Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 28-01-2015, 12:01   #61
 
TomaszJ's Avatar
 
Reputacja: 1 TomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputację
Robactwo było wszędzie.
Derek nie miał zazwyczaj problemu z robactwem, zarówno pod ziemią jak i na ziemi była to podstawowa forma życia, zawsze było tego dużo. Raz nawet zjadł gulasz z robali, bo na rekonesansie w głębokich grotach nie znaleźli nic innego. Nie był zły.
Tych robali jednak nie rozpoznawał, nie były to ani szczelinowce czerwonogłowe, ani pełzaki pluskwojady, ani żadne inne z całej plejady robactwa, które poznał w czasie życia pod ziemią i wypadów na powierzchnię. Cholerstwo było nie z tego świata.


Macka huśtała nim niemiłosiernie, jak na psa urok odezwała się choroba sznurowa (przez powierzchniowców zwana "morską"), sprawiając że chciało mu się rzygać, jakby sama wizja śmierci nie wystarczała. Robale pełzały po nim wyłażąc i włażąc na mackę której były częścią. Znów odezwały się wspomnienia, nie wiadomo czy to wpływ bliskości stwora który miał dziwny wpływ na umysły, czy zgodnie z powszechną wiedzą - życie przelatywało mu przed oczami. Tyle że były to same najgorsze wspomnienia, przebłyski najgorszych bagien w jakie wpadał w ciągu całego swojego życia. Puścił pawia, zabarwionego karminową czerwienią.

Jak do tej pory wyszedł ze wszystkich opałów. Lurk Orebreaker, felczer oddziału, powiedział mu wręcz "Derek, kiedyś przyniosą mi cię w dwóch kawałkach, a i tak po zszyciu będziesz tańczył grzmotostopego jak młodzik". Ale z drugiej strony zawsze był z nim oddział, a Krwawe Topory pilnowały swoich. Tu była tylko garstka wpółwyszkolonych cywili.
Jeszcze nie rzekłem ostatniego słowa, pomyślał zwiadowca i złapał za lekki topór, który służył mu do walki wręcz, ciskania, rąbania drewna... wszechstronne narzędzie. Przyda się i teraz.
Przymierzył na tyle dobrze, na ile pozwalały mu nudności i niestabilna pozycja i cisnął nim prosto w zdrowe, gorejące oko potworności...

 
__________________
Bez podpisu.

Ostatnio edytowane przez TomaszJ : 28-01-2015 o 20:42. Powód: Ortografia
TomaszJ jest offline  
Stary 28-01-2015, 20:25   #62
 
Nightcrawler's Avatar
 
Reputacja: 1 Nightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemu
- Fantastycznie - klasnął w rączki Gnom widząc efekt swoich czarów na Tundarze i otaczających go wojach. Półgigant i kilku obrońców miasta zaczęło dochodzić do siebie.
-Ale co teraz- maleńki mag przytknął palec do ust i zastanowił się.
- Miałeś go podpalić - mruknął szczur, który za nic mając wrzawę na około, mył sobie wąsiki na ramieniu iluzjonisty.
- A Ci się zebrało na dowcipy... przecież wiesz, że po tym jak dziecięciem będąc spaliłem stodółkę, matula zabroniła parać się magią wywołań...
- To jesteśmy w dupie
- pisnął szczur i wskoczył do kieszeni magicznego płaszcza
-bardzo śmieszne, ale ale - gdzie ten stwór? - Gnom rozejrzał się w około widząc akurat poczwarę gnającą za Derekiem
- Tuś mi brzydalu...- warknął mag i puścił się pędem w ślad za krasnoludem -i widzę że nawet potwora ze sobą zabrałeś
W biegu, jak to często bywa wśród braci Iluzjonistów - Sarga wpadł na pewien pomysł. Mimo, że się tym nie chwalił - tak naprawdę jego specjalnością były czary poznania - a nie iluzji - ale jakoś Sarga Nadzwyczajny Poznaniak - brzmiało trochę głupawo, więc gnom raczej trzymał się tej wersji z iluzją.
Mag wyciągnął z mieszka maleńką tarczę strzelniczą i wymamrotał zaklęcie obdarzające go chwilowym przebłyskiem jasnowidzenia. Już po chwili … jakoś tak nic za bardzo się nie stało.
Znaczy gnom nie miał standardowego przeczucia gdzie znajdzie się stwór, ani którą łapą machnie – no nic generalnie czego spodziewał by się mag, który miał przewidzieć ruch przeciwnika i zadać mu ten jeden jedyny olśniony celny strzał…
Mimo wszystko gnom czuł że magia przez niego przepłynęła, czuł jakaś taka dziwną aurę wokół siebie. Aurę której nie znał i nie smakował wcześniej. Czuł się jakoś tak… dotknięty przez boga… ble…
No nie ważne - mruknął i pognał w ślad za uciekinierami. Gdy znów ich zobaczył potwór akurat splótł się w miłosnym uścisku z brodaczem.

