Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 18-02-2015, 16:08   #81
 
Mekow's Avatar
 
Reputacja: 1 Mekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputację
Wieczorem ludzie zajęli się uczczeniem sukcesu. Lena nie widziała aż tylu powodów do świętowania, ale nie odmówiła sobie chwili relaksu, gdy tak ochoczo zaproszono ją do udziału w zabawie. Odłożyła stalową zbroję i dołączyła do reszty towarzystwa. Musiała przyznać, że miło było się odprężyć. Nawet pozwoliła sobie nawet na wypicie kufelka piwa.
Wyciągając wnioski z wieczora, uznała, że warto czasem przyłączyć się do uczty, oraz co ważniejsze, że rada Paladyna Melodiana, o którą kiedyś poprosiła, wymagała pewnego przećwiczenia - udawanie iż się z kimś walczy, to jednak nie jest taniec i wygląda dość... głupio.

Zadanie zostało wykonane. Lena co prawda cieszyła się z zażegnania niebezpieczeństwa, ale nie była w pełni zadowolona z kosztów jakie przyszło im ponieść. Oczywiście nie myślała tutaj o złocie, ale o czymś znacznie cenniejszym - o życiu niewinnych ludzi i ich wierze w szczęście i spokój. Tym którzy polegli, życia już się nie przywróci, ale innym poszkodowanym można było pomóc. Tym Lena już się po części zajęła, ale było jeszcze wiele do zrobienia.
Oprócz próbek, w dobrze zabezpieczonych flakonach, Lena wysłała list zaadresowany do kapłanów Zakonu z Bryn Shander, w którym opisała co i gdzie dokładnie widziała. Spodziewała się, że z uwagi na dwa słońca, Zakon znacząco wzmoże swą czujność i będzie zbierał informacje o wszystkim co nietypowe. Nawet czyjeś narodziny, w nocy spadających gwiazd po której wstały dwa słońca, mogło oznaczać coś wielkiego... i niebezpiecznego. A tutaj stało się tyle dziwnego, że musiała o tym powiadomić przełożonych.
Oprócz tego, oczywiście, pewne aspekty ostatnich wydarzeń nie dawały jej spokoju. Mimo pokonania potwora, wiele pytań pozostało bez odpowiedzi. Czy na dnie kanionu kryło się coś więcej? Czy potwór spadł wraz z gwiazdą, czy może powstanie kanionu uwolniło go na powierzchnię? Jeśli był tam wcześniej, to czy on odpowiadał za znikających ludzi, czy też winę ponosili orkowie? Gdzie się podziały ciała lub choćby kości zaginionych ludzi? Jaka klątwa sięgnęła zielonoskórych i dlaczego?
Tak. Lena nie lubiła pozostawiać zbyt wielu niedomówień i gotowa była poszukać odpowiedniej wiedzy. Rozpoczęła oczywiście od sprawdzenia skąd wzięły się muły, które im przydzielono. Okazało się, że tropu właściwie nie było. Muły te były własnością miasta i od dłuższego czasu służyły do transportu towarów, nigdy nie stanowiąc problemu. Lena uznała więc, że coś musiało na nie wpłynąć - począwszy od spadającej gwiazdy, a skończywszy na potworze z robali. A może zjadły coś, gdy się oddaliły?

Następnego dnia, już wypoczęta Lena ponownie zawitała i burmistrza Termalaine, którego spokojnie namawiała na urządzenie kolejnej wyprawy. Miało to być połączenie karawany kupieckiej na ponownie otwarty szlak handlowy, oraz grupa badawczo-ochronna, która po drodze zbada dno kanionu i zabezpieczy teren. Wizja kolejnych kosztów nie przywołała uśmiechu na twarzy Hardula, ale gdy Lena nadmieniła, że mogą tam znaleźć jakieś cenne surowce, zgodził się na pokrycie wydatków, w zamian za przypisanie mu praw odkrywczych.
Do tego czasu, drużyna którą Lena niedawno poznała, już się jednak pożegnała i rozeszła na różne strony. Cóż, każdy miał jakieś sprawy. Kto wie, może jeszcze kiedyś się spotkają? Póki co - ponieważ cel jej nowej misji miał już nieco bardziej pokojowy charakter, to bez większego trudu udało jej się wynająć odpowiednich ludzi. Była wśród nich starsza zielarka, która miała sprawdzić, czy muły mogły zjeść coś co je przemieniło. Doświadczony górnik i geolog, który miał szukać złóż, oraz fragmentów gwiazdy. A także kilku prostych ludzi, którzy pod okiem jednego młodego eksperta, mieli zapewnić bezpieczne poruszanie się po pionowych ścianach kanionu... Nie zabrakło też towarzystwa dwóch kobiet, które chciały odnaleźć przynajmniej ciała swych zaginionych mężów.

