomog jest jak klejnot wśród skałGothomog jest jak klejnot wśród skałGothomog jest jak klejnot wśród skałGothomog jest jak klejnot wśród skałGothomog jest jak klejnot wśród skał
Długowłosy mężczyzna nie był zadowolony i demonstrował to jak tylko mógł. Lord nie załatwił, więcej antidotów co mogło później, podczas polowania stanowić poważną przeszkodę. Dodatkowo miejscowi nie mieli żadnych skórzni na sprzedaż, a nie widziało mu się bieganie w niedopasowanej, utrudniającej ruchy podczas walki zbroi z:

- „niedopasowanych kawałków utwardzanej skóry.” – powiedział na głos ironizując głos Lorda. – A co ja jakieś bydle, by biegać w odpadkach ?

Ich podróż i tak była wystarczająco skomplikowana. Kradzieże, niespodziewane ataki harpi i do tego jeszcze polowanie na jakieś miejscowe bestie. Żyć nie umierać.
Do czasu skompletowania ekwipunku przechodził pomiędzy straganami. Nawet dla niego wytwory tubylców wydawały się strasznie tandetne. Groty kamienne, włócznie bez ostrza, jakieś paciorki ochronne i inne nic nie warte rzeczy. Trzeba było kupić odpowiedniejszy ekwipunek w Calimshanie.
Po skompletowaniu ekwipunku, zaczęli się pakować i szykować na wyprawę. Ebberk wziął za dwóch, tak by Tulli, nie musiała się męczyć jako ich tropicielka. Dla niego i tak taki bagaż nie robił żadnej różnicy. Najbardziej męczyła go pogoda. Pocił się niemiłosiernie, a komary ciągle go kąsały. Założył jedynie napierśnik i nagolenniki. Przynajmniej jakaś część ciała oddychała.
Przypasał swój miecz z boku, wziął plecak na ramiona i włócznię w dłoń. Ruszył w drogę, idąc na końcu konwoju. Lepiej puścić przodem kapłana, czarodzieja i Sidhe. Kiedy wchodzili coraz głębiej w dżunglę, Ebberk miał dziwne uczucie, że zmierzają prosto w pułapkę zastawioną przez pająki. Pajęczyny, które bez problemu zatrzymałyby dorosłego człowieka tylko utrzymywały go w tym przekonaniu.
W końcu najgorsze przypusczenia barbarzyńcy spełniły się. Dookoła pojawiło się mnóstwo pająków, blokujących im możliwość wyjścia. Byli osaczeni przez przeważającą liczbę bestii. Ebberk natychmiast wyciągnął przed siebie włócznie, starając się osłaniać Muriona i czarodzieja. Miał nadzieję, że coś szybko wykombinują. Po chwili Murion krzyknął:
- Podpalcie to! - wskazując na sieci. W końcu mieli magów.
 
Gothomog jest offline  
Stary 22-08-2011, 22:03   #64
 
Maura's Avatar
 
Reputacja: 1 Maura jest na bardzo dobrej drodzeMaura jest na bardzo dobrej drodzeMaura jest na bardzo dobrej drodzeMaura jest na bardzo dobrej drodzeMaura jest na bardzo dobrej drodzeMaura jest na bardzo dobrej drodzeMaura jest na bardzo dobrej drodzeMaura jest na bardzo dobrej drodzeMaura jest na bardzo dobrej drodzeMaura jest na bardzo dobrej drodzeMaura jest na bardzo dobrej drodze
Tulli opuściła z ulgą duszną atmosferę barki- duszną dosłownie i w przenośni. Nie przypuszczała, jak bardzo będzie ją spalał wewnętrzny niepokój o Tallamira. Ubrała się starannie: włożyła starą, dobrą skórznię, przypasała kołczan z całym zapasem strzał, nałożyła na łuk najlepszą z cięciw, owinęła się w pasie cienką linką na wszelki wypadek, wzięła też sztylet i sejmitar, zmówiwszy modlitwy do Gwaerona. Uczepiła pasa też solidną sakiewkę, w której mocno tkwiła niewielka flaszeczka z antidotum, wydobyta z tropicielskiej apteczki. Jej policzki zarumieniły się, a pewna nerwowość, cechująca ją od początku podróży ustąpiła. Bezczynność ją zżerała- teraz wiedziała, że czasu na martwienie się będzie miała akurat tyle, ile dziewica w zamtuzie.

