Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 27-11-2013, 13:23   #111
 
Tohma's Avatar
 
Reputacja: 1 Tohma ma w sobie cośTohma ma w sobie cośTohma ma w sobie cośTohma ma w sobie cośTohma ma w sobie cośTohma ma w sobie cośTohma ma w sobie cośTohma ma w sobie cośTohma ma w sobie cośTohma ma w sobie cośTohma ma w sobie coś
Starał się nie okazywać tego po sobie, ale odczuł wielką ulgę po tym, jak opuścili jamę z gongiem. Poszczęściło im się, bo albo glut zrezygnował z pościgu i wrócił do swojego leża, albo był tak powolny, że zdołali uniknąć bezpośredniego spotkania i weszli w następny, niezbadany korytarz.
Triel zauważył, że wszyscy wyglądają na równie zmęczonych podziemnymi przygodami także ochoczo przytaknął na propozycję zatrzymania i ustalenia co dalej.
Grota, pełna mieniących się wszystkimi kolorami tęczy ogromniastych grzybów, do której zaprowadził ich kręty korytarz, wyglądała na dobre miejsce, by przysiąść i rozważyć co dalej. Triel, wpatrując się w ogromne grzybo-latarnie rozmyślał o tym, gdzie go ta podróż zaprowadziła. Gdyby został w Esper nigdy nie doświadczyłby czegoś takiego.
Już miał zamiar podzielić się swoimi nostalgicznymi przemyśleniami z innymi, gdy źródła światła zniknęły. Ciemność ogarnęła ich tak nagle, że łotrzyk jeszcze parę sekund przecierał oczy, myśląc, że to coś nie tak z jego wzrokiem. Gdy poczuł, że coś ociera się o jego ramię szybko posłuchał Jargo i zniżył się do kucnięcia. Wymacał sztylet przy pasie i zaczął przesuwać się powoli w jednym, nieokreślonym kierunku, mając nadzieję opuścić ten nienaturalny mrok jak najszybciej. Zanim jednak udało mu się to zrobić, poczuł, że wpada na kogoś. By nie tracić czasu, ręką spróbował wymacać sobie odpowiedź na pytanie kto to. Szybko jednak zdał sobie sprawę, że nie może; cała postać okryta była dziwnym materiałem. Pomyślał, że to worek i może ktoś chcę ich porwać, manipulując światłem, by ułatwić sobie zadanie. Zaczął ostrożnie przebijać się ostrzem przez dziwną powłokę. Po chwili ktoś zaczął pomagać mu w oswobodzeniu postaci i tak, po głosie, rozpoznali, że to Elaine.
Udało im się jakoś wyjść z obszaru ciemności i odetchnęli z ulgą. Krzyki jednak nadal ich dochodziły i wszyscy zaczęli się rozglądać kogo brakuję.
 
__________________
There is no room for '2' in the world of 1's and 0's, no place for 'mayhap' in a house of trues and falses, and no 'green with envy' in a black and white world.
Tohma jest offline  
Stary 28-11-2013, 22:30   #112
 
baltazar's Avatar
 
Reputacja: 1 baltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znany
Nie trzeba było mieć brody do pasa, wypić morza piwska czy potrafić wypierdzieć rymowankę o tym co elfy lubią ssać najbardziej aby wiedzieć, że ta droga prowadzi ich ku zgubie. Zmierzając w tamtym kierunku mogli tylko dojść do kresu swoich dni ewentualnie okrężnicy jakiegoś podziemnego paskuda. Chyba kierowali się do Podmroku… czyli to co powinni zrobić to odwrócić się na pięcie i wracać… kto wie czy nie do jeziorka. Wielkie grzyby, radosne żuczki wielkości wołu czy cudne wodospady nie były w stanie wywołać zachwytu Helfdana… albo chłop nie ulegał tanim podnietom albo wiedział, że wpakowali się w łajno. – Musimy zawrócić. Ozwał się komunikując swoje zdanie. Musieli też odpocząć napić się i w ogóle.

Spadło to na niego niespodziewanie. Dup i już było oplątany a oddech dławiła mu jakaś błoniasta płachta. Szarpnął się walcząc o życie. Rozdarł to co nie pozwalało mu oddychać jednak wzroku nie odzyskał. Ciemność jak w orczej rzyci. MAGIA. Słyszał szamotaninę… ale nic nie widział. Sięgnął po broń. Cofał się. Obwołał wszystkich. – Gahnawek! Jargo! Triel! Elaine! Albreicht!... jakieś stłumione krzyki i szamotanina. Ruszył tam po omacku szybko natrafiając na jakiś tarzający się po ziemi worek. Ucapił i zdarł coś z paladyna… a potem razem udało mu się wypełznąć z mroku. Dalej wykrzykiwał tak by wszyscy wiedzieli gdzie się kierować… Byli co do jednego. Prócz Jagody bo ta postanowiła się poszwendać po okolicy…

A sądząc po wrzasku jaki roznosił się pod sklepieniem raczej nie miała luzu. Ruszył pędem w kierunku skąd docierał głos. W duchu obiecując sobie, że wróci i ani grzyba dalej…
 
baltazar jest offline  
Stary 01-12-2013, 23:03   #113
 
Autumm's Avatar
 
Reputacja: 1 Autumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputację
[MEDIA]http://fc09.deviantart.net/fs71/i/2010/245/7/1/night_lights_by_warnerator-d2xw3oj.jpg[/MEDIA]

Gdyby nie groza sytuacji Jagoda nawet by się cieszyła z takiej przejażdżki. Mogła podziwiać widoki (zwłaszcza że porywacz zaczął się powoli wspinać na ścianę), no i nic jej nie bolało. Robal zdawał się nic sobie nie robić z jej wrzasków; gdzieś z tyłu słyszała nawoływania Jargo, lecz pościgu nie było widać. Zapewne nadal poszukiwali jej w magicznych ciemnościach. Tymczasem pełzacz wywlókł ją na kolejny poziom “lasu”, po czym schronił się w dużej jamie wykopanej w ziemi… czyli zapewne w stercie rozłożonych grzybów. Wypuszczona z uścisku macek niziołka bezwładnie przeturlała się po pozostałościach innych stworzeń i uderzyła w ścianę. Żałowała, że węchu również jej nie sparaliżowało. Robal wlepił w nią wzrok, zapewne oceniając czy już nadaje się na posiłek. Jagoda zmartwiała, ale insekt odwrócił się i wypełzł z nory. Czuły słuch niziołki wychwycił echa nawoływań, napastnik zapewne albo chciał odciągnąć pogoń, albo zdobyć kolejne stworzenie na kolację. Tropicielka usłyszała jednak coś jeszcze; jakby cichą melodię harfy. Odruchowo spróbowała unieść głowę by nastawić uszu… i poczuła, jak paraliż zaczyna powoli puszczać.

Nadzieja znów wstąpiła w niziołkę, razem z cieniem kontroli nad odrętwiałym ciałem. Zwilżyła językiem spierzchnięte usta i ostrożnie przełknęła ślinę; gardło miała zdarte i suche od ciągłego krzyku. Na razie wolała zamilczeć; być może ekspedycja ratunkowa znajdzie ją przez to później, ale było to o wiele lepsze niż możliwość, że zdenerwowany robal wróci, by dokumentnie uciszyć niesforny posiłek. Leżąc w odpadkach i resztkach niczym ciasno zrolowany tłumoczek, Jagoda spróbowała odrobinę się poruszyć i trochę “rozbujać” na nierównym gruncie. Zapewne jeszcze długo nie będzie mogła porządnie ruszyć którąkolwiek kończyną, ale może uda jej się przeturlać bliżej zbawczego wyjścia z nory potwora?