Dalsze badania przyniosły dość skromne rezultaty, choć niektóre rzeczy się wyjaśniły.
Nie udało się ustalić co wywołało przemianę mułów, ale przeklęte rośliny można było wykluczyć. Była to dobra wiadomość, która świadczyła na korzyść bezpiecznego traktu.
Mimo paru dni poszukiwań, nie uzyskano też potwierdzenia w sprawie zaginionych osób. Część ich rzeczy, znalazła się w posiadaniu orków, ale zdaniem Leny to nie dowodziło jednoznacznie ich winy. Wszak mogli te rzeczy przehandlować lub co bardziej prawdopodobne znaleźć po tym jak coś zabiło i uprowadziło właścicieli... Ale czym było to "coś"?
Przy odpowiednich zabezpieczeniach, bez trudu udało im się zejść na dno kanionu. Widok był momentami naprawdę ładny i unikalny.


Nie zeszli tam jednak na zwiedzanie, tylko rekonesans. Było sporo terenu do sprawdzenia, ale zajęli się tym dość solidnie. Już wkrótce Lena mogła z ulgą i zadowoleniem stwierdzić, że nie było tam już żadnych potworów. I musiała tu przyznać, że mieli szczęście, bo różnie mogłoby się skończyć spotkanie z czymś takim... Niestety nie udało się dowiedzieć skąd ten potwór się wziął. Jeśli tam nie mieszkał lub nie był więziony, to jedyną opcją zdawał się dość nieprawdopodobny pomysł, jakoby potwór spadł na ziemię razem z gwiazdą. Tak przynajmniej zgadywał Kain - ich geolog. Był on zadowolony po tym jak znalazł kilka fragmentów gwiazdy, zaś dla burmistrza miał próbkę ziemi z dość imponującą domieszką miedzi. Przy odrobinie szczęścia, powinno się udać coś zorganizować i mieszkańcy okolicznych miast staną ekonomicznie na nogi.
W wąwozie nie było jednak ani śladu ludzkiej obecności, co świadczyło o tym, że zaginieni i ich dobytek, wcale tam nie trafiali. Czyżby jednak orki? A może ktoś jeszcze, kto uciekł w odpowiednim momencie?
Mimo wszystko Lena nie pozwoliła bezcześcić pamięci poległych zielonoskórych i zorganizowała im należyty pochówek. O klątwie mrozu, która ich dotknęła też niewiele byli w stanie się dowiedzieć. Szkoda, że nie udało im się spotkać jakiegoś odpowiedniego kapłana... A może Zakon kogoś przyśle? Jeśli uznają jej raport za godny dalszego badania... to już nie zależało od niej.

Lena została tam jeszcze przez trzy tygodnie, zanim z polecenia Zakonu, nie wysłano jej gdzie indziej. Miała kolejnych ludzi do ratowania i kolejnych wrogów do pokonania, a tą historią zajęli się już inni...
Nie na wszystko można było znaleźć odpowiedzi i nie wszystko udało się wyjaśnić, ale najważniejsze się dokonało - trakt był bezpieczny i nikt już więcej nie powinien na nim znikać bez śladu.
 

Ostatnio edytowane przez Mekow : 20-02-2015 o 04:12. Powód: Uwzględnienie tańca i chronologia.
Mekow jest offline  
Stary 28-02-2015, 18:57   #82
 
