Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy Oznacz fora jako przeczytane

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 27-06-2014, 03:13   #111
Konto usunięte
 
Warlock's Avatar
 
Reputacja: 1 Warlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputację
Po brutalnym pobiciu Tiary krasnoludy związały ją ciasno nie zapominając o skrzydłach, które również spętali grubym sznurem. Kobieta leżała na wznak owinięta liną od góry do dołu, a jej ciało zdobiły liczne siniaki i krwawe bruzdy. Upewniwszy się, że dziewczynie nie uda się uciec Dageon przerzucił ją przez ramię i zaniósł w stronę obozowiska, które rozłożono wokół ogniska orklinów. Ułożył ją tuż obok wysokiego na dwanaście metrów stalagmitu.

Reszta drużyny obserwowała poczynania krasnoludów mając bardzo mieszanie uczucia. Z jednej strony harpia zasłużyła sobie na ten paskudny los jeśli chociażby wziąć pod uwagę jej zuchwałe kradzieże i atak z zaskoczenia na Dageona, ale z drugiej strony kara, która ją spotkała wydawała się być nieadekwatna do popełnionego czynu. W końcu zrobiła to w odwecie, a animozje między nią a Garnathem były widoczne już od samego początku ich “chwalebnej przygody” i nikt nie potrafił im zaradzić - nawet rycerz Kriger, który sam przecież padł jej ofiarą.

Wyjątkiem od tej reguły był Eiwar, który od dłuższego czasu klęczał na uboczu zanosząc modły do jakiegoś nieznanego boga, a przynajmniej tak to wyglądało dla postronnego obserwatora. Nie zwracał uwagi na odgłosy szarpaniny, ani na przepełnione bólem skrzeki bitej do nieprzytomności Tiary. Po upływie kilku minut wstał, dokładnie otrzepał mundur, a następnie ruszył w stronę obozu z tajemniczym uśmiechem na twarzy. Minąwszy medytującego w ciszy kapłana rzucił mu przelotne spojrzenie, po czym usiadł naprzeciw niego - po drugiej stronie ogniska - zapadając się między wystające skały jakby były jakimś wygodnym fotelem. Podparłszy głowę na zaciśniętej dłoni zamknął oczy i zapadł w błogi sen.

Runa leżała zwinięta tuż obok kapłana delektując się wzajemną wymianą ciepła. Przez chwilę nawet przyglądała się dociekliwie Eiwarowi swymi błyszczącymi w mroku ślepiami - mężczyzna wydawał się nie zwracać uwagi na to, że odsunęła się od niego wybierając towarzystwo srebrzystowłosego młodzieńca. Nie przejęłaby się tym, gdyby go tak dobrze nie znała. Eiwar może nie należał do zbyt rozmownych osób, ale jego tajemnicza cisza i przede wszystkim spojrzenie, którym obdarzył Urhara nie wróżyło nic dobrego.
Po upływie kilku dłużących się w nieskończoność minut znudzona obserwacją kotka rzuciła mu ostatnie przenikliwie spojrzenie, po czym dwukrotnie musnęła łapką o udo kapłana mrucząc z zadowoleniem i prosząc o więcej pieszczot.

Urhar uśmiechnął się sam do siebie mając oczy cały czas zamknięte. Siedząc ze skrzyżowanymi nogami zrobił kilka głębokich rozluźniających umysł i ciało wdechów, zaniósł cichą litanię do swej bogini, po czym chwycił Runę i położył ją sobie na kolanach. Oprawszy się o stalagmit głaskał kotkę pod uchem przez jakiś czas, a później oboje pogrążyli się we śnie.

Reszta drużyny uczyniła podobnie - Veldar, Dageon i Faugar przez jakiś czas cicho rozmawiali między sobą opowiadając o swych godnych ballad czynach z przeszłości. Po upływie kilku godzin i opróżnieniu ostatniej butelki wina w końcu poddali się i ułożyli się do snu znajdując sobie wolne miejsce nieopodal Eiwara.
Na straży pozostał już tylko Garnath, który z pełnym satysfakcji uśmiechem na twarzy stał tuż obok Tiary od czasu do czasu rzucając jej drwiące spojrzenie. Krasnoluda kusiło odebranie jej złoconej harfy, lecz obawiał się zemsty ze strony skrzydlatej kobiety, której los wciąż nie był przesądzony, gdyż drużyna po dłuższym odpoczynku miała jeszcze zadecydować co z nią zrobią dalej.
Łotrzykowi przez myśl przeszła wizja cichego morderstwa poprzez uduszenie, ale szybko odrzucił ją od siebie - tak naprawdę niewiele by dzięki temu zyskał, a ryzykowałby utratę zaufania. Wzdychając ciężko postanowił chyłkiem udać się na mały spacer po jaskini, aby móc w ciszy i samotności przemyśleć wydarzenia sprzed kilku ostatnich godzin.

