Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 28-05-2012, 16:36   #41
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Opowieść starca skojarzyła się Ivorowi z ponurą bajką. Oto przeklęta wyspa wynurza się z otchłani morza, na dni kilka. Nieszczęsny bohater, wyznaczony przez Los, trafia na ową wyspę. Jeśli w wyznaczonym czasie nie wykona swego zadania, wyspa ponownie pogrąży się w otchłaniach, zabierając ze sobą owego nieszczęśnika.
Taki los miał ich spotkać? To by było niezbyt wesołe zakończenie niezbyt długiego życia.

Pokonać Nil'onga. Łatwo powiedzieć. Opancerzony stworzak mógłby sobie po nich przespacerować bez większego wysiłku. Nie zwracając uwagi na ich miecze, sztylety, gizarmy i proce przeszedłby po nich i wdeptałby ich w ziemię, nie zauważywszy nawet tego faktu. Wskoczyć na grzbiet, zasłonić oczka i kierować, pociągając za uszy. Szalenie zabawne.

Pierwszą i najważniejszą rzeczą, jaką należało teraz zrobić, było rozpalenie ognia. Bez tego groziło im zamarznięcie. Oczywiście tam, na zewnątrz, było mokro, ale w końcu nie padało od dwóch tygodni, ale od kilkunastu minut i mimo wszystko drewno powinno dać się rozpalić.
Jako że toporków nijak Ivor wyczarować nie mógł, chciał pożyczyć mieczyk od Kornik. Lepiej było jednak odrąbać kawał gałęzi, niż odłamywać. Albo obgryzać... Do pożyczki jednak nie doszło, bowiem Mruk podjął się misji dostarczenia drewna.
Chociaż Mruk pomocy nie potrzebował, Alex nie miał zamiaru siedzieć bezczynnie w starej świątyni. Wyciągnął z worka i rozłożył jedwabne płótno, zabrane jeszcze z plaży. Było w zasadzie suche...
Zrobienie nowej szaty było bardziej niż proste - złożyć na pół, wykroić otwór na głowę. Potem założyć i już. Ale jeszcze nie teraz. Chociaż tak Kornelia, jak i Mruk zapewniali, że w ruinach nic ciekawego nie ma, Ivor postanowił sprawdzić to na własne oczy. Poza tym... Skoro kiedyś tu była wioska, to mieszkańcy musieli jakoś jeść. Niemożliwe, żeby mieli tylko krowy, kury i kozy. Musieli mieć jakieś pola, może zostały jeszcze jakieś ślady? Może jakieś zdziczałe rośliny uprawne, nadające się do zjedzenia?

Zgoła niepotrzebnie moknął. Jeśli były tu jakiekolwiek pola, to chyba wieki całe temu. Dżungla zagarnęła wszystko i nie było nawet cienia śladu pól. W ruinach budynków również nie było nic. No, może gdyby Ivor się przyłożył i usunął całą porastającą ruiny roślinność, to by coś znalazł. Zapewne kolejne kamienie, nadgryzione zębem czasu, wodą i korzeniami roślin.
Ale nawet z takiej wędrówki można było mieć jakieś zyski. Korzystając z chwili samotności (i wykorzystując deszcz w charakterze prysznica) Ivor zmył z siebie trudy dnia (kurz, sól, pot) i wypłukał w przygodnym strumyku swoje rzeczy. Ubranie mokrych szmatek było czynnością mniej przyjemną, ale nie byli w grupie w tak bliskich stosunkach, by miał się goły pakować do świątyni, niczym do publicznej, koedukacyjnej na dodatek łaźni.
Znalazł sobie w świątyni zaciszny kątek, gdzie mógł się przebrać w nową, jedwabną szatę, której główną zaletą było to, że nie była mokra. Zawinięty w jedwab, obwiązany paskiem, wyglądał niczym zwariowany mag lub arcykapłan jakiegoś dziwnego kultu, co - swoją drogą - do świątyni całkiem pasowało. Wykręciwszy jak tylko mógł swoje rzeczy wrócił do pozostałych i (wykorzystując gizarmę w charakterze suszarki) powiesił swoje rzeczy z cichą nadzieją, że w miarę szybko wyschną. Jedwab był nader widowiskowy, ale zbytnio nie grzał. Nawet gdyby zapewnił Rae ochronę w zamian za pewne usługi, to i tak ewentualne wzajemne rozgrzewanie się musiałoby poczekać do nocy.