Mag uniósł więc palec w władczym geście i wychrypiał przez zaciśnięte zęby przerażający czar nekromantyczny - zwany potocznie... promieniem osłabienia. Tak tym samym co go każdy neofita, co nekromancją się nie brzydzi zna i którą każdy szanujący się nekrofil swoje dzieci uczy od kołyski... czy jakoś tak.
Gnom miał szczerą nadzieję, że stwór właśnie spoufalający się z brodaczem chociaż troszkę osłabnie i odpuści sobie czułości.
Gdy skończył splatać czar poczuł jak energia przepływa przez niego do czarnej bestii, jak uderza w jego cielsko i...

Potwór zniknął!!!
-ło kruca - gnom spojrzał z niedowierzaniem na swój palec.
- Coo jest zdezintegrowałem go czy ki cholera..
Mag jeszcze chwile przyglądał się miejscu w którym stało monstrum i na wciąż ciągniętego przez nicość krasnoluda, po czym jego maleńka główka zatrybiła o co chodzi.
- no nieeeee - to są jakieś paskudne żarty...
w momencie w którym potwór machnął energiczniej macką i dyndającej na nim krasnalem, rozwiała się Niewidzialność, którą rzucił na niego nie intencjonalnie gnom.
-dzień świra...- gnom pacnął się w czoło dłonią.
-Ty weź już może nie próbuj niczego innego bo nie daj bóg go powiększysz albo magicznie zniepodatnisz na czary... - pisnął chowaniec wystawiając ryj z kieszeni płaszcza.
- chyba masz rację i zrobił jedyne co przyszło mu na myśl:
- HEEEEEJ paskudo!!! zostaw brodacza, jak tylko małych możesz bić, to spróbuj ze mną robalu przebrzydły ty!
 
__________________
Sanguinius, clad me in rightful mind,
strengthen me against the desires of flesh.
By the Blood am I made... By the Blood am I armoured...
By the Blood... I will endure.

Ostatnio edytowane przez Nightcrawler : 28-01-2015 o 20:27.
Nightcrawler jest offline  
Stary 28-01-2015, 23:15   #63
 
Quelnatham's Avatar
 
Reputacja: 1 Quelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetny
Belisara ochłonęła dopiero kiedy ostatni lunatyk dostał batem po tyłku. Spojrzała po zagubionych jakby mieszkańcach Caer-Dineval. Choć otrząsnęli się z koszmaru, jawa nie była lepsza.

- Do broni! Do broni! - zawołała otępiałych obrońców. Odrzuciła batog i sięgnęła po kuszę. Naciągając cięciwę gorączkowo zastanawiała się co należy zrobić. Nie miała alchemicznego ognia jak krasnolud, ani magii jak gnom. Mogła udawać, ale wiedziała, że żadna modlitwa nie przyniesie teraz skutku. Ludzie zbierali się wokół niej, gdy nagle zauważyła chłopaka niosącego kilka butli bursztynowego płynu.