***

Nieobecność łotrzyka, a także uśpioną czujność towarzyszy wykorzystał Eiwar, który tylko czekał aż nadarzy się sposobna okazja do wyeliminowania ogniwa, które w jego mniemaniu znacząco osłabiało resztę drużyny. Otworzył oczy lustrując każdą twarz dookoła, a w szczególności przyjrzał się Runie i Urharowi, którzy wciąż spali po drugiej stronie obozu. Po kilku minutach wnikliwych obserwacji wstał powoli prostując się, a następnie ruszył najciszej jak tylko potrafił w stronę kapłana. Będąc już kilka kroków od niego zbudził nieświadomie Runę, która uniosła głowę wlepiając w niego swe wielkie wyrażające nieposkromione zdziwienie oczy.
Nekromanta zareagował błyskawicznie - zgrabnym ruchem ręki odrzucił zaskoczonego kota kilka metrów dalej, a następnie rzucił się na kapłana przytwierdzając go ciężarem własnego ciała do podłoża. Lewą dłonią zasłonił mu usta, a prawą wykonał kilka tajemniczych gestów i z jego palców wystrzeliły fioletowo-czarne promienie, które ugodziły prosto w serce szamoczącego się w niemym krzyku Urhara.
Magia wysysała z niego młodzieńczą witalność, a jego skóra z każdą upływającą sekundą robiła się coraz bardziej szara i krucha. Eiwar uśmiechał się obrzydliwie pod nosem delektując się pulsującą w dłoniach energią - w każdej innej okoliczności śmiałby się teraz głośno gdyby nie zależałoby mu na dyskrecji.

Nekromanta z niekrytą satysfakcją obserwował jak ostatnie iskry życia powoli gasną w oczach kapłana pozostawiając go coraz bardziej bezsilnego…




Eiwar vs Urhar = 6 dmg
(Charnel Touch)

 
__________________
[URL="www.lastinn.info/sesje-rpg-dnd/18553-pfrpg-legacy-of-fire-i.html"][B]Legacy of Fire:[/B][/URL] 26.10.2019

Ostatnio edytowane przez Warlock : 27-06-2014 o 13:02.
Warlock jest offline  
Stary 03-07-2014, 02:16   #112
Konto usunięte
 
Warlock's Avatar
 
Reputacja: 1 Warlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputację


Tura 1

Nekromanta zareagował błyskawicznie - zgrabnym ruchem ręki odrzucił zaskoczonego kota kilka metrów dalej, a następnie rzucił się na kapłana przytwierdzając go ciężarem własnego ciała do podłoża. Lewą dłonią zasłonił mu usta, a prawą wykonał kilka tajemniczych gestów i z jego palców wystrzeliły fioletowo-czarne promienie, które ugodziły prosto w serce szamoczącego się w niemym krzyku Urhara.
Magia wysysała z niego młodzieńczą witalność, a jego skóra z każdą upływającą sekundą robiła się coraz bardziej szara i krucha. Eiwar uśmiechał się obrzydliwie pod nosem delektując się pulsującą w dłoniach energią - w każdej innej okoliczności śmiałby się głośno gdyby nie zależało mu na dyskrecji.

Nekromanta z niekrytą satysfakcją obserwował jak ostatnie iskry życia powoli gasną w oczach kapłana pozostawiając go coraz bardziej bezsilnego…

Obudzona w nieprzyjemny sposób kotka fuknęła głośno w gniewie i zdziwieniu. Dopiero po chwili zorientowała się w całej sytuacji i nie podobało jej się to. Futerko na jej grzbiecie zjeżyło się i pochyliwszy łebek do przodu zaszarżowała na swojego towarzysza z cichym pomrukiem wydobywającym się z kociej piersi. Gdy tylko znalazła się w zasięgu mężczyzny skoczyła na rękę, za pomocą której czarował i zaczęła ją dotkliwie szarpać i gryźć.

Eiwar nawet jej nie dostrzegał owładnięty żądzą mordu. Było tak jak w dzieciństwie kiedy kazali mu składać ofiary. Choć teraz to było bardziej osobiste, dotykało bezpośrednio tej części jego istoty która należała do martwego boga. Czuł jak przepełnia go moc której aż do teraz stawiał opór. I po co? Przecież była zawsze w nim i zawsze dla niego, wystarczyło tylko po nią sięgnąć, że też wcześniej tego nie rozumiał.
Kotka poczuła chłód, emanujący z dłoni nad którą pastwiła się bez żadnego efektu, niósł ze sobą zapowiedź śmierci, kompletnego unicestwienia istoty którą porazi. Na szczęście dla niej skierowany był przeciwko Urharowi.


Tura 2

Dość kiepsko się śpi, gdy ktoś próbuje śpiącego udusić. Przy odrobinie szczęścia człowiek się nie obudzi. A jeśli się tego szczęścia nie ma, to się sen kończy i nagle ma się przed sobą wybałuszone, pełne żądzy mordu oczy.
Koszmar.
Urhar szarpnął się z całej siły i wydostał z serdecznego uścisku obejmującego go Eiwara.
- Ratunku! - krzyknął. - Na pomoc!
Nie czekając za reakcją śpiących towarzyszy kapłan zamachał chaotycznie rękoma w powietrzu przy próbie rzucenia zaklęcia. Z jego ust spłynęła melodyjna modlitwa poświęcona majestatycznej bogini Milil, która nie zawiodła swego wybrańca i nie porzuciła go w potrzebie. Urhar zamknął na chwilę oczy w przypływie ekstazy; poczuł jak spływa na niego niebiańska moc i leczy zadane przez mroczną magię ranę.

Nekromanta rzucił się by raz jeszcze porazić kapłana mocą śmierci, lecz tym razem los mu nie sprzyjał. Jednak całonocne czuwanie dało o sobie znać i sromotnie chybił swego celu. Niezrażony, choć nieco zdezorientowany histerycznymi piskami, omiótł spojrzeniem jaskinię.