Gdy rozpoczęła się dysputa na temat rozpalenia ognia również Ivor postanowił wtrącić swoje kilka groszy. Podobierawszy najsuchsze gałązki i drobne kawałki drewna ustawił je w dość zgrabny stosik, do tego dołożył parę cieńszych polan, a pozostałe odsunął na bok.
- Najpierw ja spróbuję, potem ty - zwrócił się do Sil. - Ale odsuńcie się troszkę - poprosił.
Sam odsunął się kawałek od przyszłego ogniska. Chwycił talizman z symbolem Gonda, a potem, skierował dłonie w stronę drewna i powiedział:
- Kun la Sankta del Inspiro lasu miajn fingrojn krevis de flamo.
Z koniuszków palców kapłana wystrzelił stożek płomieni. Objętym nim stosik zaskwierczał, zadymił, a potem drewno zajęło się niezbyt mocnym płomieniem.
- Mam nadzieję, że się uda go podtrzymać - powiedział.
Co do tego było nieco wątpliwości, bowiem ognisko bardziej się dymiło, niż dawało ciepła, a płomienie były dziwnie niemrawe.

Ciąg dalszy zabawy z ogniem nie leżał już w jego gestii. Miał tylko nadzieję, że wśród całej kompanii znajdzie się ktoś, kto będzie umiał dorzucić drew do ognia, nie zaduszając przy okazji płomyków.

- Nawet gdybyśmy mieli balistę i parę katapult to i tak nie mielibyśmy zbyt wielkich szans w bezpośrednim starciu - powiedział, gdy poruszono temat pokonania potwora. - Dlatego uważam, że naszą jedyną szansą jest zwabienie go do tej rozpadliny. Nie sądzę, by zrzucanie głazów dało jakiś skutek. Albo będziemy musieli go zwabić, że tak powiem, osobiście, albo też... Możemy spróbować zrobić róg. W końcu róg to tylko rura o odpowiednim kształcie. Można by spróbować coś takiego zrobić, na przykład z kory. Ten Nil’ong dwojga imion Bulette z pewnością nie jest aż taki muzykalny, żeby odróżnić jeden ton od drugiego.

Tyle było jego wkładu w tymczasowy plan pozbycia się Nil’onga.
Korzystając z chwili czasu Ivor wybrał się na dół, by jeszcze raz obejrzeć kamienne drzwi i starannie zbadać wszystkie ściany w tym pomieszczeniu. W końcu nie kto inny jak kapłani Gonda byli specjalistami od różnego rodzaju drzwi czy zamków. A skoro ktoś to zamknął, to z pewnością ktoś inny może to otworzyć. Może te wyryte na drzwiach znaczki mówią, jak to zrobić? Może faktycznie by się przydało rozumienie języków? Ale to dopiero jutro.
 
Kerm jest offline  
Stary 28-05-2012, 17:42   #42
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
Kalayaana jakoś nawet nie zdziwiło to, że jego towarzysze gdy tylko starzec zasnął, zaczęli buszować po miejscu, którym się opiekował jak pospolici złodzieje. On sam wolał siedzieć w głównej sali świątynnej przyglądając się rzeźbom. Nie mówiły mu one zupełnie nic, ale przynajmniej dawały coś do roboty oczom, kiedy jego mózg zajmował się myśleniem. Naturalnie mógł też patrzyć na Rae w przemoczonej sukience, które kleiła się do nad wyraz apetycznego ciała, tyle tylko, że po dekadniach spędzonych bez kobiety takie widoki na pewno nie pozwalałyby mu spokojnie myśleć.

Dobrze, że pomoc Ivora była skuteczna, może jeszcze od starca da się dowiedzieć czegoś przydatnego. Nie, żeby była na to wielka nadzieja... pewnie znowu zacznie zasypywać ich religijnymi bredniami. Nilgong. Co to w ogóle było? Jakiś potwór, wódz wrogiego plemienia? I czemu niby jakieś stare przepowiednie miały go w ogóle interesować? Chciał jedynie zabrać się jak najdalej stąd, do jakiejś cywilizacji i świata, który przynajmniej był zrozumiały. I co to w ogóle były za bajania o jakimś klękającym przed nimi ludem? Kal nie chciał aby ktokolwiek, kiedykolwiek przed nim klękał.