Zanim podjęła decyzję wejście przesłonił jakiś cień i do jamy zajrzała chuda, uskrzydlona istota. Wielkie czarne oczy odcinały się ostro od lśniącej srebrzyscie skóry, lecz mimo tego stworzenie było piękne. Wielkie skrzydła - jak u ćmy - zasłoniły resztę światła.

Jagodzie po kilku gwałtownieszych ruchach udało przewrócić się na plecy, tak że teraz zwisała z obu stron wypchanego plecaka, który uwierał ją w kręgosłup. Ale przynajmniej mogła dostrzec to, co dzieje się u wejścia do jaskini robala. Kiedy więc do środka zajrzała niezwykła istota, niziołka odchyliła jak mogła głowę do tyłu i zaryzykowała ostrożne “Dzień dobry...”. Wolała jednak się upewnić, że nic jej nie grozi (w końcu, jak pokazały ostatnie wypadki, z mieszkańcami tych podziemi nic nie było pewne), dodała więc zaraz z nadzieją w głosie:
- Nie przyszedłeś mnie przypadkiem zjeść, prawda?

Istota pokręciła głową, zerkając raz po raz na zewnątrz i wślizgnęła się do środka owijając się skrzydłami, po czym chwyciła Jagodę za nogę i zaczęła ciągnąć w stronę wyjścia.

Niziołka miała bardzo mieszane uczucia co do formy tego niespodziewanego ratunku. Z jednej strony, opuszczenie złowieszczej nory i oddalenie się od jej niemiłego mieszkańca było bardzo uspokajające i Jagoda była za to głęboko wdzięczna stworzeniu. Z drugiej, bycie ciągniętym niczym worek, w niewygodnej pozycji, w głąb nieznanego terenu, i w dodatku oddalanie się od reszty grupy nie wróżyło najlepiej. Czucie powoli jej wracało; spróbowała poruszyć ostrożnie palcami i z radością odkryła, że się zginają. Paraliż na szczęście nie był trwały.
- Ojoj! Uważaj! - krzyknęła, kiedy ciągnące ją stworzenie lekko skręciło, przez co niziołka trafiła głową w nóżkę jakiegoś mijanego grzyba. Uderzenie w miękką masę nie było bolesne, ale na Jagodę osypały się z kapelusza zarodniki, od których porządnie zakręciło jej się w nosie i zaszczypało w oczach.
- Ja jestem Jagoda, a ty? - spróbowała zagadnąć swojego milczącego kompana - I...ummm...no wiesz, moi towarzysze są w drugą stronę...mógłbyś mnie tam pociągnąć…?

Kobieta… nie, to był chyba jednak mężczyzna… przyjrzała się Jagodzie, ściągnął jej plecak, wzięł pod pachy i nie bez trudu uniósł w powietrze. Tropicielka została usadzona na najbliższym grzybie, skąd było widać otoczenie i kawełek niższego poziomu. Helfdan i Jargo rozprawiali się właśnie z robalem, odcinając mu kolejne macki; Triel mierzył do glizdy z kuszy.
- Robicie za dużo hałasu. Widać, że nie jesteście stąd - nieoczekiwanie rzekła skrzydlata istota. Głos miała melodyjny i bardzo cichy. - Nazywam się Siriel. - przedstawił się nie spuszczając wzroku z walki na dole. W końcy mężczyźni pokonali robala i ruszyli po śladach w stronę jamy. - Możesz się już ruszać?
- Mhm… - Jagoda poruszyła głową w jedną i drugą stronę, a potem dla pewności pomachała zwisającymi z krawędzi grzyba stopami - Nooo tak...bardzobardzobardzo dziękuję za uratowanie! - uśmiechnęła się jak najszerzej do Siriela, co przy lekkim paraliżu mięśni twarzy było nie lada wyzwaniem - Gdyby nie ty, to by mnie ten okropny robal zjadł, albo coś jeszcze gorszego! A tu jest tak pięęęęknieee! I tyle jeszcze do obejrzenia! - rozejrzała się z zachwytem po otaczających ich roślinach i skalnych ścianach - I w ogóle, może wiesz, gdzie tu są jakieś drzwi na górę? Bo my wpadliśmy tu zupełnie, zupełnie przypadkiem, a mamy ważną misję i się o nas martwią pewnie… - pociągnęła nosem i kichnęła, pozbywając się resztek drażniących zarodników.
- Drzwi? - Siriel zachichotał. - Widzisz tu jakieś? - wskazał na sufit rozświetlony fosforyzującym mchem i kryształami. - Ale wyjście zawsze jest… gdzieś - mrugnął do niej i rozprostował skrzydła. - Chcesz do nich zejść?
- Oczywiście! - zakrzyknęła uradowana Jagoda i zeskoczyła z głośnym łupnięciem z grzyba, krzywiąc się, kiedy zabolały ją zastane mięśnie. Chwyciła plecak i złapała skrzydlatego przybysza za nogawkę, jakby bała się, że zaraz zniknie.
- Chodź ze mną! - zawołała entuzjastycznie - Poznasz moją drużynę, są naprawdę wspaniali i sympatyczni! Uhhh... - skrzywiła się, kiedy poczuła nieprzyjemne drętwienie w udach, pozostałość po truciźnie zielonej glizdy.

I pociągnęła Siriela za sobą, biegnąc na spotkanie towarzyszy.
 
__________________
"Polecam inteligentną i terminową graczkę. I tylko graczkę. Jak z każdą kobietą - dyskusja jest bezcelowa - wie lepiej i ma rację nawet jak się myli." ~ by Aschaar [banned] 02.06.2014
Nieobecna 28.04 - 01.05!
Autumm jest offline  
Stary 02-12-2013, 10:37   #114
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Podmrok, Las Grzybów
(przy wodospadzie)
Dwunasta doba podróży


Helfdan szybko odnalazł trop Jagody, a potem - tego, co niziołkę porwało. Znając małą cholerę to pewnie stanie drapieżnikowi kością w gardle… ale ratować trzeba. Jargo i Triel byli tuż za nim; gdy doszli do ściany, na którą - niestety - wspiął się tajemniczy napastnik najemnik wyciągnął z torby zestaw wspinaczkowy. Wrzaski Jagody ucichły, co nie wróżyło najlepiej.
- Patrzcie tam! - wskazał tropiciel, gdy (nieco zasapani) wspięli się na wyższy poziom. Z jamy pod żółtawym grzybem wypełzła mackowata glizda i ruszyła w ich kierunku. Paskudztwo było trudne do ubicia głównie ze względu na zakończone ssawkami odnóża (Jargo jeszcze długo potem mrowiła ręka), ale w końcu poległo.

Nic nie wskazywało na to, by ze śmierdzącej padliną jamy miało wyjść coś jeszcze, lecz nim ekipa ratunkowa zdążyła wejść do środka usłyszeli krzyk:

- Heeej!! Heeeej! Tu jestem! Patrzcie, kogo znalazłam! - i zza najbliższego pniaka… trzonka wyłoniła się niziołka szybko przebierając krótkimi nóżkami i ciągnąc za sobą istotę wyglądającą jak skrzyżowanie wychudzonego księżycowego elfa i ćmy, ubraną w proste odzienie i lekki, mitrylowy pancerz.