Nie widząc skutku Runa przysiadła na ziemi wlepiając w nekromantę zmrużone w złości ślepia, a następnie w ciągu kilku krótkich chwil przestała być kotem, a kobietą z krwi i kości. Po zapierającej dech w piersiach transmutacji pozostały tylko drobne świadectwa dawnej formy - kocie uszy, oczy oraz niewielki ogon wystający z arabskich spodni. W każdej innej sytuacji zwróciłaby na siebie uwagę i podziw kapłana, ale ten był zajęty walką na śmierć i życie ze swym prześladowcą.
- Eiwar, to nie ma sensu! - krzyknęła, po czym skoczyła ku Urharowi zasłaniając go ciałem przed kolejnym zaklęciem nekromanty.

Krzyki otępionego salwą zaklęć kapłana rozległy się po jaskini. Na reakcje reszty drużyny długo nie trzeba było czekać - trójka leżących nieopodal spętanej Tiary najemników powoli zaczęła się wybudzać wodząc mętnym spojrzeniem po otoczeniu w poszukiwaniu zagrożenia i źródła krzyku. Po kilku krótszych chwilach czarnoksiężnik jako pierwszy spostrzegł krzyczącego kapłana i atakującego go nekromantę, którego do niedawna jeszcze uważał za swego towarzysza. Nie czekając za resztą wstał i zaczął melodyjnym głosem piekielną inkantację.


Tura 3

Walka, w niej mógł się zatracić i zapomnieć o przeszłości. Poddać się mocy płynącej przez niego. Nic nie miało znaczenia, jego życie, ich życie. Wątłe światełka w oceanie wiecznej nocy. Tylko śmierć była wieczna, tylko ona przetrwa wszystko i wszystko obróci w proch. A kiedy ustanie wszelkie życie wówczas ci którzy służyli śmierci w końcu znajdą zapomnienie i upragniony odpoczynek. Odnajdą prawdziwy, niezmącony pragnieniami raj. Absolutną ciszę.
Z tego niesamowitego letargu wyrwał Eiwara cios rapierem i pytanie kapłana.
- Dlaczego chcesz mnie zabić? - wypowiedziane pełnym zaskoczenia tonem.
Nie rozumiał. Przecież to takie oczywiste, wszystkie kłamstwa, wszystko co niszczy spokój. On był tego źródłem, on powodował, że krew Eiwara wrzała gniewem. On na tej swojej uprzywilejowanej pozycji nie potrafił dostrzec innych wokół siebie. Liczyły się tylko puste frazesy prawione na kazaniach. Obietnice raju i ponaglanie do życia w cnocie. Sami zaś opływali w luksusy i niczym się nie przejmowali. Zupełnie jak jego rodzina, wszyscy Greyskullowie którzy wtłaczali Eiwarowi do głowy nauki Martwego.
- Uosabiasz wszystko czym gardzę, usta masz pełne kłamstw o dobroci a dbasz tylko o siebie. Jesteśmy dla ciebie tylko obstawą, nikim więcej. Wszyscy tacy jesteście, kłamcy! Aroganccy kłamcy!! - Wykrzyczał wprost w twarz kapłana po czym zaniósł się histerycznym śmiechem, który po chwili przerodził się w szloch.

Veldar obserwował przez chwilę walkę kapłana, a później przemowę ogarniętego szaleństwem Eiwara. Nie wzruszyło go to. Poczuł jak moc w nim wzbiera - jego oczy zapłonęły żywym ogniem z czeluści samych piekieł, a w powietrzu uniósł się intensywny zapach siarki.
- Zabiję cię, psubracie! - ryknął, a jego dłonie stanęły w magicznych płomieniach.
Chciał rzucić zaklęcie, lecz niespodziewanie stracił koncentrację i poczuł jak czyjaś wola wkrada się do jego umysłu każąc położyć się na ziemi i usnąć. Niemalże dał się nabrać tą starą jak świat sztuczkę…

Nieopodal walczących mężczyzn stała nieznana mu kobieta o kocich rysach twarzy. Uśmiechała się do niego.


Tura 4

Eiwar uniósł dłonie parodiując nabożny styl kapłana i zaintonował w niebiańskim narzeczu zaklęcie które kapłan bez trudu rozpoznał. Była to odwrócona wersja czarów których sam nie tak dawno używał do leczenia ran, lecz dłonie Eiwara miast skierować złowrogą niszczycielską magię na przeciwnika zwróciły się przeciw niemu samemu. Ugiął się pod ciężarem własnej mocy.
- Nie ma miejsca dla nas dwu na tym świecie. - Wydyszał ciężko. - Prowadź dalej te owce, prowadź je na rzeź. - Upadł na kolana, poddając walkę. Niewiele życia już w nim zostało i czekał na ostatni cios.
Czarnoksiężnik popatrzył na kapłana i zapytał głośno:
- Zaatakował Cię bez powodu? Z zaskoczenia?
- Tak. Gdyby nie Runa… - Spojrzał na byłą kotkę i pokręcił głową. - Gdyby nie Runa - powtórzył - pewnie bym już nie żył. Rzuciła się na niego. Pewnie jeszcze widać ślady. Nie wiem, co go do tego pchnęło, bo jego wypowiedzi nie pojąłem za grosz. Z jakiegoś powodu mnie nienawidzi, co dał wyraźnie do zrozumienia.
- Przyznajesz się do tego? - tym razem Veldar zwrócił się do Eiwara.
Słabnący głos Eiwara był zniekształcony dodatkowo krwią napływającą do jego krtani.
- Zaatakowałem, ale nie bez powodu! - Zakrztusił się i ledwo złapał oddech. - Wolę umrzeć, niż być na jego łasce. Nie zniosę być… uwiązanym… do niego… - ledwo wypowiadał ostatnie słowa. Resztki życia powoli opuszczały jego ciało.
- Nie znam Twoich motywów i szczerze powiedziawszy mało mnie to interesuje. Jednak dostąpisz łaski, bo przyznałeś się do zaatakowania. Nie ruszaj się, a umrzesz szybko i prawie bezboleśnie...
W ostatniej chwili Eiwar poprzez płomienie ogniska spojrzał w oczy czarnoksiężnika.
- Zapytaj go, gdzie jest zaklęcie… otwierające… powrót… - Nie mając dość sił padł na ziemię.