Tymczasem szabrownictwo uprawiane przez jego kompanów zaczynało przeradzać się w pospolite włamanie, kiedy Mruk zaczął kombinować przy głazie blokującym jakieś przejście.
-Zabawne jak szybko ludzie zapominają o prawie, gdy nie ma nikogo kto mógłby je wyegzekwować - jego uwaga była dość głośna, by inni mogli go usłyszeć, ale Kal nie protestował dalej wobec ich działań. I tak go nie posłuchają. Miał cichą nadzieję, że paladyn coś z tym zrobi, ale z drugiej strony on sam nie słuchał Luntucjusza. Tak czy inaczej do działań reszty nie przykładał ręki, tak jak w życiu nie przyłożył ręki do włamań do cudzych piwnic. Z drugiej strony... w desperackich sytuacjach potrafił posunąć się nawet dalej, nie mógł tego ukryć przed samym sobą. Może teraz zwyczajnie nie był jeszcze dość zdesperowany?

Gdy gospodarz się przebudził, Kal zdążył już solidnie zmarznąć. Od upałów po zimnice, warunki panujące w tym miejscu były paskudne. I coś trzeba było z tym zrobić, ale musiało to poczekać do rana. Na razie Kalayaan skupił się na spełnieniu prośby starca i dał mu się napić. Bukłak robił się nieprzyjemnie pusty, a na plaże gdzie został przygotowany przez niego prowizoryczny zbiornik nie było po co wracać.
Za swoje dobre serce otrzymał w nagrodę kolejną porcję wiarą podszytego bełkotu, który brzmiał jeszcze bardziej nieprzyjemnie niż poprzedni. Polowanie na bestię i bestia polująca na nich. Duchy niszczące statki i stare, prymitywne plemiona. Coraz gorzej, coraz gorzej. Szczególnie, że słowa Opiekuna tylko potwierdzały chęci Mruka czy Kornelii by pchać się w paszczę potwora i dać się zabić.

Czas na gadanie najwyraźniej się jednak skończył, gdyż starzec znowu zasnął, a oni wciąż mieli więcej pytań niż odpowiedzi. Bezowocnie czekać też nie było sensu, toteż korzystając z tego, że Mruk zaoferował się zdobyć drewno, Kal postanowił iść z nim, w celu jednak zgoła odmiennym. Chciał znaleźć coś do jedzenia, prowiant był bowiem dobrem, którego im brakowało. Co prawda nie znał się ani trochę na owocach jakie można znaleźć w dżungli, ale po prawdzie miał to gdzieś. Zbierał ostrożnie do worka co popadnie, byle wyglądało na jadalne, na wszelki wypadek zrywając wszystko przez materiał by się nie skaleczyć ani niczym nie upaćkać.

Po powrocie do świątyni kwestie ogniska i planów zabicia bestii zostawił tym, którzy się na tym znali, albo przynajmniej uważali, że się znali. Kal się nie znał, toteż wolał z drobną pomocą magii uzdatnić swój posiłek do spożycia.
 
Zapatashura jest offline  
Stary 09-06-2012, 15:10   #43
 
Nadiana's Avatar
 
Reputacja: 1 Nadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemu
Z zapałem rudowłosa dziewczyna przystąpiła do przeszukiwania Świątyni. Wydawało się, że w przeciwieństwie do biednego Momo ukoiła już nerwy i niemal zapomniała o spotkaniu z ogromnym bydlakiem, który chciał ją ewidentnie pożreć na deser.
Kiedy Kornik próbowała bezskutecznie rozszyfrować symbole, biedna psina leżała pod jedną ze ścian i dyszała głośno. Najwyraźniej w najbliższym czasie nic nie było w stanie do poderwać do gwałtownej akcji.

- Oooo… - Kornelia z ciekawością zerknęła przez plecy Mruka na odkryty korytarz, nie była by też sobą, gdyby nie zaczęła go eksplorować niemal natychmiast. Niestety to było rozczarowujące, nic ciekawego nie znaleźli z wyjątkiem drzwi prowadzących dalej. Im tropicielka przyglądała się wyjątkowo długo, niestety znów bez efektu.