Przybysz skłonił się lekko i z zaciekawieniem przyjrzał ekipie ratunkowej.

 

Ostatnio edytowane przez Sayane : 02-12-2013 o 10:49.
Sayane jest offline  
Stary 05-12-2013, 12:06   #115
 
Tohma's Avatar
 
Reputacja: 1 Tohma ma w sobie cośTohma ma w sobie cośTohma ma w sobie cośTohma ma w sobie cośTohma ma w sobie cośTohma ma w sobie cośTohma ma w sobie cośTohma ma w sobie cośTohma ma w sobie cośTohma ma w sobie cośTohma ma w sobie coś
Okazało się, że grzybowa jama nie była tak gościnna, jak to się mogło wydawać. Ledwo rozprawili się z duszącymi, latającymi stworami, a już wypełzła na nich wielka, zapewne krwiożercza, larwa. Nie było to zbyt mądre stworzenie, bo rzuciła się na ich grupę w pojedynkę i szybko została spacyfikowana, bez uszczerbków na zdrowiu bohaterów.
Triel bardzo martwił się o Jagodę. Od czasu, gdy uratowała go przed niechybną śmiercią uważał, że ma u niej spory dług wdzięczności. Raz nawet powiedział to niziołce na głos, lecz jej reakcją były tylko śmiech i poklepanie łotrzyka po kolanie. Odpowiedziała, że przecież są drużyną!
Teraz, gdy nie wiedzieli gdzie jest, żałował, że dali jej oddalić się od grupy na taką odległość. Z drugiej strony jednak, czy był ktokolwiek, kto mógłby odwieść Jagodę od robienia tego, na co miała ochotę…

- Gdzieś ty…! – Nagłe pojawienie się zaginionej było sporą niespodzianką. Okazało się, że robal gigant nie prosił się o szybką śmierć, a jedynie bronił swojego posiłku, którym miała zostać ich mała towarzyszka. Trielowi jednak odebrało mowę na widok tajemniczej istoty, która była ciągnięta z jaskini przez Jagodę. Nieznajomy, Triel nie był pewny co do płci osobnika, wyglądał… ulotnie. Miał bardzo jasną skórę, typową dla tych rejonów, długie i lśniące czarne włosy, oczy podobnego koloru, które teraz lustrowały grupę najemników ciekawskim spojrzeniem. Nie wydawał się przestraszony, ale coś łotrzykowi podpowiadało, że ma w sobie dużo więcej mocy niż na to wygląda.

Triel pozwolił innym rozmawiać, sam wpatrywał się tylko w mroczną postać, która okazała się glourem, cokolwiek to jest. I tak, udało im się wplątać w następną misję, która mogła zakończyć się nieciekawie dla poszukiwaczy przygód. No, ale czego innego można się spodziewać po Podmroku.
 
__________________
There is no room for '2' in the world of 1's and 0's, no place for 'mayhap' in a house of trues and falses, and no 'green with envy' in a black and white world.
Tohma jest offline  
Stary 10-12-2013, 17:31   #116
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Post wspólny

Helfdan niezbyt wylewnie okazywał radość z uratowania Jagody. Właściwie cała ta jego ekspresja ograniczyła się do zdawkowego i beznamiętnego pytania – Cała jesteś? Jednak musiało to być bardziej kurtuazyjne pytanie bo nawet nie czekał na odpowiedź. Musiał wcześniej ocenić już jej kondycję jak się zbliżali do niej… a raczej po tym jak ona pędziła im na spotkanie jak zwykle nie zamykając dzioba. – Jestem Helfdan. Zwrócił się do ćmiarza. – Jeżeli wyznajesz zasadę, że ratując komuś życie należy on do ciebie do czasu aż ten ktoś nie spłaci długu. To śmiało… bierz ją sobie. Uśmiechnął się szeroko, zadowolony z żartu ciekaw reakcji małego stworka. – Musimy gdzieś na chwilę klapnąć i złapać oddech. Jakieś propozycje?- Takie są teraz zwyczaje? Niegłupie! - ucieszył się Siriel. - Tam gdzie siedzieliście, pod wodospadem, miejsce dobre jak każde inne. Z tego co widziałem wytłukliście większość mrocznowłoków, a reszta na pewno już nie zaatakuje tak dużej grupy.
- Żebyś wiedział, że mogę zostać! On przynajmniej wie, jak tu żyć, a nie dał się podejść jakimś latającym płaszczom jak jakieś głuche dziecko we mgle, Panie Wielki i Mądry i Bardzo Czujny i Doświadczony Tropicielu!!! - Jagoda pokazała Hefdanowi język, ale jej oczy skrzyły się radością - Noo…! I pewnie też zna te korytarze i powie nam, co tu jeszcze jest fajnego do obejrzenia, prawdaaaa…? - spojrzała z nadzieją na Siriela.
- Może i powie… ale nic za darmo, zwłaszcza w Podmroku - całkiem poważnie odrzekł Siriel.

Jargo najbardziej cieszył się z ubicia robala i tego, że był w jednym kawałku, mimo mrowienia w ręce. Dobrze że Jagoda była cała, ale zdawało się że rozsądku nie było w niej za grosz. Tanio handlowała własnym życiem. Zwłaszcza z mieszkańcem Podmroku, bo teraz było pewnym że właśnie tam się znajdują. - Sen byłby dobrym urozmaiceniem od tych kamiennych ścian. - Odparł na sugestię Helfdana. - Czego byś chciał za wskazanie doprowadzenie nas do wyjścia na powierzchnię? - Zagadnął istotę ze skrzydłami. Podobała mu się jego zbroja. Zwłaszcza fakt, że była zrobiona z mithrylu.
- Konkrety! To rozumiem! - gloura wyglądał jakby miał zaraz zatrzeć ręce z zadowolenia. - Ale może najpierw zejdźmy do waszych towarzyszy; lepiej targować się w kupie. - Nie czekając na odpowiedź zrobił kilka kroków i zeskoczył na dół. Rozpostarte skrzydła zamigotały delikatnie. Radzi-nieradzi zeszliście po zostawionych wcześniej hakach i ruszyliście w stronę wodospadu.

