Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 24-01-2012, 02:01   #21
Edgelord
 
Zell's Avatar
 
Reputacja: 1 Zell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputację
Nauhai Baenre, Zoren


Najemnik podążył za Nauhai. Na początku nie zwrócił uwagi na płaskorzeźby, ale kiedy przypadkowo przejechał dłonią po jednej ze ścian zauważył nierówności. Nie zatrzymując się rozglądał się po ścianach podziwiając sceny z czasów kiedy Lolth, żyła razem ze zdradzieckimi bóstwami Elfów, jako ich królowa- jak i te sceny, które przedstawiały jej wyniesienie do otchłani, gdzie przyjęła rolę demonicznej królowej pająków, oraz władczyni wszystkich drowów. Tytuł, którego do niedawnych czasów miała kłopoty używać, a to za sprawą swych dzieci, sług i obcych. Pamiętał że za czasów kiedy Czempion Lolth istniał, składał mu niewielki ofiary, przed ciężkimi zadaniami.
Kiedy dotarli do kaplicy Zoren rozejrzał się po sali, dłuższą chwilę spojrzał na posąg Lolth skłaniając głowę na znak szacunku lub uległości.
Nie zdziwiła go zbytnio lokalizacji, w jakiej się znaleźli. Kapłanka najpewniej wybrała miejsce, w którym czuje się najwygodniej i/lub najbezpieczniej. Nie mógł pomyśleć o lepszym miejscu niż kaplica Lolth.
Spojrzał na ławę wskazaną przez Nauhai, sam spokojnie usiadł na wolnym miejscu i spojrzał na ich przywódczynie, oczekując na dokładniejsze wyjaśnienie misji.