Nightcrawler's Avatar
 
Reputacja: 1 Nightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemu
- Był 1358 rok w Rachubie Dolin... właściwie nie pamiętam już konkretnie o które doliny chodziło, bo zawsze z geografii żem był słaby, ale chętnie po eksplorowałbym doliny jak i wzgórza córki tutejszego karczmarza reh reh
- Wuju, błagam, miałeś opowiadać dawne dzieje anie podrywać dzierlatki. Na Bogów - Dziadziu w trumnie się przewala słuchając jak męczysz te swoje opowieści. Po za tym pragnę zauważyć, że córka karczmarza jest Półelfką, a Ty gnomem..
- To właśnie ta elfia połowa mnie interesuje Ronaldzie - ta elfia...
- Wuju!
- No dobra, dobra, marudzisz gorzej niż Twoja świętej pamięci matka. Pokój jej umęczonej duszy. O to może opowiem o tym jak pokonałem armie orków
- Znam to już na pamięć, proszę opowiedz o Czasach Kłopotów.
- A niech Cię Maska trzaśnie. Dobra już - Był rok 1358 bla bla bla.. Mystra umarła w walce z jakimś zakutym Hełmem czy tam Helmem, zwał jak chciał, zewsze z Religiim był słaby i same dwóje dostawał. Jedni mówią że było to w Waterdeep, inni że gdzieś pod Cormyrem. Pal sześć - w każdym razie wdrapała się na te Niebiańskie Schody, nakrzyczała na Hełma że to nie ona podpierdzieliła Tablice Wiary Lordowi Ao. Ale on jej nie uwierzy, zepchnął ze schodów, nadział na swój błyszczący miecz i magia mi się zesrała...
- Wuju
- Cichaj, cichaj już porządnie mówię.

Gwiazdy spadały z firmamentów ognistym deszczem ziemię zraszając. Niektóre z nich z hukiem wbijały się w ziemie ludzi gradem odłamków i ziemią - w uderzeniu wzniesioną wyżej niż gigancia ręka, zasypując.
Wtedym to właśnie w kompaniji zacnej - a trza Ci wiedzieć, że wśród mych towarzyszy był i półgigant, i wojowniczy krasnolud, i nadobna Paladynka (o lekko rozbuchanej chuci i potrzebach erotycznych, głównie ukierunkowanych na klęczenie i modlitwy). Jakaś ryża kapłanka i jednoręki tropiciel też tam byli ale nie ma sensu się nimi zajmować.
No w każdym razie wtedy to budząc się w podróży owego pamiętnego ranka, jażem to dwa słońca zoczył - a potem to już gorzej jeno było. Zmutowane okropecznie, wykrzywione spaczonymi mocami osły nasze jęły nas atakować; rozstąpiła się ziemia i zamarzły orki w grotach. Sami o mało nie zostaliśmy tamój zamrożeni, a to tylko po to by po chwili w pętle czaso-przestrzennego wymiaru trafić. Bąbel taki jakiś , aleśmy go minęli, oczywiście za moją radą.
Potem dotarliśmy do Caer-Dineval - wiesz tam gdzie tego Gloaminga - wypłosza ostatnio widzieliśmy. Nie wiem jak za barda mógł uchodzić taki świecący jak nie przymierzająć psu wszyscy-wiemy-co i z fuflastymi tymi skrzydełkami. A jak one tam piszczały, jak tym swoim cienkim głosikiem śpiewał. Jak mu tam było? Rajfur, Rajfadeszcz
- Ritvedesh wuju, ale może by tak...
- A no tak.
Tam właśnie w Caer-Dineval straszny potwór nas zaatakował. Miasto znaczy bardziej niż nas. Potwór ów z robaków i wiji był złożon - i walkę z nim dzielnie podleliśmy i...
i wtedy jak on, ten potwór znaczy, tak mi zniknął zamiast go ugodzić czarem jakimś, a i moja prekognicja nie zadziałała, poczułem że los się ode mnie odwrócił, od biednego gnoma, którego rodzina zmusiła by został mistrzem Poznania a sam wolałby być iluzjonistą, albo i nekromantą straszliwym co do boju legiony żywych trupów skinieniem dłoni...
- Wuju...
- A tak, no tego - odpoczęli my w Dinewal, za bohaterów uznani jako że ogniem i mieczem potwora rozgromilymy. Przynajmniej co poniektórzy z naszej kompani - a potem wrócilimy do Termalaine, zdali raport i dostali złoto.
I cyt iskierka zgasła...
Ta ło..
Moje czary na nic nikomu się nie przydały, a moje opowieści zaczęły ludzi bawić zamiast straszyć, więc przeniosłem się z tym całym gadaniem tu bardziej na południe, co by dupy se nie odmrozić - po drodze coś tam za strawę i kuglarstwa odpoczywając w karcmach, aż osiadłem tu w Silverymoon i założyłem ten drobny sklepik zwany Sargi Magicznymi Cudownościami.
I w sumie tyle siostrzeńcze mój drogi. Więcej w mych przygodach mielenia ozorem i wujkowej wyobraźni niż bohaterskich czynów. Przestań więc marudzić wcinaj kasze i chodźmy bo nam interes z przed nosa ucieknie...
 