Zrezygnowana przez ułamek sekundy rozważała czy nie pomóc w zbieraniu drzewa, ale szybki rzut oka na dwór wybił jej ten pomysł z głowy. Niech moknął ci co mają porządne ubranie na grzbiecie. Przysiadła przy Momo i po prostu odpoczywała dopóki Mruk nie wrócił i nie zadał swojego pytania o polowanie.
- Może być ciężko – odpowiedziała zgodnie z prawdą – Nie znam tych terenów i zwierząt na nich mieszkających. Nie wiem jakie mają zwyczaje i w ogóle, które mięso najbardziej nadaje się do jedzenie. Nie mówiąc o tym, że nie mam porządnej broni, ani pułapek ani narzędzi by te pułapki skonstruować. Kiepsko to widzę. Ale za to chętnie pomogę ci w karygodnym łamaniu prawa i włamaniu za tamte drzwi. W końcu nikt nie będzie nic od nas egzekwował. Aye!
Z lekko rozbawioną miną przy ostatnim zdaniu patrzyła na Kala. Jego certolenie się i skrupuły, zważywszy na sytuacje były niesamowicie zabawne. Zaraz jednak spoważniała dosypując wprawnie drewienek do ognia.
- Jak mówiłam mogę iść na przynętę. Jestem najszybsza, najlżejsza i ruda, ale to już zdaje się mówiłam.
 
Nadiana jest offline  
Stary 14-06-2012, 19:48   #44
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Magia wytrysnęła z palców kapłana, materializując się w formie płomieni, natychmiast ogarniających cały stosik gałęzi, przyniesionych wcześniej przez Mruka. Nie mieli nawet skrawka suchego drewna, dlatego ogień strawił nieliczne liście i wywołał mnóstwo dymu, natomiast niewiele ognia, zbyt krótko osmalając opał. Na szczęście kilka osób znało się trochę na rozpalaniu ogniska nawet z czegoś mokrego, więc następne zaklęcie, tym razem wypowiedziane przez Sil, w końcu zadziałało, podpalając kilka mniejszych drewienek. Bardziej się tliły niż płonęły, dając więcej dymu niż ognia, ale było to już coś, co w w miarę krótkim czasie mogło przynieść zarówno ciepło jak i szansę na wysuszenie ubrania. Rae siedziała najbliżej, obejmując podkulone nogi ramionami i drżąc z zimna. Nie zdjęła jednak sukienki, zresztą fakt, że była zupełnie przemoczona, sprawiał, że dokładnie widzieli, że nic pod nią nie ma, a na pewno nic więcej prócz majtek.

W czasie, gdy część osób zajmowała się ogniem, większość pozostałych skupiła się na próbach otworzenia kamiennego przejścia. Przez chwilę próbowali podważać “drzwi” z każdej możliwej strony, ale robota kamieniarska była wykonana przez prawdziwego mistrza - nie tylko nic nie drgnęło, ale nawet nie dostrzegli w którą stronę przejście mogłoby się otwierać. Nie było także żadnej dziurki od klucza, lub nawet niczego magicznego, co daliby radę odkryć. Tylko solidny kawał kamienia. Jedyny wniosek jaki się nasuwał, nakazywał szukać gdzie indziej.
Niewiele było w tym czasie innego do roboty, zwłaszcza, że wciąż nie zdecydowali co robić dalej i jak dokładnie powinien wyglądać cały plan działania. Ktoś próbował wysuszyć ubrania nad słabym, kopcącym ogniem, ktoś zbierał wodę do wszystkich pojemników, jakie mieli. Jedzenia już nie było. Isha zresztą nie widziała także większych szans na jego zdobycie.
- Nie mamy broni i nie znamy terenu, w tym deszczu zwierzyna musiała się też pochować w sobie tylko znanych kryjówkach. Powinniśmy działać szybko, zanim głód nas osłabi. Spróbuję znaleźc coś nadającego się do zjedzenia, ale nie liczcie na wiele. Wrócę przed zmierzchem.
Chwyciła swoją włócznię i wyszła na deszcz.