Nauhai obserwowała bez grama zniecierpliwienia, jak Zoren zajmuje swoje miejsce. Owa obserwacja miała dwoisty cel- oczywiste, powierzchowne poznanie drowa, jak i kontrolę jego zachowania w tym świętym miejscu. Na kogo, jak na kogo, ale na mężczyznę, na dodatek nieszlachetnego, trzeba było mieć oko. Najemnicy mogli się cechować różnym stopniem szacunku dla bogini, a na jego brak czy zbytni niedostatek Nauhai nie miała zamiaru pozwolić.
Na szczęście jej obawy nie potwierdziły się.
- Czyż Jej potęga nie jest pięknem? - zapytała w pewnym momencie, delikatnie uśmiechając się do drowa.
Zoren zastanowił się nad pytaniem, “Czy jej potęga nie jest pięknem?”. Szczerze nie miał najbledszego pojęcia jak na to odpowiedzieć. Przytaknięcie najpewniej zaowocuje pytaniem z serii “A czemu?”, chociaż z drugiej strony zaprzeczenie....
-Szczerze pani.... nie wiem jak na to odpowiedzieć. Nigdy nie utożsamiałem siły z urodą, świat często oddala te dwa aspekty od siebie.
- Doprawdy? - kapłanka wciąż uśmiechała się w ten sam, raczej przyjazny jak na drowie standardy, sposób nie ukazując tym gestem ani aprobaty, ni dezaprobaty - W takim razie jak określiłbyś potęgę Lolth?
-W jednym słowie? Niezaprzeczalna. Była wstanie pozbyć się pozostałych bóstw drowów. Nie znam się na innych bóstwach. Podejrzewam, że są krasnoludy przecież nie mogą wierzyć w elfie bóstwa, ale wątpię, aby tam była sytuacja, że mają tylko jedno bóstwo do wyboru.
- Bóstw... - Nauhai przeciągnęła słowo, jakby je smakując - Ofiarowujesz tym tytułem wiele powagi wspomnianym... istotom.
-Nie wiem jak inaczej je określić. - Zoren westchnął -Śmiertelni oddają im cześć, wiem, że to nie czyni wielbionego kamienia niczym specjalnym, ale widziałem dwa razy krasnoludzkiego kapłana. Nie wyglądał na czciciela głazów.
- Więc na kogo wyglądał? - kontynuowała bez zmiany w tonie, czy zachowaniu.
Zoren zastanowił się chwilę.
-Kiepsko ubrany krasnolud, ciskający zaklęciami. Mógł być magiem, ale.... czy krasnoludy mają magów?
- Sądzę, że gdyby określać takie jednostki “magami” uczyniłoby się afront w stosunku do naszych magów. - odpowiedziała cierpliwie - Zaś afronty są... zapamiętywane. - zamilkła na moment, po czym odezwała się ponownie, jednak tym razem jej ton wyrażał pewne... zaciekawienie? - Jak wiele z twoich umiejętności zostało opłaconych?
-Zostałem zatrudniony, aby reprezentować dom Fey-Branche najlepiej jak potrafię. Więc jeżeli będziesz chciała, pani, abym coś zrobił i będzie to w moich możliwościach postaram się to zrobić.
- A jeżeli będzie poza twoimi zdolnościami?
-Zaproponuję alternatywę. Wybacz pani, ale jeżeli każesz mi utorować sobie drogę przez stado rothe, zaproponuję po prostu ominięcie stada.
- Interesujący... pomysł. - stwierdziła, nie precyzując jednak, który pomysł ma na myśli - Jednak nie zawsze możemy ominąć stado. Czasem trzeba z własnej woli w nie wejść, jak i w naszym przypadku. Jesteś gotów wejść w stado?
-Zakładam, że mówisz pani o plebsie? - schował porównanie, między innymi, Zorena do stada rothe -Dla mnie to nie będzie nic nowego. Jednak pani, czy ty czujesz się gotowa, aby wymieszać się z tymi o krwi pospolitej jak pchły?
- Znam kilka osób, które nie przeżyłyby podobnej możliwości. - uśmiechnęła się do siebie - Dobrze, że dla ciebie to jakby... rutyna. Umiejętność nawiązywania kontaktów w tych... sferach, będzie niezmiernie pomocna. Morderstwa wśród plebsu... Faerziness. Nawet nasi pchlokrwiści, jak pięknie to określiłeś, nie mogli zignorować faktu, iż najwyraźniej ktoś świetnie bawi się ich kosztem w nowatorski sposób. Musiało przyjść pewne zainteresowanie, oczywiście nie z pobudek altruistycznych, ale czysto samozachowawczych.
-Mogło się zacząć od marginesu, żeby ich tak nazwać, tych którzy postanowili spędzić te kilka dekadni reszty swego życia patrząc na dno butelki, lub wdychając zarodniki Myconidów, aby świat wydał się lepszy. Jak sądzę podanie im takiego środka i patrzenie na efekty było dosć łatwe.