Mała dziewczynka stojąca między nekromantą a czarnoksiężnikiem przybrała zacięty wyraz twarzy. Długie kocie uszy ułożyły się płasko na jej głowie i poruszyła dłońmi mrucząc coś cicho pod nosem.
Krótko po tym z dłoni Veldara wystrzeliła wiązka fioletowo-różowego płomienia z domieszką błyskawic. Cała ta piekielna mieszanka oplotła Eiwara niczym macki jakiegoś potwora otaczając go kręgiem parujących obłoków.
Urhar w tym samym momencie uniósł swój rapier wysoko do góry z zamiarem opuszczenia go na głowę zdrajcy, któremu prawie udało się go zabić. Zamachnął się całym ciałem wkładając w to całą swą krzepę, lecz w chwili uderzenia Eiwar zniknął - dosłownie rozpłynął się w powietrzu wraz z piekielną magią Veldara, który teraz… leżał na ziemi i chrapał w najlepsze uśpiony zaklęciem przebiegłej czarodziejki dotychczas uważanej za chowańca nekromanty. Kapłan zachwiał się mocno pod impetem uderzenia, stracił równowagę i wylądował płasko w miejscu w którym chwilę wcześniej znajdował się jego przeciwnik...

 
__________________
[URL="www.lastinn.info/sesje-rpg-dnd/18553-pfrpg-legacy-of-fire-i.html"][B]Legacy of Fire:[/B][/URL] 26.10.2019

Ostatnio edytowane przez Warlock : 08-07-2014 o 01:11.
Warlock jest offline  
Stary 06-07-2014, 14:45   #113
Konto usunięte
 
Ulli's Avatar
 
Reputacja: 1 Ulli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputację
Obicie mordy Tiarze nieco poprawiło samopoczucie krasnoluda. Miał sobie za złe, że od razu jej nie zabił, ale nie chciał uchodzić za mordercę. Poza tym uważał, że podejmowanie takich decyzji w chwili wzburzenia nie jest dobre. Postanowił przespać się z problemem i decyzję podjąć po odpoczynku. "Niech ta cholera pobędzie trochę w niepewności, to jej dobrze zrobi. Może zmieni jej się charakter. Tak, to będzie bardzo wychowawcze." Zaśmiał się w duchu. Zanim pozostawił związaną Tiarę w spokoju dokładnie ją przeszukał zabierając wszystkie kosztowności.
- Łupy potworze podzielimy po wykonaniu zadania. Uczciwie i po równo!

Zadowolony z siebie postanowił udać się na spoczynek. Wyciągnął z plecaka składane posłanie, rozłożył je, ściągnął zbroję, co ze względu na liczne rany nie było łatwe, ani przyjemne. Gdy się położył i już miał zasypiać usłyszał nieopodal jakieś hałasy. Natychmiast wstał żeby zbadać sprawę. To co zobaczył wprawiło go w zdziwienie i złość. Mniej więcej połowa drużyny zajęta była mordowaniem siebie. W dodatku nie wiadomo skąd pojawiła się koto-podobna kobieta.

-Czy wyście powariowali? Kapitan wysłał mnie na akcję z grupą idiotów. Czemu z sobą walczycie? Mało wam było walki? Natychmiast przestańcie. Trzeba wypocząć przed dalszą drogą. I kim do diabła jest ona?- wskazał Runę w nowej postaci.

Był tak zły, że gdyby nie rany sam ruszyłby na nich, żeby im wybić z głowy podobne akcje.
 
Ulli jest offline  
Stary 06-07-2014, 17:35   #114
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Veles wstał szybko, rozglądając się na wszystkie strony i wypatrując zdradzieckiego Eiwara.
Nie było go.
Cholerny sukinsyn zniknął. Rozpłynął się w powietrzu, zanim Urhar zdołał naszpikować go kilkoma calami stali, i wybić mu z głowy, na zawsze, atakowanie kompanów.
I z pewnością nie rozsypał się w pył na skutek zaklęcia rzuconego przez Veldara. Nawet pył nie znikał t, tak sobie. Gdyby Eiwar spłonął, to zostałby po nim popiół. I buty.
A tu nic.
Czyli uciekł. Pech. Skoro zdołał uciec, to może i wrócić, na dodatek nie wiadomo kiedy.
Urhar nie był krwiożerczy, żądza zemsty nie przesłaniała mu świata, ale wiadomo - dobry wróg to martwy wróg. A najlepiej, na dodatek, pozbawiony głowy, spalony i rozsypany na wietrze. A tu? Żadnej nadziei na takie zakończenie sprawy.
No i nie było też odpowiedzi na pytanie, co Eiwar miał przeciwko Mililowi i jego Wybrańcowi.
Ale Urhar wolał żyć w nieświadomości do końca świata, za cenę niespotkania nigdy więcej przeklętego Eiwara.

- Gdybyś się obudził wcześniej - powiedział do Dageona - to byś wiedział, że Eiwar mnie zaatakował i usiłował zabić. Ubzdurał sobie, że was prowadzę na zgubę postanowił rozwiązać ten problem na swój nienormalny sposób. Gdyby nie Veldar. No i Runa.
- A to jest właśnie Runa - wskazał na kobietę z kocimi uszami.