Dżungla otuliła ich jak wilgotny, szczelny kokon, symfonią dławiących woni, barw - od mdłej zgnilizny podłoża, po goryczne, subtelniejsze wonie nieznanych kwiatów i ziół. Cały czas oddychała głęboko, ale równo, wchłaniając zapachy, zapamiętując je, analizując...Nie myślała o prowadzącej ich kobiecie - a przynajmniej starała się nie myśleć- to nie jest jaszczurka, Tulli, to nie jest jaszczurka, szeptało coś w głębi niej. Poradzisz sobie z tym..skup się na zadaniu.

I skupiała się. Jej kroki były chyba najcichsze z grupy, a ruchy oszczędne, celowe. Włosy miała ciasno upięte wokół głowy, by nie krępowały swobody- otarła perlący się na wargach i nosie pot wierzchem dłoni, słuchając pożegnania Ryssy.

Początek terytorium pająków...przesunęła palcami po majdanie swego łuku, próbując iść tak, by nie zaplątać się w lepkie ohydztwo, zwisające w koszmarnych festonach z gałęzi. Strzał była pewna, ale ciąć sieci nie zamierzała - cholerstwo zapewne lepiło się do wszystkiego jak żebrak do złota, mogłaby przez nadgorliwość stracić ostrze.. A sieci przybywało, zmieniała się też ich wielkość. W wilgotnym smrodzie mrok zdawał się wypełzać zewsząd.

- Tal..... - szepnęła do brata, nachylając się ku niemu. - Cokolwiek się stanie, jestem z tobą.

I jak na zawołanie - w jednej chwili las ożył, mrok wysnuł z siebie kształty rodem z koszmarów. Pająki w mgnieniu oka zamknęły im drogę odwrotu. Usłyszała krzyk Muriona - spojrzała na kapłana, który wskazywał sieci i nawoływał do ich podpalenia. I w tym samym momencie oko rejestruje ruch, skręt ciała, napięcie cięciwy, strzała wyfruwa z palców z cichym , sprężystym szelestem, wbijając się w najbliższego pająka, tuż pod zwoje oczne, przebijając acron na wylot i grzęznąc po bełt w głowotułowiu. Zabijała już kiedyś pająki i wiedziała, że ich limfokrew wypełnia całe ciało, nie posiadały żył ani niczego podobnego do tętnic. Ich serce nie pompowało krwi, a jedynie substancje odżywcze, dlatego aby je zabić, trzeba było celować w mózg o kształcie gwiazdy, znajdujący się w okolicach przełyku. Miała 19 strzał - teraz, po zabiciu pierwszego z wrogów, 18. Nawet jeśli trafią wszystkie i uśmiercą wrogów, będzie to za mało - a głębi dżungli wysuwały się kolejne. Ale kto powiedział, że muszą zmasakrować wszystkie pająki? Przyszli tu po ettercapa...i nie musiał być żywy. Muszą jak najszybciej zabić stwora, a magowie niech tylko otworzą im drogę ucieczki. Wytężyła wzrok, by w mroku odnaleźć sylwetkę najbliższego z ettercapów. I ujrzała go - i całkiem sporo pająków pomiędzy sobą a upragnioną ofiarą...W dodatku cel ruszał się. Ale adrenalina już pompowała krew wibrującą energią.

Pająki przychodziły razem z ettercapami. Czarodzieł czuł się pewniej mając przy boku siostrzyczkę oraz ukochaną. Jednak tak czy siak wyglądało to nieciekawie. Murion rozsądnie wzywał do podpalenia tego czegoś. Słusznie oczywiście, chociaż takie rozwiązanie się narzucało samo. Póki co chłopak niósł swoja niewielką kuszę oraz zapas bełtów. Czary zamierzał trzymać dopóki nie będa naprawdę potrzebne, natomiast strzelanie także wychodziło mu nieźle. Póki co trzymał sie blisko Tulli prosząc Sid, by jednocześnie uważała na siebie i też nie szarżowała.

- Tal! - krzyknęła do brata. – Spróbuję zabić ettercapa, a Ebberk może da radę go złapać jak padnie i wyciągnąć z tłoku... bestia jest dla nas najcenniejsza...potem możemy uciekać...

Ebberk ledwo dosłyszał słowa Tulli. Jeden z większych pająków rzucił się na niego i starał się zaatakować swoimi żądłem. Ebberk na szczęście był szybszy. Z niezrównaną siłą wbił w pajęczaka włócznię, posoka poleciała z jego truchła. Barbarzyńca zamachnął się włócznią, tak by martwy pająk poleciał w stronę mniejszych, blokując je na chwilę.