Nauhai milczała przez moment, wpatrzona w posąg Lolth, jakby sama jego obecność przyciągała uwagę kapłanki. Dopiero po chwili zwróciła się ponownie do Zorena.
- W jakim stopniu możemy liczyć na Twoje kontakty?
-Mógłbym ściągnąć kilka długów. Nie jestem pewny co prawda czy to da oczekiwany rezultat.- zastanowił się chwilę i spojrzał na kapłankę -Czy masz jeszcze jakieś informacje, pani? Coś co by nas naprowadziło na możliwych sprawców?
Nauhai westchnęła.
- Gdyby to było takie proste... - zerknęła na Zorena - Wątpliwe, aby osoby odpowiedzialne cierpiały na niedostatek i brak jakichkolwiek wpływów, a to założenie pozwala na odsianie przynajmniej części podejrzanych. Z drugiej strony... Jak wiele pchlokrwistych zrobiłoby za kilka miedziaków, srebro lub, och marzenia, złoto?
-Bajki o złocie można schować do tej samej kategorii co “Zabiłem smoka, ta tu szklanką magicznej trucizny, a teraz dajcie jeszcze jednego kufla.”. Ale faktycznie, podejrzewam, ze ktoś z ulicy się tym zajął. Można zawsze sięgnąć do uniwersalnego źródła wiedzy ulicznej...- najemnik na chwilę spauzował. Jak w obecności kapłanki określić te kobiety, zastanawiał się chwilę czy ona może wiedzieć, albo dopuszczać do siebie wiedzę, o ich istnieniu. Tak wysoko urodzona kobieta pewnie nigdy by nie myślała, że aby przeżyć w biedzie kobiety zniżają się do umilania życia mężczyznom.
- Każde źródło informacji jest godne... sprawdzenia. Bzdurne plotki też czasami miewają w sobie szczyptę prawdy, a źródła, o których napomknąłeś... Cóż. Mężczyźni w pewnych chwilach potrafią być szczególnie... wymowni. - odwróciła ponownie wzrok w stronę posągu, na moment milknąc - Oczywiście nie chcemy, aby nasze poszukiwania odbiły się echem w pchlim domu. - odezwała się, skierowawszy spokojne, nietypowe dla kapłanek, spojrzenie wprost na Zorena - To byłoby bardzo... niekorzystne i niepożądane.
Zoren uniósł delikatnie brew. Dawno, jeżeli w ogóle nie widział tak opanowanej kapłanki. Szczególnie kiedy patrzyła na mężczyznę. Będzie musiał uważać na tę kobietę.
-Utrzymam maksimum dyskrecji, pani. Zakładam, że raczej ciągłe przychodzenie do domu Baenre może przykuć niepożądaną uwagę... może więc ustalimy inne miejsce spotkań?
Nauhai uśmiechnęła się z osobliwym rozbawieniem, w którym, na szczęście Zorena, nie było ni grama złości.
- Inne miejsce? Cóż... - przechyliła delikatnie głowę, wpatrując się uważnie w drowa - Nie jestem pewna, jak powinnam zinterpretować taką propozycję.
Najemnik delikatnie odchrząknął i poprawił swoją pozycję na ławie, och on już ma kilka miłych dla wyobraźni interpretacji.
-Jeżeli najemnik kręcący się po pchlim domu, będzie wracał do domu Baenre, szybko przykuje to uwagę sprawców, lub po prostu pchlokrwistych. Natomiast jeżeli wróci do swego miejsca zamieszkania to nie będzie nic nadzwyczajnego.
- Miejsca zamieszkania? - Nauhai wciąż wyglądała na rozbawioną - A więc kapłanka kierująca się do domu najemnika obcującego z pchlokrwistymi nie będzie niczym osobliwym? Każdy ma różne potrzeby, ale zazwyczaj... to ta druga strona musi nadłożyć drogi, aby zyskać na interesie.
Zoren nie mógł się tym razem powstrzymać i delikatnie się zaśmiał kręcąc głową.
-Wybacz, pani, to wyszło źle. Mój dom jest dość publicznym miejscem.... znowu źle to określiłem. Mieszkam na stałe w “Obsydianowym Krysztale”, to kompleks rozrywkowy blisko Narbondelynu. Twoja obecność tam raczej nie będzie niczym dziwnym.