Gdy prezentacji stało się zadość Siriel przeszedł do rzeczy.
- Wyglądacie na pocz… dobrych ludzi, więc zrozumiem jeśli mi odmówicie. Jednak nie znajdziecie tu - zatoczył chudą dłonią - wiele istot gotowych handlować informacjami… handlować w ogóle, a drowy cóż - chętniej pohandlują wami samymi niż wyprowadzą na zewnątrz - zachichotał z własnego dowcipu. - Mam drobny… problem. Mają go wszystkie tutejsze istoty, które głównym zajęciem nie jest mordowanie się nawzajem. Otóż, jak zapewne wiecie (albo i nie), my - gloury - jesteśmy nazywane Aniołami Podmroku - wypiął dumnie cherlawą pierś. - Wszyscy nam ufają, przychodzą po pomoc; lecz to zaufanie opiera się na dobrej opinii, którą szczycimy się od wieków. Niestety jeden z nas zszedł na hm…. złą drogę. Deprawuje, zabija istoty przychodzące do niego po leczenie; wykorzystuje do eksperymentów magicznych, sprzedaje łupieżcom umysłów; bogowie wiedzą co jeszcze robi! - załamał ręce. - Jego magia zatruwa życie mieszkających w tych rejonach glourów; inne stworzenia zaczynają się mścić i polować na nie! Postawił sobie nawet kapliczkę, żeby go czcili jak jakiegoś bożka! Pozbądźcie się tego odszczepieńca raz na zawsze, a w zamian wyprowadzę was na powierzchnię i jeszcze dopłacę!
- W końcu ktoś gada z sensem i językiem, który jest dla mnie zrozumiały. - Odrzekł Jargo. - Co wy na to, ja jestem za, polityka i przekonanie na bok, musimy się stąd w miarę szybko wydostać. - Potoczył wzrokiem po pozostałych. - Jak potężny jest ten wasz odszczepieniec, co jeszcze możesz powiedzieć na jego temat? Ta kapliczka nie jest przypadkiem w jednym z korytarzy po stronie od której przyszliśmy? No i czy ma coś wspólnego z komnatą wyglądającą jak klepsydra? - Najemnik próbował wpleść dodatkowo odpowiednie nurtujące go pytania i dostać odpowiedzi za friko.
- Tak. Poparł najemnika Helfdan. - Przydałoby się rozmawiać konkretnie. Tak żebyśmy wiedzieli co dostajemy i za co. Czyli z czym mamy mieć do czynienia i co nam dajesz w zamian. Czy droga na powierzchnię przez ciebie zaproponowana będzie bezpieczna czy też mieć będziemy się przebijać przez mieszkańców wyższego piętra. Bo jak mam tutaj się bić a potem jeszcze u góry to wolę chyba od razu się przebijać. I co to “jeszcze dopłacę znaczy”? Dlaczego ten wasz wrzód na tyłku nie zostanie waszymi małymi rączkami wyciśnięty?
- Tu nie ma bezpiecznych dróg; są tylko te mniej niebezpieczne - odpowiedział tropicielowi gloura. - W ramach “dopłaty” pomogę wam je przebrnąć; znam się trochę na magii, co w Podmroku jest nieocenione, nawet tym Górnym. No i właśnie - odwrócił się w stronę Jargo. - Wasz przeciwnik jest całkiem niezłym magiem, a na pewno… khem… lepszym ode mnie. Dlatego sam nie mogę się z nim rozprawić, tutejsi mieszkańcy zaś nie są wprawni w pracach zespołowych. Stąd prośba do waszej grupy.
Kapliczka jest na zachodniej ścianie tej kawerny… aha, pewnie straciliście poczucie kierunku pod ziemią; no to tam - machnął ręką we właściwym kierunku. - Jeśli zostawicie tam jakąś ofiarę to Eslim powinien się wkrótce zjawić. Ofiarę w sensie prezentu, nie trupa - roześmiał się wesoło. - Khem… coś jeszcze…? Najlepiej wziąć z zaskoczenia i zniszczyć skrzydła; są bardzo wrażliwe. Albo w łeb kamieniem i po problemie. Na pewno sobie poradzicie!
A co do klepsydrowej komnaty to nie wiem o czy mówisz. Groty wykonane pracą czyichś rąk są na niższych poziomach.

Widząc, jakim wzięciem cieszy się jej nowy przyjaciel, Jagoda odpuściła sobie wtrącanie się w dyskusję. Teraz, kiedy nie była nigdzie ciągnięta, wleczona i przekładana, ani nie groziło jej zjedzenie, nic jej nie atakowało, nie latało nad głową i nie pluło czarna mazią, poczuła jak dopada ją zmęczenie i psychiczne wyczerpanie po wielogodzinnej wędrówce. Odeszła na bok, i zabrała się do przygotowania prowizorycznego obozowiska; w niedługim czasie grunt został uprzątnięty ze śmieci i mniejszych grzybków, a nad zagrzebanym w ziemi ogniskiem bulgotał wesoło rondel z wodą i gotującym się w niej jedzeniem z racji. Niziołka sapnęła i przysiadła przy ogniu, wyciągając w stronę płomieni obolałe stopy.
- Heeeej...jak myślicie, da się to upiec i zjeść? - zawołała do reszty grupy, wskazując odciągnięte na bok zwłoki cieniopłaszczki.
- Nie mam pojęcia, chcesz to spróbuj pierwsza, poczekamy godzinę i zobaczymy czy przeżyjesz. - Powiedział całkiem poważnie Jargo. - Co do twojej propozycji. - Zwrócił się do ćmowatego. - Nie jest to taka tragiczna oferta… ale skoro nie wiesz która z okolicznych komór przypomina klepsydrę, to coś mi się widzi że słabo się w tunelach orientujesz. - Najemnik podrapał sie po głowie. - Osobiście jednak nie mam nic przeciwko usuwaniu czarownika z Podmroku w zamian za wyprowadzenie na zewnątrz po mniejszych trupach. Ktoś podziela moje zdanie? - Odezwał się do całej reszty grupy.
- To może chociaż zrobimy grzybową… - Jagoda rozejrzała się za jakimś podgrzybkiem, prawdziwkiem, czy maślakiem, ale jedyne, co znalazła, co prawda przypominało okazałego borowika, ale świeciło się na różowo- fioletowo i delikatnie pulsowało. Po dłuższym namyśle stwierdziła, że jednak nie warto ryzykować, choć możliwość urozmaicenia mdłej racji była bardziej niż kusząca. Jednym uchem podsłuchiwała rozmowę z glourą, więc kiedy najemnik podsumował krótko propozycję, zawołała entuzjastycznie:
- Taaak! Będziemy jak bohaterowieeee...uratujemy świat od złego! - a potem ze zdwojoną energią wzięła się do mieszania w garnku. Skoro czeka ich niedługo Bardzo Ważna Misja, lepiej zjeść przed nią porządny posiłek, żeby nabrać sił.
- Oczywiście! Będziecie bohaterami i cały Podmrok będzie was sławił! Sam napiszę o was pieśń albo i dwie - radośnie oznajmił gloura i zaczął brzdąkać na podręcznej harfie. Słodki dźwięk wypełnił powietrze; mężczyzna bez dwóch zdań miał talent.
- Tak i pomalujesz jaskinie naszymi podobiznami… Jak dla mnie to jednak kiepska oferta. - Helfdan podrapał się w poczochraną łepetynę. - Rozstrzygać kto rzeczywiście jest tym złym a kto tym dobrym glourem nie ma co ale jak Jargo stwierdził musisz mało znać te korytarze skoro do miejsca z którego magia się wręcz wylewa a jest dwa kroki stąd nie dotarłeś. Dla mnie to tylko dodatkowa, niepotrzebna bitka. Lepiej wrócić na górę. Są jeszcze dwie drogi do sprawdzenia i można spróbować przejść jeziorko jak gluta nie będzie.
- Podmrok to nie zielona łączka, żeby sobie łazić wte i wewte dla przyjemności zwiedzania! - oburzył się Siriel. - Każdy siedzi na tyłku i pilnuje, żeby go nie zeżarło, a wyżej są pająki, brrr!! - wzdrygnął się i pogładził po skrzydłach jakby w obawie, że oblepi je pajęczyna. - No ale jak tam sobie chcecie; jak macie ochotę błądzić po tym labityncie dopóki wam się jedzenie nie skończy, albo sami nie skończycie jako obiad to proszę - wolna wola!
- Właśnie! Obiad! - Jagoda wcisnęła się między dyskutujących mężczyzn, podsuwając im pod nos gorącą zupę zrobioną z racji. Może nie był to cud sztuki kucharskiej, ale pachniał i wyglądał całkiem zachęcająco, mając na uwadze, że nic innego do jedzenia na razie nie mieli. - Nooo….dobre rzeczy trzeba robić i bez nagrody! - zadarła głowę, wpatrując się w Helfdana - A co właściwie mamy tu lepszego do roboty...Znów zaraz coś nas napadnie i będzie chciało zjeść, więc jeden potwór w tą czy w tamtą… - siorbnęła z parującej miseczki - I...może jestem początkującym tropicielem, ale zawsze mi mówili, że lepiej korzystać z miejscowych przewodników, jak można...bo kto drogi skraca, ten na noc do domu nie wraca! - wykrzyknęła z entuzjazmem, może nieco zbyt głośno i zaraz przysiadła speszona, na jakimś kamieniu, kiedy jej głosik odbił się wokół echem - No...to może zagłosujmy...albo co…- wymamrotała, zaglądając ze skupieniem do zupy.
- Masz rację. Odparł zrezygnowany Helfdan. - Jesteś początkującym tropicielem. Zapach dymu roznosi się po całej jaskini… i będzie jeszcze przyciągał uwagę przez wiele godzin. Ja tam nie potrafię odróżnić dobrego gloura od złego gloura… Wzruszył ramionami jakby to była wielka zbrodnia. - Wiem, że kłamstwo jest powszechne nie tylko na powierzchni… a taki glour co to twierdzi, że wie jak wyjść na powierzchnię i w jednym zdaniu dodaje że siedzi na tyłku pilnując swojego skrawka jaskini budzi… a ja wyznaję zasadę słuchania zaufanych źródeł… a nie miejscowych. Przynęta powinna być smakowita tak by zwabić ofiarę. Prawda panie Siriel. Zwrócił się do nowo poznanego nie zamierzając kryć braku zaufania do wszystkiego co mu jest podawane jak na tacy.
- Skoro wiesz, że na “moim skrawku jaskini” nie ma wyjścia to czemu nie użyjesz swoich telepatycznych mocy i nie dowiesz się gdzie jest? - prychnął pogardliwie glour. - W każdym razie decyzja nie należy tylko do ciebie, a ta dwójka już się zgodziła. A reszta?
- Wyjście na powierzchnię jest na terenach które znasz? Jeśli tak, jestem na tak. - Odparł krótko najemnik.