Nie do końca wiedział, po czyjej w zasadzie stronie stoi Runa, więc na ten temat wolał się nie wypowiadać.
 
Kerm jest offline  
Stary 09-07-2014, 03:28   #115
 
Nimitz's Avatar
 
Reputacja: 1 Nimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumny
Niewielka kobieta widząc jak jej przyjaciel znika oplatany mackami dziwnego ognia jaki oplótł jego postać przez chwilę stała nieruchomo nie wiedząc jak na tą sytuację zareagować a słowa otaczających go ludzi zdawały się do niej nie docierać. Po chwili podniosła oskarżycielskie spojrzenie na Veldara.

- Tyyyy……. - Zaczęła a w jej głosie słychać było odrobinę dzikiej nieoswojonej nuty. - Tyyy…. MORDERCA !! - Ostatnie słowo wykrzyczała kładąc uszy po sobie i obnażając ostre, choć bardziej przypominające ludzkie, zęby. Jej kocie wciąż oczy, aż płonęły nienawiścią gdy rzuciła się w jego stronę. -MORRRRDERRRRCA ! Krzyknęła ponownie przeciągając słowo w tak charakterystyczny dla kotów sposób.
Ewidentnie zamierzała się z atakiem w stronę Veldara jednak gdy zrobiła pierwszych kilka kroków kapłan chwycił ją w pasie, przytrzymując mocno. Kilka razy próbowała mu się wyrwać ale drobne ciałko ustępowało siłą ramionom dorosłego mężczyzny.

Po chwili uspokoiła się nieco oddychając głośno i głęboko, nadal będąc pełną nienawiści dla tamtego mężczyzny.
- On… go ...zabił. - Powiedziała płaczliwym głosem ni to do wszystkich obecnych ni to do Urhara, ni to właśnie uzmysłowiwszy sobie, co właściwie się stało.
- Nie zginął - warknął Urhar. - Uciekł, drań.

-Przecież widziałam płomienie! - Krzyknęła dziewczyna.

- A gdzie widzisz popiół? - Urhar spróbował posłużyć się logiką, chociaż nie do końca wierzył w rozsądek kobiety-kota.

- A skąd mam wiedzieć czy po różowo-fioletowym przeplatanym błyskawicami czarze zostaje popiół.. - mruknęła nadal oddychając w nerwach głęboko.

- Po każdym czarze zostają ślady - odparł Urhar. - Widziałaś kiedyś kogoś trafionego kulą ognia? Albo błyskawicą?

Słowa kapłana sprawiły, że kotka uspokoiła się odrobinę mimo to obserwując uważnie miejsce, w którym zniknął jej przyjaciel.


 

Ostatnio edytowane przez Nimitz : 09-07-2014 o 22:13.
Nimitz jest offline  
Stary 09-07-2014, 04:25   #116
Konto usunięte
 
Warlock's Avatar
 
Reputacja: 1 Warlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputację
Po stoczonej walce zapanowała przenikliwa cisza w jaskini. Urhar ciężko dysząc oparł się o wapienny stalagmit. Chociaż jego potężna magia zasklepiła rany i ukoiła ból, to wciąż odczuwał w duszy dojmujący chłód będący pozostałością po piekielnej magii mężczyzny, którego wcześniej nie śmiał podejrzewać o zdradę. Nie bardzo wiedząc co robić dalej osunął się na ziemię ignorując krzyki poirytowanego krasnoluda.

W tym samym momencie do obozu wkroczył Garnath, którego ściągnęły przepełnione bólem i rozpaczą krzyki zmieszane ze szczękiem oręża. Stanął na szczycie kamiennej skarpy z gotową do użycia kuszą w dłoni. Wyraz jego twarzy zdradzał zakłopotanie - sądząc po spotęgowanych przez echo odgłosach spodziewał się zobaczyć co najmniej tuzin martwych potworów, ale po stoczonej walce pozostała tylko niewielka plama krwi należąca do Eiwara.
Krasnolud spoglądał po twarzach otaczających go awanturników w poszukiwaniu jakiegoś wyjaśnienia, ale wszyscy byli tak samo zaskoczeni jak on. Wszystko rozgrywało się tak szybko. Nie upłynęła minuta od zadania pierwszego ciosu, a po widmowym napastniku nie został żaden ślad poza szkarłatną cieczą u stóp kapłana.