- Tutaj! - krzyknęła do młodzika i gestem podziękowała Lenie. Blondyna miała jednak trochę oleju w głowie.
- Potrzebujemy szmat, płótna, cokolwiek się nada. Wy. Biegnijcie po olej, brandy. - rozkazała kilku osobom. -Ty! leć po ogień! - wskazała płonącą szopę. Chwyciła za ramię młodą kobietę - Idź po ludzi. Ktoś musi robić strzały, butelki- szybko pokazała o co jej chodzi. Nasączone szmaty miały robić za lonty do butelek z łatwopalnymi cieczami, albo przez owinięcie grota zamieniać strzały w zapalające pociski. Zaraz odwróciła się do reszty. Oddała kuszę jakiemuś ofermie, niestety z całej zgrai tylko kilkoro miało broń strzelecką. Za rozkazem paladynki szyli w potwora, ale szczęście nie uśmiechnęło się po raz drugi. Szczególnie, że bestia to znikała to pojawiała się znowu.

Kapłanka wzniosła ręce do nieba i zawołała zawodzący ochrypłym głosem:
- O Beshabo! Uchroń nas od złego! A na tę poczwarę ześlij najgorsze klęski.
Przegięła się jakby rzucała w potwora czymś ciężkim i strząchnęła dłonie.

Ludzie wokół biegali już z potrzebnymi rzeczami. Tymczasem demon chwycił krasnoluda. Belisara urwała kawałek czyjegoś prześcieradła i wepchnęła palcem do butelki z trunkiem.
- Za mną! - wrzasnęła i puściła się w dół drogi. W biegu podpaliła lont od gorejącego budynku i cisnęła w wijące się ciało potwora.
 
Quelnatham jest offline  
Stary 28-01-2015, 23:18   #64
 
Mekow's Avatar
 
Reputacja: 1 Mekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputację
Nie było czasu do stracenia! Oczywiście bardzo było szkoda czyjegoś składziku i jego zawartości, a należało się też liczyć z możliwości, czy wręcz groźbą rozprzestrzenienia się ognia na inne budynki. Nie mniej jednak, w danej chwili, życie ludzkie czy też krasnoludzkie, było o wiele ważniejsze. Walka z potworem była większym priorytetem niż gaszenie pożaru.
Oczywiście Lena zaczęła od kalkulowania, czy uda jej się zająć obiema rzeczami na raz. Wszak ogień okazywał się skuteczny przeciwko potworowi, więc można i warto było go wykorzystać… Niestety potwór był już dalej - minął składzik. Przynajmniej tyle dobrego, że zmierzał w kierunku, w którym próbowali go zwabić.
Lena chwyciła mocniej za rękojeść miecza i nieznacznie się nim podpierając, szybko stanęła na równe nogi. Nie tracąc czasu uderzyła barkiem w drzwi, które otworzyły się ujawniając wnętrze skronego pokoju. Na szczęście nikogo tam nie było, ale Lena wolała mieć pewność, że nie zostawia kogoś na śmierć w płomieniach.
Dostrzegła za to, że ogień dość mocno trawił już dach, oraz że może to wykorzystać. Weszła na jakąś skrzynkę, złapała jedną z drobnych belek trzymających dach, wykonała celne cięcie mieczem i po szarpnięciu już miała symboliczną pochodnię; której zdobycie nie zajęło jej więcej niż porządne kichnięcie.
Od tego momentu miała dwie bronie i choć wiedziała, że może nie będzie to ćwiczony przez Paladynów styl walki mieczem i relikwią, to jednak pewne podobieństwo istniało. Czy mogła zrobić coś więcej? Najlepiej byłoby cisnąć płonącym dachem w potwora - niestety Lena, ani nikt inny, nie mieli takiej możliwości... a może?
Tak czy inaczej, nie wypadało tego ot tak zostawiać.
- Pożar! Kto nie zdatny do walki, ten do gaszenia! - krzyknęła, namierzając wzrokiem kogo się dało. Oddalała się od składziku, w pogoni za potworem, ale jej uniesiona ręka nadal wskazywała na palący się dach, informując o co jej konkretnie chodzi. Z tego co widziała wszyscy, którzy nie uciekli od razu, jakoś angażowali się w walkę, ale z pewnością usłyszeli i zwrócili uwagę na wołanie Leny. Może postanowią coś z tym zrobić? W końcu to ich miasto, więc decyzja należała do nich.