Jak dotąd milczący Triel pokręcił się nerwowo, gdy poproszono go o wypowiedzenie się.
- To wszystko wygląda ładnie i pięknie, ale każdy z nas pewnie mało co wie o Podmroku i o mniej oczywistych zagrożeniach, które mogą na nas czekać. – Usilnie unikał kontaktu wzrokowego z Sirielem, wpatrując się w Jagodzie ognisko. – A co z tymi, którzy upatrzyli sobie nasz cel jako sojusznika i będą starali się mu pomóc… No i opuścili nas wszyscy magowie, którzy pewnie okazaliby się bardziej pomocni w takiej sytuacji. – Usłyszał ciche prychnięcie niziołki, więc przeniósł na nią wzrok. – Ale z drugiej strony, skoro nasz nowy znajomy wie jak stąd wyjść to może lepiej szybko uwinąć się z robotą zamiast krążyć po nieznanym i natknąć się na coś jeszcze gorszego.
- Wspaniale! Czyli wszyscy zgodni, idziecie bohaterować! - Siriel zatarł ręce i spojrzał wyzywająco na Helfdana. - Wiedzie gdzie iść, co zrobić, więc - powodzenia! Spotkamy się tu po zakończeniu roboty. Smacznego! - dodał, wskazując na zupę, po czym wzbił się w powietrze. - A ty jesteś moja, pamiętaj! - krzyknął jeszcze w stronę Jagody i już go nie było.
- Pan kazał bohaterować to sługa ma bohaterować… czytaj narażać skórę, bo on nie chce sobie brudzić skrzydełek. Nawet nie spróbuje dopomóc zniszczyć takiego bardzo złego i psującego reputację wszystkim motylkom. Skwitował krótko Helfdan nawet nie spoglądając w kierunku gdzie miał być rzekomo czarnoksiężnik. A raczej wróg Siriela. - W sumie każde kolejne zdanie to kolejna nieścisłość… a po co wątpliwości rodzące się w głowach tych co to mają odwalić czarną robotę za friko.
- Spokojnie, jak się pojawi żeby sprawdzić czy tamtego zaciukaliśmy, złapiemy go, przystawimy nóż do skrzydeł i będzie grzeczny jak baranek, jak nie, osobiście mu gardło poderżnę. - Jargo skwitował beznamiętnie podsumowanie tropiciela. Mówił jak najbardziej poważnie.
- Pfff...ale z was okropne ludzie - Jagoda odstawiła miseczkę, i przeciągnęła się - Przecież uratował mi skórę, a nie zjadł. I wyglądał jak motylek, a motylki są dobre, prawdaaaa…? - podrapała się po czuprynie i rozejrzała wokół - To może w końcu się zdrzemniemy? Mogę...zieeew...wziąć pierwszą wartę.

Wobec braku innych opcji takoż uczyniono. Wszyscy czuli w kościach wielogodzinny marsz, toteż z przyjemnością wyciągnęli się na posłaniach i poszli spać, budząc się tylko na zmianę wart.
 

Ostatnio edytowane przez Sayane : 10-12-2013 o 17:34.
Sayane jest offline  
Stary 10-12-2013, 19:01   #117
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Podmrok, Las Grzybów
("kapliczka" Eslima)
Trzynasta doba podróży


Noc minęła spokojnie - jeśli nie liczyć kilku robali, które (zachęcone bezruchem leżących) szukały w obozie kolacji. Przegnanie ich nie nastręczyło trudności, lecz przerywany sen trudno uznać za krzepiący; zwłaszcza że raz czy dwa uszu wartowników dobiegły echa walki i agonalne wycia niezidentyfikowanych istot.

Rankiem (a raczej w porze, w której organizmy poinformowały podróżnych, że powinno świtać) zagubieni wędrowcy spakowali się i ruszyli w stronę wskazaną przez Siriela. Mieli spory kawał do przejścia, toteż był czas na opracowanie strategii postępowania i ustalić co złożyć “w ofierze”. Piękno jaskini nadal zachwycało - pierwszy raz w życiu (a niewykluczone, że i ostatni) wędrowcy mogli podziwiać tak złożony i dziwaczny ekosystem. Na szczęście liczebność grupy odstraszyła chyba większość robactwa, więc bez przeszkód dostali się do zachodniej ściany. Helfdan uważnie sprawdzał okoliczne tropy, lecz im bliżej byli celu, tym śladów robactwa było mniej. Znalazł natomiast kilka odcisków pazurzastych łap (takich jak przy wodospadzie) i jeden miękkiego buta (wielkości stopy ludzkiego nastolatka). Po krótkich poszukiwaniach Gahnawek odkrył kapliczkę - a raczej sporą wnękę w skale, nad którą ktoś niezbyt wprawnie wyrył szkic skrzydlatej istoty nieokreślonej płci. Wnęka była pusta, choć rysy i trochę resztek jedzenia świadczyły o tym, że czasem coś tutaj wkładano.
- No to ofiara i… czekamy - powiedział Albriecht wkładając do środka uzgodniony przedmiot. Elaine poczuła lekkie mrowienie magii gdy paladyn położył “ofiarę” w “kapliczce”, ale nic się nie stało.
Wszyscy zamarli w oczekiwaniu. Czekali i czekali… i czekali; minutę, pięć, kwadrans… Jagoda na początku z nudów odliczała, potem zajęła się kontemplacją okolicy.