Stojący nieopodal Dageona barbarzyńca wziął głęboki wdech, po czym ruszył w stronę jedynej osoby, która jak przypuszczał mogła zdradzić im co takiego przytrafiło się Eiwarowi. Po drodze minął Runę, która z miną wykrzywioną we wściekłości i zarazem rozpaczy wpatrywała się w miejsce gdzie chwilę wcześniej był jej przyjaciel. A przynajmniej tak go traktowała… jak przyjaciela.
Faugar pochylił się nad czarnoksiężnikiem leżącym przy ognisku. Trafiony potężnym zaklęciem Runy spał wzdrygając się od czasu do czasu jakby przyśnił mu się jakiś wyjątkowo upiorny koszmar.
Kilka słabych klepnięć w policzek nie zbudziło Veldara, więc barbarzyńca odkorkował bukłak i wylał odrobinę jego zawartości na twarz mężczyzny, który otworzył szeroko oczy, zaczął mocno krztusić się i zamachał rękami w powietrzu jakby tonął.
- Kurwa mać! - jęknął po chwili wciąż duszony głośnym kaszlem. - Śniło mi się, że utonąłem w jakimś zalanym wodą tunelu!
- Spokojnie przyjacielu - odezwał się głos za plecami Faugara. Znad potężnych barków barbarzyńcy pojawiła się głowa Garnatha.
- Na brodę Moradina; co tu się wydarzyło? - powiedział rozglądając się dookoła. Ich plecaki, śpiwory i rozłożone zapasy żywności zostały rozrzucone po całej jaskini w bitewnej zawierusze.
- Ty mi to powiedz - odparł Veldar niemalże przez zęby. - Rzucałem zaklęcie by sprzątnąć tego parszywego szczura kiedy nagle do mojego umysłu wkradła się czyjaś wola. Ostatnie co zobaczyłem przed zapadnięciem w sen to słup piekielnego ognia lecący w stronę zdrajcy. Później znalazłem się z wami w jakiejś zatopionej jaskini walcząc o dostęp do powietrza - wzdrygnął się na samą myśl.
- Jakiego szczura? Jakiego zdrajcę? - pytał krasnolud.
- Eiwar - odparł mu poważny głos należący do kapłana, który wciąż trząsł się z zimna. - Zaatakował mnie kiedy spałem. Cudem udało mi się wyrwać z jego morderczego uścisku.

Poszukiwacze przygód jeszcze przez długi czas rozmawiali ze sobą starając się zrozumieć motywy stojące za nagłą zdradą Eiwara. Każdy opisywał akcję ze swojej perspektywy, ale na koniec i tak nie wiele ustalili - nazwali go opętanym szaleńcem i zamilkli.

***

Postanowiono odetchnąć jeszcze przez kilka godzin. Wystawili podwójne straże w obawie przed zwabionymi odgłosami walki potworami, a w szczególności przed najgroźniejszym z nich - Eiwarem.
- Śpijcie. Na dziś mam dosyć snu - warknął Veldar odsuwając się na skraj obozu. Byle jak najdalej od Runy, która zepsuła mu chwilę triumfu.
Tak naprawdę nikt nie mógł zasnąć, a w szczególności Urhar. Nie po tym co się wydarzyło. Leżąc pod ścianą rozmyślał nad słowami nekromanty…

,,Uosabiasz wszystko czym gardzę, usta masz pełne kłamstw o dobroci a dbasz tylko o siebie. Jesteśmy dla ciebie tylko obstawą, nikim więcej. Wszyscy tacy jesteście, kłamcy! Aroganccy kłamcy!!” ~ te słowa echem odbijały się w jego głowie. Kapłan modlił się do swej boga, ale nie potrafił się przy tym skupić. Zły na siebie odszedł na bok jak najdalej od innych. Chciał przez chwilę pobyć sam ze sobą i był wdzięczny, że nikt go nie powstrzymał. Nawet Runa, która przyglądała mu się z niekrytą troską. Chyba ich wszystkich dopadły wątpliwości…




Po upływie trzech godzin drużyna zebrała się do kupy i ruszyła dalej w głąb bezkresnych korytarzy Podmroku. Rozcięto harpii więzy krępujące jej nogi, ale skrzydła i dłonie pozostawili nietknięte. Kobieta wierzgała się przy tym wściekle niczym dzikie zwierze i przez okrągły kwadrans nie byli w stanie jej uspokoić. Dopiero silny cios okutej stalą pięści Dageona przywrócił jej ludzkie oblicze. Dygocząc z przerażenia ruszyła w ciszy za resztą drużyny.


Ruszyli, wydawałoby się, nieskończenie długim korytarzem, który nieprzerwanie wił się w górę i w dół. Oblepiony tysiącami fosforyzujących grzybów jaśniał niczym pas startowy.

Poszukiwacze przygód zgasili pochodnie nie chcąc niepotrzebnie zwracać na siebie uwagę. Starali się poruszać jak najciszej tylko potrafili, ale z wyjątkiem Runy i Garnatha ich wysiłki nie były zbyt owocne. Idąca na samym przodzie drużyny kotka kładła uszy po sobie poirytowana odległym brzęczeniem kolczugi i trzeszczącymi pod ciężkimi butami kamieniami. Skryta w ciemnościach poruszała się między stalagmitami z gracją jaka cechuje tylko koty.

Po upływie kilkunastu minut wydostali się z klaustrofobicznego korytarza wprost do kolosalnej jaskini. Wysoka na kilkaset stóp i drugie tyle w swej szerokości ciągnęła się kilometrami i bez większego trudu mogłaby pomieścić w sobie niejedno potężne miasto znane im z powierzchni. Podziemna komora wypełniona była po brzegi istną dżunglą wapiennych stalagmitów i stalaktytów, których oświetlały wielkie kolonie fosforyzujących grzybów. Widok ten zapierał dech w piersiach...




Najemnicy ruszyli jedyną możliwą drogą otoczeni przez skalne twory, którym natura nadała niesamowite i unikatowe kształty. W powietrzu unosiła się delikatna woń - przyjemna, aczkolwiek nie sposób było ją do czegokolwiek porównać. Jej źródłem były miliony unoszących się w powietrzu zarodników wystrzelonych z licznie otaczających ich grzybni. Tańczyły one na lekkim podmuchu wiatru, który dmał przez jaskinię nosząc ze sobą wilgoć i odległy szum opadających kaskadami strumieni wody.

