|
Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
12-06-2013, 23:09 | #41 |
Reputacja: 1 | Abelard - atak wręcz vs worg 3 - 20+4 vs 14 = 24, krytyk! Potwierdzenie ciosu krytycznego - 20+4 vs 14 = 16, potwierdzony! Obrażenia 4k8+3 x2 = 20x2 = 40! Jebnięcie Abelarda było doprawdy potężne - cios, w który wojownik włożył całe swe siły, z ogromną mocą wbił się w czaszkę skaczącego worga. Ostrze przepołowiło ją i utkwiło w płonącym cielsku. Widząc śmierć worga trójka jeźdźców pokierowała swe wierzchowce bliżej człowieka. Teraz Gawn mógł im się lepiej przyjrzeć. Gobliny dosiadające przerośniętych wilków również były nieco większe w stosunku do swych pobratymców. Wyprostowane, uzbrojone we włócznie, powoli zbliżały się do Abelarda, okrążając go przy tym, co miało go rozproszyć. Nagle gobliny wstrzymały worgi i jeden z nich, znajdujący się naprzeciwko wojownika, rzekł w łamanym damarskim: - Ty rzucić miecz. My oszczędzić twoja marne żywot. Ty nie rzucić miecz - my przebić cię nasza włócznia. Ostatnio edytowane przez Wnerwik : 12-06-2013 o 23:17. |
12-06-2013, 23:16 | #42 |
Reputacja: 1 | Abelard spojrzał na nich z wyrzutem... po czym wbił miecz w ziemię. Tak oto kończy sie jego przygoda....Przynajmniej dał towarzyszom szansę na ucieczkę. Życząc im w duchu szczęścia podniósł ręce. |
12-06-2013, 23:42 | #43 |
Reputacja: 1 | Goblin wyszczerzył brudne, żółte kły w parodii uśmiechu. Nagle Abelardowi pociemniało przed oczami, a okolicy potylicy poczuł ból po uderzeniu czymś twardym. Najwyraźniej zielonoskórzy nie zamierzali ryzykować i woleli pozbawić go przytomności, niż wlec go, gotowego do ucieczki. A może nie chcieli, by się rzucał przy dobijaniu? Siedzący na drzewie nieopodal Blagen mógł zaobserwować jak złośliwe pokurcze krępują nieprzytomnego wojownika. W tym czasie do napastników dołączyła pozostała część oddziału. Wśród goblinów rozgorzała kłótnia, najwyraźniej o to, co ma się stać z jeńcem. Blagen nie znał goblińskiego, lecz język ten był podobny do orczego, więc udało mu się wychwycić ogólny sens rozmowy - poparzeni nalegali na natychmiastowe ubicie Abelarda, zaś niepoparzone gobliny chciały go pokazać swemu dowódcy. W końcu doszły do porozumienia - poproszą dowódcę, by pozwolił im się zająć Abelardem po tym, jak sam z nim skończy. Zadowolone gobliny przerzuciły ciało wojownika przez grzbiet worga, który stracił jeźdźca, po czym przekroczyły drogę i ruszyły w głąb lasu. Ostatnio edytowane przez Wnerwik : 12-06-2013 o 23:59. |
12-06-2013, 23:54 | #44 |
Reputacja: 1 | Usłyszawszy ostatni warkot olbrzymiego wilka Jovin obrócił się po raz ostatni. Wiedział, że Abelard poświęcił się dla nich. Nie wyglądało na to, żeby gobliny chciały go skrzywdzić, więc krasnolud odetchnął z ulgą. Wiedział, że niedługo sam dołączy do grona jeńców. Stanowił teraz straż tylko i musiał kupić jak najwięcej czasu reszcie drużyny. Póki co jednak, biegł przed siebie, poganiając ludzi. - Nie oglądać się tylko zasuwać! Jeszcze go odbijemy! |
12-06-2013, 23:59 | #45 |
Reputacja: 1 | Tymczasem poszukiwacze przygód, którzy porzucili biednego Abelarda umykali przed pościgiem. Gobliny miały dość słabą kondycję albo po prostu nie zamierzały się wystawiać na atak - trzymały się w rozsądnej odległości, ale na tyle bliskiej, by uciekinierzy ich widzieli oraz słyszeli porykiwania i okrutne chichoty. Gonitwa zdawała się sprawiać im mrożącą krew w żyłach radość. Droga, która dzieliła drużynę od wioski wydawała się dłużyć w nieskończoność, lecz w końcu, ponad niskimi drzewami Randal ujrzał pasma dymu, o czym nie omieszkał się powiadomić pozostałych. Ku zdziwieniu poszukiwaczy przygód gobliny miast zwolnić - przyśpieszyły, niemal nie dając wam złapać oddechu. Członkowie drużyny wybiegli na trakt, by jak najszybciej dotrzeć do bezpiecznego miejsca. Wypadli zza zakrętu jak szaleni, z zielonymi na karku. Ale wstąpiły w nich nowe siły - dojrzeli miejsce, do którego zmierzali! Maerstar było zbudowane tuż przy krańcu lasu, od którego oddzielały je pełne zbóż pola. Przez środek wioski biegła droga, którą właśnie zmierzali, rozszerzająca się w jednym miejscu, tworząca niewielki ryneczek. Domy przy drodze stoją w równym rzędzie, lecz im dalej od traktu - tym bardziej nieregularnie są rozstawione. Jednak to jest całkiem normalne, w przeciwieństwie do tego, że miejscowość zdaje się być... kompletnie pusta, mimo że z daleka wygląda na zamieszkaną. Na ulicach stoją wozy załadowane towarem i pootwierane stragany, z kominów snuje się dym... Dziwne wrażenie potęguje fakt, że wokół osady panuje nienaturalna cisza (jeśli nie liczyć wrzasków goblinów). |