__________________
Sanguinius, clad me in rightful mind,
strengthen me against the desires of flesh.
By the Blood am I made... By the Blood am I armoured...
By the Blood... I will endure.
Nightcrawler jest offline  
Stary 08-03-2015, 15:55   #83
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Gdzieś w Faerunie
Kolejne lata

muzyka


Dni zmieniały się w dekadni, a te w miesiące i lata. Szalejąca przyroda, nieprzewidywalna magia, milczący bogowie - wszystko to należało już do przeszłości. Bogowie wrócili do swoich domen; niektórzy urośli w siłę, inni zostali zabici, a okruchy ich mocy wyniosły śmiertelników do boskiego panteonu. To jednak nie interesowało zwykłych ludzi; ba - mało kto miał o tym wiedzę. Dla mieszkańców Faerunu liczyło się jedynie to, że znów miał kto wysłuchać ich modłów, że najprostsze czarodziejskie zaklęcia nie dewastowały miast i wsi, a niepojęte aberracje nie czaiły się na każdym kroku. “Dobrze, że to tylko orki”; “Dobrze, że to zwykłe bagno”; “Dobrze, że to zupełnie normalny smok” - takie i inne westchnienia słychać było na kontynencie wzdłuż i wszerz. A potem i one umilkły, a ludzie i nieludzie zajęli się swoimi codziennymi sprawami, zwyczajną walką o to by przeżyć i mieć co do gardła włożyć.


Lena walczyła, leczyła i nawracała. Przez wielu była uznawana za nieco dziwną; nie przeszkadzało to jednak ludziom przychodzić do niej po pomoc, a przełożonym zlecać coraz trudniejszych zadań. Dorobiła się własnego oddziału doborowych rycerzy, bojowego maga i kapłana Illmatera, a tętent kopyt ich bojowych rumaków był radośnie witany we wszystkich wsiach i miasteczkach. Bogowie niezmiennie obdarzali ją swoimi łaskami. Kobieta niosła miecz i wiarę… aż pewnego dnia słuch o niej zaginął. Szukali jej kapłani, szukali rycerze, szukali nawet wieśniacy, którzy niejenokroć zawdzięczali jej życie. Nikt nie wiedział gdzie się podziała. Wieść niosła, że wróciła do Doliny Lodowego Wichru odwiedzić przyjaciela, którego duszy nie udało jej się uratować. Wysłano posłów do wszystkich miast Dekapolis, jednak ani po Lenie, ani jej tajemniczym przyjacielu znaleziono najmniejszego śladu.


W głębi Kopca Kelvina, daleko w najgłębszych korytarzach siedziała skulona postać. Wychudłe policzki zapadły się, a na skołtunioną, brudną brodę nie spojrzał by żaden szanujący sie krasnolud. Zresztą wszyscy omijali to miejsce - Złamaną Gotę, tak ją teraz nazywali. Król nakazał przynosić żywność i wodę, więc przynosili; zostawiali je jednak daleko w sąsiednich korytarzach, tam gdzie nie docierał wzrok samotnika. Mówili, że nie mogą znieść jego smrodu i zawodzenia, lecz po kilku głębszych każdy stwierdzał, że to mrok - czysty mrok, jaki zdawał się przesądzać przez każdy por skóry rezydującego w głębinach krasnoluda odstręczał każdego, kto chciał się do niego zbliżyć. Posyłano po kapłanów, wiedzących, magów, lecz nikt nie umiał tego wyjaśnić; sam zainteresowany… no cóż, wydawał się niezainteresowany niczym prócz kolejnej butelki z dowolnym alkoholem.