Po upływie niecałej godziny poszukiwacze przygód dotarli do samego końca wyciosanej wśród stalagmitów ścieżki. Tworzyła ona tu spory okrąg o promieniu kilkunastu metrów. Na samym jej środku znajdowała się ginąca w ciemnościach przepaść z dnem znajdującym się tak głęboko, że nie dało się usłyszeć echa rzuconego przez nich do środka kamienia. Wokół dziury znajdował się wbity w litą skałę sprzęt do wspinaczki górskiej - pół tuzina nieco przegniłych od wilgoci lin zawieszonych na żelaznych zaczepach, które twardo zostały wbite w kamienne podłoże. Było to jedyne od dłuższego czasu świadectwo pobytu w tych stronach członków krasnoludzkiej kompanii górniczej…
 
__________________
[URL="www.lastinn.info/sesje-rpg-dnd/18553-pfrpg-legacy-of-fire-i.html"][B]Legacy of Fire:[/B][/URL] 26.10.2019

Ostatnio edytowane przez Warlock : 10-07-2014 o 14:47.
Warlock jest offline  
Stary 10-07-2014, 12:55   #117
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Kiepsko to wszystko wyglądało. Najpierw harpia, potem szaleniec-morderca, i to wszystko w ciągu jednego dnia. Co zatem będzie dalej, skoro tak się zaczęła ta wycieczka? Strach pomyśleć...
Rankiem Urhar podleczył tych, co owej pomocy najbardziej potrzebowali, a potem przeszukał bagaż Eiwara. Jednak nie trafił na nic, co mogłoby pomóc w rozwiązaniu zagadki nocnego ataku - plecak zawierał tylko kilka zwykłych racji podróżnych i zestaw wspinaczkowy.
Czy nienawiść Eiwara skierowana była przeciwko kapłanom Milila, czy przeciwko wszystkim kapłanom? A może przeciwko wszystkim, którzy nie byli tacy, jak on, Eiwar, który z pewnością uosobieniem dobroci nie był.
Trudno było powiedzieć.
Urhar wzniósł toast ku czci Milila, dziękując mu tym samym za ocalenie życia i wyrwanie z rąk szaleńca, a potem, w tradycyjnym geście, wylał na ziemię kilka kropel wina.

Być może niektórzy, widząc spacerującego Urhara, sądzili, że kapłan przeżywa oskarżające słowa, jakie padły z ust Eiwara. Nic bardziej błędnego. Urhar zastanawiał się, skąd się biorą takie zdradliwe sukinsyny, gotowe dla swych niecnych celów mordować każdego, do kogo ma jakieś urojone pretensje. No i co skłoniło Eiwara do udziału w wyprawie i czy od samego początku nosił się z takimi zamiarami. Bo napastliwy to był od początku - ledwo przekroczyli wrota wiodące do Podmroku.
Że też Veldarowi nie udało się wykończyć tego szaleńca, pomyślał. No ale stało się.


***

Dalsza droga była ciekawa dla miłośników jaskiń, ale Urhar do takich zapaleńców nie należał. Oczywiście potrafił docenić piękno podziemnych korytarzy i jaskiń, jednak nie miałby nic przeciwko temu, żeby korytarze były nieco krótsze i mniej kręte, a jaskinia - mniejsza. Kto mógł wiedzieć, jakie niebezpieczeństwa kryły się gdzieś daleko, w odległych zakamarkach jaskini lub wśród licznych kolonii grzybów. A w końcu nie przybyli tu po to, by wycinać w pień wszystko, co się nawinie. Najlepiej prześlizgnąć się po cichu.
Co prawda owo "po cichu" nie bardzo im się udawało, co ponownie zamieniona w kota Runa co rusz kwitowała ponurym spojrzeniem zielonych oczu. Na szczęście nic nie mówiła.

Jaskinia jaka była, taka była, ale wreszcie udało się im znaleźć jakieś ślady bytności poszukiwanych górników. Co prawda liny wyglądały, jakby wisiały tu ładnych kilka lat, ale klamry były jeszcze dosyć solidne. Założyć nową linę i można spróbować.

- Może kto rzuci pochodnię? - zaproponował Urhar. - Zobaczymy, co się kryje na dnie.

To, że nie było słychać, jak kamień uderzył o dno, o niczym jeszcze nie świadczyło. Równie dobrze mogły tam rosnąć mchy, grzyby czy inne podziemne paskudztwo.
 
Kerm jest offline  
Stary 11-07-2014, 13:57   #118
Konto usunięte
 
Ulli's Avatar
 
Reputacja: 1 Ulli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputację
Dageon słysząc relację Veldara i Urhara z tego co zaszło, nie mógł uwierzyć w taką głupotę i brak dyscypliny jaką zademonstrowali ludzie, do których przydzielił go kapitan. Ciekawie przyglądnął się kobiecie-kotu zastanawiając się do jakiej rasy może należeć, w końcu jednak machnął dłonią i poszedł spać. Dla własnego bezpieczeństwa postanowił odpoczywać z otwartymi oczami. Nigdy nic nie wiadomo co tej bandzie wariatów strzeli do głowy.

Wstał razem ze wszystkimi, zwinął i spakował posłanie, i zaczął się posilać racjami podróżnymi. Jedząc przyglądał się nieufnie harpii. Postanowił, że da jej jeszcze jedną szansę, jakie by to nie było głupie. Przed wyruszeniem podszedł jeszcze do Urhara prosząc o podleczenie ran z których nie zdołał się uleczyć podczas odpoczynku. Po wszystkim skinął kapłanowi z wdzięcznością głową i zaczął przygotowywać się do drogi. To on przeciął więzy krępujące nogi harpii. W końcu nikt nie będzie jej niósł. Szedł zaraz za Garnathem, gotowy walczyć, gdyby natknęli się na jakieś niebezpieczeństwo. Na szczęście nic nie zaatakowało. Zamiast tego podziwiali krajobrazy podmroku.