Lena tymczasem biegła już za potworem i wymijając go łukiem zaszła go z lewej flanki. Nie chciała atakować z tyłu i kierować jego uwagi w złą stronę. Wszak miał podążać w kierunku magazynów, tak jak do tej pory i tak jak to było zaplanowane. Kilka osób potrafi zrobić więcej niż nawet najlepsza jednostka. Ona sama, będąc w ferworze walki, nie wykombinowała może nic genialnego, ale wszyscy zgodnie działali w jednym celu, więc szanse mieli spore.
W pierwszej kolejności Lena chciała oczywiście pomóc Derekowi, który z tego co się orientowała był w niemałych tarapatach. Chwyciła mocniej za bronie. Z mieczem w jednej dłoni i pochodnią w drugiej, ruszyła do zaczepnego ataku, aby uwolnić krasnoluda, a jednocześnie prowokować potwora do dalszej drogi.
 

Ostatnio edytowane przez Mekow : 29-01-2015 o 14:10. Powód: Poprawki logiczne i czasoprzestrzenne.
Mekow jest offline  
Stary 29-01-2015, 10:23   #65
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
- To wszystko nie układa się tak jak powinno - westchnął Tundar, gdy potwór minął składzik, zanim ten zdążył tam dobiec.
Mężczyzna nie poddawał się jednak.
Wyrwał z palącego się budynku żarzącą się deskę i ruszył za potworem.
Po drodze wyjmował kolejne buteleczki z oliwą do swojej lampy. Musiał znaleźć sposób, by wylać zawartość na przeciwnika, zanim będzie za późno.
Wokół walały się deski, śmiecie i martwi mieszkańcy wioski. Tundar zatrzymał się i rozejrzał w poszukiwaniu czegoś, co byłoby pomocne.
Jego spojrzenie zatrzymało się na szyszaku jednego z martwych obrońców. Schylił się i zdjął go z głowy martwego mężczyzny.
- Tobie już się nie przyda - powiedział wylewając zawartość buteleczek do hełmu. Następnie zebrawszy prowizoryczną "miskę" wszedł w zasięg ramion potwora i rzucił w niego szyszakiem.

Mając palącą się deskę, Tundar zamierzał podpalić całą oliwę, jaką udało mu się wylać na potwora, nawet jeśli oznaczało to wejście do jego trzewi.
 
psionik jest offline  
Stary 30-01-2015, 21:49   #66
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Caer-Dineval
18 Kythorn (Zielone Trawy), 1358 DR, Roku Cieni
Szósty dzień wędrówki. Południe



Krzyki ludzi, trzask płonącego drewna i piskliwy świergot potwora tworzyły upiorną symfonię bitewnego chaosu. Ponieważ Derek powiódł pajęczaka wprost na nabrzeże, gdzie zebrał się największy tłum uciekinierów, wrzaski i płacz przerażonych mieszczan były tak głośne, że niemal zagłuszały wydawane przez Belisarę i Lenę komendy. Szczęściem caerdinevalczycy - praktyczny lud - nie mieli nic przeciwko kobiecym rządom. Zbrojni chwytali płonące szczapy, oszczepy czy strzały, maczali w alkoholu i z bojowym wyciem rzucali się na potwora; przodował zaś w tym Tundar, którego sylwetka górowała nad resztą. Wielu usłyszało też drugie wezwanie paladynki i rzuciło się do gaszenia pożaru; tym rychlej, że ogień przeskoczył już na kolejny budynek.