Mruk tymczasem znalazł coś pomiędzy posągami. Otwór w ścianie był zakrywany przez część jednej z rzeźb, wyglądał jak otwór na jakiś rodzaj dużego klucza, ale mężczyzna nie zamierzał oglądać go zbyt długo. Przyłożył do niego rękę, poruszając w nim w dość dziwny sposób, ale ostatecznie usłyszeli głośny chrobot, a potem uderzenie gdzieś pod posadzką. Wszyscy zainteresowani natychmiast skierowali się ku podziemiom, gdzie przy ogniu z kilku zabranych z ogniska gałęzi, zobaczyli otwarte przejście. Kamień musiał wsunąć się w ziemię, opadając z dużą prędkością. Ruszyli dalej, odkrywając bryły sporych, kamiennych sarkofagów, przykrytych pokrywami... które zaczęły się odsuwać.
Cofnęli się odruchowo, z niepokojem obserwując kościane ręce, a potem głowy, wyłaniające się ze środka. Widzieli dokładnie tylko dwa pierwsze, ale wkrótce w ciemnościach zabłysło łącznie sześć par płonących czerwienią oczu. Pogrzebani wstawali z grobów z zadziwiającą prędkością, klekocząc kośćmi i trzymając kościaną i kamieną broń. Dwóch miało tarcze, jeden łuk - przy czym mimo, że nie dostrzegali szczegółów, wątpliwe było, by miał także strzały czy cięciwę.
Oni sami nie byli jednak przecież wyposażeni lepiej. Kościana i krzemienna broń w rękach nieumarłych wyglądała wystarczająco groźnie. A obrońcy grobowca nie wydawali się skrępowani i ograniczeni do niego samego, szybko kierującsię ku “odkrywcom”. Alex zaklął, z powątpiewaniem patrząc na swój mały sztylet.
 
Lady jest offline  
Stary 15-06-2012, 20:13   #45
 
Nadiana's Avatar
 
Reputacja: 1 Nadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemu
Kornelia ucieszyła się gdy Mruk znalazł dźwignię, dawało to nadzieję na uzyskanie odpowiedzi. No, a przynajmniej mogło zaspokoić jej ciekawość.

No i zaspokoiło z naddatkiem.
- No ładnie… Widzisz do czego prowadzi karygodne łamanie prawa? Jak głosi mądrość ludowa zawsze znajdzie się ktoś kto będzie chciał je egzekwować…
Plotła trzy po trzy uważnie obserwując szkielety i chwytając za miecz. Był tylko jeden i to nie było jej ulubione, dobrze wyważone ostrze, ale zawsze coś. No obiektywnie rzecz biorąc była najlepiej uzbrojona z całej ich drużyny, może z wyjątkiem Luntka.

Wyszła przed pozostałych miękko kołysząc się na stopach. Nie miała bladego pojęcia czy nieumarli reagowali na zwody i tego typu sprawy, ale wolała założyć, że tak. Pamięć ciała, chociaż w ich przypadku bardziej kości chyba.
Pierwszy plan jaki przyszedł jej do głowy to związanie ich walką, szybkie przemieszczanie się między nimi, skok na sarkofag, odbicie i spadnięcie z góry. Tak by niechybnie zrobiła, gdyby miała inny typ broni.

- Szybko poszukajcie czegoś zdolnego zmiażdżyć ich kości! Jakiegoś kamlota czy innego kawałka posągu! Ja postaram się ich na chwile zatrzymać.
Ruszyła między nich. Bardziej skupiając się na tym by nie oberwać niż na zrobieniu im krzywdy. Chociaż, gdyby przy okazji udało się coś dziabnąć. Byle by tylko miecz nie zaklinował się między żebrami!
 
Nadiana jest offline  
Stary 15-06-2012, 21:41   #46
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
- Szybciej się rozgrzejesz - powiedział Ivor, wyciągając z z worka kawał żaglowego płótna i okrywając nim plecy Rae.
Ognisko dawało niezbyt wiele ciepła, więc dodatkowe okrycie chociaż trochę dziewczynie się przyda. Szkoda by było, gdyby się przeziębiła. A z powodu przemoczonej do cna sukienki było widać, że miałaby co przeziębić...

Zgrzyt, zdecydowanie kojarzący się z przesuwaniem ogromnego głazu, oderwał Ivora od rozważań nad niektórymi elementami urody Rae. Odgłos dobiegał gdzieś z okolic podziemi świątyni, z miejsca (tak przynajmniej zdawało się Ivorovi), gdzie znajdywały się kamienne drzwi. Czyżby się otworzyły? Ivor wyciągnął z ogniska jedną z większych gałęzi i z taką prowizoryczną pochodnią ruszył w stronę podziemi.