Gdy dotarli w końcu do miejsca z liną Dageon od razu zabrał się za sprawdzanie, czy wytrzyma ona ciężar ekipy. Kiedy usatysfakcjonowany stwierdził, że tak postanowił zrobić coś nieoczekiwanego. Swoim toporem rozciął więzy krępujące Tiarę. Przecież jakoś musiała się dostać na dół.

- Te wciry które dostałaś to ostatnie nasze ostrzeżenie. Jeśli jeszcze raz odwalisz jakiś numer znajdą się tacy, którzy cię zabiją nawet jeśli to nie będę ja.

Miał nadzieję, że te słowa dotrą do jej małego móżdżka i będzie zachowywać się racjonalnie. Sam zaczął powoli i ostrożnie schodzić na dół.
 
Ulli jest offline  
Stary 14-07-2014, 22:57   #119
 
Proxy's Avatar
 
Reputacja: 1 Proxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputację
Rzucona pod stalagmitem była nieprzytomna przez większość czasu. Jakąś godzinę przed wyruszeniem w dalszą podróż obudziła się, lecz tylko na tyle by jęczeć z bólu coś pod nosem. Ciągłe piskliwe skrzeki zdążyły doprowadzić Garnatha do szału, który wykorzytując sytuację mógł jej przywalić bez żadnych konsekwencji, by się zamknęła. Takie chwile były dla niego bezcenne. Żałował w sumie, czemu nie mógł być na miejscu Dageona i nie sprać harpii na kwaśne jabłko, ale mimo wszystko był zadowolony z ogólnego wyniku: “Krasnoludy pany”.

Przed samym wyjściem, gdy tylko Tiara miała oswobodzone nogi zaczęła się batalia. Strach wymieszany z wściekłością razem z ostrymi szponami był ciężki do kontrolowania. W końcu kolejnym pieprznięciem w twarz zawirowało jej w oczach i została ujarzmiona. Nie znaczyło to, że się poddała. W żadnym wypadku. Czekała na odpowiedni moment. Pojawił się taki, gdy skończyli wielogodzinny spacer. Gdy w końcu padła prawie z wycieńczenia. Gdy głupota krasnoludzkiego wojownika sprawiła, że była wolna od sznurów.

Mimo, że z zewnątrz wyglądała na przestraszoną i podpożądkowaną, nie miała najmniejszego zamiaru kulić ogona. Jeden moment w którym wszyscy zostawili ją samą i nie zwracali na nią uwagi. Chwila w której mogła odpłacić się za wszystko w najbardziej dogodnym miejscu, gdzie pościg za nią będzie nie możliwy, gdzie to, co zrobi będzie poza zasięgniem ich broni, gdzie ujdzie jej to na sucho. Nie było lepszego miejsca niż takie urwisko. Naprostować kości, ułożyć pióra, zacisnąć zębiska i ruszyć ku obiecanej zemście.


Mówi się, że mądrością nie jest wiedzieć kiedy coś zrobić, ale wiedzieć kiedy się powstrzymać.
Tiara nie należała do takich osób.

Pchnęła skrzydłami powietrze wzbijając sporo pyłu w okół siebie. Wystartowała w kierunku grupy przygotowującej się do zejścia. Uniosła się lekko nad ziemią i z wściekłością obrała swój cherlawy cel. Wiedziała, kto dla niej jest największym zagrożeniem w chwili zaskoczenia. Kuszę należało wyeleminować jako pierwszą. Runęła na krasnoludzkie ramiona i natychmiastowo zerwała z jego szyi medalion.

- Czas na ciebie, śmieciu - warknęła wściekle i mściwie zakleszczając szpony na jego manatkach. Zasłoniła oczy i dotknęła błyskotki, która w kolejnej chwili dała z siebie wielkie i oślepiające światło. Był to moment, na którego czekała od bardzo dawna. Pchnęła mocno skrzydłami starając się unieść wraz z krasnoludem. Następnie z przeraźliwym skrzekiem wdała się w ucieczkę w samą przepaść urwiska z której Garnath będzie miał bardzo twarde lądowanie.
 
Proxy jest offline  
Stary 16-07-2014, 22:35   #120
 
Nimitz's Avatar
 
Reputacja: 1 Nimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumny
Runa źle się czuła bez Eiwara, martwiła się o swojego przyjaciela, a podejrzliwe spojrzenia towarzyszy w żaden sposób nie poprawiały jej nastroju. Z braku innych opcji jednak, ruszyła za resztą przybierając swoją kocią postać i obserwując spojrzeniem bystrych kocich oczu ciemności zalegające w jaskini.

Na początku kotce żal było pobitej, i związanej harpii, która w momentach swojej przytomności kwiliła głośno. Co prawda zasłużyła sobie na nieufność, jednak samo to zachowanie wobec niej nie wydawało się w porządku.
Było jej żal harpii, przynajmniej do momentu, gdy ta uwolniwszy się z wiązań w oślepiającym świetle zniknęła nad brzegiem przepaści unosząc ze sobą drącego się wniebogłosy krasnala.
Niewiele myśląc w kierunku, w którym zniknęli puściła słup magicznego ognia.
Cóż.... Krasnal i tak miał zginąć, ale przynajmniej rozwydrzony ptaszek nie wróci w nocy i nie poderżnie im wszystkim gardeł we śnie...a z tego na ile znała się na świecie z wypalonymi piórami ptaszkom ciężko się lata..
 
Nimitz jest offline  
 


Narzędzia wątku
Wygląd

Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:11.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172