Z perspektywy Dereka wyglądało jakby na potwora spadł ognisty deszcz. Ciosy Leny i Półgiganta odcinały z cielska coraz to nowe płaty robactwa, które - oddzielone od macierzystego korpusu - rozpływało się pod nogami napastników w śmierdzącą breję. Wojownik tak się zapamiętał w bitewnym szale, że już niemal całkowicie zanurzył się w ohydnym cielsku. Potwór miotał się na lewo i prawo, ale wyglądało jakby nie był w stanie skoordynować swoich ruchów względem licznych napastników i koniec końców tylko bezradnie kręcił się w kółko, oganiając się od nich długimi kończynami i za nic sobie mając bojowe popiskiwania Sargi. Krasnolud nie miał jednak czasu na kontemplację walki - zamachnął się toporkiem (co nie było proste, gdyż raniony potwór wywijał macką jak biczem) i cisnął wprost w oko bestii. Nie trafił dokładnie w źrenicę, lecz wystarczająco blisko by oślepić jednookiego już stwora. Potwór wizgnął raz i drugi, gryz w tej samej chwili spadł na niego deszcz alkoholowych i oliwnych bomb, po czym zwinął się w kulę, wciagając zarówno Dereka jak i Tundara do środka.

Mężczyźni mieli wrażenie, że zapadają się w czarną, bezkresną toń bez odrobiny nawet światła, bez żadnego dźwięku. Odgłosy walki urwały się, jak odcięte nożem. Obaj miotali się, próbując wydostać się na zewnątrz, lecz nie mogli złapać za nic stałego, jak gdyby unosili się w lepkiej mazi, która nie miała dna. Robactwo wciskało im się wszędzie - pod zbroję, do butów i nogawek, do nosa i uszu; rozgniatane rozmazywało się na ciele w zimną, lepką maź. Wojownicy stracili poczucie czasu i miejsca, zdawało im się, że ohydna kreatura wchłonęła ich godziny, dni, wieki temu… I nagle zostali wyrzuceni z niej potężnym wybuchem, który cisnął ich na ściany przeciwległych domostw pozbawiając tchu, przytomności… a może i życia.

Lena, Belisara i Sarga z przerażeniem patrzyli jak bestia wsysa w siebie kransoluda i półgiganta, po czym zwija się w idealną kulę. Zarówno obrońcy miasta jak i uciekinierzy zamarli w przerażeniu czekając jakimż to nowym atakiem zaskoczy ich płonący coraz bardziej potwór. Minęło kilka dłużących się niepomiernie sekund - i nagle czarna kula wijów eksplodowała zasypując wszystkich i wszystko ulewą tlących się martwych, cienistych robaków. Tudar i Derek huknęli w ściany okolicznych domów wyrzuceni jak z katapulty i osunęli się nieprzytomni - lub martwi.

Caerdinevalczycy ryknęli chórem dziękując bogom za zwycięstwo, lecz radosne wrzaski wkrótce zmieniły się w okrzyki przerażenia, gdyż od resztek stwora zaczęło zajmować się coraz więcej budynków. Wielki pożar, bardziej niszczycielski niż jakikolwiek stwór był kwestią kilku, może kilkunastu minut.

 
Sayane jest offline  
Stary 03-02-2015, 22:29   #67
 
Quelnatham's Avatar
 
Reputacja: 1 Quelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetny
Kapłanka z zaskoczenia i strachu wstrzymała oddech. Zwątpiła na chwilę, gdy potwór zwinął się w kłębek. Zaraz jednak głośno cieszyła się zwycięstwem. Musiała korzystać z chwili.

- Beshabo! Dzięki, że uchroniłaś nas od zagłady! To twoje przewodnictwo doprowadziło nas do zwycięstwa! - krzyknęła tak głośno jak tylko mogła.

Nie traciła jednak więcej czasu niż to konieczne. Ludzie pamiętali wojnę, niektórzy oblężenie i po chwili euforii rzucili się do gaszenia domów. Belisara pobiegła na przystań i z końca pomostu wołała do tych którzy schronili się na łodziach na przemian:

- Przybijajcie! Potwór pokonany!
i
- Przybijajcie! Pomóżcie! Gore!