Jak się okazało, nie zawsze znalezienie skarbu dawało zadowolenie. ‘Skarb’ był ożywiony, uzbrojony i, jak się zdawało, nie żywił zbyt przyjaznych uczuć do tych, co zakłócili ich spokój.
- Lasu min doni Gond lia dia graco! - powiedział Ivor, ledwo pierwsza para nieumarłych zaczęła wychodzić ze swoich kamiennych legowisk.
A ta dwójka to nie byli wszyscy. Sześć truposzy... Skoro się nudzili, to może lepiej by było, gdyby zapolowali na Nil-onga. Mieliby więcej rozrywki, a Ivor z przyjemnością zabawiłby się w kibica. i nawet by ich dopingował. To jednak było marzenie. Potwór był daleko, trupy były tutaj i trzeba było coś z nimi zrobić. Najlepiej zamienić w stosiki kości. A może uda się coś innego?
- Per la farintoj de Mirakloj persekutado vi, vivantaj mortintoj! - Zawołał Ivor, dotykając lewą dłonią medalionu i czerpiąc z niego moc. Drugą dłonią wskazał nieumarłych.
Mógł podjąć jeszcze jedną czy dwie próby ich przepędzenia, ale jeśli znajdą się zbyt blisko, pozostawało chwycić młot i spróbować połamać im kości.
 
Kerm jest offline  
Stary 16-06-2012, 12:33   #47
 
Tadeus's Avatar
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
Paladyn medytował. Zimny kamień prymitywnej posadzki uwierał go w umięśnione pośladki, coraz to wytrącając z modlitewnego transu. Nie mógł więc nie usłyszeć też toczącej się w ciemnej jamie rozmowy. Potrzebny był bohater, który zwabi demoniczną bestię w pułapkę, zaryzykuje życie, by spełnić starożytną przepowiednię... Przełknął ślinę przenosząc ciężar z natchnioną miną z jednego obolałego pośladka na drugi. Czyż właśnie po to jego pan Tyr przywiódł go na tę ziemię dzikusów, między (to słowo bolało nawet w myślach) pacyfistów? Skrzywił się mimowolnie, ściskając mocniej trzymany w dłoniach miecz. Zimna stal uspokajała, pozwalając skupić myśli na najważniejszym.

Właśnie miał zamiar podejść do grupy, ogłaszając donośnie, iż to właśnie on zostanie ich bohaterem, iż to on zaryzykuje życie, stawiając czoła bestii, by oni za pomocą swoich haniebnych podstępów mogli ją zgładzić. Może i nie było to przesadnie honorowe, ale brzmiało na skuteczne, a w opowieści przecież i tak pominięto by drugą część, skupiając się na szlachetnym poświęceniu rycerza.

Właśnie unosił palec, chcąc zabrać głos, gdy zauważył Mruka majstrującego przy jakimś starym mechanizmie chroniącym zapewne tajemnice tutejszych prymitywnych, choć (jak niestety zdążyło się okazać) poczciwych tubylców.

- Towarzyszu! Nie sądzę, by był to... - zaczął dźwięcznym, odbijającym się od ścian jaskini głosem. Było jednak za późno. Jego szczęka opadła, gdy zobaczył pokraczne niby-martwe sylwetki wyłaniające się z grobów.
- Ha! Przeklęte dusze! - orzekł z satysfakcją, wyciągając przed siebie lśniący miecz. Okradanie normalnych grobów byłoby ze wszech miar haniebne, ale tutaj mieli do czynienia z czystym złem wiążącym duchowne pozostałości tych martwych nieszczęśników. Należało ich wyzwolić!
- Do boju, moi towarzysze! Do boju! - zaśpiewał, wpadając między pokraczne sylwetki ze śpiewającą w młyńcach klingą. - Tyrze, obdarz mnie swoją mocą!
Jego miecz zalśnił blado-złocistą poświatą, gdy zamierzył się na pierwszego z truposzy. Starał się walczyć tak, by chronić młodego Ivora, który najwyraźniej rozpoczął już jakieś egzorcyzmy.
 