- Żebyśmy mieli jasność. - kapłanka przesunęła palcami po pajęczych zdobieniach laski - Proponujesz kapłance, aby przedostała się przez miasto do twojego... domu, w celach... mogących zostać zrozumiane w różnoraki sposób. Czyż nie tak? - tym razem uśmiech Nauhai zdawał się wyrażać coś... niepokojącego, chociaż niezmiennie ją bawiącego.
Mężczyzna spojrzał na laskę kobiety, ale postanowił nie poruszać tematu.
-Pani, “Kryształ” nie jest jakimś tanim miejscem gdzie przychodzi się po seks za pieniądze. To restauracja, kasyno, łaźnia, salon masażu i arena walki. Wielu szlachciców, nawet sam Arcymag nas odwiedza. Więc opinia na twój temat, pani, nie dozna uszczerbku. I jeżeli mogę być tak bezpośredni. Tak, to proponuję, nie robię tego z lenistwa czy chęci pokazania, że “też mam coś do powiedzenia”, ale wydaje mi się to najlogiczniejszym miejscem. Ja je znam na pamięć i łatwo mnie w nim znaleźć, a obecność kogokolwiek ze szlachciców będzie szybko zapomniana przez gości.
Nauhai zaśmiała się cicho.
- Widzisz, tutaj niestety napotykamy na problem związany ze mną. Im wyższe sfery tym... bardziej rozpoznawalna się staję. - westchnęła - A fakt, iż nagle zaczęły mnie przyciągać, jak to określiłeś, kompleksy rozrywkowe... Plotki, plotki.
Zoren pokiwał głową.
-Rozumiem, więc trzeba będzie zaryzykować z przychodzeniem tu. Po prostu będę bardziej ostrożny. Więc plan jest, żebym wywiedział się czy i kto podaje plebejuszom to paskudztwo? Hm... co jeżeli nie miało to związku z śmiercią Miz’ri Mizzrym, a tylko jeden ze szlachciców uznał, że będzie to “zabawne”?
- Zawsze możesz przedstawić swoje... obiekcje Opiekunce Quenthel, jak i samej Radzie. - stwierdziła spokojnie - Co zaś do spotkań... Nie uważasz chyba, że nigdy nie opuszczam tego domu? Manyfolk jest interesujące z powodu zasobów jakie oferuje.
-To nie są obiekcje pani. Jednak nie zaprzeczyłaś, że może to być możliwość. Manyfolk? Może być, jakieś konkretne miejsce, czy będziemy się szukać?
- Czy nie posiadasz na swoich... usługach osób, które są na tyle kompetentne lub dostatecznie opłacone, aby przekazać informację w sposób nas satysfakcjonujący? Lub osób, które są na tyle mało ważne, aby stanowić... jednorazowego posłańca?
-Kompetentne...- Zoren poruszył kilka razy ustami jakby smakował to słowo.- Nie. Co do opłacalności znajdę odpowiednią osobę, która dostarczy ci wiadomość... czy zabierasz, pani, jakieś... torby? Pakunki? Kiedy jesteś w Manyfolk?
- Zdarza się. - Nauhai ponownie zaśmiała się cicho - Naprawdę urzeka mnie twój stopień... ostrożności. Jest prawie tak wielki jak ten, do którego przywykłam, chociaż brakuje mu wciąż większej szczypty paranoi.
-Trochę zardzewiałem w paranoi. Ostatnio za mało intryg, polityki i pijanych fechmistrzów w moim życiu.
- Wszystko może się jeszcze odmienić, całkiem niedługo. - stwierdziła - W swoich poszukiwaniach chciałabym, abyś zwrócił uwagę na pewne łatwe do przeoczenia szczegóły, pozornie nieważne. Gdyby udało się pozyskać nawet drobny skrawek tego, co było w posiadaniu osoby mogącej być powiązanej ze sprawą... na pewno ułatwiłoby to poszukiwania.
Dziwny uśmiech zagościł na twarzy Zorena.
-Świetnie, dawno nie tłukłem się z fechmistrzem. Co do skrawka... oznaczałoby to, że ofiara musiałaby walczyć. Ciężko będzie, ale się postaram.