Wkrótce zresztą krasnoludy z Kopca musiały się zająć innymi sprawami - górnicze tunele zostały najechane przez dziwne obłe robactwo, potem przez zielonoskóry pomiot, a w końcu przez samych duergarów i inne podmroczne stwory. Wydawało się jak gdyby bogowie uwzięli się na to niewielkie krasnoludzkie osiedle w głębi tundry. W ferworze walki do samotnego pijaczyny zaglądano coraz rzadziej, aż w końcu o nim zapomniano.

A ze Złamanej Groty sączył się mrok…


Tymczasem Belissara prosperowała znakomicie. Przetrwała jakoś Upadek Bogów - jak teraz nazywano wydarzenie, które wstrząsnęło posadami świata. Giętki język i szybka myśl pozwoliły jej ukryć brak kapłańskich mocy, a w czasach chaosu ludzie lgnęli do tych, którzy byli w stanie zapewnić im ułudę bezpieczeństwa i stabilizacji. W poszukiwaniu złota i wiernych Belissara Bearbae przeniosła się do Bryh Shander; szybko stać ją było na zakup opancerzonego wozu, którym objeżdżała wszystkie Dziesięć Miast i najęciu kilku żołdaków dla ochrony. Kult Pani Zagłady kwitł jak wiosenna tundra. Kapłanka nie miała kontaktu ze swoimi dawnymi towarzyszami wędrówki i po prawdzie nie chciała mieć. Słyszała, że Derek się stoczył i to powiedziała też Lenie, która którejś wiosny przybyła do Doliny. O Tundarze nie miała żadnych wieści. Gdy kilka miesiecy później do Bryn Shander przybyli poszukiwacze, wzruszała tylko ramionami. Paladynka, choć nawiedzona i niedoruchana umiała przecież o siebie zadbać - czemuż by miała się nią troskać. W końcu, uśmiechała się, wbrew temu co sądzą niektórzy życie to chaos, a zagłada wcześniej czy później dopadnie każdego.


Tundar wędrował traktem pomiędzy Luskan a Mirabarem. Zaraz po wyprawie Sarga namówił go na wyjazd z Doliny, a nawet opłacił go jako ochroniarza. Teraz gadatliwy gnom dorabiał się w Silverymoon i ponoć założył nawet rodzinę, ale gwarne, ciasne miasta nie były domeną półgiganta, toteż włóczył się to tu, to tam dorabiając przy eskortowaniu karawan. Był cenionym wojownikiem; szybko zarobił na budowę niewielkiej chaty nieopodal Mirabaru i tam przesiadywał gdy nikt go nie potrzebował. Rzadkie to były jednak chwile, gdyż w ostatnich czasach w okolicy zaroiło się od stworzeń chętnych by zrobić sobie przekąskę z mieszkańców północnych miast i wsi. Mieszaniec pogodził się z przeszłością, znalazł sobie nowego boga i wiódł całkiem znośne życie. Co prawda koszmary po walce z pająkostworem prześladowały go nadal - lecz przecież był do tego przyzwyczajony! Zresztą zmęczenie pracą zazwyczaj skutecznie wyciszało koszmary.

Tundar kichnął i smarknął przez palce. Smolistoczarny glut spadł pomiedzy kamienie traktu. Półgigant westchnął; tyle razy wybierał się już do kapłana, ale za każdym razie odkładał wizytę, albo o niej zapominał. Cóż, w zasadzie nic mu przecież nie dolegało. Wzruszywszy ramionami podjął marsz.

Nie zobaczył jak “glut” zadrżał w promieniach słońca i szybko odpełznął w rzucany przez okoliczne drzewa cień.


- I tak to, drogi siostrzeńcze, skończyło się nasze bohaterowanie - Sarga zakończył perorę i zapakował kolejną paczkę pełną różdżek, misktur i innych magicznych utensyliów. Cała północ Faerunu zdawała się teraz być wylegarnią przeróżniastych potworów i gnom miał pełne ręce roboty. Interes kwitł. Kto wie, może wkrótce odda sklep siostrzeńcowi i sam przejdzie na zasłużoną emeryturę. Może wtedy spisze swoje bohaterskie wyczyny, a może nawet wyruszy na kolejną wyprawę? Mały czarodziej zamyślił się przez chwilę. Nie, jednak nie. Swoje już zrobił i wystarczy. W końcu nawet bohaterom należy się odpoczynek.


 

Ostatnio edytowane przez Sayane : 19-11-2015 o 12:11.
Sayane jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 18:10.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172