Ruch ręki, strzała w palcach, cięciwa, palce zaciskają się, puszczają, nie celując, w tym samym momencie, w którym Tulli nieruchomieje, zapierając się stopami - strzała rozcina mrok, gdy dziewczyna strzela. Chce trafić w tułów ettercapa, pewny cel, najpewniejszy w tym piekielnym natłoku ruchomych ciał, chrzęstu odnóży, klekotu szczękoczułek, labiryncie pajęczyn.... I za chwilę leci trzecia z cennych strzał - a dziewczyna uskakuje za oślizgły, zielonkawy pień, gdy tuż obok niej kłapią ociekające jadem kły. Nie ma czasu , ale ruch ręki jest automatyczny, gdy sejmitar wysuwa się z pochwy i tnie przez oczy stwora, rozbryzgując galaretowatą miazgę, a potem uderzeniem z dołu wbija się pod przełyk, aż do pajęczego mózgu. Tulli wyciąga ostrze, chcąc uniknąć jadu, gdy cielsko wierzgające odnóżami wali się w mokrą ściółkę. Za sobą ma drzewo, a musi przeskoczyć truchło, by dostać się do ettercapa, więc wciska broń z powrotem, ociekającą posoką i śluzem, chwyciwszy się konaru w wyskoku jedną ręką, a drugą ściskając łuk, rozhuśtuje ciało- sus. Ląduje na ugiętych nogach i już w biegu nakłada kolejną strzałę, wypatrując, gdzie jest ofiara.

- Tal!- rozgląda się za bratem, nie może stracić go z oczu, nie tu...

Murion przeładował kuszę i ruszył za tropicielką. Pod niektórymi względami Tulli miała rację - należało utrupić jak najszybciej potworka na ofiarę, a potem się zająć resztą. Podpalenie sieci nie powinno być zbyt trudne.

Ebberk trzymając nadal włócznię w rękach ruszył za nimi. Przynajmniej mieli jakiś plan, który miał szansę na realizajcję. Każdy pajęczak, który zjawiał się w zasięgu jego prymitywnej włóczni, był przez niego przebijany w brutalny sposób.

Strzelił do kolejnego pająka. Bełt trafił na tyle szczęśliwie, że ofiara padła na ziemię wstrząsana ostatnimi drgawkami.

Chyba zgłupiała... Cóż innego mógł pomyśleć, widząc jak Tulli zatrzymuje się i rozgląda dookoła, jakby nie widziała ani ettercapa, ani otaczających ich pająków.

- Nie stój tak! - krzyknął, sięgając po kolejny bełt. I zastanawiając się, kiedy pająki zaczną na nich zrzucać sieci z góry...
- Jestem obok - odkrzyknął Tallamir unosząc do góry kciuk. Plan siostry był dobry. Brać oraz zmykać. Skoro zaś Murion czy inni ubili jakiegoś stwora, pewnie pozostałe będą wolały dorwać swojego pobratymca, niż interesować się twardszą zdobyczą. - Bierz go - będę cię osłaniał! - krzyknął. Właściwie nawet nie samodzielnie, ale moment temu jego wargi wyszeptały przyzywające zaklęcie. Dwa niebiańskie orły pojawiły się na niebie posłuszne wezwaniu, by uderzyć, ale przede wszystkim chronić atakującą dziewczynę.
Sidhe nie angażowała się nadmiernie w schwytanie ettercapa. Spełniała raczej rolę asystenta, ścinała półtoraręcznym mieczem te pajączki, które podchodziły za blisko drużyny i te, które przeszkadzałyby w transporcie zdobytej zwierzyny.