Gdy dostrzegła pierwsze oznaki zrozumienia, pognała z powrotem w górę. Tak, wojna doświadczyła mieszkańców Caer-Dineval. Ustawieni w obok siebie podawali wiadrami, miskami, garnkami wodę z jeziora. Kapłanka biegała trochę nosząc cebry, trochę rozkazując, czasem rzucała tu i ówdzie błogosławieństwo albo słowo otuchy:
- Tutaj, tam się pali!
- Pani ustrzeż to domostwo!
- Nie maż się, trzymaj, biegnij!
 
Quelnatham jest offline  
Stary 04-02-2015, 15:37   #68
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Krzyk kapłanki poniósł się nad wodą, a ludziom nie trzeba było powtarzać dwa razy. Ci, którzy wcześniej chwycili za broń już trzymali w rękach wiadra, a łodzie żwawo zawracały do brzegu. Po potworach ogień był jednym z największych wrogów, zwłaszcza że w Dolinie drewno było towarem deficytowym. Akcja przeciwpożarowa przebiegała dość sprawnie i szybko udało się opanować ogień na tyle, by nie rozprzestrzenił się na kolejne domy i magazyny. Pozostało tylko dogaszenie tlących się wewnątrz budynków i na zewnątrz resztek potwora.

Część caerdinevalczyków ruszyła w stronę poranionych przez potwora współmieszkańców. Również Lena doskoczyła do rannych; na szczęście miała przy sobie leczące mikstury. O ile Tundar dość szybko przyszedł do siebie i poratował się własnymi preparatami, o tyle na krasnoluda lek wydawał się działać nie do końca tak jak powinien. Co prawda Derek odzyskał przytomność, jednak płynna magia podana przez paladynkę nie uleczyła ani popękanych żeber, ani organów wewnętrznych.
 