Ostatnio edytowane przez Tadeus : 16-06-2012 o 12:41.
Tadeus jest offline  
Stary 17-06-2012, 14:41   #48
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
Kiedy Isha szła polować, Kal zaczynał już zabierać się do swego posiłku. No, może bardziej przekąski, bo okolica nie była dostatecznie bogata w pożywienie. Trochę grzybów i owoców podejrzanego pochodzenia, ale dość by dać żołądkowi coś do roboty. Szkoda tylko, że wszystko to było dość paskudne - albo gorzkie, albo kwaśne. Życie nauczyło jednak Kalayaana by nigdy nie grymasić na jedzenie, bowiem obiad wcale nie jest pewnym wydarzeniem w przyszłości.
Swoją drogą dziwne, że nikt z Ishą nie poszedł. Takie rozdzielanie się było bowiem według Kala straszną głupotą, lecz uwagi pozostawił dla siebie. Jego zdroworozsądkowe podejście nie było chyba mile widziane wśród reszty.

Nawet na pewno było niemile widziane, bowiem nagły hałas dobiegający z podziemi do których jego towarzysze się włamali, wskazywał na to, że coś mocno spieprzyli. I Kal oczywiście nie chciał mieć z tym nic wspólnego, ale sam nie miał dużych szans tutaj przetrwać. Z drugiej strony kilkukrotnie przechodziło mu już przez myśl, że przez resztę rozbitków śmierć spotka go równie pewnie.
Poza tym nie miał żadnej broni, w walce więc był równą pomocą co Rae czy marynarz. Wolał zatem czekać na rozwój wypadków.
 
Zapatashura jest offline  
Stary 17-06-2012, 19:37   #49
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Mruk szybko przestał się interesować resztą towarzystwa, próbując za wszelką cenę zgłębić tajemnicę tego podziemnego przejścia. Przy kamiennych drzwiach nie zdziałał nic, więc zajął się dalszymi poszukiwaniami, z uwagą badając rzeźby w głównej komnacie świątyni. Nie był człowiekiem, który poddawał się łatwo, zwłaszcza w takich sytuacjach, jak obecnie.
I okazało się, że nie trudził się na darmo!
Prosty mechanizm, który pokonał z dziecinną wręcz łatwością, wystarczyło bowiem przekręcić i drzwi na dole zsunęły się na dół. Ucieszony mężczyzna ruszył tam czym prędzej, biorąc jedynie jakąś gałąź, służącą mu za pochodnię.
Szkieletowi strażnicy zaskoczyli go tylko odrobinę, każdy porządny skarb chroniony jest przecież lepiej, niż jakimś banalnym mechanizmem. Im lepsze ochrony tym lepszy skarb. Przynajmniej w założeniu. Odchrząknął, widząc, że jego towarzysze szykują broń i ani myślą się wycofywać.
- Łatwiej byłoby wciągnąć ich na schody i coś po nich zrzucić.

Wraz z okrzykiem paladyna, nie było już sensu mówić o jakiejś taktyce. Najwyraźniej wszyscy byli zbyt sfrustrowani niemożnością pokonania w bezpośredniej walce wielkiego bydlaka z dżungli i chcieli się odegrać na szkieletach. Swoją drogą, Mruk widział takie cuda po raz pierwszy w życiu, a przynajmniej po raz pierwszy widział je łażące. Te świecące oczy sprawiały, że mimowolnie drżał. Czy to widziało w ciemności? Jedyne co wiedział, to fakt, że należało te kości rozłupywać. Cięcie a tym bardziej kłucie takim mieczykiem, jaki miała Kornik, wydawało się mocno nierozsądne. Tyle, że nie bardzo mieli czym gruchotać te łażące szkielety.

Gdy pozostali zaczęli już działać, a Ivor mamrotał coś do siebie lub swojego boga, Mruk postanowił zrobić coś niezbyt mądrego, chyba dostosowując się do towarzyszy. Położył gałąź na ziemi, a potem przesunął ją po posadzce w stronę szkieletów, uważając, aby nie zgasła. Sam wolał pozostać mniej widoczny, bowiem korzystając z tego, że pierwsza linia wrogów była już zajęta, ruszył w bok, tuż przy ścianie, nawet jeśli wymagało to łażenia po sarkofagach. Zaglądał wszędzie gdzie mógł, jeśli tylko było cokolwiek widać, próbując wypatrzeć jakąś broń, choćby improwizowaną. Byle była w stanie gruchotać kości. No i przy okazji wcale nie miał ochoty wejść pod broń któregoś z wrogów.
 