13-06-2013, 01:21 | #46 |
Reputacja: 1 | Blagen przysiadł na gałęzi i obserwował z ukrycia jak krępowany jest jego towarzysz. Wykorzystał moment by złapać oddech i obejrzeć swoje rany. Nie było tak źle, ale były bolesne. Nie ważne. Na pewno nie mógł zostawić towarzysza. Tym bardziej, że w zasadzie, niewiele ryzykował. Był bardziej częścią Sill niż osobną istotą. Gdy gobliny zebrały się do odejścia Blagen wzbił się w powietrze i poleciał równolegle z zielonoskórymi, utrzymując się w takiej odległości aby widzieć ich grupę, ale poza ich wzrokiem. |
13-06-2013, 07:07 | #47 |
Administrator Reputacja: 1 | Nawet gdy się ucieka, trzeba to robić w miarę rozsądnie. Nie pędzić na oślep, oszczędzać siły. To ostatnie było nawet możliwe, bo gobliny nie zbliżały się zbytnio. Całkiem jakby ucieczka tych paru osób była całkiem zgodna z ich pokręconymi planami. A przecież Maerstar było całkiem niedaleko... Maerstar. Roland słyszał o tej wiosce, a jakże. Chyba wszyscy członkowie ich małej grupki słyszeli. Ale nigdy nie pod kątem możliwości obronnych tejże wsi. Bo kto by mógł przypuszczać, ze gobliny będę takie... bezczelne? Przyspieszył kroku, wyprzedzając nieco pozostałych. I usiłując sobie przypomnieć, gdzie, na Tymorę, mogliby stawić czoła goblinom. Jaki dom byłby najlepszy na miejsce obrony? Karczma? |
13-06-2013, 07:38 | #48 |
Reputacja: 1 | Druid był zły na siebie. Mógłby bardzo skutecznie zatrzymać zielonoskórych napastników czarem kontrolującym roślinność. Nie potrafił jednak użyć teraz tego zaklęcia. Gdyby tylko mógł przewidzieć co się stanie... z pewnością poprosiłby Silvanusa o inne moce natury. Nie pozostało mu więc nic innego jak biegnąć w stronę wioski. Maerstar było szansą dla poszukiwaczy przygód na uchronienie się przed goblinami. Mogli wykorzystać budynki, mogli zebrać siły, przygotować zasadzkę. Miejscowi też nie przeszliby obojętnie obok ataku goblinów. No właśnie... miejscowi, byli tu jacyś? Bo Aust póki co nikogo nie dostrzegł. |
13-06-2013, 08:17 | #49 |
Reputacja: 1 | Jakie było najlepsze miejsce do obrony w wiosce? Zdecydowanie nie karczma. Była to piętrowa, drewniana chałupa, której nawet umysłowo chory pijaczyna nie nazwałby zadbaną - było to widać nawet z takiej odległości. Niezbyt spełniała warunki - szczególnie, że mogła zostać podpalona. Dużo lepsze wrażenie sprawiał budynek, który wyglądał na "ratusz". Również piętrowy, lecz na tym podobieństwa z karczmą się kończyły. Ratusz był zbudowany z kamienia, zadbany, a do tego posiadał wieżyczkę! Co prawda bez otworów strzelniczych, za to z bardzo starym zegarem, ale dobre i to, prawda? Nieważne jednak jakie miejsce wybrali bohaterowie, jak na razie gnali co sił w nogach prosto do wioski, by znaleźć się w jej obrębie. Może miejscowi ukryli się domach i przygotowali pułapkę na gobliny? W pewnym momencie Randal, Aust oraz Tristan poczuli mocne pchnięcie, jakby przeszli przez jakąś niewidzialną barierę. Biegnący z tyłu Jovin zauważył jak jego towarzysze po prostu... znikają. Lecz nie zdążył się zatrzymać... Wycieńczenie odebrało członkom drużyny na dłuższą chwilę oddech i przytomność, lecz gdy się w końcu ocknęli i podnieśli z pyłu drogi, zauważyli, iż wioska całkowicie się zmieniła. Tam, gdzie przed chwilą nie było nikogo - teraz na ulicach panował niemalże tłok. Bardzo dużo ludzi, trochę mniej krasnoludów i przedstawicieli innych ras. Sporo bydła i koni. Zdecydowanie zbyt wiele osób jak na taką wioskę. Drugą zastanawiającą rzeczą była przedziwna, matowo-biała, lekko prześwitująca kopuła, która znajdowała się za waszymi plecami... oraz otaczała całą miejscowość wraz z częścią przyległych pól. Za granicą kopuły dostrzegli lekko rozmyte sylwetki goblinów, wycofujących się w stronę lasu i krzyczących coś w swym gardłowym języku. Wbrew oczekiwaniom wyglądają na całkiem zadowolone, jakby zrobiły ściganym dobry żart. Ostatnio edytowane przez Wnerwik : 13-06-2013 o 14:37. |
13-06-2013, 08:31 | #50 |
Administrator Reputacja: 1 | - Co się tu, na Tymorę, dzieje? - zdumiał się Randal, widząc nagle przed sobą tłumy ludzi. I nie tylko ludzi. A przed chwilą nikogo nie widział. Obrócił się. Akurat w porę, by dostrzec wycofujące się, najwyraźniej rozradowane gobliny, w oczywisty sposób nie przejmujące się tym, że zdobycz się im wymknęła. Randal obrócił się plecami do tłumów i ruszył w stronę lasu. |