[media]http://3.bp.blogspot.com/_TRju1TnYfxU/TN6AM2VQ2gI/AAAAAAAAAlY/_RBZRiQBQpQ/s1600/mushroom+forest+2.jpg[/media]

W końcu Helfdana zaalarmował dyskretny szelest. Obrócił się gwałtownie trzymając broń w pogotowiu. Na grzybie nieopodal stał obcy gloura. Był nieco mniejszy od Siriela i - jeśli to możliwe - jeszcze chudszy. Mimo to emanował tym delikatnym pięknem charakterystycznym dla baśniowych istot. Elaine zauważyła, że wzory na jego skrzydłach są także nieco inne niż pierwszego gloura.

Eslim
przyjrzał się uważnie zebranym i cicho rzekł.

- Witajcie przybysze z powierzchni. W czym mogę wam dopomóc?
 
Sayane jest offline  
Stary 18-12-2013, 11:14   #118
 
Tohma's Avatar
 
Reputacja: 1 Tohma ma w sobie cośTohma ma w sobie cośTohma ma w sobie cośTohma ma w sobie cośTohma ma w sobie cośTohma ma w sobie cośTohma ma w sobie cośTohma ma w sobie cośTohma ma w sobie cośTohma ma w sobie cośTohma ma w sobie coś
Sen nie dostarczył tego, co powinien i budząc się rano Triel czuł się możliwie jeszcze gorzej, niż gdy kładł się spać. Najwyraźniej w Podmroku nie istniało coś takiego jak pora spania, gdyż przez cały czas, gdy próbowali zmrużyć oczy, a to przypałętała się jakaś poczwara do zabicia, a to odgłosy z odległych korytarzy dochodziły ich uszu.
I tak, kiedy szli wykonać misję, by wydostać się w końcu na powierzchnię, Triel wyglądał niezbyt wyjściowo. Rozczochrana, zakurzona czupryna, która już od jakiegoś czasu nie jarzyła się ognistą barwą; postawa konającego, objawiająca się zgarbionymi plecami i szuraniem nogami oraz sinozielonkawe cienie pod oczami, dające wszystkim do zrozumienia, że priorytetem tej osoby będzie jak najszybsze wydostanie się z tej „grzybowej dziury”, jak to w myślach określał ten przedsionek Podmroku.
Marsz do kapliczki złego Goura był długi, lecz pozbawiony niespodzianek. Raz, czy dwa kolorowa gąsienica, lekko przerośnięta, zagradzała im drogę, ale poza tym, było względnie spokojnie. Triel czuł się trochę lepiej. Widocznie krótki spacer i myśl, że zaraz znikąd może na nich wyskoczyć płaszczka dusiciel, drowi łowcy niewolników czy nawet ćmiak-mag-zabójca wystarczająco podziałała na jego uśpiony umysł i już tylko piasek pod powiekami i umiarkowane zmęczenie przypominały o nieprzespanej nocy.
Kapliczka była… niespecjalnie okazała. Puste, małe pomieszczenie wydrążone w skale, nad którym ktoś narysował niezdarnie postać Gloura. Triel podrapał się po brwi, rozglądając się uważnie. Spodziewał się ołtarza, całego oblepionego zaschniętą krwią niewinnych stworzeń…
Kiedy składali ofiarę, umieszczając przedmioty na środku małej jaskini, Triel przypomniał sobie wymianę zdań, która miała miejsce wcześniej, po obudzeniu się. Helfdan i Jargo spierali się z Jagodą, by dać szansę złemu Glourowi na wypowiedzenie się; niziołka nie chciała o tym nawet słyszeć. Strasznie się naburmuszyła, uważając, że nie wolno im zrywać umowy z Sirielem i powinni wykonać powierzoną im misję bez oszukiwania. Triel tylko wgapiał się w tę trójkę, nie za bardzo rozumiejąc o co tyle krzyku, zwłaszcza o tej porze. Koniec końców nie doszli do żadnego konsensusu i wyruszyli nie dość, że zmęczeni to jeszcze skłóceni.
Glour dał im czasu do przemyśleń, gdyż pojawił się długo po tym, jak ustawili ofiarę. Wyglądał równie pięknie jak jego „kuzyn”. Aura tajemniczości otaczała go szczelnie i nawet jego głos, gdy odezwał się by ich przywitać, brzmiał wyjątkowo. Triel nie wyczuł w nim jednak złowrogich zamiarów, a jedynie ciekawość. Zadrżał lekko, gdy spojrzenie istoty padło na niego.
 
__________________
There is no room for '2' in the world of 1's and 0's, no place for 'mayhap' in a house of trues and falses, and no 'green with envy' in a black and white world.
Tohma jest offline  
Stary 19-12-2013, 15:41   #119
 
Autumm's Avatar
 
Reputacja: 1 Autumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputację
Soundtrack

[MEDIA]http://th09.deviantart.net/fs71/PRE/f/2011/065/b/3/underdark_by_milanvasek-d3b1znx.jpg[/MEDIA]

W obozowisku, jeszcze zanim ruszyli polować na ponoć złego ćmiaka, Jargo zdecydował się upewnić czy wszyscy mają ten sam obraz strategii w głowach.