Nauhai ponownie zamilkła, tym razem na dłuższą chwilę zanim zabrała głos.
- Kiedy mogę się spodziewać pierwszych rezultatów, jakiekolwiek by one nie były?
-Jeżeli mam przewertować informacje i wysłać te, które mają jakąś wagę... 3-5 dni powinny wystarczyć, żebym coś wyciągnął.
- Wierzę w Twoje zdolności. - spokojnie odparła Nauhai - Sądzę, że codziennie byłbyś w stanie dostarczyć pewnych informacji, a za dwa dni zbierzesz ich dostatecznie... wiele. - przymknęła na moment oczy - W końcu zostałeś wybrany przez Dom wchodzący w skład Rady. - zanim najemnik mógł skontrować w jakikolwiek sposób to stwierdzenie dodała : - Czy chciałbyś coś jeszcze wiedzieć?
Najemnik kilka razy na przemian otworzył i zamknął usta zanim się w końcu odezwał. Zastanawiał się w myślach, jak ubliżyć kapłance i przy tym nie zarobić batem. Zrezygnował z tego i w końcu odpowiedział.
- Oczywiście, pani. Spełnię twoje oczekiwania. Co ty pani, planujesz robić w tym czasie? Może jakoś będę w stanie i w tym pomóc.
Nauhai uśmiechnęła się dość... słodko.
- Nie chciałabym, abyś niepotrzebnie marnował czas na wspomaganie moich własnych działań. Udam się swoim tropem, ty rozeznaj się w sytuacji pchlego światka. - odparła - Jeżeli to wszystko... Nie będę cię dłużej zatrzymywać.
Zoren nie miał pojęcia jak reagować na tą kapłankę. Jeszcze żadna kobieta, która akurat nie była w jego łóżku, nie zachowywała się “słodko”. Nie miał pojęcia czy i kiedy z niego drwi, a kiedy znowu mówi poważnie. Przeciętne kapłanki były łatwiejsze do rozgryzienia, ale ona... przeciętna nie była.
-Oczywiście, pani. Życzę zatem udanych łowów, za dwa dni będę miał wszystkie informacje.- to powiedziawszy skłonił się i opuścił pomieszczenie.
Opuściwszy dom Baenre, Zoren ruszył do biedniejszych dzielnic. Miał zamiar zacząć od przepytania dziwek w sprawie ostatnich przypadków zatrucia faerziness. Będzie musiał improwizować co do motywacji swych poszukiwań, ale kilka srebrników zamknie jadaczki co do bardziej dociekliwym. Po drodze wychwyci swych informatorów i przepyta ich, lub nastawi, aby nasłuchiwali co się dzieje w mieście w tej sprawie.