I wtedy Tulli ponownie ujrzała ettercapa: chwytliwe, chude kończyny, obły tułów z dość obwisłym brzuchem, migającym w półmroku jaśniejszą barwą...Usłyszawszy głos Tallamira, uspokoiła się, koncentrując tylko na trafieniu; trzy kolejne strzały opuściły kołczan, jedna za drugą, trzy razy brzęknęła zwalniana cięciwa, gdy spomiędzy palców tropicielki furknęła pierzastolotna śmierć. Musiała trafić; jej wargi poruszyły się w modlitwie do Gwaerona, prosząc Go, by pokierował strzałami...
Kolejny pająk, podkradający się do Tulli, podkuliwszy kończyny zwalił się na ziemię z bełtem sterczącym z oka. Poruszył jeszcze ociekającymi jadem szczękoczułkami i znieruchomiał. Cóż z tego, skoro ledwo pozbywali się jednego, to od razu na jego miejsce pojawiały się dwa kolejne.
Przeskoczyła po pajęczym truchle, z obrzydliwym uczuciem stąpania po galaretowatym podbrzuszu, wytężając wzrok i przewieszając łuk przez ramię- w panującym zamieszaniu strzał był coraz trudniejszy. Za to w jej dłoni pojawił się sejmitar, akurat na czas, by zadać cios na prawo, uchylić się, znowu uskoczyć...
- Trafiłam go chyba...Ebberk, Mur...!- poślizgnęła się nieoczekiwanie, tracąc równowagę i chwytając się pobliskiej gałęzi - palce trafiły na pajęczynę, straciła cenny czas, nim uwolniła rękę, w tym samym momencie zobaczyła atakującego pająka i usłyszała świst orlich skrzydeł. Wiedziała, że Tallamir ją chroni, błyskawicznymi susami przebyła drogę, dzielącą ją od leżącego w posoce i śluzowatej brei ettercapa. Nie wiedziała, jak bardzo jest ranny, nie mogła ryzykować, że będzie sprawiał kłopoty . Najpierw strzały - były cenne jak demony. Wyciągnęła je z niejakim wysiłkiem, wywołując kolejne bluzgi posoki i nie wycierając, wrzuciła do kołczanu. Teraz kucnęła obok, zagryzając wargi ze zdenerwowania, odwiązując od pasa linę i starając się skrępować stwora błyskawicznie. Obrzydliwy odór mdlił, jego owłosione ciało dygotało, może w agonii?Jedna z pazurzastych kończyn przejechała po jej ciele, drąc coś - odskoczyła, nie wiedząc, czy stwór ją zranił. Potem pochyliła się, chcąc dokończyć wiązanie liny.
- Ebberk, pomóż! Bierz go, wycofujemy się!
Nad jej karkiem kłapnęły szczęki, rzuciła się plackiem nad skrępowanym ettercapem, poczuła pod sobą gnący się łuk, paprając się w cuchnącej brei i cudem unikając ukąszenia. Na ślepo, od dołu cięła w wychyloną ku sobie pajęczą gębę, z wściekłością, mocno podbudowaną rozpaczą. Poczuła jak krew ettercapa i cuchnące wydzieliny przesłaniają jej wzrok, otarła twarz ręką, odskakując ponownie za swój cenny ładunek. I wrzasnęła, na całe gardło:
- Ebberk!! Bierz go i nieś, będziemy cię osłaniać...na mnie jest zbyt ciężki...Ebberk!
Cud, że nie trzasnęło łęczysko, na szczęście łuk był refleksyjny, sklejony z wielu warstw drewna i ścięgien, majdan i zaczepy wzmacniały chitynowe płytki, sprężyste i mocne. Tulli szybko stanęła na nogach, kopniakiem uderzyła w odwłok kolejnego napastnika, cięła z góry, przez gronowe ślepia, czując lekki ból kostki - tylko, żeby nie była skręcona, Gwaeronie...zalała ją pasja. Rozejrzała się za bratem....czy podpalają z Loią pajęczyny? Och, wydostać się stąd już!

Barbarzyńca szybko doskoczył do cielska ettercapa. Widząc, że Tulli nie da rady unieść truchła, postanowił pozbyć się włóczni tak by móc je wziąc samemu. Rzucił ją w najbliższego przeciwnika. Los, a może bogowie sprawili, że przebił dwa pajęczaki na raz. Schylił się i wziął owłosione, poplamione posoką odnóża w swoje potężne ręce. Smród dookoła był nieznośny, jednakże w wirze bitewnym nie wolno było się przejmować takimi drobnostkami. Skupił się i całą swoją siłą podniósł truchło, przerzucając je na plecy.
- Ruszajmy.... - powiedział ciężko sapiąc. Ettercap ważył sporo nawet jak na niego. . - szybko, dopóki dam radę z tym cholerstwem biec.
Mając dodatkowy ciężar, ciężko było mu się poruszać po wilgotnym, śliskim podłożu. Miał nadzieję, że towarzysze zdołają go osłonić przed atakiem i uda im się wyjść z tego ciało. Po drodze kopnął jakiegoś mniejszego pająka, który chciał go zaatakować. Zmiażdżył go swoim ciężkim, obkutym butem.
 
__________________
Nie ma zmartwienia.
Maura jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:49.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172