- Idziemy znaleźć tego Gloura, czy jak mu tam, dajemy mu coś na kapliczkę, czekamy aż się pojawi i co dalej? Myślę że można go zapytać czy zna drogę na powierzchnię i czy by nas wyprowadził, nie trzeba go od razu zabijać, ten Siri, Seri… Sraczka jakoś mi śmierdzi, niby zna okolice, a nie wie co jest godzinę drogi od lokalnego wodopoju. Prędzej mi się widzi, że chce załatwić swoje porachunki a drogi na powierzchnię nie zna i robi nas w konia. No. Psia jucha, może się nie znam na ludziach, ale zawsze sprawdzam czy ktoś ma pełen trzos zanim mnie wynajmie, a ten tutaj mi groszem nie śmierdzi, się ten, no, wiedzą znaczy - najemnikowi najwyraźniej nieco skostniał język od zbyt długiego siedzenia w podziemiach.
- Pfff! - Jagoda tupnęła nogą, i wydęła policzki, dając w ten sposób wyraz swojemu świętemu oburzeniu. Wyglądała teraz jak mały pomidorek, albo nadęta żabka - Przecież ooobiecaliśmyyy! Nie można łamać danego słowa! Bohaterowie tak nie robią! - pokręciła głową - Nie musimy go od razu bić, może da się przekonać, żeby już nie robił tych wszystkich złych rzeczy...no! To się nazywa “rozmowa wychowawcza” - pochwaliła się przed drużyną znajomością trudnych terminów - Ale na pewno nie będziemy paktować ze złymi ludziami. Ja się nie zgadzam! Iiii….nie mów tak o Sirielu, on jest baaardzo dobry, przecież nam pomógł! - pogroziła paluszkiem najemnikowi - To że wy jesteście tacy wstrętni, to nie znaczy, że na świecie nie ma też dobrych wróżek! - zakończyła z absolutną pewnością w głosie.
- Przepraszam, że nie wpisuję się w te pierdoły o wróżkach, rycerzach i ich magicznych różdżkach ale jak na moją pamięć… - zaczął swój wykład Helfdan, bo chyba Jagoda miała nie tylko krótkie nóżki, ale pamięć też. - To ten twój motylek chciał od nas żebyśmy pozbyli się tego “odszczepieńca”... czytaj ukatrupili. I ktoś się na to ochoczo zgodził. Zapłata czyli wyjście. Będzie po wykonaniu roboty. Żelazem. - wzruszył ramionami i się uśmiechnął kpiarsko. - Za moralizatorsie gadki to nie wiem czy Siriel pokusi się o ciepłe słowo nawet. Więc ja się zgadzam z Jargo. Zapytajmy o drogę… a jak nas będzie chciał wyruchać to cóż… ubijemy i wyjdziemy z innym.
- Nie ma mowy!!! Nie mogę słuchać waszego nieładnego knucia i oszukiwania!! - tym razem zaperzona niziołka nabrała interesującego purpurowego koloru - Jak mamy go ubić, to go ubijemy! Sama go ubiję, zanim się do nie go odezwiecie, o! Nie będzie żadnego pytania o drogę i układów! - aż się zatchnęła i musiała wsiąść głębszy oddech - Zresztą, jak jest zły i niedobry, to pewnie i tak by nas na jakąś groźną maszkarę wyprowadził...I w ogólnie jak nie chcecie wierzyć w dobro, to nie wierzcie! Szkoda mi was i waszego ciągłego czarnowidztwa. Zresztą, gdzie nas zaprowadziło to wasze marudzenie?! Nigdzie! Równie dobrze możemy dać sobie płomyk nadziei, a nie grzebać się w ciemnym grobie za życia!! - obraziła się i odwróciła do dwójki mężczyzn plecami.
- Jakby ci powiedział, że jesteśmy złymi magicznymi stworami, będącymi jedynie podobnymi do ludzi, którzy z tobą podróżowali, to też byś posłuchała? Potem próbowała nas zabić, tylko dlatego że ci tak powiedział? Zastanów się co ty w ogóle mówisz, przed chwilą chciałaś go ratować ze ścieżki zła, teraz chcesz go zamordować z zimną krwią bo ktoś ci tak powiedział, że ktoś jest zły. Jesteś gorsza pod tym względem niż nasza święta puszka. Chociaż z jego poglądami też się średnio zgadzam, to przynajmniej jestem prawie pewien, że nie poderżnie mi gardła we śnie bo ten czy inny powiedział mu że jestem złem wcielonym. - wyrzucił z siebie Jargo niemalże sycząc z wściekłości, był bardzo blisko ogłuszenia niziołki i przerzucenia jej sobie po prostu przez ramię.
-Chyba ty!!! - Jagoda krzyknęła zdenerwowana nie na żarty - Niby dlaczego mamy się słuchać was?! Niby jesteście tacy wspaniali i doświadczeni i mądrzy, a wleźliście w kisiel, daliście się zaskoczyć ogrom, i mało by was latające płaszcze nie zżarły!! Helfdan cały czas się przechwala, jak to może zaraz sam wyjść na powierzchnię, a palcem nie kiwnął, żeby nas wyprowadzić! A ty, mimo, że niby taki z ciebie wielki wojownik, też jakoś się nie wykazałeś!! - zaczerwieniła się po cebulki włosów - Wszystkich podejrzewacie, osądzacie i traktujecie z wyższością, a tutaj i tak jesteście ciemne dupy i nic nie wiecie!!! Więc może zamiast patrzeć na wszystko według waszych pokrzywionych charakterów, w końcu się pogodzicie z tym, że nie jesteście najlepsi? Siriel zna te tereny, zna tutejsze roślinki i zwierzątka i uratował mnie od potwora. Wam też pomógł! A przynajmniej dał nam nadzieję. Może najemnicy tak robią, ale ja nie handluję swoim słowem, honorem i życiem tak łatwo, szlajając się po kątach i patrząc, kto mi da lepszą cenę, tylko dotrzymuję słowa!! - tupnęła nogą i założyła ramiona na piersiach.
- Uratował cię od potwora… tego którego poszatkowaliśmy. Spadły na nas te czarne płaszczyki, kiedy ty odłączyłaś się od grupy bo ci się robaczki spodobały… zna tereny, ale nie wie co leży godzinę stąd. Podejrzewam go? Tak, każdego podejrzewam, dlatego jeszcze żyję. Czym według ciebie miałem się niby wykazać? Teleportując nas stąd? Wyszukując sekretne przejście na powierzchnię, czy może czymś jeszcze innym. Póki co, wszyscy, którzy tu ze mna weszli, żyją, mimo że nie mam magii, która zdaje się nas tutaj co chwila atakować i być wszechobecna. Mówisz że jestem podejrzliwy? Co byś powiedziała, gdybym za pomoc w dojściu ze Słonecznych Wzgórz, do Darrow powiedział ci że masz dla mnie kogoś zabić? Nad tym się zastanów. - słowa Jargo były chłodne, zimne i pilnował się żeby nie wybuchnąć.
- Sam się zastanów!!! - niziołce najwidoczniej albo skończyły się argumenty, albo po prostu już nie miała siły sprzeczać się z dwoma górującymi nad nią mężczyznami - Jesteście wstrętni, wstrętni, WSTRĘTNIII!!!! - krzyknęła cienkim głosikiem, strasząc okoliczne ćmy i żuki - I głupi, i niedobrzy, i wredni, i źli, i podejrzliwi, i okropni, i straszni...i...i...W OGÓLE WAS NIE LUBIĘ!!!! - a potem kilka razy podskoczyła ze złości jak mała, wściekła piłeczka, i poszła na drugi kąt obozu, o tyle, o ile było to możliwe - A róbcie sobie co chcecie! - fuknęła jeszcze - Ale ja wam nie będę wam tym razem tyłków ratować! - odgrażała się z pełnym przekonaniem, zanim, naburmuszona i zła jak osa, nie zajęła się grzebaniem przy kuszy i zszywaniem onuc.

Gniew nie minął jej wcale. Nawet kiedy cała drużyna udała się w końcu do kapliczki gloury, naburmuszona niziołka poszła gdzieś w kąt i zaczaiła się z zaciętą miną za jakimś głazem, nieco z boku, obserwując, jak Jargo składa ciało płaszczaka i garść suszonych owoców na ołtarzyku.

Czekali i czekali… i czekali; minutę, pięć, kwadrans… Jagoda na początku z nudów odliczała, potem zajęła się kontemplacją okolicy.

W końcu Helfdana zaalarmował dyskretny szelest. Obrócił się gwałtownie trzymając broń w pogotowiu. Na grzybie nieopodal stał obcy gloura. Był nieco mniejszy od Siriela i - jeśli to możliwe - jeszcze chudszy. Mimo to emanował tym delikatnym pięknem charakterystycznym dla baśniowych istot. Elaine zauważyła, że wzory na jego skrzydłach są także nieco inne niż pierwszego gloura.