Nauhai obserwowała, jak Zoren opuszcza kaplicę zastanawiając się nad tym drowem. Jego zachowanie zdradzało niskie urodzenie. Zdawał się nie do końca radzić w kontaktach ze szlachtą, a może tylko z kapłankami? Niemniej, jeżeli Fey-Branche postanowiło go opłacić i wystawić jako swojego reprezentanta musiał posiadać talenty rekompensujące wady.
Kapłanka została jeszcze pewien czas w tym świętym miejscu rozkoszując się jego aurą.
Potęga jest pięknem, a to piękno było wręcz wyczuwalne.
Z ciężkim sercem kapłanka opuściła kaplicę. Musiała opuścić także dom Baenre, co w ostatnim czasie nie było częste. Nauhai miała swoje zadanie, które na całe szczęście nie wymagało zatonięcia w dzielnicy pcheł.
Manyfolk. Jupper Soilfen.
 
__________________
Writing is a socially acceptable form of schizophrenia.
Zell jest offline  
Stary 29-01-2012, 22:37   #22
 
Qumi's Avatar
 
Reputacja: 1 Qumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetny
Losy grupy potoczyły się bardzo szybko od czasu gdy zostali wybrani przez szlachetne domy.

Grupa Elvolina powoli odkrywała sekrety podziemnego świata Menzoberranzan dzięki swoim kontaktom. Walki na arenie dla gladiatorów, krwawe orgie czy niebezpieczne używki – to wszystko musieli przyjąć na siebie z uśmiechem na twarzy, aby pozyskać wystarczające zaufanie do zaproszenia do czegoś bardziej ekscytującego. Okazało się bowiem, że cienisty narkotyk rozprowadzany przez Jaezred Chaulssin był jedynie pierwszym krokiem ich planu. W Menzoberranzan rosła sekta, której celem było udoskonalenie rasy drowów. Twierdzili, że Lolth specjalnie ogranicza ich możliwości aby nie mogli jej zagrozić – tak jak to robiła wszystkim swoim sojusznikom i dzieciom. Wolność mogli uzyskać zespalając swoją esencję z planem cienia. Używka przygotowywała ich do podróży głębiej, niestety niektórzy zbyt głęboko z niej czerpali. Wśród fanatyków znaleźli się „Puści”, koszmarnie wypaczone drowy ze wszystkich emocji i życia. Sama ich obecna sprawiała, że świat stawał się bardziej pusty, obojętny i bezbarwny. Jednak sam Elvolin miał jeszcze inne problemy – Quentel nie przyjęła zbyt łagodnie faktu, że cienisty czarodziej podzielił się informacjami, które kazała mu zataić. Grupa musiała przez 2 dni obejść się bez niego, a sam mag w tym czasie był poddawany zarówno torturom jak i próbom zesłanym przez Lolth. Wyszedł z nich zwycięsko, choć sprawił, że Quentel stała się jego wrogiem. Gromph jednakże zaoferował mu wsparcie i tylko dzięki jego wstawiennictwu wysoka kapłanka nie rozpłatała czaszki pewnemu siebie magowi.

Grupa Faerylany zaopatrzona w pierścienie została „zatrudniona” jako niewolnicy pewnemu drowiemu kupcowi. Niespodziewający się swego zaszczytu kupiec został w nocy zasztyletowany przez grupę. Wraz z resztą niewolników uciekli do slumsów, gdzie zrekrutowali ich buntownicy. Nie zostali od razu wpuszczeni do kwatery głównej buntowników – najpierw musieli udać się do paru miejsc w mieście, zabić parę wysoko urodzonych drowów lub kupców i uwolnić paru niewolników. Gdy ich zasługi zostały docenione zyskali dostęp do głębszego kręgu buntowników. Tam dowiedzieli się o „oświeconych”, którzy wkrótce okazali się być psionami. Wiedząc jednak już gdzie znajduje się ich baza, Faerynala i jej towarzysze zwołali oddziały paru domów i udali się rozgromić bunt. Zwycięstwo okazało się jednak trudniejsze niż myśleli. Wśród buntowników, mistrzowie oświeconych nie byli nikim innym jak nieumarłymi Obladora. Potężne psionicze moce domu tylko wzrosły wraz z przemienieniem w nieumarłych. Oblężenie ich bazy znacznie się wydłużyło po tym jak nieumarli i ich żyjące sługi rozpostarły strefę antymagii nad swoją bazą – która nie przeszkadzała jednak w działaniu psioniki.

Grupa Nauhai wiele czasu spędziła na poszukiwaniach poszlak. Alchemik był użyteczny i powiedział sporo drowom, jednak nie wystarczająco. Polecił on specjalistę od faerziness, który z kolei opowiedział gdzie znajdują się największe złoża tej substancji w okolicy. Podczas sprawdzania kolejnej z nich, grupa w końcu natrafiła na ślad – lalkę porzuconą przy jednym ze złóż. Dzięki magii odkryli miejsce przebywania właściciela lalki – młoda ludzka dziewczynka była martwa, ale jej umysł nie był wyczyszczony. Jej ciało było zainfekowane faerziness, ale jeszcze świeże. Zwłoki wskazały miejsce grupie gdzie prowadzone były eksperymenty. Na miejscu nic nie było poza opuszczonym budynkiem. Po przepytaniu sąsiadów dowiedzieli się do kogo należy budynek. Z lekkim zdziwieniem odnotowali, że do nikogo innego jak Heleka Baenre. Młodego drowa od dawna nie było w rezydencji Baenre, jednak służka wspomniała w jakim barze lubił przesiadywać. Tam z kolei ślad zaprowadził grupę dalej, poza miasto. Helek przywitał ich w swojej placówce radośnie, chwaląc się jak udało mu się przetworzyć faerziness tak aby deaktywował łącza z bóstwami. Wraz z Jaezred Chaulssin udał się głębiej do laboratorium, zostawiając grupę na łasce zombie zainfekowanych faerziness.
 
Qumi jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:17.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172