Sayane jest offline  
Stary 04-02-2015, 22:44   #69
 
Mekow's Avatar
 
Reputacja: 1 Mekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputację
Potwór padł. A właściwie nie tyle padł, co rozsadziło go na paskudna breje. Lena wcześniej nigdy o czymś takim nie słyszała, ale teraz widziała to na własne oczy. Potwór, z którym mieli do czynienia był w istocie unikalnym stworzeniem, ale najważniejsze ze był - a już nie jest. Jednak mimo iż został on pokonany, nie można było powiedzieć, że nikogo już nie skrzywdzi. Walka z nim wznieciła pożar w miasteczku, a Derek i Tundar leżeli nieprzytomni.
W pierwszej kolejności, Lena zgasiła trzymaną w ręku pochodnie - teraz ogień zdecydowanie nie był już ich sprzymierzeńcem. Nie tracąc czasu, dobiegła do powalonych towarzyszy. Wyglądali fatalnie, leżeli bez ruchu cali pokryci breją, a z tego co Lena zdążyła się zorientować, substancja ta była jak najbardziej łatwopalna. Wystarczał więc jeden mały płomyk, aby obaj spłoneli żywcem - o ile nadal żyli… To było pierwszym co sprawdziła, gdy już do nich doskoczyła. Żyli!
Lena nie traciła czasu, aby pomóc im zachować ten powszechnie preferowany stan. Zdając sobie sprawę ze wszystkich możliwości, postępowala zgodnie z instrukcjami Kaplana Cepeara. Najpierw zrobiła kółko wokół nich i ryjąc stopą w ziemi utworzyła coś na kształt małej fosy. Jeśli znajdujące się wszędzie dookoła krew, czy też flaki potwora zajmą się ogniem, płomienie nie powinny dosięgnąć Tundara i Dereka.
Zabezpieczywszy teren, mogła się zająć samymi rannymi. Najpierw delikatnie położyła Dereka na boku i otworzyła mu usta. Krasnolud ni to kaszlnął, ni to zwymiotował, ni odetchnął - tak po trochu z każdego. Udrożnił sobie drogi oddechowe i z tego co widziała, nie miał już nic w gardle. Teraz dopiero mogła podać mu jeden ze swych eliksirów leczniczych - nie było sensu podawać mu jakichkolwiek leków, jeśli miałby je zaraz potem zwrócić.
Otworzyla specjalny schowek w okolicach pasa swej zbroi. Była to bardzo dobra i praktyczna Zbroja, wykonana przez kowali pracujących dla Zakonu i przewidywała specjalne miejsce na niewielkie fiolki z eliksirami. Takie rzeczy należało mieć przy sobie biorąc udział w walce, a trzymanie ich po zewnętrznej stronie twardej zbroi zwykło kończyć sie ich stłuczeniem. Gdyby Lena miała eliksiry zwyczajnie zawieszone u pasa, byłoby bardzo możliwe, że zostałyby one rozbite, gdy potwór cisną nią na ściane; A tak, miala je pod reką cale nienaruszone i gotowe do użytku.
Ostrożnie podała Derekowi zawartość jednej fiolki i upewniła się, że połknął całość. Był to dobry eliksir, z zaufanego źródła, więc Lena była dobrej myśli. Oczywiście, przymkneła oczy i kładąc dłoń na czole rannego, poprosila bogów o opieke nad krasnoludem, jak to zawsze w takich wypadkach należało robić.
Tundara znacznie trudniej bylo polożyć delikatnie na boku. Delikatność zwyczajnie nie działała na wielkoluda i aby cokolwiek zrobić należało porządnie użyć mięśni. Lana wysiliła sie jednak i po chwili przewróciła mężczyzne na bok. Gdy otworzyła mu usta, zobaczyla, ze on tez mial w gardle troche tej paskudnej substancji. Upewniwszy sie, ze mu to nie zaszkodzi, nieznacznie ucisnela kolanem jego zolądek. Oprocz glosnego bekniecia, z ust mezczyzny wydobylo sie troche pobestialskiej breji. Nie tracąc czasu, Lena dobyla kolejnej fiolki eliksiru i wlala jej zawartosc Tundarowi do gardla. Upewniwszy sie, ze mezczyzna polknal miksture, polozyla dlon na jego czole, przymknela oczy i poprosila bogow o opieke nad nim.
Obaj mezczyzni nadal pokryci byli latwopalna substancja, a nie trudno bylo o ogien. Nie mniej jednak, zabieranie ich stamtad nie mialo wiekszego celu. Lada moment sami stana na nogi i wystarczy sugestia, aby w pierwszej kolejnosci udali sie do przystani i zanurzyli w wodzie zmywajac z siebie niechciana substancje.
Tymczasem nalezalo zadbac o coraz szybciej rozprzestrzeniajacy sie pozar.
- Linia! Nie biegajcie tak, zmeczycie sie! Stancie w lini i podawajcie wiadra! - krzyknela do gaszacych i ruszyla w ich strone, aby pomoc organizowac gaszenie. Oczywiscie sama tez jak najbardziej zamierzala brac w tym czynny udzial, a nie tylko gadac. Jednoczesnie modlila sie do bogow o pomoc, o oszczedzenie ludzi i strat, o laske w postaci deszczu.
 
Mekow jest offline  
Stary 05-02-2015, 00:52   #70
 
TomaszJ's Avatar
 
Reputacja: 1 TomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputację
To nie były zaświaty.
Właściwie mocno zdziwiło to Dereka Złamaną Tarczę, który spodziewał się ujrzeć zastępy szlachetnych przodków witających godnie poległego potomka w domenie Moradina. A to proszę, siurpryza. Żyje.
Jak nic, felczer Orebreaker miał rację.
O tym że krasnolud żyje przypominał wszechobecny ból. Wróciły wspomnienia wijowej macki miażdżącej krępe ciało... żyje. Ale czy długo?
Kaszlnął krwawą flegmą co uwolniło kolejną falę cierpienia.
- Daj więcej, Leno. Mam gdzieś przy sobie... albo w plecaku - poprosił zwiadowca - Te tynktury zawsze na mnie gorzej działały.

A gdzieś tam w oddali ogień zajął miejsce pokonanej bestii, wydając miastu kolejną walkę, w której on, Derek, nie mógł już wziąść udziału.
 
__________________
Bez podpisu.

Ostatnio edytowane przez TomaszJ : 05-02-2015 o 00:56.
TomaszJ jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:09.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172