Eslim przyjrzał się uważnie zebranym i cicho rzekł:
- Witajcie przybysze z powierzchni. W czym mogę wam dopomóc?

I nim ktokolwiek zdążył się odezwać, schowana niziołka wykonała krótki ruch ręką. Powietrze przeciął wizg rzuconego noża, wymierzonego prosto w skrzydlatą postać...
 
__________________
"Polecam inteligentną i terminową graczkę. I tylko graczkę. Jak z każdą kobietą - dyskusja jest bezcelowa - wie lepiej i ma rację nawet jak się myli." ~ by Aschaar [banned] 02.06.2014
Nieobecna 28.04 - 01.05!
Autumm jest offline  
Stary 27-12-2013, 21:41   #120
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Gdy ktoś aktywował magię wnęki Eslim był jeszcze daleko. Ostatnimi czasy jaskinie przestały być tak spokojne jak dawniej, toteż często się przemieszczał. O ile jakiekolwiek miejsce w Podmroku można było nazwać “spokojnym”... Ale gloura nie narzekał; przynajmniej nie do tej pory. W “swoich” podziemiach nie miał się czego obawiać - relatywnie oczywiście, bo ekosystem Podmroku stale się zmieniał. Póki co dla robactwa był zbyt szybki; podobnie jak dla wszelkiego rodzaju szlamów; okrucieńce były zbyt tchórzliwe by atakować, a drowy niezmiernie rzadko zapuszczały się tak wysoko; nie miały po co - tutejsze wyjście na powierzchnię nie było ani powszechnie znane, ani zbyt atrakcyjne.
- Mimo to nieproszonych gości ostatnio jak pająków - mruczał z niechęcią gloura. Najbardziej irytował go potężny ogr, który z uporem ciężkiego idioty teleportował się od czasu do czasu do jaskiń, a w jednej z nich urządził sobie nawet leże! Nie zagrażał Eslimowi - ba! Nie zdawał sobie nawet sprawy z obecności gloura, który wczepiony w sufit czasami obserwował poczynania zielonoskórego maga. Eslim nie robił nic; tutejsze pokłady faerzness znał jak własną kieszeń, toteż czekał spokojnie, aż nieproszony gość wreszcie się na nie nadzieje.

[media]http://fc08.deviantart.net/fs71/f/2010/009/8/9/Ice_Caverns_by_Justinoaksford.jpg[/media]

Innym razem w korytarzach pojawił się zakapturzony człowiek. Było w nim coś niepokojącego, toteż gloura nie zbliżył się do niego szukając wieści z powierzchni. Otaczająca przybysza mroczna aura do tej pory spędzała Eslimowi sen z powiek; zarówno ona jak i to, co ten mężczyzna zrobił.

Rozmyślania przerwało potężne tąpnięcie magii. Eslim doskonale wiedział skąd może pochodzić i był niezmiernie ciekaw co tam znajdzie. Wzbił się w powietrze i zanurzył w mrok tunelu prowadzącego na północ, uważając by nie zaplątać się w którąś z sieci mieszkającej w tych rejonach pajęczycy.

Przeciskał się właśnie przez wąskie gardło korytarza, gdy wydało mu się, że usłyszał krzyk. Zamarł; po chwili krzyk powtórzył się i urwał nagle. Gloura gwałtownie szarpnął się, ocierając łokcie i nadgarstki o skałę i zaczął intensywnie machać skrzydłami. Skręcił ostro i omal nie wpadł w porwaną pajęczynę; ominął ją w niezgrabnym piruecie i wylądował na ziemi. Tego się spodziewał. Potężny kamień był odwalony ukazując kolejną grotę, której - Eslim mógł przysiąc - dawniej tu nie było. Najwyraźniej Kaptur nie próżnował. Nim zdążył dostrzec więcej z jamy wyłoniła się pajęczyca wlokąc za sobą częściowo owiniętą pajęczyną, wyrywającą się postać. Mężczyzna zawahał się przez chwilę, ale ciekawość zwyciężyła. Musiał dowiedzieć się co Kaptur tutaj robił. Zanucił zaklęcie i sekundę później rój wielkich nietoperzy opadł wielkiego robaka, zmuszając do chaotycznej obrony. Podczas gdy przywołańce znikały jeden po drugim Eslim przemknął bokiem i nie bez trudu wciągnął wyrywającą się postać do góry.
- Jestem przyjacielem, chcę pomóc - szepnął we wspólnym, a potem w kilku innych znanych mu językach. Nieznajomy przestał się szarpać i tylko spozierał podejrzliwie spomiędzy przędzy. Zresztą nie było czasu na rozmowy; pajęczyca już wspinała się po ścianie w ich stronę.
- Tnij! - wcisnął więźniowi nóż i posłał w stronę przeciwnika serię magicznych pocisków i tańczących świateł. Liczył, że zdecydowany opór zniechęci bestię i nie przeliczył się. Teraz pozostawało tylko zając się spętanym siecią i (jak się okazało) łańcuchami, wychudzonym mężczyzną oraz dowiedzieć się o co tutaj chodzi.

***

Pojawienie się grupy naziemnych zaskoczyło Eslima. Niby nie trudno było minąć się z nimi w plątaninie korytarzy, lecz mimo wszystko… Nie miał jednak czasu zastanawiać się nad tym; świst noża i ból zranionej ręki nie pozostawiły miejsca na wątpliwości. Błyskawicznie wymamrotał odpowiednie zaklecie - i zniknął prześladowcom z oczu.

***

Jagoda trafiła obcego gloura - była tego pewna. Kilka kropli krwi spadło na ziemię, lecz kilka sekund później istota po prostu zniknęła; jak gdyby rozpłynęła się w powietrzu. Niziołce wydało się, że słyszy delikatny szum skrzydeł, lecz mogło być to złudzenie. Wszyscy czekali w gotowości na atak, lecz żaden nie nastąpił. Po kilku ciągnących się minutach musieli przyznać, że “groźny, okrutny mag” albo miał zamiar czaić się w nieskończoność, albo zwyczajnie uciekł.

- Ani przewodnika, ani trofeum - westchnął Triel. Nie było powodu, by sterczeć dłużej przy wnęce. Jargo zabrał pozostawione w niej owoce - w końcu żywności mieli jak na lekarstwo - i już mieli ruszać, gdy ponownie zaszumiały skrzydła.
- Imbecyle! Kretyni! Daliście mu uciec?! Nieudacznicy! - Unoszący się nad grupą Siriel był czerwony z wściekłości (co ujęło mu sporo uroku). - Skoro nie przydaliście się żywi, przydacie się jako zwłoki - wrzasnął teatralnie i zanucił coś w obcym języku. Wydawało się, że czar nie zadziałał, lecz po chwili Gahnawek klapnął na ziemi i zaczął radośnie gaworzyć ze swoimi stopami, natomiast Albriecht rzucił wszystko, co trzymał w rękach i z krzykiem umknął pomiędzy gigantyczne grzyby. Gloura wylądował wysoko na jednym z fioletowych kapeluszy i zaczął splatać kolejne zaklęcie.
 
Sayane jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:46.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172