Sekal jest offline  
Stary 19-06-2012, 22:49   #50
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Luntucjusz i Kornik ani myśleli postępować zgodnie z jakimkolwiek podręcznikiem do taktyki, może wyłączając te należące do barbarzyńców, jeśli ktoś kiedykolwiek taki napisał. Przejście i całe te podziemia nie były szerokie, dlatego jeden duży paladyn, wymachujący ślicznym mieczem, był prawie wystarczającą blokadą dla wszystkich szkieletów. Te ostatnie jednak nie zamierzały rezygnować i z klekotem ożywionych jakąś magią kości rzuciły się do ataku, z szybkością dużą i zwiastującą dość zaskakującą sprawność w walce. Pierwszy, pozbawiony tarczy, nie miał jej jednak wystarczająco, gdy ostry jak brzytwa miecz Luntka wbił mu się w żebra, gruchodząc je i przecinając razem z kręgosłupem, co pozbawiło nieumarłego wiążącej magii. Kości posypały się na ziemię, ale jego miesce już zajmował kolejny, zasłaniając się tarczą i uderzając maczugą, która zachowała się w wystarczającym stopniu, aby wybić mężczyźnie powietrze w płuc, uderzając w pozbawioną pancerza pierś i dusząc okrzyk bojowy. Lekko oszołomiony paladyn cofnął się o krok, zbierając siły.

Kornik miała znacznie większe problemy. Przemknęła po prawej stronie, omijając Luntucjusza i szkielety, które zajął swoją osobą. Widziała jak Mruk odkłada pochodnię, a Alex macha swoją w jakiejś próbie zajęcia części przeciwników, ale nie miała szansy zrobienia czegoś więcej - chwilę później zmuszona była odpierać ataki szkieletu, który niemal wyrósł przed nią. Uzbrojony w tarczę i krzemienny toporek, wydający się lekko błyszczeć niebieską łuną, był przeciwnikiem, którego nie była w stanie uszkodzić. Jego ataki były szybkie i zdecydowane, a jej kontrataki zbyt słabe i zatrzymujące się na tarczy. A nawet jesli jeden z nich trafił, to jej przeznaczony do kłucia miecz ześliznął się praktycznie nieszkodliwie po kości przewnika. I znów musiała odskoczyć, tym razem nieszczęśliwie wpadając w ciemności na jeden z sarkofagów, uderzając w niego barkiem i plecami i przewracając się niemal pod kościste nogi drugiego z przeciwników.

Mruk w tym czasie przeskoczył już dwa sarkofagi, próbując wypatrzeć w nich cokolwiek przydatnego. To co tam odkrył, nie nadawało się do użycia jako broń, w większości stanowiąc wyłacznie szczątki zniszczonych, wcześniej najprawdopodobniej użytecznych przedmiotów. Było kilka kamieni czy grotów włóczni, ostatecznie chwycił też jakiś duży, zaostrzony krzemień, bezskutecznie próbując zablokować cios, który nadszedł od strony ostatniego nieumarłego, który przez krótką chwilę próbował użyć swojego łuku, ale za nic nie mógł poradzić sobie z brakiem cięciwy. Zamiast tego uderzył samym łukiem, prosto w wyciągnięte w obronnym geście ręce mężczyzny, strącając go z sarkofagu. Szczęśliwie dla niego, obrażenia zadawane w ten sposób przez trzymaną przez nieumarłego broń były niewielkie.

Ivor zakończył wreszcie swój rytuał, przywołując moc swojego boga. Poczuł mrowienie w świętym symbolu, a potem moc rozeszła się dookoła. Dwa z trzech szkieletów zbierających się dookoła Kornik nagle zawróciły, salwując się bezgłośną ucieczką, byle dalej od kapłańskiej mocy. Pozostałe trzy zadrżały, na chwilę zaprzestając ataków, ale nie uległy i sekundę później znów natarły. Tyle tylko, że tropicielce udało się już podnieść, unikając kolejnego ciosu toporka, którego ostrze jednak zahaczyło ją lekko, zostawiając dość płytki ślad na lewym barku. Po kręconych schodach zbiegł Momo, szczekając i zatrzymując się nagle, widząc nienaturalną, martwą moc szkieletów. Takich kości nie lubił ogryzać, ale widząc zagrożenie dla swojej pani, przemógł się i z warczeniem pomknął naprzód.
Alex także dostrzegł swoją szansę i choć miał zupełnie nieodpowiednią broń, rzucił się za tymi dwoma przeciwnikami, którzy właśnie stosowali taktyczny odwrót.
 
Lady jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:56.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172